Dwa skarby księcia Olivera - ebook
Dwa skarby księcia Olivera - ebook
Sofia czuje się w domu jak w więzieniu. Jest podopieczną surowego wujostwa, którzy wiecznie ją krytykują. Kiedy w dramatycznych okolicznościach poznaje księcia Olivera, jej życie nagle nabiera barw. Nikt nie rozumie, dlaczego ten zdystansowany arystokrata zainteresował się panną o nie najlepszym pochodzeniu, której maniery pozostawiają wiele do życzenia. Wszyscy są jeszcze bardziej zdumieni, gdy książę zaprasza Sofię do swej posiadłości i zaczyna traktować jako jedną z kandydatek na żonę. Nie widzą tego, co Oliver dostrzegł od razu – Sofia może ma ostry języczek, ale jest dobra i uczciwa. Tylko dla niej Oliver zrzuca maskę chłodnego arystokraty i tylko jej pozwala zajrzeć w głąb swego serca.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-7646-7 |
Rozmiar pliku: | 743 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
ROZDZIAŁ PIERWSZY
_Lipiec 1814r._
Wszystko działo się tak szybko!
W jednej chwili chór zachwyconych okrzyków powitał kaskadę złotych i czerwonych iskier na wieczornym niebie, aby w następnej zmienić się we wrzask przerażenia i paniczną ucieczkę, gdy ogień wybuchł z przeraźliwym hukiem, który skojarzył się Sofii z artyleryjską salwą.
Przerażeni ludzie popychali się i tratowali nawzajem. Wysoki mężczyzna wraził Sofii łokieć w oko, a za moment drugi brutalnie zepchnął ją z drogi. Ból i napierająca ludzka fala sprawiły, że zaczęła tracić grunt pod nogami i zdławił ją lęk, że za chwilę zostanie stratowana. Na szczęście została odepchnięta w stronę kępy gęstych krzewów i instynktownie tam wpełzła. Serce jej waliło, ręce i nogi drżały, ale była bezpieczna, choć posiniaczona i umorusana ziemią.
Jedno było w tym dobre – kiedy pojawi się w takim stanie przed ciocią i wujkiem, nie będzie musiała się tłumaczyć, że wyciągała psa z króliczej nory, wpadła w bagno, albo w inne tarapaty, które stale się jej przydarzały w trakcie penetrowania rozległych terenów posiadłości wujka Neda. Mogła śmiało oskarżyć brutala, który myślał wyłącznie o ucieczce.
Ogromny tłum, który obserwował pokaz sztucznych ogni, błyskawicznie się rozproszył, ale Sofia wciąż bała się opuścić kryjówkę. Oparta na łokciach, ostrożnie wysunęła głowę spod gałęzi, żeby ocenić sytuację.
Wujek Ned kupił najdroższe bilety na spektakl, którym rada miasta Burslem Bay zapragnęła uczcić pokój z Francją. W cenę była wliczona nie tylko cena kolacji, ale i miejsce obserwacyjne w połowie wzgórza zamkowego, zapewniające najlepszy widok. Tak dobry, że nawet z krzaków Sofia mogła obserwować pożar trawiący rusztowanie, z którego odpalano fajerwerki.
Wtem rozległy się przeraźliwe krzyki. Sofia jeszcze bardziej wysunęła głowę z gęstwiny i ku swojemu przerażeniu tuż przed płonącym rusztowaniem, gdzie były najtańsze miejsca dla służby i drobnych sklepikarzy, zobaczyła kobietę, której spódnice zajęły się ogniem.
Nieszczęśnica była młoda, w jej wieku. Zdana tylko na siebie, miotała się, walcząc z płomieniami, która zaczęły już lizać rękawy. Sofia widziała podobną scenę w dzieciństwie, kiedy zbłąkany pocisk podpalił magazyn z pracującymi tam ludźmi. W takiej sytuacji należało się tarzać po ziemi, aby zdusić ogień, a nie skakać i ciskać się, jeszcze bardziej go rozniecając. Ale to była Anglia w czasie pokoju, a nie oblężona twierdza. Co nie zmieniało faktu, że Sofia była tu jedyną osobą, która wiedziała, jak nieść ratunek.
Błyskawicznie wyskoczyła spod krzaków i pognała w dół zbocza, modląc się, aby zdążyła z pomocą. Kątem oka zauważyła dwóch mężczyzn pędzących w tym samym kierunku. Sądząc po białych koszulach i błękitnych szarfach, którymi byli opasani, musieli być kelnerami. Pierwsi dotarli do płonącej kobiety. Jeden popchnął biedaczkę na ziemię, a drugi przytomnie chwycił wiaderko do szampana i chlusnąwszy na nią wodą z lodem, ugasił większość płomieni.
Kiedy zjawiła się Sofia, ubranie kobiety już tylko dymiło, a mężczyźni stali nad nią, ciężko dysząc i z przejęciem patrzyli na nieszczęsną ofiarę, która kuliła się na ziemi, drżąc i jęcząc.
Większa cześć spódnic spłonęła, a włosy i rękawy były nadpalone. Sofia wcale się nie dziwiła, że uratowana kobieta jest taka roztrzęsiona. Płonęła, potem brutalnie obalono ją na ziemię i oblano lodowatą wodą. Wszak sama się trzęsła, kiedy dwóch mężczyzn potraktowało ją brutalnie, a jej suknia była tylko trochę rozdarta, a nie spaliła się, odsłaniając całe nogi.
No właśnie! Szybko zrzuciła z siebie płaszcz i klęknąwszy obok kobiety, starannie ją okryła. Nieszczęsna istota ciągle drżała, ale przynajmniej nie musiała się wstydzić, że mężczyźni widzą jej w negliżu.
– Nie stójcie tak i nie gapcie się! – Sofia ofuknęła kelnerów. – Ta pani potrzebuje pomocy medycznej. Niech któryś pobiegnie po lekarza!
Mężczyźni wymienili spojrzenia.
– Ale… – Pierwszy chciał zaprotestować, lecz drugi, który wciąż trzymał wiaderko, uciszył go gestem wolnej ręki.
– Pani ma rację, Gil. Idź po doktora Cochrane’a. – Gdy tamten się szybko oddalił, mężczyzna odrzucił wiaderko i zbliżył się do Sofii. Migoczący blask wypalającego się rusztowania wydobywał z mroku proste, ciemne brwi i orli kształt nosa, nadające mu surowy wygląd.
– Nic tu po pani – burknął.
Co? Jakim prawem tak się do niej zwraca? I czemu patrzy na nią z taką irytacją?
– Lekarz się nią zajmie – dodał.
– Niewątpliwie tak, ale pan pozwoli, że zostanę z nią, dopóki się nie zjawi – odparła urażonym tonem i ujęła dłoń poszkodowanej kobiety, pragnąc jej dodać otuchy.
– Wygląda pani, jakby sama potrzebowała lekarza – stwierdził kelner.
Dopiero teraz Sofia uświadomiła sobie, że jej oko pulsuje w miejscu, gdzie uderzył łokieć mężczyzny. I że jest podrapana po ukrywaniu się w krzakach, brudna, a do tego ma rozdartą spódnicę.
– Nie powinna pani zdejmować płaszcza – powiedział nieznajomy, taksując ją wzrokiem.
Zaiste, zwiewna muślinowa suknia słabo się nadawała do myszkowania po krzakach. Sofia miała nadzieję, że ciocia Agnes, usłyszawszy, co się stało, nie będzie miała pretensji o porwane ubranie.
– Zapewne tak – przyznała zawstydzona, kiedy wzrok mężczyzny zatrzymał się na jej kolanie wystającym z rozdarcia. – Jednak sądzę, że ta dama potrzebuje go bardziej niż ja.
– Ona nie jest damą – wyjaśnił sucho.
– A co pozycja społeczna ma wspólnego z jej stanem? – odparowała Sofia. – Ta pani została poważnie poszkodowana i bardziej niż ja potrzebuje lekarza, a także płaszcza, który ją okryje.
Brew kelnera drgnęła lekko.
– Wykazuje pani wiele współczucia, lecz pani również została poszkodowana i nie wątpię, że ktoś pani w tej chwili szuka i martwi się o nią. Nie powinna się pani błąkać samotnie w ciemnościach.
– Wcale się nie błąkam. Klęczę przy cierpiącej kobiecie i nie odejdę, aż się nią nie zajmie lekarz i inne kobiety.
Jakby w podzięce, ranna słabo ścisnęła jej dłoń drżącymi placami.
– Och, biedulko, najchętniej sama zabrałabym cię do domu i zaopiekowała się tobą. To dramat, że w takim stanie musisz być na łasce obcych ludzi. – Po raz drugi tego wieczoru do Sofii powróciły nieprzyjemne wspomnienia z dzieciństwa – ale tym razem dotyczyły okresu po śmierci taty, kiedy była przekazywana pod opiekę kolejnym oficerom. Starali się o nią troszczyć i ogromnie współczuli osieroconej córeczce ich towarzysza broni, ale nie mieli pojęcia, jak się zająć małą dziewczynką. W końcu wsadzono ją na statek płynący do Anglii.
– Pani też jest dla niej obca – zauważył kelner. Ten człowiek coraz bardziej ją irytował.
– Tak, ale przynajmniej jestem kobietą!
– Proszę posłuchać, panienko…
– Jestem panna Underwood – przerwała mu.
– Panno Underwood, obiecuję, że zapewnię tej pani najlepszą możliwą opiekę i jak najszybciej załatwię kobietę, która o nią zadba.
– Rozumiem i dziękuję, lecz do tego czasu…
– Ponadto, aby panią uspokoić, będę ją również powiadamiał o stanie chorej. Czy zechce mi pani powiedzieć, gdzie ją można zastać?
Sofia przygryzła wargę. Najbardziej irytujące było to, że kelner miał rację. Ciotka i wujek pewnie już dawno zaczęli się o nią martwić. I w sumie nic więcej nie mogła zrobić dla tej kobiety.
– Dobrze – powiedziała. – Mamy kwaterę w Marine View, w Theakstone Crescent.
Mężczyzna spojrzał na nią zaskoczony i nabrał powietrza, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie dano mu szansy, bo nagle przed Sofią stanął zdenerwowany wujek Ned.
– Sofio! Co ty sobie wyobrażasz, u licha? – wybuchnął. – Ciotka odchodzi od zmysłów ze zmartwienia! Wstawaj z ziemi i chodźmy stąd zaraz.
Sofia wstała i udając, że starannie otrzepuje spódnicę, powiedziała cicho do kelnera:
– Mam trochę swoich pieniędzy i jeśli potrzeba, chętnie się dołożę do kosztów opieki nad tą panią.
– Sofio! – Wujek chwycił ją za ramię i odciągnął na stosowną odległość od mężczyzny. – Gdzie twój płaszcz?
Pokazała na ranną.
– Wielkie nieba! – jęknął wujek i teatralnie przewrócił oczami. Sofia już sobie wyobrażała, co powie, kiedy mu wyjaśni, czemu pozbyła się okrycia pożyczonego od kuzynki Betty. Wszak obiecała, że będzie dbać o jej elegancki płaszcz. Wuj musiał pomyśleć to samo, bo odciągnął ją jeszcze dalej.
– Czy ty nie masz rozumu? – syknął ze złością.
