Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dżender domowy i inne historie - ebook

Data wydania:
14 września 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Dżender domowy i inne historie - ebook

W jaki sposób urna z prochami matki wpłynie na życie wziętego scenarzysty? Czy angielski kucharz, zagorzały fan legendarnej grupy A B C, aby nie przesadził ze stekami? Co ma do powiedzenia pewien Chińczyk, którego zmorą jest litera R? Dlaczego Arab z Polakiem przespali upadek muru berlińskiego? Z jakiego powodu słowo „alibi” staje się imieniem żeńskim? Na te, i na inne pytania, odpowie Hubert Klimko-Dobrzaniecki w swoim najnowszym zbiorze opowiadań. Śmiertelnie poważnym i śmiertelnie śmiesznym.  

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-65613-44-8
Rozmiar pliku: 1,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Postypie

.

1

Ilekroć jechał windą, nachodziły go myśli samobójcze. Mieszkał wysoko. Na dwudziestym piątym piętrze luksusowego budynku, w centrum. Zawsze chciał być w centrum, i to nie tylko stolicy. Po latach ciężkiej pracy zadomowił się wysoko. Choć nie na samym szczycie. Od szczytu dzieliły go cztery mieszkalne piętra i kilku kolesi, którzy mieli szersze plecy. Plecy odziedziczyli. On musiał sam się ich dorabiać. Aby kupić mieszkanie na ostatnim piętrze, też były potrzebne. Apartament na samej górze nabył znany aktor. Dla tej młodszej o trzydzieści lat dupy z twarzą bez wyrazu, małymi piersiami i wałeczkami tłuszczu na biodrach. Spotykał ją czasami. W windzie. Dzień dobry. Do widzenia. Dobry wieczór. Dobranoc. Cała konwersacja. Jak umierać, to samotnie. Spadać w dół ze smarkulą i jej kieszonkowym pieskiem? To ocierało się o drwinę. Znany i ceniony scenarzysta oraz partnerka znanego i cenionego aktora, i mniej ceniony piesek kieszonkowy, ponieśli śmierć w spadającej windzie! Tyle już nakręcono filmów, w których spadały windy. Z ludźmi. Z psami. Z ludźmi i psami. Same windy również spadały. Na robotników, na przykład. Nie powtarzać znanych scen. Nigdy nie powtarzać. Wejście do windy bez windy. To też było. Wszystko ponoć było... Za każdym razem, kiedy siadał do nowego scenariusza, bał się, że popełni niezamierzony plagiat. Kurwa, ci Hindusi za dużo kręcą. Na szczęście Indie mają atomówkę. Pakistan też ją ma. Pewnego dnia ktoś wkurwiony naciśnie guzik i problem się sam rozwiąże. Oby w miarę szybko, bo za dużo, dużo za dużo, filmów produkują.

Czarno-białe lubił najbardziej. Spierał się często z tymi, którzy w braku kolorów upatrywali ślepą uliczkę. W braku kolorów? Bzdura, wykrzykiwał. Nie zdajecie sobie sprawy, jak bardzo kolorowa jest czerń, o bieli nie wspominając. Więc nie pierdolcie, że widz się nudzi na czarno-białych filmach. Nie dawał za wygraną i w sumie udało mu się przekonać kilku reżyserów, a tamci producentów, żeby przenieść jego scenariusze na ekran w kolorach – czarnych i białych. Z powodzeniem zresztą. Krytycy byli zachwyceni. Widzowie też. Po kilku produkcjach środowisko nadało mu przydomek – Zebra. Z czasem się przyzwyczaił i tak właśnie zaczął się przedstawiać. Zebra jestem. I szufla. Zebra jestem. I cmok. Zebra jestem. Niech pan nie pitoli, że pan już gdzieś widział taką scenę. Zebra jestem, ale nie dam przez siebie przejść. Zebra jestem, ale nie osioł. Dymać to sobie pan może początkujących scenarzystów. Tyle i tyle, a jak nie, to nic! No i się uzbierało na to luksusowe mieszkanie. W luksusowym budynku. W centrum. W stolicy. Prawie w niebie. Prawie...

2

Zadzwonił telefon. Akurat poprawiał scenę miłosną i ostry dźwięk momentalnie podniósł mu ciśnienie. Postanowił kontynuować. Nie odbierać. Aby nie otrzeć się o kicz. Aby nie otrzeć się o kicz, pomyślał. Telefon nie przestawał dzwonić. Dobrze, najpierw kogoś opierdolę, a potem dokończę, nie ma innego wyjścia.

– Zebra! Słucham! – krzyknął. I już szykował się do wielkiej opierdolki natręta, a opierdalać oraz siarczyście przeklinać to on potrafił, kiedy usłyszał w słuchawce spokojny głos. Głos jakby znajomy.

