- bestseller
- promocja
Dwór Srebrnych Płomieni. Tom 5 - ebook
Dwór Srebrnych Płomieni. Tom 5 - ebook
Nesta Archeron od zawsze była dumna, wybuchowa i niezbyt skłonna do wybaczania. Odkąd zmuszono ją do wejścia do Kotła i została Fae wbrew swojej woli, walczy o znalezienie własnego miejsca dla siebie w zabójczym i niebezpiecznym świecie. Co gorsza, wojna i wszystko, co w niej straciła, wypaliły w jej duszy niezatarte piętno.
Jedyną osobą, która rozpala ją bardziej niż ktokolwiek inny, jest Kasjan, tajemniczy i twardy wojownik na Dworze Nocy Rhysanda i Feyry. Między Nestą a Kasjanem płonie prawdziwy ogień. Żar jednak może spalić lub oczyścić.
Tymczasem zdradzieckie ludzkie królowe, które powróciły na kontynent podczas ostatniej wojny, zawarły nowy niebezpieczny sojusz, zagrażający kruchemu pokojowi, który zapanował w królestwach.
Klucz do powstrzymania kolejnej wojny dzierżą wspólnie właśnie Nesta i Kasjan. By jednak ocalenie pokoju było możliwe, te dwa żywioły muszą zacząć ze sobą współpracować. Czy będzie to możliwe?
Kategoria: | Fantasy |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-280-9600-4 |
Rozmiar pliku: | 2,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wierzgała nogami, a czarna woda dotykająca jej stóp była bardzo zimna. Nie przypominała ukąszeń zimowego chłodu ani nawet palenia, które wywoływało dotknięcie lodu, ale okazywała się czymś zimniejszym. Czymś głębszym, bardziej odległym. Przywodziła na myśl zimno przestrzeni między gwiazdami i zimno świata przed narodzinami światła.
„To zimno piekła, prawdziwego piekła” – uświadomiła sobie, zmagając się z silnymi rękami, które próbowały wepchnąć ją do Kotła. Tak, to musiało być prawdziwe piekło – przecież tam, na kamiennej podłodze, leżała Elaina, a nad nią stał rudowłosy, jednooki fae. Bo spośród mokrych złocistobrązowych włosów jej siostry wystawały spiczaste uszy, a jej jasna cera emanowała blaskiem nieśmiertelności. Prawdziwe piekło, o wiele gorsze od mroku przepaści tuż obok palców jej stóp.
„Wrzućcie ją!” – nakazał król o zawziętej twarzy.
I dźwięk tego głosu, głosu mężczyzny, który wyrządził taką krzywdę Elainie…
Wiedziała, że trafi do Kotła. Wiedziała, że przegra tę walkę. Wiedziała, że nikt jej nie uratuje. Nie miała co liczyć na zapłakaną Feyrę ani też jej zakneblowanego byłego kochanka czy zdruzgotanego obecnego. Nie mogła polegać na Kasjanie, pokonanym i wykrwawiającym się na ziemi. Wojownik nadal usiłował się podnieść, choć jego ramiona drżały z wysiłku. Nadal starał się do niej dotrzeć.
Król Hybernii. To on za tym stał. To on skrzywdził Elainę, Kasjana oraz ją samą.
Lodowata woda kąsała jej stopy. Był to jadowity pocałunek zwiastujący śmierć tak ostateczną, że jej dusza ryczała z furii. Wiedziała, że w końcu tam wpadnie, ale nie miała zamiaru nikomu tego ułatwiać.
Woda wreszcie omyła jej stopy, a ona miała wrażenie, iż toń pochwyciła ją widmowymi pazurami i ciągnęła ze wszystkich sił. Szarpnęła się i uwolniła ramię z uścisku trzymającego ją strażnika.
I wtedy Nesta Archeron wycelowała palec w króla Hybernii.
Ów gest obiecywał śmierć. Naznaczał go jako cel.
Silne dłonie nadal wpychały ją w czekające na nią szpony toni. Nesta zaśmiała się, widząc lęk, który błysnął w oczach króla na moment przed tym, jak woda pochłonęła ją całą.
Na początku
I na końcu
Była ciemność
I nic więcej
Nie czuła zimna, pogrążając się w oceanie, który nie miał dna, horyzontu ani powierzchni. Czuła jednak gorąco płomieni.
Nieśmiertelność nie kryła w sobie spokoju ani radości młodego wieku.
Nieśmiertelność była ogniem. Była stopioną rudą wlaną w jej żyły i doprowadzającą ludzką krew do wrzenia, aż ta zamieniła się w parę. Przekuwała jej kruche kości, aż te przeobraziły się w stal. I gdy otworzyła usta, by wrzeszczeć, gdyż ból rozszarpał ją na strzępy, nie rozległ się żaden dźwięk. Nie było tam nic oprócz ciemności, bólu i mocy…
Zapłacą. Wszyscy jej za to zapłacą. Począwszy od tego Kotła.
I to już.
Wpadła w ciemność, kłapiąc kłami i chlastając pazurami. Cięła, szarpała i darła, a mroczna wieczność wokół niej zadrżała, a potem zaczęła się motać. Dziewczyna zaśmiała się, gdy ciemność się cofała. Śmiała się, choć do ust wpychała wyszarpnięte ochłapy mocy. Śmiała się ze strzępów wieczności, które wciskała do ust i żył. Kocioł szamotał się niczym ptak przyduszony kocią łapą, ale dziewczyna nie ustępowała. Chciała odzyskać wszystko to, co zostało jej odebrane, jej i Elainie.
Otoczona czarną wiecznością Nesta i Kocioł splotły się i płonęły w ciemności niczym nowo narodzona gwiazda.Rozdział 1
Kasjan stanął przed zielonymi drzwiami w ciemnym korytarzu. Uniósł pięść, by zapukać, ale się zawahał. Nie umiał zliczyć przeciwników, których ściął w walce, uczestniczył w tysiącach bitew, wymachiwał mieczem, stojąc po kolana w trupach, podejmował decyzje, które pociągały za sobą śmierć walecznych mężów, był generałem, zwykłym żołnierzem i zabójcą, a mimo to… Mimo to naraz opuścił pięść.
Stał tam, nie umiejąc podjąć decyzji.
Budynek na północnym brzegu Sidry wymagał przemalowania, a skrzypienie desek pod podeszwami jego butów, gdy piął się na drugie piętro, sugerowało, że podłogi też trzeba by wymienić. Przynajmniej było czysto. Ponuro jak na standardy Velaris, ale nie miało to znaczenia, bo w mieście nie było prawdziwych slumsów. Kasjan widział o wiele gorsze dziury, a w niektórych nawet mieszkał. Wciąż nie mógł zrozumieć, dlaczego Nesta postanowiła się tu zatrzymać. Rozumiał, dlaczego nie chciała zamieszkać w Domu Wiatru, bo ten znajdował się zbyt daleko od miasta, a ona nie umiała latać, co oznaczałoby konieczność pokonywania dziesięciu tysięcy stopni w górę i w dół. Ale dlaczego wolała to zadupie od rezydencji, która stała pusta? Odkąd Feyra i Rhys skończyli budowę ogromnej nadrzecznej posiadłości, rezydencja w mieście stała otworem dla każdego z ich przyjaciół, który tego chciał bądź potrzebował. Ba, Kasjan wiedział, że Feyra zaproponowała Neście pokój, a ta się nie zgodziła.
Zmarszczył brwi na widok farby odłażącej od drzwi. Przez sporą szczelinę między drzwiami a podłogą, gdzie zmieściłby się nawet najtłustszy szczur, nie dobiegały żadne odgłosy, a w korytarzu nie wyczuwał zapachów. Może mu się poszczęści i nie zastanie Nesty w domu? Może spała pod knajpą, do której trafiła zeszłego wieczoru, choć to byłoby o wiele gorsze, bo wtedy musiałby jej szukać właśnie tam.
Kasjan znów uniósł pięść. Czerwień jego syfonu zamigotała w blasku starych kul czarodziejskiego światła, przymocowanych do sufitu.
„Tchórz. Weź się, do cholery, w garść. Jaj nie masz?”.
Kasjan zapukał raz i drugi, ale odpowiedziała mu cisza. Mało nie odetchnął z ulgą.
„Dzięki niech będą pieprzonej Matce…”.
Po drugiej stronie rozległy się precyzyjnie odmierzone kroki, z których każdy krył w sobie więcej złości od poprzedniego. Kasjan zwinął ciasno skrzydła, wypiął pierś i rozstawił szeroko stopy, co było tradycyjną pozycją do walki, którą wpajano mu przez lata, aż weszła mu w pamięć ciała. Nie miał odwagi zastanawiać się nad tym, dlaczego odgłos jej kroków wymusił taką właśnie reakcję. Trzask każdego z czterech odryglowywanych zamków mógłby równie dobrze być uderzeniem w bęben.
Kasjan przejrzał w głowie listę rzeczy, które miał powiedzieć, i przypomniał sobie, w jaki sposób Feyra sugerowała je przekazać.
Drzwi otworzyły się gwałtownie, a gałka została obrócona z wściekłością, jakby lokatorka mieszkania wyobrażała sobie, że to jego szyja. Wreszcie Nesta Archeron stanęła na progu z kwaśną miną. Wyglądała jak uosobienie piekła.
– Czego chcesz? – spytała, uchylając drzwi zaledwie na szerokość dłoni.
Kiedy widział ją po raz ostatni? Chyba na przyjęciu z okazji końca lata, urządzonym na tej barce na Sidrze w zeszłym miesiącu? Cóż, nie wyglądała wówczas tak źle, choć przypuszczał, że po nocy spędzonej na próbach utopienia się w winie i wódce nikt nie wyglądał jakoś szczególnie dobrze. Zwłaszcza o…
– Jest siódma rano – syknęła Nesta, smagając go spojrzeniem szarobłękitnych oczu, które zawsze rozpalało jego temperament. Miała na sobie męską koszulę i… cóż, nic ponadto.
Kasjan położył dłoń na futrynie i obdarzył ją półuśmieszkiem, od którego wypuszczała pazury.
– Ostra noc, co? – spytał.
A właściwie to nie noc, ale rok. Jej piękna twarz była blada i o wiele szczuplejsza niż przed wojną z Hybernią. Usta sprawiały wrażenie pozbawionych krwi, a oczy… Oczy były zimne i ostre niczym zimowy poranek w górach. Nie widział w nich ani cienia radości czy śmiechu. Nie widział w nich jej samej.
Nesta wykonała ruch, jakby chciała przytrzasnąć mu dłoń drzwiami, ale w porę zablokował je butem. Kobieta rozdęła nozdrza.
– Feyra chce, byś wróciła do domu.
– Którego? – spytała i zmarszczyła brwi, patrząc na but blokujący drzwi. – Ma ich pięć.
Kasjan darował sobie cisnącą mu się na usta ripostę. To nie pole bitwy, a ona nie była jego przeciwnikiem. Jego zadaniem było jedynie dostarczyć ją w wyznaczone miejsce, a potem modlić się, by nie zamieniła pięknego domu Feyry i Rhysa w stertę ruin.
– Tego nowego.
– Czemu moja siostra sama po mnie nie przyszła?
Kasjan znał ów podejrzliwy błysk w oku i zauważył, że plecy Nesty lekko zesztywniały. Odruchowo napiął mięśnie, szykując się, by przełamać ów opór, by naciskać i napierać, i sprawdzić, co się stanie. Od Przesilenia Zimowego zamienili jedynie kilka słów, z czego większość na przyjęciu na barce. O ile dobrze pamiętał, ich rozmowa składała się z: „Odejdź”. „Cześć, Nes”. „Odejdź”. „Dobra”. Wcześniej zaś przez długie miesiące nie miał z nią żadnego kontaktu. Właściwie się nie widzieli.
Nie miał nawet pojęcia, dlaczego w ogóle się zjawiła – zabawa odbywała się na wodzie, a więc musiała wiedzieć, że utknie z nimi na dobrych kilka godzin. Pojawiła się też Amrena, co nie działo się często, zapewne ze względu na to, że wciąż była w stanie wywrzeć na Nestę jakiś nacisk. Mimo to pod koniec przyjęcia Nesta z rękami skrzyżowanymi na piersiach stała na czele kolejki chętnych do zejścia, a Amrena znalazła się po drugiej stronie, niemalże trzęsąc się z wściekłości i zdegustowania.
Nikt nie drążył, co się wydarzyło między nimi, nawet Feyra powstrzymała się od pytań. Barka dobiła do brzegu, a Nesta niemalże zbiegła na ląd. Nikt z nią od tego czasu nie rozmawiał – aż do dziś. A obecna rozmowa wydawała się najdłuższa od czasu bitew z Hybernią.
– Feyra to księżna i ma sporo spraw na głowie. Prowadzenie Dworu Nocy to nie bagatela – powiedział w końcu Kasjan.
Nesta przechyliła głowę, a jej złotobrązowe włosy ześlizgnęły się po chudym ramieniu. Ten gest przykułby jego uwagę, gdyby wykonała go jakakolwiek inna kobieta, jednak Nesta dawała mu w ten sposób do zrozumienia, że ostrzega go jako drapieżnik.
– I moja siostra – odezwała się pustym, pozbawionym jakichkolwiek emocji głosem – uznała moją natychmiastową obecność za konieczną?
– Wiedziała, że prawdopodobnie będziesz potrzebowała doprowadzić się do porządku, więc postanowiła, że da ci trochę czasu. Masz się zjawić o dziewiątej.
Spodziewał się eksplozji wściekłości, gdy jego słowa wreszcie do niej dotrą, i w istocie jej oczy zapłonęły.
– Wyglądam jak ktoś, kto potrzebuje aż dwóch godzin, by zacząć jako tako wyglądać? – spytała, a Kasjan przyjął jej słowa jako zaproszenie, by dobrze się jej przyjrzeć. Widział długie nagie nogi, elegancko zaokrąglone biodra, wciętą talię, o wiele za wąską, oraz pełne, kuszące piersi, które osobliwie kontrastowały z nowymi, ostrymi kątami jej ciała. Tak wspaniały biust u każdej innej kobiety wystarczyłby, by natychmiast zaczął ją podrywać, ale od początku znajomości z Nestą zimny ogień w jej oczach stanowił pokusę innego rodzaju.
Teraz, gdy była fae wysokiego rodu, co tradycyjnie wiązało się z dominacją, agresją i nieprzyjemnym zachowaniem, unikał jej, na ile się dało, zwłaszcza po tym, co miało miejsce w trakcie wojny z Hybernią i po niej. Bardzo wyraźnie dała mu do zrozumienia, co do niego czuje.
– Przydałby ci się przynajmniej jeden solidny posiłek, kąpiel i trochę prawdziwych ciuchów – rzekł.
Nesta przewróciła oczami, ale musnęła palcami rąbek koszuli.
– Wywal tego gnojka z sypialni i umyj się, a ja przyniosę herbatę – dodał Kasjan.
Nesta uniosła lekko brwi, na co gość obdarzył ją krzywym uśmiechem.
– Myślisz, że nie słyszę tego mężczyzny który próbuje się po cichu ubrać i wymknąć przez okno?
Jakby w odpowiedzi z sypialni dobiegł stłumiony rumor. Nesta syknęła.
– Wrócę za godzinę, by się przekonać, jak wygląda sytuacja – zakończył.
Umiał się wysławiać na tyle dosadnie, by żołnierze przypadkiem nie próbowali testować jego cierpliwości i zapamiętali sobie, że potrzebował aż siedmiu syfonów, by panować nad swą magią. Nesta jednakże nie latała w legionie, nie walczyła pod jego dowództwem i najwyraźniej nie pamiętała, że liczył sobie ponad pięćset lat.
– Nie kłopocz się. Będę gotowa na czas.
Odepchnął się od futryny. Rozchylając nieco skrzydła, cofnął się o kilka kroków.
– Nie o to mnie poproszono. Mam cię doprowadzić na miejsce.
Twarz Nesty się ściągnęła.
– Przycupnij sobie na kominie.
Kasjan skłonił się lekko, nie spuszczając z niej wzroku. Wszak wyłoniła się z Kotła z… darami. Potężnymi darami. Mrocznymi. Nikt nie widział ich manifestacji ani też nie odczuł ich na sobie od czasu ostatniej bitwy z Hybernią, kiedy Amrena strzaskała Kocioł, a Feyra i Rhys zdołali go uzdrowić. Elaina również nie dawała żadnych znaków, jakoby nadal władała mocą widzenia przyszłości. Niemniej jednak jeśli moc Nesty przetrwała i kobieta nadal była w stanie równać z ziemią całe pola bitew, Kasjan wolał nie wystawiać się na strzał.
– Wolisz herbatę z mlekiem czy cytryną? – zapytał.
Nesta zatrzasnęła mu drzwi przed nosem, a potem zamknęła każdy z czterech zamków. Kasjan zawrócił i ruszył ciemnym korytarzem, gwiżdżąc pod nosem i zastanawiając się, czy owemu nieszczęśnikowi udało się jednak uciec przez okno. Musiał znaleźć coś do jedzenia i nieco się pokrzepić, co mogło się przydać, zwłaszcza gdy Nesta dowie się, po co wezwała ją siostra.
***
Nesta Archeron nie miała pojęcia, jak się nazywa mężczyzna w jej mieszkaniu. Wracając do sypialni i manewrując między stertami książek, przetrząsnęła nasiąkniętą winem pamięć. Odtworzyła wiele faktów – pamiętała gorące spojrzenia, jakimi wymieniali się w knajpie, pamiętała gorące pocałunki i pot na jej skórze, gdy ujeżdżała go, aż satysfakcja wraz z alkoholem posłała ją do krainy zapomnienia – ale jego imienia nie mogła sobie przypomnieć.
Gdy dotarła do ciemnej zabałaganionej sypialni, nieznajomy zdążył już wyjrzeć przez okno, co z pewnością nie umknęło uwadze przyglądającego się z dołu Kasjana. Na jej łożu z baldachimem, wspierającym się na mosiężnych słupkach, panował nieład, a pościel częściowo leżała na skrzypiącej, nierównej, drewnianej podłodze. Popękane okno zawieszone na luźnych zawiasach uderzało o ścianę. Mężczyzna zerknął na nią.
Był przystojny jak większość fae wysokiego rodu, choć nieco za szczupły jak na jej gust. Wydawał się chłopięcy w porównaniu z ową masą mięśni, która przed momentem wypełniła przejście. Skrzywił się, gdy weszła do środka, a w jego oczach błysnął ból, gdy zauważył, co miała na sobie.
– Ja… To chyba…
Nesta zrzuciła koszulę, nie dbając o to, że pod spodem była naga. Mężczyzna otworzył szerzej oczy, ale w powietrzu nadal wisiał zapach lęku – nie przed nią, ale przed tym, kogo usłyszał przez drzwi. Chyba właśnie sobie przypomniał, kim była jej siostra i kim był jej towarzysz życia. Kim byli przyjaciele jej siostry. Zupełnie jakby to miało jakieś znaczenie.
Ciekawe, jak pachniałby jego lęk, gdyby się dowiedział, że go wykorzystała? Że przespała się z nim, by czymś się zająć? Że chciała uspokoić wijącą się ciemność, która syczała i skwierczała w jej wnętrzu od chwili, gdy wyłoniła się z Kotła. Przez ostatni rok udowodniła sobie, że seks, muzyka i alkohol bardzo w tym pomagają. Nie udawało się wyciszyć jej całkowicie, ale przynajmniej powstrzymywała ją w ten sposób przed rozlaniem się na świat, choć przez cały czas czuła, jak płynie w jej krwi i oplata się wokół kości.
Rzuciła białą koszulą w mężczyznę.
– Możesz wyjść drzwiami.
Ten wciągnął koszulę przez głowę.
– Ja… Czy on tam nadal… – zaczął, ale jego spojrzenie wciąż powracało do jej piersi, których sutki stwardniały w chłodnym, porannym powietrzu. Omiatał wzrokiem jej nagą skórę i krągłe biodra.
– Do widzenia – rzuciła Nesta i wkroczyła do łazienki przylegającej do sypialni. Wszystko tu było zardzewiałe i przeciekało w wielu miejscach, ale przynajmniej mogła liczyć na gorącą wodę.
Na ogół.
Feyra i Elaina próbowały ją namówić do przeprowadzki, ale zawsze ignorowała ich rady, tak jak zamierzała zignorować dzisiejsze wezwanie. Wiedziała, że Feyra miała zamiar zmyć jej głowę. Być może miało to jakiś związek z tym, że zeszłej nocy Nesta przehulała mnóstwo pieniędzy z rachunku bankowego siostry.
Nesta prychnęła i obróciła lodowato zimny, metalowy kurek w wannie, który zazgrzytał głucho. W rurze coś zabulgotało, po czym woda parsknęła i strzeliła strugą do popękanej, poplamionej wanny.
Przecież to była jej rezydencja. Żadnej służby, nikogo, kto śledziłby i oceniał każdy jej ruch, żadnego towarzystwa, którego sama by sobie nie wybrała, nie licząc wścibskich, nadętych wojowników, którzy postanowili ją nawiedzić.
Minęło pięć minut, zanim woda zrobiła się na tyle gorąca, by można było napełnić nią wannę. W zeszłym roku zdarzało się, że nie chciało jej się czekać. Bywało, że właziła do lodowatej wody, nie czując jej zimna, ale wspominając koszmar ciemnej toni pożerającego ją Kotła, który wyszarpnął z niej człowieczeństwo i śmiertelność, by zamienić ją w to, czym teraz była.
Przez długie miesiące walczyła z paraliżującą paniką, która ogarniała ją na samą myśl o zanurzeniu się, ale zmusiła się, by zmierzyć się z wyzwaniem. Nauczyła się zaciskać zęby i dalej siedzieć w lodowatej wodzie, dręczona nudnościami i wstrząsana dreszczami. Nauczyła się tkwić w bezruchu, aż jej ciało zrozumiało, że to wanna, a nie Kocioł, a ona znajdowała się we własnym mieszkaniu, a nie w kamiennym zamku po drugiej stronie morza, że żyła i była nieśmiertelna, choć jej ojciec nie mógł liczyć na aż tyle.
Nie, jej ojciec był już tylko prochem na wietrze, a jedyną pamiątką po nim nagrobek na wzgórzu za miastem. Tak przynajmniej mówiły jej siostry.
„Kochałem cię od pierwszej chwili, kiedy trzymałem cię w ramionach – powiedział jej ojciec podczas ostatnich wspólnych chwil, a potem zwrócił się do króla Hybernii: – Ani mi się waż kłaść swoje brudne łapska na mojej córce!” – warknął.
Zmarnował ostatnie słowa w życiu na tę gadzinę w koronie. Jej ojciec, człowiek, który nigdy wcześniej nie walczył o swoje dzieci aż do momentu, kiedy to przybył, by je uratować. By ocalić ludzi i fae, zgadza się, ale przede wszystkim swoje córki.
Cóż za wielka, głupia strata.
Płynęła przez nią nieczysta, mroczna moc, która nie wystarczyła, by powstrzymać króla Hybernii przed skręceniem mu karku. W przeszłości nienawidziła swego ojca, nienawidziła go z całego serca, a on z jakiegoś niezrozumiałego powodu nie przestawał jej kochać. Miłość, którą ją darzył, nie wystarczała, by ocalić ją przed ubóstwem i głodem, ale wystarczyła, by zebrać armię na kontynencie. By popłynąć na okręcie nazwanym jej imieniem do bitwy.
Nadal go wówczas nienawidziła. A potem kości jego karku trzasnęły, a jego oczy zamiast strachu przepełniała głupia, idiotyczna miłość do niej. I właśnie owo spojrzenie przetrwało w niej aż do dziś. Pamiętała je tak, jak pamiętała niechęć we własnym sercu, gdy umierał. Jątrzyła się i ropiała, dręcząc ją tak jak moc, którą upchnęła głęboko w swym sercu, szalejąc jej w głowie, aż osiągnęła stan, w którym lodowate kąpiele nie były już w stanie uśmierzyć jej męki.
Mogła go ocalić.
To wszystko było winą króla Hybernii i dobrze o tym wiedziała, ale sama również ponosiła jej część. Tak jak jej winą było to, że Elaina została pochwycona przez Kocioł po tym, jak Nesta próbowała go szpiegować za pomocą magii. Jej winą było to, że Hybernia dopuściła się tak okrutnych zbrodni, ścigając ją i jej siostry.
Bywało, że czysta zgroza i panika paraliżowały ciało Nesty do tego stopnia, że nie była w stanie oddychać. Nic nie mogło powstrzymać owej okrutnej mocy, która zaczynała powstawać i rosnąć w jej wnętrzu. Jej ryk narastał i nic nie przynosiło ukojenia oprócz muzyki w knajpach, gry w karty z obcymi, niekończących się butelek wina i seksu, który całkiem ją znieczulał.
Nesta zmyła z siebie pot i resztki pamiątek z zeszłej nocy. Sam seks nie był wcale zły. Zdarzały się lepsze noce, ale bywały też o wiele, wiele gorsze. Nawet nieśmiertelność nie wystarczała, by niektórzy mężczyźni osiągnęli mistrzostwo w tej sztuce.
Nesta nauczyła się więc sama tego, co się jej podobało. Pozyskała miesięczny zapas wywaru antykoncepcyjnego od miejscowego aptekarza, a potem sprowadziła do siebie pierwszego mężczyznę. Gość nie miał pojęcia, że jej dziewictwo do tej pory wciąż pozostawało nietknięte, dopóki nie zobaczył krwi na pościeli. Skrzywił się z niesmakiem, a potem przez jego twarz przemknął grymas lęku. Bał się, że Nesta opowie o kiepskim pierwszym razie swej siostrze bądź jej nieznośnemu towarzyszowi życia. Nesta nie uznała za stosowne podzielić się z nim informacją o tym, że unikała ich obojga jak ognia, a zwłaszcza jego. Ostatnio Rhysand odwzajemniał się tym samym.
Po wojnie z Hybernią Rhysand parokrotnie oferował jej pracę i pozycję na dworze, ale nie zgodziła się na nic. Były to bowiem żałosne próby wciągnięcia jej w życie Feyry i zmuszenia jej do tego, by zajmowała się tym, czego oni chcą, ale książę nigdy za nią nie przepadał, a ich rozmowy w najlepszym razie były utrzymane w chłodnym, uprzejmym tonie.
Nigdy nie wytknęła mu, że nie cierpi jej z tych samych powodów, z jakich ona uparła się zostać w swoim mieszkaniu. Czasami brała zimne kąpiele. Zapominała o obowiązkach towarzyskich. Nie mogła znieść trzasku ognia w kominku. Każdej nocy próbowała utopić się w winie, muzyce i przyjemności. Wszystko, za co Rhys mógłby ją potępić, było prawdą, a ona wiedziała o tym na długo przed tym, zanim jego cień padł na jej próg.
Każdy gest, który wykonał dla niej, wypływał z miłości do Feyry, dlatego Nesta uważała, że lepiej spędzić czas tak, jak ona sama miała na to ochotę. W każdym razie póki za to płacili.
Walenie do drzwi wstrząsnęło całym mieszkaniem.
Spojrzała z niechęcią na salon. Przez myśl jej przeszło, by udać, że nie ma jej w domu, ale Kasjan mógł ją usłyszeć i wywęszyć, a gdyby wyważył drzwi, co mogłoby mu przyjść do głowy, miałaby wiele zachodu z tłumaczeniem się ze zniszczeń przed skąpymi gospodarzami.
Wciągnęła sukienkę, którą zostawiła zeszłej nocy na podłodze, a potem ponownie otworzyła wszystkie cztery zamki. Zainstalowała je zaraz po wprowadzeniu się, a zamykanie ich każdej nocy stało się jej rytuałem. Pamiętała o nich nawet wtedy, gdy ściągała do siebie mężczyzn, których imion nie znała. Robiła to nawet wówczas, gdy wracała do domu zalana w trupa. Zupełnie jakby były w stanie zatrzymać wszystkie potwory świata.
Nesta szarpnęła drzwi i ujrzała arogancki uśmiech Kasjana. Pozostawiła je uchylone, a sama rzuciła się na poszukiwanie butów. Wojownik wkroczył do środka w ślad za nią z kubkiem w ręku, który przypuszczalnie pożyczył ze sklepu na rogu albo po prostu dostał, zważywszy na to, z jakim oddaniem ludzie czcili ziemię, po której stąpały jego ubłocone buciory. Wielbiono go w tym mieście na długo przed konfliktem z Hybernią, a dzięki jego heroizmowi, ofiarności i wyczynom na polach bitew otaczano go teraz nabożnym szacunkiem.
Nie winiła tych, którzy go uwielbiali. Widziała go w walce i wciąż pamiętała swój zachwyt przemieszany ze zgrozą. Nadal podrywała się ze snu, zlana zimnym potem, gdy w snach nawiedzały ją wspomnienia jego pól bitew. Dobrze pamiętała, jak oddech uwiązł jej w piersi, gdy patrzyła, jak walczy z rojem nieprzyjaciół. Dobrze pamiętała chwilę, gdy moc Kotła przybrała na sile, gotowa uderzyć w najmocniejszy punkt armii, czyli w niego.
Nie była też w stanie ocalić tysiąca Ilyrów, którzy padli chwilę po tym, gdy ściągnęła go do bezpiecznej przystani. Odepchnęła również i to wspomnienie.
Kasjan rozejrzał się po mieszkaniu i gwizdnął cicho.
– Przyszło ci kiedyś do głowy, by zatrudnić kogoś do sprzątania?
Nesta rozejrzała się po skromnym salonie, w którym stała wysłużona czerwona kanapa, powalany sadzą kominek z cegieł, krzesło z kwiecistą, choć pożartą przez mole tapicerką, a dalej stary aneks kuchenny, w którym piętrzyły się stosy niedomytych naczyń. Gdzie ona zeszłej nocy rzuciła swoje buty? Przeniosła poszukiwania do sypialni.
– Zacząłbym od przewietrzenia tej nory – dodał Kasjan z drugiego pokoju.
Skrzypnęło otwierane okno. W tym czasie Nesta znalazła brązowe buty w dwóch przeciwległych rogach sypialni. Jeden śmierdział winem. Przysiadła na skraju materaca, by je włożyć, i pociągnęła za sznurowadła. Nie uniosła głowy, by spojrzeć na zbliżającego się Kasjana. Zatrzymał się na progu i pociągnął nosem. Głośno.
– Miałem nadzieję, że zmieniasz pościel między jednym gościem a drugim, ale chyba nie ma to dla ciebie znaczenia.
Nesta zawiązała sznurowadła pierwszego buta.
– A jakie ma to znaczenie dla ciebie?
Wzruszył ramionami, choć na jego twarzy nadal znać było napięcie.
– Skoro ja mogę wyczuć tu zapach kilku różnych mężczyzn, oni z pewnością również to potrafią.
– Nie robi to na nich wrażenia – odparła Nesta, wiążąc drugi but. Kasjan przyglądał się jej ruchom.
– Herbata ci stygnie – powiedział, błysnąwszy zębami.
Nesta zignorowała go i znów zaczęła się rozglądać. Gdzie też podziała płaszcz…
– Płaszcz wisi przy drzwiach wyjściowych – rzekł Kasjan. – I będzie dziś chłodno, a więc nie zapomnij o szaliku.
Te słowa też zbyła, ale prześlizgnęła się obok fae, uważając, by przypadkiem go nie dotknąć, i przekonała się, że jej ciemnoniebieski płaszcz w istocie wisiał na miejscu. Otworzyła drzwi wejściowe i gestem kazała mu wyjść pierwszemu. Kasjan, patrząc jej w oczy, ruszył ku niej, a potem wyciągnął rękę i… zerwał z haczyka modro-kremowy szal, który dostała od Elainy na urodziny. Przechodząc obok niej, zacisnął dłoń na materiale i potrząsnął nim niczym duszonym wężem.
Coś go gryzło. Na ogół dawał upust swojej porywczości, ale rzadko się zdarzało, by pękał tak szybko. Być może jego zachowanie miało związek z tym, co Feyra miała jej do powiedzenia.
Nesta poczuła ucisk w żołądku, gdy wsuwała klucz w każdy zamek.
Nie była głupia. Wiedziała, że od końca wojny sytuacja wcale się nie uspokoiła ani tu, ani też na kontynencie. Wiedziała, że skoro nie było muru, niektórzy władcy fae sprawdzili, jak daleko mogą się posunąć w kwestii przesuwania granic czy traktowania ludzi. Wiedziała również, że cztery ludzkie królowe nadal koczowały w swym wspólnym pałacu, a ich armie jak dotąd nie ruszyły do boju.
Każda z nich była potworem. Zabiły złotowłosą królową, która ich zdradziła, i sprzedały inną, Vassę, władcy czarowników. Wcale się nie dziwiła, że najmłodsza z czterech pozostałych została zamieniona w staruchę przez Kocioł. Stała się długowieczną fae, ale zestarzała się i zeschła w ramach kary za moc, jaką Nesta wyszarpnęła z Kotła, gdy rozdzierał jej śmiertelne ciało i przekuwał je w coś innego.
Pomarszczona, skarlała królowa obwiniała ją o wszystko i chciała ją zabić, o ile Krukowie Hybernii się nie mylili. Na pytania było już za późno, bo Bryaksis i Rhysand zniszczyli ich za wdarcie się do biblioteki Domu Wiatru.
Przez czternaście miesięcy, które upłynęły od końca wojny, nie dotarły żadne wieści o tej królowej, ale jeśli pojawiło się jakieś nowe zagrożenie…
Gdy wychodziła w ślad za Kasjanem na ruchliwą ulicę, Nesta miała wrażenie, że cztery zamki w jej drzwiach się z niej naśmiewają.