- W empik go
Dwie powieści. - ebook
Dwie powieści. - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 224 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
MATKA PRZENAJŚWIĘTSZA.
– Dass gleich dein Herz der Blume verde,
Mein süsses Kindlein, achte drauf:
Geschlossen ist sie nach der Erde,
Dochnach dem Himmel geht sie auf. –
Józiu, raz jeszcze powtórz, że ja twoim jedynym kochankiem, powtórz, ze jedynym twoim skarbem!"
"Na kochanka zgoda, ale co do skarbu inaczej się rzeczy mają: mam bowiem jeszcze inny skarb, jak ciebie."
"To żart!" odpowiedział Paweł Czerec, śmiejąc się."
"Jeżeli mi nie wierzysz, zobacz co w tym koszyku chowam."
"Józiu!" krzyknął Paweł przerażony, zaglądając w koszyk: "droga Józiu! to złoto skradzione, z kąd byś ty, biedne dziewczę, do tylu pieniędzy przyszła? Powierz mi ten skarb, podrzucę go potajemnie temu, komuś go wzięła. Józiu! jak mogłaś się dać uwieść czartowi kochając mnie uczciwego chłopca? Drzę cały, może te wróble co na lipie siedzą nas wysłuchały i hańbę naszą po świecie rozgłoszą. Może w twych warkoczach zatknięte róże, oczy i uszy, może…"
"Milcz! kto kocha ten nie posądza." Rzekła Józia dzwoniąc pieniędzmi. "Ten skarb jest mój. Matka Boska mi go darowała. Weź go, wyzwól się na czeladnika, zostań majstrem, ale bądź oszczędnym a nadewszystko nie rób tego szaleństwa, abyś kupował ową czerwoną kamizelę, której tak bardzo pragniesz, ona cię w oczach moich nie upiększy."
"Józiu! wiesz jak święcie każdemu twemu słowu wierzę, tyś mnie nigdy nie oszukała, ale przysięgam ci, że szeląga z tych pieniędzy się nie dotknę, dopóki mi szczegółowo nie opowiesz, jakąś koleją do nich przyszła. Podobne złoto na Litwie nie znane. Na każdej sztuce obraz Matki Boskiej."
"To kremnickie dukaty z najczystszego złota." odpowiedziała Józia, a usiadłszy z nim na ławie pod lipą i zrobiwszy znak krzyża świętego, tak do Pawła mówiła.
"Słuchaj mnie z uwagą. Nigdym rodziców moich nie znała. Cesarscy żołnierze przechodząc przez Galicyą, podrzucili mnie niemowlęciem w Tarnowie na rynku w sieni kamienicy "pod Opatrznością," która do panny Anieli Marylskiej należała. Zlitowała się nademną i wzięła mnie do siebie. Niech jej to Bóg wynagrodzi, ja się jej nie wywdzięczę chyba modlitwą, bo już w grobie leży."
"Chowała mnie jak własną córkę i żeby nie była w sam dzień w Niebo-Wstąpienia Matki Przenajświętszej nagle umarła, pewnoby o mnie w testamencie nie była zapomniała, bo mi nieraz mówiła, że brat jej od wielu lat o nią się nie troszczy i nie jemu, ale mnie swój majątek zapisze. Miała i inną do niego urazę: że owdowiawszy córek swoich nie powierzył siostrze, ale niemiecką Madamę przyjął, a pono nie osobliwą katoliczkę."
"Pan Marylski w górnictwie do znacznego majątku doszedł, ale skoro po siostrze kamienicę i znaczny kapitał odziedziczył, porzucił wieś i osiadł z trzema córkami w Tarnowie."
"Na mnie krzywo spoglądał, jednak mnie z domu nie wydalił i używał do posługi córek, z których najmłodsza w jednym zemną była wieku. Potrzebowały usługi, byłam służącą: chciały się bawić, byłam ich towarzyszką."
"W niedzielę, śliczna jak dziś była pogoda, zgromadziły się u nas sąsiedzkie dzieci, bawiłyśmy się w obszernej sieni, było nas około trzydzieści dziewcząt. Bronisława, najstarsza córka Marylskiego, której obchodziłyśmy urodziny, wymyśliła nową zabawę. Każda miała powiedzieć swoje nazwisko, potem ustawiać nas chciała podług porządku w jakim następują litery w elementarzu. Amsicka ławnika córka, miała być najpierwszą, po niej dziewczę, której nazwisko się literą B. zaczynało i t… d. – W końcu miała komenderować aby litera: I. z M., litera: W. z C, lub jak jej do głowy przyjdzie, tańczyła. Z kolei zapytana o nazwisko mego ojca, nie wiedziałam jak odpowiedzieć. Dziewczęta na mnie szydersko spojrzały, ja się zarumieniłam aż mnie twarz paliła, niezgadując czemu zemnie szydzą i czemu się zapłoniłam. Zaczęłam płakać, a starsze dziewczyny szeptały, że ja znajdek, podrzutek i inne obelżywe słowa na matkę moją plując, których nie rozumiałam. Potem otoczyły mnie mówiąc, żem nie godna bawić się z dziećmi uczciwych rodziców."
"Rzewnie płakałam, że ja jedna nie mam ojca. Wyszłam z domu niewiedząc co robię i uciekałam prosto do lasu; raz po raz tylko słyszałam głos dziewcząt wołający za mną: znajdek! podrzutek!"
"Przeklęte dziewczęta!" przerwał jej Paweł. "Ale strzeż się Józiu, żeby się ludzie o twojem pochodzeniu nie dowiedzieli, bo starsi mego cechu nigdyby mnie nie wyzwolili, żebym się ożenił z dziewczyną co ojca nie miała."
"Nie troszcz się o to Pawle! dziś już jestem mędrszą: tu przybywszy, ukleiłam sobie nazwisko z imienia mojej dobrodziejki i nazywam się teraz Józefa Anieleska."
"Ale gdzież się zatrzymałam w mojem opowiadaniu?… Otóż gęstym lasem szłam coraz dalej, pełna żalu, nie bacząc na drogę, na gałęzie co twarz biły i włosy targały, nie słuchając śpiewu ptaków, ciągle tylko płakałam, że ja jedna nie mam ojca."
"Może parę godzin tak się błąkałam; aż spotykam piękne nagie dziecię. Prosiło mnie, żebym mu mój fartuszek darowała mówiąc, że mu zimno. Wnet żal zamienił się w litość. Dałam mu fartuszek biały w niebieskie paski, który mi panna Aniela na gwiazdkę darowała."
"Za nim przyszło inne dziecię równie piękne, równie nagie i prosiło mnie o mój kontusik, mówiąc, że mu zimno. Oblekłam mu mój niedzielny kontusik."
"Za nim przyszło trzecie dziecię równie piękne, równie nagie i prosiło mnie o moją spódniczkę, mówiąc, że mu zimno. Oddałam mu moją zieloną spódniczkę."
"Już ciemno było, gdy przyszło czwarte dziecię, równie piękne, równie nagie i prosiło mnie o moją koszulkę, mówiąc, że mu zimno. Zdjęłam moją koszulkę i chciałam je nią odziać: w tern ujrzałam przed sobą cudownej piękności panią ze złotą koroną, odzianą w purpurowe szaty. Wzięła piękne, nagie dziecię na ręce, które jeden róg mojej koszulki w jednej rączce trzymało, tak iż między nim i mną rozpostartą była."
" Księżyc zabłysnął z pomiędzy świerków, a ja widząc krzyż w drugiej rączce dziecięcia i oblicze jego ognistą łuną oblane, padłam na kolana i te tylko słowa wymówić mogłam: "kto jesteś? czy i ty nie masz ojca?"
"Ja jestem twoją matką, on moim boskim synem, odpowiedziała mi ukoronowana pani."
"Odrzekłam: to wdziej tę koszulkę memu miłemu bratu kiedy mu zimno, ja mu służyć będę jako wierna służebnica jego."
"Ona na to: Duch Święty natchnął ci te słowa, boć on jest pan twój a syn Boży. On tobie i wszystkim, których ukochasz, błogosławić będzie!"
"To mówiąc, dała wzniesioną ręką znak gwiazdom, a w rozpostartą koszulkę spadły z nieba te złote pieniądze z jej świętym obrazem."
"Gdym się schyliła, aby w te jedyne moje odzienie skarb ten zawiązać, znikła ze ziemi matka i Boskie dziecię, jakby się przed mojemi dzięki uchronić chcieli."
"Zostałam natem samem miejscu, oczy wlepione w niebo, w nadziei, że ich jeszcze ujrzę."
" I widziałam matkę i syna coraz wyżej w niebo się wznoszących, otoczonych świętemi pańskiemi, aniołów chórem, widziałam i pannę Anielę."
"Chmura zakryła oczom moim ten święty obraz. Cicho było w lesie, tylko świerków iglice wiatrem kołysane, raz po raz "Ave Maria" zmawiały."
"I ja się modliłam; gdym spostrzegła zbliżające się ku mnie światło nie lękałam się, lubo sowy okropnie krzyczeć zaczęły. Po chwili rozpoznałam, iż zgrzybiały starzec z białemi włosami i długą brodą z zapaloną drzazgą w ręku do mnie się zbliżał."
"Przystąpiwszy do mnie ukląkł, płakał, uściskał mnie, – zaczął dziwną modlitwę do matki Boskiej, która mu się we śnie objawić miała, dziękował, iż jedyne dziecko które przed trzema dniami był pochował zmartwychwstało i ze aż do zgonu jego ma przy nim pozostać."
"Nie rozumiałam go, ale ponieważ mnie córką swoją nazywał, ja go ojcem mianowałam."
" Skończywszy modlitwę, wziął mnie na ręce i zaniósł do swojej chaty, o kilka stai odległej od miejsca gdzieśmy się spotkali. Tam przy ogniu przypatrzywszy mi się rzekł: Kasiu, jakeś ty w grobie wyładniała! Czy wszyscy serca czystego w aniołów się po śmierci zamienią? Ale mi pokaż coś to zawinęła w twoją śmiertelną koszulkę!'
"Obejrzawszy mój skarb, mówił dalej: zakopiemy to złoto, bo choć stary, zapracuje na nasze potrzeby… ale uzbierać posag dla ciebie będzie mi trudno, te pieniądze będą twoim jedynym majątkiem."
"Znużona i senna położyłam się na jego łożu… które się tylko z słomy i wełnianej kołdry składało. Zaraz zasnęłam i spałam do rana. Obudziwszy się… nie mogłam przyjść do siebie, nie pojmowałam co się zemną stało, ale przeżegnawszy się, wróciła mi pamięć i rozwaga."
"Przy łóżku znalazłam mój fartuszek w niebieskie paski, kontusik niedzielny i spódniczkę zieloną. Skorom się ubrała, przyszedł starzec z lasu… uściskał mnie, przyniósł mi mleka i chleba, a zgadywał jak nieboszczka panna Aniela wszystko, co mi tylko przyjemnem być mogło. Do tego stopnia byłam u niego szczęśliwą, że jednę tylko miałam obawę, żeby pan Marylski mego schronienia nie odkrył i do powrotu do Tarnowa nie zmusił, ale dzięki Bogu… ani jego, ani jego córek nie spotkałam dotąd."
"Poczciwy starzec – którego nazwiska niewiem – był węglarzem, mało zarabiał, ale żem się skrzętnie jego ogrodem i kuchnią trudniła, na niczem nam nie zbywało. Ludzie się dziwili, jaki niesłychany plon miałam z ogrodu, jak mi dobrze krowa doiła i kury niosły. Czegom się dotknęła, wszystko ro – słoi mnożyło się. – Ale nie pyszniłam się z tego i Temu dziękowałam, który mi błogosławić raczył. Staruszek zaręczał, że nigdy w takim dostatku nie żył jak od dnia, w którym jego droga Kasia zmartwychwstała. Pytał się także, czym się w niebie tak dobrze gospodarzyć nauczyła."
"Pełen słodyczy, w dziecinnych moich rozrywkach był mi dziecinnym towarzyszem, w wolnych od pracy godzinach gorliwym nauczycielem: jemu winnam, że na książce czytać umiem, a jednak ludzie mówili, że on niespełna rozumu. Prawda, że nie jedno mówił co nikt nie rozumiał, ale i dziecko tyle rzeczy gwarzy dla tego, żeby mu słowa w uszach brzmiały, że ja go za równie przy zmysłach będącego jak siebie samą miała."