- W empik go
Dziewczyna NN - ebook
Dziewczyna NN - ebook
Ona – dziewczyna no name – uwielbiająca książki, zaszyta w swoim świecie, w którym do tej pory nie było miejsca dla chłopaka…
On – Mistrz – chłopak, który zawsze wygrywa, otoczony dziewczynami „niewymagającymi wysiłku”, pragnący odnaleźć tę jedyną, wyjątkową…
Dwa różne światy, zupełnie niepasujące do siebie. A jednak… Czasem wystarczy wybrać się w góry, aby w ten sposób sprawić, że cały świat stanie na głowie, a w brzuchu zatańczą motyle… Wystarczy upiec ciasto czekoladowe… albo zjeść pomidorową i poczuć się tak, jakby właśnie wróciło się do domu z dalekiej podróży…
Czy taka właśnie jest miłość?
Kategoria: | Young Adult |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7942-856-4 |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nie mogłam się dobudzić. Kilka razy otwierałam oczy, ale zaraz je zamykałam, ponieważ ból głowy był nie do zniesienia. W końcu udało mi się na dłużej utrzymać podniesione powieki. Okazało się, że jestem w szpitalu. Przypomniałam sobie. Dostałam w twarz od jakiejś dziewczyny.
Z trudem sięgnęłam po telefon, który leżał na szafce. Trzydzieści cztery odebrane wiadomości. Większość od nieznanego mi numeru. Odczep się, Tomek nie jest dla Ciebie to treść pierwszej z nich. Kolejne utrzymane były w podobnym duchu. Miałam odczepić się od Tomka jak najszybciej, ponieważ mogłam mu zepsuć karierę… Nie czytałam wszystkich, po prostu wszystkie usunęłam. Ale nie minęła minuta i mój telefon zabrzęczał znowu. I brzęczał tak dopóki bateria się nie wyczerpała.
Przestraszyłam się. SMS-y z groźbami nie były zabawne. Czułam się zmęczona, bardzo zmęczona… Nie wiedziałam, co o tym sądzić. Czy Tomek o tym wiedział? Niestety, nie mogłam do niego teraz zadzwonić. Miałam nadzieję, że ktoś z mojej rodziny wpadnie na genialny pomysł i przyniesie ładowarkę do telefonu.
Zasnęłam.
Obudziłam się z nieco mniejszym bólem głowy. Przy moim łóżku siedziała mama. Wyglądała na mocno zdenerwowaną. Cały czas przeczesywała dłonią włosy, co u niej oznaczało, że próbuje opanować emocje. Mama miała na sobie elegancki komplet; ołówkowa spódnica i żakiecik, co musiało znaczyć, że wybiera się do pracy. Ładnie pachniała, perfumami Hugo Boss, którym była wierna od lat. Ten zapach działał na mnie kojąco.
– Masz ładowarkę do telefonu? – spytałam z nadzieją. Mówienie nie przychodziło mi łatwo z powodu, jak się domyślałam, nieco opuchniętej twarzy.
– Nie. Jak się czujesz? – Widziałam, że mama patrzy na mnie z troską. Uniosła dłoń z zamiarem pogłaskania mnie, ale w ostatniej chwili zrezygnowała. Może bała się, że jej dotyk sprawi mi ból.
– Dobrze. Muszę zadzwonić.
– Przemek ci przywiezie. Wyobraź sobie, że ta kobieta stoi pod drzwiami i chce namawiać cię, żebyś nie wnosiła oskarżenia! Co za tupet!
– Jaka kobieta, mamo?
– Mama Patrycji.
– Kto?
– Tej dziewczyny, która cię tak urządziła.
– Jak mnie urządziła? – Mama spojrzała na mnie ze strachem w oczach.
– Nie pamiętasz?
– Pamiętam, ale właściwie co mi jest?
– Masz lekkie wstrząśnienie mózgu i potłuczone żebro. – Czułam się tak, jakby sprawa była poważniejsza. Uff.
– A nos? Czy mam złamany nos? – Martwiłam się, że wyglądam teraz jak Andrzej Gołota.
– Nie, tylko obrzęk. – Mama spojrzała na zegarek. – Muszę iść do pracy.
– Przynieś mi ładowarkę i książkę.
– Jaką znowu książkę? – spytała zniecierpliwiona mama. Moja mama, fizyk z wykształcenia, nigdy nie podzielała mojej miłości do książek.
– Coś muszę tu robić. – Zastanawiałam się przez chwilę, ponieważ potrzebowałam książki odpowiedniej do szpitala. Raczej lekkiej zarówno tematycznie, jak i wagowo. No i nie mogła być specjalnie cenna. – Dr Jekyll i Mr Hyde. Stoi na półce, nad łóżkiem. Jako jedenasta od prawej. Żółta oprawa w paski.
– Dobrze, Przemek powinien przyjść po południu. Ja wpadnę wieczorem. – Mama pocałowała mnie w policzek i wyszła.
Przymknęłam oczy, ale niedane mi było zasnąć. Do pokoju wślizgnęła się kobieta. Nie tyle wślizgnęła się, co wtoczyła. Cieszyła się dosyć korpulentną sylwetką. W ogóle cała sprawiała duże wrażenie; oprócz okrągłej sylwetki miała też wyjątkowo bujną fryzurę i okropnie duszne perfumy. Poczułam się słabo.
Kobieta położyła pudełko czekoladek na moim stoliku i opadła na krzesełko, które jęknęło pod jej ciężarem.
– Jestem mamą Patrycji. – Tego akurat się domyśliłam. Były podobne. – Nie wnoś oskarżenia, błagam. Jeśli to zrobisz, wywiozą ją do ośrodka dla trudnej młodzieży, a ona tylko broniła swoich przekonań.
– Aha – powiedziałam tylko.
– Patrycja ma lekki niedorozwój i pobyt w takim ośrodku zdecydowanie pogorszyłby jej stan. Co mogę zrobić, żebyś nie wnosiła oskarżenia? – Patrzyła na mnie błagalnie.
– Nie wiem… – powiedziałam zgodnie z prawdą. W ogóle nie wiedziałam, co mam o tym wszystkim sądzić. Na razie chciałam się skontaktować z Tomkiem.
– Ona bardzo utożsamia się z zawodami Tomka. Musiała usłyszeć rozmowę o tym, że Tomek nie może się teraz zakochać. Wiele osób boi się, że to przeszkodzi mu w karierze… Ja oczywiście jestem innego zdania, ale Patrycja musiała sobie wbić do głowy i…
– Rozumiem.
– Wniesiesz oskarżenie?
– Nie wiem.
– Jutro pewnie przyjdzie do ciebie policja. Twój brat narobił niepotrzebnego hałasu, kiedy cię znalazł…
– Przepraszam, ale pani córka mogła wyrządzić mi krzywdę… Cokolwiek zrobił mój brat, to… – Do mojej małej salki szpitalnej wparował ksiądz Grzegorz. Widocznie miał dyżur w szpitalu, ale nie miał ze sobą Najświętszego Sakramentu.
– Szczęść Boże – przywitałyśmy go prawie równocześnie.
– Porozmawiam z nią – powiedział do mamy Patrycji i wpatrywał się w nią z takim wyrazem twarzy, że kobiecie nie postało nic innego, jak tylko wyjść.
– Nie wiem, co zrobię, i proszę mnie nie namawiać… – powiedziałam zdecydowanym tonem, kiedy zostaliśmy sami.
– Nie miałem zamiaru. Nie lubię tej baby, chociaż jej współczuję chorej córki. Jest strasznie namolna. Nie będę cię namawiał, tylko dobrze to przemyśl…
– Dobrze. – Na to mogłam się zgodzić. – Co ksiądz tu robi?
– We środy odwiedzam chorych w szpitalu…
– Ale co ksiądz tu robi dzisiaj?
– Mówię właśnie, że we środy odwiedzam chorych w szpitalu i…
– Dzisiaj jest środa?
– Tak, przez cały dzień – odparł spokojnie.
– Poważnie?
– Tak, jest ósma rano, więc będzie trwała jeszcze kilka godzin. – Nie mogłam uwierzyć, że przespałam dwa dni. Teraz żałowałam, że usunęłam wszystkie wiadomości ze skrzynki odbiorczej, przecież mógł tam być SMS od Tomka.
– Środa – szepnęłam tylko.
– Długo spałaś.
– Najwyraźniej.
– Jesteście parą? – spytał ksiądz Grzegorz po chwili milczenia. Skinęłam głową.
– Nie wiem, jak to teraz będzie…
– Chcesz się wycofać? – Duchowny zdziwił się. Znał mnie i wiedział, że nie poddaję się tak łatwo.
– Nie, ale nie wiem, czy nie będę musiała. Dostałam trzydzieści cztery SMS-y z groźbami. Ktoś nie chce, żebyśmy się spotykali. No i jeszcze… Patrycja.
– Ktoś ci groził? – Ksiądz sięgnął po mój telefon.
– Bateria padła – wyjaśniłam. Duchowny wyciągnął moją kartę SIM i przełożył do swojego aparatu. Telefon zaczął brzęczeć, najwyraźniej ktoś pisał dalej.
– Pozwolisz… – powiedział ksiądz i pogrążył się w lekturze. Widziałam tylko, jak oczy otwierają mu się ze zdziwienia.
– Sam ksiądz widzi.
– Ciekawe. Nie przypuszczałem, że Tomek ma tak zdeterminowanych fanów. Nie wmówisz mi, że się boisz? – W odpowiedzi westchnęłam tylko. – Daj spokój. To tylko głupie gadanie.
– Jestem w szpitalu – przypomniałam mu.
– Patrycja ma niedorozwój umysłu. To dwie różne sprawy…
– Możliwe… No i nie wiem, co Tomek na to…
– Wątpię, żeby Tomek z takiego powodu zrezygnował. – Zaskoczyła mnie pewność tego stwierdzenia.
– Przepraszam, ale co ksiądz może o tym wiedzieć?
– Rozmawiałem z nim.
– Kiedy?
– Przed wyjazdem. Powiedział, że mu się podobasz, i poprosił o małą przysługę…
– Dorwał księdza na korytarzu i powiedział: podoba mi się Ula z czwartej a, pomoże mi ją ksiądz zdobyć? – ironizowałam.
– Nie sądzisz chyba, że powtórzę ci tę rozmowę? – Szkoda, bo byłam jej bardzo ciekawa.
– Myśli ksiądz, że to ma sens?
– Jeśli czujesz to, co on…
– Nie wiem, rozmawiam z nim dopiero od kilku dni… Jest w nim coś… – Ksiądz podniósł rękę, co oznaczało u niego: „zamilknij, natychmiast”.
– Ja nie chcę tego słuchać! Czujesz coś do niego, widzę to w twoich oczach i widziałem to w górach. Przecież możecie spotykać się, tak żeby nikt o tym nie wiedział, przynajmniej dopóki sprawa się nie rozwiąże… – To brzmiało tak nieprawdopodobnie, że aż całkiem rozsądnie. – Pomogę wam.
– Będzie ksiądz dla nas kłamał? – Trudno mi było w to uwierzyć. Był przecież księdzem, co niedzielę przypominał ludziom, że mają być uczciwi…
– Nie wiem, ale pomogę wam. Tylko nie chcę nic wiedzieć! – Ksiądz wstał i skierował się do drzwi.
– Dlaczego ksiądz to robi?
– Też byłem kiedyś w liceum – odparł i uśmiechnął się.
– Co? – spytałam pewna odpowiedzi.
– Dobrze wiesz.
– Nędznicy?
– Tak, ale nic mi nie będziesz opowiadała o romantycznych spacerach przy księżycu, jasne?
– Myśli ksiądz, że jestem aż tak zauroczona, że łatwo oddam moją najcenniejszą książkę?
– Dasz mi ją, jeśli przetrwacie do końca roku szkolnego.
– To brzmi jak zakład.
– Absolutnie. – Ksiądz uśmiechnął się. – Zwykła transakcja handlowa.
– Muszę o tym pomyśleć.
– Aha, twoja karta. – W momencie, kiedy ksiądz wmontowywał moją kartę w aparat telefoniczny, do salki wpadł Tomek. Serce zabiło mi mocniej na jego widok, więc uśmiechnęłam się. Jednak on był poważny.
– Szczęść Boże – powiedział.
– Co tam masz? – spytał ksiądz, wskazując na mały pakunek, który Tomek trzymał w ręce.
– Dla Uli – powiedział chłopak i wreszcie na mnie spojrzał, ale szybko odwrócił wzrok. Unikał mojego spojrzenia, nawet kiedy wręczał mi prezent. To była książka. Piękne wydanie Nany Zoli. Dzieło oprawione w zdobioną skórę, pochodzące z 1893 roku.
– Pokaż, ty się nie znasz – zawołał ksiądz Grzegorz i prawie wyrwał mi książkę z ręki. Widziałam, że prawie wstrzymał oddech, kiedy ją analizował. – Zmieniam zdanie co do zapłaty.
– Akurat – powiedziałam tylko.
– Tomek, gdzie ty masz rozum, żeby dawać dziewczynie skrajne naturalistyczną powieść…
– On żartuje – powiedziałam cicho do Tomka, bo zrobił się blady na twarzy. – Z zazdrości.
– Dobra, muszę już lecieć – przyznał duchowny i z niechęcią położył książkę na stoliku. – Zadzwoń, jak coś postanowisz – dodał jeszcze i wyszedł, dokładnie zamykając za sobą drzwi.
– Cześć – powiedziałam, bo czułam, że Tomek pierwszy nie przemówi. Stał przy moich nogach z niepewną miną. Nadal unikał mojego wzroku. Patrzył na wszystko, tylko nie na mnie. Przestraszyłam się. Co jeśli jemu też grożono? I wbrew temu, co mówił ksiądz Grzegorz, zrezygnuje ze mnie? Nie byłam pewna swoich uczuć do niego, ale na pewno nie chciałam go stracić.
– Rozmawiasz ze mną? – odezwał się wreszcie. Mówił tak, jakby poważnie martwił się, czy kiedykolwiek się jeszcze do niego odezwę. Dobry znak, on nie dostał wiadomości z pogróżkami.
– Mam tylko bandaż na nosie, on nie przeszkadza mi w prowadzeniu rozmowy…
– Chcesz ze mną jeszcze rozmawiać?!
– No, tak… – odparłam nieco zbita z tropu. Jego dystans do mnie nieco mnie przeraził. – O ile mnie pamięć nie myli, rozstaliśmy się w całkiem niezłej komitywie, więc nie widzę powodu, żeby z tobą nie rozmawiać.
– Tak, ale potem wydarzyło się coś…
– Miałeś z tym coś wspólnego? – wtrąciłam się.
– Pośrednio pewnie tak – przyznał prawie szeptem. Patrząc na to, jak się zachowywał, doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, jak podle się czuje. Było mi go strasznie żal. – Ula… wiem, że to zabrzmi banalnie, ale strasznie cię przepraszam.
– Przeprosiny są tu. – Wskazałam na książkę i uśmiechnęłam się.
– Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy. Rozmawiałem już z Patrycją. Ona już wie, że nie zagrażasz mojej karierze, a wręcz przeciwnie. Teraz pewnie będzie starała się zostać twoja najlepszą przyjaciółką.
– To jest dla ciebie ktoś ważny?
– Jest moją kuzynką.
– Nie wiedziałam… – Szybko postanowiłam, że nie mogę złożyć na nią oskarżenia. Zresztą chyba nie miałam takiego zamiaru.
– Dzwoniłem do ciebie…
– Telefon mi padł, od nawału SMS-ów. – Tomek zmarszczył brwi.
– Jakich SMS-ów?
– Od kogoś, kto bardzo nie chce, żebym się koło ciebie kręciła.
– Kto?! – zdenerwował się. Jego małe oczy znacznie się powiększyły, a i tak szeroki nos wydawał się jeszcze szerszy.
– Nie wiem, nie znam tego numeru. Nie denerwuj się, bo ja też zaczynam się denerwować…
– Mogę zerknąć? – I tak samo jak ksiądz przełożył moją kartę SIM do swojego telefonu. Czytał długo, najwyraźniej ciekaw każdego SMS-a.
– Tomek… – Chciałam go od tego oderwać. Czytanie wszystkich wiadomości nie miało sensu. Zresztą, wolałam porozmawiać o naszej sytuacji. Jednak on nie zwracał na mnie uwagi. Więc przymknęłam oczy i czekałam.
– Ula… – usłyszałam po chwili. Tomek nadal stał u moich nóg i nadal wyglądał kiepsko. Ta sytuacja na pewno wiele go kosztowała. – Musisz wiedzieć, że ja nawet nie przypuszczałem…
– Wiem. Mogę ci zadać pytanie? – Serce zaczęło mi mocniej bić, ale musiałam coś zrobić, bo czułam, że oboje zwariujemy, jeśli to dłużej potrwa.
– Tak… – zgodził się bez entuzjazmu.
– Co się zmieniło od niedzieli? Do niedzieli robiłeś wszystko, żebyśmy byli jak najbliżej, a teraz robisz wszystko, żeby być jak najdalej… – Ledwo wybrzmiały moje słowa, a w jego oczach zapłonęły wesołe ogniki.
– Z mojej strony nic, ale obawiam się, że z twojej wszystko – powiedział bardzo poważnym tonem.
– Nie zakładaj czegoś, o czym nie możesz mieć pojęcia. Chodź tu – powiedziałam cicho i chociaż zabolało, zrobiłam mu miejsce obok siebie. Usiadł na skraju łóżka. Zakręciło mi się w głowie od jego bliskości albo był to efekt nagłego ruchu. Na pewno w pokoju zrobiło się przyjemniej.
– To teraz ty mi odpowiedz. Co się zmieniło od zeszłego piątku? Do piątku nie wiedziałaś, że istnieję, a teraz chcesz, żebym istniał jak najbliżej ciebie?
– Chcę być z tobą, nic więcej… – Uśmiechnęłam się.
– Nawet z tym? – Tomek wskazał na telefon. Westchnęłam.
– Moglibyśmy spotykać się tak, żeby nikt o tym nie wiedział – zaproponowałam pełna obaw.
– Chcesz się ukrywać?! – Tomek najwyraźniej nie wierzył własnym uszom.
– Przynajmniej do końca roku szkolnego. Skończymy szkołę i wtedy już nikogo nie będzie obchodziło, z kim się spotykasz. – Już zaczęłam uważać, że to nie jest taki zły pomysł.
– Nie wiem…
– To będzie na swój sposób podniecające… – Tomek zerknął na mnie spod opuszczonych powiek, ale z zainteresowaniem. Pewnie nie spodziewał się, że powiem coś takiego.
– Podniecające? Nie wiedziałem, że posługujesz się takimi słowami.
– Znam wiele słów – zapewniłam go. – Takie rozwiązanie ma sens. Ja nie będę narażała swojej twarzy, a ty nie oberwiesz od trenera.
– Jak to sobie wyobrażasz?
– Jeszcze sobie tego nie wyobrażam. – A już na pewno nie potrafiłabym sobie nic mądrego wyobrażać, kiedy on siedział tak blisko. Motylki czy cokolwiek innego szalały w moim żołądku i nie mogłam oderwać oczu od jego ust… Niedzielne pocałunki bardzo mi się podobały, ale przez te kilka dni już chyba zapomniałam, jak smakują…
– Jeśli nie ma innego wyboru – zgodził się obojętnym tonem.
– Dziękuję za książkę – powiedziałam po chwili milczenia. Tomek słodko się uśmiechnął i dotknął palcem policzka.
– Tu… – Chciał, żebym go pocałowała. Widocznie oboje myśleliśmy o tym samym. Niestety ledwo mogłam się ruszyć.
– Innym razem.
– Na pewno nie – I sam się pofatygował, żeby odebrać podziękowania. Nareszcie! – Bolało?
– Przynajmniej raz nie ty cierpisz…
– To nie jest śmieszne – powiedział tylko.
Z wielkim hukiem do mojego pokoju wpadł Przemek. Był zdyszany. Ja i Tomek oderwaliśmy się od siebie. Chłopcy uścisnęli sobie dłonie.
– Stary, gdybyśmy nie byli kumplami, musiałbym cię sprać – powiedział mój brat.
– Sam bym się sprał, gdyby to coś zmieniło – przyznał Tomek poważnie, a ja uśmiechnęłam się, bo zabawnie to zabrzmiało.
– Ula nie ma ci tego za złe, więc ja też nie… – Przemek zaczął wypakowywać rzeczy dla mnie. Od razu podłączyłam telefon do ładowania. – Masz książkę i ubranie. Mama dała ci też jedzenie…
– Połóż – poprosiłam, a brat poukładał zawartość swojej torby w szafce, stojącej obok łóżka.
– Jak chcesz coś jeszcze, zadzwoń do mamy.
– Nic mi nie trzeba – zapewniłam. W tym momencie czułam, że mam wszystko. Absolutnie wszystko.
– Dałeś czadu we wtorek – powiedział Przemek do Tomka. A ja właśnie sobie przypomniałam, że zapomniałam zapytać o zawody. Ale plama.
– Nie było łatwo. Zaborowski jest niezły.
– To jedyny twój przeciwnik.
– Zobaczymy, co pokaże w maju.
– On pływa tylko w klasycznym?
– Tak…
– Skubaniec. – Chłopcy dyskutowali sobie na temat zawodów i pływania. Nie słuchałam. Postanowiłam wykorzystać okazję na mały odpoczynek. Głowa pękała mi od nadmiaru dzisiejszych przeżyć. Wiedziałam, że nie muszę uczestniczyć w tej rozmowie, więc spokojnie przymknęłam oczy.