Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dwie siostry. Choinki - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
25 marca 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
31,50

Dwie siostry. Choinki - ebook

Dwie siostry. Choinki to historia dwóch najpierw małych choinek, a potem już dorodnych, prawie dorosłych drzewek gotowych wypełnić w końcu swoje misje. Jest to też historia ich mądrej mamy, cioć i ciotecznych sióstr, które również po kolei wypełniają swoje misje w ludzkim świecie. A są one przeróżne. Poznana w trakcie czytania książeczki misja młodszej siostry choinki jest chyba jedną z najpiękniejszych – to na jej gałązkach zawisną bombki serduszka.

To rodzinna opowieść o Świętach Bożego Narodzenia i ich najważniejszym symbolu (oprócz tych religijnych, bo te są bez dwóch zdań najważniejsze), czyli przystrojonej ozdobami choince. Za sprawą świątecznego drzewka poznajemy perypetie ludzi, których połączył los. To choinka staje się pretekstem do opowieści o życiu, o codziennych problemach, o miłości i samotności, o nadziei i potrzebie kontaktu z drugim człowiekiem. Na pierwszy rzut oka Dwie siostry – choinki to literacka propozycja dla dzieci, ale tak naprawdę to tekst, z którym powinni zapoznać się także dorośli, bo i oni odnajdą w tej historii dawno zapomniane wzruszenia…

Choinki są symbolem Świąt Bożego Narodzenia. Ale czy tylko symbolem? A może czymś więcej?

Andrzej Tomaszewski mieszka od urodzenia w Olsztynie, na pięknej Warmii. Chociaż ma wykształcenie techniczne to przez całe życie towarzyszą mu książki. W dzieciństwie były to legendy, bajki i baśnie czytane przez mamę i babcię. Szczególnie jednak uwielbiał te, które na poczekaniu wymyślała dla niego śp. babcia Zosia. Obdarzona była wręcz cudownym darem wymyślania bajek wręcz na poczekaniu, można by śmiało stwierdzić, że sypała nimi jak z rękawa.

 

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66149-84-7
Rozmiar pliku: 4,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Uf! Nareszcie! Wstawili ją w piasek i podlali! W końcu mogła ugasić pragnienie. Mimo wszystko, wbrew wszelkiej logice (przecież pozbawiona była korzeni), czuła, jak ta życiodajna ciecz powoli przenika do jej wnętrza i zaczyna płynąć ku jej gałązkom. Najpierw do tych dolnych, a później do tych na samej górze. Choinka ożyła, ale wciąż myślała, że to sen. Jednak z każdą upływającą chwilą jej igiełki odzyskiwały dawny intensywnie zielony kolor.

W pewnej chwili spojrzała w górę i zamarła wielce przerażona. Bo tam, zamiast błękitnego jak zawsze nieba, ujrzała coś, czego jeszcze w swoim życiu nie widziała. To coś było… białe, białe jak… jak… – brakowało jej odpowiedniego słowa. Nie potrafiła go odnaleźć w swym choinkowym języku. Chyba jak śnieg, ale to wcale nie wyglądało na śnieg. Im dłużej się nad tym zastanawiała, w tym większą wpadała panikę. Gdzie ja się znalazłam?! – pytała z trwogą sama siebie.

Nagle w jej choinkowym wnętrzu ożyły ostatnie chwile, kiedy jeszcze rosła sobie beztrosko w lesie. Wstawał właśnie kolejny świt, gdy się przebudziły z o rok starszą siostrą i pozostałymi choinkami. Kiedy witały się ze sobą radośnie, nagle usłyszały jakiś hałas. Dochodził on co prawda z daleka, ale od razu go rozpoznały. Ucieszyły się, bo było to jakże znajome skrzypienie – skrzypienie butów pana leśniczego, ich serdecznego opiekuna, który miał w zwyczaju doglądać je każdego poranka.

Już od kilku dni z nieba padał biały puch i choinki podświadomie czuły, że nieuchronnie nadchodzi ich czas. Czas realizacji misji, o której tyle razy opowiadała im mama. Musiały cierpliwie czekać na to wiele zim. Teraz jednak czuły, że właśnie nadszedł ich czas. Przecież urosły już na tyle, że mogły w końcu wypełnić swoje przeznaczenie. I wiecie co? Miały rację. Za kilka godzin miało się to wreszcie wykonać.

Tymczasem ich dobry opiekun podszedł do nich i zaczął bacznie im się przyglądać. Tym razem jednak czynił to jakoś inaczej: obchodził je dokładnie z każdej strony i delikatnie dotykał gałązek. Uśmiechał się przy tym radośnie. A choinkom zrobiło się jakoś tak miło i bardzo przyjemnie.

Ale cóż to? Nagle na jego twarzy pojawił się dziwny grymas. Leśniczy nachylił się nad jedną z nich, nad tą mniejszą od pozostałych, i zaczął szeptać do niej czule, jakby czuł, że ona dobrze go rozumie:

– Ty jesteś odpowiednia, więc zawiozę cię do mojego synka.

Gdy mówił te słowa, jego niebieskie oczy nagle dziwnie się zaszkliły. A potem stało się coś jeszcze. Pojawiły się w nich przezroczyste kropelki, które następnie zaczęły spływać wzdłuż jego policzków i spadać w śnieg, jedna po drugiej. Tam od razu zamieniały się w małe kryształki lodu, aby następnie zaiskrzyć się srebrzyście i unieść ku niebu.

Trwało to dłuższą chwilę. Potem ich opiekun nagle odwrócił się od drzewek i odszedł bez słowa.

Małe choinki posmutniały. Dlaczego się z nimi nie pożegnał? Nic a nic z tego nie rozumiały. Przecież za każdym razem, gdy do nich przychodził, witał się z nimi czule i tak samo się z nimi żegnał. Gdyby mogły, poskarżyłyby się mamie, ale przecież ich mamy już dawno przy nich nie było. Zabrano ją. Pożaliły się więc najstarszej, najbliżej nich rosnącej krewnej. Ta poruszała gałązkami, tak jak to czyniła ich mama, kiedy zastanawiała się nad odpowiedzią, a po chwili zaczęła im tłumaczyć:

– Moje drogie, nasz świat, podobnie jak świat ludzi, nie zawsze jest taki piękny i kolorowy, jakby nam się wydawało. Ów człowiek, nasz kochany opiekun, musi nosić już od jakiegoś czasu w swym sercu wielki smutek. W jego życiu musiało się wydarzyć coś bardzo złego.

Pan leśniczy zdążył już zniknąć za wysokimi drzewami. Jedyne, co po sobie pozostawił, to liczne ślady głęboko odciśnięte w puszystym śniegu, którego wciąż i wciąż przybywało na polanie.

Myślę, że powinienem tu zdradzić pewną tajemnicę. Otóż w jakiś niewytłumaczalny dla nas sposób wszystkie choinki na całym świecie rozumiały ludzką mowę. Zapewniam, że nie działały tu żadne czary ani magia, tylko przedziwna moc mającego nadejść za kilka dni Bożego Narodzenia.

Nieco później wszystko potoczyło się tak szybko, że obie siostry nie zdążyły się nawet ze sobą pożegnać. Około południa na ich polanę przyszło nieoczekiwanie kilkoro ludzi. Panował siarczysty mróz, więc byli poubierani w kożuchy, a na głowach mieli takie śmieszne futrzane czapy. Każdy z nich dzierżył w dłoniach dziwny przedmiot, który jakoś tak złowrogo lśnił w słońcu. Starsze choinki niestety wiedziały już, do czego może on służyć. Wiedziały też o bólu, którego za chwilę niektóre z nich miały doznać, a jednak nic a nic się go nie bały.

Przybysze wybrali odpowiednie dla siebie drzewka i stanęli obok nich. Potem powiedzieli tylko jedno, jedyne słowo: „Przepraszam”, i się zamachnęli: raz, drugi, trzeci… I nagle wszystkie wybrane przez nich choinki poczuły okropny ból. Przeszył je gwałtownie, aż po same krańce igiełek. Biedne upadały po kolei w śnieg i niemal natychmiast, jedna po drugiej, zaczęły zapadać w przedziwny sen – każda w inny…

Z tych przykrych wspomnień wyrwał ją nagle jakiś hałas, który z każdą chwilą się nasilał. Wydawało się jej, że dochodził… Choinka w swoim choinkowym języku nie mogła dobrać odpowiedniego słowa. Tymczasem znajdujące się przed nią „coś” – znowu nie potrafiła dobrać do tego odpowiedniego słowa – nagle się rozchyliło. I do tego „czegoś”, w czym stała, wbiegło kilkoro dzieci; od razu zaczęły radośnie wokół niej tańczyć i klaskać w dłonie. Zaraz za nimi zjawiła się jakaś pani, która próbowała je uspokoić:

– Cicho! Cicho! Chodźcie tu do mnie wszystkie, szybciutko. Zaraz pan Witek przyniesie bombki oraz inne ozdoby i ubierzemy choinkę. Potem usiądziemy do uroczystej Wigilii, a po kolacji być może…

– …odwiedzi nas Święty Mikołaj i rozda prezenty! – przerwał jej rezolutnie jeden z tańczących wokół choinki chłopców. A był nim nie kto inny jak mały Franek. Jeden z najmłodszych, ale chyba najbardziej psotnych pacjentów tutejszego oddziału szpitalnego. – Czy to prawda, proszę cioci? – spytał, chciał się bowiem upewnić, tak na sto procent, że jego korespondencja dotarła na czas. Przecież tydzień temu wysłał do Świętego Mikołaja całkiem pokaźnych rozmiarów list ze spisem prezentów, które w tym roku chciałby dostać od niego pod choinkę.

Malec nie uzyskał od opiekunki żadnej odpowiedzi. W zamian został przez nią upomniany, pogroziła mu nawet palcem. Chłopiec się naburmuszył, ale na tej miłej pani nie zrobiło to żadnego, choćby najmniejszego wrażenia. Wręcz przeciwnie. Po chwili jednak zmiękło jej serce. Dobrze znała smutne losy tego chłopca i jakoś tak żal się jej go zrobiło. Aby go trochę udobruchać, wysłała w jego kierunku swój szeroki, wesoły uśmiech, puszczając przy tym jeszcze porozumiewawcze oczko.

Ba! Frankowi to nie wystarczyło. Nie tego przecież oczekiwał. Nadął ze złości policzki, aż zrobiły się całe purpurowe, tupnął nóżką.

Pani świetliczanka popatrzyła na niego uważniej. Chciała nawet pogłaskać go po rudej, gęstej czuprynie, ale on się odsunął. Wzruszyła więc tylko ramionami, a następnie rozejrzała się dokładnie, tak jakby w głowie układała sobie plan. Potem zwróciła się do zebranej wokół niej wesołej gromadki. Franek skrył się za innymi dziećmi.

– Posłuchajcie, póki nie ma pana Witka, ustawimy stoły. Pomożecie mi?

Wszystkie dzieci, bez wyjątku, przytaknęły, oczywiście oprócz obrażonego Franka.

– W takim razie ustawimy je w kształcie litery „U” – kontynuowała. – Starsze dzieci niech ustawiają stoły, a młodsze krzesła. Choinka będzie stała w tym kącie. O tu! – Wskazała ręką odpowiednie miejsce. – Zaraz przy tym oknie, aby wszyscy mogli ją podziwiać, a ona mogła zobaczyć pierwszą gwiazdkę, tak jak i wy, moje drogie urwisy. Grzesiu, Janku, przenieście ją delikatnie w to miejsce.

Chłopcom nie trzeba było dwa razy powtarzać. Podbiegli do choinki, chwycili za drewnianą skrzynię – aż się biedna niebezpiecznie zakołysała – i w mgnieniu oka przesunęli ją w róg świetlicy. Popatrzyli na panią.

– O tak! Dobrze – pochwaliła ich opiekunka, rozglądając się po świetlicy. Co by tu jeszcze poprawić, by siostra oddziałowa nie miała do niej żadnych pretensji?

Na początku choinka ucieszyła się, bo nareszcie ujrzała upragniony skrawek nieba oraz płatki śniegu, za którymi bardzo tęskniła. Nie rozumiała jednak, dlaczego nie spadają one na jej gałązki, tylko zatrzymują się na czymś, co było podobne do przezroczystej tafli lodu. Potem opadają i gdzieś znikają. Było to dla niej dziwne i całkiem niezrozumiałe.

Za oknem powoli zapadał zmierzch. Ten widok przywołał odległe już wspomnienia z czasów, gdy ona i jej starsza o rok siostrzyczka były jeszcze bardzo, ale to bardzo malutkie. Och! Te wspomnienia były dla niej takie realne.

Sala zniknęła jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Choinka znowu znalazła się na ośnieżonej polanie. Na jej ukochanej polanie. A tam dopiero świtało. Obie z siostrą nie zdążyły się jeszcze na dobre obudzić, gdy usłyszały dziwny hałas. Po chwili na polanę wbiegło kilka dwunożnych istot, którym towarzyszył czworonożny, dziwny potwór. To on był największym sprawcą tego zamieszania. Drzewka przestraszyły się i skuliły swoje gałązki, bo potwór nagle wpadł pomiędzy nie i zaczął czegoś szukać. Był od nich o wiele, o wiele większy, więc miały się czego obawiać. Chyba jednak nic pośród nich nie znalazł, bo pobiegł dalej, a małe choinki odetchnęły z ulgą. Mama, widząc, że się wystraszyły, zaczęła je uspokajać:

– Nie bójcie się, to są tylko dzieci, mali ludzie. Widzicie je po raz pierwszy, ale one nie zrobią wam krzywdy. A ta czworonożna istota, która robi tyle hałasu, nazywana jest przez nich psem. On również nie zrobi wam nic złego. To są dzieci z pobliskiej leśniczówki, dzieci pana leśniczego. No wiecie, tego człowieka, który nas codziennie dogląda i pielęgnuje, żebyśmy wyrosły na piękne i dorodne drzewka.

