Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Dziesięć dni, które wstrząsnęły światem - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dziesięć dni, które wstrząsnęły światem - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 559 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

Książ­ka ni­niej­sza jest od­cin­kiem skon­den­so­wa­nej hi­sto­rii opo­wie­dzia­nej tak, jak ją wi­dzia­łem. Je­dy­nym moim za­mia­rem jest po­da­nie do­kład­ne­go spra­woz­da­nia z wy­pad­ków Re­wo­lu­cji Paź­dzier­ni­ko­wej, kie­dy to bol­sze­wi­cy na cze­le ro­bot­ni­ków i żoł­nie­rzy zdo­by­li wła­dzę w Ro­sji i od­da­li ją w ręce Rad.

Rzecz pro­sta, że naj­wię­cej pi­szę o sto­li­cy i ser­cu po­wsta­nia – o „czer­wo­nym Pio­tro­gro­dzie”. Czy­tel­nik wi­nien jed­nak pa­mię­tać, że wszyst­kie zda­rze­nia pio­tro­grodz­kie zo­sta­ły pra­wie do­kład­nie po­wtó­rzo­ne, z więk­szym lub mniej­szym na­si­le­niem, w róż­nych od­stę­pach cza­su w ca­łej Ro­sji.

W ni­niej­szej książ­ce, pierw­szej spo­śród kil­ku, któ­re pi­szę obec­nie, mu­szę się ogra­ni­czyć do po­da­nia kro­ni­ki tych wy­da­rzeń, któ­re sam ob­ser­wo­wa­łem i prze­ży­wa­łem lub też za­czerp­ną­łem ich opis z wia­ro­god­nych źró­deł. Wła­ści­wą kro­ni­kę po­prze­dza­ją dwa roz­dzia­ły da­ją­ce za­rys ogól­ny tła i przy­czyn re­wo­lu­cji. Zda­ję so­bie spra­wę, że te dwa roz­dzia­ły utrud­nią czy­ta­nie, lecz są one nie­zbęd­ne dla zro­zu­mie­nia na­stęp­nych.

Czy­tel­ni­ko­wi na­su­nie się wie­le py­tań. Co to jest bol­sze­wizm? Jaki sys­tem rzą­dów stwo­rzy­li bol­sze­wi­cy? Je­śli przed Re­wo­lu­cją Paź­dzier­ni­ko­wą bol­sze­wi­cy wal­czy­li o Kon­sty­tu­an­tę, to dla­cze­go po­tem roz­pę­dzi­li ją siłą zbroj­ną? Dla­cze­go bur­żu­azja, wy­stę­pu­ją­ca pier­wot­nie prze­ciw Kon­sty­tu­an­cie, za­czę­ła wal­czyć o nią wte­dy, gdy nie­bez­pie­czeń­stwo bol­sze­wi­zmu wy­stą­pi­ło w ca­łej peł­ni?

Na te py­ta­nia ani też na wie­le in­nych nie mogę od­po­wia­dać tu­taj. W in­nej swej pra­cy, Od Kor­ni­ło­wa do Brze­ścia Li­tew­skie­go, opi­su­ję prze­bieg re­wo­lu­cji, aż do za­war­cia po­ko­ju z Niem­ca­mi włącz­nie. Tam pi­szę rów­nież o po­cho­dze­niu i dzia­łal­no­ści or­ga­ni­za­cji re­wo­lu­cyj­nych, wy­ja­śniam ewo­lu­cję po­wszech­nych na­stro­jów, roz­wią­za­nie Kon­sty­tu­an­ty, ustrój pań­stwa ra­dziec­kie­go oraz po­da­ję prze­bieg i re­zul­ta­ty per­trak­ta­cji w Brze­ściu Li­tew­skim.

Dla zro­zu­mie­nia pro­ce­su do­cho­dze­nia do wła­dzy bol­sze­wi­ków na­le­ży wziąć pod uwa­gę, że ro­syj­skie ży­cie eko­no­micz­ne i ar­mia ro­syj­ska nie ule­gły roz­przę­że­niu 7 li­sto­pa­da 1917 roku, lecz na wie­le mie­się­cy przed­tem, jako lo­gicz­ny re­zul­tat pro­ce­su, któ­ry roz­po­czął się już w roku 1915. Sprze­daj­ni re­ak­cjo­ni­ści rzą­dzą­cy dwo­rem car­skim – z całą świa­do­mo­ścią po­sta­no­wi­li do­pro­wadzć Ro­sję do zgu­by po to, aby za­wrzeć od­ręb­ny po­kój z Niem­ca­mi. Te­raz wie­my już, że za­rów­no brak bro­ni na fron­cie, któ­ry spo­wo­do­wał wiel­ki od­wrót ar­mii w le­cie roku 1915, jak rów­nież brak żyw­no­ści w woj­sku i w wiel­kich mia­stach oraz za­ła­ma­nie się prze­my­słu i ko­mu­ni­ka­cji w 1916 roku – wszyst­ko to były po­szcze­gól­ne akty gi­gan­tycz­nej kam­pa­nii sa­bo­ta­żo­wej, w porę prze­rwa­nej przez re­wo­lu­cję mar­co­wą.

W cią­gu pierw­szych kil­ku mie­się­cy no­we­go re­żi­mu sy­tu­acja we­wnętrz­na kra­ju i zdol­ność bo­jo­wa ar­mii po­pra­wi­ły się wy­raź­nie, jak­kol­wiek re­wo­lu­cja, któ­ra na­gle dała wol­ność stu sześć­dzie­się­ciu mi­lio­nom naj­bar­dziej na świe­cie cie­mię­żo­nych lu­dzi, spo­wo­do­wa­ła nie lada cha­os.

Jed­nak „mie­siąc mio­do­wy” nie trwał dłu­go. Kla­sy po­sia­da­ją­ce chcia­ły tyl­ko po­li­tycz­nej re­wo­lu­cji, któ­ra ode­bra­ła­by wła­dzę ca­ro­wi, a od­da­ła ją im. Pra­gnę­ły one uczy­nić Ro­sję re­pu­bli­ką kon­sty­tu­cyj­ną na wzór Fran­cji lub Sta­nów Zjed­no­czo­nych lub też mo­nar­chią kon­sty­tu­cyj­ną na wzór An­glii. Z dru­giej stro­ny, sze­ro­kie masy lu­do­we chcia­ły praw­dzi­wej de­mo­kra­ty­za­cji rol­nic­twa i prze­my­słu.

W książ­ce Rus­sia's Mes­sa­ge, opi­su­ją­cej re­wo­lu­cję 1905 roku, Wil­liam En­glish Wal­ling cha­rak­te­ry­zu­je bar­dzo traf­nie na­strój ro­bot­ni­ków ro­syj­skich, któ­rzy póź­niej mie­li pra­wie jed­no­gło­śnie opo­wie­dzieć się za bol­sze­wi­zmem:

Wie­dzie­li oni (ro­bot­ni­cy), że je­że­li wła­dza wpad­nie w ręce in­nej kla­sy, to na­wet przy wol­nym rzą­dzie może się zda­rzyć, że będą przy­mie­ra­li gło­dem…

Ro­syj­ski ro­bot­nik jest re­wo­lu­cjo­ni­stą, ale nie jest gwał­ci­cie­lem ani do­gma­ty­kiem, ani też nie jest po­zba­wio­ny in­te­li­gen­cji. Go­tów jest sta­nąć na ba­ry­ka­dach – zna je do­brze – ale chy­ba on je­den wśród ro­bot­ni­ków ca­łe­go świa­ta zna je z wła­sne­go do­świad­cze­nia. Jest go­tów i chce wal­czyć ze swym cie­mięz­cą – kla­są ka­pi­ta­li­stycz­ną – aż do koń­ca; jed­nak­że nie igno­ru­je ist­nie­nia in­nych klas, wy­ma­ga od nich tyl­ko, aby w nad­cią­ga­ją­cej groź­niej pró­bie sił sta­nę­ły po jed­nej lub po dru­giej stro­nie…

Wszy­scy oni (ro­bot­ni­cy) przy­zna­ją, że nasz (ame­ry­kań­ski) ustrój po­li­tycz­ny jest lep­szy niż ich, ale by­najm­niej nie palą się do za­mia­ny jed­ne­go de­spo­ty na dru­gie­go (tzn. cara na kla­sę ka­pi­ta­li­stycz­ną)…

Nie po to ro­syj­scy ro­bot­ni­cy byli roz­strze­li­wa­ni, tra­ce­ni set­ka­mi w Mo­skwie, Ry­dze i Ode­ssie, wię­zie­ni ty­sią­ca­mi w każ­dym ro­syj­skim wię­zie­niu i trzy­ma­ni na ze­sła­niu w pu­sty­niach i okrę­gach po­lar­nych, aby w za­mian otrzy­mać wąt­pli­we przy­wi­le­je ro­bot­ni­ków z Gold­fields i Crip­ple Cre­ek…

Tak więc w Ro­sji, pod­czas woj­ny pro­wa­dzo­nej z ze­wnętrz­nym nie­przy­ja­cie­lem, roz­wi­ja­ła się na tle re­wo­lu­cji po­li­tycz­nej re­wo­lu­cja so­cjal­na, za­koń­czo­na try­um­fem bol­sze­wi­zmu.

Dy­rek­tor wro­gie­go rzą­do­wi ra­dziec­kie­mu Ro­syj­skie­go Biu­ra In­for­ma­cyj­ne­go w Ame­ry­ce, mr A. J. Sack, po­wia­da w swej książ­ce pt. The Burth of the Rus­sian De­mo­cra­cy:

Bol­sze­wi­cy stwo­rzy­li wła­sny ga­bi­net z pre­mie­rem Wło­dzi­mie­rzem Le­ni­nem i mi­ni­strem Spraw Za­gra­nicz­nych Lwem Troc­kim. Na­tych­miast po re­wo­lu­cji mar­co­wej sta­ło się wi­docz­ne, że ich doj­ście do wła­dzy jest nie­unik­nio­ne. Hi­sto­ria bol­sze­wi­ków po re­wo­lu­cji jest hi­sto­rią ich cią­głe­go roz­wo­ju…

Cu­dzo­ziem­cy, a zwłasz­cza Ame­ry­ka­nie, pod­kre­śla­ją czę­sto „igno­ran­cję” ro­bot­ni­ków ro­syj­skich. To praw­da, że brak im po­li­tycz­ne­go wy­ro­bie­nia lu­dów za­chod­nich, ale za to są świet­nie wy­szko­le­ni w umie­jęt­no­ści do­bro­wol­ne­go or­ga­ni­zo­wa­nia się. W roku 1917 ro­syj­skie spół­dziel­nie spo­żyw­ców li­czy­ły po­nad dwa­na­ście mi­lio­nów człon­ków, a same cho­ciaż­by rady są wspa­nia­łym do­wo­dem or­ga­ni­za­cyj­ne­go ge­niu­szu mas ro­syj­skich. Poza tym w ca­łym świe­cie nie ma chy­ba ludu rów­nie oswo­jo­ne­go z teo­rią so­cja­li­stycz­ną i jej prak­tycz­nym za­sto­so­wa­niem.

Wil­liam En­glish Wal­ling cha­rak­te­ry­zu­je ich w spo­sób na­stę­pu­ją­cy:

Więk­szość ro­bot­ni­ków ro­syj­skich umie czy­tać i pi­sać. W kra­ju pa­nu­je już od kil­ku dat tak sil­ne wrze­nie, że nie tyl­ko po­sia­da­ją oni jako przy­wód­ców in­te­li­gent­niej­sze jed­nost­ki ze swo­jej kla­sy, ale mogą też wy­no­sić ko­rzy­ści z kon­tak­tu z dużą czę­ścią rów­nie (re­wo­lu­cyj­nie uoso­bio­nych klas wy­kształ­co­nych, któ­re zwró­ci­ły się do ludu pra­cu­ją­ce­go ze swy­mi ide­ami po­li­tycz­ne­go i so­cjal­ne­go od­ro­dze­nia Ro­sji…

Wie­lu pi­sa­rzy tłu­ma­czy swą wro­gość dla rzą­du ra­dziec­kie­go tym, że ostat­nia faza re­wo­lu­cji ro­syj­skiej była po pro­stu wal­ką ele­men­tów „przy­zwo­itych” z bru­tal­nym bol­sze­wi­zmem. Tym­cza­sem wła­śnie kla­sy po­sia­da­ją­ce, wi­dząc wzrost po­tę­gi lu­do­wych or­ga­ni­za­cji re­wo­lu­cyj­nych, usi­ło­wa­ły je znisz­czyć i wstrzy­mać bieg re­wo­lu­cji. Aby móc osią­gnąć ten cel, kla­sy po­sia­da­ją­ce ucie­ka­ły się do roz­pacz­li­wych środ­ków. Zdez­or­ga­ni­zo­wa­no trans­port i spro­wo­ko­wa­no za­miesz­ki we­wnętrz­ne, aby zgnę­bić rząd Kie­reń­skie­go i rady; za­mknię­to skle­py i po­cho­wa­no opał i su­row­ce, aby zgnieść ko­mi­te­ty fa­brycz­ne; wpro­wa­dzo­no karę śmier­ci w woj­sku i bez­czyn­nie przy­glą­da­no się po­raż­kom na fron­cie, aby zła­mać ko­mi­te­ty ar­mii na fron­cie.

Wszyst­ko to tyl­ko do­le­wa­ło oli­wy do bol­sze­wic­kie­go ognia, w od­po­wie­dzi bo­wiem bol­sze­wi­cy gło­si­li wal­kę kla­so­wą i pro­kla­mo­wa­li wła­dzę Rad.

Mię­dzy tymi dwie­ma krań­co­wo­ścia­mi, po­śród par­tii, któ­re cał­ko­wi­cie lub tyl­ko po­ło­wicz­nie po­pie­ra­ły bol­sze­wi­ków, znaj­do­wa­li się tzw. „umiar­ko­wa­ni” so­cja­li­ści, mien­sze­wi­cy, so­cjal­re­wo­lu­cjo­ni­ści oraz kil­ka mniej­szych ugru­po­wań. (Rów­nież i te gru­py były ata­ko­wa­ne przez kla­sy po­sia­da­ją­ce, ale wła­sne ich teo­rie osła­bi­ły w nich zdol­ność sta­wia­nia opo­ru.

Z grub­sza mó­wiąc – mien­sze­wi­cy i so­cjal­re­wo­lu­cjo­ni­ści uwa­ża­li, że Ro­sja jesz­cze nie doj­rza­ła eko­no­micz­nie do re­wo­lu­cji so­cjal­nej; twier­dzi­li oni, że moż­li­wa jest tyl­ko re­wo­lu­cja po­li­tycz­na. We­dług nich masy ro­syj­skie nie były jesz­cze przy­go­to­wa­ne do prze­ję­cia wła­dzy, tak że wszel­kie pró­by w tym kie­run­ku do­pro­wa­dzi­ły­by, ich zda­niem, nie­uchron­nie do re­ak­cji, któ­rą ja­kiś nie­cny kom­bi­na­tor po­li­tycz­ny mógł­by wy­zy­skać dla od­bu­do­wy sta­re­go re­żi­mu. Na­stęp­stwem tego ro­zu­mo­wa­nia była oba­wa „umiar­ko­wa­nych” so­cja­li­stów przed wy­zy­ska­niem wła­dzy, któ­rą w pew­nej chwi­li mu­sie­li przy­jąć.

Są­dzi­li oni, że Ro­sja musi przejść wszyst­kie sta­dia eko­no­micz­ne­go i po­li­tycz­ne­go roz­wo­ju, któ­re prze­cho­dzi­ła Eu­ro­pa za­chod­nia, by do­pie­ro po­tem, wraz z ca­łym świa­tem, wejść na dro­gę praw­dzi­we­go so­cja­li­zmu. Dla­te­go też zga­dza­li się z kla­sa­mi po­sia­da­ją­cy­mi, że Ro­sja musi przede wszyst­kim zo­stać pań­stwem par­la­men­tar­nym – zresz­tą z pew­ny­mi ulep­sze­nia­mi w sto­sun­ku do de­mo­kra­cji za­chod­niej. W re­zul­ta­cie żą­da­li współ­pra­cy w rzą­dzie z kla­sa­mi po­sia­da­ją­cy­mi.

Stąd był już tyl­ko je­den krok do po­pie­ra­nia klas po­sia­da­ją­cych. „Umiar­ko­wa­ni” so­cja­li­ści po­trze­bo­wa­li bur­żu­azji, ale ta ostat­nia ich nie po­trze­bo­wa­ła. Tak więc mu­sie­li mi­ni­stro­wie so­cja­li­stycz­ni od­stę­po­wać krok po kro­ku od swe­go pro­gra­mu, pod­czas gdy kla­sy po­sia­da­ją­ce sta­wa­ły się co­raz bar­dziej wy­ma­ga­ją­ce.

W koń­cu, gdy bol­sze­wi­cy skoń­czy­li ze wszyst­ki­mi fał­szy­wy­mi kom­pro­mi­sa­mi, mien­sze­wi­cy i so­cjal­re­wo­lu­cjo­ni­ści oka­za­li się bo­jow­ni­ka­mi klas po­sia­da­ją­cych… To samo zja­wi­sko daje się dzi­siaj za­uwa­żyć pra­wie na ca­łym świe­cie…

Mnie się wy­da­je, że bol­sze­wi­cy nie byli siłą de­struk­cyj­ną, od­wrot­nie – są­dzę, że par­tia bol­sze­wic­ka była je­dy­ną par­tią w Ro­sji po­sia­da­ją­cą po­zy­tyw­ny pro­gram i siłę nie­zbęd­ną dla prze­pro­wa­dze­nia go w kra­ju. Gdy­by się im nie uda­ło zdo­być wła­dzy, to nie wąt­pię, że woj­ska im­pe­ria­li­stycz­nych Nie­miec by­ły­by w Pio­tro­gro­dzie i Mo­skwie w grud­niu, a Ro­sja by­ła­by znów uci­ska­na przez cara…

Dzi­siaj, po ca­łym roku rzą­dów ra­dziec­kich, wciąż jesz­cze jest przy­ję­te okre­śla­nie po­wsta­nia bol­sze­wic­kie­go mia­nem „awan­tu­ra”. Rze­czy­wi­ście, była to awan­tu­ra, na­wet jed­na z naj­wspa­nial­szych awan­tur, w ja­kie wdał się kie­dy­kol­wiek ro­dzaj ludz­ki. Dzię­ki tej awan­tu­rze wtar­gnę­ły do hi­sto­rii masy pra­cu­ją­ce, dla któ­rych pro­stych, a za­ra­zem wiel­kich pra­gnień wszyst­ko po­sta­wio­no na kar­tę. Cała ma­chi­na do prze – pro­wa­dze­nia po­dzia­łu zie­mi ob­szar­ni­ków mię­dzy chło­pów była już z góry przy­go­to­wa­na. Dla wpro­wa­dze­nia w ży­cie pla­nu kon­tro­li ro­bot­ni­ków nad prze­my­słem były już zor­ga­ni­zo­wa­ne ko­mi­te­ty fa­brycz­ne i związ­ki za­wo­do­we. W każ­dej wsi, każ­dym mia­stecz­ku, mie­ście, po­wie­cie lub gu­ber­ni rady ro­bot­ni­czych, żoł­nier­skich i chłop­skich de­le­ga­tów były go­to­we do prze­ję­cia ad­mi­ni­stra­cji miej­sco­wej.

Co­kol­wiek by­śmy my­śle­li o bol­sze­wi­zmie, po­zo­sta­nie fak­tem nie­za­prze­czo­nym, że re­wo­lu­cja ro­syj­ska jest jed­nym z naj­więk­szych wy­da­rzeń w dzie­jach ludz­ko­ści, a po­wsta­nie bol­sze­wic­kie – zja­wi­skiem ob­cho­dzą­cym cały świat. Tak samo jak hi­sto­ry­cy współ­cze­śni po­szu­ku­ją wszel­kich źró­deł za­wie­ra­ją­cych spra­woz­da­nia z naj­mniej­szych zda­rzeń, ja­kie mia­ły miej­sce pod­czas Ko­mu­ny Pa­ry­skiej, tak hi­sto­ry­cy w przy­szło­ści będą chcie­li wie­dzieć, co się zda­rzy­ło w Pio­tro­gro­dzie w li­sto­pa­dzie roku 1917; ja­kim du­chem był oży­wio­ny lud, jak wy­glą­da­li, mó­wi­li i dzia­ła­li jego przy­wód­cy. Pi­sząc tę książ­kę mia­łem to sta­le na my­śli.

W cza­sie wal­ki sym­pa­tie moje nie były neu­tral­ne, ale opo­wia­da­jąc hi­sto­rię tych wiel­kich dni, sta­ra­łem się wi­dzieć wy­da­rze­nia okiem su­mien­ne­go spra­woz­daw­cy, chcą­ce­go usta­lić praw­dę.

J. R . Nowy Jork,

1 stycz­nia 1919 r.ROZ­DZIAŁ PIERW­SZY TŁO

W koń­cu wrze­śnia roku 1917 od­wie­dził mnie w Pio­tro­gro­dzie pe­wien pro­fe­sor so­cjo­lo­gii, oby­wa­tel jed­ne­go z kra­jów ko­ali­cyj­nych. Przy­je­chał zwie­dzić Ro­sję. W sfe­rach han­dlo­wych i in­te­lek­tu­al­nych po­wie­dzia­no mu, że re­wo­lu­cja osła­bła. Pro­fe­sor na­pi­sał ar­ty­kuł o tym, a na­stęp­nie udał się w po­dróż po kra­ju, zwie­dza­jąc mia­sta fa­brycz­ne i osie­dla chłop­skie, przy czym, ku wiel­kie­mu swe­mu zdu­mie­niu, od­niósł wra­że­nie, że re­wo­lu­cja do­pie­ro te­raz na­bie­ra roz­pę­du. Wśród ro­bot­ni­ków i rol­ni­ków wciąż moc­niej roz­le­ga­ło się żą­da­nie: „Cała zie­mia dla chło­pów! Wszyst­kie fa­bry­ki dla ro­bot­ni­ków!”… Gdy­by wy­brał się na front, usły­szał­by, jak cała ar­mia mówi o po­ko­ju…

Pro­fe­sor był zdu­mio­ny, cho­ciaż nie po­wi­nien był dzi­wić się za­nad­to – za­rów­no in­for­ma­cje, jak i spo­strze­że­nia były słusz­ne. Kla­sy po­sia­da­ją­ce sta­wa­ły się co­raz kon­ser­wa­tyw­niej­sze, masy lu­do­we – ra­dy­kal­niej­sze.

Sfe­ry han­dlo­we i in­te­li­gen­cja są­dzi­ły na ogół, że… re­wo­lu­cja już za­szła dość da­le­ko i trwa zbyt dłu­go; na­le­ża­ło­by za­pro­wa­dzić po­rzą­dek. Po­gląd ten po­dzie­la­ły pa­nu­ją­ce gru­py „umiar­ko­wa­nych” so­cja­li­stów – mien­sze­wi­ków- obo­roń­ców i so­cjal­re­wo­lu­cjo­ni­stów, któ­rzy po­pie­ra­li Rząd Tym­cza­so­wy Kie­reń­skie­go.

14 paź­dzier­ni­ka or­gan ofi­cjal­ny „umiar­ko­wa­nych” so­cja­li­stów mó­wił:

Re­wo­lu­cja skła­da się z dwóch ak­tów: znisz­cze­nia sta­re­go i utwo­rze­nia no­we­go spo­so­bu ży­cia. Akt pierw­szy trwał dość dłu­go. Te­raz czas już przy­stą­pić do dru­gie­go i zre­ali­zo­wać go czym prę­dzej, al­bo­wiem pe­wien wiel­ki re­wo­lu­cjo­ni­sta ma­wiał: „Spiesz­my, przy­ja­cie­le, za­koń­czyć re­wo­lu­cję. Kto prze­dłu­ża re­wo­lu­cję, ten nie bę­dzie zbie­rał jej owo­ców.”

Jed­nak­że wśród mas ro­bot­ni­czych, żoł­nier­skich i chłop­skich pa­no­wa­ło głę­bo­kie prze­ko­na­nie, że „akt pierw­szy” jesz­cze nie zo­stał do­gra­ny do koń­ca. Ko­mi­te­ty ar­mii na fron­cie mia­ły cią­gle za­tar­gi z ofi­ce­ra­mi, któ­rzy nie mo­gli przy­zwy­cza­ić się do trak­to­wa­nia żoł­nie­rzy po ludz­ku; na ty­łach ko­mi­te­ty rol­ne, wy­bra­ne przez chło­pów, wię­zio­no za usi­ło­wa­nie wpro­wa­dze­nia w ży­cie po­sta­no­wień rzą­du do­ty­czą­cych zie­mi; ro­bot­ni­cy po fa­bry­kach wal­czy­li z czar­ny­mi li­sta­mi i lo­kau­ta­mi. Nie dość na tym – po­wra­ca­ją­cy emi­gran­ci po­li­tycz­ni byli wy­da­la­ni z kra­ju jako „nie­po­żą­da­ni oby­wa­te­le”! W nie­któ­rych wy­pad­kach lu­dzie, któ­rzy z za­gra­ni­cy po­wra­ca­li do swych wio­sek, byli ści­ga­ni i za­my­ka­ni w wię­zie­niach za dzia­łal­ność re­wo­lu­cyj­ną w roku 1905.

Na naj­róż­niej­sze ob­ja­wy nie­za­do­wo­le­nia ludu „umiar­ko­wa­ni” so­cja­li­ści mie­li jed­ną od­po­wiedź: po­cze­kaj­cie na Kon­sty­tu­an­tę, któ­ra zbie­rze się w grud­niu. Masy jed­nak nie chcia­ły po­prze­stać na tym. Kon­sty­tu­an­ta to rzecz do­bra, ale ist­nia­ły prze­cież jesz­cze wciąż te sta­re bo­lącz­ki, dla któ­rych wy­bu­chła re­wo­lu­cja ro­syj­ska, a jej ofia­ry gni­ły w swej dum­nej brat­niej mo­gi­le na Polu Mar­so­wym. Po­przez Kon­sty­tu­an­tę lub bez niej musi być zdo­by­ty po­kój, zie­mia i ro­bot­ni­cza kon­tro­la nad prze­my­słem! Kon­sty­tu­an­ta jest wciąż i wciąż od­kła­da­na… Te­raz praw­do­po­dob­nie znów ją odło­żą i będą to ro­bi­li tak dłu­go, do­pó­ki lud się nie uspo­koi – może na­wet do­pó­ki nie zła­go­dzi swych żą­dań! W każ­dym ra­zie – re­wo­lu­cja trwa­ła już osiem mie­się­cy i mało czym mo­gła się po­chwa­lić…

Tym­cza­sem żoł­nie­rze za­czę­li roz­wią­zy­wać kwe­stię po­ko­ju za po­mo­cą zwy­kłej de­zer­cji, chło­pi pa­li­li fol­war­ki i za­gar­nia­li wiel­kie ma­jąt­ki ziem­skie, a ro­bot­ni­cy sa­bo­to­wa­li i straj­ko­wa­li… Oczy­wi­ście było zu­peł­nie zro­zu­mia­łe, że fa­bry­kan­ci, ob­szar­ni­cy i ofi­ce­ro­wie uży­wa­li wszel­kich wpły­wów, aby nie do­pu­ścić do żad­nych de­mo­kra­tycz­nych kom­pro­mi­sów.

Po­li­ty­ka Rzą­du Tym­cza­so­we­go oscy­lo­wa­ła mię­dzy nic nie zna­czą­cy­mi re­for­ma­mi i wręcz re­pre­syj­ny­mi za­rzą­dze­nia­mi. Roz­po­rzą­dze­nie so­cja­li­stycz­ne­go mi­ni­stra Pra­cy na­ka­zy­wa­ło wszyst­kim ko­mi­te­tom ro­bot­ni­czym od­by­wać ze­bra­nia wy­łącz­nie w go­dzi­nach po­za­służ­bo­wych. Na fron­cie sta­le aresz­to­wa­no „agi­ta­to­rów” opo­zy­cyj­nych par­tii ro­bot­ni­czych, za­my­ka­no ra­dy­kal­ne ga­ze­ty i sto­so­wa­no karę śmier­ci wzglę­dem pro­pa­ga­to­rów re­wo­lu­cji. Usi­ło­wa­no roz­bro­ić Czer­wo­ną Gwar­dię. Dla utrzy­ma­nia po­rząd­ku na pro­win­cji wy­sy­ła­no ko­za­ków.

Wszyst­kie te me­to­dy były po­pie­ra­ne przez „umiar­ko­wa­nych” so­cja­li­stów i ich wo­dzów w mi­ni­ster­stwach. Uwa­ża­li oni współ­pra­cę z kla­sa­mi po­sia­da­ją­cy­mi za nie­zbęd­ną. Lud od­wra­cał się od nich i prze­cho­dził na stro­nę bol­sze­wi­ków, któ­rzy trwa­li przy żą­da­niu po­ko­ju, zie­mi, ro­bot­ni­czej kon­tro­li nad prze­my­słem i rzą­du kla­sy pra­cu­ją­cej. We wrze­śniu 1917 roku do­szło do kry­zy­su. Wbrew prze­wa­ża­ją­cym w kra­ju na­stro­jom, Kie­reń­skie­mu i „umiar­ko­wa­nym” so­cja­li­stom uda­ło się stwo­rzyć rząd ko­ali­cyj­ny wraz z kla­sa­mi po­sia­da­ją­cy­mi; w re­zul­ta­cie mien­sze­wi­cy i so­cjal­re­wo­lu­cjo­ni­ści stra­ci­li na za­wsze za­ufa­nie mas lu­do­wych.

Do­bre wy­obra­że­nie o sto­sun­ku mas lu­do­wych do „umiar­ko­wa­nych” so­cja­li­stów daje ar­ty­kuł pt. So­cja­li­stycz­ni mi­ni­stro­wie, dru­ko­wa­ny oko­ło po­ło­wy paź­dzier­ni­ka w Ra­bo­czij Put' {Dro­ga Ro­bot­ni­cza):

…Oto spis ich usług:

Ce­re­te­li: roz­bro­ił ro­bot­ni­ków, wraz z ge­ne­ra­łem Po­łow­ce­wem „uspo­ko­ił” zre­wo­lu­cjo­ni­zo­wa­nych żoł­nie­rzy i po­parł karę śmier­ci w ar­mii.

Sko­bie­lew: za­czął od tego, że obie­cał ode­brać ka­pi­ta­li­stom sto pro­cent zy­sków, a skoń­czył na tym, że… usi­ło­wał roz­pę­dzić ro­bot­ni­cze ko­mi­te­ty w fa­bry­kach.

Awk­sien­tjew: wpa­ko­wał do wię­zie­nia pa­ru­set chło­pów – człon­ków ko­mi­te­tów rol­nych, za­mknął kil­ka­dzie­siąt ro­bot­ni­czych i żoł­nier­skich ga­zet.

Czer­now: pod­pi­sał car­ski ma­ni­fest o roz­pę­dze­niu sej­mu fin­landz­kie­go.

Sa­win­kow: za­warł jaw­ne przy­mie­rze z Kor­ni­ło­wem. Je­że­li ten „zbaw­ca” oj­czy­zny nie od­dał Pio­tro­gro­du, to sta­ło się to z przy­czyn od nie­go (Sa­win­ko­wa) nie­za­leż­nych.

Za­rud­ny: za bło­go­sła­wień­stwem Alek­siń­skie­go i Kie­reń­skie­go osa­dził w wię­zie­niu wie­lu naj­lep­szych bo­jow­ni­ków re­wo­lu­cji, żoł­nie­rzy i ma­ry­na­rzy.

Ni­ki­tin: wy­stą­pił prze­ciw ko­le­ja­rzom w roli zwy­kłe­go żan­dar­ma.

Kie­reń­ski: o tym le­piej już mil­czeć. Spis jego usług jest zbyt dłu­gi.

Zjazd de­le­ga­tów Flo­ty Bał­tyc­kiej w Hel­sing­for­sie uchwa­lił re­zo­lu­cję, któ­ra za­czy­na­ła się na­stę­pu­ją­co:

…żą­da­my na­tych­mia­sto­we­go usu­nię­cia z Rzą­du Tym­cza­so­we­go so­cja­li­sty w cu­dzy­sło­wie i bez cu­dzy­sło­wu – po­li­tycz­ne­go awan­tur­ni­ka Kie­reń­skie­go, któ­ry swym bez­wstyd­nym po­li­tycz­nym szan­ta­żem na ko­rzyść bur­żu­azji hań­bi i pro – wa­dzi do zgu­by wiel­ką re­wo­lu­cję, a wraz z nią i cały re­wo­lu­cyj­ny na­ród…

Bez­po­śred­nim re­zul­ta­tem tego było zwięk­sze­nie po­pu­lar­no­ści bol­sze­wi­ków.

Od mar­ca 1917 roku, kie­dy rwą­cy po­tok ro­bot­ni­ków i żoł­nie­rzy, zdo­byw­szy Pa­łac Tau­rydz­ki, zmu­sił wa­ha­ją­cą się Dumę Pań­stwo­wą do ob­ję­cia naj­wyż­szej wła­dzy w Ro­sji – każ­da zmia­na bie­gu re­wo­lu­cji była do­ko­ny­wa­na przez te same masy lu­do­we: ro­bot­ni­ków, żoł­nie­rzy i chło­pów. One to oba­li­ły mi­ni­ster­stwo Mi­lu­ko­wa; ich rada ogło­si­ła świa­tu ro­syj­skie wa­run­ki po­ko­ju „bez anek­sji, bez kon­try­bu­cji, z pra­wem sa­mo­sta­no­wie­nia na­ro­dów”; wresz­cie w lip­cu – znów spon­ta­nicz­ną po­wsta­nie nie zor­ga­ni­zo­wa­ne­go pro­le­ta­ria­tu, któ­ry jesz­cze raz sztur­mo­wał Pa­łac Tau­rydz­ki, żą­da­jąc prze­ję­cia wła­dzy w Ro­sji przez Rady.

Bol­sze­wi­cy, pod­ów­czas jesz­cze nie­wiel­ka par­tia po­li­tycz­na, sta­nę­li na cze­le ru­chu. Po nie­uda­nym po­wsta­niu (lip­co­wym) opi­nia pu­blicz­na zwró­ci­ła się prze­ciw­ko nim i ich od­dzia­ły, po­zba­wio­ne do­wód­cy, cof­nę­ły się do dziel­ni­cy Wy­borg­skiej – pio­tro­grodz­kie­go St. An­to­ine. Po­tem za­czę­ło się dzi­kie szczu­cie bol­sze­wi­ków; set­ki lu­dzi, mię­dzy in­ny­mi Troc­kie­go, pa­nią Koł­łon­taj i Ka­mie­nie­wa, uwię­zio­no; Le­nin i Zi­now­jew mu­sie­li się ukry­wać przed po­li­cją, ga­ze­ty bol­sze­wic­kie były prze­śla­do­wa­ne i za­my­ka­ne. Pro­wo­ka­to­rzy i re­ak­cjo­ni­ści tak wy­trwa­le i gło­śno wo­ła­li, że bol­sze­wi­cy są nie­miec­ki­mi agen­ta­mi, że w koń­cu cały świat w to uwie­rzył. Jed­nak­że Rząd Tym­cza­so­wy nie mógł po­przeć tych oskar­żeń do­wo­da­mi; do­ku­men­ty stwier­dza­ją­ce spi­sek pro­nie­miec­ki oka­za­ły się sfał­szo­wa­ne; bol­sze­wi­ków wy­pusz­cza­no z wię­zie­nia jed­ne­go po dru­gim bez spra­wy, za kau­cją lub na­wet bez niej. Wresz­cie po­zo­sta­ło w wię­zie­niu tyl­ko sze­ściu…

Bez­sil­ność i nie­zde­cy­do­wa­nie wiecz­nie wa­ha­ją­ce­go się Rzą­du Tym­cza­so­we­go były ar­gu­men­tem, któ­re­go nikt zbić nie umiał. Bol­sze­wi­cy znów pod­nie­śli tak bli­skie ma­som ha­sło „cała wła­dza w ręce Rad”. Nie było to ogra­ni­cze­niem się do do wą­skich in­te­re­sów wła­snej par­tii, po­nie­waż więk­szość w ra­dach mie­li wte­dy wła­śnie naj­gor­si wro­go­wie bol­sze­wi­ków – „umiar­ko­wa­ni” so­cja­li­ści. Bol­sze­wi­cy oka­za­li jesz­cze wię­cej siły. Z su­ro­wych, pro­stych pra­gnień ro­bot­ni­ków, żoł­nie­rzy i chło­pów zbu­do­wa­li pro­gram swej dzia­łal­no­ści na naj­bliż­szą przy­szłość. W ten spo­sób, pod­czas gdy mien­sze­wi­cy- obo­roń­cy i so­cjal­re­wo­lu­cjo­ni­ści wplą­ty­wa­li się w kom­pro­mis z bur­żu­azją, bol­sze­wi­cy w bły­ska­wicz­nym tem­pie opa­no­wy­wa­li masy ro­syj­skie. W lip­cu byli prze­śla­do­wa­ni i po­gar­dza­ni, we wrze­śniu ro­bot­ni­cy sto­łecz­ni, ma­ry­na­rze Flo­ty Bał­tyc­kiej i żoł­nie­rze już pra­wie cał­ko­wi­cie byli zdo­by­ci dla ich spra­wy. Wrze­śnio­we wy­bo­ry do władz mu­ni­cy­pal­nych w wiel­kich mia­stach były bar­dzo cha­rak­te­ry­stycz­ne: wy­bra­no tyl­ko 18 pro­cent mien­sze­wi­ków i so­cjal­re­wo­lu­cjo­ni­stów, pod­czas gdy w czerw­cu było ich po­nad 70 pro­cent.

Za­gra­ni­ca nie umia­ła wy­tłu­ma­czyć jesz­cze jed­ne­go cie­ka­we­go zja­wi­ska, a mia­no­wi­cie fak­tu, że Cen­tral­ne Ko­mi­te­ty Wy­ko­naw­cze Rad, Cen­tral­ne Ko­mi­te­ty ar­mii i flo­ty oraz cen­tral­ne ko­mi­te­ty nie­któ­rych związ­ków (zwłasz­cza związ­ków pra­cow­ni­ków pocz­ty i te­le­gra­fu i pra­cow­ni­ków ko­le­jo­wych) wy­jąt­ko­wo gwał­tow­nie prze­ciw­sta­wia­ły się bol­sze­wi­kom. Otóż wszyst­kie te cen­tral­ne ko­mi­te­ty zo­sta­ły wy­bra­ne jesz­cze w po­ło­wie lata albo na­wet wcze­śniej, kie­dy mien­sze­wi­cy i so­cjal­re­wo­lu­cjo­ni­ści mie­li ogrom­ną ilość zwo­len­ni­ków. Obec­nie opóź­nia­ły one lub unie­moż­li­wia­ły nowe wy­bo­ry. Tak więc, we­dług sta­tu­tu Rad De­le­ga­tów Ro­bot­ni­czych i Żoł­nier­skich, Ogól­no­ro­syj­ski Zjazd wi­nien był być zwo­ła­ny we wrze­śniu, ale CIK nie chciał go zwo­łać, pod po­zo­rem, że do Kon­sty­tu­an­ty po­zo­sta­wa­ły tyl­ko dwa mie­sią­ce, a w cią­gu tego cza­su – da­wał de­li­kat­nie do zro­zu­mie­nia – rady same zrzek­ną się wła­dzy. Tym­cza­sem bol­sze­wi­cy opa­no­wy­wa­li wszyst­kie lo­kal­ne rady w kra­ju, jed­ną po dru­giej, zwy­cię­ża­jąc rów­no­cze­śnie w związ­kach za­wo­do­wych i zdo­by­wa­jąc zwo­len­ni­ków w sze­re­gach żoł­nie­rzy i ma­ry­na­rzy. Rady chłop­skie Wciąż jesz­cze były kon­ser­wa­tyw­ne, po­nie­waż uświa­do­mie­nie po­li­tycz­ne bez­wład­nej wsi po­stę­po­wa­ło na­przód bar­dzo wol­no, a par­tia so­cjal­re­wo­lu­cjo­ni­stów agi­to­wa­ła już chło­pów przez całe po­ko­le­nie… Ale na­wet na wsi za­czął się two­rzyć odłam re­wo­lu­cyj­ny. Sta­ło się to wy­raź­ne w paź­dzier­ni­ku, gdy lewe skrzy­dło so­cjal­re­wo­lu­cjo­ni­stów ode­rwa­ło się od swej par­tii i stwo­rzy­ło nową frak­cję po­li­tycz­ną – le­wi­co­wych so­cjal­re­wo­lu­cjo­ni­stów.

Rów­no­cze­śnie wszę­dzie da­wa­ły się za­uwa­żyć ozna­ki wzmoc­nie­nia sił re­ak­cji. Na przy­kład w Te­atrze Troc­kim w Pio­tro­gro­dzie gru­pa mo­nar­chi­stów prze­rwa­ła przed­sta­wie­nie ko­me­dii „Grze­chy cara”, gro­żąc ak­to­rom sa­mo­są­dem za „ob­ra­zę ce­sa­rza”! Nie­któ­re ga­ze­ty za­czę­ły wzdy­chać do „ro­syj­skie­go Na­po­le­ona”. Prze­zy­wa­nie rad ro­bot­ni­czych de­le­ga­tów (ra­bo­czich de­pu­ta­tow) ra­da­mi psich de­le­ga­tów (so­ba­czich de­pu­ta­tow) było bar­dzo po­spo­li­te wśród bur­żu­azyj­nej in­te­li­gen­cji.

15 paź­dzier­ni­ka roz­ma­wia­łem z wiel­kim ka­pi­ta­li­stą ro­syj­skim, Stie­pa­nem Geo­r­gi­je­wi­czem Lia­no­zo­wem, ro­syj­skim Roc­ke­fel­le­rem. Z prze­ko­nań po­li­tycz­nych był ka­de­tem.

– Re­wo­lu­cja – po­wie­dział – jest cho­ro­bą. Wcze­śniej czy póź­niej obce mo­car­stwa mu­szą tu in­ter­we­nio­wać, tak samo, jak każ­dy by in­ter­we­nio­wał, aby wy­le­czyć cho­re dziec­ko i na­uczyć je cho­dze­nia. Oczy­wi­ście jest to w mniej­szym lub więk­szym stop­niu nie­wła­ści­we, ale prze­cież inne na­ro­dy mu­szą zro­zu­mieć, ja­kie nie­bez­pie­czeń­stwo bol­sze­wizm przed­sta­wia dla ich wła­snych kra­jów, jak za­raź­li­we są ta­kie idee, jak „dyk­ta­tu­ra pro­le­ta­ria­tu” i „świa­to­wa re­wo­lu­cja so­cjal­na”… Ist­nie­je zresz­tą na­dzie­ja, że in­ter­wen­cja nie bę­dzie ko­niecz­na. Trans­port jest zruj­no­wa­ny, fa­bry­ki za­my­ka­ją się, a przy tym Niem­cy się zbli­ża­ją.

Być może, że głód i klę­ska przy­wró­cą zdro­we zmy­sły lu­do­wi ro­syj­skie­mu.

Pan Lia­no­zow z za­pa­łem twier­dził, że – co­kol­wiek się sta­nie – jest nie­moż­li­we, aby fa­bry­kan­ci i kup­cy zgo­dzi­li się na ist­nie­nie ro­bot­ni­czych ko­mi­te­tów fa­brycz­nych lub po­zwo­li­li na ja­ki­kol­wiek udział ro­bot­ni­ków w kie­ro­wa­niu prze­my­słem.

– Co do bol­sze­wi­ków, to z nimi moż­na się za­ła­twić za po­mo­cą jed­nej z dwóch me­tod. Rząd może ewa­ku­ować Pio­tro­gród i ogło­sić stan ob­lę­że­nia, a wte­dy woj­sko­wy do­wód­ca okrę­gu da so­bie radę z tymi pa­na­mi bez zby­tecz­nych for­mal­no­ści… Albo też, je­że­li­by na przy­kład Kon­sty­tu­an­ta wy­ka­zy­wa­ła pew­ne uto­pij­ne ten­den­cje, to moż­na ją bę­dzie roz­pę­dzić przy po­mo­cy siły zbroj­nej…

Zbli­ża­ła się zima – strasz­li­wa ro­syj­ska zima. Sły­sza­łem, jak mó­wio­no o tym w sfe­rach prze­my­sło­wo-han­dlo­wych: „Zima za­wsze była naj­lep­szym przy­ja­cie­lem Ro­sji; może te­raz uwol­ni nas od re­wo­lu­cji”. Na fron­cie, bez cie­nia an­tu­zja­zmu, nie­szczę­sna ar­mia umie­ra­ła z gło­du wśród mro­zów. Ko­le­je sta­wa­ły, żyw­no­ści było co­raz mniej, fa­bry­ki za­my­ka­no. Zroz­pa­czo­ne masy wo­ła­ły, że bur­żu­azja sa­bo­tu­je spra­wy apro­wi­za­cyj­ne i po­wo­du­je klę­ski na fron­cie. Ryga zo­sta­ła pod­da­na bez­po­śred­nio po pu­blicz­nym oświad­cze­niu ge­ne­ra­ła Kor­ni­ło­wa: „Czyż nie po­win­ni­śmy po­świę­cić Rygi, aby kosz­tem tego przy­wró­cić w kra­ju po­czu­cie obo­wiąz­ku?”*

Ame­ry­ka­nie nie mogą uwie­rzyć, że wal­ka kla­so­wa może dojść do ta­kiej za­ja­dło­ści, ale ja sam… spo­tka­łem na fron­cie pół­noc­nym ofi­ce­rów, któ­rzy szcze­rze twier­dzi­li, że wolą po­raż­kę woj­sko­wą od współ­pra­cy z ko­mi­te­ta­mi żoł­nier­ski­mi. Se­kre­tarz pio­tro­grodz­kie­go od­dzia­łu par­tii ka­de­tów po­wie­dział mi, że upa­dek ży­cia eko­no­micz­ne­go w kra­ju jest spo­wo­do­wa­ny kam­pa­nią ma­ją­cą na celu zdys­kre­dy­to­wa­nie re­wo­lu­cji. Pe­wien dy­plo­ma­ta (ko­ali­cyj­ny, któ­re­go na­zwi­sko obie­ca­łem za­cho­wać w ta­jem­ni­cy, po­twier­dził to na pod­sta­wie wła­snych wia­do­mo­ści. Wiem o pew­nych ko­pal­niach wę­gla w po­bli­żu Char­ko­wa, któ­re zo­sta­ły pod­pa­lo­ne lub za­to­pio­ne przez wła­ści­cie­li, o fa­bry­kach włó­kien­ni­czych w Mo­skwie, w któ­rych in­ży­nie­ro­wie psu­li ma­szy­ny przy opusz­cza­niu sta­no­wisk, o urzęd­ni­kach ko­le­jo­wych przy­ła­pa­nych przez ro­bot­ni­ków na nisz­cze­niu lo­ko­mo­tyw.

Ogrom­na część kla­sy po­sia­da­ją­cej wo­la­ła Niem­ców niż re­wo­lu­cję, na­wet niż Rząd Tym­cza­so­wy, i nie wa­ha­ła się mó­wić o tym otwar­cie. W ro­syj­skiej ro­dzi­nie, u któ­rej miesz­ka­łem, przed­mio­tem roz­mów przy obie­dzie było pra­wie za­wsze na­dej­ście Niem­ców, nio­są­cych „pra­wo­rząd­ność i po­rzą­dek”… Spę­dzi­łem pe­wien wie­czór w miesz­ka­niu kup­ca mo­skiew­skie­go. Pod­czas her­ba­ty je­de­na­stu oso­bom przy sto­le po­sta­wio­no py-

* Patrz: John Reed, Od Kor­ni­ło­wa do Brze­ścia Li­tew­skie­go, Boni Li­ve­ri­ght, Newy York, l919. (Uwa­ga aut.).

ta­nie, co wolą – Wil­hel­ma czy też bol­sze­wi­ków? Dzie­sięć gło­sów prze­ciw jed­ne­mu było za Wil­hel­mem…

Spe­ku­lan­ci wy­ko­rzy­sty­wa­li ogól­ny cha­os, aby zgar­niać ogrom­ne ma­jąt­ki i wy­da­wać je na nie­praw­do­po­dob­ne or­gie albo prze­ku­py­wa­nie urzęd­ni­ków pań­stwo­wych. Żyw­ność i opał ukry­wa­no lub ci­cha­czem wy­sy­ła­no do Szwe­cji. W cią­gu pierw­szych czte­rech mie­się­cy re­wo­lu­cji gra­bio­no pra­wie jaw­nie re­zer­wo­we za­pa­sy żyw­no­ści z wiel­kich ma­ga­zy­nów miej­skich w Pio­tro­gro­dzie, aż do­szło do tego, że za­pas zbo­ża, któ­ry miał ży­wić mia­sto przez dwa lata, zma­lał tak bar­dzo, że nie star­czy­ło go na­wet na je­den mie­siąc… Zgod­nie z ofi­cjal­nym ko­mu­ni­ka­tem ostat­nie­go mi­ni­stra Apro­wi­za­cji w Rzą­dzie Tym­cza­so­wym, kawę ku­po­wa­no we Wła­dy­wo­sto­ku hur­tem po dwa ru­ble za funt, a kon­su­ment w Pio­tro­gro­dzie pła­cił trzy­na­ście. W więk­szych mia­stach we wszyst­kich ma­ga­zy­nach le­ża­ły tony żyw­no­ści i odzie­ży, ale ku­po­wać mo­gli tyl­ko bo­ga­ci.

W pew­nym pro­win­cjo­nal­nym mie­ście po­zna­łem ku­piec­ką ro­dzi­nę, któ­ra sta­ła się ro­dzi­ną spe­ku­lan­tów- ma­ra­dio­rów (ban­dy­ci; hie­ny cmen­tar­ne), jak ich na­zy­wa­ją Ro­sja­nie. Trzej sy­no­wie uchy­li­li się od służ­by woj­sko­wej za po­mo­cą prze­kup­stwa. Je­den spe­ku­lo­wał żyw­no­ścią, dru­gi sprze­da­wał nie­le­gal­nie ja­kimś ta­jem­ni­czym idy­wi­du­om z Fin­lan­dii zło­to z ko­pal­ni nad Leną, trze­ci zaś po­sia­dał więk­szą część ak­cji pew­nej fa­bry­ki cze­ko­la­dy, któ­ra za­opa­try­wa­ła lo­kal­ne ko­ope­ra­ty­wy pod wa­run­kiem, że w za­mian będą mu one do­star­cza­ły wszyst­kie­go, cze­go po­trze­bo­wał. W ten spo­sób, gdy masy lu­do­we do­sta­wa­ły po ćwierć fun­ta czar­ne­go chle­ba na kart­kę, on miał pod do­stat­kiem bia­łe­go pie­czy­wa, cu­kru, her­ba­ty, cu­kier­ków, cia­stek i ma­sła… A rów­no­cze­śnie – z ja­kim obu­rze­niem ro­dzi­na ta wo­ła­ła „tchó­rze!”, gdy żoł­nie­rze na fron­cie nie mo­gli już wal­czyć z zim­na, gło­du i wy­czer­pa­nia… Jak się „wsty­dzi­li być (Ro­sja­na­mi”… A ja­ki­mi „roz­bój­ni­ka­mi” byli bol­sze­wi­cy, gdy w koń­cu zna­leź­li i za­re­kwi­ro­wa­li wiel­kie za­pa­sy ukry­tej żyw­no­ści.

Pod osło­ną tej ze­wnętrz­nej zgni­li­zny kłę­bi­ły się w ta­jem­ni­czy spo­sób sta­re, ciem­ne siły, bar­dzo czyn­ne i nie zmie­nio­ne od chwi­li upad­ku Mi­ko­ła­ja II. Agen­ci osła­wio­nej ochra­ny pra­co­wa­li dla cara, prze­ciw­ko ca­ro­wi, dla Kie­reń­skie­go, prze­ciw­ko nie­mu, sło­wem – dla każ­de­go, kto pła­cił… Wszel­kie­go ro­dza­ju pod­ziem­ne or­ga­ni­za­cje, naj­czę­ściej o czar­no­se­cin­nym cha­rak­te­rze, pra­co­wa­ły w ukry­ciu nad przy­wró­ce­niem re­ak­cji w tej czy in­nej po­sta­ci.

Przez tę at­mos­fe­rę prze­kup­stwa i po­twor­ne­go kłam­stwa prze­dzie­ra­ła się dzień w dzień jed­na czy­sta nuta – po­tęż­nie­ją­cy głos bol­sze­wi­ków: „Cała wła­dza w ręce Rad! Cała wła­dza dla praw­dzi­wych przed­sta­wi­cie­li mi­lio­no­wych rzesz ro­bot­ni­ków, żoł­nie­rzy i chło­pów! Chle­ba! Zie­mi! Koń­ca bez­myśl­nej woj­ny! Koń­ca taj­nej dy­plo­ma­cji, spe­ku­la­cji, zdra­dy!… Re­wo­lu­cja jest w nie­bez­pie­czeń­stwie, a z nią i spra­wa wszyst­kich lu­dów na świe­cie!…”

Wal­ka pro­le­ta­ria­tu z miesz­czań­stwem, rad z rzą­dem, któ­ra się roz­po­czę­ła w pierw­szych dniach mar­ca, zbli­ża­ła się do punk­tu kul­mi­na­cyj­ne­go. Ro­sja, prze­ska­ku­jąc od razu ze śre­dnio­wie­cza do wie­ku dwu­dzie­ste­go, po­ka­zy­wa­ła zdu­mio­ne­mu świa­tu śmier­tel­ną wal­kę dwóch re­wo­lu­cji – po­li­tycz­nej i so­cjal­nej…

Jak­że zdu­mie­wa­ją­ca była ży­wot­ność re­wo­lu­cji ro­syj­skiej po tylu mie­sią­cach gło­do­wa­nia i roz­cza­ro­wań! Bur­żu­azja po­win­na była le­piej znać swo­ją wła­sną Ro­sję. Od peł­ne­go roz­pę­du re­wo­lu­cyj­nej „cho­ro­by” dzie­lił już kraj nie­wiel­ki okres cza­su…

Oglą­da­jąc się na Ro­sję sprzed Re­wo­lu­cji Paź­dzier­ni­ko­wej, mamy wra­że­nie, że wi­dzi­my kraj z in­nej epo­ki, kon­ser­wa­tyw­ny w nie­praw­do­po­dob­nym stop­niu. Jak­że jed­nak pręd­ko przy­zwy­cza­ili­śmy się do no­we­go, szyb­sze­go tem­pa ży­cia! Ro­syj­scy po­li­ty­cy tak gwał­tow­nie prze­su­nę­li się na lewo, że ka­de­ci zo­sta­li po­sta­wie­ni poza pra­wem, jako „wro­go­wie ludu”, Kie­reń­ski stał się „kontr­re­wo­lu­cjo­ni­stą”, „umiar­ko­wa­ni” wo­dzo­wie so­cja­li­stycz­ni, jak Ce­re­te­li, Dan, Li­ber, Goc i Awk­sien­tjew oka­za­li się zbyt re­ak­cyj­ni dla swych wła­snych zwo­len­ni­ków, a lu­dzie tacy, jak Wik­tor Czer­now lub na­wet Mak­sym Gor­ki, na­le­że­li do pra­we­go skrzy­dła… Oko­ło po­ło­wy grud­nia roku 1917 gru­pa wo­dzów par­tii so­cjal­re­wo­lu­cjo­ni­stów od­wie­dzi­ła pry­wat­nie Sir Geo­r­ge Bu­cha­na­na, am­ba­sa­do­ra an­giel­skie­go. Lu­dzie ci usil­nie pro­si­li am­ba­sa­do­ra, aby o ich wi­zy­cie ni­ko­mu nie wspo­mi­nał, po­nie­waż i bez tego „uwa­ża­no, że są zbyt pra­wi­co­wi”. – I po­my­śleć tyl­ko – mó­wił Sir Geo­r­ge – że jesz­cze­przed ro­kiem rząd mój za­ka­zał mi przy­jąć Mi­lu­ko­wa, po­nie­waż był on tak nie­bez­piecz­nie lewy!

Wrze­sień i paź­dzier­nik to naj­gor­sze mie­sią­ce ro­syj­skie­go, a zwłasz­cza pio­tro­grodz­kie­go roku. Mrocz­ne, sza­re nie­bo, dnie co­raz krót­sze; bez­u­stan­ne, na wskroś przej­mu­ją­ce desz­cze. Pod no­ga­mi (bło­to, gę­ste, śli­skie i lep­kie, wszę­dzie po­roz­ma­zy­wa­ne cięż­ki­mi bu­ta­mi, a więk­sze tym ra­zem niż zwy­kle z po­wo­du kom­plet­ne­go za­ła­ma­nia się ad­mi­ni­stra­cji miej­skiej. Od Za­to­ki Fiń­skiej dmie sil­ny, wil­got­ny wiatr. Chłod­na mgła kłę­bi się na uli­cach. W nocy – za­rów­no ze wzglę­dów oszczęd­no­ścio­wych, jak i ze stra­chu przed zep­pe­li­na­mi – świe­cą tyl­ko nie­licz­ne świa­teł­ka rzad­kich la­tar­ni. W pry­wat­nych miesz­ka­niach elek­trycz­ność moż­na pa­lić tyl­ko od szó­stej do dwu­na­stej, bo po­tem prze­ry­wa­ją do­pływ prą­du, a świe­ce kosz­tu­ją po czter­dzie­ści cen­tów sztu­ka, naf­ty zaś pra­wie do­stać nie moż­na. Od trze­ciej w nocy do dzie­sią­tej rano pa­nu­ją w mie­ście kom­plet­ne ciem­no­ści. Ilość wła­mań i roz­bo­jów wzro­sła. Po do­mach męż­czyź­ni, uzbro­je­ni w na­bi­te ka­ra­bi­ny, ko­lej­no peł­nią war­tę.

Tak oto było za Rzą­du Tym­cza­so­we­go.

Z ty­go­dnia na ty­dzień co­raz mniej żyw­no­ści, Dzien­na ra­cja chle­ba spa­dła z pół­to­ra fun­ta na funt; po­tem na trzy ćwier­ci, pół, wresz­cie na ćwierć fun­ta. Pod ko­niec był ty­dzień zu­peł­nie bez chle­ba. Cu­kru przy­zna­wa­no dwa fun­ty na mie­siąc, ale te dwa fun­ty trze­ba było do­stać, a to się rzad­ko uda­wa­ło. Za ta­blicz­kę cze­ko­la­dy albo funt po­zba­wio­nych sma­ku cu­kier­ków pła­co­no wszę­dzie od sied­miu do dzie­się­ciu ru­bli, to zna­czy co naj­mniej do­la­ra. Mle­ka wy­star­cza­ło za­le­d­wie dla po­ło­wy dzie­ci pio­tro­grodz­kich; więk­sza część ho­te­li i pry­wat­nych do­mów nie wi­dy­wa­ła go w ogó­le przez całe mie­sią­ce. W se­zo­nie owo­co­wym sprze­da­wa­no jabł­ka i grusz­ki na ro­gach ulic pra­wie po ru­blu za sztu­kę… Po mle­ko, chleb, cu­kier i ty­toń na­le­ża­ło dłu­gie go­dzi­ny wy­sta­wać w ogon­kach na prze­ni­kli­wym, desz­czu. Wra­ca­jąc do domu po ca­ło­noc­nych ze­bra­niach, wi­dy­wa­łem, jak jesz­cze przed świ­tem za­czy­na się two­rzyć chwost (ogon), zło­żo­ny prze­waż­nie z ko­biet. Nie­któ­re z dzieć­mi na rę­kach… Car­ly­le po­wia­da w swej Re­wo­lu­cji fran­cu­skiej, że Fran­cu­zi mają więk­szą od in­nych zdol­ność do wy­sta­wa­nia w ogon­kach. Ro­sja za­czę­ła się przy­zwy­cza­jać do tego jesz­cze w roku 1915, za pa­no­wa­nia Mi­ko­ła­ja "Bło­go­sła­wio­ne­go", i z prze­rwa­mi trwa­ło to do lata… roku 1917, od kie­dy sta­ło się to już nor­mal­nym, zwy­kłym po rząd­kiem rze­czy. Wy­obraź­cie so­bie tych nędz­nie przy odzia­nych lu­dzi, przez całe dnie wy­sta­ją­cych na mroź­nych uli­cach Pio­tro­gro­du pod­czas ro­syj­skiej zimy. Przy­słu­chi­wa­łem się roz­mo­wom w ko­lej­kach po chleb; po­przez za­dzi­wia­ją­cą ła­god­ność ro­syj­skie­go tłu­mu prze­bi­ja­ły się od cza­su do cza­su gorz­kie, gry­zą­ce sło­wa nie­za­do­wo­le­nia…

Te­atry, oczy­wi­ście, były czyn­ne co wie­czór, nie wy­łą­cza­jąc nie­dziel. Kar­sa­wi­na wy­stą­pi­ła z no­wym ba­le­tem w Te­atrze Ma­ryj­skim i wszy­scy mi­ło­śni­cy tań­ca spie­szy­li, by ją uj­rzeć. Sza­la­pin śpie­wał. W Te­atrze Alek­san­dryj­skim wzno­wio­no „Śmierć Iwa­na Groź­ne­go” Toł­sto­ja, w opra­co­wa­niu sce­nicz­nym Mey­er­hol­da. Pa­mię­tam, że wła­śnie na tym przed­sta­wie­niu za­uwa­ży­łem ucznia car­skiej szko­ły pa­ziów w ga­lo­wym stro­ju, sto­ją­ce­go w cza­sie an­trak­tów na bacz­ność przed pu­stą lożą ce­sar­ską, z któ­rej zdar­to wszyst­kie orły… Kri­wo­je Zier­ka­ło wy­sta­wia­ło Re­igen („Deszcz”) Schnit­zle­ra, we wspa­nia­łej opra­wie sce­nicz­nej.

Jak­kol­wiek Er­mi­taż i inne ga­le­rie ob­ra­zów ewa­ku­owa­no do Mo­skwy, to jed­nak co ty­dzień była wy­sta­wa. Całe gro­ma­dy ko­biet spo­śród in­te­li­gen­cji uczęsz­cza­ły na wy­kła­dy z dzie­dzi­ny sztu­ki, li­te­ra­tu­ry i po­pu­lar­nej fi­lo­zo­fii. Teo­zo­fo­wie mie­li wy­jąt­ko­wo czyn­ny se­zon. Ar­mia Zba­wie­nia, po raz pierw­szy w hi­sto­rii wpusz­czo­na do Ro­sji, ob­le­pia­ła mury ogło­sze­nia­mi o ewan­ge­licz­nych ze­bra­niach, któ­re rów­no­cze­śnie ba­wi­ły i zdu­mie­wa­ły au­dy­to­rium ro­syj­skie…

Jak zwy­kle bywa w ta­kich wy­pad­kach, drob­no­miesz­czań­skie, kon­wen­cjo­nal­ne ży­cie szło w mie­ście swo­im zwy­kłym try­bem, sta­ra­jąc się jak naj­bar­dziej igno­ro­wać re­wo­lu­cję. Po­eci pi­sa­li wier­sze o wszyst­kim – tyl­ko nie o re­wo­lu­cji. Ma­la­rze-re­ali­ści ma­lo­wa­li sce­ny ze śre­dnio­wiecz­nej hi­sto­rii Ro­sji – byle nie ty­kać re­wo­lu­cji. Mło­de pa­nie z pro­win­cji przy­jeż­dża­ły do sto­li­cy uczyć się fran­cu­skie­go i śpie­wu. Mło­dzi, przy­stoj­ni ofi­ce­ro­wie ob­no­si­li po ko­ry­ta­rzach ho­te­lo­wych swe czer­wo­ne, ha­fto­wa­ne zło­tem ba­szły­ki i pięk­nie in­kru­sto­wa­ne sza­ble kau­ka­skie. Pa­nie ze sfer urzęd­ni­czych przy­cho­dzi­ły do zna­jo­mych na her­ba­tę, nio­sąc w muf­ce małą, zło­tą lub srebr­ną cu­kier­nicz­kę-cac­ko i ka­wa­łek chle­ba. Ma­rzy­ły o tym, aby car wró­cił albo żeby Niem­cy na­de­szli, lub też żeby się sta­ło coś ta­kie­go, co by za­ła­twi­ło kwe­stię słu­żą­cych… Cór­ka mo­ich zna­jo­mych po­wró­ci­ła pew­ne­go razu do domu hi­ste­rycz­nie zde­ner­wo­wa­na, po­nie­waż kon­duk­tor­ka w tram­wa­ju na­zwa­ła ją „to­wa­rzysz­ką”.

A do­ko­ła nich – ogrom­na Ro­sja w mę­kach two­rzy­ła nowy świat.

Słu­żą­ce, któ­re trak­to­wa­no zwy­kle jak zwie­rzę­ta i któ­rym pra­wie nic nie pła­co­no, zbli­ża­ły się do nie­za­leż­no­ści. Para trze­wi­ków kosz­to­wa­ła po­nad sto ru­bli, a po­nie­waż prze­cięt­na mie­sięcz­na pen­sja słu­żą­cej wy­no­si­ła oko­ło trzy­dzie­stu pię­ciu, prze­to słu­żą­ce nie chcia­ły stać w ogon­kach i nisz­czyć wła­sne­go obu­wia. Nie dość na tym. W no­wej Ro­sji każ­dy męż­czy­zna i każ­da ko­bie­ta mie­li pra­wo gło­su; uka­zy­wa­ły się ga­ze­ty ro­bot­ni­cze, mó­wią­ce o no­wych i zdu­mie­wa­ją­cych rze­czach; po­ja­wi­ły się rady i związ­ki za­wo­do­we. Izwoz­czi­cy (do­roż­ka­rze) mie­li swój zwią­zek za­wo­do­wy i byli rów­nież re­pre­zen­to­wa­ni w pio­tro­grodz­kiej ra­dzie. Kel­ne­rzy i słu­żą­cy ho­te­lo­wi byli zor­ga­ni­zo­wa­ni i od­ma­wia­li przyj­mo­wa­nia na­piw­ków. W re­stau­ra­cjach na ścia­nach umiesz­cza­li na­pi­sy: „Tu… nie przyj­mu­ją na­piw­ków” albo „To, że ktoś za­ra­bia na ży­cie usłu­gu­jąc przy sto­le, nie może być po­wo­dem do ob­ra­ża­nia go przez pro­po­no­wa­nie na­piw­ku”.

Na fron­cie żoł­nie­rze wal­czy­li z ofi­ce­ra­mi i uczy­li się sa­mo­rzą­du w swych ko­mi­te­tach. Po fa­bry­kach ko­mi­te­ty fa­brycz­ne, te wy­jąt­ko­we ro­syj­skie or­ga­ni­za­cje, na­bie­ra­ły do­świad­cze­nia i siły w re­ali­zo­wa­niu swej hi­sto­rycz­nej mi­sji – wal­ki ze sta­rym po­rząd­kiem. Cała Ro­sja uczy­ła się czy­tać i czy­ta­ła; czy­ta­ła rze­czy poli – tycz­ne, eko­no­micz­ne i hi­sto­rycz­ne, po­nie­waż lud pra­gnął wie­dzieć… W każ­dym du­żym mie­ście i w więk­szo­ści ma­łych, przy­fron­to­wych mia­ste­czek każ­da… frak­cja po­li­tycz­na mia­ła wła­sną ga­ze­tę, cza­sem na­wet kil­ka. Ty­sią­ce or­ga­ni­za­cji wy­da­wa­ły set­ki ty­się­cy bro­szur, któ­ry­mi za­le­wa­ły ar­mie, wsie, fa­bry­ki i uli­ce. Pra­gnie­nie oświa­ty, tak dłu­go tłu­mio­ne, wy­bu­chło po re­wo­lu­cji z ży­wio­ło­wą siłą. Z sa­me­go tyl­ko In­sty­tu­tu Smol­ne­go przez pierw­szych sześć mie­się­cy wy­cho­dzi­ły co­dzien­nie tony, wa­go­ny i po­cią­gi li­te­ra­tu­ry, roz­cho­dzą­cej się po ca­łym kra­ju. Ro­sja była nie­na­sy­co­na i wchła­nia­ła ma­te­riał do czy­ta­nia z taką chci­wo­ścią, z jaką go­rą­cy pia­sek wchła­nia wodę. A ma­te­riał ten to nie były baj­ki, fał­szo­wa­na hi­sto­ria, roz­cień­czo­na re­li­gia lub ta­nia, de­pra­wu­ją­ca po­wieść – były to so­cjal­ne i eko­no­micz­ne teo­rie, fi­lo­zo­fia, dzie­ła Toł­sto­ja, Go­go­la i Gor­kie­go…

Poza tym było jesz­cze żywe sło­wo, i to w ta­kiej ilo­ści, że w po­rów­na­niu z nim „po­top mowy fran­cu­skiej”, o któ­rym mówi Car­ly­le, wy­da­wał się mi­zer­nym stru­mycz­kiem. Od­czy­ty, dys­ku­sje, prze­mó­wie­nia – w te­atrach, cyr­kach, szko­łach, klu­bach, izbach rad, lo­ka­lach związ­ków, (ko­sza­rach… Wie­ce w oko­pach na fron­cie, na łą­kach wiej­skich, w fa­bry­kach… Co za wy­jąt­ko­wy wi­dok przed­sta­wia Pu­ti­łow­skij Za­wod (Za­kła­dy Pu­ti­łow­skie), gdy wiel­kim stru­mie­niem wy­le­wa się z nie­go czter­dzie­sto­ty­sięcz­ny tłum, idą­cy słu­chać mów so­cjal­de­mo­kra­tów, so­cjal­re­wo­lu­cjo­ni­stów, anar­chi­stów, w ogó­le każ­de­go, kto­kol­wiek i ile­kol­wiek chciał­by mó­wić… Przez całe mie­sią­ce każ­dy róg uli­cy w Pio­tro­gro­dzie i we wszyst­kich in­nych mia­stach ro­syj­skich był try­bu­ną pu­blicz­ną. Im­pro­wi­zo­wa­ne dys­ku­sje wy­bu­cha­ły w po­cią­gach, tram­wa­jach, wszę­dzie…

A ogól­no­ro­syj­skie kon­fe­ren­cje i zjaz­dy, przy­cią­ga­ją­ce lu­dzi z dwóch czę­ści świa­ta; a zjaz­dy rad, ko­ope­ra­tyw, ziemstw, na­ro­do­wo­ści, du­cho­wień­stwa, chło­pów, par­tii po­li­tycz­nych; a Na­ra­da De­mo­kra­tycz­na, Kon­fe­ren­cja Mo­skiew­ska, Rada Re­pu­bli­ki Ro­syj­skiej! W Pio­tro­gro­dzie sta­le od­by­wa­ły się trzy albo czte­ry zjaz­dy jed­no­cze­śnie! Pró­by ogra­ni­cze­nia cza­su, trwa­nia prze­mó­wień speł­za­ły na ni­czym; na każ­dym wie­cu każ­dy miał peł­ną swo­bo­dę wy­ra­ża­nia swych my­śli…

Przy­je­cha­li­śmy na front XII Ar­mii, obok Rygi gdzie w bło­cie bez­na­dziej­nych oko­pów, boso, z wy­nisz­czo­ny­mi twa­rza­mi i si­nym cia­łem, prze­świe­ca­ją­cym po­przez łach­ma­ny ubra­nia, gi­nę­li od cho­rób wy­cień­cze­ni lu­dzie. Wi­dząc nas, zry­wa­li się i pod­bie­ga­li, py­ta­jąc go­rącz­ko­wo: „Czy­ście przy­wieź­li coś do czy­ta­nia?"

Cho­ciaż wie­le było wi­docz­nych, ze­wnętrz­nych oznak do­ko­na­nej zmia­ny; cho­ciaż po­sąg Ka­ta­rzy­ny Wiel­kiej przed Te­atrem Alek­san­dryj­skim trzy­mał czer­wo­ną cho­rą­giew­kę w ręce; cho­ciaż na wszyst­kich bu­dyn­kach pu­blicz­nych po­wie­wa­ły czer­wo­ne cho­rą­gwie, cza­sem zresz­tą wy­bla­kłe, a orły i ini­cja­ły ce­sar­skie były ze­rwa­ne lub za­kry­te; cho­ciaż wy­nio­śli go­ro­do­wy­je (po­li­cjan­ci miej­scy) zo­sta­li za­stą­pie­ni przez do­bro­dusz­nych i nie uzbro­jo­nych mi­li­cjan­tów miesz­czań­skich, pa­tro­lu­ją­cych na uli­cach – to jed­nak spo­ty­ka­ło się wie­le fan­ta­stycz­nych ana­chro­ni­zmów. Na przy­kład Ta­bel o ran­gach (li­sta rang) Pio­tra Wiel­kie­go, któ­rą na­rzu­cił on Ro­sji że­la­zną ręką, obo­wią­zy­wa­ła jesz­cze w ca­łej roz­cią­gło­ści. Pra­wie każ­dy, od ucznia wzwyż, no­sił prze­pi­so­wy dla jego sta­no­wi­ska uni­form z in­sy­gnia­mi ce­sar­ski­mi na gu­zi­kach i na­ra­mien­ni­kach. Oko­ło pią­tej po­po­łu­dniu uli­ce peł­ne były star­szych pa­nów z tecz­ka­mi, w uni­for­mach. Być może, że – wra­ca­jąc do domu po pra­cy w ogrom­nych, po­dob­nych do ko­szar mi­ni­ster­stwach lub in­nych in­sty­tu­cjach rzą­do­wych – ob­li­cza­li w my­śli, ja­kiej śmier­tel­no­ści trze­ba wśród ich zwierzch­ni­ków, aby mo­gli się oni zbli­żyć do ocze­ki­wa­ne­go tak dłu­go czy­nu (urzę­du) ase­so­ra ko­le­gial­ne­go albo taj­ne­go rad­cy – z per­spek­ty­wą prze­nie­sie­nia w stan spo­czyn­ku na do­brej eme­ry­tu­rze, a może i z Krzy­żem Św. Anny…

Cie­ka­wa jest przy­go­da se­na­to­ra So­ko­ło­wa, któ­ry w peł­nym roz­kwi­cie re­wo­lu­cji przy­szedł pew­ne­go dnia na po­sie­dze­nie se­na­tu w cy­wil­nym ubra­niu i nie zo­stał wpusz­czo­ny, po­nie­waż nie no­sił car­skiej li­be­rii!

Na ta­kim to tle cha­osu i roz­człon­ko­wa­nia ca­łe­go na­ro­du roz­wi­ja­ło się wi­do­wi­sko po­wsta­nia ro­syj­skich mas lu­do­wych…
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: