- promocja
- W empik go
Dwa tygodnie i jedna noc - ebook
Dwa tygodnie i jedna noc - ebook
Jest koszmarnym szefem. Ciągle chce więcej. Nie można od niego uciec.
Tara, po miesiącach niepowodzeń, wreszcie uwierzyła, że los się do niej uśmiechnął – została zauważona przez boskiego Prestona Parkera, kilkukrotnego mistera Nowego Jorku, nieziemsko przystojnego miliardera. Nie spodziewa się tylko, że ten oszałamiający mężczyzna okaże się najgorszym szefem, jakiego tylko można sobie wyobrazić.
Dzięki wrodzonej determinacji Tarze udaje się utrzymać na stanowisku asystentki Parkera, właściciela sieci luksusowych hoteli, dłużej niż komukolwiek przed nią. Nawet ona ma jednak swoje granice. Po dwóch latach znoszenia obelg, wykonywania praktycznie niemożliwych zadań i konieczności bycia dostępną przez dwadzieścia cztery godziny na dobę kosztem swojego prywatnego życia składa wypowiedzenie. Z pewnością jednak nie przewidziała, w jaki sposób szef zareaguje na jej rezygnację…
Kipiący od emocji, gorący romans biurowy Whitney G., autorki cyklu Intensywne doznania.
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66890-59-6 |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Tara
• Zwycięzcy nigdy się nie poddają, rezygnujący nigdy nie zwyciężają. •
Gdybym dostawała dolara za każdym razem, gdy moja mama wypowiadała te słowa, popijałabym teraz wino na swojej prywatnej wyspie u wybrzeży Amalfi.
Dawniej, gdy płakałam z nienawiści do baletu, wciskała mi stopy w ohydne różowe baletki i wysyłała mnie na zajęcia, zupełnie ignorując moje odczucia. A kiedy wyraziłam chęć zmiany kierunku studiów i zrezygnowania z biznesu na rzecz „czegoś bardziej kreatywnego”, zagroziła wstrzymaniem opłat za czesne. Tym razem wyznałam jej, że jestem bliska posłania do wszystkich diabłów swojego pierwszego prawdziwego szefa, ale ona tylko westchnęła i powtórzyła mi swoją wypróbowaną radę.
Jej zdaniem niepotrzebnie uskarżałam się na siedzenie nad mailami do późna i inne uciążliwości, a moja nienawiść do szefa to tak naprawdę „zamaskowany podziw”. Praca ponad sto godzin tygodniowo, do której mnie zmuszał, w oczach mojej matki była jedynie „niezbędnym budowaniem charakteru”.
Po dwóch długich latach w końcu zrozumiałam, że to wszystko nieprawda.
Preston Parker to dupek. Koniec kropka.
Mama mogła mnie nazywać mięczakiem, ile tylko chciała, i wypominać mi, że zbyt łatwo się poddaję, ale nie miała pojęcia, jak to jest pracować dla takiego człowieka jak on. Dla mężczyzny, który ma większe ego od całego Nowego Jorku i Las Vegas łącznie.
Tak, to prawda, że każdej kobiecie robiło się mokro w majtkach, gdy tylko Preston Parker otwierał swoje doskonałe usta, żeby coś powiedzieć. Jego wnikliwe szmaragdowo-szare oczy zapierały dech w piersi, a mnie nigdy nie przestało zadziwiać, jak leżą na nim wszystkie jego garnitury.
Ale miałam dość.
Nie mogłam już dłużej dla niego pracować i wreszcie napisałam wypowiedzenie, które powinnam była złożyć już w pierwszym miesiącu naszej współpracy. A właściwie to w pierwszym tygodniu.
No dobrze, ale wyprzedzam fakty. Nie mogę rozpocząć tej historii od gorzkiego końca ani nieszczęśliwego środka. Muszę zacząć od bardzo niefortunnego początku…1
Preston
• Bardzo niefortunny początek… •
Najlepszą porą dnia była dla mnie zawsze czwarta czterdzieści pięć rano. To wyjątkowy czas, kiedy w Nowym Jorku panują jeszcze cisza i spokój, a ja mogę się przejechać ulicami miasta, podziwiając wszystkie budynki, które mają szczęście należeć do mnie.
Kolekcja Parker & Rose mieściła się w każdym budynku w śródmieściu, a w The Grand Alaskan zatrzymywali się goście z najwyższej półki, pragnący doświadczyć unikalnej prywatności. No i mój ulubiony hotel. Ten, który już po raz dziesiąty wygrał w rankingach z The Waldorf Astoria w kategorii luksusowych hoteli: The Grand Rose na Piątej Alei.
To był mój setny hotel i dwudziesty w tym mieście. I właśnie z jego powodu miałem poczucie, że Nowy Jork należy do mnie i już zawsze tak będzie. Odnosiłem wrażenie, że wszystkie luksusowe hotele na Manhattanie pragną mojego dotyku. Najnowsza oferta Hiltona i Marriotta była tylko kiepską imitacją tego, co oferowała moja sieć. To ja połączyłem nowoczesność z luksusem, a inni po prostu to ode mnie zgapili.
– Dzisiejsze gazety, proszę pana. – Mój kierowca wręczył mi prasę i otworzył tylne drzwi mojego miejskiego samochodu. – Ciekawe nagłówki.
– Wątpię – odrzekłem.
Kiedy ruszyliśmy w drogę, rozłożyłem stos gazet i jęknąłem, spojrzawszy na zapisane pogrubioną czcionką słowa.
Mister Nowego Jorku – najnowsze plotki
Preston Parker z Parker Hotels (nasz Mister Nowego Jorku już ósmy rok z rzędu) został przyłapany, jak opuszcza swój apartament z modelką Yarą Westinghouse. Jeszcze niedawno widziano go z Marshą Afery, a kilka tygodni wcześniej z Hanną Bergstrom.
Nasz reporter zatrzymał go i zapytał, czy z którąś z tych kobiet spotyka się na poważnie, ale Parker odpowiedział tylko: „Spieprzaj z mojego terenu”.
Szczerze wątpimy, aby ten mężczyzna kiedykolwiek się ustatkował, lecz musimy przyznać, że na naszej październikowej okładce wygląda oszałamiająco.
Bezwzględny prezes Preston Parker kupuje sieć Sonoma Hotels i zwalnia kadrę kierowniczą
Arogancki i bezwzględny potentat hotelowy Preston Parker wykonał najbardziej bezduszny ruch w swojej karierze. Po raz kolejny przez kilka miesięcy zabiegał o sieć hoteli, udając, że zależy mu na fuzji marek, a tymczasem po zakupieniu sieci zwolnił wszystkich pracowników (co akurat nas nie dziwi). Zespół prasowy Parker Hotel International ujawnił, że Sonoma Hotels staną się wkrótce hotelami luksusowymi.
Preston Parker, Mister Nowego Jorku, ojcem nieznanego dziecka
Tajemnicza kobieta twierdzi, że spędziła noc z Prestonem Parkerem, a jej dwutygodniowa córeczka jest jego dzieckiem. Matka ubiega się o alimenty w wysokości pięciuset tysięcy dolarów miesięcznie i nalega, aby Parker opłacił jej rachunki szpitalne.
_Co takiego?_
Odrzuciłem ostatnią gazetę na bok i skupiłem się na pierwszych dwóch, potrząsając głową przy każdym wymyślonym słowie. Banalność nagłówków zaczynała mnie już irytować. W dzisiejszych czasach dziennikarze są gotowi napisać cokolwiek, aby tylko sprzedać swoje gazety. A w dodatku nie przesłali mi jeszcze czeku za wszystkie egzemplarze, które dla nich sprzedałem.
Dawniej robiłem czystki w zdobywanych przez siebie hotelach, żeby pozbyć się konkurencji, i kupowałem nowe nieruchomości, zanim ktoś inny zdążył sprzątnąć mi je sprzed nosa. Ale tamte bezwzględne czasy już dawno minęły. Od ponad dziesięciu lat byłem na szczycie w swojej branży i nie musiałem już być taki bezduszny, co oznaczało, że nie miałem też zbyt wiele okazji do świętowania.
Niekończące się przyjęcia na moich jachtach i szumne imprezy na dachach moich budynków z biegiem lat straciły swój urok, a jedynym powodem, dla którego wciąż widywano mnie z supermodelkami, było to, że chciałem odwrócić uwagę mediów od kolejnych umów biznesowych podpisywanych za kulisami.
Gdyby tylko dziennikarze zechcieli przyjrzeć mi się bliżej, zobaczyliby, że moje życie jest obecnie ciągłym _déjà vu_. Potrafiłem już przewidzieć przebieg wszystkich rozmów na swoich kolejnych spotkaniach. Nic nie mogło mnie zaskoczyć. Stroniłem od ludzi, z nikim się nie przyjaźniłem i czujnie obserwowałem swoich wrogów.
Nie założyłem rodziny, więc całkowicie oddałem się pracy i tego samego oczekiwałem od swoich pracowników. Skoro ja byłem w stanie pracować co najmniej sto godzin tygodniowo, to oni także, a skoro ja nie potrzebowałem snu, to oni też mogli się bez niego obyć.
Dotarłem w końcu do swojej siedziby i przez chwilę podziwiałem srebrno-szare „P” wygrawerowane na środku marmurowego holu. Czekałem na swojego asystenta, który zawsze witał mnie porannymi raportami i moją ulubioną kawą, ale minęły trzy minuty, a on się nie zjawił.
_Oczywiście…_
Zirytowany wjechałem windą na górę, kierując się do swojego biura. Na moim piętrze natychmiast przywitała mnie główna recepcjonistka Cynthia.
– Dzień dobry, panie Parker! – powiedziała jak zwykle zbyt entuzjastycznie jak na poranne godziny. – Jak się pan dziś miewa?
– Tak samo jak wczoraj – odrzekłem. – Czy czekają na mnie jakieś połączenia?
Nie odpowiedziała. Uśmiechnęła się tylko i spojrzała na mnie, mrugając tymi swoimi wielkimi brązowymi oczami.
– Czy czekają na mnie jakieś połączenia? – powtórzyłem. – Jakieś nowe dokumenty do podpisania?
Wciąż milczała.
– Czy jest jakiś szczególny powód, dla którego gapi się pani na mnie w ten sposób, zamiast odpowiedzieć na moje pytania? – rzuciłem z rozdrażnieniem.
– Odpowiem na pana pytania, jeśli pan odpowie na moje. – Zniżyła głos. – Zeszłego wieczoru wysłałam panu SMS-a na prywatny numer. Dlaczego pan na niego nie odpisał?
– Bo zablokowałem pani numer trzy tygodnie temu.
– Chciałam wysłać panu moje zdjęcie z wakacji. – Brnęła uparcie dalej. – W samym bikini.
– Oczekuję dziś rano telefonu z Rush Estate – zmieniłem temat. Nie miałem zamiaru kontynuować wątku, który rozpoczęła. – Czy może go pani przełączyć na moją drugą linię, abym mógł nagrać rozmowę?
– Wyglądam na tym zdjęciu jak supermodelka – kontynuowała swój wywód niezrażona. – Kiedyś umawiał się pan z supermodelkami, prawda? Tak przynajmniej głoszą plotki.
– Spodziewam się też przesyłki od nowego zespołu z Berkeley – dodałem. – Może ją pani dla mnie odebrać?
– Najwyższy czas, aby umówił się pan z kobietą, która naprawdę je frytki, a nie tylko pozuje z frytkami do zdjęcia w mediach społecznościowych. – Cynthia z uśmiechem zakołysała biodrami. – Uważam też, że powinien pan dla odmiany dać szansę komuś, kto jest blisko pana.
Spojrzałem na nią pustym wzrokiem. Przechodziliśmy przez to co drugi dzień. Ciągle ze mną flirtowała i nieudolnie próbowała wzbudzić we mnie zazdrość, udając, że rozmawia przez telefon z różnymi mężczyznami.
– Lepiej, żeby połączyła mnie pani z Rush na czas – powiedziałem. – Ma pani szczęście, że nie mogę niczego zarzucić pani pracy, Cynthio. W przeciwnym razie byłbym zmuszony…
– Ukarać mnie? – zapytała z przymilnym uśmiechem. – A jak by to pan zrobił?
_Jezu Chryste…_
Wszedłem do swojego biura i zamknąłem za sobą drzwi. Cynthia była najmłodszą recepcjonistką w mojej firmie, a zarazem najlepszą. Gdyby ukończyła jakieś studia lub miała doświadczenie prawnicze, pozwoliłbym jej spróbować swoich sił w roli mojej asystentki. Ale z dnia na dzień jej umizgi stawały się coraz bardziej bezczelne i lekkomyślne, więc na dłuższą metę lepiej było trzymać ją na dystans.
Usiadłem przy biurku i zdałem sobie sprawę, że nie czekają na mnie ani kolumbijska kawa, ani notatki na temat spotkań, w których tego dnia miałem uczestniczyć. Nie dostałem też żadnego maila z wyjaśnieniem. Innymi słowy: mój asystent dał ciała. Znowu.
Westchnąłem i zabrałem się do pisania maila z zapytaniem, kiedy mogę się spodziewać swojej kawy i notatek, ale zanim go skończyłem, na ekranie ujrzałem wiadomość od mojego głównego prawnika.
Temat: Twój nowy asystent jest w moim biurze (znów)
Preston,
przyjdź natychmiast do mojego biura.
George Tanner
Główny prawnik Parker International
Co drugi piątek dostawałem od George’a maila tej samej treści, z tym że za każdym razem miał na myśli innego „nowego asystenta”. Miałem ich już tak wielu, że nazywałem ich wszystkich Taylor, bez względu na płeć. Nie sprawiali na mnie wrażenia osób, które mogłyby wytrwać ze mną na tyle długo, bym zdążył zapamiętać ich prawdziwe imiona.
Skierowałem się do biura George’a i zobaczyłem tam swojego najnowszego Taylora siedzącego na kanapie. Chłopak był ubrany w luźny niebieski garnitur, nadający się do wyrzucenia do najbliższego kosza na śmieci. Miał zaczerwienione, opuchnięte oczy i wyglądał, jakby nie spał od kilku dni.
– Powtórz panu Parkerowi, co mi powiedziałeś – poprosił George, wręczając asystentowi chusteczki. – No dalej.
Najnowszy Taylor spojrzał na mnie i westchnął głęboko.
– Panie Parker, jestem przepracowany i przytłoczony tym wszystkim, czego pan ode mnie wymaga. Nie mogę jeść, nie mogę spać i czuję się tak, jakby praca zapanowała nad całym moim życiem.
– Pracuje pan tu dopiero od dwóch tygodni – zauważyłem.
– Daj mu skończyć, Preston – ostrzegł mnie George i mruknął pod nosem: – Nie potrzebujemy przecież żadnych problemów z działem HR, nieprawdaż?
– Ja tylko… – Taylor pociągnął nosem. – Po prostu tak bardzo się staram, aby pana zadowolić, ale to nigdy nie wystarcza. Ciągle wiszę na telefonie, w skrzynce odbiorczej mam stale z pięćset nowych wiadomości, a pan chyba nawet nie ma pojęcia, jak mam na imię.
Nie próbowałem nawet udawać, że wiem.
– Moja dziewczyna codziennie wieczorem musi wysłuchiwać, jak się męczę w tej pracy. – Wytarł twarz rękawem.
– Nie rzuciła pana, choć co wieczór wypłakuje jej się pan w rękaw? – zapytałem.
George posłał mi karcące spojrzenie. Skrzyżowałem ręce na piersi.
– Doceniam szansę, jaką mi pan dał, ale nie jestem w stanie tu dalej pracować, nawet za tak wysoką pensję, jaką mi pan zaoferował. – Znów pociągnął nosem. – Dlatego odchodzę z dniem dzisiejszym.
– Większość pracowników składa wypowiedzenie na piśmie – oznajmiłem. – Nie rozumiem, dlaczego muszę wysłuchiwać pańskiego płaczu.
– Pan Parker chce przez to powiedzieć, że akceptuje twoją rezygnację. – George pokręcił głową. – Chcemy mu zapewnić jak najlepszego asystenta, więc muszę cię zapytać, co twoim zdaniem moglibyśmy poprawić na przyszłość? Czy zrobił coś, przez co poczułeś się niekomfortowo?
– Tak. – Chłopak skinął głową. – W zeszłym tygodniu kazał mi zaktualizować swój prywatny telefon komórkowy.
_Och, rzeczywiście, co za koszmar_ – przedrzeźniłem go w myślach i spojrzałem niecierpliwie na zegarek.
– To było okropne, proszę pana – ciągnął mój były asystent. – To, co tam zobaczyłem… Stare wiadomości od tylu kobiet… Pozostawiły trwały ślad w mojej psychice.
– Co dokładnie było w tych wiadomościach? – spytał George.
– Och, było tego bardzo dużo. – Taylor odwrócił ode mnie wzrok. – „Moja cipka tęskni za tobą”, „Dlaczego nie przyszedłeś i mnie nie rżniesz?”, „Masz największego członka, jakiego kiedykolwiek miałam w ustach – czy możemy to powtórzyć?”, „Jeszcze nikt mnie nie wypieprzył w ten sposób”…
– W porządku, wystarczy. – Powstrzymałem się od przewrócenia oczami. – Dziękuję bardzo za twoją pracę w Parker International, Taylorze. Jestem pewien, że nikt nie będzie za tobą tęsknił.
– Mam na imię Jim – odpowiedział. – Właśnie dlatego rezygnuję z tej pracy.
– Rezygnujesz, bo jesteś niekompetentny – uściśliłem.
Wyciągnąłem telefon i wysłałem standardowego maila do działu HR zatytułowanego „Kolejna klapa”.
– Na parterze możesz odebrać odprawę i ostatni czek – powiedziałem.
Mój były asystent pochylił się i przytulił George’a, trzymając go w objęciach kilka sekund dłużej, niż to było konieczne, po czym wyszedł z biura. Prawnik odetchnął głośno.
– Cóż, myliłem się – przyznał. – Myślałem, że absolwent Harvardu dokona tego, co nie udało się jego poprzednikom. Zdajesz sobie sprawę, że jesteś jedynym prezesem w branży luksusowych hoteli, który nie zna imienia swojego asystenta?
– Zdaję sobie sprawę, że odnoszę największe sukcesy w tej branży. – Podszedłem do okna. – Tylko to się dla mnie liczy.
– Skoro tak mówisz… – odpowiedział i odchrząknął. – Zanim po raz kolejny zajmę się tym problemem, musimy poruszyć temat ostatnich udogodnień, jakie wprowadziłeś.
Zaczął się przechadzać po pomieszczeniu tam i z powrotem.
– Nie rozumiem, dlaczego zdecydowałeś się rozdawać bezpłatne wykwintne śniadania w niektórych hotelach – powiedział z wyrzutem. – Przecież nie prowadzisz Hampton Inn.
– Hampton Inn nie serwuje wykwintnych śniadań – zaprotestowałem.
– Wiesz, co mam na myśli, Prestonie – odrzekł. – W luksusowych, markowych hotelach goście z założenia za wszystko płacą. Im więcej gwiazdek, tym mniej darmowych rzeczy dla odwiedzających.
– To tylko taki eksperyment – wyjaśniłem. – Udany zresztą. Przychody wzrosły o dziesięć procent.
– Mam nadzieję, że ta dziewczyna przetrwa tu dłużej niż twój ostatni asystent. – George podał mi jasnoniebieski folder.
– Co to jest? – zapytałem.
– CV i list motywacyjny twojej najnowszej asystentki – odpowiedział. – Pozwoliłem sobie wybrać ją samodzielnie. Gwarantuję, że wytrzyma dłużej niż kilka miesięcy.
Przejrzałem dokumenty. O nie, ta dziewczyna z całą pewnością nie wytrzyma dłużej niż tydzień.
Niczym się nie różniła od osób, które mi wcześniej polecił. Członkini Ligi Bluszczowej z kilkuletnim doświadczeniem w zarządzaniu hotelami, całkowicie skazana na porażkę. Nawet jej osobiste oświadczenie, w którym napisała, dlaczego chce dla mnie pracować, zapowiadało jej rychłe fiasko:
„Naprawdę wierzę, że jako asystentka Prestona Parkera – najbardziej kompetentna, jaką kiedykolwiek zatrudnił – mogę pomóc mu w zostaniu najlepszym prezesem, jakim tylko może być”.
Nigdy nie wspominałem o tym George’owi, ale uważałem to za ironię losu, że awansowałem w szeregach branży hotelarskiej jeszcze przed ukończeniem jakiejkolwiek uczelni. Przejęcie pierwszych hoteli zawdzięczałem jedynie swojemu rozpaczliwemu pragnieniu odniesienia sukcesu, niczemu więcej.
_Dlaczego nigdy nie daliśmy szansy komuś takiemu jak ja?_ – zastanawiałem się w myślach.
– Jak widzisz, ukończyła Yale z wyróżnieniem – podkreślił George z uśmiechem na ustach. Nie zrobiło to na mnie wrażenia, bo słyszałem to już setki razy. – Nie dość, że pracuje w branży hotelarskiej od ponad dziesięciu lat, to jeszcze zdobyła doświadczenie w marketingu i brandingu w Hiltonie, Marriotcie i Starwoodzie. Powinieneś ją wypytać o wskazówki odnośnie do konkurencji.
– Jestem na pierwszym miejscu we wszystkich rankingach od dziesięciu lat – odparłem. – Nie mam żadnej konkurencji.
– Ale będziesz miał, jeśli nie zamierzasz korzystać z żadnego wsparcia – zauważył z jękiem. – W pewnym momencie będziesz musiał przyjąć świetnego asystenta, aby utrzymać tę firmę. Kogoś, kto nie tylko ci pomoże, ale także będzie mógł cię zastąpić na spotkaniach, gdy w końcu zdecydujesz się zrobić sobie przerwę albo, uchowaj Boże, wybrać się na wakacje jak normalny człowiek.
– W porządku. – Zamknąłem folder i podałem mu go. – Daj mi parę tygodni na wybranie następnego asystenta. A jeśli ta dziewczyna sprawdzi się na rozmowie, przyjmę ją do pracy.
– Dobrze – zgodził się. – Chciałbym jednak wziąć udział we wszystkich rozmowach rekrutacyjnych.
– Dlaczego? Nie ufasz mi?
– Teraz, kiedy wiem, że kobiety wysyłają ci SMS-y o swoich cipkach, a ty koniecznie chcesz mieć asystentkę, a nie asystenta? Skądże znowu.2
Preston
• Parę tygodni później •
_Proszę, nie okaż się kolejnym rozczarowaniem..._ – modliłem się w duchu.
– Czy może mi pani opowiedzieć o swoich doświadczeniach w Toys „R” Us, panno Jackson? – zapytałem rudowłosą kobietę siedzącą naprzeciwko mnie. – Z pani CV wynika, że pracowała pani w ich dziale sprzedaży.
– Cóż, tak, pracowałam – odpowiedziała z uśmiechem. – Hm, dużo księgowości i wysyłek.
Postukałem palcami o blat biurka. CV miała imponujące, ale coś mi w niej nie pasowało. Oczywiście rumieniła się za każdym razem, gdy napotykała mój wzrok, co było dość typowe dla kobiet, z którymi miałem do czynienia, ale kiedy zadawałem jej pytania, patrzyła na swoją dłoń, jakby miała tam jakieś ściągawki.
Kto, do diabła, potrzebuje ściągawek na rozmowie o pracę?
– Przykro mi z powodu upadku firmy – powiedział George. – A co mogłaby pani wnieść ze świata zabawek do świata hoteli?
– Bardzo dużo – odparła. – Mam ogromne doświadczenie w dbaniu o satysfakcję klienta, osiąganiu miesięcznych celów sprzedażowych oraz zapewnianiu najwyższej jakości usług.
George skinął głową z zadowoleniem.
– Czy współpracowała pani przy jakimś projekcie z moim dobrym przyjacielem Timem Lausem? – zapytał.
– Kim?
– Timem Lausem – powtórzył. – Szefem działu sprzedaży. Jeśli pracowała pani w jego dziale, to musieliście brać udział w co najmniej kilku wspólnych projektach. Zgadza się?
– Ach tak. Oczywiście. Jasne. Mam za sobą mnóstwo projektów z panem Lausem.
– A może nam pani powiedzieć, jakiego rodzaju to były projekty? – spytałem. – Jakieś konkrety?
– Och, hmmm… – Zaczerwieniła się i znów spojrzała na swoją dłoń. – Ja… Mój…
– Jesteśmy pod wrażeniem, że zna pani wszystkie samogłoski, panno Jackson – rzuciłem z przekąsem. – Ale znacznie bardziej interesują mnie szczegóły na temat projektów, w których brała pani udział.
Dziewczyna milczała.
– Czy muszę powtórzyć pytanie? Nie rozumie pani, o co pytam?
– No dobrze. – Wyprostowała się z szeroko otwartymi oczami. – Wpisałam do CV Toys „R” Us tylko dlatego, że zbankrutowali i nie moglibyście do nich zadzwonić z prośbą o referencje. Zwykle wpisuję do CV firmy z innej branży niż ta, w której staram się o pracę. Najwyraźniej tym razem popełniłam błąd. Niech to szlag.
– Więc nigdy nie pracowała pani w Toys „R” Us? – zapytał George.
– Nie, ale często tam kupowałam – odpowiedziała.
– A czy naprawdę skończyła pani prawo w Yale?
– Nie, ale w liceum uczęszczałam na jeden z ich letnich programów.
Spojrzała na mnie i na George’a.
– Miałam wysoką średnią – zaznaczyła. – I nie kłamałam o tym, że jestem dobra w obsłudze klienta. Zapytajcie mojego kierownika ze Starbucksa. Nikt nie robi lepszej latte z przyprawami niż ja.
– Dobra. – Zamknąłem folder. – Może pani już iść.
– Czy mogę się spodziewać zaproszenia na kolejną rozmowę?
Spojrzeliśmy na nią pustym wzrokiem.
– Czy to znaczy, że nie?
– To znaczy „nigdy w życiu”. – Wskazałem jej drzwi. – Proszę wyjść. Natychmiast.
Sapnęła, wzięła swoją torebkę do ręki i wyszła, zatrzaskując za sobą drzwi.
– Zastanawiam się, czy nie wystawić jej rachunku za zmarnowanie mi czasu – zwróciłem się do George’a.
Kiedy wykreślałem jej nazwisko z listy, do biura weszła Linda, moja dyrektor finansowa.
– Przepraszam, że przychodzę bez zapowiedzi, panie Parker, ale właśnie ponownie przeanalizowałam raport zysków i strat z hotelu Grand Rose.
– I? – zapytałem.
– Wygląda na to, że ostatnich strat nie można przypisać żadnemu konkretnemu czynnikowi – odparła. – I są dość niewielkie. To tylko pięć tysięcy pięćset dolarów miesięcznie.
Podeszła do nas wolnym krokiem i podała mi kartkę ze swoimi notatkami.
Zacisnąłem szczęki. W mojej firmie żadna strata nie była „niewielka” i zawsze musiałem wiedzieć, na co przeznaczam każdy swój cent.
– Czy istnieje podejrzenie, że ktoś mnie okrada? – spytałem.
– Wręcz przeciwnie, proszę pana – odrzekła Linda. – Managerowie Grand Rose są pewni, że to z powodu gości. A właściwie to pewnych osób, które nie są gośćmi.
Wymieniliśmy z George’em porozumiewawcze spojrzenia. Nie miałem już wątpliwości: ktoś z mojego personelu mnie oszukuje! Po tym, jak zrujnowałem kariery kilku osobom, które ośmieliły się mnie okraść, nie spodziewałem się powtórki z rozrywki, ale ktoś najwyraźniej potrzebował brutalnego przypomnienia o mojej bezwzględności.
– Powiedz im, że przyjadę tam w przyszłym tygodniu i będą mogli osobiście mi wyjaśnić, w jaki sposób można mi ukraść tysiące dolarów, nawet nie zameldowawszy się w moim hotelu. – Krew się we mnie zagotowała. – Zamierzam też przejrzeć wszystkie dokumenty i jeśli zabraknie tam choćby jednego centa, zwolnić cały personel. Nikt z tego grona już nigdy nie znajdzie pracy w tym mieście. Ciebie też zwolnię, jeżeli ich kryjesz. Masz mi coś jeszcze do powiedzenia?
– Nie. – Przełknęła głośno ślinę i skierowała się do drzwi. – To wszystko, proszę pana.
_Pięć tysięcy pięćset miesięcznie w jednym hotelu razy dwanaście miesięcy to ponad sześćdziesiąt tysięcy. _Przeliczałem cyfry w głowie, stukając nerwowo palcami o blat biurka. _Jeśli powtórzą to samo w czterech innych obiektach, zbiorą ponad ćwierć miliona. Kto, u diabła, ośmieliłby się zrobić taki przekręt. Myśleli, że ujdzie im to płazem?_
– Mam pomysł, Prestonie. – George przerwał moje rozmyślania. – Dlaczego by nie poprosić Lindy, żeby została twoją asystentką?
– Już to zrobiłem, ale odmówiła – odparłem. – Powiedziała, że doprowadziłem ją do alkoholizmu, a jej mąż nie chce, aby współpracowała ze mną tak blisko.
– A co z Cynthią?
– Cynthia ma dopiero dwadzieścia lat.
_I chce mnie przelecieć_ – dodałem w myślach.
– Ale może z czasem dojrzałaby do tej roli. – George nie dawał za wygraną. – Ty też miałeś zaledwie dwadzieścia lat, kiedy kupiłeś swój pierwszy hotel, i zobacz, jak wiele się od tego czasu zmieniło i ile osiągnąłeś w ciągu ostatnich dziewiętnastu lat. Może Cynthia to kolejny Preston Parker?
– Mogę ci zagwarantować, że nie – odpowiedziałem.
– Nie chcesz dać jej szansy?
– Nie chcę nawet brać tego pod uwagę.
– A ja myślę, że to całkiem niezły pomysł – upierał się George.
– Udowodnię, że jesteś w błędzie. – Wybrałem numer wewnętrzny głównej recepcjonistki. – Cynthio, czy może pani przyjść na chwilę do mojego biura?
– Z przyjemnością, panie Parker – odparła.
Już po chwili weszła do środka. Jej policzki były zarumienione, a spódnica podsunięta znacznie wyżej niż wcześniej.
– Och. – Zatrzymała się w pół kroku, gdy zobaczyła George’a. – Myślałam, że zadzwonił pan po mnie, bo chciał pan być ze mną sam na sam. – Odchrząknęła. – W czym mogę panu pomóc dzisiejszego popołudnia, panie Parker? – zapytała.
– Jak wiesz, obecnie szukam nowego asystenta – zacząłem. – Zastanawiam się, czy byłabyś zainteresowana tymczasową pracą na tym stanowisku, jeśli kolejni kandydaci się nie sprawdzą.
– Och, oczywiście. – Przygryzła dolną wargę, rumieniąc się jeszcze bardziej. – Gdybym została pana asystentką, zwracałby się pan do mnie ze wszystkim? I spędzalibyśmy więcej czasu razem?
– Tak – potwierdziłem.
– Prywatne spotkania i wieczorne podróże służbowe? We dwoje?
– Tak.
– Dzielilibyśmy ze sobą pokój hotelowy podczas wyjazdów służbowych?
– Skądże znowu – zaprzeczyłem. – Moi asystenci zawsze dostają osobny pokój.
– Cóż, nie odważyłabym się pana kłopotać rezerwowaniem dla mnie osobnego pokoju. Pragnęłabym zaoszczędzić panu wydatków, a nasza relacja w każdej chwili mogłaby się zmienić. – Podeszła do mnie bliżej. Jej oczy rozszerzały się z każdym krokiem. – Do wszystkiego łagodnie pana przyzwyczaję. Nie będzie się pan musiał z niczym spieszyć, chociaż szczerze przyznam, że wolę mocno i szybko. Jeśli będziemy się dobrze dogadywać, po kilku miesiącach powinniśmy…
– W porządku, wystarczy. – George nie pozwolił jej skończyć. – Dziękuję ci za twój czas, Cynthio. Damy znać, jeśli kolejne rozmowy nie wypalą.
– Naprawdę na to liczę. – Oblizała usta jak głodne zwierzę, uśmiechnęła się do mnie i wyszła z biura.
Prawnik rzucił mi wymowne spojrzenie.
– Zaleca się do ciebie tak otwarcie, a ty jej jeszcze nie zwolniłeś? – Najwyraźniej był zdziwiony. – Dlaczego?
– Bo jest świetna w swojej pracy – wyjaśniłem. – To także jedna z niewielu osób w moim zespole, która nie wybucha płaczem, ilekroć poproszę ją o zrobienie kilku rzeczy naraz.
– Zauważyłem. – George otworzył laptopa i postawił go na brzegu mojego biurka. – Chciałbym cię jeszcze o coś zapytać, zanim przejdziemy do dzisiejszych spraw. Jedziesz na święta do rodziny? Wiem, że zwykle tego nie robisz, ale właśnie pracuję nad harmonogramem i chciałbym się upewnić.
– Nie mam rodziny – odpowiedziałem oschle. – Rozmawialiśmy już o tym.
Chociaż byłem dość blisko z George’em, to jednak wszelkie dyskusje na temat mojej rodziny (czy też jej braku) pozostały dla mnie tematem tabu. Nigdy z nikim o tym nie rozmawiałem i nie zamierzałem tego zmieniać.
– Znam twoje zdanie na ten temat, chciałem tylko… – Przerwał, gdy zobaczył moją minę. – No dobra, przejdźmy do pracy.
Pokazał mi swoje najnowsze odkrycia i trzymał się już tematów, które wolałem z nim omawiać. Po czterech godzinach rozmowy o następstwach prawnych ostatniej zawartej przeze mnie umowy George opuścił moje biuro.
Wciąż byłem niespokojny i chciałem wypełnić czas pracą, więc poprosiłem Lindę o ostatnie zestawienia z Grand Rose, żebym mógł je zobaczyć na własne oczy. Ponownie wszystko obliczyłem i było dla mnie jasne, że coś się święci. Wszystkie straty odnotowano w te same trzy dni tygodnia z rana. Odnalazłem harmonogram odbioru gotówki i zauważyłem tę samą prawidłowość.
Kipiąc ze złości, poprosiłem dział HR o przygotowanie wypowiedzenia umowy o pracę dla ośmiu managerów, a George’a o przygotowanie swojego zespołu prawników do wniesienia aktu oskarżenia.
Chwyciłem za słuchawkę i zadzwoniłem bezpośrednio do hotelu.
– Tu Preston Parker, wasz właściciel – oznajmiłem. – Przyjadę do was jutro. Zwolnię wszystkich, którzy mnie okradają.