– Tutaj doktor Białek. Pan pewnie nie kojarzy. – Przed oczami przeleciały mu obrazki z dzieciństwa. Mieszkanie w bloku. Matka, z którą nie rozmawiał od wielu lat. Miasteczko, z którego uciekł zaraz po maturze. Pierwsza komunia święta i akcja Milicji Obywatelskiej, która interweniowała w sprawie żony... A właśnie! W sprawie żony doktora Białka. Jakiś koleś wparował do ich mieszkania pod nieobecność doktora, związał biedaczkę i chciał wymusić okup oraz helikopter, żeby zwiać do Berlina Zachodniego. Tak, dokładnie pamiętał ten dzień. Nie wyszedł do kościoła na swoją pierwszą komunię. Milicja zabroniła wychodzenia na zewnątrz. Czy po latach winił MO, że słabo mu szło z Panem Bogiem? Za to matka... Właśnie, matka... Ludzie nie żyją wiecznie, a ona zbliżała się do osiemdziesiątki. Matka? Poczuł gęsią skórkę na udach.

– Tak, panie doktorze. Poznaję głos. Czy coś się stało?

– Mam pański numer telefonu od dozorcy.

– Rozumiem. Dałem go kiedyś mojemu synowi. Pewnie dlatego... Czy coś się stało? – powtórzył.

– Znaleźliśmy mamę nieprzytomną. Odwodnioną... No...

– Nie żyje?

– Powiem tak: stan jest ciężki. Leży w szpitalu na Cichej. Pan pamięta, gdzie to jest?

– Tak.

– Pan się tam urodził. Odbierałem pana.

– Tego nie pamiętam...

– Radziłbym, jak najszybciej przyjechać. Każda minuta jest cenna. O ile ceni pan czas.

– Doktorze, dziękuję za telefon. Zaraz ruszam.

– Szerokiej drogi.

– Dziękuję.

Wyłączył komputer. Wstał i wyjął z kieszeni spodni pogiętą paczkę papierosów. Drżały mu dłonie. Czuł się tak, jak wtedy, dawno temu, kiedy pierwszy raz w życiu rozpinał biustonosz. Potem właścicielka stanika została jego żoną. Urodziła syna. Rozstali się. Niby w zgodzie. Zapalił papierosa. Palił nerwowo. Zebrało mu się na wymioty. Nie dokończył papierosa. Pobiegł do łazienki. Zwymiotował. Spłukał i spojrzał w lustro. Miał pięćdziesiąt lat, choć jego twarz wyglądała młodziej. Jakoś udało się uniknąć fizycznej harówki, która niejednemu w jego wieku dodała głębokich zmarszczek. Umył zęby. Zwymiotował jeszcze raz. Za drugim razem obtarł tylko usta ręcznikiem. Wrócił do pokoju. Włączył komputer i skończył poprawiać zarzuconą scenę. Dopisał kawałek drżącymi rękami. Rozpinanie biustonosza... Tego właśnie brakowało. Scena mu się podobała, toteż poczuł się o niebo lepiej. Istnieją przynajmniej dwa światy, pomyślał. Ten, w którym żyjemy, i ten, który nadaje się do opisania. Coś, co ma miejsce, i coś, co może mieć miejsce. Po tym, kiedy ponownie wyłączył komputer, powrócił do świata, w którym przyszło mu żyć. Wystukał na komórce numer.

– Z matką źle. Muszę jechać.

– O Boże, coś poważnego?

– Chyba tak.

– Chcesz, żebym pojechała z tobą?

– Poradzę sobie.

– Wiesz, w takich chwilach...

– Jesteś kochana, ale to naprawdę zbyteczne.

– Jak chcesz. Na długo?

– Tego jeszcze nie wiem. Na miejscu się okaże.

– Gdybyś jednak... Zadzwoń, daj znać. Przyjadę.

– Całuję. Do usłyszenia.

Czekał na windę. Jechała z dołu i po drodze zatrzymywała się na różnych piętrach. Kiedy drzwi się otworzyły, nikogo w niej nie było. W windzie można się zabić, tylko jadąc w dół. Chyba że ma się przy sobie pistolet, to można i w górę, pomyślał, ale i tak zwiozą cię potem na parter. Winda była duża. Mogłoby do niej wejść śmiało kilka osób. W środku były lustra. Zanim zjechał na parter, obejrzał się z kilku stron. Niemiecka robota. Schindler. To się, do kurwy nędzy, nigdy nie zepsuje. Żadnych niespodzianek. W górę i w dół. W dół i w górę. Ta winda przeżyje mnie, innych, którzy przyjdą po mnie, po nas. Schindler przeżyje całe to miasto, do jasnej cholery. Dlaczego ci Niemcy produkują tak sprawnie działające urządzenia? Gdybym mieszkał w Rosji, mógłbym liczyć na to, że coś się teraz spierdoli, że nie dojadę w całości. Życie mogłoby się wtedy całkiem inaczej potoczyć.

------------------------------------------------------------------------

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: