Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja

Dysharmonia - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
14 sierpnia 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dysharmonia - ebook

Alicja Mort stoi przed życiową szansą. Wyjątkowe umiejętności wykrywania kłamstw otwierają jej drogę do świata wielkiego biznesu. W końcu może zerwać ze swoją policyjną przeszłością i stać się tym, kim zawsze chciała. Przeszłość ma jednak to do siebie, że uderza z zaskoczenia.

Tajemnicza kapsuła czasu, wykopana w dawnej szkole Alicji, ujawnia przerażającą prawdę. Ktoś od lat krzywdzi kobiety, a Mort jako dziecko mogła być świadkiem pierwszego morderstwa. Czy to możliwe, że przez całe swoje życie nosiła w sobie tajemnicę, która ją teraz pogrąży?

Kiedy znika kolejna kobieta, Alicja wie, że musi zareagować. Na szali leży bowiem coś więcej, niż tylko jej honor.


"Angażujący, nieprzewidywalny i – co najważniejsze – wymykający się schematom kryminał. Literatura rozrywkowa na wysokim poziomie. Polecam!".
Magdalena Majcher

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788368045864
Rozmiar pliku: 1,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Obecnie

Prawda leżała pośrodku pokoju.

Zupełnie nieruchomo i wpatrzona gdzieś przed siebie, a w jej rozszerzonych źrenicach odbijało się światło żarówki. Alicja wiedziała, że prawda potrafi przybierać różne formy. Czasem objawiała się pod postacią listu miłosnego napisanego z niemałym trudem. Niekiedy jako skurcz mięśnia na twarzy lub zwykły uśmiech.

Dziś wyglądała jak martwy facet.

Mort zajęło chwilę, zanim wzrok w pełni przyzwyczaił się do panujących w pomieszczeniu warunków. Przydymione światło oblepiało wszystko wokół pomarańczowym odcieniem i trudno było jej zogniskować wzrok na czymś dłużej niż na kilka sekund. Zresztą nie bardzo miała na czym się skupić. Kilkukrotnie zacisnęła powieki, ale nie pomagało to w pozbyciu się mroczków przed oczami. W ustach czuła metaliczny posmak. Przejechała językiem po zębach. Znała swoje ciało na tyle dobrze, by wiedzieć, że przez ostatnich kilkanaście godzin nie korzystała ze szczoteczki do zębów. Oznaczało to, że stęchły zapach, który coraz mocniej drażnił jej nos, nie pochodził od leżącego nieopodal ciała.

Potrzebowała prysznica. W tym momencie zadowoliłaby się nawet miską z wodą, by spłukać z siebie warstwę brudu, którą porosła. Alicja miała problem z tym, by podnieść się z podłogi i usiąść. Brakowało jej sił. Jeżeli dobrze pamiętała, w torebce powinna mieć jeszcze starego batona, którego kupiła kiedyś na stacji benzynowej. Pewnie już dawno przekroczył termin zdatności do spożycia, skoro wtedy wciśnięto jej go niemal na siłę, ale nie miało to znaczenia. Zjadłaby teraz nawet golonkę, co w jej przypadku oznaczało, że była naprawdę bardzo głodna.

Rozejrzała się wokoło w poszukiwaniu swoich rzeczy. Nie uważała się za materialistkę, ale do niektórych była przywiązana, a ich strata oznaczałaby kłopoty. Torebki z dokumentami i telefonem nie było nigdzie w zasięgu. Alicja nie dostrzegała niczego, co należało do niej. Zaczynało do niej docierać, że znalazła się w poważnych kłopotach. Oprócz ciała leżącego kilka metrów od niej wewnątrz pokoju nie było praktycznie niczego innego. Jej serce zaczęło mocniej bić, kiedy zorientowała się, że nie ma tutaj okien. Nie mogła też dostrzec tego, co znajduje się na samym końcu pomieszczenia. Założyła, że muszą być tam drzwi prowadzące… dokądś. Czuła się jak w ciemni, a zwisająca samotnie z sufitu żarówka tylko to uczucie potęgowała.

Pomieszczenie pachniało jak wieczór nad jeziorem po upalnym dniu. Wilgoć osiadała na ścianach, skórze i włosach. Mort mimowolnie zaczęła szybciej oddychać i zajęło jej dobre pół minuty, zanim nad tym zapanowała. Nie pomagało to, że siedziała praktycznie naga. Przerażało ją to, że nie potrafi sobie przypomnieć ostatnich godzin. Nie wiedziała, czy ktoś ją rozebrał, czy może sama to zrobiła. Miała na sobie przepoconą koszulkę i bieliznę w takim stanie, że wstydziłaby się w niej pokazać nawet mężowi.

Przejechała palcami prawej dłoni po twarzy. Nie wyczuwała stłuczeń. Kości i nos wydawały się całe. Zęby znajdowały się na swoim miejscu i nikt nie rozwalił jej wargi. Makijaż miała najprawdopodobniej zupełnie rozmazany, a skórę tak przepoconą, że na opuszkach zostawały fragmenty zrolowanego podkładu. Strach dalej jej nie opuszczał. Spotkała w swoim życiu zgwałcone kobiety. Rozmawiała z nimi, ale nigdy nie potrafiła zrozumieć, co naprawdę czuły. Niektóre nawet nie pamiętały samego zdarzenia – i Alicja mogła być jedną z nich. Pomimo gorąca poczuła dreszcze. Chciała sprawdzić, czy znajdzie jakieś ślady pod bielizną, ale kiedy spróbowała podnieść wyżej lewą dłoń, ta nie chciała się ruszyć. Mort spojrzała na nią i już wiedziała, że to pewnie ostatnie godziny jej życia.

Wokół nadgarstka zatrzaśnięto kajdanki.

Nie te zwykłe, wykonane z taniej stali i pokryte futerkiem, które znajdowały się w co trzecim polskim domu, schowane w szufladzie lub na dnie szafy, by przypadkiem nie wpadły w ręce dzieci. Z takimi Alicja poradziłaby sobie w kilka minut. Te zaciśnięte na jej przegubie były prawdziwe. Nierdzewna i antyalergiczna stal. Na dodatek ktoś zadał sobie niemały trud, by oryginalne ogniwa zamienić na znacznie grubsze. Łańcuch ciągnął się od jej dłoni do ściany, gdzie przymocowano go do wbitej w beton kotwy.

– Co… – wykrzesała z siebie, a w gardle poczuła drapanie.

Kilka razy przełknęła ślinę, by nawilżyć nieużywane od wielu godzin mięśnie. Złapała drugą dłonią za łańcuch i pociągnęła go z całej siły. Kotwa wbita w cegły nawet nie drgnęła. Alicja potrzebowałaby samochodu z linką holowniczą, by wyciągnąć to ze ściany. Będzie musiała znaleźć inny sposób na to, żeby się uwolnić. W tej chwili nic nie przychodziło jej do głowy. Podniosła się z podłogi i wyprostowała. Bolał ją chyba każdy mięsień.

Omijała wzrokiem leżące nieopodal ciało mężczyzny. To problem, którym zajmie się później. Pod warunkiem, że będzie jej to dane i wcześniej nie wparuje do pomieszczenia jakiś wariat z siekierą lub piłą mechaniczną. Czuła się jak bohaterka taniego horroru klasy B, gdzie scenarzyści nie silą się nawet na krztę oryginalności. Widząc na ekranie telewizora sytuację podobną do tej, w której się znajdowała, Alicja złapałaby za pilota i przełączyła na cokolwiek innego. Wszystko byłoby lepsze niż to.

Spojrzała pod nogi i ostrożnie obróciła się wokół włas­nej osi. Pół metra od niej leżały spodnie. W pomarańczowym świetle żarówki wyglądały znajomo, ale nie potrafiła ocenić, czy należą do niej. Nie miała wyboru. Jeżeli ma umrzeć w brudnej bieliźnie, to przynajmniej zasłoni nogi. Nie zamierzała dawać satysfakcji potworowi, który ją tutaj zamknął. Schyliła się i sięgnęła po ubranie. Kiedy złapała za materiał, od razu się zorientowała, że nie może należeć do niej. W palcach trzymała kaszmir, i to prawdziwy. Ból nie pozwalał jej poczuć jakości, za którą ktoś zapłacił niemałe pieniądze.

Spodnie pasowały idealnie. To przerażało ją bardziej niż świadomość, że była zamknięta w pokoju bez okien, a kilka metrów od niej znajdował się trup. Ktoś doskonale znał jej rozmiar. Wiedział o Alicji to, czego jej partner nie mógł się nauczyć przez kilka lat związku. Nie chciała teraz myśleć o tym, jakie inne tajemnice przestały należeć tylko do niej. Podeszła do ściany, ciągnąc za sobą łańcuch, i raz jeszcze spróbowała wyrwać się z pułapki. Ponownie bezskutecznie.

Na skraj pomieszczenia światło prawie nie dochodziło. Niewiele brakowało, a Alicja stanęłaby na młotku, który leżał porzucony tuż przy ścianie. Korciło ją, by schylić się po narzędzie i spróbować rozwalić nim kotwę. Powstrzymanie się kosztowało ją wiele wysiłku. To wszystko zostało zbyt dobrze zaplanowane, by ktoś popełnił błąd. Nie taki, a ona nie zamierzała zostawiać na trzonku swoich odcisków palców. Nie zamierzała się też poddawać.

Owinęła łańcuch wokół lewego przedramienia, a drugą dłonią złapała za zimną stal. Zaparła się jedną nogą o ścianę i zaczęła ciągnąć. Ledwo potrafiła ustać na nogach, więc po kilku próbach nie miała już siły nawet trzymać łańcucha, który upadł głośno na drewnianą podłogę.

Hałas rozszedł się echem po pomieszczeniu, a w okolicach jego drugiego końca rozległo się ciche stęknięcie.

Alicja nie była tutaj sama.Pięć dni wcześniej

Grupa mężczyzn zatrzymała się za szklaną ścianą.

Wyglądali i zachowywali się jak stado hien z Króla Lwa od Disneya. Robili wokół siebie tyle szumu, że kilka głów wychyliło się z oddalonych boksów. Faceci wyglądali na takich, którzy ledwo co pokończyli studia i dalej sądzą, że sama obecność na wykładzie daje zaliczenie. W przypadku pracy, zwłaszcza takiej w jednym z budynków z najdroższą powierzchnią biurową, byli w błędzie. Zapowiadało się na to, że niebawem boleśnie się o tym przekonają.

Jeden z chłopaków zaśmiał się donośnie, a potem odwrócił w ich stronę i zbladł. Pochylił głowę i powiedział coś do swoich kolegów, którzy zamilkli równie szybko jak on. Każdy z nich przyciskał do piersi laptopa, za którego można było wykarmić przez miesiąc pół sierocińca, a mimo to sprzęty wyglądały tak, jakby służyły im za podstawki pod piwo. Wszyscy wyszeptali pod nosem coś, co zapewne miało być formą przeprosin, i oddalili się, by jak najszybciej zniknąć z zasięgu wzroku osób siedzących w sali konferencyjnej. Samiec alfa, który przewodził temu pracowniczemu stadu, zdążył jeszcze odwrócić swój identyfikator, tak by przypadkiem nikt nie dojrzał jego nazwiska. Alicję rozbawiło to, że zdawał sobie sprawę, jak małym jest trybikiem w korporacyjnej machinie, ale nie przeszkadzało mu to zgrywać ważniaka przed kolegami z boksu obok.

Niektórych zachowań nie da się wyplenić.

– Na czym skończyliśmy?

Siedzący u szczytu stołu mężczyzna odłożył smartfona na blat i zaczął kręcić się na boki. Obrotowe krzesło skrzypiało przy każdym jego ruchu, ale nikomu w pomieszczeniu to nie przeszkadzało. Większość ze zgromadzonych udawała, że ma przed sobą ważne dokumenty, których musi się teraz nauczyć na pamięć. Mort obserwowała każdego z nich i u wszystkich na pierwszy plan wysuwała się jedna emocja.

Strach.

– Magda? – Facet skierował swoje słowa do kobiety stojącej przy wielkim telewizorze powieszonym na ścianie. – Zawiesiłaś się? Kontynuuj.

Mówił stanowczym głosem, w którym nawet laik wyczułby pogardę. Alicja od pierwszych sekund ich spotkania wiedziała, z kim ma do czynienia. Musiała jednak zachowywać się profesjonalnie. Nawet jeżeli w myślach zrywała z faceta garnitur, oblewała go całego miodem i wciskała w sam środek kopca mrówek ognistych. Solenopsis invicta potrafiły solidnie dopiec swoim ofiarom. Paskudny obrzęk po ugryzieniu to coś, co odpowiednio spacyfikowałoby mężczyznę. Mort wątpiła, żeby ten należał do wybrańców, którzy po ukąszeniu takiej mrówki wpadaliby w szok anafilaktyczny, dostawali nudności i w końcu umierali.

Dranie potrafią być wyjątkowo odporni.

– Halo, ziemia do Magdy – powtórzył. – Idźmy dalej.

– Marty – odparła cicho kobieta stojąca przed tele­wizorem.

Szef zignorował jej słowa i sięgnął po swój telefon. Zupełnie nie przeszkadzało mu to, że jest w towarzystwie swoich przyszłych kontrahentów. Osób, którym powinien zaimponować, a nie zniechęcać je do dalszej współpracy. Negocjacje biznesowe były już niemal na ostatniej prostej. Kontrakt wymagał jedynie podpisu obu stron. Od Alicji miało zależeć to, czy do tego dojdzie, ale on o tym nie wiedział. Płacono jej za godzinę i tylko dlatego zdecydowała się siedzieć tutaj tak długo. Spotkała się kiedyś ze stwierdzeniem, że do oceny drugiej osoby wystarczy kilka pierwszych sekund. Nie zgadzała się z tym.

Jej wystarczyła sekunda.

– Wie pan co? – powiedziała, dając tym samym Marcie chwilę na złapanie oddechu. – Napiłabym się jednak tej kawy. Mogę prosić?

Mężczyzna nie wyglądał na zadowolonego i Alicji dokładnie o to chodziło. Wytrącenie z równowagi prostą, nieskomplikowaną prośbą od kobiety wiele mówiło o naturze rozmówcy.

– Z mlekiem, jeżeli to nie problem – dodała.

– Oczywiście.

Widziała, jak zaciskają mu się wargi. Zdenerwował się. Pierwszy raz od momentu, kiedy Alicja pojawiła się w jego biurze z całą świtą.

Postanowiła się jeszcze odrobinę podroczyć.

– Sojowym.

– Słucham?

– Z mlekiem sojowym – wyjaśniła spokojnie. – Panie Adrianie, nie toleruję laktozy i wolałby pan nie widzieć tego, co się ze mną stanie, kiedy wypiję normalne mleko.

Mort chciała mocniej podkreślić to, że czekają ją prob­lemy żołądkowe, więc przejechała dłonią po brzuchu. Pozwoliła sobie na lekkie kłamstwo. Produkty mleczne jej nie szkodziły, potrzebowała jedynie skupić uwagę Adriana na czymś innym niż jej biust. Mort wiedziała, że sama jest temu winna, ale są też pewne granice. Wcisnęła się dziś w białą bluzkę, którą chciała podkreślić swoje kształty. W sali konferencyjnej spędziła do tej pory około dwudziestu minut, a w tym czasie Adrian złapał się na jej pułapkę czterokrotnie. Kłamstwo i tak nie pomogło. Kiedy jednak wspomniała o swoich jelitach, górna warga mężczyzny lekko powędrowała w górę i to samo zrobiły skrzydełka nosa. Na nim Alicja zauważyła jeszcze zmarszczki spowodowane lekkim uniesieniem policzków oraz obniżeniem brwi.

Czuł do niej obrzydzenie.

– Da się zrobić.

Szybko się opanował i odwrócił głowę w stronę korytarza. Podniósł rękę i przywołał do siebie sekretarkę, która wychodząc zza swojego biurka, musiała obciągnąć wyjątkowo krótką spódnicę. W większości szkół za taką długość czekałaby ją wizyta w gabinecie dyrektorskim, co w przypadku tego miejsca pracy mogło z kolei prowadzić do rychłego awansu. Mort zauważyła, że w biurze nie pracuje nikt, kto miałby więcej niż trzydzieści lat. Po firmie zajmującej się finansami na poziomie międzynarodowym spodziewała się większej różnorodności wiekowej. Najstarszą osobą, którą do tej pory tu widziała, był Adrian, a on nie mógł mieć więcej niż czterdzieści lat. Przy uchu miał jeszcze ślad kremu i Alicja mogła się założyć o wszystkie swoje oszczędności, że ten zawierał retinol i służył do tego, by odmładzać faceta. Czuła się jak w przedszkolu.

– Tak, proszę pana?

Sekretarka nieśmiało wsadziła głowę przez półotwarte drzwi i pochyliła się do przodu. Mort zauważyła, że kobieta nie potrzebowała push-upa, a co więcej, w ogóle nie zdecydowała się na włożenie stanika. Swoje ruchy opanowała do perfekcji i niewprawne oko mogło postrzegać je jako lekko niezdarne. Alicja widziała w nich wystudiowane i dobrze przemyślane zagranie, które na dodatek działało tak, jak powinno. Adrian wpatrywał się w sekretarkę tak, że niewiele brakowało, a strużka śliny pociekłaby mu po brodzie.

– Zrób, proszę, kawę dla naszego gościa – powiedział lekko łamiącym się głosem. – Komuś jeszcze?

Pytanie rzucone od niechcenia pozostało bez odpowiedzi. Reszta osób, które siedziały w sali konferencyjnej, od samego początku spotkania miała przed sobą jakiś napój. W większości nawet nieruszony.

– Oczywiście – odparła kobieta, rzucając Alicji pogard­liwe spojrzenie. – Zaraz przyniosę.

– Tylko z mlekiem sojowym – dodał. – Mamy takie?

– Tak, jak najbardziej.

Zamknęła za sobą drzwi i ruszyła korytarzem w stronę pracowniczej kuchni. Przeszklenia pozwoliły Alicji dojrzeć czerwone podeszwy jej szpilek. Wątpiła, żeby na jej stopach znajdowały się oryginalne louboutiny. Stawiałaby na coś znacznie tańszego, ale z drugiej strony nadgarstek Adriana zdobił tag heuer carrera z piękną szafirową tarczą na pasku ze skóry aligatora, więc mógł kupić swojej kochance drogie buty. To, że łączył ich romans, było tak oczywiste, że Mort zastanawiała się, po co w ogóle udają. Musiało o tym plotkować całe biuro.

– Możemy kontynuować? – Adrian spojrzał na Alicję, a ona tylko kiwnęła głową. – Dobrze.

Wyłączyła się, kiedy Marta wróciła do swojej prezentacji. Mówiła o wynikach za poprzedni kwartał i estymacjach na kolejny. I robiła to z takim zaangażowaniem, że chyba nawet wierzyła we własne słowa. Wykresy pojawiające się na kilkudziesięciocalowym telewizorze wyglądały profesjonalnie. Podobnie jak wszystko inne, co ich otaczało. Nawet rośliny ustawione w korytarzu zostały dobrane tak, by przypominały odwiedzającym biuro, że wydano na nie sporo pieniędzy. Mort nie potrzebowała skupiać się na tym, co pojawiało się na ekranie. W przeciwieństwie do Adriana odrobiła pracę domową.

– Myślę, że możemy kończyć na dziś – powiedziała, odwracając się do kobiety siedzącej po prawej. – Widziałam wystarczająco dużo.

– O co chodzi? – obruszył się. – Pani Paulino?

– Proszę dać nam chwilę, dobrze?

Zleceniodawczyni Alicji odsunęła krzesło i podniosła się ze swojego miejsca. Zrobiła to z taką godnością, że królowa Elżbieta II mogłaby się od niej wiele nauczyć, gdyby jeszcze żyła.

– Zaraz wrócimy.

Mort także wstała i ruszyła za Pauliną, która nie zaszczyciła Adriana nawet przelotnym spojrzeniem. Doskonale wiedziała, że ten zaczyna się pocić, a cała pewność siebie, którą budował od początku spotkania, właśnie z niego ulatywała.

Wyszły na korytarz i zatrzymały się dokładnie w tym samym miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą stała grupka dokazujących pracowników.

– Co sądzisz? – Paulina poprawiła żakiet. – Tylko szczerze.

– Za to mi płacisz – przypomniała Mort. – Co zresztą doceniam, bo robisz to głównie z litości.

– Ja…

– Spokojnie, nie jestem o to zła. – Alicja uśmiechnęła się lekko. – W niektórych sytuacjach unoszenie się honorem jest strasznie przereklamowane. Potrzebuję gotówki, a tobie pewnie też ktoś kiedyś pomógł, więc teraz się odwdzięczasz.

Widziała, że trafiła w sedno. Odkąd zajęła się pracą dla korporacji oraz prywatnych przedsiębiorców, jej status materialny trochę się polepszył. Nie na tyle, by mogła zbudować sensowną poduszkę finansową, ale dość, by oczami wyobraźni widziała już zbliżającą się niezależność. Zlecenie od Pauliny przyszło dość niespodziewanie po kilkutygodniowej posusze. Mort nawet zastanawiała się wtedy, czy nie powrócić do swojej poprzedniej kariery. Uwodzenie żonatych mężczyzn i testowanie ich wierności przynosiło czasem dobre pieniądze, ale nie mogła tego robić wiecznie. Z wielu powodów, o których nie powinna teraz myśleć.

Była w pracy i powinna zachować pełen profesjonalizm.

– Ile lat jesteś CEO? Cztery?

– Prawie pięć – doprecyzowała Paulina, a kąciki jej ust uniosły się lekko, pokazując, że jest dumna ze swoich osiąg­nięć. – Co to ma do rzeczy?

– Nie zabrałaś ze sobą swojego CFO – zauważyła Alicja. – Poznałam go, jak ostatnio byłam w twoim biurze. Miły facet. Dwójka dzieci, żona i pięknie zrobione wszczepy na głowie, ale wrzody zabiją go w ciągu dwóch lat. Za dużo pali i potrzebuje urlopu. Widziałaś zdjęcia, które ma w swoim biurze? Wygląda na nich na szczęśliwego. Malta, jeżeli dobrze teraz pamiętam, i to dawno temu. Powinnaś dać mu dwa tygodnie wolnego. Co najmniej dwa.

Paulina Przygrodzka spoglądała na Alicję z coraz większym zdziwieniem.

– Nie sądziłaś chyba, że robisz mi przysługę? – ciągnęła Mort. – Znam się na swojej robocie, a twój CFO na swojej. Kiedy zorientował się, że to wszystko wydmuszka?

Paulina unikała jej wzroku.

– Kilka dni temu – odpowiedziała po chwili. – A ty?

– Zanim usiedliśmy w konferencyjnym, ale przyznaję, pogrzebałam trochę w dokumentach, zanim się z nim spotkaliśmy.

Rozejrzała się po korytarzu.

– Wszystko tutaj śmierdzi tanim sukcesem – podsumowała. – Prezes opływa w luksusy, kiedy większość jego załogi siedzi na śmieciówkach. Ludzie uwielbiają się żalić w internecie i mieszać z błotem swoich pracodawców. Z wypłatami spóźnia się średnio dwa tygodnie. Znalazłam też ogłoszenie, że ta przestrzeń jest do wynajęcia od przyszłego miesiąca. Kończą mu się pieniądze i szuka kolejnego frajera, któremu obieca złote góry, a wszystko i tak przewali na swoje zachcianki.

– Wszystko się zgadza.

– Nie potrzebowałaś mojej pomocy, a już na pewno nie za stawkę, którą ci rzuciłam.

– Przyznaję, dość dużo sobie zażyczyłaś.

– Chodzisz w płaszczu Burberry, a ta niepozorna torebka, która wisi teraz na twoim krześle, to Hermès Kelly. Uznałam, że tysiąc w tę czy tamtą nie zrobi specjalnej różnicy.

– Jesteś warta każdej złotówki.

– Wiem – przyznała Alicja. – Dalej jednak nie rozumiem, po co to wszystko.

Przygrodzka nachyliła się i położyła rękę na jej ramieniu. Okazała jej tym samym zaufanie, na które rzadko się decydowała. Mort po raz pierwszy dostrzegła w jej postawie odrobinę luzu, a to oznaczało, że została dopuszczona do wewnętrznego kręgu. Nie zdobyła przyjaciółki, ale dobrą znajomą, i to wysoko postawioną. Czasem to nawet lepsze, a już na pewno bardziej lukratywne.

– Musiałam cię sprawdzić w terenie. Pod presją i na neutralnym gruncie. Szykujemy się do fuzji – wyszeptała. – Muszę mieć stuprocentową pewność, że nikt nie próbuje mnie oszukać. Nie wszystko jest ukryte w liczbach.

– Kiedy?

– W ciągu najbliższych tygodni. Zbieramy dokumenty, analizujemy dane. Nie wypłacę się prawnikowi, jak podliczy mnie za nadgodziny. Daj mi tydzień, no, może dwa, i zadzwonię do ciebie ze szczegółami. Zanim powiem coś więcej, będziesz musiała podpisać lojalkę.

– Pewnie na kwotę, której nie chciałabym spłacać.

– Wątpię, żebyś miała taką zdolność kredytową – powiedziała Paulina bez cienia złośliwości. – Ja bym nie miała.

Po kilku zdecydowanie zbyt chudych latach zapowiadały się żniwa. Alicja nawet nie próbowała ukrywać ekscytacji, ale ograniczyła ją do skromnego uśmiechu. Przy ludziach operujących wielkimi pieniędzmi należało zachowywać się z klasą. Ona to rozumiała. Adrian, który właśnie stukał palcem w swój drogi zegarek, nie do końca. Przeczuwał, że jest o krok od tego, by interes życia przeszedł mu koło nosa. Widocznie liczył, że pośpiech i presja mogą tu cokolwiek zmienić.

– Masz mój numer. Tylko darujmy już sobie kolejne testy – odparła Alicja i przyjrzała się bliżej biurku sekretarki. Zauważyła na nim kilka ciekawych przedmiotów. – Chciała­bym jeszcze na chwilę wejść do środka.

– Chcesz sama przekazać temu dupkowi złą wiadomość?

– To zostawiam tobie. Ja pozwolę sobie na małą wisienkę na torcie.

Jeśli sądzić po minie, Paulina nie zrozumiała, co Alicja ma na myśli. Za dwie minuty się to zmieni. Słyszała już najbardziej irytujący dźwięk na świecie, czyli stukające obcasy na korytarzowej posadzce, a to znak, że sekretarka wracała z przygotowaną kawą. Wszystko zaczynało się układać.

Mort weszła do sali konferencyjnej jako pierwsza, co zdziwiło Adriana do tego stopnia, że nie odrywał od niej wzroku, dopóki nie usiadła z powrotem na swoim miejscu. Musiał uznać, że Alicja jest kimś ważniejszym, niż z początku mu się zdawało. Trudno było jej uwierzyć w to, że tak nieogarnięty człowiek stoi na czele jakiejkolwiek firmy i że ktoś wcześniej mu zaufał.

– Dziękujemy za prezentację – powiedziała Paulina, kładąc ręce na blacie stołu. – Niestety, ale nie będziemy w stanie podpisać z państwem umowy. Za miesiąc, najwyżej dwa, wszystkie wasze aktywa zostaną zajęte przez komornika. Nasz udział przedłużyłby agonię o kilka miesięcy, a my tylko stracilibyśmy pieniądze.

Adrian zamarł.

– Nie… nie rozumiem.

Górne powieki podniosły mu się do maksimum, a napięcie tych dolnych zauważyłby nawet ślepiec. Bał się, co Mort potrafiła zrozumieć. Firma Pauliny stanowiła ostatnią deskę ratunku, która właśnie odpływała na wzburzonych wodach oceanu.

– Możemy przesłać oficjalną wiadomość mailem, jeżeli to coś zmieni – dodała Przygrodzka. – Pani Mort może zechce dodać coś od siebie.

Kiedy kończyła swoją wypowiedź, do sali weszła sekretarka i postawiła na stole wyproszoną przez Alicję kawę. Zrobiła to tak niedelikatnie, że część rozlała się na niedomyty spodek, który na dodatek nie pasował do kompletu. Pianka na wierzchu wyglądała na ruszoną, ale tylko z jednej strony. Na ubitym mleku Mort wciąż mogła dostrzec dwa wgłębienia po lejącej się z ekspresu kawie. Odrobinę się wahała, czy powinna psuć klimat w pomieszczeniu. Szczególnie po tym, jak Paulina rozjechała walcem marzenia Adriana o jego wcześniejszej emeryturze. Nagromadzenie złych informacji mogło się źle skończyć.

Zachowanie sekretarki sprawiło jednak, że wyzbyła się wszelkich hamulców.

– Dziękuję – powiedziała, sięgając po filiżankę i zbliżając ją do ust, a następnie głośno wciągnęła powietrze nosem. – Dziwnie pachnie.

Sekretarka zrobiła mały krok w tył i lekko przechyliła głowę, unikając jej wzroku.

– Zrobiłam na mleku sojowym – wyszeptała. – Słowo.

– Nie wątpię. – Alicja odstawiła filiżankę na spodek. – Jest pani tutaj nowa, prawda?

Kobieta podniosła głowę i cicho westchnęła.

– Trzeci tydzień. Skąd pani wie?

– Przygotowanie jednej kawy zajmuje znacznie mniej czasu, więc zakładam, że miała pani problem z rozgryzieniem ekspresu lub czekała na kogoś, kto zrobi to za piękny uśmiech. Na pani biurku leżą jeszcze notatki poprzedniej właścicielki. Nawet hasło dostępu do komputera wisi na monitorze. Sugerowałabym je zmienić.

Wszyscy zgromadzeni w pomieszczeniu słuchali wywodu Alicji. Musiała zżerać ich ciekawość, do czego zmierza. Nawet Adrian spuścił z tonu i utkwił wzrok w sekretarce, ale tym razem skupił go powyżej jej szyi.

– Jest pani podenerwowana. Też bym była, gdybym z dnia na dzień musiała rzucić palenie. – Odsunęła krzesło i powoli podniosła się z fotela. – W koszu na śmieci leżały dwie prawie pełne paczki fajek, czyli to była nagła decyzja, z którą trudno się pogodzić.

– Nie życzę sobie…

– Ja nie życzyłam sobie tego, by w kawie znalazła się pani ślina, ale życie potrafi być nieprzewidywalne – przerwała jej Mort. – Zresztą co ja będę pani tłumaczyła. Dalej nie przetrawiła pani ostatniej niespodzianki. Bolą, prawda?

Mort wskazała palcem na piersi kobiety, które ta natychmiast próbowała zakryć, krzyżując na nich ręce. Przez jej twarz przetoczył się grymas bólu.

– W pierwszej chwili sądziłam, że ten brak stanika to prezent dla szefa. Zapowiedź późniejszych uciech. Ale to tylko częściowo prawda. Jesteście razem ile? Pewnie nie dłużej niż dwa tygodnie.

– Wypraszam sobie – warknęła sekretarka, spoglądając błagalnym wzrokiem na Adriana.

Mężczyzna nie zamierzał się wtrącać. Zupełnie się wycofał, co tylko upewniło Alicję w tym, że dobrze postępuje.

– Wszyscy w biurze wiedzą – podsumowała Mort. – Który to tydzień? Piąty, szósty?

Sekretarka przełknęła głośno ślinę, a jej policzki mocno się zaróżowiły. Odwróciła się i praktycznie wybiegła z sali konferencyjnej. Stukanie obcasów słychać było jeszcze długo po tym, jak zniknęła za zakrętem korytarza. Alicja spojrzała na Adriana, który nagle postarzał się o kilka lat. Uleciała z niego też cała pewność siebie. Widziała, że w jego głowie odbywają się właśnie poważne obliczenia. Poradziłaby mu, żeby skorzystał z kalkulatora w smartfonie, gdyby miał problem, ale nie chciała być złośliwa.

– Właśnie oszczędziłam panu osiemnastu lat niesłusznie naliczanych alimentów – powiedziała, zapinając żakiet. – Radzę dokładniej sprawdzać nowy narybek, a już na pewno nie wpychać w niego penisa. Temu dzieciakowi będzie lepiej bez ojca niż z takim niewypłacalnym dupkiem jak pan.

Skinęła głową Paulinie, która odpowiedziała jej tym samym. Czuła, że mogła odrobinę przesadzić. Wywlekanie na wierzch prywatnych brudów klientów i ich kontrahentów źle się kończyło, ale w kwestiach związanych z rodzicielstwem Alicja nie potrafiła pozostać obojętna.

Dobrze wiedziała, skąd u niej ta niechęć do postaci ojca. Pomimo czterdziestki na karku dalej nie umiała otwarcie porozmawiać z matką na temat tego, co wydarzyło się w jej dzieciństwie.

Do niektórych rzeczy nie da się dorosnąć.

– Państwo wybaczą – zwróciła się do pozostałych osób siedzących przy stole. – Muszę się z kimś pożegnać.

Ciąg dalszy w wersji pełnej
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: