Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Dzieje wypraw krzyżowych - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 marca 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dzieje wypraw krzyżowych - ebook

Wieść o zajęciu krain chrześcijańskich przez Arabów rozeszła się po całej Europie; bolało to zwłaszcza narody katolickie, że w ręce niewiernych dostała się Ziemia Święta wraz z Jerozolimą, Nazaretem, Betlejem, górą Tabor i ze wszystkimi miejscowościami, związanymi z imieniem Chrystusa, Pielgrzymi, którzy do Ziemi Świętej wędrowali, aby się pomodlić nad grobem Chrystusa, poczęli doznawać ze strony Arabów, a potem zwłaszcza Turków, licznych przeszkód i prześladowań. Pielgrzymki do Ziemi Świętej rozpoczęły się od tej samej chwili, kiedy w świecie pogańskim zatryumfował krzyż i kiedy kościół chrześcijański zaczął kierować losami narodów w Europie. Należało zatem Ziemię Świętą wyzwolić i poczęto organizować wyprawy zbrojne, zwane krzyżowymi. I o nich to właśnie opowiada niniejsze dziełko.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7639-335-3
Rozmiar pliku: 130 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

POCZĄTEK WYPRAW KRZYŻOWYCH.

Cesarstwo Greckie. Tam, gdzie jest dzisiaj Turcya, jeszcze czterysta lat temu, była ziemia chrześcijańska, wielkie cesarstwo Greckie czyli Bizantyjskie. Zostało ono przez Turków podbite w r. 1453.

Stolicą cesarstwa greckiego było miasto Bizancyum (stąd całe państwo zwano Bizantyjskiem); nosi ono jeszcze nazwę Konstantynopol, od imienia cesarza Konstantego. Słowianie nazywali to miasto Carogrodem.

Cesarstwo Greckie było obszerne, należała bowiem do niego cala prawie Azya Mniejsza wraz z Syryą, dalej część Egiptu, wyspy na morzach greckich, część kraju nad morzem Czarnem. W pewnej zależności od niego byli Bułgarzy, Serbowie, Wołosi, a przez jakiś czas należała do niego wyspa Sycylia i południowa część ziemi Włoskiej.

Grecy wyznawali religię chrześcijańską obrządku wschodniego i nie chcieli się poddać władzy papieża rzymskiego. Owszem między papieżem a cesarzem istniały różne spory; ale chwilami, gdy Grecyi niebezpieczeństwo groziło, cesarz zwracał się o pomoc do papieża i do rycerstwa Europy rzymsko-katolickiej.

Od IX–X w. po Narodzeniu Chrystusa Grecyę zaczęli napadać Arabowie a potem Turcy. Arabowie opanowali znaczną część Azyi Mniejszej i Egiptu, to znaczy, zawładnęli niemałym kawałem ziemi, należącej do cesarstwa greckiego. Podbili też całą Afrykę Północną, oraz Hiszpanię i napadli na Francyę, gdzie ich jednak rozbito i zabory ich wstrzymano.

Arabowie pragnęli też podbić Grecyę i nieraz czynili najazdy pod sam Carogród.

Wieść o zajęciu krain chrześcijańskich przez Arabów rozeszła się po całej Europie; bolało to zwłaszcza narody katolickie, że w ręce niewiernych dostała się Ziemia Święta wraz z Jerozolimą, Nazaretem, Betlejemem, górą Tabor i ze wszystkiemi miejscowościami, związanemi z imieniem Chrystusa, Pielgrzymi, którzy do Ziemi Świętej wędrowali, aby się pomodlić nad grobem Chrystusa, poczęli doznawać ze strony Arabów, a potem zwłaszcza Turków, licznych przeszkód i prześladowań.

Pielgrzymki do Ziemi Świętej rozpoczęły się od tej samej chwili, kiedy w świecie pogańskim zatryumfował krzyż i kiedy kościół chrześcijański zaczął kierować losami narodów w Europie.

Cesarz grecki Konstanty, który pierwszy w r. 334 ogłosił wiarę chrześcijańską jako panującą, sam też odbył pielgrzymkę do grobu Chrystusa i na jego miejscu zbudował kościół Grobu Świętego, do dziś istniejący. Po nim pielgrzymowała cesarzowa grecka, Święta Helena, która do Europy przywiozła część drzewa krzyża Św. Był też u grobu pańskiego św. Porfiry, św. Hieronim, św. Grzegorz z Nyssy, cesarzowa Endoksya i in.

W V stuleciu po Nar. Chr. napadł na Ziemię Świętą król perski Chozru, poganin, czciciel ognia. Cesarz grecki Herakliusz prowadził z nim wojnę przez 10 lat, aż go w końcu zwyciężył. Przez ten czas chwilowo ustały pielgrzymki, zwłaszcza, że w Europie były srogie wojny między książętami, a przytem ukazywały się różne nauki heretyckie, z któremi kościół musiał wojować.

W tym-to czasie, widząc taki rozgwar wierzeń i interesów w świecie katolickim, wystąpił na Wschodzie człowiek, który postanowił wyzyskać ten bezład na korzyść swojego narodu.

Mahomet, tak się nazywał ów śmiały człowiek, urodził się w Arabii. Arabowie w Piśmie Świętem nazywają się też Izmaelici, t. j. synowie Izmaela, syna Abrahama i Hagary. Naród to był pogański, a w swojej stolicy, Mekce – miał wielką świątynię, w której stały posągi bogów w liczbie 360.

W VII stuleciu po Nar. Chr. rozpoczął swoje działanie ów Mahomet, który w długich wędrówkach poznał religię żydowską i chrześcijańską, lecz nie chciał przystać ani do jednej ani do drugiej, tylko założył własną nową religię, uważając siebie za największego po Chrystusie proroka. Z początku poganie arabscy opornie się zachowali wobec nowo głoszonej wiary i nawet chcieli zabić Mahometa. Wówczas uciekł on z Mekki do Medyny (w r. 622), i tam uznano go za proroka. Rok tej ucieczki, zwany hedżirą – jest początkiem rachuby czasu mahometan, tak jak żydzi rachują lata od stworzenia świata, a chrześcijanie od Narodzenia Chrystusa.

Zdobywszy Mekkę, zburzył Mahomet posągi 360 bogów, zostawił tylko wielki kamień, zwany kaaba, który – jak mówią – złożył tu niegdyś Abraham; podług podania kamień ten był początkowo biały, ale od grzechów ludzkich miał się stać czarny.

Zasady swojej wiary nowy prorok powiązał z tego, co znalazł w religii żydowskiej i chrześcijańskiej. – „Jeden jest Bóg i jego prorok Mahomet!” to była podstawa religii mahometan i ich okrzyk wojenny.

Jako dzień odpoczynku wybrał Mahomet piątek, a za znak święty – półksiężyc. Swoim wyznawcom zakazał pić wino i jadać wieprzowinę.

Głównym obowiązkiem wyznawców Mahometa była walka z niewiernymi (t. j. z chrześcijanami, żydami, poganami), a w nagrodę wojownicy mieli przyrzeczony raj, gdzie panuje rozkosz i wesele. Nikt nie może się uchylać od tej walki, albowiem los, t. j. przeznaczenie każdego człowieka z góry jest zapisane i nikt go nie uniknie. – Zasady i prawa mahometan są zebrane w jednej świętej księdze, zwanej Koranem, ułożył ją Mahomet. – Wiara ich nazywa się Islam to jest (po arabsku), wiara prawdziwa; oni zaś sami zowią się muslamini lub muzułmanie t. j. wierni. Polacy nazywali ich też bisurmanami, a francuzi, włosi, hiszpanie – saracenami. Tak też będziemy ich tu różnie wspominali.

Następcy Mahometa, Abu Bekr i Omar – zgromadzili potężne wojsko – i w prędkim czasie podbili i częściowo na wiarę Mahometa nawrócili Persyę, Mezopotamię, Egipt, Syryę, Palestynę, dalej Afrykę północną, Hiszpanię. – Monarchowie ci nosili tytuł kalifów (cesarzy).

Z początku było to jedno wielkie mocarstwo od granicy Chin aż po brzegi oceanu atlantyckiego. Ale w niedługim czasie kalifat arabski rozpadł się na trzy główne cesarstwa: kalifat Bagdadzki (Mezopotamia, Persya, Arabia), kalifat Egipski (Mała Azya, Egipt, Syrya), kalifat Hiszpański (Hiszpania, Afryka Północna). Trzeba też dodać, że wszystkie te cesarstwa dzieliły się na małe królestwa i księztwa – i pod jednym kalifem było pełno sułtanów i emirów (książąt).

Arabowie uznawali Jezusa Chrystusa jako proroka i cześć Mu oddawali, choć Go sądzili niższym od Mahometa. Jerozolima była też dla nich miejscem świętem. – Dlatego również w początku nie przeszkadzali chrześcijanom w ich pielgrzymkach pobożnych. Zbudowali tam swój meczet (kościół muzułmański), ale również oddawali pokłon świątyni Grobu. Niektórzy wędrowcy, jak św. Arkulf, Wilibald książe saski, byli tam nawet uroczyście przyjmowani, a O. Bernard, mnich francuski, za czasów arabskich zbudował koło doliny Józefata dom przytułku dla pielgrzymów. Kalif Harun-al-Raszyd (Sprawiedliwy) był nawet ich opiekunem, jako przyjaciel cesarza Franków, Karola Wielkiego.

Tak więc było, dopóki panami Ziemi Świętej byli Arabowie.

Turcy. W X-ym w. po Chr. ze stepów głębokiej Azyi – skąd oddawna wylewały się na Europę dzikie hordy Hunnów, Pieczyngów, Połowców, Nogajów, a później Mongołów i Tatarów – ukazał się nowy naród Turkomanów albo Turków, zwanych też Seldżukami lub Osmanami, naród dziki, pogański, najezdniczy, nieosiadły, łupieżczy, chciwy i waleczny. Ci naprzód rzucili się na arabów i chrześcijan i zawładnęli znacznym pasem kalifatów mahometańskich, a także i Ziemią Świętą.

Z początku nie wiedzieli oni nawet, co znaczy Jerozolima, a o Chrystusie mało co słyszeli, więc też nie dbali ani o święte miasto, ani o pielgrzymów, którzy im drogo opłacać się musieli. Jednakże Turcy w niedługim czasie sami przyjęli wiarę Mahometa i poddali się cesarzowi egipskiemu; wtedy to zaczęli niezmiernie surowo prześladować pobożnych wędrowców.

Zaraz od samego początku rozwinęła się wojna między Turkami a cesarstwem greckiem. Sułtan turecki Hakim prześladował Greków, bardzo licznie osiadłych w Małej Azyi i w Syryi. Ci wołali o pomoc do cesarzów greckich, którzy też ciągłą wojnę prowadzili z Turkami. Cesarz Fokas, cesarz Herakliusz i inni wojowali z nimi, już to szczęśliwie, już nieszczęśliwie, bez stanowczego rezultatu. W każdym razie powstrzymywali ich od najazdu na Grecyę.

Gorzej było, że sami brali Turków do swego wojska i że cesarz grecki miał w swojej armii całe oddziały tureckie.

W owym to czasie – r. 986 – biskup Gerbert, który później został papieżem, pod imieniem Sylwestra II – wysłał do Europy list z przerażającym opisem cierpień, jakie znoszą od Turków chrześcijanie. Na skutek tego wezwania zgromadziła się znaczna liczba rycerstwa, głównie Francuzów i Włochów, którzy udali się do Ziemi Świętej przeciw Saracenom, na pomoc Grekom i pielgrzymom katolickim (albo łacińskim – jak wtedy mówiono).

Chwilowo to pomogło, zwłaszcza, że sułtan ówczesny Dacer okazał się łagodniejszym. Było to tem szczęśliwsze, że właśnie w owym czasie ogromna liczba pobożnych szła do Ziemi Świętej, gdyż nadchodził rok tysiączny (1000) od Nar. Chr., a skutkiem osobliwego rozumienia Ewangelii, cała Europa oczekiwała w tym roku ponownego zjawienia się Chrystusa na ziemi i zarazem końca świata. Z tego powodu jedni oddawali się szałom i rozpuście, sądząc, że tak czy owak, już więcej życia nie będą używali; inni zaś, przeciwnie, chcieli odpokutować za grzechy, wyspowiadać się i pomodlić nad grobem Pańskim, aby przed obliczem Boga stanąć jako duchy czyste i niesplamione; wielu też wędrowało do Jerozolimy. A choć rok 1000-ny minął i świat dalej trwał bez zmiany, to jednak pielgrzymki nie ustały i w r. 1054 ksiądz niemiecki Litbert, ruszył do Ziemi Świętej na czele 3,000 pielgrzymów.

Po śmierci sułtana Dacera nastały znów okrutne prześladowania chrześcijan. Turcy niejednokrotnie sprawiali im rzeź i pławili się we krwi pielgrzymów: w ciągu niedługich lat wyrznęli blizko 50,000 ludzi.

Papieże zaczęli rozmyślać i radzić nad tem, co czynić wypada.

Piotr Pustelnik. Śród pielgrzymów, którzy widzieli te okropności, a rzezi uniknęli, był niejaki Piotr Achery z Amiens (Amię), francuz z pochodzenia, przezwany Pustelnikiem. Był to człowiek prosty, ale gorliwie pobożny, przy tem obdarzony niezwykłą wymową. Zawędrował, on z Ziemi Świętej do Rzymu i Ojcu Świętemu przedstawił straszne położenie chrześcijan, mówiąc przytem, że należy ogłosić wojnę świętą przeciw wyznawcom Mahometa.

Papież chętnie przystał na myśl Piotra Pustelnika. Ten więc zaczął krążyć, głównie we Francyi, po wsiach i po miastach, po zamkach i po klasztorach – i wzywał narody chrześcijańskie, księży i rycerzy, mieszczan i wieśniaków, aby szli na wyprawę wojenną przeciw synom półksiężyca, do Jerozolimy, aby wyzwolić Grób Zbawiciela z pod jarzma niewiernych. Ze zdumieniem i radością słuchali ludzie słów Piotra Pustelnika. Wielu było takich, którzy do tej walki zaraz przystąpić chcieli.

Sobór na Jasnej Górze (1096 r.). Papież Urban II zwołał naprzód zgromadzenie panów duchownych i świeckich w mieście włoskiem Placencyi, gdzie postanowiono konieczność wojny świętej. Później zwołano wielki sobór w mieścicie francuskiem Clermont (Klermą, t. j. Jasna Góra), gdzie zjechali się rycerze francuscy, angielscy, szkoccy, niemieccy i t. d. Były też niezmierzone tłumy ludu, oczekujące słów Ojca Świętego. Tu więc przemówił Urban II, wystawiając obrazę Boga, jaką czynią Saraceni wobec Grobu Świętego – i męczarnie chrześcijan w Palestynie – obowiązkiem tedy dzieci Chrystusowych jest odebrać muzułmanom Ziemię Świętą. Toż samo mówił później Piotr Pustelnik, który opowiedział prostemi słowy to, co sam widział w Jerozolimie.

Wielki zapał obudziły te przemówienia.

– Bóg tak chce! wołali rycerze – Bóg tak chce!

I przybierali się w płaszcze z krzyżem wyszytym na plecach, lub na ramieniu, i nazwali się krzyżowcami. Stąd i wojny, które później trwały 200 lat między Azyą i Europą, nosiły nazwę wojen krzyżowych; z łacińska zowią się krucyaty (od crux – krzyż).

