Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • Empik Go W empik go

Dziewczyna bez serca - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
5 lutego 2025
42,90
4290 pkt
punktów Virtualo

Dziewczyna bez serca - ebook

Matylda jest jak wykrywacz kłamstw – od razu wie, kiedy ktoś mówi prawdę, a kiedy się z nią mija. Trudno jej przez to nawiązywać relacje z innymi ludźmi, a tym bardziej stworzyć związek z mężczyzną. Bo przecież każdy czasem kłamie. Prawie każdy – Matylda tego nie potrafi.
Właśnie dostała zlecenie, by odkryć tajemnicę zawodowego kłamcy. Jest zabawny, uroczy, umie oczarować innych i wyraźnie gra kogoś innego. Tylko kim naprawdę jest ten, kogo on udaje? Matylda nie da się nikomu oszukać. Problem pojawia się wtedy, kiedy sama zaczyna oszukiwać… własne serce.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-68261-44-8
Rozmiar pliku: 1,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZ­DZIAŁ I

Pierw­szy mi­lion

Ania wpa­dła do ga­bi­netu Marty. Ko­le­żanka pod­pi­sy­wała wła­śnie ja­kieś do­ku­menty. Za­nim pod­nio­sła wzrok i spoj­rzała na nią, wes­tchnęła ciężko.

– Co się stało?

– Nie czy­ta­łaś jesz­cze? – Ania za­ma­chała trzy­ma­nym w ręce te­le­fo­nem.

Marta po­now­nie wes­tchnęła, tym ra­zem jesz­cze cię­żej.

– Cały dzień coś czy­tam i je­stem dość za­jęta. Mów, o co ci cho­dzi.

Ania po­de­szła do biurka ko­le­żanki i bez słowa po­dała jej swój te­le­fon. Marta szybko prze­bie­gła wzro­kiem tekst na te­mat Na­grody Li­te­ra­tów Pol­skich, zmarsz­czyła brwi, pod­nio­sła oczy i po­pa­trzyła na Anię.

– To chyba ja­kiś żart – prych­nęła.

Ania nie po­tra­fiła zro­zu­mieć re­ak­cji ko­le­żanki.

– Nie cie­szysz się!? – Za­ma­chała rę­kami ze zdzi­wie­niem i fru­stra­cją. – Prze­cież kilka lat temu na­wet nie przy­szłoby nam do głowy ta­kie wy­róż­nie­nie. Mar­cel na­gro­dzony NLP! Coś nie­sa­mo­wi­tego!

Marta uło­żyła łok­cie na biurku, splo­tła ręce i oparła na nich brodę. Na­gle wy­dała się Ani bar­dzo zmę­czona. Ko­bieta po­czuła, że za­czyna się de­ner­wo­wać, bo nie ro­zu­miała sy­tu­acji.

– Czy mo­żesz mi, do cho­lery, wy­tłu­ma­czyć, dla­czego nie ska­czesz ze szczę­ścia? – wark­nęła. – Prze­cież suk­ces Mar­cela to nasz suk­ces!

Marta po­ma­so­wała pal­cami skro­nie. Ode­pchnęła się od biurka.

– Mu­simy po­roz­ma­wiać, sia­daj – po­pro­siła ko­le­żankę.

Ania usia­dła, zdez­o­rien­to­wana. Ob­ser­wo­wała Martę. Ta po­de­szła do sto­ją­cego pod ścianą stołu i włą­czyła eks­pres. Zro­biła dwie kawy i za­wró­ciła do biurka. Jedną z nich po­sta­wiła przed ko­le­żanką, drugą przed sobą. Usia­dła w swoim pre­ze­sow­skim fo­telu, splo­tła ręce jak wcze­śniej, oparła na nich głowę i po­pa­trzyła na Anię długo i prze­cią­gle.

Ania chwy­ciła swoją fi­li­żankę i siorb­nęła z ner­wów. Gdy od­sta­wiła ją na biurko, po­pro­siła:

– No, wy­krztuś to z sie­bie, do li­cha!

– A gdy­bym ci po­wie­działa, że Mar­cel Ra­niu­szek to nie Mar­cel Ra­niu­szek?

Ania wzru­szyła ra­mio­nami.

– Prze­cież to oczy­wi­ste. Z tego, co pa­mię­tam, to pseu­do­nim li­te­racki. Mu­sia­ła­bym spraw­dzić, za­wsze my­ślę o nim Mar­cel. Ale na­zywa się chyba Je­rzy...

– Ju­lian.

– Ra­cja.

Tym ra­zem to Marta upiła łyk kawy. Od­sta­wiła fi­li­żankę na spode­czek.

– Ju­lian Bar­czak – po­wtó­rzyła, pa­trząc w prze­strzeń.

– Na­dal nie ro­zu­miem, w czym pro­blem.

– A gdy­bym ci po­wie­działa, że Ju­lian Bar­czak nie na­pi­sał tych wszyst­kich ksią­żek, które wy­da­ły­śmy?

Ania aż się za­krztu­siła.

– Uwa­żasz, że ma gho­stw­ri­tera?

– Nie, to nie to.

Ania za­ma­chała bez­rad­nie rę­kami.

– Czy mu­sisz być taka ta­jem­ni­cza?

– Nie wiem, jak mam to wy­ja­śnić.

– Naj­spro­śniej, jak się da – za­su­ge­ro­wała Ania. – Płyń do brzegu.

– Nie za­sta­na­wiało cię ni­gdy, skąd się wziął jego pseu­do­nim li­te­racki?

Ania wzru­szyła ra­mio­nami.

– Fa­cet dba o swoją pry­wat­ność.

– A te wszyst­kie wy­wiady? Raz mówi, że ma trzy sio­stry, in­nym ra­zem, że brata, to znów, że jest je­dy­na­kiem. Za­wsze kła­mie, za­wsze.

– I co z tego? Może nie lubi się zwie­rzać? Ar­ty­ści to dzi­wacy, prawda? Wiemy to naj­le­piej. Nie zaj­muję się wni­ka­niem, dla­czego lu­dzie ro­bią to, co ro­bią, póki cy­ferki w księ­go­wo­ści nam się zga­dzają.

Marta prze­stała się wpa­try­wać w fi­li­żankę i spoj­rzała po­waż­nie na swoją ko­le­żankę.

– My­ślę, że osobą, którą znamy i która udaje Mar­cela Ra­niuszka, na­prawdę jest Ju­lian Bar­czak. Ale my­ślę też, że Ju­lian Bar­czak nie pi­sze na­szych ksią­żek.

– Czyli jed­nak gho­stw­ri­ter?

– Nie, nie. Cho­dzi mi o to, że praw­dziwy pi­sarz z ja­kie­goś po­wodu za­trud­nił so­bie ko­goś, żeby uda­wał go w me­diach.

– A po cho­lerę?

Tym ra­zem to Marta wzru­szyła ra­mio­nami.

– Może jest kimś ze świecz­nika, więc in­for­ma­cja, że pi­sze po­czytne książki, by mu za­szko­dziła? Skąd mam, do li­cha, wie­dzieć?

– To bez sensu! – za­prze­czyła żywo Ania. – Je­żeli Bar­czak nie pi­sałby tych wszyst­kich ksią­żek, a brał za nie pie­nią­dze, to praw­dziwy au­tor mu­siałby mu na­prawdę bar­dzo ufać, że odda mu każdy grosz, że go nie oszuka. Bez sensu! – upie­rała się.

– Nie mógł prze­cież wie­dzieć, że w ciągu pię­ciu lat sprzeda mi­lion ko­pii swo­ich ksią­żek. My też tego nie wie­dzia­ły­śmy, gdy wy­grze­ba­łaś jego ma­ila z ty­siąca po­dob­nych pro­po­zy­cji. Nikt nie jest chyba aż tak za­ro­zu­miały... A może te­raz jest w czar­nej du­pie i nie wie, co z tym zro­bić?

Ania znów chwy­ciła fi­li­żankę, ale od­kryła, że ta jest już pu­sta, więc ze zło­ścią od­sta­wiła ją na spode­czek.

– OK, je­śli masz ra­cję, to dziwne, ale to nie nasz pro­blem, na­wet je­śli Bar­czak za­cznie okra­dać tego praw­dzi­wego, może na­wet już go okrada...

– Nie prze­szka­dza ci to?

– Do­póki dla nas pi­sze i na tym za­ra­biamy? – Ania krótko się za­sta­no­wiła. – Nie, chyba nie­szcze­gól­nie.

– Ale na­grodę bę­dzie od­bie­rał uzur­pa­tor.

– I co z tego? Wie­dzą o tym tylko cztery osoby. – Ania za­częła wy­li­czać na pal­cach. – Pi­sarz, Bar­czak, ty i te­raz ja.

– Wiesz, że trzy osoby mogą do­cho­wać ta­jem­nicy, je­śli dwie z nich nie żyją? A nas jest czworo.

– Nie cy­tuj mi tu Be­nia­mina Fran­klina. Nie wy­bie­ram się na tam­ten świat. Ty też nie. Zbyt wiele wy­siłku wło­ży­ły­śmy w tę firmę.

– No wła­śnie. A czuję, że Mar­cel Ra­niu­szek na­robi nam jesz­cze pro­ble­mów.

– To tylko głu­pie prze­czu­cie. Może po pro­stu nie trą­caj tego gówna, to nie za­cznie śmier­dzieć. Mar­cel Ra­niu­szek to na ra­zie na­sza żyła złota, z któ­rej fi­nan­su­jemy dużo in­nych rze­czy, mię­dzy in­nymi tych two­ich Azja­tów, i wolę, żeby tak po­zo­stało. – Ania po­chy­liła się nad biur­kiem w stronę swo­jej przy­ja­ciółki. – Dla­tego wiesz, co zro­bimy?

– Za­mie­niam się w słuch.

– Po­wia­do­mimy Ra­niuszka vel Bar­czaka, że do­stał na­grodę za pierw­szy mi­lion sprze­da­nych ksią­żek, wy­ślemy go na galę, od­stro­imy się jak stróż na Boże Ciało, same też na nią pój­dziemy, bę­dziemy się uśmie­chać, kla­skać, gdy bę­dzie wcho­dził na scenę, a po wszyst­kim wy­pi­jemy tyle szam­pana, żeby za­lać się w trupa i że­byś mo­gła o tym wszyst­kim za­po­mnieć.

– Mó­wisz?

– Pew­nie.

– No nie wiem.

– Ale na szczę­ście masz mnie, a ja wiem. Idę. Mam ro­botę.

Kiedy Ania wy­szła, Marta od­wró­ciła się w fo­telu w stronę du­żego okna ścien­nego za swo­imi ple­cami. Spoj­rzała na po­grą­żony w wie­czor­nej sza­rzyź­nie Po­znań. Mimo wszystko nie po­do­bał jej się ten po­mysł. Z ja­kie­goś po­wodu chcia­łaby po­roz­ma­wiać z Praw­dzi­wym Pi­sa­rzem, nie z Uzur­pa­to­rem. Cho­ciaż raz. Chciała go po­znać, po­nie­waż książki Mar­cela Ra­niuszka były... wy­jąt­kowe. Tak, to było wła­śnie to słowo. Marta chciała wie­dzieć, kto je stwo­rzył. Kto... tak na­prawdę. Miała pe­wien plan. Nie po­wie­działa o nim Ani. Jesz­cze nie. Wie­działa, że ko­le­żanka się sprze­ciwi. A prze­cież za­kła­dały tę firmę ra­zem i jak do tej pory za­wsze były zgodne. Pchały ten wó­zek wspól­nie od lat. Spraw­nie i z co­raz więk­szym roz­pę­dem. Co do jed­nego Ania miała bez­sprzecz­nie ra­cję. Do­brze pro­spe­ro­wały głów­nie dzięki umo­wom z Mar­ce­lem Ra­niusz­kiem. Marta wstała z fo­tela, po­de­szła do okna i oparła głowę o zimne szkło.

Po chwili wró­ciła do swo­jego biurka. Się­gnęła po ka­len­darz, bez któ­rego ni­g­dzie się nie ru­szała, i na jed­nej ze stron od­szu­kała od­po­wiedni nu­mer. Zna­la­zła go w in­ter­ne­cie ja­kiś czas temu. Już wtedy wie­działa, że Mar­cel szybko do­bije do pierw­szego mi­liona sprze­da­nych ko­pii, i za­częła się na to przy­go­to­wy­wać. A jed­nak ni­gdy nie za­dzwo­niła. Na­wet te­raz, gdy wy­bie­rała nu­mer, miała na­dzieję, że nikt nie od­bie­rze. Mocno trzy­mała za to kciuki, a jed­no­cze­śnie pra­gnęła, by ode­brała po­łą­cze­nie. Jak można być tak roz­dar­tym?

Je­den sy­gnał, dwa, pięć. Marta wła­śnie chciała się roz­łą­czyć, gdy po dru­giej stro­nie usły­szała:

– Ma­tylda Dra­gon, słu­cham, w czym mogę po­móc?

„Po­moc”. To było słowo klucz. Czy na­prawdę mo­gła jej po­móc?

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij