Dziennik Youtubera. Nie ma innej opcji. Tom 4 - ebook
Dziennik Youtubera. Nie ma innej opcji. Tom 4 - ebook
Kolejny sezon przygód Davy’ego Spencera nie obniża lotów i nie zwalnia tempa. Nasza prawie-supergwiazda internetu wpadła na kolejny genialny pomysł. Ma zamiar wziąć filmik zrobiony przez KOGOŚ INNEGO, i będący już viralem… i odtworzyć go. Chce odgapić sam pomysł i jak twierdzi Davy nie ma w tym nic złego, bo oryginalna artystka zostanie wspomniana, a jej praca – doceniona! A tą… „docenioną” artystką ma być jego młodsza siostra, Krissy. Jej filmik, na którym wraz z Bo-bo, swoim pieskiem, piją herbatkę ubrani w kowbojskie stroje stał się viralem w ciągu jednej nocy. Prawda, że genialny pomysł?! No cóż, Davy nie ma wątpliwości. Pozostaje przebrać się za kowboja i urządzić herbatkę ze zwierzęciem. Ale nie będzie to PIERWSZE LEPSZE zwierzę… będzie to KURA Pomponiara, żywa maskotka szkoły. Czy plan się powiedzie? Czy Davy osiągnie wreszcie upragniony sukces? Nie ma innej opcji… no prawie.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-287-2343-6 |
Rozmiar pliku: | 12 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
NAJWAŻNIEJSZY I NAJINTENSYWNIEJSZY Z GOŚCI
Co tam słychać, internecie? Tu Davy Spencer. Wracam z najbardziej niesamowitym odcinkiem premierowym sezonu w historii WSZYSTKICH odcinków premierowych któregokolwiek sezonu! Dobra, dobra, wiem – mówiłem już podobne rzeczy w przeszłości, ale tym razem przysięgam, że mówię prawdę, bo obecnie mam coś, co jest ABSOLUTNIE I TOTALNIE POWALAJĄCE, i to coś stoi sobie tuż za mną.
Jest to coś, co odkryłem w lesie za domem w miniony weekend. Coś, co sprawi, że wszystkim na tej planecie aż szczęki opadną.
Coś, na wzmiankę o czym naukowcy wyduszą z siebie: „Że niby jaaaaaak?!”, po czym zaczną płacić mi krocie tylko za to, by móc na to CHOĆBY POPATRZEĆ.
Sam nie wiem, W JAKI SPOSÓB to coś się tam znalazło, ani też SKĄD właściwie przybyło, ale te szczególiki są bez znaczenia.
Liczy się bowiem jedynie to, że ja, Davy Spencer, zapiszę się w annałach historii jako pierwsza istota ludzka, która posiadała własnego…
Spójrzcie tylko na tego stwora! Jest, nie wiem, wielki jak dwupiętrowy budynek i długi jak szkolny autobus! Czajcie to: w sobotę spędzałem czas w ogródku za domem, kosząc trawę, bo poprosił mnie o to mój tata, aż tu nagle – BAM! Ten oto Tyrannosaurus rex podszedł do mnie ciężkim krokiem, dosłownie znikąd!
Z początku się bałem, no bo był to, DO LICHA, MIĘSOŻERNY PREHISTORYCZNY GAD. Ale skoro już mnie NIE zjadł, zacząłem go głaskać i niemal natychmiast nawiązaliśmy kumpelską relację. Oswoiłem go, nauczyłem kilku sztuczek i nawet nadałem mu imię: Bixby!
* * *
koniec darmowego fragmentu
zapraszamy do zakupu pełnej wersji