- promocja
- W empik go
Dzień Kobiet - ebook
Dzień Kobiet - ebook
Trzy kobiety, co roku 8 marca, spotykają się w kawiarni u Róży, aby porozmawiać, o swojej kobiecości, błędach, które popełniły, radościach, które się im przydarzyły. Są od siebie tak różne, a jednak połączone ze sobą nie tylko więzami krwi, a także splotami zdarzeń.
Cecylia, seniorka rodu, mama i babcia, była tancerka, snuje opowieści, o czasach, kiedy tańczyła na deskach największych teatrów Europy.
Agnieszka, rozwiodła się z mężem, kiedy Izabella, jej córka, była małą dziewczynką. Przytłoczona obowiązkami domowymi, postanowiła czerpać z życia garściami. Tylko to, o czym marzyła, wcale nie było takie piękne, jak jej się na początku wydawało. Do tej pory próbuje naprawić stosunki z córką. A kiedy na horyzoncie pojawia się jej były mąż, sama uwierzy, że stara miłość nie rdzewieje.
Izabella, kobieta po trzydziestce, na pozór szczęśliwa, ale tak naprawdę pogubiona i samotna. Kiedy na jej drodze, pojawia się przystojny lekarz, jej świat wywraca się do góry nogami. Ale czy sekret, który skrywa kobieta, nie będzie rzutował na przyszłość rodzącej się miłości?
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66195-74-5 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Żadnego wybuchu śmiechu, a nawet żadnej łzy.
Szaleństwa.
Dreszczy.
Ekscytacji.
Muśnięcia dłoni.
Zapatrzenia.
Zawstydzenia.
Spaceru w ciemności albo tego na krawędzi.
Ani tego, że podejmowaliśmy ryzyko.
I tego, że robiliśmy głupie rzeczy.
A kto ich nie zrobił?
I należy pamiętać, że życie mamy tylko jedno.
Tak często o tym zapominamy.
Nie ma powtórek z żadnej chwili. Nigdy nie przeżyjesz danej emocji tak samo…
Życie nas zaskakuje: miło, niemiło, ale zaskakuje…
Należy próbować: smaków, zapachów, przeżyć.
Nawet tych najbardziej niedorzecznych rzeczy.
Żebyśmy nigdy nie powiedzieli ze smutkiem: tak bardzo chciałam, a nie miałam odwagi.
Walczmy o przyjaźń, miłość! Nie bójmy się odrzucenia. Czasami można więcej zyskać niż stracić.
Największą zbrodnią w życiu jest stracić przez własną głupotę kogoś, kogo kochamy.
Ryzykujmy.
Ja już wiem, że do odważnych świat należy!
A jeśli zrobisz z siebie głupka? Najwyżej się uśmiejesz… Dystans do siebie jak najbardziej wskazany.
Nie przechodź obojętnie obok szansy, która się już
nie powtórzy.
Mówmy o swoich uczuciach. Ile związków rozpadło się przez to, że ktoś czegoś nie powiedział.
Tańczmy, śpiewajmy. Cieszmy się…
Nie marnujmy czasu na sprzeczki, kłótnie, ciche dni.
Zastanów się, tak poważnie: po co ci to? Po co się obrażać, nie odzywać, przecież w tym czasie mogłabyś/mógłbyś robić tyle cudnych rzeczy z tą drugą osobą.
Czas wam ucieka. Wasz czas…
Nie bój się sięgać gwiazd.
Każdy raz na jakiś czas powinien znaleźć się w niebie!
I zawsze warto jest robić to, co nam w duszy gra!
Skoro tam gra, to po coś.
Warto, mimo lęków i obaw, zawsze warto. Zaufaj mi…Prolog
Mężczyzna obserwował kobietę. Stał w bezpiecznej odległości, tak by go nie zauważyła. Padał deszcz. Oboje byli przemoczeni. Ona stała taka zagubiona, a on najchętniej podszedłby do niej i ją przytulił.
Tylko że jakiś czas temu ta kobieta powiedziała mu, że to koniec. Nie chciał wierzyć w żaden koniec, a szczególnie w koniec tej znajomości.
Rozglądała się dookoła. Może na kogoś czekała. Na innego mężczyznę? Na swojego kochanka?
Poprawiła włosy. Ciekawy był, jakie ma plany na ten dzień. Z kim wypije kawę, do kogo się uśmiechnie, czym się wzruszy, o czym będzie rozmawiała? Czy pójdzie do łóżka sama, czy obejmą ją jakieś inne ramiona?
Może wtedy nie powinien odpuszczać. Wtedy kiedy płakała i nie mogła złapać tchu, a jej rozmazany tusz spływał po policzkach.
Może wtedy, kiedy powiedziała, że jeśli tylko zechce… I on chciał, ale się przestraszył i odpuścił.
Był idiotą, że pozwolił jej odejść.
Ale teraz…? Teraz… Postawił dwa kroki w przód, chciał krzyknąć jej imię. I wtedy zobaczył jego. Wyszedł zza rogu kamienicy. I jej twarz się rozpromieniła. Pamiętał, że kiedyś tak reagowała na niego. Wszystko pamięta.
* * *
Ktoś kiedyś powiedział, że w każdej historii jest taki moment, z którego potem nie ma już odwrotu. Co ciekawe, większość ludzi zdaje sobie sprawę, że powinni zawrócić, że to wszystko, co się dzieje, może prowadzić do zguby.
– A wiesz, ilu ludzi brnie w to dalej?
– Ilu?
– Jakieś dziewięćdziesiąt procent. Wbrew zdrowemu rozsądkowi. Nie jestem ekspertem od związków. Byłam w dwóch związkach. To marny wynik jak na siedemdziesiąt siedem lat życia. Ale to było coś prawdziwego, tego jestem pewna, a tylko prawdziwe rzeczy są piękne. Wszystko to, czego człowiek nie czuje, jest nieprawdą, jakąś taką ułudą. Bo życie trzeba czuć. Miłość trzeba czuć. Drugiego człowieka należy poczuć wszystkimi zmysłami, dotknąć jego duszy, lęków, tęsknot, emocji. Tylko wtedy jest prawdziwie.
– I potem nie można zapomnieć…
– A dlaczego mamy zapominać? W imię zasad? Wbrew regułom? Nawet jeśli to koniec, to cudnie jest pamiętać…Rozdział 1
Wcześnie zrozumiałem, że atrakcyjny wygląd to zbyt mało, w kobiecie musi być coś tajemniczego, jakaś muzyka, niezrozumiały czar, któremu mężczyzna ulega, który go trzyma jak magnes. Kobieta musi być wyzwaniem, powodem, dla którego on zdobywa się na rzeczy niemożliwe – czytała słowa Słapczuka. „I jeśli on zdobędzie się na to niemożliwe, wtedy będę jego” – pomyślała Bella.
Kaśka mówiła na nią Bella, uważała, że to jest wyjątkowe, chociaż Izabela nie widziała nic wyjątkowego w Belli, ale jakoś to do niej przylgnęło i niech już tak zostanie. Kobiety wynajmowały razem kawalerkę na warszawskim Mokotowie.
– Bella? – zapytała Kaśka Izkę, kiedy ta robiła kawę. – Czy nie dziwi cię to, że dwie kobiety po trzydziestce mieszkają razem w wynajętym mieszkaniu?
– Hmm… Bardziej dziwi mnie to, że śpimy w jednym łóżku.
Kaśka wybuchnęła śmiechem.
– Bo drugie łóżko do nas jedzie.
– I od dziesięciu dni nie może dojechać.
– Ale mamy klawe życie. Ja jestem rozwódką, która nie dorobiła się niczego, ty jesteś opiekunką do dzieci, która studiuje.
– Jeszcze skończę studia i będę miała kasy jak lodu, a wtedy zamieszkam w apartamentowcu na Starówce.
– Ale zabierzesz mnie ze sobą?
– Nigdy.
Ponownie się zaśmiały.
Iza podała Kaśce kubek z kawą. Ta pociągnęła łyk i się skrzywiła.
– Wiesz, że nie lubię takiej mocnej.
– A ja nie lubię twojego zrzędzenia. Pij i nie marudź.
Kaśka upiła łyk kawy, Bella złapała tost i wyszła na korytarz.
– Lecę do pracy – rzuciła przez ramię.
– Miłej pracy.
Bella machnęła na pożegnanie, a Kaśka zapatrzyła się przez okno. Nie lubiła zimy, a szczególnie takiej, gdy zamiast śniegu siąpił deszcz i wiał wiatr. Wzdrygnęła się. Skrzywiła usta. Zrobiło jej się jakoś smutno. Ostatnio łapała się na tym, że coraz częściej robi jej się smutno. Czegoś jej w życiu brakowało. A może kogoś? Minęły trzy lata od rozwodu, a ona nie przestawała się obwiniać o to rozstanie.
Zaczęło się od tego, że zdała sobie sprawę, że w ogóle ze sobą nie rozmawiają. Może dziesięć, dwadzieścia minut w ciągu doby. Potem – że się nie całują; że nieopłacony rachunek jest ważniejszy od spontanicznego seksu. Z czasem on coraz częściej sypiał na kanapie. A jej było wygodnie samej na małżeńskim łóżku.
Zamknęła oczy. Wspomnienia wróciły.
* * *
Ile razy człowiek sam rozgrzesza się w myślach, ile razy nie chce się rozgrzeszyć? Ile pokut w życiu odbył, ile cierpień przeżył, ile prób podjął?
Kasia usiadła na brzegu łóżka. Jej oczy już dawno przyzwyczaiły się do ciemności. Dotknęła włosów Michała. Obudził się. Mruknął coś.
– Michał. To ja…
– Wiem. Przecież wiem. Co ty tu robisz? – zapytał zdziwiony, a ona poczuła się jakoś dziwnie.
– Nie wiem. – Wzruszyła ramionami, a potem zaczęła go dotykać. Opuszkami palców dotykała jego twarzy, ust. On patrzył na nią teraz już szeroko otwartymi oczami, ale nie reagował.
Kasia nachyliła się nad mężem i wargami dotknęła jego ust. Nawet nimi nie poruszył. Czubkiem języka obrysowała jego górną wargę.
W końcu nastąpiło jakby przebudzenie, kiedy Michał oddał pocałunek. Poczuła nadzieję.
* * *
Zamiast ją całować, chciałby jej powiedzieć, że on już tak nie może, nie chce. Chciałby znaleźć tysiące słów, którymi opisałby swoje odczucia, ale żadne nie nadchodziły. Całował swoją żonę. Wyczuł, że kobieta się wzdrygnęła. Ona też tego nie chce. Oboje o tym wiedzą, że to taka ostatnia próba ratunku. Bezsensowna.
Jednak pożądanie bierze górę. Łapie ją za biodra i sadza ją na sobie. Dotyka jej jędrnych piersi. Zawsze je lubił. Teraz też nie przestał, ale to już nie to samo… Teraz jest inaczej.
Kochają się. Znają swoje ciała, a nawet swoje oddechy, jęki, sapnięcia. To wszystko jest takie znane, a jednak obce dla uszu.
Poruszają się, ocierając o siebie. I nagle on zauważa, że ona nie jest nawilżona, a jemu coś szwankuje i po kilku ruchach opada.
* * *
– Przepraszam – powiedziała Kasia. I wcale nie była zawiedzona, bo wiedziała, że to nie miało sensu.
– To ja przepraszam. Nie stanąłem na wysokości zadania.
– Oboje nie stanęliśmy.
Kaśka miała już się podnieść z łóżka, ale Michał pociągnął ją w swoją stronę. Opadła z powrotem, a on ją przytulił.
– Czy to będzie bolało? – zapytała Kaśka. Oboje chyba podskórnie wiedzieli, o co chodzi.
– Tak. Będzie… I mnie, i ciebie.
– Czasami chyba tak lepiej.
– Nie wiem, czy lepiej czy gorzej, ale wiem, że czasami to wskazane.
* * *
Po nocy zawsze następuje niezręczny ranek. Noc przykrywa swoją ciemnością wszystkie strachy, bojaźnie, niedoskonałości, blizny, a nawet emocje są inne. Ciemniejsze, mroczniejsze, niekiedy bardziej wyuzdane. Ranek odkrywa niedoskonałości i prawdę.
– Zjemy razem śniadanie? – zaproponowała Kaśka, patrząc na Michała, który spuścił oczy. Zawstydzony.
– Nie. Zjem w drodze do pracy.
– Rozumiem – skłamała.
I zamiast już wtedy porozmawiać o tym wszystkim, że jest źle, że trzeba podjąć jakieś kroki, oni nadal udawali.Rozdział 2
– Babciu, dlaczego dzwonisz do mnie o piątej trzydzieści rano? – Bella ziewnęła, wstała z łóżka i przeszła do kuchni, by nie obudzić Kaśki.
– Myślę o twoim ojcu. – Babcia od rozwodu rodziców bardzo zżyła się z tatą Belli. Uwielbiała go. – Taki porządny mężczyzna.
– I dlatego do mnie dzwonisz tak rano?
– Starzy ludzie tracą niekiedy poczucie czasu – powiedziała z uśmiechem na ustach. – Ale wracając do twojego ojca… Wydawał mi się ostatnio jakiś taki przygaszony.
– Babciu, każdy ma w swoim życiu lepsze i gorsze momenty.
– Sądzę, że powinnyśmy mu jakoś pomóc.
Bella miała ochotę krzyczeć. Cecylia, jej babcia, była osobą, która chciała pomagać całemu światu, nawet jeśli ten świat nie oczekiwał od niej pomocy.
– Babciu, ale jak?
– Może zaprosiłabyś ojca do teatru albo do opery?
– Tata nie lubi opery.
– To teatr.
– Pogadam z nim.
– Sądzę, że powinien iść na randkę. Tutaj koło mnie mieszka taka pani po pięćdziesiątce. Wdowa, zadbana…
Bella słuchała jednym uchem i robiła sobie śniadanie.
– Albo – kontynuowała babcia – zapisałabyś go na jakiś portal randkowy. Ojciec nie musiałby nawet wiedzieć. Wstawiłabyś jego zdjęcia, napisałabyś, jakim jest wspaniałym człowiekiem, zrobiła weryfikację kobiet, które by do niego napisały, a potem umówiła go z jakąś sensowną babeczką.
Bella skrzywiła usta.
– Babciu, skąd ty czerpiesz takie pomysły?
– Z życia, Bella. Z życia.
– Pomyślę. – Musiała tak powiedzieć, inaczej babcia nie dałaby jej świętego spokoju. Wiedziała jednak, że nie będzie ojca pchała na żadne portale randkowe. Wszyscy inni, tylko nie jej ojciec. Po rozwodzie z mamą tata był w dwóch czy trzech związkach i na tym zakończył swoją randkową działalność, jak to sam określił. Bella twierdziła, że to dlatego, że wciąż kochał mamę, o której wyrażał się z ironią w głosie per „twoja matka”.
– A, i wiesz, że za kilka dni nasze święto?
– Wiem. Cieszę się na nasze spotkanie.
Co roku Bella, jej matka i babcia spotykały się ósmego marca w kawiarni U Róży, by uczcić Dzień Kobiet. Bella nie lubiła tego święta rodem z PRL-u, ale lubiła te ich spotkania.
* * *
To, co łączyło Kaśkę i Bellę, to to, że lubiły w niektórych kwestiach brak zmian. Nie chodziło o to, że one miały się nie zmieniać, a raczej o pewną niezmienność miejsc. Bella szła w stronę sklepu, gdzie pracowała koleżanka. Mijała te same miejsca, które były tam zawsze. Sklep obuwniczy, szewca, kawiarnię U Pani Zosieńki, kwiaciarnię Magnolię. I za każdym razem sobie myślała „jak dobrze, że tutaj jestem”. Sklep „To co najlepsze dla ducha i ciała” znajdował się na końcu ulicy, wciśnięty między dwie kamienice z czerwonej cegły. Gdy Bella weszła do środka, zauważyła przy kasie puszkę z napisem „Puszka, do której wkładamy marzenia”, obok leżały karteczki i ołówek.
– Twój nowy projekt? – Bella skinęła na puszkę.
– A wiesz, że to działa. Wypisujesz marzenie, zawijasz karteczkę i wkładasz ją do puszki.
– Twoja puszka ma magiczne moce.
– I tu cię zdziwię. Moja puszka jest jak puszka. Nie ma żadnych ukrytych mocy, ale ludzie, którzy napiszą swoje marzenie, zaczynają w nie wierzyć. A kiedy się wierzy…
– …to wszystko jest możliwe.
– Tak uważam.
– Kochana – Bella oparła się o kontuar – ja też w dużo rzeczy wierzę, ale w dużo już nie.
– Więcej optymizmu. – Kasia nachyliła się w stronę koleżanki i pocałowała ją w policzek. Pachniała czymś owocowym, co bardzo się Belli spodobało. Iza rozejrzała się po sklepie. Lubiła to miejsce, które było jedną wielką graciarnią. Było tu mydło i powidło. O dziwo w czasach galerii handlowych ludzie lubili tu przychodzić. Chodzili po zagraconych alejkach i kupowali niezwykłe prezenty. Stare lampy naftowe, indyjskie chusty, landrynki w wielkich słojach, kapelusze czy stroje z dawnych epok, które Kaśka odziedziczyła po tym, jak jeden z teatrów został zamknięty. Nie mogła tego przeżyć, że kultura i sztuka umierają. Zresztą podobnie jak Bella. Po sklepie wałęsały się też dwa koty. Jednak nie dwa, bo Bella dostrzegła trzeciego.
– Przygarnęłaś go? – Ruchem głowy wskazała kota, który przechodził właśnie po kontuarze.
– To nie on. To ona, Lucy.
– Piękna. – Kotka miała srebrną sierść i przebiegłe zielone oczy. – Nadal chcesz zbawiać świat?
– A co jest złego w zbawianiu świata?
– Nic. Absolutnie nic. Tylko wszystkie zarobione pieniądze wydajesz na schroniska albo rozdajesz naciągaczom na ulicach.
– Wśród dziesięciu naciągaczy znajdzie się na pewno jeden, który potrzebuje mojej pomocy.
– Wiesz – Bella dotknęła ramienia Kaśki – nie mogłam sobie znaleźć lepszej koleżanki.
– To już pewnie tak do usranej śmierci będziemy się kisić na dwudziestu metrach kwadratowych we dwie.
– Właśnie. – Bella zaczęła stukać palcami o blat. – Przyszłam po to, aby ci coś wyznać.
– Brzmi poważnie. Aż się boję.
– Zacznę od początku, żebyś nie wpadła w szał.
Mimo że Kaśka miała gołębie serce, była porywcza i łatwo było ją wyprowadzić z równowagi.
– No, nie na okrętkę, tylko mów. – Wbiła wzrok w koleżankę.
– U babci w domu pękła rura, zalało niemal całe piętro i śpi chwilowo u przyjaciółki.
– Mówiłaś o tym. – Teraz i Kaśka stukała w blat stołu.
– Tak. Ale o niektórych rzeczach nie mówiłam.
– To powiedz…
– Do tej przyjaciółki przyjeżdżają wnuki.
– I? – Kaśka patrzyła na Bellę jak sroka w kość.
– I… Nie będę owijać w bawełnę.
– Bella, ty nie owijaj, ty mów.
– Babcia będzie u nas nocowała – powiedziała na wdechu Iza.
– Jak ty to sobie wyobrażasz?
– Mogę spać na podłodze.
– Twoja babcia chrapie jak lokomotywa. – Dwa lata temu Kaśka, Bella i babcia Cecylia były we trzy na tygodniowych wakacjach w Kołobrzegu. Wynajęły jeden pokój. Kaśka przez cały pobyt klęła pod nosem na chrapanie Cecylii. Kochała tę starą wariatkę, jak się o niej wyrażała, ale jej chrapania nie mogła znieść.
– Możemy też babci zrobić posłanie w kuchni.
– Czy twoja babcia jest psem?
– Oj, wiesz, że nie to miałam na myśli.
– Bella, a czy twoja babcia nie może spać u twojej mamy?
– Pozabijałyby się. Kochają się, ale wspólne mieszkanie już raz im nie wyszło. To tylko tydzień.
– Tydzień? Mówiłaś o ósmym marca.
– Ósmy marca ósmym marca, ale remont trwa dłużej.
– Nie zgadzam się.
– Co ci mogę obiecać?
– Bella, ja się nie zgadzam.
– Pożyczę łóżko polowe i babcia będzie spała w kuchni. Albo kupię ci zatyczki do uszu.
– Czy to siedem nocy?
– Sześć.Rozdział 3
Kiedy odkrywa się czyjąś tajemnicę, człowiek zawsze czuje się nieswojo, dziwnie. Jakby wtargnął na obce terytorium. Kiedy ktoś milczał przez tyle lat o swojej tajemnicy, to widocznie miał powody. Bella miała siedemnaście lat, kiedy pierwszy raz weszła na strych w domu babci. Do tej pory na strychu urzędowała tylko Cecylia. Ale tej zimy złamała nogę i nie była w stanie zdjąć ozdób świątecznych.
Na strychu panował zaduch. Przy każdym stąpnięciu do góry unosił się kurz. Bella zapaliła światło. Żarówka zasyczała, by po chwili rozbłysnąć przydymionym żółtym światłem. Podeszła do starej szafy, na której drzwiach widniała płaskorzeźba nagiej kobiety. Zafascynowana dotknęła jej. Babcia mówiła jej, że pudła z bombkami stoją po prawej stronie, ale ona wolała otworzyć szafę. Coś ją do niej ciągnęło.
Otworzyła szafę. Drzwi skrzypnęły. Na wieszakach wisiały piękne suknie, długie, z cekinami. Inne czarne, do ziemi, jeszcze inne wąskie, długie z kryształkami niczym rybie łuski. Szale z pawich piór, poprzeżerane przez mole. Na górnej szafce Bella dostrzegła szkatułkę. Sięgnęła po nią. Skrzyneczka pokryta była kurzem. Starła warstwę kurzu i otworzyła puzderko. W środku znajdowały się kolie, splątane łańcuszki wisiorki, pierścionki. Zapewne to nie były cenne klejnoty. Brylant był tylko świecącym szkiełkiem. A jednak wszystko to, co oglądała, było takie piękne.
Kiedy Bella zeszła na dół, uświadomiła sobie, że z oszołomienia zapomniała o pudłach z ozdobami świątecznymi.
Cecylia czytała gazetę, okulary zsuwały się z jej nosa. Jej babcia. I ta babcia ma w szafie takie suknie. Babcia nigdy nie opowiadała o swojej przeszłości. Jej mama też nic nie wspominała o tym, co robiła babcia, zanim została mamą i babcią. Może była aktorką?
Gdyby była, to Bella by przecież o tym wiedziała.
– Babciu… – Spojrzała z czułością na starszą kobietę.
– Tak? – Cecylia wsparła się na ramieniu. Spojrzała na Bellę. W wyrazie jej twarzy było coś dziwnego.
– Otworzyłam szafę…
Cecylia westchnęła. Przeczesała ręką włosy.
– Zobaczyłaś te wszystkie sukienki i moje nic niewarte klejnoty – zaśmiała się.
– Babciu, co te sukienki robią u ciebie w szafie?
– Opowiem ci o tym… – Oddychała płytko. – Spotkajmy się we trzy w Dniu Kobiet w kawiarni U Róży. A wtedy… Wtedy wszystko ci opowiem.
– To za trzy miesiące.
– Bądź cierpliwa. Życie nieraz wystawi cię na próbę, a ty będziesz musiała być cierpliwa.
Cecylia poprawiła okulary i pochyliła się nad gazetą. Jak gdyby nigdy nic wróciła do lektury. Bella zamrugała powiekami w niedowierzaniu. Wiedziała, że to wszystko, że babka nic więcej nie powie. Taka była. Zawzięta. Ale ona po niej też tę zawziętość i upór odziedziczyła.
* * *
Kiedy Bella wyszła z pokoju, Cecylia westchnęła. Po tym wszystkim nie mogłaby ot tak czytać gazety. Emocje były zbyt silne. Zamknęła powieki i znów była na tarasie w jednej z podparyskich willi. Atłasowymi zasłonami zdobiącymi taras poruszał wiatr. Wysoki mężczyzna, który przymknął oczy, grał jakąś melancholijną melodię. Dookoła słychać było śmiechy, gwar rozmów, brzdęk kieliszków. W powietrzu czuć było zapach wiosny.
Cecylia pamiętała dokładnie, że nie mogła uwierzyć w to, że tam jest. A jednak jeden z nauczycieli tańca wytypował trzy tancerki.
Tamtej nocy wszystko się zaczęło, kto by uwierzył, że spotka ją taka noc! Noc, kiedy człowiek się niczego nie spodziewa… Niespodziewane jest cudownym uczuciem. Zaskakuje.
Cecylia chciała się podnieść z łóżka, ale kość w barku strzyknęła. Zaklęła siarczyście pod nosem. Nie mogła sama uwierzyć w to, że kiedyś jej zwinne ciało mogło wykonywać tyle śmiałych ruchów. A teraz to wszystko jest już przeszłością. Ale tamtej nocy… Usłyszała ten głos.
„A gdybyś tak dla mnie zatańczyła?”
Tańczyłaś kiedyś dla najprzystojniejszego mężczyzny pod słońcem? Mężczyzny, w którego oczach widziałaś pożądanie. Który cię pragnął. Nikt nie powie, że nie ma nic fascynującego w męskim pożądaniu. Niektóre kobiety lubią grać cnotki, ale tak naprawdę to też je kręci to, kiedy mężczyzna tak na nie patrzy…
Ulotne chwile, ale wasze. Przeżyć kilka takich chwil w życiu, wtedy człowiek może powiedzieć: byłem szczęściarzem.
Cecylia zapatrzyła się przez okno. Słońce chowało się za linię horyzontu. Zabarwiło niebo na kolor dojrzałej poziomki. I to jest właśnie taka chwila. W tym wieku cieszy się z takiej magicznej chwili.
Ktoś kiedyś powiedział, że w każdej historii jest taki moment, od którego potem nie ma już odwrotu. Co ciekawe, większość ludzi, którzy przeżywają ten moment i zdają sobie choć odrobinkę sprawę z tego, że może on prowadzić do zguby, świadomie brnie w to dalej. Wbrew zdrowemu rozsądkowi.
– A gdybyś tak dla mnie zatańczyła…? Tylko dla mnie – powtórzył.
Ona rozejrzała się dookoła i zobaczyła go. Napotkała jego wzrok dokładnie w tym ułamku sekundy, kiedy on złapał jej spojrzenie.
Widziała go dzień wcześniej i tydzień temu. Przychodził na próby. Łapał jej spojrzenie, a ona jego. Działo się między nimi to coś, co trudno nazwać i opisać słowami. Pojawia się dziwna niezręczność, trochę wstydu, strachu przed tym, co się wydarzy. A co, jeśli on wcale nie patrzy na nią, tak jak jej się wydaje?
Zatańczyła. Tylko dla niego. To niesamowite tańczyć tylko dla jednego widza. Dla tego wyjątkowego.
Kiedy skończyła, poczuła się zawstydzona. On ją oklaskiwał.
– Jesteś piękna, ale kiedy tańczysz, jesteś niesamowita – powiedział łamaną polszczyzną.
– Zna pan polski.
– Hugo. Mam na imię Hugo. Moja babka była Polką.
– Selena – powiedziała Cecylia.
– A myślałem, że Cecylia. Sesil brzmi zmysłowo.
– Skąd pan wie?
– Jeśli kobieta podoba się mężczyźnie, to chce o niej wiedzieć jak najwięcej.
– Schlebia mi to… – Spuściła powieki.
Miał czarne jak węgiel oczy, czarne włosy i zmysłowe, pełne usta. Cecylia pomyślała, że bardzo chciałaby je kiedyś pocałować. Zawstydziła się swoją śmiałością.
– Sesil, byłaś rok temu na występach. Prawda?
– Tak. – Zaskakiwał ją tym, co mówił.
– Wtedy myślałem, że stracę cię na zawsze… Ale… – Podszedł do niej blisko. Ta odległość między nimi była stanowczo niebezpieczna. Cecylia nieraz była podrywana przez mężczyzn. Każdego odrzucała. Nie odpowiadały jej takie flirty.
Ale z Hugonem było jakoś inaczej. Lola, jej przyjaciółka, mówiła jej, że ludzie, którzy w jakiś sposób pasują do siebie, odnajdują się nawet na końcu świata, i to na pewno jest nie przypadek, ale zrządzenie losu. „Gwiazdy na niebie układają wam do siebie drogę” – chichotała jak szalona.
– Jestem – powiedziała, wyzywająco patrząc mu w oczy. – Niestety muszę pana przeprosić, jest już późno. Pójdę już…
Dotknął jej ramienia.
– Spotkamy się jeszcze?
Poczuła ogień, tam gdzie trzymał dłoń. Miała sukienkę na ramiączka. Jego skóra na dłoni dotykała jej skóry na ramieniu.
– Wszystko w twoich rękach, Hugonie…
– Nie rozumiem.
– Jeśli będzie ci zależało, odnajdziesz mnie. Ludzie, którym na sobie zależy, potrafią odnaleźć się na końcu świata.
Uśmiechnął się pod nosem. Cecylia też się uśmiechnęła. A potem pędem puściła się w stronę tarasu. Nie wiedziała, że serce może tak szybko bić. Tak, że człowiek ma wrażenie, że zaraz wyskoczy mu z klatki piersiowej przez gardło.
* * *
Zwierzyła się potem Loli.
Przyjaciółka miała roziskrzony wzrok. Klasnęła w ręce.
– Teraz w końcu poczujesz, jak twój świat się zmienia.
– Tylko że ja i on jesteśmy z dwóch różnych światów. Rozumiesz, Lolu, te dwa światy do siebie nie przystają. On jest Francuzem, z bogatej rodziny, ja emigrantką. Tancerką.
– Żyj chwilą! – powiedziała Lola.
– A jeśli będzie bolało?
– Zawsze boli. Jeśli teraz nie zaryzykujesz, będziesz już zawsze cierpiała z powodu, tego, że nawet nie spróbowałaś. A zarówno ja i ty wiemy, że będzie magicznie. Dla magii chwil warto przeżywać takie rozterki…
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.