Dyskoteki, chłopaki i ogólnie takie takie. Historie z życia wzięte o (nie)udanych randkach, seksie i związkach - ebook
Dyskoteki, chłopaki i ogólnie takie takie. Historie z życia wzięte o (nie)udanych randkach, seksie i związkach - ebook
Jeśli sprawdzasz Tindera i Grindra częściej niż Instagrama…
Jeśli się zastanawiasz, czy to związek, czy tylko friends with benefits…
Jeśli marzy ci się uczucie jak Crazy in Love Beyoncé, a dostajesz Bleeding Love Leony Lewis…
…ta książka jest dla Ciebie!
Dyskoteki, chłopaki i ogólnie takie takie to zaproszenie do gorących dyskusji o związkach, seksie i miłości, które zazwyczaj toczysz z przyjaciółmi przy kieliszku wina… lub trzech butelkach. Uśmiejesz się do łez, słuchając historii o nieudanych randkach i uczeniu się o seksie z „Bravo”. Powspominasz z rozrzewnieniem mityczną „pierwszą miłość”, która miała być ostatnią (o ironio!).
A jeśli ona jeszcze jest przed tobą, posłuchasz wskazówek Grabariego i Irene, jak się nie pogubić w uczuciowym gąszczu. Czy wiesz, jak mądrze decydować o własnym ciele i emocjach oraz na czym polega konsensualna zgoda? Czy pamiętasz o antykoncepcji i umiesz wyjść z toksycznych relacji? Myślisz, że tylko ty masz za sobą nieudane spotkania i jak Charlotte York z Seksu w wielkim mieście masz już dość chodzenia na randki? Spoiler alert: nie tylko ty!
Piotr Grabarczyk – dziennikarz show-biznesowy, współpracujący . z tytułami Grupy WP i Interii, autor bloga . Twórca internetowego talk-show #zorientowani i autor e-booka Rodzice osób LGBT+ wychodzą z szafy. Z wykształcenia niedoszły polonista, pasjonat popkultury, fan Madonny i riserczer kulis odejścia Geri Halliwell ze Spice Girls. Od 2020 mieszka w Barcelonie.
Małgorzata Irene Salamon – prawniczka, projektantka mody, założycielka marki modowej Małgorzata Salamon i od niedawna podcasterka. Twórczyni projektu Re-cover, warsztatów tworzenia odzieży dla osób w kryzysie bezdomności. Pasjonatka filmów, seriali, a w szczególności reportaży. Lewaczka, feministka i miłośniczka podróży. Aktualnie mieszka i pracuje w Barcelonie. Prowadzi instagramowe konto @kobietanaskraju.
Kategoria: | Podróże |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-240-8617-7 |
Rozmiar pliku: | 2,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Początek nowego millenium. Pierwsze memy nie obiegają jedynie sieci – są przekazywane z rąk do rąk na amatorsko wypalanych płytach CD. W zaciszu pokoju piętnastolatka skrupulatne kompilacje plików mają wszystko, co najlepszego oferowały ówczesne zakamarki internetu: parodia teledysku Shakiry, „zabawne” filmiki rodem ze _Śmiechu warte_, wszelkie możliwe przeróbki _Matrixa_ i plik audio z Mandaryną schodzącą na zawał przy _Ev_’_ry Night_.
Wśród nich ona. Oksana, zadziorna blondynka w błękitnym skrawku materiału dumnie pełniącym funkcję topu i w białym daszku, tak charakterystycznym dla modnych imprezowiczek. Przyłapana przez reporterkę popularnej stacji telewizyjnej, zostaje postawiona w ogniu pytań w środku szalonego melanżu. Zapytana o swoje zainteresowania, odpowiada z wdziękiem: „Dyskoteki, chłopaki i ogólnie takie takie, ale w miarę to nauka mnie najbardziej kręci i w ogóle mam nadzieję na przyszłość”.
Głos pokolenia, ikona, niepoprawna optymistka, a może uważna obserwatorka rzeczywistości? Wiemy jedno – nikt nigdy wcześniej i nigdy później nie sformułował naszych potrzeb celniej i wnikliwiej niż Oksana. Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom, presji otoczenia i konwenansom, w których próbuje się nas uwięzić, dotknęła tej pierwotnej struny, niezmiennie grającej w nas pomimo upływu lat.
I za to, w imieniu tych, którzy w codziennym pędzie za spełnieniem nie zapomnieli, że nie istnieje nic ważniejszego niż miłość, seks i zabawa, dziękujemy.
Dedykujemy tę książkę Oksanie i wszystkim chłopakom z naszego życia. A trochę ich było…
Irene & Grabari
JAK TO SIĘ WSZYSTKO ZACZĘŁO…
Grabari: Aby zrozumieć naszą fascynację chłopakami, seksem i zabawą, musimy się cofnąć do źródeł i czasów, gdy tego wszystkiego, co czuliśmy, nie potrafiliśmy nazwać…
Irene: Erotyzm, a w zasadzie autoerotyzm, towarzyszył mi od zawsze, od najmłodszych lat. Pamiętam, jak oglądałam z babcią bardzo dziwne filmy o zabarwieniu erotycznym, o kobietach porywanych przez Tatarów. Wywoływały we mnie silne skojarzenia i emocje. Teraz, gdy patrzę na to z perspektywy czasu, widzę, że już wtedy była we mnie taka świadomość seksualna. W przedszkolu miałam miłości i w pewnym sensie chłopaków. I to wielu naraz!
G: Czyli między nauką alfabetu a zabawą klockami – romansowanie.
I: Romanse odbywały się w trakcie leżakowania. Całowanie się pod kołderką… Raz nawet jeden z kolegów polizał mnie po sutku! A miałam wtedy nie więcej niż sześć lat.
G: Leżakowanie w moim przedszkolu wyglądało zdecydowanie inaczej!
I: Pewnie nie mieliście kołderek.
G: Za moim seksualnym przebudzeniem stał kolega z podstawówki, który wyniósł z domu wycinek z niemieckiego świerszczyka ojca. Ten obrazek został na zawsze zapisany w moim mózgu: różowy papier, a na nim zdjęcie muskularnego blondyna z wielkim, stojącym penisem. Ja w szoku, nic nawet nie mówiłem, tylko patrzyłem. Mieliśmy wtedy po osiem lat.
I: Domyślam się, że nie skończyło się na jednym wyrywku z gazety?
G: Oczywiście, skoro dowiedziałem się, że takie periodyki istnieją, to zacząłem „infiltrować”, z sukcesami, zbiory prasowe moich rodziców. Po kryjomu bardzo skrupulatnie je przeglądałem i każda kolejna strona mnie coraz bardziej szokowała. Zresztą nie trzeba było zaglądać do świerszczyków. Nawet w „Przyjaciółce” zdarzały się jakieś artykuły o _Kamasutrze_ dla znudzonych gospodyń domowych. Nie wiedziałem nawet, na co patrzę, ale nie mogłem od tego oderwać wzroku. Czytanie postanowiłem szybko zamienić na praktykę, więc z moim wspomnianym już wyżej kolegą wtajemniczyliśmy w temat koleżankę z podwórka i gdzieś po krzakach się rozbieraliśmy, kładliśmy jedno na drugim i całowaliśmy. Próbując oczywiście naśladować to, co widzieliśmy w tych gazetkach.
I: Jako kilkuletnie dziecko lubiłam się dotykać z koleżankami i to też było przyjemne. To wydawało się trochę złe, bo miałybyśmy problemy, gdyby widzieli to rodzice, ale jednocześnie dość niewinne. Robiłam to z innymi dziewczynami, ale nazwałabym to bardziej autoerotyzmem, bo te przeżycia nie były związane z nimi. One bardziej udawały te arabskie książęta dla mnie (_śmiech_). Ostatecznie moje wszystkie fiksacje i zauroczenia dotyczyły chłopaków, i to już od przedszkola. To mój coming out – jestem heteroseksualna.
G: Dotykanie brzmi niewinnie; nam się wydawało, że uprawialiśmy seks, chociaż nie mieliśmy wtedy nawet pojęcia, czym on tak naprawdę jest. Wiedzieliśmy za to trzy rzeczy: seks może skończyć się ciążą, rodzice nie mogą się o nim dowiedzieć i trzeba się z niego spowiadać (_śmiech_).
I: Ten strach i tabuizowanie wszystkiego, co się łączy z seksem, to prześladująca rzecz, gdy jest się dzieckiem. Do tego takie sytuacje: gdy oglądasz z rodzicami film, nagle zaczynają się „te” sceny i oni zasłaniają ci oczy. To zawsze budzi dyskomfort. Jeśli to robili, czułam się źle, a jeśli tego nie robili i oglądaliśmy takie sceny razem, to oczywiście stres, płynący po twarzy pot… No a spowiadanie się z masturbacji w konfesjonale?! To był koszmar! Jak przedstawić tę sytuację, żeby powiedzieć, co się stało, jednocześnie nie wypowiadając tych słów?
G: Idąc do spowiedzi przed pierwszą komunią, uznałem, że nie mogę sobie pozwolić na powiedzenie, że uprawiałem seks z koleżanką, bo tym w mojej głowie było tarzanie się w krzakach. Postawiłem więc na eufemistyczne „robiłem brzydkie rzeczy”. Szczęśliwie nie stanęło to na mojej drodze do przyjęcia Jezusa, a rozgrzeszenie uspokoiło moje plany bycia osobą zbawioną po śmierci.
I: W przeciwieństwie do ciebie pisemka pornograficzne specjalnie mnie nie interesowały, raczej wzbudzały przerażenie i strach przed karą za patrzenie na takie rzeczy. Istniały natomiast subtelniejsze materiały, jak choćby te w kultowym „Bravo”, obecnym chyba w życiu każdego, kto wychowywał się w latach dziewięćdziesiątych. Kupowałyśmy je z koleżankami na spółkę, zaczytywałyśmy się w nim w szkole i rozkminiałyśmy wszystkie historie o „pierwszych razach” i problemach seksualnych młodych ludzi. Moja mama bardzo się denerwowała, kiedy to czytałam, bo te artykuły nie były edukacyjne, tam było albo nakłamane, albo pisał to ktoś, kto niespecjalnie miał pojęcie o tym, jak powinna wyglądać inicjacja seksualna. Natomiast nie istniała alternatywa. To była nasza encyklopedia i nic nie wzbudzało w szkole takiej ekscytacji.
G: Kto nie pamięta cyklu „Trudne pytania” i klasyków w stylu „Drogie »Bravo«! Jeśli mój brat masturbuje się w łazience, to jest ryzyko, że jego plemniki są na sedesie i mogę zajść w ciążę?”. W każdy co drugi czwartek przed lekcjami biegłem do kiosku, przynosiłem nowy numer do szkoły i na długiej przerwie po trzeciej lekcji robiłem uroczyste odczytywanie na głos. Poszedłem nawet o krok dalej – mając może dziesięć, góra jedenaście lat, spreparowałem historię o swoim pierwszym razie i wysłałem ją do redakcji, bo w razie publikacji autor wygrywał pięćdziesiąt złotych. Już wtedy przesiąknięty tym, co sprzedaje nam popkultura, doskonale wiedziałem, jak powinien taki pierwszy raz wyglądać – romantyczny domek na plaży, rozsypane płatki róż, świece. Powiem tak – moje pierwsze zarobione pięćdziesiąt złotych.
I: I twoje początki jako erotomana i dziennikarza w jednym.
G: Muszę jednak przyznać, że to żywe zainteresowanie i fascynacja seksem od najmłodszych lat sprawiły, że gdy miałem czternaście, piętnaście lat i hormony wszystkich rówieśników w szkole zaczęły szaleć, ja tym seksem byłem już zmęczony (_śmiech_). Pełniłem funkcję znudzonego eksperta, który o seksie przeczytał już wszystko, ale sam się do niego nie garnął. Pewnie też dlatego, że czułem już, że chyba nie kręci mnie to samo, co moich kolegów…
I: U mnie to był moment szczytowy jakiegoś seksualnego niewyżycia. Na tym właśnie polega określenie „buzujące hormony”, które doprowadzały mnie na skraj wytrzymałości. W tamtym okresie z moją przyjaciółką pisałyśmy do siebie listy będące opisami naszych erotycznych marzeń. Dotyczące oczywiście naszych aktualnych wybranków serca, którzy zmieniali się co kilka tygodni, miesięcy. Te listy były bardzo obrazowe, odważne i można by z nich nakręcić niezłe porno.
G: Ale to wszystko pozostawało w sferze fantazji czy próbowałyście je realizować?
I: Te próby nigdy nie doszły do skutku, bo to było parę dobrych lat przed pierwszymi kontaktami seksualnymi. To były raczej takie marzenia. Zastanawiałam się wtedy, czy to, że ja mam takie myśli, oznacza, że naprawdę chciałabym to zrobić, czy jest dla mnie za wcześnie. Odpowiedzi już nigdy nie poznam, ale do rękoczynów doszło sporo później.
G: Mnie do samego seksu nie ciągnęło, ale za to gdy w moim życiu pojawiła się masturbacja… Dokładnie pamiętam dzień, w którym ją, przez zupełny przypadek, odkryłem, i zaraz potem miałem swój pierwszy orgazm. Nowa jakość życia!
I: Nie pamiętam może swojego pierwszego orgazmu, za to początki z masturbacją już tak. Były bardzo po omacku, nie do końca wiedziałam, jak to się robi, jak się do tego orgazmu doprowadzić. Wydawało mi się, że idę dobrą drogą… Nie szłam. Myślałam, że masturbacja musi naśladować samą penetrację, co było przyjemne, ale nigdy nie prowadziło do momentu kulminacyjnego.
G: Ja za to wpadłem w prawdziwą obsesję i masturbowałem się cały czas, gdzie tylko się dało, o każdej porze dnia i nocy. Dziękuję rodzicom i wszystkim domownikom, że udawali, że tego nie widzą.
I: To jest zachowanie typowego nastolatka, więc myślę, że wszyscy rodzice w pewnym sensie to wiedzą, ale nie chcą ingerować. No bo po co?
G: Całe szczęście! Odkrycie masturbacji pomogło mi też lepiej identyfikować to, co mnie podnieca. Kiedy oglądałem filmy porno, powoli zaczynałem rozumieć, że penis na ekranie to moja ulubiona część fabuły. A jak koledzy błagali, żeby włączyć tę scenę, gdzie zabawiają się ze sobą dwie cycate blondynki, niespecjalnie chciałem na to patrzeć. Nudy!
I: Wiedziałeś już wtedy, że jesteś gejem, czy to były dopiero początki odkrywania siebie?
G: Nic nie wiedziałem. Z jednej strony była Agnieszka, moja platoniczna miłość, a z drugiej wielkie fiuty w _Das Mädchen Internat_. Jestem z małej miejscowości, nie widziałem nikogo takiego jak ja, w dodatku żaden kolega mi się nie podobał, więc kompletnie zgłupiałem. Dopiero gdy miałem siedemnaście lat, poleciałem na obóz letni do Francji i tam zakochałem się od pierwszego wejrzenia w uroczym Włochu. Wtedy wiedziałem.
I: A wszyscy dookoła biegali za dziewczynami.
G: Dziewczyny biegające za chłopakami, pierwsze przytulanie się na korytarzach, jakieś potajemne pocałunki…
I: W tych czasach gimnazjum i na początku liceum swój _primetime_¹ miało ocieranie się – ludzie już się do siebie kleili, ale to jeszcze nie był ten moment na seks, więc szukało się kontaktu inaczej. W szkole czy na dyskotekach co najwyżej pocieranko, ale już w domu, za zamkniętymi drzwiami, z rodzicami za ścianą, nazwałabym to suchym seksem, czyli takim ocieraniem się o siebie w ubraniach.
G: Kolejny krok: petting. Określenie, które niesamowicie rozbudzało wyobraźnię.
I: Petting znany wszystkim ze wspomnianego już „Bravo” – każdy słyszał, ale nikt nie wiedział, co to tak naprawdę oznacza.
G: Wiedział, że skoro to jeszcze nie jest ten czas na seks, bo albo sami nie jesteśmy gotowi, albo zewsząd to słyszymy, to petting stanowi taki dopuszczalny przedsmak. Można się podotykać, coś polizać. Dla nastolatka to już dużo! Zdarzały się jednak osoby w szkole, które już uprawiały seks, a wieść o tym oczywiście szybko zataczała szersze kręgi dzięki poczcie pantoflowej. Mieliśmy w klasie taką dziewczynę, która umawiała się z o kilka lat starszym chłopakiem i nie było tajemnicą, że swój związek regularnie konsumowali. To było niewiarygodne i bardzo onieśmielające. Do tego stopnia, że kiedy ona szła korytarzem, to nawet tych nastoletnich chłopców, którzy próbują się zachowywać jak „dorośli mężczyźni”, zaczepiać dziewczyny i klepać je po tyłkach – przy niej ich mroziło.
I: _À propos_ tych chłopaków, którzy mieli się zachowywać jak mężczyźni i robić nie wiadomo jakie rzeczy, to jest element, którego zawsze mi brakowało w życiu (_śmiech_). Od niepamiętnych czasów! I wtedy, kiedy miałam te trzynaście lat i marzyłam, żeby któryś mnie chwycił – nikt tego nigdy nie robił. Ci kolesie byli nieśmiali, niezainteresowani i zawsze czułam, że im tego stereotypowo męskiego pierwiastka brakuje. I ten zawód chyba towarzyszy mi do dzisiaj…
G: Wychodzi na to, że w tych nastoletnich czasach byliśmy zaskakująco konserwatywni. Kto by pomyślał! No ale potem przychodzi faktyczny czas realizacji tego wszystkiego, co chcieliśmy robić, marząc o dorosłości. Człowiek dostaje dowód osobisty i heja!
I: Koniec liceum i początek studiów to już ten moment, kiedy seks w związkach staje się oczywisty, single też eksperymentują i choć może to wciąż bywało takie nieporadne – było już rzeczywistością. Ale te pierwsze niepewne kroki to było coś, co łączyło nas wszystkich, i z przyjaciółmi byliśmy na podobnym etapie. Mogliśmy o tym rozmawiać, wymieniać się doświadczeniami i – co było dla mnie istotne w tej relacji – to właśnie moi przyjaciele pchali mnie dalej do podejmowania kolejnych, coraz śmielszych kroków.
G: Ja również miałem wielkie szczęście, że gdy wyszedłem z tych wieków ciemnych mojego liceum, gdzie ukrywałem, że jestem gejem, to na studiach trafiłem na fantastycznych ludzi. Mogłem być przy nich sobą, zero tematów tabu, i seks nie był tutaj wyjątkiem. Zwierzaliśmy się, opowiadaliśmy sobie o podbojach, wstydliwych wpadkach, eksperymentach. Jednocześnie pilnowaliśmy siebie i pozwalaliśmy sobie szaleć. Coś wspaniałego!
I: To właśnie rozmowy z przyjaciółmi, obserwowanie ich i często nonszalanckiego podejścia do seksu najbardziej mnie otworzyły w kwestii seksualności, odarły ze wstydu i stresu.
G: Tak, brak wstydu! My mieliśmy i wciąż mamy bardzo zróżnicowaną grupę przyjaciół, wśród których są szalone singielki, osoby w związkach, wierni monogamii, eksperymentujący z otwartymi relacjami, i w żadnym momencie nie pojawiało się ocenianie czy zawstydzanie.
I: Dla mnie wejście w taką grupę było pożegnaniem się ze slut-shamingiem² i przekonaniem, że ludzi powinno się karać za bycie puszczalskimi. To przeświadczenie było nam wkładane do głów od najmłodszych lat, więc z upływem czasu i kolekcjonowaniem naszych własnych doświadczeń to myślenie szczęśliwie zostawało z tyłu i ostatecznie zamieniliśmy je na szacunek do świadomego wyboru i zadowolenie z niego.
G: Finałem tych rozważań jest refleksja, że integralną częścią naszego życia seksualnego, jakkolwiek to zabrzmi, są nasi przyjaciele. Mamy silną potrzebę posiadania kogoś, kto z nami w tym jest – przeżywa podobne sytuacje, służy rozmową, radą i pomocą w trakcie najbardziej absurdalnych i wstydliwych momentów naszego życia. Również łóżkowego!
I: Te niekończące się godziny analiz najmniejszych detali randki czy zastanawianie się, co nasz potencjalny wybranek miał na myśli, nie odpisując cztery dni… To wszystko miało i nadal ma wpływ na moje postrzeganie świata i moją zupełnie nienaukową wiedzę, którą będę się dzielić na łamach tej książki.
G: Czyli za tym wszystkim, co przeczytacie, stoimy nie tylko my, ale i nasi przyjaciele. To jest nasza wspólna opowieść.
I: To są nasze historie i przemyślenia, ale mamy nadzieję, że czytając je, poczujecie się jak ze swoimi przyjaciółmi. I tak jak wobec swoich przyjaciół, tak i wobec nas nie bądźcie zbyt surowi.
1 _Primetime_ (ang.) – moment największego zainteresowania, oglądalności.
2 _Slut-shaming_ (ang.) – krytykowanie innych osób (najczęściej kobiet i dziewcząt, choć zjawisko to dotyka również mężczyzn) za rzekome nieobyczajne zachowania, które nie mieszczą się w normach społecznych (np. niezobowiązujący seks, „wyzywający” strój).