Wyprawa Piotra Pustelnika. Wkrótce potem Piotr Pustelnik, zgromadziwszy 100,000 ludzi ruszył w drogę do Ziemi Świętej. Ale nie byli to rycerze uzbrojeni i wyćwiczeni w regularnej służbie wojskowej, jeno lud miejski, wieśniacy, niemało kobiet i dzieci, dużo starców i kalek; rzadko który miał przedtem oręż w ręku, a brakowało im także zgoła zapasów żywności. Sądzili oni, że ponieważ w bożej sprawie idą w świat, Bóg im da wszystko bez trudów.

Takie same tłumy szły z Niemiec. Przyłączył się do nich ubogi rycerz Walter, zwany Golcem (von Habenichts) z ośmiu rycerzami, ksiądz awanturnik Gotszalk, który się nudził w klasztorze, z gromadą różnych straceńców, niejaki Folkmar i inni – razem do 60 tysięcy osób: wszystko ludzie bez środków i bez znajomości sztuki wojennej, nie wiedzący nawet gdzie jest Jerozolima.

Książęta i rycerze również gotowali się do wyprawy, ale czynili to rozważnie i powoli.

Tymczasem Piotr i Walter Golec postanowili ruszyć w drogę. Szli też zwykłą ścieżką pielgrzymią przez Ren i Mozelę – przez Niemcy południowe, dalej przez Węgry, Serbię i Bułgaryję do Carogrodu, a ztamtąd morzem do Małej Azyi.

W braku żywności, niekarna ta, pozbawiona wszelkiej dyscypliny wojskowej gromada – pozwalała sobie na różne nadużycia. W Niemczech niszczono dobytek chłopów i mieszczan, w wielu miastach rabowano i zabijano żydów, na Węgrzech znów, w niektórych miejscowościach pielgrzymi napadali wsie i miasta.

Piotr Pustelnik umiał namówić ludzi do wyprawy, ale nie miał powagi i nie był w stanie nakazać posłuszeństwa. Wyprawa ta zmieniła się w szereg „pohulanek” i grabieży, tak, że gdzie się zbliżała armia Piotrowa, ludzie czekali ich z trwogą i nieżyczliwie.

Król węgierski wystawił wojsko, aby na całej drodze w jego kraju czuwało nad tą gromadą i nie dopuszczało grabieży. Za to w Serbii pielgrzymi pozwolili sobie nie mało, a w Bułgaryi już ludność sama przyjęła ich jako wrogów i wielu z nich wytępiła.

Nakoniec stanęli pod murami Bizancyum czyli Carogrodu. Cesarz Bizantyjski podejrzliwie i z niechęcią przyjął tę bezładną ciżbę. Do miasta wpuścić jej nie chciał, ale kazał im rozłożyć się obozem pod Carogrodem. Pielgrzymi niecierpliwie się wyrywali do Ziemi Świętej – nie czekając rycerstwa, chcieli przeprawić się do Małej Azyi. Cesarz ostatecznie ustąpił ich prośbom, bo choć wiedział, że to bardzo nierozsądne żądanie, ale pozbywał się niemiłych gości. Powsadzał ich na okręty, a wędrowcy, nie znając kraju, wpadli odrazu w takie miejsca, gdzie krążyły liczne oddziały regularnych wojsk tureckich. To też nie dziw, że większą ich część Turcy wytępili albo w jassyr (do niewoli) pobrali. Zginął też Walter Golec i tylko Piotr Pustelnik z nieliczną garstką wrócił do Konstantynopola. Jednakże odtąd już zupełnie utracił wpływ i znaczenie i żadnej nie grał roli w dalszych wyprawach.

Aleksy Komnen, cesarz grecki. Cesarz grecki, Aleksy, bardzo potrzebował wtedy pomocy katolików (czyli łacinników),, ale oczekiwał rycerzy dobrze uzbrojonych i wyćwiczonych, nie zaś bezładnej tłuszczy. Był on w wielkich kłopotach, bo go z północy od Czarnego morza napadały hordy tureckie Pieczyngów i Połowców, a ze wschodu Turcy Seldżuki czyli Osmanowie. Jeden z Turków, imieniem Czacha, służył dłuższy czas w wojsku greckiem i poznał jego tajemnice, mianowicie też urządzenie floty czyli armii morskiej. Potajemnie uciekłszy do swoich, Czacha zbudował okręty saraceńskie i zamierzał napaść na Carogród jednocześnie ze strony lądu i ze strony morza. Cesarstwu groziło więc wielkie niebezpieczeństwo, a działo się to, zanim jeszcze Piotr Pustelnik zaczął krążyć po Europie i zapowiadać wojnę krzyżową.

Cesarz Aleksy przestraszony, zwrócił się do papieża oraz do książąt łacińskich z prośbą o pomoc. W liście swym do papieża, cesarz ten podnosił chwałę wyzwolenia grobu Chrystusa, sławił ogromne bogactwa Carogrodu i obiecywał rycerzom, że wszystko do nich należeć będzie. Zapowiadał też, że się podda wraz z całą Grecyą władzy papieża.

– Wolę – pisał – aby ta ziemia moja Bizantyjska dostała się raczej wam, chrześcijanie łacińscy, niżeli by miała wpaść pod władzę Turków, pogan niewiernych. Przybywajcie tu do mnie, pomóżcie mi się wyzwolić z pod grozy półksiężyca. Carogród mój świeci się od srebra, złota i drogich kamieni, mnogo w nim jedwabiu i szat bogatych i kobierców i wonności: wszystko to będzie wasze!

Owemi czasy wieści nie szły tak prędko jak dzisiaj. Zanim list cesarski obiegł całą Europę, zanim się zgromadzili książęta i rycerze, zanim wyruszyli w drogę – parę lat upłynęło. W każdym razie papież Urban II na soborze w Clermont był już o tym liście powiadomiony i mówił rycerzom o niebezpieczeństwie, jakie grozi Carogrodowi.

Tymczasem Czacha, który zagrażał najazdem morskim stolicy greckiej, został skrytobójczo zamordowany przez jednego ze swoich przybocznych i w ten sposób cesarz Aleksy pozbył się obawy; owszem, uważał się za zupełnie swobodnego od najazdów tureckich. Dlatego to niezbyt życzliwie przyjął Piotra z jego gromadą 150,000 ludzi, zwlaszcza, że nie byli to żołnierze, którychby w jakikolwiek sposób zużytkować było można. Oczekiwał on tedy rycerstwa, jednak prawdę mówiąc, więcej się przestraszył, gdy w końcu r. 1096 zamiast tej tłuszczy bezładnej, ale bezbronnej, ujrzał pod murami Carogrodu 200,000 rycerzy, zakutych w stal i żelazo, sformowanych w prawidłowe szeregi, wyćwiczonych, nieustraszonych i żądnych wojny, chwały i zdobyczy. Poprostu przeląkł się swoich obrońców, których sam zapraszał, bał się bowiem, że zamiast przeciw Turkom wojować, rycerze ci runą na jego cesarstwo i opanują jego stolicę. A przybył tam kwiat i wybór najprzedniejszych panów, książąt i rycerzy, zwłaszcza francuskich i angielskich.

Rycerstwo. Tu musimy zauważyć, że w owym czasie nie było takich wielkich królestw jak dzisiaj; dzisiaj Anglia, Francya, Włochy, Austrya i t. d. tworzą wielkie państwa, gdzie jest jeden rząd i jedno wojsko. Wtedy przeciwnie, każdy z tych krajów dzielił się na bardzo wiele oddzielnych małych królestw, księstw, wolnych miast albo rzeczypospolitych, hrabstw, baronij, signorij. Każdy zaś taki król, książę, hrabia, margraf, palatyn (wojewoda), baron, signor i t. d., był niby to podległy jakiemuś wyższemu panu, królowi francuskiemu, królowi angielskiemu, cesarzowi niemieckiemu. Były to słowem rodziny książąt francuskich albo angielskich, pod głównym zarządem monarchy francuskiego lub angielskiego. Każdy książę nazywał się lennikiem (wasalem) albo hołdownikiem swego króla; składał mu hołd i przysięgę wierności (lenno), płacił mu roczną daninę i w razie potrzeby posyłał mu swoich rycerzy na pomoc. Ale pozatem był on zupełnie swobodny w swoim kraju i miał swój własny naród, swoje porządki, swoje prawa, swoich mniejszych wasalów i był panem u siebie. Wcale też nie czuł się niższym od swego króla, buntował się nieraz przeciw niemu, prowadził z nim wojnę i łączył się z jego wrogami. To też ziemie ówczesne były widownią ciągłych wojen domowych.

Jednakże ludzie ci, jak się łatwo kłócili, tak się łatwo godzili – i były chwile, że stanowili wszyscy razem jakby jedną rodzinę. Tak było zwłaszcza w tej właśnie chwili, o której mówimy, w przeddzień wielkich wojen krzyżowych. Wobec jednego wspólnego wroga wszyscy rycerze katoliccy połączyli się w jedną siłę, i prawie cala Europa szła przeciw Azyi.

Pierwszy to raz narody zapomniały swoich małych sporów domowych, aby działać w zjednoczeniu.

Musimy też parę słów powiedzieć o rycerstwie średniowiecznem. Jak widzieliśmy, świat ówczesny składali naprzód król ze swojemi lennikami, a później każdy lennik ze swojemi lennikami. Urządzenie to nazywało się feudalizmem. Po za tem stało z jednej strony duchowieństwo, które sprawowało urząd opiekunów dusz ludzkich i było jedyną prawie klasą piśmienną, bo z rycerstwa rzadko który umiał czytać i pisać.

Z drugiej strony był stan miejski, który się trudnił handlem i rzemiosłem, oraz wieśniacy, pracujący na roli; ani duchowni, ani lud miejski, ni wiejski nie służyli w wojsku. Armii stałej nie było, ale każdy szlachcic był rycerzem; na wezwanie monarchy obowiązany był do walki z nieprzyjacielem. W siódmym roku życia już młody szlachcic wstępował do służby u jakiegoś znakomitego pana; nosił on wtedy tytuł pazia. Paź towarzyszył i służył swemu panu, a zwłaszcza pani w podróżach, łowach i igrzyskach, a razem sam się ćwiczył w sztuce wojennej. W 14-ym roku życia zostawał giermkiem; giermek towarzyszył panu w wyprawach wojennych i nosił za nim miecz, miał też nadzór nad jego końmi i orężem. W 21-ym roku uroczyście w kościele pasowany bywał na rycerza, w imię Boga, św. Michała i św. Jerzego.

Broni palnej nie znano wówczas. To też walczono wtedy białą bronią i oko w oko: miecze, szable, szpady, albo też włócznie czyli dzidy – oto był główny oręż rycerski; nadto ceniono wielce strzelanie z łuku, to też w każdej armii były oddziały łuczników. Dla ochrony, rycerz nosił na głowie hełm stalowy, całe ciało okrywał szatą z łuski metalowej; pancerz na piersi, naramienniki, rękawice, nagolennice; w jednej ręce dzierżył miecz albo włócznię, w drugiej tarczę czyli puklerz. – Podobnież w stal zakuty był koń rycerza.

W wolnych czasach odprawiano igrzyska rycerskie, zwane turniejami, czyli zapasami. Były to pojedynki bezkrwawe, w których młodzieńcy mieli wykazywać swoją zręczność. Zwycięzca klękał przed damą, którą uważał za najpiękniejszą, a ta wręczała mu podarunki i składała „dank” za waleczność. Obowiązkiem rycerza było bronić w każdej chwili wiary, króla (albo raczej ojczyzny) i czci niewieściej.PIERWSZA WYPRAWA KRZYŻOWA (OD R. 1096 DO R. 1100).

Armia Godfryda. Chociaż pierwszym wylotem chrześcijańskim przeciw Turkom była wyprawa Piotra Pustelnika, to jednak tak mały w niej przyjmowali udział rycerze i wojownicy, że za istotną pierwszą wyprawę uważa się armię, która wyruszyła do Ziemi Świętej pod buławą hetmańską księcia Lotaryngii, Godfryda z Bouillon (Bujją).

Piotr Pustelnik stanął pod murami Carogrodu na wiosnę 1096 r., a wracał już w październiku, rozbity, z garstką nieliczną zbiegów. W Grudniu zaś stanęła u wrót Konstantynopola ta doborowa i piękna armia Franków – łacinników, których się zląkł cesarz grecki.

Musimy tu wyliczyć imiona głównych wojowników tej pierwszej i najsławniejszej wyprawy krzyżowej.

Hetmanem całej armii był Godfryd z Bouillon, rycerz prawy i pełny pobożności, który tylko jedno miał na myśli: wyzwolenie Grobu Pańskiego.

Z Godfrydem szli dwaj jego bracia: Eustachy i Baldwin, który ważną rolę odegrał w tej wyprawie. – Drugim wodzem krzyżowców był Hugo, hrabia Vermandois (Wermandua), brat króla francuskiego, a trzecim Robert, książę Normandyi, brat króla angielskiego. Z Francyi północnej był także Robert, książę Flandryi, krewny i przyjaciel cesarza greckiego. – Z południowej Francyi był hrabia Rajmund Saint Gil (Sę Żyl) z Tuluzy, który już się przedtem wsławił w wojnach z Arabami w Hiszpanii i na morzu Śródziemnem: wiódł on tęgich rycerzy prowansalskich.

Godfryd z braćmi i cała armia lotaryńska ruszyła tą samą drogą, którą przedtem szedł Piotr Pustelnik i Walter Golec, a więc przez Ren, Niemcy, księstwo Rakuskie, Węgry, Bułgaryę. Przeciwnie, Francuzi, Normandowie, Flandrowie, Prowansale – wybrali drogę na Włochy, przez morze Śródziemne i Adryatyckie i przez Dalmacyę na półwysep Bizantyjski.

Po drodze przyłączył się do nich Bohemund, książę Tarentu (we Włoszech południowych) i bratanek jego Tankred. – Ten ostatni był to młodzieniec zapalczywy i bohaterski – później niemało pieśni o nim śpiewano. Bohemund zaś był może najrozumniejszym ze wszystkich książąt, którzy szli do Ziemi Świętej, ale zarazem chytry i przewrotny: najmniej on myślał o Grobie Chrystusa, lecz o tem głównie, żeby sobie samemu gdzieś na Wschodzie założyć królestwo, bo jego własne księstwo Tarent było bardzo małe.

Trzeba też dodać, że cesarz Aleksy znał go dobrze, bo już nieraz wojnę z nim prowadził, głównie zaś o Dalmacyę, którą Bohemund chciał sobie zdobyć; niedawno jednak został przez cesarza pobity pod Laryssą, Bohemund również nienawidził cesarza, i cesarz bał się go najbardziej. Obaj mądrzy, chytrzy, przebiegli, pełni zdrady i zawiści, przeczuwali, że się prędzej czy później z sobą pokłócą.

Rzeczywiście, przez Bohemunda stało się potem dużo złego: grecy i łacinnicy, niby to sprzymierzeńcy, zaczęli się nienawidzieć wzajemnie – i cała ta wyprawa, skutkiem rozmaitych doczesnych interesów, zmieniła charakter. Książęta, zamiast myśleć o grobie Chrystusa, wszyscy zapragnęli na Wschodzie, w Młej Azyi, w Syryi, w Palestynie, utworzyć dla siebie własne królestwa i armie.

Cesarz zaś grecki uważał, że krzyżowcy są jakby u niego na służbie, i pragnął, aby wszystkie ziemie, przez krzyżowców zdobyte, jemu zostały oddane. Stąd oczywiście łatwo mogło dojść do nieporozumień.

Krzyżowcy pod Carogrodem. Cesarz Aleksy, jako człowiek nieufny, na wieść o zbliżaniu się armii łacińskiej, z góry podejrzywał szczerość ich zamiarów i na wszelki wypadek przysposobił swe wojska do gotowości bojowej.

Pierwszy do Grecyi przybył hrabia Hugo, brat króla francuskiego. Cesarz przyjął go bardzo uprzejmie, ale namawiał do złożenia lennej przysięgi (tj. żeby hr. Hugo uznał się podwładnym cesarza); potem czujnie go pilnował, nigdzie mu samemu ruszyć się nie pozwalał. Z tego powodu rozeszła się wieść, że cesarz w niewoli trzyma hrabiego Hugona – i taką wieść doniesiono Godfrydowi, gdy ten przybył na ziemię Bizantyjską.

Natychmiast Godfryd wyprawił posłów do cesarza, z żądaniem, aby Hugona wypuścił z więzienia. Gdy zaś Aleksy zaprosił go do siebie do Carogrodu, Godfryd lękając się zasadzki, nie chciał przybyć.

Krzyżowcy rozłożyli się obozem na obszernej równinie pod Konstantynopolem, a wkrótce przybyli i inni wodzowie – tym sposóbem pod murami stolicy greckiej zebrało się blizko 200,000 rycerzy łacińskich.

Cesarz otoczył ich swojem wojskiem, złożonem głównie ze słowian (Serbów i Bułgarów), Pieczyngów (ze stepów Czarnomorskich) i rzecz osobliwa, Turków, co niezmiernie dziwiło wojowników zachodnich.

Ostatecznie Godfryd pogodził się z cesarzem, który hrabiego Hugona puścił swobodnie; Godfryd złożył mu nawet przysięgę lenną, na klęczkach całując jego rękę. Za jego przykładem poszli też inni książęta, a już najlepszego przyjaciela cesarza udawał Bohemund, który bardzo pragnął uzyskać tytuł „wielkiego domestika (t. j. podskarbiego) Wschodu”, gdyż stanowisko to dawało znaczne korzyści. – Tylko jeden Tankred nie chciał się uznać lennikiem cesarza.

Wyjazd do Małej Azyi. W końcu kwietnia krzyżowcy przepłynęli na drugi brzeg morza – przez cieśninę Bosfor i znaleźli się w Małej Azyi. Kraj ten prawie cały był w rękach tureckich; było tam kilka państw ormiańskich (Cylicya, Kapadocya, Armenia i in.); Ormianie byli chrześcijanami o własnym obrządku i mieli osobny ustrój kościelny, jednak byli hołdownikami Turków, to też czekali krzyżowców jak zbawicieli.

Rycerze nasi krótko tylko przebywali tu w ziemiach chrześcijańskich: droga ich szła wprost do Jerozolimy. Ale tu ze wszech stron otaczał ich nieprzyjaciel: każdą piędź ziemi zdobywać musieli mieczem. Jedno, co było na rękę chrześcijanom, to niezgoda i ciągłe spory między sobą książąt (emirów, bejów) tureckich. Państwo było podzielone na małe cząstki, tak jak w Europie, i sułtan nie mógł zgromadzić wielkiej armii. Próżno Kilidż-Arslan (t. j. Miecz Lwa; tak się nazywał sułtan) wzywał do jedności; sam był w sporze i wojnie z emirami Syryi, Damaszku i Armenii. To też krzyżowcy musieli prowadzić wciąż uporczywą walkę z małemi, dokuczliwemi oddziałami tureckiemi.

Przedewszystkiem zaś skierowali siły swoje przeciw Nicei, stolicy Małej Azyi i stolicy Kilidż-Arslana.

Sułtan turecki, który niedawno wytępił bezładne tłuszcze Piotra Pustelnika, nie spodziewał się tak rychłego najazdu nowych chrześcijan i przytem tak dobrze uzbrojonych wojsk regularnych. Nie był więc przygotowany.

Nicea została zdobyta. Kilidż-Arslan rozbity uszedł w głąb kraju; mahometanie byli przerażeni.

W ten sposób krzyżowcy zdobyli pierwsze, a bardzo ważne stanowisko w Małej Azyi.

Potem zdobywali miasto po mieście, a drogę swoją znaczyli krzyżami. Załogi tureckie były wszędzie niewielkie, a miejscowa ludność chrześcijańska, grecy i ormianie, gorliwie dopomagali krzyżowcom.

Ale oto w niedługim czasie zawiązał się spór między łacinnikami a dowódcą oddziału bizantyjskiego, który im towarzyszył, stojąc na straży interesów cesarza. Nicea została zdobytą i dowódca grecki zawiesił na murach Nicei chorągiew grecką, w imieniu Aleksego zajmując stolicę. Krzyżowcy się oburzyli, ale generał grecki przypomniał im przysięgę lenną: wtedy krzyżowcy zrozumieli, że wyciągają kasztany z ognia na cudzą korzyść.

Po zdobyciu Nicei krzyżowcy podzielili swą armię na dwie części: jedna ruszyła na południe do Tarsu, gdzie się urodził święty Paweł, druga ku górom Taurus, do Antyochii. Na drodze pod Doryleją czekał wojowników Kilidż-Arslan z nową armią, ale i tu Bohemund, oraz Rajmund z Tuluzy zwyciężyli go tak, że zmuszony był ustąpić. Już teraz Saraceni stracili odwagę w oporze przeciw krzyżowcom – i tylko od czasu do czasu napadali na drobne oddziały.

W Małej Azyi żyło i dotąd żyje wielu Ormian (Armeńczyków), którzy mieli swoje niezależne państewka; ci zaś, którzy byli pod Turkami, na wieść o znakomitej pomocy z Europy i zwycięztwach rycerzy krzyżowych – zbuntowali się przeciw Turkom i bez trudu wypędzili drobne a przerażone załogi muzułmańskie. W ten sposób coraz więcej ziemi wracało w ręce chrześcijan.

Pewna część łacinników, pod dowództwem Tankreda i Baldwina (brata Godfryda) ruszyła na Tars i zdobyła go w ciągu dni paru.

Tu nastąpił spór między Tankredem a Baldwinem o prawo do Tarsu – i pewnie spór ten zakończyłby się źle, gdyby nie ważna okoliczność.

Mianowicie Baldwin, który też złamał Turków na ziemi ormiańskiej, zyskał sobie życzliwość Ormian, a król Edesy, wolnego państwa ormiańskiego, imieniem Toros, tak pokochał Baldwina, że będąc bezdzietny, przyjął go za syna i mianował swoim następcą. Umarł w r. 1098 – i w tym też roku Baldwin został pierwszym królem łacińskim na Wschodzie. Państwo to stanowiło ważny punkt, gdyż chrześcijanie mogli teraz łatwo znaleźć schronienie przed prześladowaniem tureckiem.

Oblężenie Antyochii. Drugi oddział pod wodzą Bohemunda i Godfryda ruszył do Antyochii. Tu sprawa była trudniejsza, gdyż Antyochia była potężną fortecą. Mury jej były tak szerokie, że powóz czterokonny (wszerz) mógł po nich jechać swobodnie; 450 baszt z załogą broniło miasta. To też rok cały blizko trwało oblężenie Antyochii. Bohemund zaczął budować maszyny oblężnicze: wielkie wieże drewniane, niby forteczki ruchome, na kołach; w tych wieżach mogło się pomieścić 200 – 300 żołnierzy; z wieży łatwo było można rzucić most na mur i wejść do obleganego miasta; nadto łucznicy wypuszczali z tej wieży strzały zatrute, inni walili kamieniami, inni zalewali wroga wodą gorącą, oliwą i smołą. Ważnym czynnikiem był też w wojnie t. zw. ogień grecki, osobliwy ogień, który palił się w wodzie. Tajemnica tego wynalazku zginęła – i nikt jej dotąd nie odkrył na nowo.

Emirem Antyochii był wtedy Bagi Syan, człowiek waleczny i wytrwały; ale w owym czasie wrzały ciągłe wojny między książętami muzułmańskiemi. Napróżno Bagi Syan czekał pomocy z Egiptu i Mezopotamii. Krzyżowcy mogliby z tego skorzystać, ale i śród nich nie było porządku. Naprzód wodzowie wciąż toczyli z sobą spory; dalej zaś, gdy nadeszła zima, okazał się brak żywności – i oto krzyżowcy z głodu zaczęli napadać na wsie chrześcijańskie. Dyscyplina wojskowa osłabła, całe oddziały wojsk uchodziły potajemnie; wreszcie ukazały się choroby i rozwinęła się sroga śmiertelność.

Ale Bohemund nie próżnował. Jak wiemy, był to człowiek przebiegły i żądny władzy; wiedział, że Antyochia może być doskonałą stolicą nowego królestwa. Porozumiał się więc jakoś z jednym komendantem, który bronił Antyochii. Był to niejaki Firuz, ormianin, który nienawidził Saracenów, choć służył w ich wojsku. Dnia 2 czerwca wieczorem, Bohemund nakazał oblężenie Antyochii i ruszył ku tej baszcie, gdzie stał na czatach Firuz. Baszta się poddała i Bohemund, a za nim całe szeregi krzyżowców weszły do miasta. Wtedy już i z innej strony łatwo było chrześcijanom wedrzeć się do Antyochii. Z kilku stron otoczeni, Turcy głowę stracili. Rozpoczęła się rzeź okropna. Kto nie uszedł, zginął. Bagi Syan ratował się ucieczką.

Ale Antyochia nie mogła być uważana za zdobytą. Turcy wiedzieli, że armia krzyżowa znajduje się w bardzo przykrem położeniu i że nie jest zbyt liczna, gdyż podzieliła się na części, wielu zginęło od miecza lub od gorączki, a ostatnio pewna ilość uciekła potajemnie. Żołnierze Tankreda byli w Tarsie, armia Baldwina w Edesie.

Zaraz nazajutrz pod murami Antyochii ukazał się emir Kerboga z armią 300-tysięczną – i byłby złamał rycerzy łacińskich i z powrotem odebrał Antyochię, gdyby nie cud rzeczywisty, który nowem męztwem natchnął rycerzy chrześcijan.

Pewien mnich nieznajomy przyszedł raz do jednego z wodzów Rajmunda, i powiedział mu, że w czasie modlitwy ukazał mu się Andrzej Święty i objawił, że tu w Antyochii, w jednem miejscu zakopana jest włócznia, którą niegdyś przebity został bok Chrystusa Pana – i że ta włócznia wybawi krzyżowców. Zaczęto szukać i istotnie włócznię znaleziono. Wieść o tem cudownem odkryciu tak podniosła ducha rycerskiego w wojsku krzyżowem, że Kerboga złamany uchodzić musiał, zostawiwszy 100,000 poległych. (Działo się to dnia 27 czerwca 1098 r.).

Tu jednakże powstał nowy spór między starszyzną chrześcijańską. Bohemund nigdy nie myślał na prawdę o grobie Chrystusa – i chciał przedewszystkiem założyć tu, w Antyochii, własne królestwo. Generał grecki przypomniał, że i to miasto, jak Nicea należy do cesarza. – Rajmund i inni panowie, nie życząc sobie zbytniego wzrostu potęgi Bohemunda, stanęli równie po stronie cesarza greckiego. Cały rok prawie trwały te spory. Przeciwnicy Bohemunda wyprawili do cesarza greckiego hrabiego Hugona, brata króla francuskiego, aby go o tej sprawie powiadomił. Ale Hugo, zamiast tego, powrócił do Francyi, a za jego przykładem poszło wielu innych panów.

Trzeba dodać, że wojsko greckie, liczne, świeże, dobrze zaopatrzone w żywność i maszyny, stało o kilkanaście mil od Antyochii, ale w oblężeniu i w walce nie brało żadnego udziału. Dopiero teraz po upadku Antyochii, Grecy łatwo sobie zdobywali inne miasta (Efez, Milet i in.), nie mające silnych murów i prawie pozbawione załogi tureckiej, która uchodziła w przerażeniu.

Bohemund zwrócił uwagę rycerzy na to postępowanie cesarza i przekonał ich, że nie należy mu oddawać Antyochii. W ten sposób Bohemund zachował dla siebie tę stolicę wraz z obszerną ziemią dookoła i został królem Antyochii. Było to już drugie królestwo łacińskie na Wschodzie.

Tymczasem w Antyochii panował głód i zaraza. Ludzie prości mówili, że Bóg karze chrześcijan za to, że zapomnieli o grobie Chrystusa. Ci, którzy nie po królestwa ziemskie tu przybyli, teraz grozili, że podpalą miasto, jeżeli ich dowódcy nie poprowadzą do Jerozolimy. Bohemund nie usłuchał i pozostał na miejscu. – Ale Godfryd, Rajmund i inni wodzowie wkrótce wyruszyli.

Po drodze leżało miasto Trypoli. Rajmund, który chciał także założyć swoje królestwo, począł to miasto oblegać – i po pewnym czasie zdobył je, ale Bohemund złośliwie wysłał pod Trypoli swego bratanka Tankreda, by ten mu przeszkodził. Spór był długi, strata czasu niemała, a naród wołał: Do Jerozolimy! – Rajmund musiał odstąpić.

Jerozolima Wyzwolona. Wodzowie posłuchali tego wołania ludu i już teraz armia krzyżowców szła wprost do Jerozolimy. Widzieliśmy, że dotychczas głównie działali: Bohemund, Tankred, Baldwin, Rajmund; nic prawie nie słyszeliśmy o Godfrydzie. Ten, choć był hetmanem, nie mógł znaleźć posłuchu śród samowolnych i zuchwałych rycerzy; każdy z nich marzył tylko o założeniu nowego królestwa i dlatego to droga do Jerozolimy ciągle się opóźniała. Godfryd nie jedno zwycięstwo odniósł nad Turkami, ale dla siebie nic nie zyskał, i niczego też nie pragnął. Teraz dopiero nadszedł czas dla niego.

Armia szła, pełna myśli rozrzewnionej, że idzie do świętego miasta, ale była to armia nieliczna, bo z 200 tysięcy spadła na 20,000 żołnierzy, zmęczonych, wygłodniałych, schorowanych.

Jeszcze trzy dni, jeszcze dwa, jeszcze dzień, i ukazało się miasto święte. Cała armia, na kolana padłszy, wołała z radości:

– Jeruzalem! Jeruzalem!

Trzy dni rycerze modlili się i pościli, zanim przystąpili do oblężenia. Godfryd, najpobożniejszy z wojowników bożych, stanął teraz na ich czele.

Niełatwe było to oblężenie. Na pomoc Turkom nadpłynęła silna i bitna armia sułtana egipskiego, a wieści były, że jeszcze nowe niezliczone szeregi mahometan idą im z posiłkami.

Żołnierze chrześcijańscy nie tracili ducha: mówili tylko, że widać Bóg jeszcze nie uważa ich za godnych wejścia do Świętego miasta. Podwoili więc modły i pieśni – i czekali znaku bożego.

Jakoż, powiadają, że im się nad Górą Oliwną ukazał Święty Jerzy, a widok ten natchnął ich niezwalczonem męstwem. Właśnie też nadpłynęły z Europy okręty włoskie – i żeglarze dopomogli wojownikom.

Dnia 15 lipca 1099 r., po ciężkim szturmie, chrześcijanie weszli do Jerozolimy. Rozpoczęła się rzeź okropna. 70,000 Saracenów zginęło od miecza krzyżowców. Krew rzeką płynęła przez ulice. Teraz wszystkie miejsca święte uzyskały ochronę i cześć należytą. Świątynie, które Turcy przerobili na meczety, na nowo zostały poświęcone i wrócone kościołowi. Nadto wielkie bogactwa, nagromadzone w mieście, rycerze podzielili między sobą, jako zdobycz wojenną.

Skoro tedy Jerozolima na nowo została ziemią chrześcijańską, rycerze łacińscy postanowili wybrać jednego z książąt na króla. Za powszechną zgodą tron Jerozolimski oddano Godfrydowi. Ale ten nie chciał przyjąć korony królewskiej tam, gdzie Jezus Chrystus nosił koronę cierniową. Zgodził się tylko, żeby go nazywano „Baronem (t. j. sługą) i Obrońcą Grobu Świętego.”

Patryarchą Jerozolimskim został Arnold, kapelan Roberta, księcia Normandzkiego.

Musimy tu wspomnieć jeszcze o jednej bitwie, mianowicie o bitwie pod Askalonem – o parę dni drogi za Jerozolimą. Tu się na nowo zgromadziła armia saraceńska, chcąc nowym szturmem przełamać chrześcijan, ale Godfryd raz jeszcze siły swoje zgromadził i raz jeszcze nieprzyjaciela zwyciężył.

Od tej chwili królestwo Jerozolimskie było na pewien czas bezpieczne od najazdu niewiernych. Rycerze krzyżowi uważali, że obowiązek ich spełniony: w Jerozolimie pozostał tylko Godfryd z niewielkim oddziałem i Tankred z 300 rycerzami. Inni książęta, Eustachy, brat Godfryda, Robert z Flandryi, Robert Normandzki wrócili do Europy, a Rajmund z Tuluzy otrzymał księstwo Laodycei w Małej Azyi.

Wieść o wyzwoleniu Grobu Zbawiciela jak błyskawica rozeszła się po całej Azyi chrześcijańskiej. Z Syryi, z Cylicyi, z Bitynii, z Mezopotamii, z Egiptu – śpieszyli teraz chrześcijanie do Jerozolimy.

Wkrótce o zwycięstwie krzyża dowiedziała się też i Europa.

Wyprawa z r. 1101 – 1103. W Europie wieść o wyzwoleniu Ziemi Świętej z rąk niewiernych obudziła zapał niesłychany. Włosi zwłaszcza i Niemcy, którzy dotąd niewielki udział przyjęli w krucyatach, wyruszyli teraz liczną gromadą; poszli też i ci, co jak hrabia Hugo cofnęli się w pół drogi; Konrad wojewoda cesarza niemieckiego Henryka III i Wolff, książę bawarski, dalej Ida, margrabina austryacka, wreszcie gromada rycerzy z Lombardyi (Włochy północne) i z Burgundyi (Francya południowa) – razem blizko 200,000 ludzi, popłynęli teraz do Palestyny.

Ale niestety! nie znali oni warunków, nie mieli przewodników, a plan ich był niebezpieczny: chcieli mianowicie podbić silne księstwo tureckie Chorassan (w Paflagonii) – i ponieśli straszną porażkę. Przedtem jeszcze podzielili się oni na trzy oddziały – i tembardziej siły swe osłabili. Resztki tej ogromnej armii – jakieś 10,000 ludzi – dowlokły się powoli do Antyochii. Ale i tu dowiedzieli się okropnych rzeczy.

Bohemund w niewoli. (1101 – 1104). Nieszczęściem rycerzy chrześcijańskich było, że ciągle pomiędzy sobą toczyli spory, jeżeli godzili się, to tylko dlatego, że wszyscy razem nienawidzili cesarza greckiego. Cesarz Aleksy też nie był czysty wobec krzyżowców. Gdy bowiem krzyżowcy złamali turecczyznę i część Małej Azyi oddali pod jego panowanie, on wzmocnił swą armię i flotę i o tem tylko myślał, jakby wygnać tych rycerzy łacińskich z ich państw, a samemu zdobyć Antyochię, Syryę i Palestynę. W tym celu nawet wchodził w przymierze z Turkami. Nic to jednak dziwnego, bo i rycerze łacińscy robili tak samo.

Bohemund zwłaszcza, jak zły duch, ciągle poczynał sobie zdradziecko. Zamyślał on wydrzeć Godfrydowi Jerozolimę i samemu zostać królem Palestyny, a potem zdobyć i cesarstwo greckie. – Tymczasem w r. 1101 wytoczył wojnę księciu tureckiemu Deniszmendowi, emirowi Szywasu. Jednak został pobity i wtrącony do więzienia w Nowej Cezarei, gdzie przebywał trzy lata.

Cesarz grecki chciał go wykupić i posyłał do Deniszmenda swego generała z pieniędzmi. Ale Bohemund nie ufał Grekom; przeczuwał on, że Aleksy chce go wykupić po to tylko, aby sam go mógł trzymać w niewoli. To też wytłumaczył on Turkom, że cesarz grecki później na nich napadnie i że lepiej, gdy oni razem na Grecyę pójdą. Turcy go wypuścili, a on zaraz ruszył z wojskiem na emira Mosulu i Alepu. Ale znów go spotkała klęska.

Bohemund jedzie do Europy (1104 – 1107). Tajemniczo więc, a jak mówią, w trumnie ukryty, przedostał się Bohemund przez morze greckie (egejskie) do Włoch. W Rzymie stanął przed papieżem (Paschalisem II) i mówił mu o zwycięstwach oręża łacińskiego w ziemi świętej – i o zdradliwem postępowaniu Greków. Wzywał też gorliwie do krucyaty przeciw Grekom.

Jeździł potem do Francyi, gdzie król francuski dał mu za żonę swoją córkę; był w Niemczech i we Włoszech, a wszędzie go witano jak bohatera i królewicza z bajki.

Zebrał tedy więcej niż 30,000 ludzi, a miał też okręty weneckie, genueńskie, pizańskie – i po trzech latach ruszył w drogę do Ziemi Świętej. Zatrzymał się u brzegów greckich – i tu osaczył miasto nadmorskie Dyrrachium.

Cesarz jednak był dobrze przygotowany. Raz jeszcze Bohemund poniósł srogą porażkę (w r. 1108) – i musiał zawrzeć bardzo przykry dla siebie pokój. Szczęśliwie się stało, że ten człowiek chytry, który tyle złego uczynił wojskom chrześcijańskim, nie osiągnął swych celów. Odtąd już siedział cicho i do niczego się nie mieszał, bo też mu dobrze rogów przytarto. Umarł w r. 1111.

Panowanie Godfryda, pierwszego króla Jerozolimy. Królestwo Gofryda składało się z Jerozolimy, oraz 20 miast i miasteczek. Postanowił on państwo swoje rozszerzyć: zdobył Tyberyadę i inne części Galilei, a potem ważne dla Turków miasto Arsur. Emirowie Cezarei, Ptolemaidy, Askalonu, Samaryi – płacili mu haracz, jako lennicy. – Chcąc zaś, aby w nowozałożonem królestwie istniały prawa osobne, przedniejsi panowie zakonni i świeccy zebrali się dla narad i ułożyli t. zw. Assizy (t. j. ustawy) jerozolimskie na wzór ówczesnych feudalnych urządzeń francuskich.

Krótko panował Godfryd, bo dwa lata zaledwie. Nie miał on ani licznych wojsk, ani wielkiej władzy, ale panował swoją zacnością i czystem sercem.

Był on jednym z niewielu rycerzy krzyżowych, co zawsze myśleli tylko o służbie przy grobie Chrystusa i żadnych osobistych interesów nie mieli: on był najczystszy. Był skromny, przezorny, waleczny i pobożny. Więcej czynili wrzawy Bohemund, Tankred, Baldwin – ale naród najwięcej kochał i pamiętał Godfryda. Kiedy w 500 lat później, poeta włoski Torkwato Tasso napisał wielkie dzieło wierszem o tych wypadkach (pod tytułem; Jerozolima wyzwolona), nie podług książek, ale podług pieśni ludowej, to głównie opowiadał o czynach zacnego Godfryda.

W kościele Grobu Świętego, do dzisiaj przy głównym ołtarzu wisi miecz Godfryda.

Po jego śmierci, obrany został królem brat jego Baldwin, który już był królem Edesy.

Panowanie Baldwina I. Baldwin nie chciał koronować się w Jerozolimie – i ceremonię pomazania królewskiego odprawił w Betleemie.

Panowanie tego króla trwało lat 18 od 1100 do 1118 r. Było ono ruchliwe i pełne walk, gdyż Baldwin był to pan wojenny i chciwy zdobyczy. A przytem po śmierci Godfryda, Saraceni myśląc, że chrześcijanie osłabli, pierwsi rozpoczeli ruch od wielkich miast w Małej Azyi, od Ramli, Jaffy, Akki. Baldwin zdobył Jaffę, zdobył Akkę, ale pod Askalonem został zwyciężony – i przypadek ledwie go uratował.

W tym samym czasie niespodziewana pomoc zjawiła mu się zdaleka. 10,000 rycerzy z Norwegii pod wodzą Sygurda królewicza – przybyło do Ziemi Swiętej i zdobywali kolejno Trypoli, Biblos, Sareptę, Bejrut, Sydon i inne miasta nadmorskie Syryi i Palestyny.

Bardzo nieszczęśliwe były lata 1113 – 1115. Prócz ciągłych najazdów tureckich zapanował głód i zaraza; szarańcza zniszczyła zasiewy, a trzęsienie ziemi zburzyło nie jedno miasto.

Wszyscy widzieli w tem karę bożą za spory, za myślenie o sprawach doczesnych. Aby więc na nowo ducha podnieść, król Baldwin I ruszył wojną na Egipt. Zdobył już znaczny pas kraju, Faramię, lecz w El-Arysz była zaraza, gdzie też Baldwin padł jej ofiarą. Umarł w r. 1118.

Panowanie Baldwina II. Królem wyprawy został teraz brat cioteczny zmarłego, Baldwin z Burgu. Był on przedtem królem Edesy, którą ofiarował kuzynowi swemu Jocelynowi. Tymczasem Turcy się rozzuchwalili i emir Yłgazi wyruszył na Antyochię, gdzie teraz panowała wdowa po Bohemundzie. Załoga była słaba, i Antyochia zwalczona na nowo dostała się w moc niewiernych. Baldwin poszedł na jej obronę i istotnie odpędził Turków, przecież bitwa była ciężka, bo wielu książąt, a także i sam Baldwin dostali się do niewoli.

Egipcyanie napadli na Palestynę; ale ich odparto, a właśnie nadpłynęły z Europy okręty weneckie, które chrześcijanom dopomogły. Włosi zdobyli sławną naonczas fortecę Tyr, o której już Pismo Święte wspomina.

Przerażeni tem mahometanie wypuścili Baldwina na wolność.

Zakony. Wielką pomocą w wojnach z Saracenami były zakony rycersko-religijne. Zakonnicy-rycerze ślubowali czystość, odprawiali służbę bożą jak księża, ale zarazem urządzeni byli po wojskowemu i stanowili armię doskonałą. Najwyższy kapłan nazywał się wielkim mistrzem. Zakony takie założyli Francuzi, Włosi i Niemcy.

Francuzi osiedlili się koło dawnej świątyni Salomona i nazywali się rycerzami Świątyni, po łacinie Templum, stąd nazywano ich Templaryuszami. Nosili oni biały płaszcz z czerwonym krzyżem.

Zakon włoski – rycerze św. Jana, Joannici, zwali się też Braćmi Szpitalnymi, gdyż po za wojną oddawali się pielęgnowaniu chorych i znali się na medycynie. Nosili czarny płaszcz z białym krzyżem. Gdy później dano im za siedzibę wyspę Maltę na morzu Sródziemnem, nazwali się rycerzami Maltańskimi i dotąd się tak nazywają, istnieją bowiem do dzisiaj.

Zakon niemiecki założono nieco później, w czasie trzeciej wojny krzyżowej; założyli go, rzecz dziwna, kupcy; było to z początku towarzystwo handlowe i później dopiero zmieniło się na wojenno-religijne. Zakon nosił nazwę rycerzy Maryi Panny, albo zakonu Niemieckiego (u nas nazywano ich Krzyżakami).

Niedługo wojowali oni na Ziemi Świętej; wygodniej im było walczyć ze słabemi gromadkami pogan na północy Europy, z Pomorzem, Prusami, Litwą; napadali też niejednokrotnie na chrześcijańską Polskę.

Mahometanie mieli też swój zakon szczególny. Byli to tak zw. Hasziszim albo Assassyni, mianowani tak dlatego, że zażywali trawę, zwaną haszyszem. Jest to rodzaj konopi, ale roślina ta w pewien sposób przygotowana, wywołuje po spożyciu osobliwy sen i niezwykle rozkoszne widzenia, jakby zjawienia raju, aniołów, ogrodów zaczarowanych i t. d.

Francuzi i Włosi ten wyraz arabski hasziszim wymawiali assassin i dotąd jeszcze to słowo po francusku znaczy zabójca.

Na czele bandy stał potężny i tajemniczy człowiek, zwany Starcem z Góry; nikt go nigdy nie widział, a podwładni byli mu na skinienie posłuszni i szli na jego rozkaz mordować, zabijać, truć, podpalać, wojować.

Fulkon Andegaweński, czwarty król Jerozolimy. Baldwin II umarł w roku 1113 i oddał królestwo swemu zięciowi, imieniem Fulko z rodziny królów francuskich.

Rzecz to ważna, że królami byli ciągle Francuzi, gdyż od tego czasu aż do dziś jeszcze Francya jest opiekunką wszystkich katolików na wschodzie, w Palestynie, Syryi, Persyi, Arabii i nawet w Chinach. Ale sam Fulkon był to starzec niedołężny i za jego panowania zupełnie osłabł duch rycerski w Palestynie. Kolonie chrześcijańskie były w ruinie.

Fulkon umarł po sześciu, czy siedmiu latach panowania.

Baldwin III, syn Fulkona, miał zaledwie 12 lat, gdy został królem, to też za niego rządziła matka; ale chłopiec mając lat 16 – 17 już się wyrywał do walki, bo niebezpieczeństwo groziło ze wszech stron Jerozolimie i innym królestwom chrześcijańskim.

Zenki, rządca Mosulu, postanowił odebrać chrześcijanom Edesę, a ponieważ książę jej Jocelyn trawił czas na hulankach, inni zaś książęta łacińscy nie chcieli mu pomódz, łatwo ją zdobył, a syn jego Nuredyn już ją w swym ręku zatrzymał.

Wieść o upadku Edesy rozeszła się szybko po Małej Azyi. Bóg znowu karał ludy chrześcijańskie. W tych czasach zdarzyło się, że piorun uderzył w kościół Zbawiciela, a na niebie ukazała się wielka kometa. Straszne rzeczy wróżyli sobie ludzie z tych znaków.

Taki był rok 1144, to jest czterdziesty piąty od dnia wyzwolenia grobu Chrystusa przez wojowników Krzyża Świętego.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: