- W empik go
Dziewczyna Feniksa - ebook
Dziewczyna Feniksa - ebook
Kiedy wydaje się, że nie masz już nic, nadchodzi czas, by sięgnąć po wszystko.
Ava zdążyła się przekonać, że na świecie nic nie jest pewne. Wielka miłość zakończyła się tragicznie, a ona samotnie zmaga się wychowaniem córki. Trudno jednak złamać tę kobietę, której życie nie szczędzi kolejnych ciosów. Macierzyństwo daje jej siłę, by spróbowała odmienić zły los. W poszukiwaniu pracy Ava trafia do studia tatuażu F&G Tattoo, gdzie poznaje nowych przyjaciół i znajduje swoje miejsce na ziemi.
Wszystko się komplikuje, kiedy do studia powraca trzeci właściciel, Finn. Zarówno on, jak i jego nowa pracownica mają wyjątkowo twarde charaktery, co nie zapowiada łatwych relacji. Między niechęcią, złością i osobistymi problemami pojawi się pożądanie, które wywróci życie bohaterów do góry nogami. Czy feniks wskaże im drogę do odnalezienia siebie nawzajem, czy raczej spali w popiołach otaczających ich tajemnic?
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67014-96-0 |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Australia. Cztery lata wcześniej
Ava
– Ogłaszam was mężem i żoną – powiedziała urzędniczka, uśmiechając się do nas życzliwie i podsuwając akt ślubu do podpisania. Gdy złożyliśmy stosowne podpisy, dodała: – Może pan pocałować żonę.
Aleks pochylił się w moją stronę i złożył na moich ustach delikatny, czuły pocałunek. Przyjaciele, którzy nas otaczali, zaczęli bić brawo i gwizdać. Odwróciliśmy się w ich stronę, szczerząc się jak para dzieciaków, która dostała najlepsze prezenty w życiu.
* * *
Cóż, nie tak planowałam swój pobyt na wymianie studenckiej w Australii. Byłam na drugim roku studiów na Uniwersytecie Montana i ze świetnymi wynikami na kierunku artystycznym dostałam się na całoroczną wymianę studencką do Sydney. Podczas jednej z pierwszych imprez integracyjnych poznałam Aleksa, studenta ostatniego roku zarządzania i marketingu. Był przystojny, świetnie zbudowany i miał niezaprzeczalnie bardzo charyzmatyczną osobowość. Łamałam przy nim wszystkie swoje zasady, a on skutecznie zdobywał kolejne bazy i moje serce. Po trzech miesiącach mi się oświadczył, a ja, niewiele myśląc, zgodziłam się. Kochaliśmy się na zabój, pieprzyliśmy jak króliki i planowaliśmy wspólną przyszłość. On chciał przejąć świetnie prosperującą w Nowej Zelandii firmę ojca, a mnie marzyła się moja własna galeria sztuki. Byliśmy młodzi i narwani, nie chcieliśmy czekać, więc tydzień po oświadczynach, w miejscowym urzędzie, w gronie przyjaciół z uczelni wzięliśmy skromny ślub. Nasi rodzice nie mieli pojęcia, co zrobiliśmy. Nie było wystawnego wesela, a zamiast tego przy ognisku na plaży piliśmy piwo, graliśmy na gitarze i tańczyliśmy do białego rana. To było takie nasze, takie prawdziwe. W tamtym momencie byliśmy najszczęśliwsi na świecie.
Dwa tygodnie po ślubie zadzwoniłam do rodziców. Pochodziłam z dość staroświeckiej rodziny. Wiedziałam, że ojciec się wścieknie, a mama pewnie przepłacze kilka dni. I tak też było. Długo po zakończeniu rozmowy odtwarzałam w głowie ostre słowa ojca i szloch matki. Zawiodłam ich nadzieje i – ich zdaniem – zmarnowałam nie tylko pieniądze, które wyłożyli na moje studia, ale i całe swoje życie. Cóż, nie mogłam ich winić za taką reakcję, gdybym miała córkę… zareagowałabym podobnie.
Miesiąc po ślubie w końcu udało nam się wynająć małe mieszkanko, niedaleko plaży. Poranki witały nas słońcem, szumem oceanu i cudowną bryzą, wpadającą do sypialni przez otwarte okna. Aleks pracował w dziale HR dużej firmy, dodatkowo łapał jakieś zlecenia i projektował strony w internecie, ja malowałam obrazy i sprzedawałam je w sieci. Nie mieliśmy z tego wiele, ale wiodło nam się coraz lepiej.
Tego dnia wstałam jak zwykle po ósmej. Aleks był w pracy już od kilku godzin, dzisiaj pojechał wyjątkowo wcześnie, bo miał do załatwienia jakieś ekstrazlecenie. Przeciągnęłam się w łóżku, ciesząc oczy widokiem pięknego błękitnego nieba za oknem. Uwielbiałam swoją poranną rutynę. Piłam herbatę, jadłam śniadanie, robiłam zakupy na pobliskim bazarku, a w domu przygotowywałam obiad i zamykałam się w pracowni na kolejne godziny. Udało mi się w końcu skończyć obraz, nad którym pracowałam już kilka dni.
Spojrzałam na zegarek, dochodziła piąta. Hm… Aleks, gdzie ty się podziewasz, pomyślałam. Przygryzłam wargę i mój wzrok na chwilę padł na kalendarz. Był trzydziesty września. Trzydziesty września… O cholera! Wzięłam uspokajający oddech i wyjęłam z torby malutką paczuszkę, którą nosiłam w niej od jakiegoś czasu. Pod oknami przejechały na sygnale samochody, a ja miałam wrażenie, że te syreny wyją w mojej głowie. Zamknęłam się w łazience i zrobiłam test ciążowy. Nigdy nie rozmawialiśmy o dzieciach, ale też jakoś szczególnie nie uważaliśmy. Żyliśmy chwilą i nie martwiliśmy się tym, co będzie. Dwie cudownie różowe kreski pojawiły się bardzo szybko. W moich oczach stanęły łzy. O Boże! Będę mamą! Aleks padnie ze szczęścia! Chlipałam chwilę w samotności, ale szybko otrząsnęłam się z tego stanu. Nie będę płakać. Dotknęłam drżącą ręką płaskiego brzucha. Dopiero dowiedziałam się o tym maluszku, który ukrywał się we mnie, a już go kochałam najmocniej na świecie.
Wyszłam z łazienki i zadzwoniłam do męża. Było już grubo po piątej, gdzie on się podziewał? Zamiast sygnału włączyła się poczta głosowa. To dziwne, przecież Aleks nigdy nie wyłącza telefonu… Podeszłam do okna. Nad oceanem formowały się czarne chmury zapowiadające burzę. Zamknęłam okna, gdy zerwał się porywisty wiatr. Mijały kolejne godziny, a ja dreptałam od okna do okna i skubałam końcówki palców ze zdenerwowania. Zadzwoniłam do Phila, naszego najlepszego przyjaciela, ale on też nic nie wiedział. Po dziewiątej przyjechał do mnie z Sue, Jeremym i Anną. Szef Aleksa powiedział, że ten wyszedł z pracy jak zwykle po trzeciej, tymczasem dochodziła dziesiąta wieczorem, a po moim mężu nie było śladu. Nasi przyjaciele rozmawiali cicho, siedząc na kanapie, a ja krążyłam po mieszkaniu. Gdy rozległy się kroki na klatce schodowej i ktoś zapukał do mieszkania, zerwaliśmy się wszyscy. Dopadłam do drzwi i otworzyłam je szeroko. W progu zobaczyłam dwóch policjantów, a mój świat się zatrzymał. Młodzi mężczyźni zdjęli czapki, a wyglądający na starszego odezwał się:
– Pani Collins?
– Ta… tak… – zająkałam się.
Czułam, jak za moimi plecami stają wszyscy moi przyjaciele, a Sue chwyciła mnie za rękę.
– Pani Collins, bardzo nam przykro… – Oficer się zawahał. – Pani męża zastrzelono dzisiaj po południu w jednym z klubów w porcie.
– To… to pomyłka… – szepnęłam. – Pan się myli! – dodałam głośniej, a po mojej twarzy popłynął potok łez.
– Bardzo nam przykro, proszę pani – rzekł drugi oficer – ale nie ma mowy o pomyłce.
Mój świat runął, a wraz z nim wszystkie plany i marzenia. Leżący w sypialni test ciążowy był jak okrutny żart od losu. Cholernego trzydziestego września umarłam wraz z moim mężem i nie wierzyłam, że uda mi się jeszcze odnaleźć siebie.ROZDZIAŁ 2
Ava
Kolejne dni pamiętam jak przez mgłę. Załatwianie papierów, pogrzebu… Powiadomienie rodziców Aleksa. Boże, to było takie trudne! Leżałam w nocy sama, w naszym łóżku i płakałam bezgłośnie. Zanurzyłam twarz w poduszce męża i zaciągnęłam się słabym zapachem jego żelu pod prysznic. Za kilka dni wywietrzeje, a ja już nigdy więcej go nie poczuję. Nie usłyszę głębokiego głosu. Nie obudzi mnie gorącymi pocałunkami i nie zrobi mi śniadania do łóżka w niedzielę. Co ja teraz zrobię? Nie utrzymam się sama w Sydney! Sama, z dzieckiem i bez pracy? Ubezpieczenie pokryje niewielką część wydatków, które mnie czekają. W ciąży nikt mnie nie zatrudni, a kiedy urodzi się dziecko… nawet nie chciałam o tym myśleć. Położyłam ręce na brzuchu. Jak my sobie poradzimy, maluszku? Jedynym rozwiązaniem był powrót do Stanów, do rodziców. Ale jak mam spojrzeć im w oczy? Jak wytłumaczyć to, co się stało? Nie wiedziałam.
Nazajutrz wraz z przyjaciółmi udałam się do domu pogrzebowego. Ciało Aleksa było w zamkniętej trumnie, przy której głośno szlochając, stała kobieta, wsparta o ramię starszego mężczyzny. Podeszłam do nich nieśmiało, a ona podniosła wzrok i spojrzała na mnie. Oderwała się od męża i zamknęła mnie w mocnym uścisku.
– Ava, prawda? – wyszeptała.
– Pani Collins – zaszlochałam – bardzo mi przykro… ja… przepraszam…
Ojciec Aleksa podszedł do nas i położył mi dłoń na ramieniu. Był starszą, bardziej poważną wersją mojego męża.
– Nasz syn bardzo cię kochał, Ava, nigdy o tym nie zapominaj – powiedział drżącym głosem.
W trakcie nabożeństwa staliśmy razem, obcy dla siebie, ale w tym momencie połączeni potwornym bólem po stracie ukochanej osoby. Na cmentarzu, gdy ludzie zaczęli się rozchodzić, zaprosiłam ich do mieszkania. W środku wszystko przypominało mi o tym, jak szczęśliwi byliśmy. Matka Aleksa, Samantha, z rozrzewnieniem spoglądała na fotografie wiszące na ścianach i stojące na półkach. Nathan, ojciec, siedział w fotelu i wpatrywał się w spokojny ocean.
– Jest coś o czym muszę wam powiedzieć – zaczęłam cicho. – Wiem, że nasz związek i ślub… że to wszystko było szybko i… i że nie zapytaliśmy was o zdanie… – jąkałam się.
Samantha podeszła i objęła mnie, głaszcząc delikatnie po plecach.
– Skarbie, na początku byliśmy źli, ale przeszło nam, gdy Aleks wytłumaczył, jak bardzo mu na tobie zależy. Młodość rządzi się swoimi prawami, kochanie.
Pokiwałam głową i trwałam w jej ciepłych ramionach.
– Nie zdążyłam mu powiedzieć… – Pierwsze łzy potoczyły się po moich policzkach. – Tego dnia… gdy on… gdy to się stało – wzięłam głęboki oddech – zrobiłam test ciążowy.
Widziałam, jak oczy mojej teściowej rozszerzają się. Nathan wstał z kanapy i patrzył na mnie oniemiały.
– Jesteś w ciąży? – zapytała cicho.
– Tak. – Zaczęłam szlochać.
– Och, kochanie… – Ramiona Sam objęły mnie mocniej. – Poradzimy sobie! Prawda, Nath?
Nathan podszedł i objął nas obie. W jego oczach lśniły łzy.
– Pod twoim sercem jest teraz część naszego syna, Ava. Zrobimy wszystko, żebyście byli bezpieczni. Pozwolisz nam zaopiekować się wami?
Pokiwałam głową, łykając gorące łzy. Może w tej całej tragedii uda mi się znaleźć promyczek nadziei?
Rodzice Aleksa zostali w Sydney przez kilka dni, pomogli mi przeprowadzić się do mieszkania w innej części miasta. Stare miejsce nie było złe, ale wspomnienia naszych wspólnych chwil sprawiały, że momentami brakowało mi tchu, a emocje rozrywały moje i tak potrzaskane serce. Dzięki ich wsparciu mogłam skupić się na malowaniu, ciąży i szukaniu wewnętrznego spokoju.
* * *
Aubrey Aurora przyszła na świat w terminie. Była niewiarygodnie podobna do swojego ojca. Samantha, Nathan i moi przyjaciele czekali na korytarzu. Nigdy nie zapomnę pierwszego spotkania dziadków z wnuczką.
– Wykapany Aleks… – Sam szlochała, tuląc maleńkie zawiniątko do siebie.
– Dziękuję, Ava… – Nath pociągał nosem, nie kryjąc wzruszenia. – Bardzo ci dziękuję. Dzięki tobie znowu mamy dla kogo żyć.
Z moich oczu płynęły potoki łez. Och, Aleks, powinieneś być tu ze mną i tulić naszą małą dziewczynkę…