Gdy to mówiła, dzieci zdążyły już podejść do nich bliżej i zaczęły bacznie im się przyglądać. Następnie jedno z nich, to najmniejsze, wyciągnęło swoją drobną rączkę i dotknęło delikatnie jednej z gałązek Mamy Choinki, a potem zawołało pełne zachwytu:

– Jaka ona jest piękna!

Najstarsze z nich pokiwało głową i dodało:

– Tak, Anulko. Bardzo piękna. Powiemy tacie, że znaleźliśmy odpowiednie drzewko. Postawimy ją w naszej jadalni.

W tym samym momencie przyszedł skądś nagły chłód. Powiał silniej wiatr i z nieba zaczęły spadać białe płatki. Dzieci rozbiegły się po całej polanie i zaczęły łapać je w dłonie, a ich szczekający przyjaciel w swój ogromny pysk.

Małe choinki, widząc to, zaczęły wołać jedna przez drugą:

– Mamo! Mamo! Co to jest? To coś przykleiło się do moich gałązek i nie chce się od nich odkleić!

– Mamo! Mamo! Jedno z nich powiedziało, że to śnieg. Co to jest śnieg?

Mama Choinka, słysząc te wzajemne przekrzykiwania, ciężko westchnęła. Wiedziała, że nie ma wyboru, zatem zaczęła im ponownie wszystko cierpliwie tłumaczyć:

– Śnieg to nic innego jak zamarznięte krople deszczu, które tam, w górze, oziębia zimne powietrze. Wodne kropelki zmieniają się w lodowe kryształki i upodabniają do małych białych gwiazdeczek. To one zamiast deszczowych kropel spadają o tej porze na ziemię. – Po tych słowach Mama Choinka zamilkła na dłuższą chwilę. Potem odezwała się nieco smutniejszym głosem: – Niedługo, moje kochane córeczki, rozstaniemy się na jakiś czas.

Co miały oznaczać te słowa?! O jakim rozstaniu mówiła?

– Jak to?! Dlaczego?! – krzyknęły równocześnie.

Mama po chwili odpowiedziała im tajemniczo:

– A to dlatego, moje drogie, że te płatki śniegu oznaczają, iż nieuchronnie zbliża się Boże Narodzenie.

– Boże Narodzenie! A co to takiego, mamusiu? – zapytały, jeszcze bardziej zdziwione niż wcześniej.

Tym razem Mama Choinka zastanawiała się dłużej nad odpowiedzią. Chciała jak najdokładniej wytłumaczyć im znaczenie Bożego Narodzenia i ich rolę w tym wielkim, pełnym tajemnic wydarzeniu.

– Moje drogie, ludzie wierzą, że Boże Narodzenie to czas, w którym gdzieś w dalekim Betlejem, w ubogiej stajence przychodzi na ziemię syn ich ukochanego Boga – rozpoczęła opowieść. – Czekają wtedy z utęsknieniem na pierwszą gwiazdkę. Przystrajają pięknie domy, a gdy na niebie ukaże się migocząca gwiazdka, zasiadają wspólnie do wigilijnego stołu. Dzielą się opłatkiem, składają sobie najpiękniejsze życzenia, ale przede wszystkim wybaczają sobie różne złe uczynki, które popełnili w ciągu roku. Po wigilijnej kolacji w wielu domach ludzie znajdują pod nami prezenty, które w jakiś tajemniczy sposób ktoś dla nich zostawia. – Mama Choinka przerwała na chwilę i głęboko się zamyśliła, po czym odezwała się ponownie, ale w jej głosie można było wyczuć jakąś drobną niepewność, czy aby na pewno młode choinki dobrze ją zrozumiały. – Wiem, moje kochane córeczki, że to, co w tej chwili mówię, jest może dla was niezrozumiałe. Gdy dorośniecie, wszystko stanie się jasne, zobaczycie.

Mama Choinka nie myliła się, bo już po chwili młodsza z córek zadała jej niezbyt chyba mądre pytanie:

– To ludzie wtedy przyjdą po nie do lasu? No... po te prezenty?

– Cha, cha, cha! – rozległo się nagle wokół. To starsze choinki zaczęły się śmiać.

Mała choinka się zawstydziła. Chciała nawet zapaść się pod ziemię. Mama, nie zważając na śmiech innych drzewek, zaczęła jej spokojnie ponownie tłumaczyć:

– Nie, mój ty mały głuptasku. Okres Bożego Narodzenie to czas, w którym niektóre z nas wypełnią swoją misję. Bo właśnie po to tu jesteśmy, po to rośniemy. Wy też kiedyś ją spełnicie, być może już za kilka lat. – Przerwała na chwilę i ponownie głęboko się zamyśliła. – Posłuchajcie mnie uważnie. Niedługo przyjdą tu ludzie lasu, wybiorą najładniejsze z nas i zabiorą ze sobą do domów, kościołów, fabryk, szpitali, a wtedy… – Mamie znowu głos się jakoś dziwnie załamał i ponownie zamilkła.

Córkom to jednak nie wystarczyło. Nie poddały się jednak tak łatwo i dopytywały dalej:

– I co, mamusiu? I co?

Chciały dokładnie wiedzieć, co się później z nią i z nimi stanie.

Mama Choinka znowu nie miała innego wyjścia, jak dokończyć opowieść, choć dla niej samej było to bardzo trudne i bolesne. Poruszyła więc tylko lekko gałązkami i drżącym głosem dokończyła to, co zaczęła.

– Jak już wspominałam, niedługo rozstaniemy się na jakiś czas. Jednak nie martwcie się. Kiedyś, gdy i wy wypełnicie swoje misje, ponownie się wszystkie spotkamy. – Mama Choinka wymownie spojrzała w górę, a jej córki po chwili uczyniły to samo.

Po kilku dniach stało się dokładnie to, co im przepowiedziała. Tego pamiętnego poranka obudziły się, a jej już przy nich nie było. Nie było też kilku ich cioć i starszych kuzynek. Pozostały po nich przycięte tuż przy ziemi kikuty pni i białe wióry, których nie przykrył jeszcze na dobre padający od rana śnieg. Choinki się przestraszyły i zaczęły płakać, bo tak naprawdę nie wiedziały, dokąd zabrano ich mamę.

Nagle poprzez głośny świst wiatru usłyszały dochodzący z bardzo daleka głos:

– Nie martwcie się o mnie! Jestem teraz szczęśliwa! Szczęśliwa …liwa! …liwa! …liwa! – Podchwyciło po chwili wtykające wszędzie swój ciekawski nos echo, a im wydawało się, że to był głos mamy.

– Gdzie jesteś, mamusiu?! – zaczęły rozpaczliwe wołać. Ich wołanie pozostało jednak bez odpowiedzi.

Od tego pamiętnego poranka minęło kilka kolejnych dni, jakże smutnych bez ich ukochanej mamy. Właśnie zapadał kolejny zmierzch. Złota kula zwana przez ludzi słońcem jeszcze chwilę wisiała nisko nad horyzontem. Potem całkowicie się skryła za wysokimi drzewami i momentalnie zrobiło się bardzo ciemno. Wszędzie, tylko nie tam…

Młodsza z sióstr spojrzała w tamtym kierunku i zauroczona niemal natychmiast zastygła. Dostrzegła mały złoty punkt, który pojawił się nagle nie wiadomo dlaczego i skąd i który zmieniał wciąż swoje położenie i powiększał się z każdą chwilą.

– Zobacz! Zobacz! – krzyknęła do siostry. – Co to takiego może być?

Wiedziała co prawda od dawna, że te jasno świecące punkciki, które wiszą wysoko, to gwiazdy, a raczej choinki zamienione w gwiazdy, jednak ten widok ją całkowicie poraził, bo to, co zobaczyła, było nadzwyczajnym zjawiskiem. Ta gwiazda była wyjątkowo jasna. Tak jasna, że zdawałoby się, iż sama rozwieje noc i znowu nastanie dzień. W tej gwieździe naprawdę było coś niesamowitego. Może to jest jakaś nasza praprababka albo daleka krewna? – przemknęło małej choince przez myśl.

Siostra również ją dostrzegła i była nią zachwycona.

– To ona. To Gwiazda Betlejemska. – Obie jednocześnie błogo westchnęły.

Kiedy ta tajemnicza gwiazda znalazła się tuż nad nimi, dostały od niej cudowny prezent: obsypała je małymi srebrnymi gwiazdkami.

Jaką misję do spełnienia mają choinki – dowiecie się z pełnej wersji książki.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: