- W empik go
Dworek pod Malwami 48 - Swary i kłótnie - ebook
Dworek pod Malwami 48 - Swary i kłótnie - ebook
Choć Katarzyna Kalinowska od lat zapowiadała swoją śmierć, gdy przyszedł właściwy moment, wszyscy byli zaskoczeni. Najtrudniej w nowej sytuacji jest Waci Potockiej, która przez lata wiernie służyła starszej kobiecie i miała w niej swoją przyjaciółkę. Pokojówka jest oszołomiona, pozwala sobie na ekscesy i decyduje się odejść ze służby. Mieszkańcy Kalinówki mają jednak wobec niej inne plany. Franciszka nieśmiało przejmuje obowiązki właściwej gospodyni, ale powoli dociera do niej, że przez Michała nigdy nie będzie traktowana na równi z matką.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-268-0153-8 |
Rozmiar pliku: | 274 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
_Wiosna 1923_
Przez kilka pierwszych dni po śmierci pani Katarzyny Wacia Potocka chodziła niby we śnie.
Na cmentarzu trzeba ją było prowadzić za rękę, bo wydawała się zupełnie zagubiona, co i raz przystawała nagle, nie wiedziała, dokąd ma iść i co robić. Gdy rodzina zgromadziła się przy grobie do pamiątkowego zdjęcia, Wacia stała się nagle niezwykle ruchliwa, wierciła się na miejscu, przestępowała z nogi na nogę. Staś, który miał wykonać fotografię, kilka razy prosił, żeby znieruchomiała choć na chwilę. Panna Potocka stała w pierwszym rzędzie, miała na głowie kapelusz z czarnym piórem i stale zasłaniała nim twarze tych, którzy stali za nią.
– Niechaj Wacia przesunie się nieco w lewo z łaski swojej. Albo lepiej nie, może trochę w prawo.
W końcu Staś sam podszedł, wyznaczył pannie Waci miejsce, a obecnych ustawił wokół niej. Drugą fotografię, na której widać także jego, wykonał pan Mieczysław Kowalewski.
– Właściwie nie znałem starszej pani – powiedział. – Słyszałem jednak o szacownej nieboszczce tak wiele dobrego, że nie tylko z sąsiedzkiego obowiązku przyszedłem na pogrzeb.
W ceremonii uczestniczyło wiele osób, przybyłych, podobnie jak nowy leśniczy, dla oddania czci znanej i zasłużonej starszej pani.
Staś oddał pannę Wacię pod opiekę żonie, która zajęła się dawną pokojową zdecydowanie, ale serdecznie. Wszyscy rozumieli, że dla panny Potockiej śmierć seniorki rodu Kalinowskich jest odejściem nie tylko chlebodawczyni, ale przede wszystkim końcem wieloletniej szczerej przyjaźni.
W domu, gdy uczestnicy uroczystości zasiedli do obiadu poprzedzonego wspólnymi modlitwami za duszę zmarłej, Wacia Potocka sztywno tkwiła na swoim miejscu, zupełnie bez słowa, nic nie jadła i niczego nie piła. Miała czerwony nos i zapuchnięte oczy.
– Gotowa się nam Wacia rozchorować – mruknął pan Michał do żony.
Gdy po stypie, późnym wieczorem pogrzebowi goście rozjechali się do domów, a wszyscy mieszkańcy kalinowskiego dworu zgromadzili się w salonie, Wacia nie pojawiła się wśród nich.
Siedzieli wszyscy przy stole, dojadali z półmisków resztki pogrzebowego obiadu, pili herbatę, a mężczyźni także wódkę.
– Czyżby się położyła? – spytała Franciszka, a w końcu zaniepokojona poszła sprawdzić do pokoju panny Waci.
Wróciła z wiadomością, że jednak jej tam nie ma, więc wszyscy zaczęli się za nią rozglądać, a ktoś nawet wyszedł szukać na podwórze.
– Biedna – zauważyła Irina. – Strasznie przeżywa.
W tej chwili panna Potocka stanęła w drzwiach. Miała niezwykle zaczerwienione policzki, szeroki uśmiech i niepewny chód.
– Co tak siedzicie? zapytała. – Co się stało, to się nie odstanie.
Postąpiła krok do przodu, zachwiała się i runęła z hukiem na podłogę.
– Boże Święty! – krzyknął Kalinowski. – Ona jest pijana!
Panna Potocka podniosła głowę i spojrzała na niego karcąco zamglonym wzrokiem.
– Ja? – spytała z podłogi. – Ja?! Nigdy w życiu nie byłam pijana!
Niezdarnie zaczęła się gramolić, czepiając rękami fałd dywanu, ale nie była w stanie podnieść się samodzielnie. Dopiero pomoc Franciszki i Iriny okazały się skuteczne, a i też nie od razu.
– Co mi robicie?! Zostawcie mnie! – wymachiwała ramionami panna Wacia. – Dosyć już tego popychania!
Kobiety skutecznie opanowały jednak mocno nieskoordynowane ruchy panny Potockiej i odstawiły ją do jej pokoju.
Kucharka Serafina nie poczuwała się do winy i reprymenda pana Kalinowskiego nie zrobiła na niej najmniejszego wrażenia.
– Żadnej nalewki jej nie dawałam – oznajmiła stanowczym tonem. – Wacia sama wzięła.
– Ale Fina mogła zabronić! Nie dopuścić, żeby wypiła aż tyle. Przecież ona w sztok się zalała!
Kucharka wzruszyła ramionami.
– Złapała karafkę i wypiła cztery kieliszki jeden po drugim – wyjaśniła. – Co jej zresztą miałam żąłować w taki dzień. Ale wiadomo, jak kto niezwyczajny, to czasem przesadzi.
– Dobrze, że nie przy ludziach – westchnęła Franciszka.
***
Następnego ranka panna Potocka nie pokazała się, ponownie wzbudzając niepokój domowników. Nie przyszła na śniadanie, drzwi zamknęła na klucz i nikogo nie chciała widzieć. Narzekała na bóle głowy i twierdziła, że za chwilę sama też umrze podobnie jak starsza pani.
– Chyba zwariowała – przeraziła się Franciszka. – Może posłać po doktora Bogdanowicza?
- Zaraz tam! Tu nie doktór potrzebny, ale co innego – Fina wzruszyła ramionami i wytarła ręce w fartuch. – Jak skończę robotę, to się nią zajmę.
Jak było do przewidzenia, kucharka Serafina postawiła szybką i trafną diagnozę. Poszła do pokoju panny Potockiej z karafką wódki w ręce i po chwili wróciła z wiadomością, że wszystko jest w porządku.
– Potrzebowała klina – wyjaśniła z wyższością w głosie. – Mówiłam, że to najlepsze lekarstwo. Po nim wszystko przechodzi jak ręką odjął.
Nie było jednak po problemie. Przez cały dzień i wieczór z pokoju panny Potockiej dochodziły dziwne odgłosy – szuranie, stukanie, przestawianie mebli.
– Co się tam wyprawia? – pytała Franciszka zza zamkniętych drzwi, za każdym razem uzyskując taką samą odpowiedź.
– Jestem zajęta.
– Ale czy wszystko w porządku?
– W porządku.
– Dobrze się Wacia czuje? Może wezwiemy doktora?
– Wszystko dobrze, niczego nie trzeba.
Nie przyszła na kolację, a światło w jej pokoju zgasło najpóźniej w całym dworze.
Wcześnie rano, gdy Franciszka wstała i przyszła do kuchni wydać zarządzenia dotyczące dnia, zaskoczona zastała tam Wacię całkowicie ubraną i gotową do drogi.
Panna Potocka siedziała na krześle w płaszczu i kapeluszu, z wielką torbą podróżną u boku.
– Co to znaczy? – zdziwiła się Kalinowska. – Wacia gdzieś się wybiera?
– Czekałam tylko, żeby się pożegnać.
– Jak to „pożegnać”? – nie zrozumiała gospodyni. – Dokąd to Wacia się wybiera o tak wczesnej porze?
Panna Potocka wzruszyła ramionami.
– Wszystko jedno.
W drzwiach pokazała się kucharka Serafina, która od razu wzięła się do udzielania wyjaśnień.
– Nie wiadomo, jak długo tu siedzi. Chce jechać nie wiadomo gdzie. Nie ma do kogo, nie ma pieniedzy. Co za pomysł!
Za plecami panny Waci pokazała kółko na skroni, sugerując, że pokojowa starszej pani dostała pomieszania zmysłów.
Franciszka usiadła przy stole naprzeciw Potockiej.
– Niech Fina zrobi nam herbaty – poprosiła. – Musimy z Wacią pomówić poważnie.
– Jak poważnie, to chyba herbatę trzeba zakropić? – upewniła się kucharka.
– Niech będzie zakropiona. Rumem.
Siedziały milcząc, pociągały ze szklanek małymi łykami i patrzyły na podwórze. Spadł śnieg, wysoki i ciężki, hulał wiatr, wyglądało na to, że idzie mróz.
– Co też Waci strzeliło do głowy? – spytała Kalinowska. – Dlaczego chce nas zostawić?
Panna Potocka spojrzała z powagą.
– Nic tu po mnie – oznajmiła. – Pokój wysprzątałam. Wszystko, co zostało, można zabrać.
– Ładnie, że wysprzątany – zgodziła się Franciszka. – Poślę dziewczynę, żeby poprawiła jeszcze to i owo.
– Albo wyrzucić – uzupełniła Wacia. – Mnie nie będzie potrzebne.
Franciszka wskazała za okno.
– Wacia nigdzie nie pójdzie na taki mróz – oświadczyła stanowczo.
– Mnie mróz nie straszny – zauważyła panna Potocka.
Franciszka pokręciła głową.
– Wacia nigdzie nie pójdzie, bo jest potrzebna tutaj. W Kalinówce bez Waci nie może być.
– Jak to nie może? Musi być bez starszej pani, może być i bez mnie.
– Bez starszej pani musimy żyć, taki wyrok boski – przytaknęła Franciszka. – Ale bez Waci w żadnym wypadku. Prawda, Fina?
Kucharka skinęła głową.
– Wiadomo!
Kazała Finie podać dwa kieliszki i karafkę z wiśniową nalewką.
– Wypijemy na ten ziąb – zapowiedziała. – Ale u Waci w pokoju. Po tym, co panna przedwczoraj wyprawiała, lepiej, żeby nikt nas nie widział.
– A co było przedwczoraj? – spytała panna Potocka.
Nie pamiętała niczego ani z pogrzebu pani Katarzyny, ani ze stypy. W mroku alkoholowej niepamięci zniknęły także jej poobiednie ekscesy, więc usłyszawszy o swoim zachowaniu z niedowierzaniem przyglądała się Franciszce.
– Upiłam się? Niczego nie pamiętam.
– To i dobrze – uśmiechnęła się Kalinowska. – Miejmy nadzieję, że inni też szybko zapomną, jak to Wacia tarzała się po podłodze.
– Po podłodze? Nie może być!
– Owszem.
– Matko Boska! Naprawdę?
– Słowo daję.
Zniknęły potem obie na długo w pokoju Waci. Gdy prawie przed obiadem Franciszka wreszcie zjawiła się w kuchni, miała nieco zmętniałe spojrzenie i silnie zarumienione policzki.
– Zasnęła – powiedziała do Finy i przekazała jej klucz. – Na wszelki wypadek zamknęłam, żeby po cichu nie uciekła.
– A co się jej stało? – zmarszczyła brwi kucharka. – Całkiem zwariowała?
– Jest rozżalona. Ale z czasem przywyknie. Jak my wszyscy...CIEŃ KATARZYNY
Pani Katarzyna umarła w wieku siedemdziesięciu siedmiu lat. Jej testament otwarty w następnym tygodniu nie zawierał niespodzianek.
Już wcześniej prawo własności do ziemi i części domu przepisała na syna pod warunkiem dożywocia, więc do rozdysponowania została tylko ruchoma część majątku starszej pani.
Adwokat z Białegostoku, który przyjechał do Kalinówki w tej sprawie, najpierw poprosił o herbatę, czekając ze stoickim spokojem, aż zgromadzą się wszyscy potencjalni spadkobiercy.
– Zwykle tak robię, nauczony wieloletnim doświadczeniem – powiedział do Michała Kalinowskiego. – Zdarza się bowiem, że po odczytaniu testamentu rodzina bierze się za łby, a o biednym spragnionym prawniku nikt nie pamięta.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.