Oliver niedostrzegalnie zacisnął pięści, patrząc, jak wuj zaciska palce na ramieniu dziewczyny i szarpnięciem pociąga ją za sobą jak przestępczynię przyłapaną na gorącym uczynku. Nienawidził, kiedy mężczyźni używali siły wobec kobiet. Szczególnie wobec kobiet z własnej rodziny. Gdyby nie ta nieszczęśnica leżąca na ziemi, kazałby mu puścić tę pannę i dałby do zrozumienia, co o nim myśli.
Popatrzył na ranną. Znieruchomiała i przestała jęczeć. Czy to dobry znak, czy przeciwnie? Och, gdyby wiedział, co robić w takim wypadku! Panna Underwood uklękła i trzymała chorą za rękę, ale on przecież nie jest kobietą. Z drugiej strony czuł, że musi coś robić. Spojrzał na dogasający pożar i tłum kłębiący się w czerwonawym cieniu. Gdzie ten przeklęty doktor? Czemu Gil tak się guzdrze?
Wtem ciałem kobiety wstrząsnęło konwulsyjne drżenie.
– Lekarz zaraz tu będzie, panienko… pani… – Urwał skonfundowany. Nawet nie pomyślał, żeby zapytać, jak się nazywa.
– Pagett – wykrztusiła.
– Pani Pagett – powtórzył uspokajającym tonem.
Znów zaczęła jęczeć.
– Proszę być dzielną. Za chwilę będzie tu doktor i…
– No właśnie! Nie stać mnie na doktora. Nie mam grosza, żeby zapłacić… – Bezradnie poruszyła rękami i nogami – …za cokolwiek.
Panna Underwood przewidziała tę sytuację.
– Proszę się nie martwić o zapłatę, pani Pagett. Zapewniam, że wszystkie rachunki za leczenie zostaną uregulowane i otrzyma pani taką opiekę, jakiej będzie potrzebowała.
– Pan? – Spojrzała na niego zdziwiona. – Dlaczego pan miałby za mnie płacić?
– Bo taki mam obowiązek. Ja oraz komitet, który zorganizował dzisiejszą uroczystość. Odpowiadamy za bezpieczeństwo widzów i skoro zostałaś poszkodowana, musimy się tobą zająć. A także – dodał po namyśle – twoją rodziną, bo jeśli przez dłuższy czas nie będziesz w stanie pracować, nie dasz rady ich utrzymać.
Kobieta z powątpiewaniem pokręciła głową.
– Bardzo to ładnie z pana strony, ale kto tego posłucha?
– Każdy – zapewnił spokojnie. – Jestem przewodniczącym komitetu.
Kobieta popatrzyła na niego wielkimi oczami.
– Naprawdę?
– Tak. Jestem księciem Theakstone’em.ROZDZIAŁ DRUGI
– Mówisz, że człowiek, o którym mowa, to wicehrabia Norborough? – upewnił się Oliver.
Jego sekretarz Perceval otworzył teczkę z dokumentami, którą przyniósł do gabinetu i wyjął cienki skoroszyt.
– Pod numerem szóstym Theakstone Crescent – powiedział, pokazując swemu panu wpis – zamieszkują obecnie lord i lady Norborough, ich bratanica, panna Underwood oraz służba. Mają też psa. Umowę dzierżawy na trzy miesiące podpisali pierwszego czerwca.
Oliver odchylił się na krześle i zmarszczył czoło, przypominając sobie apodyktyczny, szorstki sposób, w jaki wuj odciągnął swoją bratanicę z miejsca wypadku. Zabębnił palcami w poręcz fotela. Powinien obstawać, żeby panna Underwood zaczekała, aż przyjdzie lekarz i ją też zbada.
Z drugiej strony doktor Cochrane był zbyt zajęty ratowaniem pani Pagett, której stan okazał się poważniejszy, niż myślano, aby zbadać pannę Underwood. Poza tym jej wuj wspomniał o ciotce, która się o nią martwiła, toteż Oliver miała nadzieję, że odpowiednio zajęła się dziewczyną.
– Norborough… Co wiemy o tym człowieku, Perceval? – zapytał.
– Mają swoje włości w Derbyshire. Lady Norborough jest najstarszą siostrą hrabiego Tadcastera…
– Nie, nie o koligacje mi chodzi. Powiedz mi, jakim rodzajem ludzi oni są, jakie są ich obyczaje, historia, rozumiesz?
– Przyjrzę się temu, Wasza Miłość – obiecał Perceval.
Oliver przygryzł usta. Znał swojego sekretarza, wiedział, że nie spocznie, póki nie wygrzebie ostatniego sekretu, który chciałaby ukryć ta para, ale to wymagało czasu. A panna Underwood może być cierpiąca, może potrzebować pomocy.
– Nie spiesz się tak, Perceval. I tak masz pełne ręce roboty w związku z dochodzeniem w sprawie wczorajszego wypadku. – Zdążono już zbadać pogorzelisko i Oliver miał nadzieję, że dochodzenie ustali, co spowodowało katastrofę tak starannie przygotowanej fety. Sam nie znał się na zapalnikach ani na prochu strzelniczym, ale ludzie, którzy ustawiali pokaz, byli fachowcami i nie mogli zrozumieć, czemu wszystko poszło nie tak, jak powinno.
– Nie znajdziemy żadnych dowodów – stwierdził ponuro jeden z nich. – Tu są tylko popioły.
– Dowody? – Oliver poczuł dreszcz niepokoju. – Czy myślicie, że…
– To musiał być sabotaż – powiedział drugi z pracowników.
– Albo nieostrożność – mruknął Perceval tak, żeby usłyszał go tylko Oliver.
Albo pijaństwo. Albo niewiedza. Niezależnie od przyczyny Oliver był pewien, że jego niezawodny sekretarz dotrze do prawdy.
– Ja tymczasem odwiedzę pannę Underwood – postanowił. Nie mógłby spać spokojnie, gdyby nie sprawdził, czy na pewno nic jej nie jest. Nie z powodu jej urody, choć była ładna, na ile był w stanie ocenić w blasku pożogi. Z powodu odwagi tej dziewczyny, która bez wahania popędziła na ratunek, podczas gdy inni tchórzliwie odsunęli się na bezpieczną odległość. I z powodu współczucia, jakie okazała ofierze, klękając i biorąc ją za rękę, aby dodać jej otuchy. Wcześniej okryła panią Pagett własnym płaszczem, odsłaniając w ten sposób widok swojej zgrabnej łydki wyłaniającej się spod rozdartej spódnicy.
Perceval schował skoroszyt do teczki i wyjął terminarz swego pana.
– Wasza Miłość ma jutro o piątej po południu nadzwyczajne posiedzenie Komitetu Obchodów Pokoju z Francją – poinformował.
– Tak się dobrze składa, że Marine View znajduje się po drodze.
Sekretarz, sprawny jak zawsze, polizał koniec ołówka, gotów do pisania.
– Już notuję, Wasza Miłość.
– Książę Theakstone – zaanonsował Babbage.
– Książę Theakstone? Jesteś pewien? – Ciotka Agnes spojrzała na kamerdynera, którego przyjechał z nimi z Nettleton Manor. – Nie wiedziałam, że znamy jakichś książąt. Ned, znasz kogoś takiego?
Wuj Ned opuścił gazetę.
– Theakstone? Przecież to nasz gospodarz. Może chodzi o jakąś sprawę w związku z wynajmem. Zaprowadź go do gabinetu, Babbage. Zaraz tam przyjdę.
Lokaj odchrząknął z zakłopotaniem.
– Panie, Jego Książęca Mość dał do zrozumienia, że pragnie rozmawiać z panną Sofią.
Wuj Ned i ciotka Agnes zrobili wielkie oczy. Pierwszy otrząsnął się wujek.
– Nonsens, to musi być jakaś pomyłka. Sofia nie zna żadnego księcia. Bo przecież byś wiedziała, prawda Agnes? Wszak dobrze jej pilnujesz.
– Wykluczone – potwierdziła zdecydowanie jego małżonka. – Mogę cię o tym zapewnić i podobnie odpowie Sofia, jeśli ją o to spytasz.
Nie zamierzał pytać, gdyż w jego przekonaniu wychowanie dziewczynek było wyłączną domeną kobiet. Oznajmił to w dniu, kiedy Sofię przywieziono do Nettleton Manor zaniedbaną, wyczerpaną i przerażoną, że oni również ją odrzucą i odeślą w kolejne obce ręce. Tamtego dnia on i ciotka Agnes rozmawiali o niej tak, jakby nie była obecna w pokoju. Z czasem weszło im to w nawyk.
Babbage znów odchrząknął, dyskretnie przypominając, że książę niecierpliwi się w korytarzu.
– Dobrze, wprowadź gościa – powiedział wuj Ned, kryjąc napięcie. – Nadal uważam, że to musi być jakaś pomyłka, która szybko zostanie wyjaśniona.
– Ach, witam Waszą Miłość, dzień dobry! – Zerwał się z fotela, aby powitać arystokratycznego gościa, który wkroczył do salonu władczym krokiem, jakby był właścicielem tego miejsca. A przecież był kelnerem, obsługującym festyn z fajerwerkami, który zakończył się katastrofą!
Domniemany książę skinął głową i od razu skierował się w stronę Sofii. Czarne brwi ściągnął mars zatroskania.
– Biedna ta pani buzia – powiedział, wyciągając rękę, jakby chciał musnąć palcami podbite, opuchnięte oko z czarnymi sińcem. Cofnął ją w ostatniej chwili, jakby przypomniał sobie o dobrych manierach, lecz Sofia miała wrażenie, jakby ją naprawdę dotknął. Dziwne uczucie. Nie potrafiła sobie przypomnieć, kiedy ostatnio ktoś chciał wobec niej wykonać czuły gest. Albo pełen troski. Na pewno nie ciotka Agnes.
Kiedy pierwszy raz zobaczyła małą Sofię, wzdrygnęła się z jawną odrazą, po czym poleciła młodszej pokojówce, aby porządnie wyszorowała to brudne i zaniedbane stworzenie. Od tamtej chwili trzymała na dystans swoją młodą podopieczną. Zdanie „Racz pamiętać, że jesteś urodzoną damą” stało się jej ulubionym refrenem, ale z czasem zastąpiła go maksyma: „Jesteś teraz w Anglii i musisz się odpowiednio zachowywać”.
Po ostatnim wieczorze, gdy ciotka zobaczyła zniszczoną suknię bratanicy i brak płaszcza Betty, wystrzeliła w stronę Sofii cały swój słowny arsenał. Kiedy rano dziewczyna przyszła na śniadanie z sińcem pod okiem, nie przyszło jej do głowy, aby wykonać czuły gest, jak to uczynił obcy mężczyzna książęcej krwi.
– Zupełnie jak twój ojciec – wycedziła. – Nie przeżyłby bez skandalu.
Te słowa były głęboko niesprawiedliwe. Sofia ze wszystkich sił starała się być porządną angielską młodą damą – tak bardzo, że każdy młody człowiek w promieniu dziesięciu mil od Nettleton Manor uważał ją za skończoną nudziarę.
– Czy panna Underwood otrzymała pomoc lekarską po wczorajszym wypadku? – zapytał kelner podający się za księcia, groźnie zerkając w stronę wuja, który nie krył irytacji.
– Miała tylko parę siniaków i zadrapań, nic więcej – zapewniła skwapliwie ciotka Agnes.
Mężczyzna uniósł brwi i popatrzył na nią z powątpiewaniem.
Przez moment Sofia miała ochotę powiedzieć ciotce, że nie musi się płaszczyć przed tymi groźnymi brwiami, gdyż zdobiły czoło zwykłego kelnera, a nie żadnego księcia. Jednak milczała, bo rzadko się zdarzało, aby ktoś brał ją w obronę w obecności wujostwa. Nie powiedziała słowa, kiedy ciotka Agnes zaczerwieniła się i zająknęła.
– Ona… Sofia jest pod stałą opieką lekarza. Zresztą przyjechała tu dla zdrowia, dla kąpieli w morzu.
– Dla zdrowia? – powtórzył jej obrońca z sarkazmem zaiste godnym księcia, nie kelnera. – Co w takim razie robiła wieczorem, w chłodzie, na zamkowym wzgórzu?
– To bzdura, że Sofia jest słabego zdrowia – wtrącił wuj Ned. – Cały ten wyjazd nad morze jest skutkiem niedorzecznych pomysłów, które brat mojej żony wbijał im obu do głów.
Sofia zarumieniła się i zwiesiła głowę, gdyż wuj Ned nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo był bliski prawdy. Było jej głupio z powodu sposobu, w jaki wujek Barty zmanipulował wujostwo, aby ją wzięli do siebie.
„Musisz uciec z tego nudnego zaścianka i poznać innych ludzi, nie tylko prowincjuszy. Powinnaś bywać, chodzić na tańce. To sprawi, że kolor wróci na twoje blade policzki” – perorował. I póty krytykował swoją siostrę, że zaniedbuje Sofię, aż dopiął swego i wujostwo wyjechali z nią do modnego nadmorskiego kurortu Bursley Bay, aby się przekonać, czy morskie kąpiele pomogą dziewczynie odzyskać apetyt, który straciła w zimie i nabrać ciała.
– Nie masz racji, Ned – zaprotestowała ciotka Agnes. – Sofia bardzo zmarniała.
Jej mąż prychnął z irytacją.
– Nie przyszłoby ci do głowy wydać tyle pieniędzy na nadmorskie letnisko, gdyby brat cię nie podpuścił.
– Ale on, tak jak my, jest opiekunem Sofii, Ned. I chciałby jej dobra.
Sofia była coraz bardziej zażenowana. Nie dość, że znów kłócili się o nią, nie zważając na jej obecność, to jeszcze robili to w przy obcym człowieku!
Samozwańczy książę z niesmakiem popatrzył na parę, skaczącą sobie do oczu, po czym przysunął sobie krzesło i usiadł naprzeciwko niej.
– Jestem pani winien informację, jak się miewa pani Pagett – zaczął.
– Pani Pagett? – Sofia z trudem wydobyła głos z gardła. Ten mężczyzna już wczoraj ją onieśmielał, a teraz, w pełnym świetle dnia, emanował pewnością siebie i witalnością, jak prawdziwy książę.
– Kobieta w płonącej sukni, której pani pomogła.
– Och, tak, dzięki. Jak ona się czuje? Czy znalazł pan dla niej lekarza i…
– Sofio – przerwała jej ciotka, która w ferworze kłótni z mężem usłyszała, że jej bratanica bez nadzoru prowadzi rozmowę z obcym mężczyzną. – Pamiętaj o dobrych manierach! – Zwróciła się do gościa. – Proszę wybaczyć, Wasza Miłość. Sofia niepotrzebnie zasypuje pana gradem pytań, lecz zapewniam, że nie chciała być impertynencka.
– Nic się nie stało – zapewnił mniemany książę. – Powoduje nią zrozumiała, kobieca ciekawość, wynikła z troski o poszkodowaną, której stan bardzo nią wstrząsnął.
Sofia natychmiast uznała, że lubi tego człowieka, bez względu na to, czy jest księciem krwi, kelnerem, czy kimś jeszcze innym. Nikt nie bronił jej w taki sposób przed krytyką ze strony ciotki – nie licząc wujka Barty’ego, który jednak rzadko u nich bywał. Ludzie z otoczenia wujostwa bez wyjątku wyrażali współczucie na wieść, że lady Norborough przygarnęła osieroconą córkę swojego brata, rodzinnej czarnej owcy. I prorokowali, że będzie miała niejeden kłopot z owocem skandalicznego związku, który zawarł przed laty.
Gość znów zwrócił się do Sofii.
– Leczenie tej pani nadzoruje mój osobisty lekarz. Ze względu na jej stan zadecydował o przydzieleniu jej pielęgniarki do całodobowej opieki. Twierdzi jednak, że obrażenia nie są aż tak poważne, jak mogłyby się wydawać na pierwszy rzut oka, gdy suknia zajęła się ogniem. Ma poparzenia dolnej części nóg, szczególnie prawej oraz rąk, których się nabawiła, próbując gasić płomienie. I pęcherze na twarzy, a do tego straciła część włosów. Na szczęście doktor twierdzi, że szybko odrosną.
Sofia wzdrygnęła się mimo woli.
– Och, to straszne. Biedaczka. Dzięki Bogu, że tak szybko zjawił się pan z pomocą.
Mężczyzna w milczeniu skłonił głowę.
– Bardzo bym chciała… Jak mogę pomóc tej pani? – spytała z przejęciem.
– Moja droga, bądź rozsądna – ofuknęła ją ciotka. – Przecież nie jesteś lekarzem. W ogóle nie rozumiem, jak mogłaś się wplątać w takie paskudne wydarzenie.
Ona też nie rozumiała. Ale wczorajszej nocy, leżąc w łóżku, przypomniała sobie, jak tata jej powtarzał, że jest odważną dziewczyną. Tutaj nikt tak o niej nie myślał. Nic dziwnego, gdyż po śmierci ojca Sofia bardzo się zmieniła. Kiedy trafiła do Nettleton Manor, poczuła ulgę, że wreszcie znalazła swoje miejsce na ziemi i starała się za wszelką cenę dopasować do wymagań i oczekiwań nowego otoczenia. Minęło parę lat, zanim przestała się martwić, że wujostwo ją odeślą. Do tego czasu nabrała nawyku zachowywania się z wyjątkową ostrożnością, aby nie drażnić ciotki i wuja zbyt śmiałym zachowaniem. Nadal jednak pływała i wdrapywała się na drzewa – oczywiście kiedy była pewna, że nikt tego nie widzi.
Kiedy rozmyślała o tym wszystkim, domniemany książę z jawną naganą popatrzył na jej ciotkę.
– Lady Norborough, pani bratanica zdaje się mieć prawdziwie współczującą naturę. Zadaje pytania o stan chorej, gdyż pragnie ją odwiedzić, aby zaoferować pocieszenie i wsparcie. – Znów zwrócił się do Sofii: – Czy mam rację, panno Underwood?
– No cóż, nie… To znaczy nie wiem, czy uzyskam pozwolenie na odwiedziny – powiedziała z żalem, niepewnie zerkając na ciotkę. Jakiekolwiek bratanie się z niższym stanem było jedną z rzeczy, których Sofia starała się za wszelką cenę unikać, biorąc pod uwagę towarzystwo, w jakim się obracała od najmłodszych lat. – Natomiast zastanawiam się, czy mogłam wesprzeć finansowo opiekę nad…
– Chwileczkę. – Tym razem przerwał jej wujek Ned.
– Taki zamysł dobrze świadczy o pańskiej podopiecznej – powiedział szybko książę, po czym po raz kolejny zwrócił się do Sofii, łagodząc swój ton: – Jednakże, panno Underwood, za opiekę nad panią Pagett odpowiada komitet, który zorganizował ów feralny pokaz fajerwerków. Z nieznanego jeszcze powodu prawie dwie trzecie z nich odpaliło na raz, zamiast po kolei. Natomiast nic nie stoi na przeszkodzie, aby mogła pani odwiedzać chorą.
Wstał i władczo popatrzył na jej ciotkę i wuja.
– Jutro zabieram państwa podopieczną na przejażdżkę moim powozem. Proszę być gotową na godzinę piętnastą, panno Underwood.