- W empik go
Dworek pod Malwami 16 - Deszczowi kochankowie - ebook
Dworek pod Malwami 16 - Deszczowi kochankowie - ebook
Przed cmentarzem w Zabłudowie pojawia się sędzia śledczy Krawcow w towarzystwie urzędników, lekarza i robotników niosących łopaty i kilofy. Okazuje się, że chodzi o sprawę śmierci młynarza. Śledczy podejrzewa, że mężczyzna mógł zostać otruty przez własną córką. Natalia trafiła do aresztu, a wieść szybko rozeszła się po okolicy. Proboszcz w towarzystwie wiernych udaje się na cmentarz. Mieszkańcy planują bronić grobów swoich przodków przed ekshumacją. Sytuacja zdaje się napięta. Jeden fałszywy ruch i może dość do eskalacji konfliktu i przemocy. Michał Kalinowski postanawia zapobiec rozlewowi krwi i próbuje pogodzić interesy Krawcowa z katolickim proboszczem.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-268-0185-9 |
Rozmiar pliku: | 351 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wiosna 1913
Sędzia śledczy Krawcow pilnie pragnął dowiedzieć się prawdy o śmierci starego młynarza z Kalinówki, nie odkładał więc koniecznych działań, aby ustalić sprawców. Zjawił się pewnego ranka przed cmentarzem w Zabłudowie w towarzystwie urzędników sądowych, lekarza i robotników, niosących łopaty i kilofy.
Jednak gdy tylko przekroczyli cmentarną bramę, zatrzymał ich tłum ludzi, gniewnych i gotowych siłą powstrzymać urzędowe czynności. Wieści o planowanej ekshumacji młynarza Wudkiewicza oraz możliwym otwarciu innych grobów rozeszły się po okolicy i mieszkańcy wiosek z parafii stawili się, aby bronić swojego cmentarza.
Na widok nadchodzących tłum zafalował i ruszył w ich stronę, a sponad głów zaczęły się rozlegać się nieprzyjazne okrzyki.
– Nie damy kości naszych dziadów!
– To nasz cmentarz!
– Innym wara!
– Nie damy!
Ksiądz Miodyński, w liturgicznym żałobnym stroju, z czarną kapą na ramionach i z krzyżem w ręku, wyszedł spomiędzy nich i śmiało kroczył naprzeciw nadchodzącym.
– Stójcie! – wołał. – Stójcie, w imię Boga! Niech Jego imię chroni was przed świętokradztwem!
Sędzia Krawcow, w czarnym palcie i białym jedwabnym szaliku, także wyszedł naprzeciw, nakazując swoim towarzyszom, by zostali na miejscu. Było to rozsądne posunięcie, jeden rzut oka przekonałby każdego, że jakiekolwiek siłowanie się narazi tę szczupłą garstkę na poważne kłopoty. Stanęli więc niepewnie, a narzędzia, mające służyć rozkopywaniu grobów, zdjęli z ramion i usiłowali je ukryć za sobą. Byli wprawdzie tylko wynajętymi robotnikami, ale wiadomo, że podczas zamieszek może się dostać także całkiem niewinnym.
Sędzia z daleka zobaczył człowieka, którego podejrzewał o wywołanie zamieszania i ukłonił się jego w stronę kapeluszem.
– Panie dziedzicu, pozwoli pan na słówko...
Rzeczywiście, trafił bezbłędnie. To Michał Kalinowski był inicjatorem oporu. Opowiedział o swojej rozmowie z sędzią proboszczowi Miodyńskiemu, ten zaś zmobilizował ludzi w obronie cmentarza. A było czego bronić. Ekshumacja miała bowiem dotyczyć nie tylko ciała zmarłego młynarza Wudkiewicza, ale i kilku innych grobów, położonych najbliżej.
Taki był wymóg formalny, aby stwierdzić, czy aresztowana Natalia Grygorczuk otruła swojego ojca. Należało wykopać ciało ofiary, zbadać w nim zawartość arszeniku, następnie zaś porównać wynik z ilością trucizny w zwłokach innych zmarłych. Biegły lekarz sądowy łatwo ustaliłby, czy trucizna w szczątkach młynarza odbiega od typowej zawartości arszeniku w każdym człowieku.
– Zapewne to pan spowodował to poruszenie – zauważył sędzia Krawcow z kwaśną miną. – I co ja mam teraz robić, zdaniem pana? Wezwać żandarmów i siłą usunąć tych ludzi?
– Takie zachowanie odradzam – odparł pan Michał. – Ci ludzie przyszli tu bronić grobów swoich bliskich, które ich zdaniem zostaną zbezczeszczone. Dojdzie więc do zamieszek, będą ranni, a na pewno poszkodowani. Władzom chyba nie zależy na ofiarach.
Sędzia zagryzł wargi. Może uważał, że aresztowanie podejrzanej nie wywoła tak wielkiego echa, a raczej wpłynie na uspokojenie nastrojów. Nikt przecież nie okaże współczucia kobiecie, która zabiła swojego ojca.
– To jest nawoływanie do nieporządków – odezwał się Krawcow. – Mogę pana kazać zamknąć pod takim zarzutem. Uniemożliwia pan wykonywanie obowiązków sędziego. Zwłaszcza, że dobrze pan zna moje intencje. Prowadzę śledztwo i muszę przeprowadzić badania.
Kalinowski pokręcił głową.
– Pańskie śledztwo zakłada, że winna jest nie tylko Natalia, ale także ja, mój syn i Bóg wie, kto jeszcze. Sam pan to przyznał, a ja upieram się, aby najpierw przedstawił pan dowody, a potem dopiero dokonywał aresztowań. Nie to jednak zdecydowało, że widzi pan tutaj nas wszystkich. Pan sam jest temu winny. Uprzedziłem księdza proboszcza o pańskich zamiarach, ponieważ panu nie przyszło do głowy przyjść i zapytać o zgodę.
– Nie muszę jej mieć! – oburzył się Krawcow. – Proszę mnie nie pouczać, z łaski swojej!
Kalinowski ruchem głowy wskazał tłum za sobą.
– Proszę wybaczyć, ale pan się myli – zauważył stanowczo. – Otóż, musi pan. To jest cmentarz kościelny, katolicki. Pan nie powinien na niego wkraczać z policją, jeśli nie chce pan zadrażnień z miejscową ludnością. To chyba nie jest najlepszy czas na takie sprawy. Władze w Petersburgu...
Sędzia Krawcow wydął wargi.
– A cóż pan może o tym wiedzieć? – spytał lekceważąco. – Skąd pan wie, co myśli władza i to jeszcze w samym Petersburgu?
Kalinowski nie pozostał dłużny, jego mina wyrażała pewność siebie.
– Od władzy w Grodnie – odpowiedział spokojnie. – Niedawno widziałem się z gubernatorem, a wkrótce mam nadzieję gościć go w moim domu. Myśli pan, że będzie zachwycony pana postępowaniem? On planuje przyjazd tutaj na odpoczynek, a pan zamierza mu zafundować kłopoty...
Kalinowski mówił nieco na wyrost, ale sędzia Krawcow nie był w stanie sprawdzić szczegółów. Być może słyszał, że pan Michał dostał od gubernatora zgodę na zawiązanie spółki zbożowej i już samo to świadczyć mogło o jego dobrych układach z generałem gubernatorem. Trzeba się więc było liczyć z gniewem wysokiego urzędnika.
Sędzia Krawcow dyskretnie rzucił spojrzenie w bok, gdzie stali miejscowi. Ksiądz Miodyński znajdował się najbliżej, ledwie o dziesięć kroków, nadal trzymając krucyfiks w podniesionej ręce. Sędzia patrzył na niego, na tłum chłopów i bab zaraz za proboszczem i na nieliczną grupę swoich ludzi, czekających przy bramie.
– Niech pan się nie spodziewa, że jakiekolwiek sztuczki z pana strony przekreślają założenia śledztwa – oświadczył. – Jestem też zmuszony napisać raport o pańskim zachowaniu, panie Kalinowski, i nie wiem, czy odwrotną pocztą nie otrzymam polecenia aresztowania pana pod wspomnianymi zarzutami. Nie jest bowiem niezrozumiała pańska postawa w kontekście możliwego oskarżenia o udział w tej zbrodni...
Pan Michał wzruszył ramionami.
– Proszę robić, co pan uważa za stosowne. Jeśli pragnie pan się ośmieszyć, nie będę stawał na przeszkodzie. Oświadczam jednak, że dzisiaj pan na cmentarz nie wejdzie, ani też żaden z pańskich ludzi. Będzie to możliwe dopiero po ustaleniach z księdzem proboszczem.
– Z tym fanatykiem?! – żachnął się sędzia.
Rozmawiali przez kilka minut. Sędzia Krawcow wahał się przed wezwaniem policji czy nawet wojska, pan Kalinowski przekonywał, że sprawę da się załatwić polubownie.
Nie była łatwa. Zasady badania sądowego wyłożył panu Michałowi doktor Werner, stający czasem jako biegły w procesach sądowych.
– Jeśli zachodzi podejrzenie otrucia, należy przeprowadzić sekcję zwłok pod kątem poszukiwania trucizny, w tym wypadku arszeniku.
– Trzeba więc wykopać zwłoki i sprawdzić, czy trucizna jest w ciele młynarza?
– To nieco bardziej skomplikowane. Do każdego z nas nawet po śmierci przenika pewna ilość tego typu substancji. Badanie musi ustalić, czy w ciele denata jest trucizny więcej niż gdzie indziej.
– Rozumiem. To jakaś konkretna ilość?
Doktor pokręcił głową.
– Otóż nie. W każdym przypadku możemy mieć do czynienia z inną. Procedura jest więc następująca. Należy wykopać z danego cmentarza kilka ciał, pochowanych niedaleko i mniej więcej w tym samym czasie. Następnie zbadać zawartość arszeniku w poszczególnych zwłokach. Jeśli okaże się, że w ciele młynarza jest trucizny znacząco więcej, niż w ciałach osób pochowanych obok, należy wyciągnąć wniosek, że został on otruty.
Pan Michał zmarszczył brwi.
– Więc trzeba wykopać kilka ciał? Naruszyć kilka grobów ludzi, którzy z tym wszystkim nie mieli nic wspólnego?
– Tak. Dla porównania zawartości arszeniku.
– I nie ma innego sposobu?
Doktor pokręcił głową.
– Nie ma.
Teraz pan Kalinowski powiedział do sędziego:
– Wiem, w jaki sposób należy przeprowadzić badanie zwłok na obecność trucizny. Że potrzeba kilku ciał dla porównania wyników. Pan sędzia myślał zapewne o takim właśnie rozwiązaniu. Czy może istnieją inne sposoby?
Krawcow żachnął się, że Kalinowski wchodzi na pole jego kompetencji, ale po krótkim zastanowieniu udzielił twierdzącej odpowiedzi.
– To jedyny sposób.
– Ile ciał trzeba wykopać?
Sędzia wzruszył ramionami.
– Poza ofiarą, minimum jedno. Lepiej dwa lub więcej, Domyślam się, że ma pan wpływ na tych ludzi. Proszę ich odwołać i pozwolić przeprowadzić czynności prawne.
– Ratuję panu sędziemu skórę – wyjaśnił Kalinowski. – Gdyby mnie tu nie było, zapewne już miałby pan zamieszki.
Sędzia patrzył złym wzrokiem. Wiedział, że siłą nie wskóra wiele. Mógłby wprawdzie doprowadzić do ekshumacji w asyście żandarmów, ale z zamieszania, jakie to by wywołało, musiałby tłumaczyć się przed zwierzchnikami. Tego nikt nie lubi.
– Jestem w sytuacji krytycznej – oznajmił. – Urzędowo została nakazana ekshumacja. Nie mogę cofnąć tej decyzji.
Pan Michał skinął głową.
– Rozumiem, że tu chodzi o autorytet pana sędziego i może pan ustąpić.
Sędzia wykrzywił usta.
– Nie o mój – oświadczył dobitnie. – O autorytet władzy.
Pan Michał skinął głową w kierunku księdza.
– A jeśli przekonamy proboszcza?
– Do czego? – zdziwił się Krawcow. – Żeby odszedł? Byłbym zobowiązany...
Zauważył liczbę mnogą w słowach dziedzica.
– Przekonamy? – spytał. – To znaczy, kto?
– My obaj. Pan sędzia i ja. Pojedziemy na plebanię i porozmawiamy. Porozmawiamy i znajdziemy wyjście z tej przykrej sytuacji. Ustalimy na przykład, że ekshumacja będzie miała miejsce, ale w sposób nieco bardziej dyskretny. Wówczas autorytet władzy nie ucierpi.
Krawcow machnął ręka.
– Nie ma mowy! O nic nie będę go prosił.
Pan Michał uśmiechnął się uspokajająco.
– Oczywiście, panie sędzio. Ja poproszę. Pan będzie tylko obecny przy rozmowie.
Krawcow namyślał się krótko.
– Dobrze – oznajmił. – Spróbujemy załatwić to w taki sposób. Może to racja, że nie należy zaogniać sytuacji.
– Zatem pan sędzia się zgadza? – uśmiechnął się Kalinowski.
– Nie mam innego wyjścia...
Pan Michał zostawił sędziego na miejscu i podszedł do księdza Miodyńskiego. Po drodze dawał znaki ludziom stojącym pomiędzy nagrobkami, aby zachowali spokój. Czekali w napiętym milczeniu na wynik mediacji i przyjęli z ulgą zapowiedź wycofania obcych robotników.
– Zgoda – odpowiedział bowiem proboszcz. – Możemy przeważnie rozmawiać u mnie na plebanii. Ale nie pojadę z tym Moskalem przeważnie jednym powozem. To już wolę piechotą iść!
***
Rosyjski sędzia śledczy, katolicki ksiądz i polski ziemianin doszli do porozumienia po długiej dyskusji. Ustalono, że prace ekshumacyjne na cmentarzu odbędą się za trzy dni, ale pod osłoną nocy i bez powiadamiania mieszkańców okolicy. Sędzia zgodził się, by przy czynnościach tych byli obecni ksiądz Michał Kalinowski, oraz robotnicy wyznaczeni przez proboszcza. Miano ich wezwać tuż przed samą ekshumacją. Poza ciałem Wudkiewicza planowano wykopać tylko ciało starej Kostrzychy, zmarłej wiosną wdowy z Nowosadów.
– To wystarczy dla badań porównawczych – przytaknął sędzia Krawcow.
Zwłoki miano przewieźć do Białegostoku i tam poddać badaniom w szpitalnym laboratorium.
Gdy rozmowy dobiegły końca i zebrani żegnali się, nieco sztywno i oficjalnie, sędzią Krawcow powiedział do Kalinowskiego.
– Zważywszy pańskie zaangażowanie w tę sprawę, muszę stwierdzić, że albo jest pan niewinny, albo bardzo sprytny
– Mnie chodzi o prawdę w kwestii śmierci młynarza – zauważył pan Michał. – Może pan sędzia łaskawie weźmie pod uwagę taki aspekt.
***
Badania wypadły do myśli Michała Kalinowskiego. Biegły lekarz nie stwierdził, żeby w ciele zmarłego młynarza znajdowało się więcej trucizny niż w grobie sąsiednim, to zaś stało się przyczyną zamknięcia i umorzenia postępowania w sprawie śmierci Wudkiewicza. Sędzia śledczy Krawcow podpisał zwolnienie z aresztu Natalii Grygorczuk, podejrzewanej o tę zbrodnię.
Do młyna w Kalinówce Natalia wróciła odmieniona. Wydawała się poszarzała, wokół oczu zrobiły się jej zmarszczki, włosy także straciły połysk i Franciszka, która przyszła się przywitać, zobaczyła nagle w miejscu ładnej i efektownej Natalii starszą kobietę.
– Dzięki Bogu, że jesteś z powrotem!
Natalia siedziała w izbie, w kołysce leżało jej dziecko. Córka Owczarkowej, która zajmowała się chłopczykiem podczas nieobecności jego matki, właśnie je przyniosła ze swojej chałupy.
– Zdrowy! – oznajmiła z uśmiechem. – Ani dnia nie chorował!
Natalia nie okazała większego zainteresowania. Wzięła synka na ręce, ale zaraz odłożyła go na posłanie. Córka Owczarkowej wzruszyła ramionami i odeszła.
– I bądź tu dla kogo dobry! – rzuciła w kierunku Franciszki. – Nawet ci dziękuję nie powiedzą!
Franciszka stanęła w obronie przyjaciółki.
– Ona jest wam bardzo wdzięczna – zapewniła. – Tylko teraz bardzo zmęczona. Jak tylko odpocznie, to...
Tamtej już nie było. Do wieczora cała okolica wiedziała o powrocie Natalii i o tym, że wygląda na bardzo zmarnowaną.
– Jak się czujesz? – spytała Franciszka. – Wszyscy martwiliśmy się tym, co się stało. Bardzo było źle w tym więzieniu?
Natalia wzruszyła ramionami.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.