Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Dzieje panowania Zygmunta III, Króla polskiego, Wgo Xięcia Litewskiego, . Tom 3 - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dzieje panowania Zygmunta III, Króla polskiego, Wgo Xięcia Litewskiego, . Tom 3 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 617 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Kró­la Pol­skie­go, Wgo Xię­cia Li­tew­skie­go, Ru­skie­go, Pru­skie­go, Ma­zow: Żmudz: Kiiowsk: Wo­łyńs: Po­dols: Pod­las: Smo­leńs: Sie­wiers: Inf­lantsk: i Czer­nie­chow­skie­go, Dzie­dzicz­ne­go Kró­la Szwe­dów, GO­TÓW i Wan­da­lów. z wi­ze­run­ka­mi.

przez

J. U. NIEM­CE­WI­CZA.

…. et nos ali­qu­ot no­me­nque,

de­cu­sque Ges­si­mus .

VIRG: AENE­ID: LIB: II.

Tom III.

wy­tło­czo­no w War­sza­wie

Dru­kiem Za­wadz­kie­go i Węc­kie­go

Uprzy­wi­le­io­wa­nych Dru­ka­rzy i Księ­ga­rzy

Dwo­ru Kró­la JMci Pol­skie­go.

1819.ROZ­DZIAŁ I.

Smut­ne skut­ki wa­ha­nia się Zyg­mun­ta, od­stę­pu­ie go Soł­ty­ków. Od­da­la się Het­man Żół­kiew­ski. J. Po­toc­ki W. Brac: miły Kró­lo­wi umie­ra. Ja­kób Po­toc­ki brat iego obey­mu­ie wódz­two nad woy­skiem. Nie­uży­tecz­ne sztur­my, na­ko­niec d. 15. Czerw­ca 1611 r. przy­pusz­czo­ny ostat­ni i Smo­leńsk do­by­ty. Za­miast cią­gnie­nia do Mo­skwy, Król do War­sza­wy po­wra­ca. Seym, try­umf Het: Żół­kiew­skie­go, len­ność Pruss, odda – na Elek­to­ro­wi Bran­de­bur­skie­mu. Cier­pie­nia woysk na­szych na Mo­skwie. Chod­kie­wicz tam przy­by­wa, za­zdrość mię­dzy wo­dza­mi. Śmierć J. P. Sa­pi­chy, po­chwa­la iego. Woy­sko bę­dą­ce w Sto­li­cy wy­cho­dzi po żyw­ność. Nasi aż za Woł­gą szu­ka­ią żyw­no­ści. In­sy­gnia Car­skie na żołd od­da­ne. Woy­sko sto­łecz­ne do kra­iu chce wra­cać, ogła­sza Kon­fe­de­ra­cyą, i Cie­kliń­skie­go Mar­szał­kiem swo­im obie­ra. Na­pa­sto­wa­ni od Szy­szaw­ców, wszę­dzie plon­dru­iąc, nie opie­ra­ią się aż we Lwo­wie.

1611 r.

Już dzie­więt­na­sty mie­sięc upły­wał, kie­dy Zyg­munt nie­po­mny na moż­ne Pań­stwo, któ­re mógł ła­two odzier­żyć, nie­po­mny na spra­wy wła­sne­go Kró­le­stwa, na­ko­niec na sła­wę syna i swo­ią, Smo­leńsk iesz­cze ob­le­gał. Cięż­kie zgry­zo­ty, sro­gie i licz­ne prze­ciw­no­ści drę­cząc du­szę iego, nie­upa­mię­ty­wa­ły w za­cię­to­ści i zwło­kach. Obo­ięt­ne od­po­wie­dzi, dłu­gie w przy­sła­niu Wła­dy­sła­wa ocią­ga­nie się, chęć za­gar­nie­nia ber­ła Ru­skie­go dla sie­bie, uzbro­iły iuż cały na­ród Mo­skiew­ski. Pod sa­mym Smo­leń­skiem po­mię­dzy przy­chyl­ną do­tąd Po­la­kom, Mo­skwy, nay­przód szem­ra­nia i tay­ne spi­ski, wkrót­ce bun­ty otwar­te: do­cho­dzi­ły ze­wsząd wie­ści, że w obo­zie Kró­lew­skim, zbie­ra­ią­ca się co­raz Mo­skwa z Ko­za­ka­mi, w sło­wach wier­na, w ser­cu zgu­bę Kró­lo­wi i woy­skom iego kno­wa­ła; nie pew­ność i roz­bo­ie po ca­łym kra­iu, gras­su­ią­ce łu­pie­sców kupy, ocie­ra­ły się o sam obóz Kró­lew­ski. Wten­czas Iwan Soł­ty­ków po­sia­da­ią­cy cała uf­ność Zyg­mun­ta, oświad­czył Kró­lo­wi, iż wziaw­szy lud swóy, pó­y­dzie roz­pro­szyć ło­trów, i obóz od nie­spo­koy­no­ści uwol­nić: ia­koż po­szedł, lecz za­miast roz­pę­dza­nia swa­wol­nych, złą­czył się z nie­mi, ostry list na­pi­saw­szy do Kró­la, wy­rzu­ca­iąc mu nie­wia­rę i zwło­ki iego. Po­gnał się za nim Mi­ko­łay Po­toc­ki, lecz wśród miesz­kań­ców pa­ła­ią­cych nie­na­wi­ścią i ze­mstą, ni po­mo­cy, ni śla­du na­wet zbie­głe­go zna­leść nie mógł. Po­mna­ża­ły udrę­cze­nia bun­ty wła­sne­go woy­ska. Przy­bj­li od obo­zu Ja­kób Bo­bow­ski z An­drze­iem Ru­siec­kim, do­świad­cze­ni i wzię­ci u swo­ich Puł­kow­ni­cy, opo­wia­da­ią­cy śmia­ło nę­dze, tru­dy, i stra­ty swo­ie, po­ka­zu­ią­cy na ob­na­żo­nych pier­siach nie­za­go­io­ne iesz­cze bli­zny, zu­chwa­le do­ma­ga­li się o za­le­gły żołd, gro­żąc, że ie­że­li im za­pła­co­nym nie bę­dzie, po­rzu­ca Sto­li­cę, woy­sko, i w wła­snym kra­iu na­le­ży­to­ści swo­ich po­szu­ki­wać będą.

W tak cięż­kiem po­ło­że­niu, w tak za­gra­ża­ią­cych do­bru pu­blicz­ne­mu oko­licz­no­ściach, raz iesz­cze prze­kła­da­li Se­na­to­ro­wie, że ie­dy­ny spo­sób uspo­ko­ie­nia Mo­skwy, za­koń­cze­nia rze­czy z po­żyt­kiem i chwa­łą, był ten, by iak nayś­piesz­niey po­słać po Kró­le­wi­cza Wła­dy­sła­wa, i osa­dzić go na tro­nie Ru­skim: lecz raz iesz­cze Zyg­munt wąt­pli­we tyl­ko da­wał od­po­wie­dzi; sama ato­li wąt­pli­wość w tak na­głym ra­zie iuż była od­mó­wie­niem: w ten­czas, gdy ani za­kli­na­nia Se­na­to­rów, ni pa­mięć, ze po­dob­ne­mi zwło­ka­mi, utra­cił ber­ło Szwedz­kie, że Ru­skie iuż z ręku swo­ich wy­my­ka­ią­cem się wi­dzi, gdy na­ko­niec tyle klęsk nie prze­mo­gły upo­ru czło­wie­ka, ięli bła­gać Pa­no­wie Rady, by przy­naym­niey po­rzu­ciw­szy na chwi­lę ob­lę­że­nie Smo­leń­ska, z ca­łem woy­skiem szedł prze­ciw Łe­pu­no­wi, uwol­nił Sto­li­cę, że tę bez­piecz­nie po­sia­da­iąc, ła­two Pa­nem kra­iu ca­łe­go sta­nie się. Po­do­ba­ła się zra­zu ta rada, iuż się go­to­wa­no do po­cho­du do Mo­skwy, gdy nowe wa­ha­nia w sła­bym po­wsta­ły umy­śle: mó­gł­że tak dłu­gie tak kosz­tow­ne po­rzu­cić ob­lę­że­nie? co za wstyd dla Kró­la i woy­ska! nie le­piey­że raz iesz­cze na­tę­żyć sił, i po­ku­sić się o twier­dzę? po­więk­szy­ły wa­ha­nia się na­le­ga­nia Kró­lo­wey Kon­stan­cyi przez li­sty, by nie­po­rzu­cać ob­lę­że­nia­mi wziąść Smo­leńsk co prę­dzey: czy­li to rady te po­da­wa­ła tro­skli­wość o sła­wę męża, al­bo­li też za­zdrość ku Pol­sz­cze Ra­ku­skie­go domu, nie­wie­dzieć. Jak za­wsze sła­be umy­sły, tak i dziś Zyg­munt za­miast po­śpie­chu i na­tę­że­nia, śred­nich spo­so­bów chwy­cił się: wy­słał Po­słów do woysk na Sto­li­cy i w Mo­zay­sku le­żą­cych, za­po­wia­da­iąc im pręd­kie przy­sła­nie po­sił­ków, obie­cu­iąc wspa­nia­łe na­gro­dy i ła­ski, i iak gdy­by skar­by Ca­rów były iuż iego, po­zwa­la­iąc Ry­cer­stwu nie­mi się tym­cza­sem za­si­lić. Roz­pi­sa­no li­sty do Stru­sia i Sa­pie­hy, by ob­lę­żo­nym na Sto­li­cy cią­gnę­li na po­moc: chcia­no żeby Het­man Żół­kiew­ski nad wszyst­kie­mi puł­ki obiął wła­dzę nay­wyż­sza, i nay­przód Po­toc­cy przez trze­cie oso­by, da­ley od Kró­la po­wier­nik iego Bo­bo­la, i Je­zu­ici, ięli go do tego na­ma­wiać, lecz Żół­kiew­ski wi­dząc sła­wę swo­ię i za­przy­się­żo­na Mo­skwie wia­rę za – wie­dzio­ne od Kró­la, za­pa­tru­iąc się na nie­sfor­ność woy­ska, pod­stę­py nie­przy­ia­ciół, nie­po­do­bień­stwo po­le­ga­nia w czym­kol­wiek na Kró­lu, nie uległ po­wta­rza­nym na­mo­wom. Star­ga­ny na si­łach, pra­gnął co prę­dzey uwol­nić się od wy­pra­wy, w któ­rey ni rady iego słu­cha­ne­mi były, ni oręż iuż da­ley po­ży­tecz­nym bydź mógł. Do tych po­wo­dów, wkrót­ce waż­ny na­der wy­pa­dek dał mu od­da­le­nia się spra­wie­dli­wi przy­czy­nę. Ga­bry­el bo­wiem Ba­to­ry nowy Sied­mio­gro­dzia Xią­że, ko­rzy­sta­iąc z za­mie­szek, któ­rych Ce­sarz Ma­ciey w Kró­le­stwie Cześ­kiem do­zna­wał, opa­no­waw­szy Her­mansz­tad, wy­gnaw­szy z mieysc wszyst­kich Ra­ku­sza­nów, ufny w opie­ce Tur­ków, za­zdro­śnie na sze­rze­nia się Po­la­ków pa­trzą­cych, na­ie­chał Mul­ta­ny, i sa­mey Pol­sz­cze gro­ził wtar­gnie­niem. Po­win­ność za­tem wo­ła­ła Het­ma­na na obro­nę gra­nic Kró­le­stwa: od­da­lił się, nie bez ta­iem­ney za­wist­nych, i sa­me­go Zyg­mun­ta ra­do­ści. Śmierć Ka­ro­la Su­der­ma­nii, wy­da­na przez Da­nią Szwe­cyi woy­na, do­zwo­li­ła od­wo­łać Het­ma­na Chod­kie­wi­cza lnflant, i nay­wyż­szą mu wła­dzę nad woy­skiem pod Mo­skwy po­le­cić (1).

–- (1) Żół­kiew­ski u Pa­mięt­ni­ku. – Ko­bie­rzyc­ki pag. 395.

Od­da­li­li się z Żół­kiew­skim Jan Sku­min Tysz­kie­wicz, Ka­li­now­ski, Snop­kow­ski z wie­lu ro­ta­mi pie­cho­ty i iaz­dy (1). Przy­da­wa­no bląd do błę­du, wkrót­ce stra­pie­nia Zyg­mun­ta po­mno­ży­ły się śmier­cią ulu­bio­ne­go mu Jana Po­toc­kie­go Wwdy Bra­cław­skie­go. Ja­kim był maź ów, tyle wpły­wu w owych, cza­sach ma­ią­cy, po­krót­ce opo­wiem. Oy­ciec iego Mi­ko­łay Po­toc­ki Sta­ro­sta Ka­mie­niec­ki i Chmiel­nic­ki z Wo­ie­wódz­twa Kra­kow­skie­go, do ży­znych pro­win­cyi Ru­skich prze­niósł się, i iuż za Zyg­mun­ta Au­gu­sta chlub­nie orę­żem wsła­wił się. Jan, o któ­rym mowa, we wszyst­kich woy­nach Mo­skiew­skich słu­żył pod Kró­lem Ste­fa­nem, tem mil­szy wa­lecz­ne­mu Kró­lo­wi, iż nie­raz w oczach iego ob­la­ny krwią, wio­dą­cy zna­ko­mi­tych więź­niów z zwy­cicz­kich bo­iów po­wra­cał. Wiel­ki Za­moy­ski do­znaw­szy i męz­twa i zdal­no­ści mło­dzień­ca, przy­pu­ścił go nie tyl­ko do wszyst­kich za­wo­dów wo­ien­nych, lecz do nay­ta­iem­niey­szych rad swo­ich. Gdy Het­man ten, zbił prze­waż­nie woy­sko Mi­cha­ła, Ho­spo­da­ra Wo­ło­skie­go, i wy­darł mu Wo­łosz­czy­znę i Mul­ta­ny, Ja­no­wi Po­toc­kie­mu, iak nayz­dat­niey­sze- – (1) Idem.

mu z Wo­dzów, pro­win­cye te po­wie­rzył. Nie miał Po­toc­ki iak 4000. łu­dzi, gdy Mi­chał, po odey­ściu Za­moy­skie­go, ze­brał wszyst­kie swe siły i na Po­la­ków ude­rzył, zwy­cię­żo­ny od Po­toc­kie­go, po­zba­wio­ny Pań­stwa, le­d­wie ży­cie oca­lił. Od­da­ne Ho­spo­dar­stwo Wo­ło­skie Mo­hi­le, ten przez wdzięcz­ność ku Po­toc­kim, cór­kę swą Ma­rię Ste­fa­no­wi, młod­sze­mu bra­tu Jana, w mał­żeń­stwo od­dał. Spo­wi­no­wa­ce­nie to nie­zmier­ne w dom Po­toc­kich wpro­wa­dzi­ło bo­gac­twa: wspar­ci nie­mi w cza­sie ro­ko­szu Ze­brzy­dow­skie­go, licz­ne woy­ska Zyg­mun­to­wi pod Gu­zów przy­wie­dli, i w dniu tym pa­mięt­nym utrzy­ma­li go na tro­nie. Od tey chwi­li wdzięcz­ność Zyg­mun­ta ku Po­toc­kim była bez gra­nic, nay­ob­fit­sze Sta­ro­stwa, świet­ne do­sto­ień­stwa w dom ten wpły­wa­ły. Z licz­ne­mi puł­ki sta­nę­li Po­toc­cy przy Kró­lu na wy­pra­wie Mo­skiew­skiey, a po­sia­da­iąc uf­ność iego, zo­sta­wu­iąc in­ne­mu ty­tuł Het­ma­na, sami woy­skiem rzą­dzi­li. Nie oka­zał Wda Bra­cław­ski w do­by­wa­niu twierdz tey bie­gło­ści, któ­rą w otwar­tych po­lach ia­śniał, iego to po czę­ści r. idom przy­pi­sać na­le­ży szko­dli­we pod Smo­leń­skiem zwło­ki, po­są­dza­ny o za­zdrość ku Żół­kiew­skie­mu, do­wiódł z tylu in­ne­mi, że naysz­la­chet­niey­sze du­sze od tey brzyd­kiey na­mięt­no­ści nie są wol­ne­mi. Nie­ste­ty! dla za­cho­wa­nia przy­stoy­no­śći na­pi­sał Król do Żół­kiew­skie­go, by wró­cił obiąć wo­dze nad woy­skiem, lecz za­pro­sze­nie to nie było na­glą­cem, za­sta­ło Het­ma­na w Or­szy, wy­mó­wił się za­tem Wódz ten nie­po­do­bień­stwem do­sta­nia koni, i po­trze­by bro­nie­nia gra­nic od Wo­łosz­czy­zny.

Nie wa­hał się Zyg­munt, komu po śmier­ci Wo­ie­wo­dy Bra­cław­skie­go, nay­wyż­szy wła­dzę nad woy­skiem po­wie­rzyć, nie bez ura­zy Do­ro­ho­stay­skie­go Mar: W. Litl: (któ­ry z urzę­du swe­go puł­kom na­dwor­nym Kró­lew­skim przy­wo­dzić po­wi­nien) wódz­two całe Ja­kó­bo­wi Po­toc­kie­mu bra­tu ze­szłe­go od­dał.

Tym cza­sem od po­cząt­ku ob­lę­że­nia Smo­leń­ska, lek­kie twier­dzy tey wa­że­nie spra­wi­ło, iż Zyg­munt wy­brał się bez dział sztur­mo­wych i in­nych do do­by­wa­nia po­trzeb, wie­le zmi­trę­żo­no cza­su, nim dzia­ła te z Rygi, Ty­ko­ci­na, i Wil­na przy­by­ły (1).

Za­czę­to bić z nich do śred­ni­cy ścia­ny, zgru­cho­ta­no ią wkrót­ce, roz­ka­za­no – (1) Ci­gli.

iść do sztur­mu, lecz po­ka­zał się dru­gi mur w tyle, bocz­ne obro­ny znie­sio­ne­mi nie były. Se­hin, ze­wsząd gę­sty ogień pu­ściw­szy, ze stra­ta na­szych od­pę­dził. Gdy się nie­po­wo­dzi­ły sztur­my, umy­ślił Ja­kób Po­toc­ki pod­ko­pa­mi ku­sić się o twier­dzę, lecz ostrze­ga­ny o wszyst­kiem od bę­da­cey w obo­zie Pol­skim Mo­skwy Se­hin, przy­go­to­wał się i na to; roz­ka­zał wśród mia­sta głę­bo­ką wi­bić stud­nię, z tey w róż­ne stro­ny mia­sta pod­ziem­ne roz­cią­ga­ły się stol­nie, po­roz­sta­wia­ne wszę­dzie słu­chy, na naym­niey­szy ha­łas czu­wa­ły, sko­ro tyl­ko na­szych pod­ko­pu­ia­cych się sły­sza­no, wraz w ciem­nych wnętrz­no­ściach zie­mi okrop­ne za­czy­na­ły się wal­ki, czę­sto za­sa­dzo­ne po­ni­źey, za­pa­lo­ne pro­chy, wy­rzu­ca­ły na po­wie­trze nie­szczę­sne obie­żeń­ców człon­ki. Prze­ry­wa­ły się ied­nak sro­gie boie czę­ste­mi z Se­hi­nem na­mo­wa­mi, ten wi­dząc osa­dę swo­ią za­raź­li­we­mi zmniey­sza­ną cho­ro­ba­mi, sły­sząc że Sto­li­ca w ręku Po­la­ków, chciał pod­dać Smo­leńsk, by­le­by tyl­ko sa­me­mu Wła­dy­sła­wo­wi przy­się­gał na wier­ność. Nie do­zwo­lił Zyg­munt, i zno­wu za­czę­ły się mor­dy.

W tym sta­nie były rze­czy, gdy się

Żół­kiew­ski od­da­lił, a po śmier­ci Jana Ja­kób Po­toc­ki obiął rzą­dy nad woy­skiem. Chci­wy był wódz nowy, wsła­wić gło­śnem czy­nem Het­mań­stwa swe­go pier­wiast­ki. Na­gli­ły Zyg­mun­ta do do­koń­cze­nia dzie­ła, waż­ne za­gra­ża­ią­ce wi­do­ki. Uchwa­lo­ne na ostat­nim Sey­mie po­dat­ki iuż były wy­da­ne, nowy Seym na ie­sień do­pie­ro zwo­ła­ny, nie­płat­ne woy­sko dłu­go, bu­rząc się i szem­rząc, za­gra­ża­ło ro­zey­ściem się i opusz­cze­niem Kró­la; w tey smut­ney osta­tecz­no­ści po­sta­no­wio­no raz iesz­cze szturm do Smo­leń­ska przy­pu­ścić. Wy­braw­szy więc ku temu dzień 13. Czerw­ca, uło­żo­no do­by­wa­nie w na­stę­pu­ią­cy spo­sób. Ja­kób Po­toc­ki Sta­ro­sta Ka­mie­niec­ki, Wódz na­ów­czas nay­wyż­szy, z kil­ku­na­sto ty­sic­cy Ko­za­ka­mi, wziął na sie­bie wschod­nia, część twier­dzy; część puł­noc­na, gdzie pły­nie Dniepr, po­wie­rzo­na Krzysz­to­fo­wi Do­ro­ho­stay­skie­mu M. W. Litt… i Bar­tło­mie­io­wi No­wo­dwor­skie­mu Ka­wa­le­ro­wi Mal­tań­skie­mu; od za­cho­du, gdzie po zbu­rze­niu daw­nych mu­rów, nowy wał ob­lę­że­ni wy­nie­śli, sta­nął Ste­fan Po­toc­ki Star: Fe­liń­ski z ro­ta­mi swo­ie­mi; mię­dzy po­łu­dniem i za­cho­dem, w nie­byt­no­ści Jana We­ihe­ra Sta­ro­sty Puc­kie­go, na­miest­nik iego Neu­kirch po­stę­po­wał z pie­cho­ta Nie­miec­ką.

O sa­mey pół­no­cy, w po­rze roku, gdzie w kra­iach ta­mecz­nych ko­niec dnia z świ­tem one­go sty­ka się, Po­toc­ki Kasz­te­lan Ka­mie­niec­ki z śpie­szo­nem to­wa­rzy­stwem i Ko­za­ka­mi, dra­bi­ny przy­sta­wiw­szy do mu­rów, pierw­szy wsko­czył na wał, a pod­no­sząc w górę tarcz i sza­blę, za­wo­łał, za mną bra­cia! na głos ten wpa­da ocho­czo Ry­cer­stwo, str­wo­że­ni Mo­ska­le nie­spo­dzia­ny na­pa­scią, wo­ła­ią do bro­ni, ogrom­ne dzwo­ny ude­rza­ią na trwo­gę, lecz iuż i z dru­giey stro­ny pie­cho­ta We­ihe­ra wdar­ła się na mury; od do­by­wa­ią­cych, i od tych co bro­ni­li, wzno­si się krzyk okrop­ny, na mu­rach na trzy­dzie­ści łok­ci sze­ro­kich, wsz­czy­na się bóy, iaki zwykł by­wać, mię­dzy śmia­ło nad­cho­dza­ce­mi i str­wo­zo­ne­mi nie­spo­dzia­ny na­pa­ścią; by ied­nak prze­szko­dzić mnó­stwu miey­skie­mu tło­cze­nia się na waty, ze wszyst­kich stron bito z dział, na za­mek gę­stą strzel­bo pusz­cza­no.

Zdo­by­ta część mu­rów, nie czy­ni­ła nas iesz­cze zam­ku pa­na­mi, z gór­nych bo­wiem baszt i z dołu strze­la­li Mo­ska­le; cała Po­la­ków na­dzie­ia w Do­ro­ho­stay­skim i No­wo­dwor­skim, ia­koż dziel­ny ten Ry­cerz, upa­trzyw­szy koło bra­my Kry­łow­skiey lo­chy pod­ziem­ne, i wcze­śnie za­sa­dziw­szy w nie pe­tar­dę, sam ią za­pa­lił. Wy­strzał ten, tak był po­tęż­nym, iż roz­wa­lił mur na trzy­dzie­ści łok­ci wy­so­ko­ści i sze­ro­ko­ści dwa­na­ście; wpa­da przez wy­łom pie­cho­ta Do­ro­ho­stay­skie­go i No­wo­dwor­skie­go: z hu­kiem bęb­nów i trab, wpa­da­ią gwar­dy­ie Kró­lew­skie. Po­więk­sza się trwo­ga ob­lę­żo­nych, Ste­fan Po­toc­ki z nie­ma ią trud­no­ścią prze­byw­szy prze­kop głę­bo­ki, z puł­kiem swo­im na wy­so­kie wdzie­ra się wały, przy­pa­da Do­ro­ho­stay­ski do bra­my Xią­żę­cey, po­czy­nio­ne przed nią za­po­ry roz­rzu­ca, przez spra­wio­ny otwór leci to­wa­rzy­stwo, ci­śnie się pie­cho­ta; bez wzglę­du na pled i wiek, po­wsta­ie rzeź okrop­na: nie­szczę­sne mnó­stwo ucie­ka, i w ob­szer­ney ob­wa­ro­wa­ney cer­kwi kry­ie się: próż­na uciecz­ka! Wśód tylu… ze­wsząd mio­ta­nych ogni, zay­mu­ie się wie­ża cier­kiew­na, po­chła­nia pło­mień siedm in­nych wież, spa­daj da­chy, bel­ki, i wszyst­ko co było drew­nia­nem. Lecz okrop­niey­szy po­wstał po­żar w gma­chach nad bram. Xią­żę­cą wznie­sio­nych, a z nie­sły­cha­ną sze­rząc się szyb­ko­ścią, wkrót­ce So­bor­ną cer­kiew i dom Me­tro­po­li­ty ogar­nia; ze­bra­ło się tam było mnó­stwo przed­niey­szych mia­sta oby­wa­te­li, nie­wiast i dzie­ci. Co było zło­ta, sre­bra, bo­ga­tych sprzę­tów, tam kup­cy i miesz­kań­cy zło­ży­li: iuż wszyst­ko w pło­mie­niach! ogień do pod­ziem­nych za­kradł­szy się lo­chów, za­pa­la skład z 1500. be­czek pro­chu zło­żo­ny, huk wy­zio­nie­nia tak był okrop­ny, iż roz­stę­pu­ią­ca się zie­mia, grzmot nie­bios, ięk gi­ną­cych, chwie­ią­ce się prze­pa­lo­ne ogniem mury, wa­lą­ce się z trza­skiem świą­ty­nie Pań­skie, ostat­ni dzień świa­tu za­po­wia­dać zda­ły się. Któż klę­ski dnia tego po­li­czy! tu roz­szar­pa­ne na po­wie­trzu człon­ki, da­ley ty­sią­ce udu­szo­ne od dymu, lub zgnie­cio­ne przez spa­da­ia­ce z góry ka­mie­nie i bel­ki, okrop­ny ogień po­że­rał bo­gac­twa i lu­dzi. Prze­cież klę­ska ta, nie przez na­szych, nie przy­pad­kiem na­wet spra­wio­na. Czy­nio­ne póź­niey śledz­twa, ze­zna­nia sa­mych La­to­pi­sów Ru­skich, świad­czy, że sami Mo­ska­le pod­ło­ży­li ten ogień; ci, co iuż wszyst­ko stra­ci­li, nie chcie­li, by inni za­cho­wa­li do­stat­ki, lub nie­przy­ia­cio­łom zo­sta­wia­li ie na łup: iak w dru­gim Sa­gun­cie wi­dzia­no męż­czy­zny i ko­bie­ty, któ­re ci­snąw­szy wprzód w ogień, dro­gie sprzę­ty, na­czy­nia zło­te i srebr­ne, same z dzieć­mi w po­że­ra­ią­ce rzu­ca­ły się pło­mie­nie, (1)

Pod­da­ło się iuż wszyst­ko: ie­den tyl­ko wa­lecz­ny Se­hin sto­iąc na ostat­niey basz­cie z żoną i ma­ło­let­nim sy­nem, po­sta­no­wił do ostat­ka bro­nić się, i był­by po­legł z orę­żem w ręku, gdy­by łzy żony i prze­strach ma­łe­go dzie­cię­cia, nie zmięk­czy­ły ser­ca "wo­iow­ni­ka, za­wo­łał więc, że się nie pod­da iak tyl­ko ied­ne­mu z wo­dzów, przy­stą­pił Ja­kób Po­toc­ki, i temu Se­hin od­dał oręż, sie­bie, i żonę i dzie­cię. (2)

Taki był ko­niec ob­lę­że­nia, nie­przy­go­to­wa­niem się do­sta­tecz­nem, nie­zgo­da, a po czę­ści nie­bie­gło­ści wo­dzów, do mie­się­cy dwu­dzie­stu prze­cia­gnio­ne­go. – Prócz Se­hi­na wzię­ci w nie­wo­la Ser­giey Me­tro­po­li­ta i Har­cza­kow Wo­ie­wo­da, nie zbyt wie­le po­bi­tych żoł­nie­rzy, lecz za­wa­lo­ne ryn­ki i uli­ce sto­sa­mi spa­lo­nych z po­spól­stwa tru­pów, ogień nie­wie­le zdo­by­czy zo­sta­wił, 5o… wiel­kich dział, 200. po­mniey­szych, nie­zmier­ny za­pas kul, i na rok po­zo­sta­łey od po­ża­ru żyw­no­ści do­sta­ły się zwy­cięz­com, 2700. żoł­nie­rzy, co wszyst- – (1) Le­ve­sque pag. 374. T. III. – Ko­bi­crzyc­ki pag. 409. 411. – Alex: Ci­gli pag. 149. T. II.

(2) Het­man Żół­kiew­ski. – Ko­bie­rzyc­ki pag. 412.

kie klę­ski prze­ży­li, wzię­to w nie­wo­lą, po­dług ato­li ze­zna­nia Se­hi­na, Smo­leńsk przez czas ob­lę­że­nia, przez za­ra­zy i oręż do 70000. lu­dzi utra­cił. (1) Z na­szych kil­ku­dzie­siat za­bi­tych i ra­nio­nych, z, przed­niey­szych dziel­ny Rot­mistrz Sta­ni­sław Gó­rec­ki za­bi­ty.

Po od­da­niu dzię­ków Bogu, za zdo­by­cie tak moż­ne­go gro­du, Ja­kób po­toc­ki dziel­ność woy­ska ca­łe­go, Do­ro­ho­stay­ski od­wa­gę gwar­dy­ów, Zyg­mun­to­wi po­le­cał. Wy­chwa­la­no nay­wię­cey nie­ustra­szo­ną od­wa­gę No­wo­dwor­skie­go, lecz ten… za całą na­gro­dę pro­sił tyl­ko, by Król Za­kon Mal­tań­ski, któ­re­go był człon­kiem, w szcze­gól­ney chciał mieć opie­ce. Pod­kanc­le­rzy Kry­ski dzię­ko­wał woy­sku od Kró­la: mile dzię­ki przy­ię­te, lecz wspa­nia­łe obie- – (1) Nie od rze­czy bę­dzie umie­ścić tu nad­zwy­czay­ne zda­rze­nie, o któ­rym Żół­kiew­ski w ko­men­ta­rzu swo­im, wspo­mi­na. Wzwa­li­skach wy­sa­dzo­ney pro­cha­mi Cer­kwi, źoł­nie­ize szu­ka­iąc po­zo­sta­łych łu­pów, usły­sze­li ię­czą­ce gło­sy ludz­kie, od­wa­liw­szy na­tych­miast sto­sy ka­mie­ni, po­strze­gli męsz­czy­znę i ko­bie­tę od­dy­cha­ją­cych i ży­wych iesz­cze. Nie­wia­sta za pierw­szym ode­tchnię­ciem po­wie­trza sko­na­ła, mosz­czy­zna przy­wie­dzio­ny do obo­zu, pro­sił o łaź­nie, i na­piw­szy się wód­ki, w tey­że chwi­li żyć prze­stał. – Rzecz za­dzi­wia­ia­ca wszyt­kich, iak nie­szczę­śli­wi ci przez dni szes­na­ście po­zba­wie­ni po­kar­mu i na­pi­cia, przy ży­ciu utrzy­my­wać się mo­gli.

tni­ce i na­gro­dy ty­le­kroć za­wie­dzio­ne, ci­chy uśmiech wzbu­dzi­ły. Zyg­munt ato­li na zglisz­czach zdo­by­tey twier­dzy dał Ja­kó­bo­wi Po­toc­kie­mu przy­wi­ley na Wo­ie­wódz­two Bra­cław­skie i Ka­ra­ie­niec­kie Sta­ro­stwo, nie­po­sia­da­ią­cy się z ra­do­ści zdo­by­cia tego, przez trzy dni wspa­nia­ła wy­pra­wił ucztę dla woy­ska ca­łe­go, a póź­niey pa­mięć zwy­cięz­twa ogrom­nym me­da­lem (1) uwiecz­nił. Wten spo­sób utra­co­ny zdra­da Gliń­skie­go przed stem lat Smo­leńsk, znów do Pol­ski po­wró­cił. Po na­sy­ce­niu mi­ło­ści wła­sney, przez wzię­cie dłu­go do­by­wa­ne­go Smo­leń­ska, nie tyl­ko rady Pa­nów przed­niey­szych, lecz sam zdro­wy roz­sa­dek wska­zy­wał ko­rzy­stać z zwy­cięz­twa, i co ry­chley cią­gnąć pod Sto­li­cę. Ja­koż pusz­czo­ny na całe Pań­stwo po­strach zbu­rze­niem tak prze­waż­ne­go gro­du, nie­zgo­da mię­dzy Mo­ska­la­mi, z któ­rych do­tąd wie­lu z przed­niey­szych sprzy­ia­ło Po­la­kom, za sobą wszyst­ko spo­koy­ne, nay­do­god­niey­sza pora roku, po­łą­cze­nie na­ko­niec świet­nych woysk Kró­lew­skich z do­świad­czo­ne­mi Stru­sia i Sa­pie­hy puł­ka­mi, ro­ko­wa­ły tey wy­pra-

–-

(1) Me­dal ten, tu w wi­ze­run­ku umiesz­czo­ny, ina 8. cali w prze­cię­ciu, i waży 3 yo… czerw- złl.

wie ko­niec świet­ny i pręd­ki. Tym to i Gą­siew­skie­go woy­skom nie opar­li­by się le­żą­cy pod Sto­li­cy Mo­ska­le. Raz wszedł­szy do tey Sto­li­cy, mógł Zyg­munt zwo­łać Bo­ia­rów, uspo­ko­ić, roz­rze­dzić wszyst­ko po­dług swey woli, osa­dzić ią na­ko­niec wła­snym żoł­nie­rzem, i mieć spo­koy­ną do swe­go, czy­li też do Kró­le­wi­cza przy­iaz­du. Burz­li­we na­wet woy­ska, o za­le­gły żołd wo­ła­nia, tym ied­nym spo­so­bem uci­szyć się mo­gły. Któż­by bo­wiem za­bro­nił Zyg­mun­to­wi otwo­rzyć daw­ne skar­by Car­skie, i z nich Ry­cer­stwu za­le­gło­ści za­pła­cić'? Spóź­nie­nie Sey­mu ła­two by­ło­by wy­mó­wio­nym, gdy­by Król nie tyl­ko iak zdo­byw­ca Smo­leń­ska, lecz iak zwy­cięz­ca ca­łey Mo­skwy, oka­zał się w oczach ze­bra­ne­go na­ro­du.

Od­da­lał od umy­słu Zyg­munt te uwa­gi, te rady zba­wien­ne, znu­żo­ny dłu­gie­go ob­lę­że­nia tru­da­mi, nie­cier­pli­wy po­wro­tu, ufny że wkrót­ce ocze­ki­wa­ny Het­man Chod­kie­wicz ko­niec wszyst­kie­mu uczy­nić po­tra­fi, nay­przód do spło­nio­ne­go świe­żym po­ża­rem Wil­na, ztam­tąd do "War­sza­wy po­śpie­szył. Z gło­śne­mi okrzy­ka­mi przy­ię­ty Zyg­munt od Se­na­tu i ludu: lecz po­więk­szył nie­rów­nie ra­dość pu­blicz­ni wjazd try­um­fal­ny Het­ma­na Żół­kiew­skie­go. Jak nie­gdyś wo­dzo­wie Rzym­scy, iak u nas Xżę Ostrog­ski i Tar­now­ski, wiódł Żół­kiew­ski w try­um­fie poy­ma­nych Ca­rów. Wszy­scy Puł­kow­ni­cy i Rot­mi­strze na bo­ga­to przy­bra­nych ko­niach po­stę­po­wa­li przo­dem, za nie­mi szło do 60. ka­ret. W ostat­niey sam Żół­kiew­ski, w bo­gat­szym nad inne po­wo­zie otwar­tym, przez sześć bia­łych, koni Tu­rec­kich cią­gnię­tym, z nim stra­co­ny Car Szuy­ski, dwóch bra­ci swo­ich ma­ią­cy po bo­kach, Ka­pi­ta­na od Gwar­dyi na przo­dzie. Ci­snął się lud ze­wsząd dla wi­dze­nia świet­nych ień­ców, Car pa­trzą­cych smut­nie lecz uprzey­mie po­zdra­wiał. Se­hin Rządz­ca Smo­leń­ska, Pa­try­ar­cha i przed­niey­si w osob­nych wie­zie­ni ko­leb­kach, pie­cho­ta i Ko­za­cy Het­mań­scy cały za­my­ka­li po­czet. Gdy wszy­scy na dzie­dzień­cu zam­ko­wym sta­nę­li, iuż Król Zyg­munt na tro­nie, do­stoy­ni Oy­co­wie w w krze­słach swo­ich sie­dzie­li; wszedł Het­man do Se­na­tu, pro­wa­dząc za rękę Cara, ma­iąc bra­ci iego za sobą: wszy­scy w pysz­nych zło­to­gło­wiach i so­bo­lach przy­bra­ni. Roz­le­gał się gi­nach okrzy­ka­mi ra­do­ści, łzy rzew­ne zro­si­ły twa­rze wszyst­kich. Kie­dy się uci­szo­no, Het­man, zbli­żyw­szy się do tro­nu, Cara i bra­ci iego przed­sta­wił Kró­lo­wi, i w skrom­nym gło­sie, przy­pi­su­iac Bogu Za­stęp­ców po­wo­dze­nia tak świet­ne, roz­cia­ga­iac się iaka ztąd sła­wa dla pa­no­wa­nia Zyg­mun­ta spły­nie, za­le­ca­iąc mu umiar­ko­wa­nie w po­myśl­no­ści, wzglę­dy i li­tość dla zna­ko­mi­tych ień­ców, za­milkł o so­bie. (1) Z usza­no­wa­niem od­pro­wa­dze­ni Ca­ro­wie do prze­zna­czo­nych so­bie miesz­kań, gdzie z wszel­ką uczci­wo­ścią pil­nie ied­nak strze­żo­ny­mi byli. (2) Dla uwiecz­nie­nia tak wiel­kich pa­mią­tek, Król Ma­la­rzo­wi swe­mu Do­la­bel­li, tak wzię­cie Smo­leń­ska, iak i pro­wa­dze­nie w try­um­fie Ca­rów, z wier­ne­mi po­do­bień­stwa­mi twa­rzy wszyst­kich przy­tom­nych, od­ma­lo­wać roz­ka­zał. Po­zo­sta­ły te ob­ra­zy w zam­ku aż do po­cząt­ków pa­no­wa­nia Au­gu­sta II. (3) Znik­nę­ły na­ów­czas, a klę­ski póź­niey­sze do­wo­dząc nie­sta­łość rze­czy ludz­kich, obok obec­nych smut­ków, – (1) Patrz w koń­cu Tomu tego ob­rzą­dek od­da­wa­nia Ca­rów Nro. 1.

(2) Ko­bie­rzyc­ki pag. 427. – Alsp: Ci­gli pag. 162. (3) Za spo­tka­niem się Au­gu­sta II. z Pio­trem Ale­xie­wi­czem w War­sza­wie, Car na­parł się tych ob­ra­zów, a Au­gust od­mó­wić nie­umiał, iest wiel­ce do po­do­bień­stwa, iz ma­lo­wa­nia te z nisz­czo­ne­mi zo­sta­ły.

za­ło­sną tyl­ko pa­mięć prze­miia­ia­cych po­myśl­no­ści zo­sta­wi­ły w ser­cach Po­la­ków.

Wi­do­kiem pysz­nych try­um­fów, opo­wia­da­niem prze­waż­nych na Mo­skwie zwy­cięztw, upo­io­ny Na­ród, pół­noc­ne­go Mo­car­stwa mnie­mał się być pa­nem: byli, co iuź to Pań­stwo na pro­win­cye dzie­li­li. Mnie­ma­no, iż lud ty­le­kroć i tak ła­two zwy­cię­żo­ny, bez tru­dów i na­kła­du, do ostat­ka po­ko­na­nym zo­sta­nie. Wie­rzo­no, ze po­zo­sta­łe na Sto­li­cy i pod Smo­leń­skiem woy­ska, otwar­ciem skar­bów Car­skich, hoy­nie się opła­ca, chle­bem zwy­cię­żo­nych ła­two się wy­ży­wią. W tey uf­no­ści zło­żo­ny na dzień g. Li­sto­pa­da r. 1611. Seym War­szaw­ski, sczu­płe na po­pie­ra­nie woy­ny uchwa­lił po­bo­ry, i te tyl­ko (po­dług zwy­cza­iu) na cła, na kmie­ciów, i ubo­gą… szlach­tę nie ma­ia­cą pod­da­nych, (1) Ztych szczu­płych po­bo­rów wy­li­czo­no Kró­lo­wi 100 flo: pod Smo­leń­skiem z szka­tu­ły iego na woy­sko wy­da­nych, resz­tę Sta­ni­sław War­szyc­ki Pod­skar­bi W. K. roz­dał na ry­cer­stwo iuż z wy­pra­wy do do­mów wró­co­ne: puł­ki na Mo­skwie bę­dą­ce pod po­zo­rem, ie z wła­sney ocho­ty wy­pra­wę tę przed­się­wzię­ły, że były nie­sfor­ne, mi- – (1) Patrz Uni­wer­sał po­bo­ro­wy Sey­mu 1611.

mo obiet­nic, żad­nych nie otrzy­ma­ły po­sił­ków (1)

Na tym­że Sey­mie Jan Zyg­munt Mar­gra­bia i Elek­tor Bran­de­bur­ski o da­nie so­bie len­no­ści Xię­stwa Pru­skie­go, Kró­la i Rze­czy­po­spo­li­tey upra­szał. Spra­wo­wał do­tąd to Xię­stwo Al­bert Fry­de­ryk Xią­że na Ansz­pa­chu; od daw­na na umy­śle nie­zdro­wy: miał so­bie od Kró­la za opie­ku­nów przy­da­nych nay­przód Je­rze­go Fry­de­ry­ka, póź­niey Jo­achi­ma, na­ko­niec wspo­mnio­ne­go iuż Elek­to­ra Jana Zyg­mun­ta. Po dłu­gich na­ra­dach, nie­prze­wi­du­iąc skut­ków w przy­szło­ści, ze­zwo­lo­no nie­bacz­nie, na prze­nie­sie­nie len­nic­twa Pru­skie­go, na li­niią Bran­de­bur­skich Mar­gra­biów. Len­ność ta ied­nak na­stę­pu­ia­ce­mi wa­run­ka­mi okre­ślo­na zo­sta­ła. Za­strze­żo­no dla Pol­ski pra­wo i wła­sność Xię­stwa tego, sa­me­mu tyl­ko Xia­że­ciu, bra­tu iego Je­rze­mu Fry­de­ry­ko­wi, i ich na­stęp­com mę­skie­go po­gło­wia słu­żą­ce, z po­wro­tem po wy­ga­snie­niu ich do Pol­skiey Ko­ro­ny: za­pew­nio­ny spa­dek do Mań­stwa, na­ka­za­no hoł­dów­ni­ko­wi co­rocz­nie do skar­bu Kró­lew­skie­go wno­sić 30000. zło­tych ów­cze­snych, i dru­gie tyle, ile­kroć ziem­ski po-

–-

(1) Pia­sec­ki page 274.

da­tek na Sey­mie usta­no­wio­nym bę­dzie, za­bez­pie­czo­no apel­la­cye od wy­ro­ków Xią­żę­cych do Kró­lew­skie­go sądu (1).

Lecz kie­dy Zyg­munt za­wcze­śnie try­um­fu­ie z Mo­skwy, gdy Xię­stwa i Por­ty mor­skie, mo­gą­cy praw­nie za­trzy­mać, nie­bacz­nie od­da­ie, opusz­czo­ne na Mo­skwie Ry­cer­stwo, nie­zgod, za­wi­ści i nę­dzy smut­ne wi­do­wi­sko sta­wi­ło. Po za­bi­ciu Łe­pu­no­wa, Kniaź Tru­bec­koy nay­wyz­sze rzą­dy obiął nad woy­skiem, po­myśl­ne z nim pod Sto­li­cą utarcz­ki, nie­po­lep­sza­ły ob­lę­żo­nych doli, wpro­wa­dzo­na przez Sa­pie­hę żyw­ność, iuż była stra­wio­ną, głód żywo doy­mo­wał, cier­pią­cy żoł­nierz całą po­kła­dał na­dzie­ię w za­po­wie­dzia­nem Chod- – (1) Uy­rzysz to ob­szer­niey in Vo­Ju­min: Le­gum pod ro­kiem 1611.

Przy­był sam Xią­żę Pru­ski dro­gą od Za­kro­czy­mia, a na przed­mie­ściu spo­tkaw­szy Kró­la zsiadł pierw­szy Z ko­nia, i uści­skał nogi Mo­nar­chy: od­pro­wa­dzo­ny do zam­ku Ujaz­dow­skie­go, go­to­wał się do uro­czy­sto­ści hoł­du. Trze­cie­go dnia, gdy iuż na wy­sta­wio­nym obok Ko­ścio­ła OO. Ber­nar­dy­nów Ma­je­sta­cie za­siadł Król Zyg­munt, oto­czo­ny Dy­gni­ta­rza­mi, po­ni­żey Ry­cer­stwem, zbli­ży­ło się Xią­żę Pru­skie, i uklęk­nąw­szy na stop­niach tro­nu, dyk­to­wa­ną so­bie rotą przez Gem­bic­kie­go Kanc­le­rza i Bi­sku­pa Ku­jaw­skie­go, na wier­ność i hołd Panu swemn za­przy­sią­gło, po­czem Król dał mu Cho­rą­giew Lia­łą i zło­ty łań­cuch wło­żył na szy­ię.

kie­wi­cza przy­by­ciu: Zbli­żył się on na­ko­niec za­warł­szy z Szwe­da­mi ro­zeym d. 6. Paź­dzier­ni­ka, wio­dąc z sobą oko­ło 2000. lu­dzi, po­mno­żo­ny nie­co żoł­nie­rzem z pod Smo­leń­ska wzię­tym. Przy­ię­li go ob­lę­żeń­cy z nie­zmier­ną ra­do­ścią, lecz nie­dłu­go ra­dość ta trwa­ła. Z trzech róż­nych woysk, wszyst­kich za­wi­ścią wo­dzów lub na­ło­giem roz­pu­sty za­ra­żo­nych, skła­da­ły się siły Pol­skie w mie­ście: pod Gą­siew­skim z ostat­ków Xię­cia Ro­żyń­skie­go i Zbo­row­skie­go puł­ków, do nie­kar­no­ści i swa­wo­li pod Sa­mo­zwań­cem na­wy­kłych; z puł­ków Sa­pie­hy, prócz woli Na­czel­ni­ka swe­go, nie­uzna­ią­cych żad­ney in­ney zwierzch­no­ści; z cho­rą­gwi Stru­sia Sie­strzeń­ca Po­toc­kich, nay­nie­chęt­niey­szych Chod­kie­wi­czo­wi, z przy­czy­ny, że Zyg­munt Het­ma­no­wi Li­tew­skie­mu nay­wyż­szą nad wszyst­kie­mi wła­dzę i do­ko­na­nie tey woy­ny po­wie­rzył (1). Gą­siew­ski po­bła­ża­niem tyl­ko wy­stęp­ków lub od­kła­da­niem ich kary do przy­by­cia Het­ma­na, w nie­sfor­nych puł­kach nie­ia­ką za­cho­wał zwierzch­ność. Struś i Sa­pie­ha za śle­pe żoł­nie­rza po­świę­ce­nie się ich wi­do­kom, do­zwa­la­li zdzierstw i - (1) Pia­stec­ki pag. 227 – Ko­bie­rzyc­ki… pag. 438. – Wi­ti­kin­di pag. 324.

łu­pie­stwa. Po­więk­szy­ły się nie­rzą­dy przez śmierć Jana Pio­tra Sa­pie­hy. Ten, któ­re­go od­głos mę­stwa roz­szedł się po ca­łey pół­no­cy, Azyi na­peł­nił kra­iny, i w tych dzie­iach za­po­mnia­nym być nie po­wi­nien. Po­dob­ny Nor­mand­skim nie­gdyś ry­ce­rzom, iak oni do nay­świet­niey­sze­go mę­stwa, łą­czył umysł wy­nio­sły, nie wa­ha­ią­cy się na­wet się­gać ko­ro­ny. Sław­ny w woy­nach Inf­lant­skich, do pa­mięt­ne­go pod Kir­chol­mem zwy­cięz­twa nay­wię­cey się przy­czy­nił; wkrót­ce, gdy Sa­mo­zwa­niec po­wtór­nie Mo­skwę za­wi­chrzył, nie­cier­pli­wy bo­iów, wię­cey oso­bi­stey sła­wy, bacz­niey­szy na otwie­ra­ią­ce się dla wła­sney wy­nio­sło­ści wi­do­ki, niż na wąt­pli­we ztąd skut­ki dla kra­iu, licz­ne za­cią­gi fał­szy­we­mu Dy­mi­tro­wi przy­wiódł, i woy­skom iego przez dwa lata het­ma­niąc, zwy­cięz­twa­mi zwo­dzo­ne boie za­li­czał: wszy­scy owo­cze­śni pi­sa­rze, przy­wi­ley na­ko­niec sy­no­wi iego Paw­ło­wi Sa­pie­że dany świad­czą, ze do 100000. Mo­skwy z ręki iego po­le­gło, i że ze trzy­dzie­stu bi­tew wy­szedł zwy­cięz­cą. Sar­biew­ski tak o nim na po… grze­bo­wym ka­za­niu mówi: "Któ­raż bę­dzie tak nie­wdzięcz­na po­tom­ność, któ­ra, by cię prze­po­mnia­ła Ja­nie Sa­pie­ho Star:

Uświat­ski, tyś wie­le razy na polu nie­zmierz­chłey po ca­łym świe­cie sła­wy, Het­ma­nów Mi­ko­ła­ia Ra­dzi­wił­ła i Ka­ro­la Chod­kie­wi­cza woy­ska spra­wo­wał. Tyś od­waż­ne­mi twe­mi puł­ka­mi Woł­gę i Okkę obe­gnał, tyś strach i ogrom na­ro­du na­sze­go aż do Azyi i gra­nic Per­skich roz­sze­rzył." (1) Hoży w po­sta­ci, miły w ob­co­wa­niu, nie­ustra­szo­ny w obo­zach, dla płci żeń­skiey z usza­no­wa­niem za­lot­ny, w po­stęp­kach, (gdy­by wy­nio­słość ukryć się mo­gła,) nie­do­ści­gły pra­wie; woy­ny były iego ży­wio­łem, ce­lem wszyst­kich tru­dów, ber­ło: Jak Po­lak chęt­nie­by ie w ręku Wła­dy­sła­wa wi­dział, gdy tego Zyg­munt uchy­lił, mię­dzy wo­iow­ni­ka­mi sie­bie god­nym ber­ła uwa­żał.

Z śmier­cią Wo­dza tego (ia­kiem iuż wy­żey po­wie­dział) znik­nę­ły po­slu­szeń­stwa ostat­ki; To­wa­rzy­stwo ści­śnio­ne gło­dem, roz­ią­trzo­ne tylu za­wie­dzio­ne­mi od Kró­la obiet­ni­ca­mi, ni w sło­wach, ni w czy­nach po­wścia­gnie­nia nie­zna­ło. Ile­kroć Het­man obież­dżał puł­ki i twier­dze: "Kie­dyż bę­dzie ko­niec cier­pie­niom na­szym, wo­ła­no: dwa bli­sko lata na ostrzu sza­bel na­szych no­sząc całą po­tę­gę Mo­skiew- – (1) Zy­cie J. Pio­tra Sa­pie­hy pag. 297.

ską, oba­li­li­śmy ią u nóg Zyg­mun­ta, my­śmy to orę­żem na­szym u gra­nic Per­skich za­kry­śli­li Pań­stwa gra­ni­ce, my­śmy Car­ską ko­ro­nę na skro­nie syna iego wło­ży­li. Ja­każ na­gro­da tylu tru­dów, tyle krwi wy­la­ney? nay­świet­niey­sza mło­dzież na­sza po­le­gła w bo­iach, lub od gło­du i mro­zów nędz­nie zgi­nę­ła, po­zo­sta­łych wy­cię­czo­ne cia­ła, chwie­ią się z wia­trem, bez odzie­ży, bez orę­ża: te bie­gu­ny, któ­re nas wśród nie­przy­ja­ciel­skich szy­ków no­si­ły, ze­mdla­łe gło­dem, iuż nie dźwi­gną zbroy­ne­go! Stra­wi­li­śmy zde­chłe nie­czy­ste zwie­rzę­ta, na któ­re sama na­tu­ra wzdry­ga się! opusz­cze­ni od Kró­la i wła­sne­go na­ro­du, ma­myż cze­kać aż ostat­nie­go z nas głód okrop­ny oba­li?" (1)

Nie bez praw­dzi­wych po­wo­dów na­rze­ka­nia te były; prze­sa­dzo­ne ied­nak, iak bywa Zwy­czay­nie: za po­zwo­le­niem Kró­lew­skiem otwo­rzo­no daw­niey skar­by Car­skie, i w sre­brze, zło­cie i fan­tach za­pła­co­no żołd na rok cały. Zniosł­by ied­nak Het­man szem­ra­nia, a na­wet ła­god­ne­mi sło­wy po­cie­szył­by ry­cer­stwo, lecz do wy­rze­kań łą­czy­ły się czy­ny; wie­le było daw­nych wy­stęp­ków nie­uka­ra­nych, – (1) Rę­ko­pism związ­ku Kon­fe­de­ra­cyi Sto­łecz­ney.

co wię­cey, świe­żo po­peł­nio­nych w oczach sa­me­go wo­dza. Chod­kie­wicz z na­tu­ry su­ro­wy, ści­sły daw­ney kar­no­ści prze­strze­gacz, na kil­ku to­wa­rzy­szach z wła­snych puł­ków Inf­lant­skich dał przy­kład kary, z nie­sła­wą od­sy­ła­iąc ich od cho­rą­gwi. – Roz­ią­trzo­ne tą su­ro­wo­ścią puł­ki, za pod­że­ga­niem Stru­sia i in­nych nie­chęt­nych, wy­sy­ła­ią po­sel­stwo do Kró­la z oświad­cze­niem: iż ie­że­li im żołd za­pła­co­nym nie bę­dzie, dnia 6go Stycz­nia na­stę­pu­ią­ce­go roku 1612. Sto­li­cę opusz­czę. Próż­ne były sta­ra­nia Het­ma­na, by ich od­wieśdź od przed­się­wzię­cia ta­kie­go, by ato­li i tey chwi­li użyć ko­rzyst­nie, zna­iąc du­cha żoł­nie­rza Pol­skie­go, któ­ry acz znie­chę­co­ny, boiu od­ma­wiać nie umie, do spo­tka­nia się z nie­przy­ia­cie­lem wy­pro­wa­dził swe szy­ki. Sta­nę­ło i woy­sko Mo­skiew­skie pod nie­bar­dzo zgod­ny­mi z sobą wo­dza­mi Tru­bec­kim, Po­żar­skim i Za­ruc­kim. Po­żar­ski (o któ­rym póź­niey tyle mó­wić bę­dzie­my) na­śla­du­iąc Sko­pi­na, chcąc Po­la­ków samą zwło­ką i tru­da­mi po­ko­nać, nie ra­dził z nimi wstęp­nym pro­bo­wać się bo­iem; prze­mo­gła rada iego: po pierw­szem więc har­ców zwie­dze­niu, sko­ro Po­la­cy ob­ła­wą na­stę­po­wać za­czę­li, ięła Mo­skwa ustę­po­wać, i kryć się mię­dzy pie­czy­ska zgo­rza­łe­go mia­sta: Het­man ude­rza na iaz­dę, ła­mie ią, pę­dzi ku rze­ce i topi (y), lecz nie ma­iąc pie­cho­ty nie mógł nie­przy­ia­cie­la ni z po­go­rze­lisk wy­przeć, ni ob­wie­dzio­nych wa­ła­mi ta­bo­rów prze­ła­mać. Już byli Sa­pie­żyń­scy z Ta­ta­ra­mi Abra­ima prze­szli przez rze­kę, lecz gę­stym od pie­cho­ty ra­że­ni ogniem ustą­pić mu­sie­li; sam na­wet Het­man dla ła­twiey­sze­go po­ro­zu­mie­nia się z woy­skiem sto­łecz­nem do Dzie­wi­cze­go Mo­na­ste­ru zbli­żył się.

Wza­cięt­szym niż kie­dy upo­rze zna­lazł Chod­kie­wicz woy­sko na Sto­li­cy le­żą­ce; na próż­no prze­kła­dał bli­skie Wła­dy­sła­wa przy­by­cie, na próż­no pro­sił, za­kli­nał na cześć, su­mie­nie, na mi­łość Oy­czy­zny, na wzgląd, że nie­dłu­gim ie­scze wy­trwa­niem przy­nio­są ko­niec sczę­śli­wy wszyst­kim tru­dom i cier­pie­niom swo­im. Głos tyl­ko ie­den obiiał się o uszy iego: opu­ścim Sto­li­cę, niech ci co świe­żo przy­szli, wniy­dą w nią, my pó­y­dziem w pole szu­kać żyw­no­ści dla sie­bie i dla nich." Mu­siał Het­man uledz tey tak cięż­kiey ko­niecz­no­ści, sta­no­wiąc by ci co wy­idą, wzię­li z sobą po­zo­sta­łych – (1) Le­ve­sque T. III pag. 386.

ko­nie dla od­pa­sze­nia, przy­rzekł, ze i sam uda się z nie­mi, i przed za­mie­rzo­nym cza­sem do ro­zey­ścia się, to iest przed 6tym Stycz­nia z żyw­no­ścią po­wró­ci; nad­to dla za­chę­ce­nia po­zo­sta­łych na mu­rach, po­stą­pił to­wa­rzy­stwu po złł. 20. pa­cho­li­kom zaś po złł. 15. przy­rzekł wy­pła­cić żołd zu­peł­ny tym, co wy­cho­dzi­li w pole. Opusz­czał za­tem, kto chciał mury, tak że le­d­wie 3000. lu­dzi zo­sta­ło się w Sto­li­cy pod spra­wą Ga­siew­skie­go, Zbo­row­skie­go i Ka­spra Ło­dziń­skie­go.

Wy­szedł Chod­kie­wicz do Ro­ha­cze­wa, wy­szła za nim daw­niej­sza Mo­skwy za­ło­ga, nay­ża­ło­śniey­sze wi­do­wi­sko wy­sta­wu­iąc pa­trzą­cym; ob­dar­ta odzież, wy­bla­dłe twa­rze, ko­nie tak wy­cię­czo­ne, że 1500. To­wa­rzy­stwa pię­cho­tą iść mu­sia­ło. W nie­lep­szym sta­nie puł­ki Sa­pie­żyń­ców rów­nież po żyw­ność do Ro­sto­wa wy­sła­ne. Tknię­ty Chod­kie­wicz tak ża­ło­śnym wi­do­kiem, nie­pew­ny z tak sła­bym żoł­nie­rzem po­ko­na­nia licz­ne­go nie­przy­ia­cie­la, chciał przy­naym­niey siły iego ro­ze­rwać. Za­czął więc ta­iem­ne ukła­dy z Za­ruc­kim wo­dzem Ko­za­ków Doń­skich, któ­ry znie­chę­ciw­szy się daw­niey z Żół­kiew­skim, prze­szedł był do Ma­ry­ny, i dziś iesz­cze stro­nę syna iey przy Łe­pu­no­wie dzier­żał. Użył Het­man do czy­nu tego wa­lecz­ne­go To­wa­rzy­sza Bo­ry­sław­skie­go, ten uda­iąc, że dłu­żey tru­dów obo­zo­wych i su­ro­wo­ści Het­mań­skiey znieść nie mógł, do woysk Mo­skiew­skich prze­szedł, i pi­smo Chod­kie­wi­cza Za­ruc­kie­mu od­dać po­tra­fił. – Uro­dzo­ny w Pol­sz­cze, przy­chyl­ny był Za­ruc­ki Po­la­kom, wspo­mnie­nie na Oy­czy­znę, na dłu­gie w woy­sku Pol­skim obo­zy, ła­two za­tar­ły oso­bi­stą ura­zę. Już był przy­rzekł opu­ścić Ma­ry­nę i Mo­ska­low, i z Het­ma­nem złą­czyć się, gdy zdra­da nie­cne­go zmien­ni­ka dzie­ło całe wy­da­ła. Nie­ia­ki Chmie­lew­ski ro­dem z Łu­ko­wa, ucie­kł­szy z woy­ska na­sze­go do Mo­ska­li, zmo­wy przez Bo­ry­sław­skie­go czy­nio­ne Knia­zio­wi Tru­bec­kie­mu od­krył. Wzię­to na męki w ta­iem­ni­cy bę­dą­cych Po­la­ków, i wszyst­kich roz­ma­itą śmier­cią po­mor­do­wa­no. Bo­ry­sław­ski na sto­sie ogni­stym pie­czo­ny, w okrop­nych bó­lach męż­ną du­szę za Oy­czy­znę wy­zio­nął. Za­ruc­ki pod ko­lum­nę (gdzie Ma­ry­na miesz­ka­ła) z wie­lu Doń­ca­mi nie nad­łu­go ży­cie swe uniosł.

W ta­kiem osła­bie­niu, i nie­zgo­dzie sił Pol­skich, snad­no Mo­ska­le mo­gli­by ie po – ko­nać, gdy­by z dwóch in­nych stron za­trud­nio­ne­mi nie byli. Pon­tus de Ia Gar­die wódz Szwedz­ki zdra­dą pod­chwy­cił No­wo­grod, Dy­akon Mo­na­ste­ru, Si­dor, po­ka­zał się w Iwan­gro­dzie, i ogło­sił się Dy­mi­trem, z za­sa­dzek Gu­de­no­wa, i Szuy­skie­go oca­lo­nym cu­dow­nie. Lubo szal­bierz ten pręd­ko zbrod­ni swo­iey otrzy­mał karę, prze­cież po­wsta­nie iego, ode­rwa­nie się od woy­ska Za­ruc­kie­go, ostroż­ność Knia­zia Po­żar­skie­go wstrzy­my­wa­ła ich od wstęp­ne­go z Po­la­ka­mi boiu.

Za Woł­gę we wszyst­kie kra­ie, gdzie iesz­cze żoł­nierz nie po­żarł plo­nów rol­ni­ka, wy­sy­łał Chod­kie­wicz od­dzia­ły dla ze­bra­nia żyw­no­ści. Ileż tru­dów i cier­pie­nia w tem dzie­le! Z roz­sy­pa­nym na oko­ło nie­przy­ia­cie­lem, o każ­dą tro­chę ziar­na trze­ba się było orę­żem do­biiać, żywo doy­mo­wa­ły okrop­ne nad Woł­gą mro­zy. Dla ukry­cia się przed nie­przy­ia­cie­lem za­ka­za­ne na noc­le­gach ogni­ska, tak, że prze­zię­bły żoł­nierz ni stra­wy zgo­to­wać, ni sko­ścia­łych zim­nem człon­ków ogrzać był zdo­len; przy­ma­rzy­wa­ły pa­ła­sze do dło­ni, a czer­wie­nie­ią­ce się pół­noc­ne­go łuna świa­tło, tu i owdzie od­kry­wa­ły ko­na­ią­cych od zim­na Ry­ce­rzy. (1)

–- (1) Rę­ko­pism przy­tom­ne­go tam Masz­kie­wi­cza.

Gdy tak woy­sko po­lo­we cięż­kie zgo­ny i cier­pie­nia po­no­si, po­zo­sta­li w Sto­li­cy, nie­cnym chci­wo­ści i łu­pie­stwa pod­da­ią się chu­ciom. Pod po­zo­rem, że ieżd­ne to­wa­rzy­stwo do pie­szey na mu­rach służ­by obo­wią­za­nem nie było, nie­zmier­ney do­ma­ga­no się pła­cy. Acz były w skar­bie pie­nią­dze, nie chcie­li ich Bo­ia­ro­wie aż do przy­by­cia Cara Wła­dy­sła­wa na­ru­szać, za­sta­wi­li tyl­ko na żołd część In­sy­gniów ko­ron­nych, obie­cu­iac ie co ry­chley wy­ku­pić. Te były: dwie Car­skie ko­ro­ny, ied­na od Ma­xy­mi­lia­na Iwa­no­wi przy­sła­na, dru­ga od Dy­mi­tra spo­rzą­dzo­na: po­soch czy­li ber­ło z cał­ko­wi­te­go rogu ied­no­roż­ca w zło­to i kley­no­ty opraw­ny, pół­trze­cia in­nych ro­gów ied­no­roż­co­wych, kosz­tow­ne sio­dło Car­skie, dwie czap­ki od pe­reł i zło­ta, któ­re­mi się Wiel­cy Knia­zio­wie ko­ro­no­wa­li, ber­ło z iabł­kiem zło­tem, wie­le in­nych dro­gich fan­tów, któ­re póź­niey wszyst­kie za gra­ni­cę wy­wieź­li (1).

–- (1) Masz­kie­wicz, któ­ry wi­dział skar­biec Ca­rów otwar­ły, tak go opi­su­ie: "Wi­dzia­łem do ko­ro­na­cyi na­le­żą­ce sza­ty Car­skie, całe od ka­mie­ni i pe­reł, zło­te sza­ty dla służ­by Car­skiey, na­czy­nia sto­ło­we ze zło­ta, sto­ły i stoł­ki wy­sa­dzo­ne dro­gie­mi ka­mie­nia­mi, nie­wspo­mi­nam so­bo­lów, in­nych rzad­kich ko­sma­cizn, no­żów opraw­nych w kley­no­ty, ko­bier­ców ha­fto­wa­nych, obić szcze­ro­zło­tych, sto­sów pe­reł U-

Już też nad­cho­dził dzień od spik­nio­ne­go to­wa­rzy­stwa do po­rzu­ce­nia służ­by prze­zna­czo­ny. Do­wie­dziaw­szy się Het­man, że dnia 6. Grud­nia 1612 r. woy­sko w Ro­cha­cze­wie uczy­ni­ło so­bie koło i ra­dzić za­czę­ło, wy­słał do nich Sta­ni­sła­wa Cie­kliń­skie­go, aby za­nie­chaw­szy zjaz­dów nie­praw­nych, koń­cząc swę służ­bę, przy­by­cia Kró­le­wi­cza Wła­dy­sła­wa ocze­ki­wa­li. Ze wzgar­dą od­rzu­co­no prze­kła­da­nia Het­mań­skie, i owszem na­za­iutrz na po­wtór­nie zwo­ła­nem kole, ukła­da­no, w ia­kim po­rząd­ku woy­sko do Sto­li­cy cią­gnie mia­ło. – Przy­by­wa sam Het­man, i go­rą­cą oby­wa­tel­ską mową od przed­się­wzię­cia usi­łu­ie od­wró­cić: nie­zmięk­czy­ła mowa wo­dza w upo­rze za­cię­tych: od­ie­chał Het­man, a spi­sko­wi zrzu­ciw­szy iuź wszel­kie po­słu­szeń­stwo, nie­chcąc mia­no­wać Mar­szał­ka, pó­ki­by się z po­zo­sta­łe­mi na Sto­li­cy bra­cią nie po­łą­czy­li, ob­ra­li star­szym swo­im Jó­ze­fa Cie­kliń­skie­go Po­rucz­ni­ka z roty Opat- – ry­ań­skich. Jest dru­gi skar­biec kędy cho­wa­ią re­li­kwiie świę­tych, w nim od pod­ło­gi do pu­ła­pu sza­fy, w któ­rych szu­fla­dy zło­te, na pół łok­cia po­wy­su­wa­ne z li­te­ra­mi na wierz­chu, ia­kie są te re­li­kwiie, środ­kiem znów dwie duże sza­fy z po­dob­ne­miż zło­te­mi szu­fla­da­mi, i tak w koło ścian wszyst­kich, tak, iż nig­dzie miey­sca próż­ne­go nie było."

kow­skie­go, oprócz tego we wszyst­kich puł­kach, nie­do­wie­rza­iąc daw­nym, Puł­kow­ni­ków wy­zna­czy­li osob­nych. Jako to z puł­ku Zbo­row­skie­go Grze­go­rza Sien­kie­wi­cza, Ko­ściusz­kie­wi­cza i Ba­liń­skie­go; z puł­ku Het­ma­na Żoł­kiew­skie­go Wa­len­te­go Staw­skie­go; z puł­ku Stru­sia Teo­do­ra Wo­ro­ni­cza, z puł­ku Wey­he­ra, Bog­da­szew­skie­go; z puł­ku Ka­za­now­skie­go Lu­dwi­ka Po­nia­tow­skie­go, (1) (2)

Zmar­twio­ny do ży­we­go tym bun­tem Chod­kie­wicz, zdię­ty ied­nak nad obłą­ka­ne­mi li­to­ścią, nie chciał za­śle­pio­nych po­wie­rzać lo­so­wi: z po­zo­sta­łą więc przy so­bie mi­li­cyą Inf­lant­ską, i nie wie­lu to­wa­rzy­stwa Smo­leń­skie­go, szedł w tro­py za nie­mi. Wkrót­ce tro­skli­wość ta uspra­wie­dli­wio­ną zo­sta­ła. Le­d­wie bo­wiem ru­szy­ły się puł­ki spi­sko­we, Mo­ska­le ko­rzy­sta­iąc z ma­ło­ści sił, i ro­ze­rwa­nia umy­słów, na cią­gną­cych ude­rzy­li z tylu, da­wał im przez dzień cały dziel­ny od­pór Cie­kliń­ski, i nowo wy­bra­ni Puł­kow­ni­cy, na­za­iutrz sam Het­man z Po­la­ka­mi, nie­pa­mię- – (1) Dy­ary­usz Masz­kie­wi­cza.

(2) Li­czo­no wy­szłych do kra­iu na ra­bun­ki Kon­fe­de­ra­tów, sa­mych Cho­rą­gwi Sa­pie­żyń­skich 28. in­nych 7, 240. lu­dzi; li­czy­li so­bie win­ne­go żoł­du 2, 776. 800. złł… ów­cze­so­wych.

tny ura­zy, sta­nął wraz z spi­sko­we­mi do boiu, ku­sił się i wten­cas po­kil­ka­kroć nie­przy­ia­ciel, lecz za­wsze z znacz­ną od­par­ty stra­tą nie mógł na­szym prze­szko­dzić, by do Sto­li­cy nie we­szli.

Po­łą­cze­ni z po­zo­sta­łą na mu­rach bra­cią, wraz pod­nie­śli Kon­fe­de­ra­cyą, i te­goż Jó­ze­fa Cie­kliń­skie­go za Mar­szał­ka ob­raw­szy, sied­miu przy­da­li mu de­pu­to­wa­nych, Gay­kow­skie­go, Sa­bi­szew­skie­go, Ko­wy­niec­kie­go, iako sę­dzię woy­sko­we­go i kon­fe­de­ra­cyi, Trzy­la­tow­skie­go, Swie­żyń­skie­go, Lip­skie­go, i Ga­siew­skie­go młod­sze­go.

Akt Kon­fe­de­ra­cyi za­czy­nał się w ten spo­sób: In no­mi­ne Do­mi­ni amen. My Ry­cer­stwo puł­ków JP, Zbo­row­skie­go, JP. Stru­sia, JP. Het­ma­na Ko­ron­ne­go, JP. We­ihe­ra, JP. Ka­za­now­skie­go, JP. Ga­siew­skie­go Sta­ro­sty Wi­ley­skie­go etc… etc. (1)

W Ak­cie tym uspra­wie­dli­wia­li związ­ko­wi po­wo­dy, gro­zi­li roz­nie­sie­niem na sza­blach, kto­by się tyl­ko z związ­ko­wych wa­żył prze­ciw­ko naym­niey­sze­mu punk­to- – (1) Atak nie­przy­y­mu­iąc ty­tu­łu ani woy­ska Kró­lew­skie­go, ni Rze­czy­po­spo­li­tey, uczy­ni­li się osob­nem nie­pod­le­głem cia­łem Mi­li­tar­nem, ob­wie­ści­li dzie­ło swo­ie pi­smem pu­blicz­nem, ob­la­tu­iąc ono po gro­dach gdzie tyl­ko mo­gli, wi tey kon­fe­de­ra­cyi wy­kro­czyć, wa­ro­wa­wa­li so­bie exe­ku­cyą na do­brach Kró­lew­skich, ie­że­li­by im żoł­du nie za­pła­co­no. Wy­sła­li po trze­ci raz po­słów do Kró­la, Szczu­kę i Wi­chrow­skie­go, daw­szy im in­struk­cyą, iak się spra­wie­dli­wo­ści do­ma­gać mie­li. To spra­wiw­szy, oświad­czy­li Het­ma­no­wi, że od­daw­szy mu zam­ki i mia­sto, wraz sami z Sto­li­cy wy­cho­dzą.

Lubo tak czę­ste przez Zyg­mun­ta w da­wa­nych obiet­ni­cach za­wo­dy, cięż­kie obo­zo­we cier­pie­nia i tru­dy, żywo doy­mo­wać mu­sia­ły znie­cier­pli­wio­ne­mu Ry­cer­stwu, nic ied­nak nie iest zdol­nem uspra­wie­dli­wić w niem tego osta­tecz­ne­go zdep­ta­nia zwierzch­no­ści woy­sko­wey, tey znie­wa­gi praw oy­czy­stych, tey na­ko­niec zu­chwa­ło­ści tar­ga­nia się siłą i mie­czem po na­gro­dy za służ­bę przed­się­wzię­tą, nay­przod sa­mo­wol­nie, peł­nio­ną póź­niey, acz męż­nie, za­wsze ied­nak nie­sfor­nie.

Nie chciał przy­iąć Het­man Chod­kie­wicz ofia­ró­wa­ney so­bie w Sto­li­cy za­ło­gi, iuź to, by na­by­tey sła­wy na nie­pew­ne nie­pusz­czać, iuż, by­tem le­piey czu­wać nad sto­ią­cem pod Sto­li­cą woy­skiem Mo­skiew­skiem, nad Smo­leń­skiem, nad bu­rzą­cym się wszę­dy na­ro­dem. Bacz­ny ie – dnak by mia­sta nie oga­ła­cać zu­peł­nie, tyle na upo­rnych do­ka­zał, iż zo­sta­wi­li w mu­rach część to­wa­rzy­stwa, pó­ki­by nie na­de­szły po­sił­ki z Smo­leń­ska i Li­twy, a przy­naym­niey do 14go Mar­ca, na któ­ry dzień obo­wia­zał się Het­man zcia­gnąć ich z za­ło­gi (c). Wy­szedł­szy ze Sto­li­cy uda­li się Kon­fe­de­ra­ci ku Ro­cha­cze­wu, po­tem cia­gnąc niby do gra­ni­cy Pol­skiey, przy­ci­śnie­ni nie­do­stat­kiem, ob­ró­ci­li się w ży­zniey­sze kra­ie nad Woł­gą le­żą­ce.

Tro­skli­wy nad obłą­ka­ne­mi na­wet, wy­szedł za nie­mi Chod­kie­wicz, iuż dla spro­wa­dze­nia żyw­no­ści do mia­sta, iuż dla da­nia im po­mo­cy wcza­sie po­trze­by. Ja­koż roz­ło­ży­li się spi­sko­wi w nay­nie­bez­piecz­niey­szych miey­scach mię­dzy zam­ka­mi nie­przy­ja­ciel­skie­mi, Sta­rzy­cą, Po­ho­re­łem, Wo­to­kiem, Ko­siel­skim, gę­sto żoł­nie­rzem opa­trzo­ne­mi; sta­nął bli­sko ad nich Chod­kie­wicz, za­cho­wał nie­raz od kie­ski, nie mógł ied­nak ustrzedz, by czę­sto nie­ostroż­nym nie ury­wa­no lu­dzi i koni.

Wśród tylu zmar­twień i nie­spo­koy­no­ści, otrzy­mał na­ko­niec Het­man li­sty od Kró­la, Se­na­to­rów i przy­ia­cioł, oznay- – (1) Masz­kie­wicz.

mu­ią­ce, że Zyg­munt wraz z Wła­dy­sła­wem go­to­wał się do wy­iaz­du w kra­ie Mo­skiew­skie, o uchwa­łach na Sey­mie wzglę­dem po­bo­rów, na­ko­niec o przy­go­to­wa­ney dla woy­ska za­pła­cie. Do­niósł mu tak­że Po­toc­ki Wda Bra­cław­ski w Smo­leń­sku sto­ią­cy, iż iuz ku Mo­skwie 1000. pie­cho­ty wy­słał. Ufny Het­man, iż ta k po­myśl­ne wia­do­mo­ści do­da­dzą ser­ca zo­sta­wio­nym na Sto­li­cy, od­wio­dą skon­fe­de­ro­wa­nych od speł­nie­nia szko­dli­wych za­mia­rów, po­słał te po­cie­sza­ią­ce li­sty tak do Sto­li­cy iako też i do związ­ko­wych. Lecz i temi uła­go­dzić się nie dali; wy­słał Cie­kliń­ski w po­sel­stwie do Het­ma­na nay­przód Masz­kie­wi­cza i Chrzą­stow­skie­go, przy­po­mi­na­iąc, że dzień 14. Mar­ca zbli­żał się, i że czas iest, by Het­man wy­słał do Sto­li­cy dla uwol­nie­nia po­zo­sta­łe­go tam to­wa­rzy­stwa. Od­pi­sał Chod­kie­wicz, iż uczy­nić tego nie może, póki wy­sła­ne za Woł­gę od­dzia­ły po żyw­ność nie wró­cą, póki nie­nay­dzie spo­dzie­wa­na z Smo­leń­ska pie­chó­ta, za­kli­na­iąc na­ko­niec, by iesz­cze na chwi­lę zo­sta­li, i wzma­ga­ią­cym się si­łom Pro­szo­wic­kie­go i Po­żar­skie­go nie do­zwa­la­li brać góry. Ni na­dzie­ia pręd­kiey po­mo­cy, ni obec­ne nie­bez­pie­czeń­stwo nie – upa­mię­la­ło upo­rnych. W licz­bie 300. to­wa­rzy­stwa i ty­leż pa­cho­li­ków wio­dą­cych z sobą po kil­ka koni, bar­dziey nie­sfor­ney ha­ła­stry niż po­rząd­ne­go Ry­cer­stwa wy­sta­wia­ią­cy ob­raz, wy­cią­gnął Cie­kliń­ski. Spra­wie­dli­wa nie­bios ze­msta do­się­gła ich wkrót­ce. Le­d­wie się bo­wiem od obo­zu Het­mań­skie­go od­da­li­li o milę, gdy w błot­ni­stych grzę­za­wi­skach na­pa­dli na nich Szy­szo­wie (1): a za­mi­trę­żo­nych mnó­stwem koni i łu­pów, lgną­cych w to­pie­li­skach tak po­ra­zi­li, iż le­d­wie ied­na część wró­ci­ła się do Het­ma­na, dru­ga prze­biw­szy się orę­żem przez Mo­zaysk wpa­dła do gra­ni­cy Pol­skiey. Ztam­tąd Cie­kliń­ski na­pi­saw­szy do ko­le­gów w Sto­li­cy, i do Het­ma­na, by da­ne­go sło­wa do­trzy­mał, nie oparł się iak we Lwo­wie, łu­piąc do­bra Kró­lew­skie i du­chow­ne.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: