Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Dziewczyna z pustego pokoju - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
9 marca 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dziewczyna z pustego pokoju - ebook

Spokój mieszkańców miasteczka Ginger zakłóca seria tajemniczych wydarzeń. Najpierw w wypadku samochodowym ginie małżeństwo, a ich syn znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Trzy miesiące później w wyniku podobnej kolizji w śpiączkę zapada pani Rosename i nikt nie potrafi wyjaśnić, co stało się z jej 14-letnią córką. Chcąc odnaleźć dziewczynę, doświadczony detektyw Eric Rey i starszy posterunkowy Brendan Willy rozpoczynają śledztwo, w wyniku którego wkrótce docierają do skrzętnie skrywanych przez lata tajemnic hrabstwa. Kto jest w tej historii przyjacielem, a kto wrogiem? Komu należy zaufać, żeby poznać prawdę?

Kategoria: Sensacja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8147-838-0
Rozmiar pliku: 1 000 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 1

2 lutego 1988 roku, wtorek

Dwa dni od zaginięcia Katy Rosename

– Elizabeth Fleur, dyrektor Szpitala Psychiatrycznego dla Dzieci i Młodzieży w Ginger, do usług.

Starsza kobieta z szarymi włosami spiętymi w kok dała znać młodej pielęgniarce, że może wyjść. Pozostała sama z dwoma mężczyznami, którzy teraz się przedstawili.

– Detektyw Eric Rey oraz starszy posterunkowy Brendan Willy.

Detektyw miał na sobie typowo angielski jasnobrązowy płaszcz z licznymi kieszeniami, a w ręce trzymał ciemnokremowy cylinder. Eric Rey miał oliwkową karnację i pulchne policzki z zapadniętymi oczodołami. Ciemnobrązowe włosy były nieschludnie zaczesane, lecz twarz miał bardzo dokładnie ogoloną. Miał pewną postawę, a głos pełen spokoju i zrozumienia. Jego oczy wzbudzały ufność, podczas gdy partner błądził swoimi po całym pokoju. Stopień starszego posterunkowego nie pasował do jego wieku. Willy wyglądał jak świeżo upieczony kadet. Miał delikatny wąsik, włosy zaczesane do tyłu i wielki zapał do pracy.

– Przyszliśmy w sprawie zaginięcia czternastoletniej Katy Rosename.

– Dobrze znam wszystkich moich pacjentów. Nie było wśród nich tej osoby – stwierdziła z przekonaniem Elizabeth.

– Owszem, lecz podobno często tu przebywała. – Starszemu detektywowi nadal wydawało się to jakimś obłędem. – Przychodziła tu do swojego przyjaciela z dzieciństwa. Wysokiego blondyna z depresją i paranoją.

– O Boże. – Starsza pani była zaskoczona, gdy zrozumiała, co się dzieje. – Chodzi panom o dziewczynę z pokoju numer cztery.

– Słucham? – Tym razem to funkcjonariusz się odezwał.

– To ona. Mysie włosy, wychudzona jak anorektyczka, ubrania w typie mody zachodnioeuropejskiej. – Spojrzała z zastanowieniem w okno. – Najlepsza przyjaciółka Jamesa.

– Tak, James. James Spirit. Chcielibyśmy go przesłuchać. – Po chwili zastanowienia detektyw dodał: – Panią też, ale chyba właśnie to robimy.

– Śmiało – rzekła. – Chętnie pomogę dla dobra chłopaka jak i jej samej. To była poczciwa dziewczyna.

– Więc Katy nie tylko odwiedzała chłopaka, ale miała też swój pokój? – zapytał Rey, powoli wyciągając notatnik.

– Pokój sąsiadujący z tym, w którym przebywa James, jest pusty i Katy często w nim spędzała czas. Nawet przynosiła tam swoje rzeczy.

– Czy są one nadal w tym pokoju? – zapytał Brendan Willy.

– Oczywiście. Odwiedziny chłopca nie należały do łatwych. James nie mógł być dostępny w takim stopniu, jakby sobie tego życzyli, często musieli przerywać spotkania. – Elizabeth patrzyła w oczy raz jednemu, a raz drugiemu mężczyźnie. – Dziewczyna czekała wtedy na niego w pokoju, tym numer cztery oczywiście.

– Rozumiem. Choć nie do końca jasna jest dla mnie istota tych wizyt – odparł posterunkowy. – Dziewczyna tak po prostu mogła przychodzić do szpitala psychiatrycznego? Nie było w związku z tym żadnych problemów?

– I jak przebiegały te wizyty? – dodał szybko detektyw. – Jak często się odbywały i jak długo trwały? Co wtedy robili?

– To zbyt wiele pytań naraz, panowie. – Pani Fleur zachichotała. – Więc tak, nie wiem od czego zacząć. Rodziny Spiritów i Rosename’ów znały się znakomicie jeszcze przed skierowaniem chłopaka do nas. Jego dolegliwości nigdy nie miały negatywnego wpływu na osoby trzecie. James ma problemy sam ze sobą, znalazł się tu po próbie samobójczej. Nie ukrywam, że mam na oddziale wielu niebezpiecznych młodzieńców, jednak on do nich nie należy. To nie jest więzienie, pozwolenie rodzica wystarczyło, by mogła tu przychodzić. Korzystała z niego zwykle trzy razy w tygodniu, tak, żebym ja nie miała o to pretensji – przyznała, szczerze się uśmiechając. – Mogła zostawać praktycznie na cały dzień. Podczas tych spotkań rozmawiali ze sobą albo oglądali filmy.

– Dobrze. Wiemy już, że Katy wywarła na pani pozytywne wrażenie jako łagodna osoba. – Kobieta przytaknęła po słowach detektywa. – A jaki jest James Spirit? Poza jego problemami.

– James jest… – szukała odpowiedniego słowa. – James Spirit jest młodym, ale wielkim człowiekiem. Ma dobre serce i mądrą głowę. Przede wszystkim nie brak mu charyzmy. Jest uczynny, mimo że bardzo wiele przeszedł. Zrobił już naprawdę dużo zarówno dla szpitala, jak i jego pacjentów.

– Tak, widzimy – stwierdził policjant.

– Kiedy Katy ostatnio tu była? Co wtedy robili? Czy zauważyła pani coś dziwnego w jej zachowaniu? – dopytywał Eric Rey.

– Nie dalej niż dwa tygodnie temu. Można to sprawdzić w rejestrze gości. – Detektyw dał znak, że chciałby go później obejrzeć. – Wszystko wydawało się całkiem normalne.

– Dziękuję, to tyle na dzisiaj. Bren, zawołaj ekipę, żeby zabezpieczyła pokój numer cztery. Szukaj wszystkiego, co mogłoby mieć coś wspólnego z dziewczyną albo wskazywałoby na ślady porwania lub ucieczki. Przyjrzyj się też rejestrowi i innym dokumentom szpitalnym. Ja tymczasem porozmawiam wstępnie z Jamesem Spiritem. Dokończymy później na komendzie.

Policjant posłusznie się oddalił, a detektyw został sam na sam z dyrektorką.

– Czy to konieczne? – zapytała, a Eric nie wiedział, o co konkretnie chodzi. – Rozumiem całe to zamieszanie w naszym szpitalu, musi pan szukać tropów, informacji i w ogóle, lecz nie jest wskazane, by przesłuchiwał pan pacjentów. Z całym szacunkiem, ale James ma stany lękowe spowodowane traumatycznymi przeżyciami. Sprawa jest jeszcze dość świeża, nie wiem, czy jest gotowy na takie rozmowy, zwłaszcza poza naszym szpitalem.

– Rozumiem, ale sama pani mówi, że to bardzo inteligenta osoba, która na dodatek była blisko z Katy – stwierdził sprytnie. – Z pewnością zrobi wszystko, by nam pomóc. Proszę przygotować go na to spotkanie. Może pani przy nim być, jeśli sobie tego życzy.

– Nie będę aż tak wścibska, poczekam na zewnątrz – stwierdziła Elizabeth i wyszła z gabinetu.

Mimo że w nazwie szpitala psychiatrycznego pojawia się miejscowość Ginger, w rzeczywistości miasto to oddalone było o dobre dwa kilometry, a w okolicy szpitala nie było kompletnie nic. Dwupiętrowy budynek z dwudziestoma pokojami jednoosobowymi, kuchnia, pokój dzienny i schludny ogród, który równie dobrze mógł być parkiem królewskim, to wszystko, co oprócz lasów można było znaleźć na kilkunastohektarowym obszarze. W pełnym wielkomiejskiego zgiełku Ginger było wiele sklepów i pubów. Ericowi zawsze przypominało ono swego rodzaju westernową mieścinę, głównie ze względu na zdecydowaną przewagę prywatnych domów. Urodził się daleko stąd, w samej stolicy kraju, tam też skończył szkołę policyjną, a potem wyjechał na peryferie. Teraz mieszkał w Spinfin, największym mieście w okolicy, które wraz z okolicznymi miasteczkami przypominało typową aglomerację. Stolica go męczyła, lecz jak czasem mawiał sam do siebie, mniejsze miasto, większe problemy. Wokół pełno było niezbadanych terenów i dzikich lasów, właśnie takich jak ten przed psychiatrykiem.

O takich instytucjach słyszy się bardzo wiele złego. Uważa się, że znajdujące się tam osoby nie są humanitarnie traktowane. Pani Fleur wydawała się jednak być dla tych dzieci jak dobra babcia. Detektyw przejmował się spotkaniem z Jamesem Spiritem, nie mógł bowiem niczego przewidzieć. Był on jego głównym podejrzanym w przypadku porwania dziewczyny. Niestabilny psychicznie chłopak, przepełniony tęsknotą. Miałby tu idealne warunki, żeby znaleźć dla Katy odpowiednie miejsce w tym lesie. Eric dowiedział się już wcześniej, że wcale nie tak trudno opuścić ten budynek, pozostając niezauważonym. Brama jest otwarta przez cały czas, a nawet gdyby nie była, płot to jedynie marne kraty, przez które mógłby przeskoczyć nawet mały delfin. Detektyw postanowił więc, że musi bacznie obserwować Jamesa, by nic mu nie umknęło.

– Już jest. – Przez drzwi wpadła dyrektorka. – Może porozmawiacie tutaj?

– Dobrze – uśmiechnął się Eric, a James Spirit wszedł do środka i lekko skinął głową w geście powitania.

Na pierwszy rzut oka nie wyglądał wcale inaczej niż zwykły chłopak. Wyglądem przypominał młodego rockmana. Blond grzywka zasłaniała lewe oko, lecz możliwe, że był to tylko stan przejściowy, gdyż reszta włosów była w nieładzie. Odsłonięte oko było spowite czarną mgłą i całe zaczerwienione. Nie trzeba było być detektywem, by stwierdzić, że chłopak dawno nie zaznał takiego luksusu jak spokojny sen. Poruszał się bardzo powoli, niechętnie. Jego usta miały smutny wyraz, a z dołu otaczał je lekki zarost. Sprawiał wrażenie starszego niż w rzeczywistości, jednak nadal był bardzo mizerny. Eric Rey nie wątpił jednak w jego siłę. Szerokie ramiona i objętość ręki świadczyły bowiem o odpowiedniej dla wieku tężyźnie. Detektyw wskazał uprzejmie na krzesło przed biurkiem, na co chłopak odpowiedział wskazaniem fotela przy biurku, jakby to on był tu gospodarzem.

– James Spirit, urodzony szesnaście lat temu w Valedale? – przeprowadził weryfikację.

– Tak. A pan? – zapytał pewny siebie.

– Detektyw Eric Rey, reszta to już moja sprawa. – Chciał szybko zyskać kontrolę nad sytuacją. – Jestem tu w sprawie zaginięcia Katy Rosename, do którego doszło dwa dni temu. Wszystkie osoby, które przesłuchaliśmy do tej pory, twierdzą, że byłeś z nią blisko związany.

– Byłem – potwierdził.

– Nie wstrząsnęła tobą wieść o jej zaginięciu – zauważył.

– Niech pan spędzi tu dwa tygodnie, a gdy powiedzą panu, że Słońce zaczęło krążyć wokół Ziemi, wzruszy pan tylko ramionami – rzucił. – Widziałem i słyszałem wiele niebywałych rzeczy. To jest kolejna z nich.

– Dotyczy to kogoś, z kim byłeś blisko. Gdybym dowiedział się, że moja siostra zaginęła i po stu latach w domu bez okien, wstrząsnęłoby to mną – odparł detektyw. – Dlaczego ty się w nim znalazłeś?

– Dlaczego mi pan zadaje to pytanie, panie Rey, skoro dobrze to wie? – zauważył.

Nie było prawdą, że Eric wiedział. James Spirit przeceniał możliwości tamtejszej policji. Detektyw miał dostęp tylko do podstawowych informacji o osobie przesłuchiwanej. Nie miał pojęcia, jak wyglądało jego życie przed trafieniem do szpitala, jakim był człowiekiem i jakie wybryki miał na sumieniu.

– Chciałbym z tobą o tym porozmawiać – powiedział spokojnie.

– Nie powinniśmy rozmawiać o Katy? – zapytał ironicznie James.

– Wszystko się do tego sprowadza – odpowiedział z przekonaniem. – Jak długo jesteś w szpitalu?

– Prawie rok. – Oparł ręce o blat stołu jak mężczyzna w barze po dwóch piwach. Oprócz białej piżamy, którą nosił każdy pacjent, miał na sobie flanelową koszulę w ciemnym odcieniu.

– Dlaczego się tu znalazłeś? – ponowił pytanie.

– Ponieważ skoczyłem z mostu.

– Dlaczego?

– Bo chciałem się zabić. – Detektyw zaklął. Równo trzy razy młodszy od niego chłopak bawił się z nim w kotka i myszkę.

– Skąd ta decyzja?

– Problemy osobiste, nie większe niż zwykłego nastolatka – stwierdził tylko częściowo zgodnie z prawdą. – Nasza droga Katy miała nie mniejsze.

– Tak – stwierdził detektyw. – Słyszałem o jej mamie, jest od kilku miesięcy w śpiączce.

– Mamie? – James był zaskoczony. Kompletnie zapomniał o pani Rosename. – Myśli pan, że największym problemem w rodzinie Katy jest mama? Na pana miejscu przyjrzałbym się bliżej pijanemu ojcu niż śpiącej kobiecie.

– Wiesz o czymś w związku z nim, o czym byś chciał powiedzieć? – zapytał Eric zadowolony, że rozmowa wreszcie nabiera treści.

– Widziałem go kilka razy, podejrzany typ – odparł James.

Eric pamiętał, że to właśnie ojciec przyszedł na policję po zaginięciu córki. Trzeba jednak przyznać, że nie zrobił zbyt dobrego wrażenia. Był bezrobotny, dom popadł w ruinę, a córka była niedożywiona i zaniedbana. Wszystko podobno wyglądało inaczej, zanim jego żona uległa wypadkowi drogowemu.

– Jeżeli miałbym szukać powodu do ucieczki, stawiałbym na problemy z ojcem.

– Twierdzisz więc, że to ucieczka? – zapytał detektyw Rey.

– Jak sam pan na pewno już się dowiedział, ostatnio widziałem się z nią ponad dwa tygodnie temu. – Spirit starał się wciąż przewidywać, jakie informacje udało się już pozyskać policji, a jakie nadal pozostają tajemnicą. Tym razem trafił ze swoim osądem. – Nie wiem, co się z nią dzieje od tamtego czasu.

– A masz jakieś przypuszczenia, co mogłoby się dziać? – dopytywał Eric.

– Już przecież powiedziałem, że uciekła – odparł James, tym razem autentycznie trochę zaskoczony.

– Dokąd?

– Może do kogoś bliskiego, kto obiecał milczenie – zasugerował Spirit.

– Na przykład do ciebie – stwierdził detektyw, pochylając głowę w kierunku biurka.

– Przykro mi, ponieważ czuję się niedoceniony, jednak tym razem to nie mnie wybrała. – Rozejrzał się po pokoju.

– Ale znasz pewnie osoby, do których mogłaby… – zaczął Eric.

– Znam – szybko odpowiedział.

– Mam dla ciebie propozycję wycieczki. Radzę z niej skorzystać, bo nie wiadomo, kiedy trafi ci się kolejna – zadrwił detektyw. – Pojedziesz jutro na komisariat z moim partnerem i podasz te nazwiska, a także inne przydatne informacje.

– Jest mi tu całkiem wygodnie, nie wiem, czy wyjazd mi się opłaca – zaprotestował delikatnie.

– Bardzo się opłaca. Masz możliwość pojechania tam na pokojowych warunkach – oznajmił detektyw. – Jestem w stanie załatwić nakaz, a wtedy nie będziesz już traktowany na komendzie jak gość VIP.

– Przez chwilę zabrzmiało to jak szantaż – prychnął śmiechem. – Pojawię się na tym przedstawieniu, ale najpierw musi pan to obgadać z moją agentką.

– Twoją agentką? – Wiedział, że chłopak próbuje nawiązać do jego tekstu o osobie VIP, ale nie rozumiał tego nawiązania.

W odpowiedzi na pytanie James zawołał panią Fleur.

– Pan Eric Rey chce mnie wziąć jutro na przejażdżkę – streścił chłopak, nie wiedząc, że już raz odrzuciła tę propozycję.

– Jesteś pewny, że dasz radę? – spytała troskliwie, a Spirit pokiwał głową.

– Komendant przyśle pani wiadomość o godzinie spotkania, sami przewieziemy Jamesa na komisariat – poinformował Willy, który wszedł do pokoju razem z panią Fleur.

– Pozwoli pani, że rozejrzymy się jeszcze chwilę. – Dyrektorka skłoniła głowę, a mężczyźni wyszli z jej gabinetu i ruszyli korytarzem.

– Sprawdziłem rejestr odwiedzin. Katy rzeczywiście przychodziła tu kilka razy w tygodniu, a przynajmniej przez ostatnie miesiące. – Przy ostatnim zdaniu ściszył swój głos, jakby chcąc zbudować napięcie. – Nie było jej tu od dwóch tygodni.

– Czy wcześniej zdarzały się takie przerwy? – zapytał Rey.

– Nie, było to maksymalnie kilka dni.

Brendan był z siebie bardzo dumny, że sprawdził tę informację.

– Więc Spirit coś ukrywa, skoro nie powiedział nam, że nie widział się z Katy od dłuższego czasu – stwierdził detektyw. – Którędy do pokoju numer cztery?

– Już prawie jesteśmy.

Dwóch stróżów prawa szło korytarzem na pierwszym piętrze. W jednym z pokojów przez uchylone drzwi zobaczyli trzech pacjentów. Każdy z nich miał identycznie ogoloną głowę, przez co wyglądali, jakby byli po chemioterapii, a nie w szpitalu psychiatrycznym. Ich głosy ucichły, gdy detektyw i posterunkowy zbliżyli się do drzwi. Eric Rey zignorował nieformalną grupkę, jednak Brendan Willy bacznie im się przyjrzał i nawiązał kontakt wzrokowy z każdym z nich. Z obu stron były to ciekawskie spojrzenia, a posterunkowy tak bardzo się tym przejął, że niemal nie zauważył swojego partnera wchodzącego do pokoju obok. Drewniane drzwi niestarannie pomalowane na biało miały przybitą gwoździem cyfrę cztery. W środku znajdowało się łóżko polowe, takie samo jak w pozostałych pokojach. Na łóżku leżała pluszowa owca w czarnym kolorze. Po lewej stronie stał regał z kilkoma książkami.

– Klasyki. – Willy przyjrzał się okładkom, nie dotykając książek. – Opowieść wigilijna Dickensa, Alicja w Krainie Czarów Carrolla, Władca much Goldinga, Mały Książę tego Francuza. Czytałeś którąś z nich?

– Nie czytam książek – powiedział Eric. – To zbyt czasochłonne. Ale słyszałem o każdej z nich. Sprawdź pod łóżkiem.

– Nic nie ma poza masą kurzu – zawołał pochylony Willy.

– Nie musisz sprzątać – zażartował Rey i podszedł do okna.

Wychodziło ono na tył szpitala, gdzie znajdował się mały ogród, a zaraz za nim rozległy las. Patio szpitala wyglądało bardzo schludnie. Było tu kilka ławek, małe oczko wodne, a wszystko otoczone różnymi rodzajami kwiatów. Rey rozpoznał tulipany, róże i gerbery, z których jedna była w wazonie na parapecie.

– Widzisz coś jeszcze? – zapytał Brendan po obejściu pokoju jeszcze dwa razy.

– Być może. Detektyw jest jak dziecko, które dostaje losowe puzzle, lecz nie dostaje wzoru, co ma z nich ułożyć. Wiem, że wszystko może stanowić element układanki, ale też jednocześnie skierować na fałszywy trop. – Rey oderwał się od okna i ogarnął pokój wzrokiem. Zwrócił uwagę na pluszową owcę położoną na łóżku. – Jak na razie ten pokój nie wydaje się mieć dla nas więcej tajemnic.

– Dlaczego to jest pokój numer cztery, skoro sąsiednie to czternastka i trzynastka? – zapytał zdezorientowany Brendan.

– Zauważyłem to już wcześniej. Mają swoją własną numerację – objaśnił Eric. – Sąsiadujące ze sobą pokoje mają tę samą cyfrę w jednocyfrowym zapisie i w jednościach dwucyfrowego zapisu.

– Panie detektywie, nigdy nie byłem dobry z matmy… – wyznał Willy, który nie zrozumiał słów partnera.

– Jeden, jedenaście, dwa, dwanaście. – Wskazał na pokój obok. – Czternaście, gdzie mieszka Spirit, a następnie cztery, w którym jesteśmy teraz.

– Całkiem przyjemny szyfr – uznał.

– Nie wiem, po co on komu – oświadczył z dezaprobatą Eric.

– Idealny w domu wariatów – ponownie wyraził zachwyt Willy, a Eric wyszedł na korytarz.

– Zerknijmy do Spirita – powiedział i zapukał do drzwi. W pokoju nie było chłopaka, więc stanął w progu i rozejrzał się. – Jeszcze więcej książek i te same kwiaty przy oknie.

– Nie wygląda, by siedziała tu Katy Rosename – stwierdził Brendan.

– W tej chwili nie widać tu nic istotnego – potwierdził Eric. – Zejdźmy jeszcze do stołówki.

– Jest tam już Frank. – Willy poinformował detektywa o obecności kolejnego policjanta, mimo to zeszli na dół.

– Idź na górę zabezpieczyć pokój numer cztery – nakazał Frankowi detektyw, gdy spotkali się na dole.

– Dobrze – odpowiedział posłusznie.

Chociaż formalnie Eric Rey nie był niczyim zwierzchnikiem, jednak to właśnie on prowadził każdą akcję. Cieszył się uznaniem wśród kolegów, dlatego zawsze słuchali jego poleceń. Sprawiał wrażenie człowieka, który najlepiej wie, co należy robić, nikt więc nie chciał mu przeszkadzać w śledztwie.

– Jedzenie, stoliki… – Brendan rozejrzał się po stołówce.

– Przepraszam – Eric zaczepił jedną z kobiet układających talerze na stole. – Jak się tutaj pracuje?

– Praca jest OK, ale trwa zbyt długo. Jestem tu przez jedenaście godzin dziennie, a często dochodzą jeszcze zastępstwa – oświadczyła.

– Współczuję – powiedział troskliwie detektyw. – Czy uważa pani, że szpital dobrze traktuje swoich pacjentów?

– Jak najbardziej. Robimy, co możemy – zadeklarowała. – Staramy się, by odnaleźli spokój.

– To dobrze, dziękuję – zakończył rozmowę.

– Widzisz tego chłopaka przy stole? – zapytał Willy, wskazując na samotnie siedzącego bruneta. – Może się go o coś spytamy?

– Dobry pomysł – pochwalił Rey i podszedł do chłopaka. Z bliska jego kręcone włosy wydawały się rude, a nieruchome spojrzenie utkwione w szklance z kakao jeszcze bardziej upiorne. – Cześć, możemy o coś zapytać?

– Chyba tak – odpowiedział głosem pozbawionym wszelkiej barwy.

– Kojarzysz może Katy Rosename? Czasem tu bywała – wprowadził Brendan.

– Tak – odpowiedział.

– Kiedy ją ostatnio widziałeś? – zapytał Eric.

– Kilka dni temu. Może nawet wczoraj – dodał po chwili zastanowienia.

– Chyba była tu ostatni raz o wiele wcześniej – powiedział Eric zgodnie z tym, co widział w rejestrze odwiedzin. – Jakieś dwa tygodnie temu.

– Dwa tygodnie temu… – Rudzielec nadal wpatrywał się w szklankę. – Dwa tygodnie temu mnie tu jeszcze nie było.

– Dobrze. Dziękuję – powiedział detektyw i dał spokój chłopakowi. Gdy odeszli kawałek, zwrócił się do Brendana: – Musisz jutro na komendę oprócz Jamesa wziąć jeszcze jakąś dodatkową osobę, któregoś z pacjentów, bardziej wygadanego niż ten rudy.

– I zapytać, kiedy ostatnio widział Katy. Skoro usłyszeliśmy dwie różne wersje od dwóch różnych osób, przyda się nam trzecia, by potwierdziła jedną z nich – zrozumiał tok myślenia partnera. – Myślisz, że dyrektorka ma niepełny rejestr? A może to ten chłopak coś zmyśla?

– Nie wygląda mi na godnego zaufania – przyznał Eric. – Ale James chyba również.

– W takim razie pani Fleur także musiałaby nas okłamać – zauważył Willy.

– Na razie nie możemy wyciągać zbyt pochopnych wniosków – poradził. – Zobaczymy, czego dowiemy się jutro.Rozdział 2

– Co nowego w pracy, kochanie? – Żona detektywa spojrzała na niego z przejęciem. – Wydajesz się zamyślony.

– Nic dobrego, zaginęła czternastoletnia dziewczyna – powiedział. – Katy Rosename. Nie znałaś może jej matki?

– Nie, ale o niej słyszałam.

Eric i Matilda Reyowie już dwadzieścia lat byli małżeństwem. Stanowili wzorowy związek, mieli dwójkę dzieci i gospodarstwo domowe. Kobieta zajmowała się domem, a mężczyzna zarabiał na życie. Ich kuchnia była miejscem, w którym Matilda spędzała najwięcej czasu, ale nie przeszkadzało jej to, gotowanie było zresztą jej pasją. Dobrze znała swoją rolę w ich wspólnym życiu i z łatwością się z niej wywiązywała. Eric cieszył się każdą chwilą spędzoną w domu, starając się nie przenosić problemów z pracy do murów swojej posesji. Było to łatwe w przypadku skradzionych kluczyków do samochodu czy nawet rozboju w sklepie spożywczym, lecz nie przy zaginięciu nastolatki. Odwrócił teraz krzesło i usiadł na nim okrakiem, słuchając swojej żony, która stała przy zmywaku i ścierając naczynia, powtarzała plotki.

– Koleżanki mówiły często, że to dobra kobieta i bardzo kocha swoją córkę. Widziałam ją kilka razy, sprawiała wrażenie bardzo łagodnej, ale biednej. Ona i jej mąż byli wręcz na skraju ubóstwa. Może nie powinnam tego mówić, nie chcę siać fermentu i to tylko plotka, ale podobno pan Rosename bierze udział w nielegalnych walkach. Słyszałam, że jest ulicznym bokserem. I damskim też.

– Kochanie, to, co mówisz, może być bardzo pomocne – stwierdził Eric, zachęcając żonę do dalszej wypowiedzi.

– Może zapytałbyś synów o tą Katy, zwłaszcza Georgiego? – zaproponowała. – Jeśli dobrze liczę, była w siódmej klasie, kiedy on poszedł do pierwszej.

– Nie wiem, czy chodzili do tej samej szkoły. Zresztą nawet jeśli, to Georgie chyba nie rozmawiałby z dziewczyną dużo starszą od niego – zauważył detektyw Rey.

– Nie trzeba rozmawiać, by kogoś kojarzyć. Zwłaszcza znając Georgiego. Wiesz, że to bardzo spostrzegawczy i ciekawski chłopak. Nic mu nie umyka i niczego nie ignoruje.

Była to prawda. Młodszy syn wdał się w ojca, szukał poszlak i tropów do spraw, które postanowił rozwiązać. Problemy często miały swoje źródło jedynie w jego wyobraźni, przez co robił sobie więcej kłopotów, niż było to konieczne.

– Ogląda telewizję, prawda?

Matilda przytaknęła, więc Eric udał się do salonu. W dużym pokoju było dwóch młodych chłopaków oglądających amerykańską kreskówkę.

– Obejrzysz z nami? – zagadał do niego starszy syn, będący w tym samym wieku co James Spirit.

Matthew był równie wysoki, chociaż zdecydowanie bardziej przypominał sportowca. Zgodnie z własnym życzeniem został posłany do klasy sportowej i odnosił sukcesy w koszykówce. Erica czasem przerażało, że syn będzie wkrótce silniejszy od niego. Nie tylko to przykuwało uwagę dziewcząt, był też z niego nie lada przystojniak. Musiał odziedziczyć urodę po mamie, bo ojciec nigdy nie był typem szkolnego przystojniaka. Matthew miał zniewalający uśmiech, lekko kręcone włosy ostrzyżone po bokach i błękitne oczy. Rey wiedział, że jego syn jest bardzo lubiany wśród rówieśników i ma powodzenie u dziewczyn. Bardzo go to cieszyło, zwłaszcza że mimo licznego grona znajomych nie utracił znakomitych relacji z własną rodziną.

– Czemu nie? – odpowiedział, siadając na fotelu i kładąc ręce na nogi.

– Oglądamy go chyba dziewiąty raz, a nadal bawi – stwierdził przeciągle Georgie.

Młodszy chłopak miał krótkie czarne włosy, okrągłą buzię i ciemne oczy bacznie obserwujące świat.

Ojciec odczekał chwilę, by zadać pytanie.

– Chłopaki, znaliście Katy Rosename?

– No wiem, która to – stwierdził Georgie. – Wyglądała jak francuska piosenkarka, zwłaszcza z tymi okrągłymi okularami przeciwsłonecznymi.

– To ta, która połknęła długopis? – zapytał Matthew beztrosko.

– Nie, to była Stella z mojej klasy. Ta Katy jest kilka lat starsza. I wydaje się mądrzejsza – dodał.

– Miała jakieś koleżanki? Zachowywała się w szkole normalnie? – Matilda miała rację, mówiąc, że Georgie jest najlepszym informatorem w dzielnicy.

– Całkiem normalnie jak na kogoś bitego w domu – stwierdził Georgie.

– Skąd wiesz, że była bita? – zapytał Eric nieco zbity z tropu.

– Kiedyś na apelu zawołano ją na środek. Kiedy wychodziła, obok upadł materac i zrobił wielki huk. – Georgie uderzył pięścią w dłoń, naśladując ten odgłos. – Wzdrygnęła się i skuliła w sobie. Przeraziło ją to, a czytałem, że tak reagują na gwałtowne dźwięki, upadki i uderzenia osoby, które miały kontakt z przemocą.

– Gdzie ty czytasz takie rzeczy? – zapytał zaskoczony ojciec.

– W tym piśmie dla policjantów, który prenumerujesz. – Eric westchnął z politowaniem i dał znak synowi, żeby mówił dalej, widząc, że ten chce coś jeszcze dodać. – Często nosiła te okulary też w szkole, a nauczyciele nie zwracali na to uwagi. Musiała je nosić, a oni musieli to zaakceptować.

– Dziękuję, synku. – Pogłaskał chłopaka po głowie. Chciał utrzymać tę rozmowę w charakterze przyjacielskiej pogawędki, a nie przesłuchania. – Co z jej koleżankami? Znasz jakieś nazwiska, panie asystencie?

– Jedno, ale to nie koleżanka – powiedział, a Reyowi to wystarczyło.

– James Spirit. – Jego starszy syn odwrócił głowę od ekranu. – Czarny Bękart – powiedział Matthew i zaczął mówić dalej, uprzedzając pytania ojca. – Przychodził czasem na nasze boisko. Za dobry to on w kosza nie był, ale jest wysoki i zawsze miał czas, więc było spoko. Porządny z niego kumpel, dawno go nie widziałem u nas.

– Bo jest w domu wariatów – powiedział Georgie.

– Co? – Matthew spojrzał zdziwiony na brata.

– No wzięli go do bzikowa – odparł Georgie.

– Georgie, nie mów tak brzydko – powiedział Eric Rey, a ten grzecznie przytaknął. – Skąd ty to, do cholery, wiesz?

– Tato, nie mów tak brzydko – odrzekł Matthew, rozbawiając towarzystwo, a detektyw, naśladując Georgiego, potulnie przyjął uwagę.

– To nie było żadną tajemnicą. Nauczyciele wprost poinformowali nas, co się stało z jednym z uczniów ostatniej klasy. Nawet gdyby tego nie zrobili, wieść by się szybko rozeszła – przyznał Georgie, co było oczywistą prawdą. – Spirit był lubiany, ja też go znałem.

– Znałeś się z Jamesem Spiritem? – Eric wstał z fotela i ukląkł na dywanie obok syna.

Matthew, widząc powagę sytuacji, wyłączył telewizor, na co reszta nawet nie zwróciła większej uwagi.

– Tak, tato. Kiedyś kupowałem z kolegą dodatkowe mandarynki i inne rzeczy na wigilię klasową. Wtedy przyszedł czarnowłosy chłopak z ostatniej klasy, którego kojarzyliśmy z kółka teatralnego. Kupował chyba papierosy, powiedział tylko: „Cienkie, długie”. Nie podobało mi się to, ale nie będę przecież skarżył na starszego. – Georgie patrzył w podłogę, prowadząc swoją wypowiedź. – Już myślałem, że go nie polubię, przecież papierosy są okropne. Gdy byliśmy przy kasie, okazało się, że brakuje nam trochę pieniędzy. Ale wstyd, wszystko już zapakowane i skasowane. Czuliśmy się dorośli, a tu taki klops. Wtedy ten starszy chłopak dopłacił za nas brakującą część. A jakby tego było mało, pomógł nam zanieść wszystko do szkoły. Wziął najwięcej zakupów z nas wszystkich. Nie chciał niczego w zamian i nie odzywał się przez całą drogę. Potem, gdy go mijałem w szkole, był jedyną osobą ze starszych klas, która odpowiadała mi na ,,Cześć”.

– Kółko teatralne? Mówisz, że James grał w przedstawieniach?

To podawałoby w wątpliwość wiarygodność jego zeznań.

– Mógłby naprawdę daleko zajść, poświęcał się dla każdej roli, robił wrażenie. – Georgie dokończył i napił się wody.

– Dobrze, synku, odpocznij sobie chwilę. – Teraz zaś szybko zwrócił się do jego brata, by nurtujące go pytanie nie wypadło mu z głowy: – Dlaczego nazwałeś Jamesa Spirita Czarnym Bękartem?

– Każdy to robił i to nie my go tak nazwaliśmy – powiedział Matthew z przejęciem. Chłopak był bystry. Czuł, że ojcu potrzeba jak najwięcej informacji. – Miał czarne kudły, które zasłaniały całą twarz, i ubierał się na czarno. Poza tym podobno jest synem kogoś ważnego, kto go zostawił. Krążyło wiele plotek na temat jego ojca, nie chcę teraz przekazywać żadnych zmyślonych informacji.

– W śledztwie na stronie głównej należy wpisać same fakty. Przypuszczenia wstawiamy w ramki obok. – Spojrzał na Georgiego, a ten przytaknął, z pewnością starając się zapamiętać sobie tę uwagę. – Widziałem się dzisiaj z Jamesem, miał ciemne blond włosy.

– Widziałeś się z Jamesem, tato? – zapytał Georgie. – Dlaczego?

– Zaraz wam powiem, ale najpierw powiedz mi, synku, co mówili o tamtej sytuacji z nim? – zapytał młodszego.

– Tej, jak trafił do młodzieżowego ośrodka dla osób chorych umysłowo? – Tata przytaknął, lekko rozbawiony zastąpieniem słowa bzikowo w tak wyrafinowany sposób. – Że mu się pogorszyło, nastąpiła bardzo przykra sytuacja i nie będzie dłużej z nami chodził do szkoły. Przeprowadzili krótkie szkolenie o tym, że nie należy dyskryminować takich osób i należy im udzielać pełnego wsparcia. No i że mamy panią pedagog na pierwszym piętrze, a jej drzwi są zawsze otwarte.

– A wiesz, dlaczego miał nagle takie problemy? – zagadnął dalej.

– Pewnie, że wiem – stwierdził, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. – Dziewczyna. Chodził z Meggie. To była najlepsza laska w szkole. Znaczy, tak słyszałem, ja się na dziewczynach nie znam. Ale podobno wyglądała jak prawdziwa księżniczka i była bardzo fajna. Chociaż nie mogła być aż tak fajna, skoro z nim zerwała.

– Jak wyglądał ich związek? Czemu zerwali? – Eric Rey był coraz bardziej rozgorączkowany. Zauważył, że bardziej interesuje go historia chłopaka niż dziewczyny.

– Tato, ja o tym nic nie wiem. Skąd niby miałbym mieć takie informacje? – zapytał Georgie.

– A skąd miałbyś mieć tamte? Czasem mam wrażenie, że jesteś najbardziej kumatym ośmiolatkiem w całym hrabstwie – powiedział z uśmiechem detektyw.

– To teraz ja, żeby nie pozostać w cieniu brata, odpowiem na to pytanie. – Matthew wymierzył bratu kuksańca i zaczął mówić. – James był generalnie ponurym gościem. Melancholijny i wiecznie przygaszony. W sumie życie go nie oszczędzało, wystarczyło na niego spojrzeć, by to wiedzieć. A ta dziewczyna była najlepszym, co go spotkało. Ona pochodziła z innego świata. Dobra rodzina, porządny dom, wielu znajomych i kupa szczęścia w życiu.

– No też mi się tak wydaje – wtrącił się Georgie.

– Cicho siedź, młody, to moja chwila chwały – przekomarzał się z bratem. – Spirit dawał jej wszystko. Wiecznie latał z kwiatami albo jakimiś liścikami miłosnymi. Jeśli coś mówił, to tylko o niej. Laska naprawdę dobrze miała z takim chłopakiem, nie miałem pojęcia, że zerwali.

– Wiesz, kto mógłby wiedzieć, czemu nie są już razem? – zadał pytanie ojciec.

– Spirit nie miał zbyt wielu przyjaciół, ale był taki jeden. Słyszałem, jak nazywają się braćmi. – Eric wstał po kartkę i długopis. – Steve Point.

– Jak nazywa się dyrektor waszej szkoły? – zapytał Georgiego.

– Pani E-m-i-l-y B-r-o-o-k – przeliterował, a Eric napisał kolejne nazwisko pod spodem.

– Dziewczyna Spirita? – Wątpił, czy mu się to przyda, ale na wszelki wypadek wolał zanotować.

– Meggie… – Georgie jęknął. – Mat, pomóż!

– Ja też niestety nie wiem, ale ona miała dziwne nazwisko, nie pochodziła stąd – powiedział starszy brat, a ich ojciec zanotował w notesiku Meggie z trzema kropkami i pytajnikiem.

– Jeszcze raz, jak nazywacie Spirita?

– Czarny Bękart – odparł Matthew i była to ostatnia rzecz, którą zanotował detektyw.

– A tak z ciekawości, kto jest podejrzewany o ojcostwo? – zapytał jeszcze Rey.

– Ludzie gadają różne głupoty… że to burmistrz albo sportowiec, raz nawet słyszałem, że szef jakiejś mafii. Co tydzień coś innego, nawet nie warto na to zwracać uwagi. To same brednie, zwłaszcza że połowa kandydatów to zwykłe żarty. – Matthew machnął ręką.

– Racja, kochani. Dziękuję wam, naprawdę, spisaliście się. – Przybił z synami żółwiki. – Jaki dzisiaj dzień?

– Wtorek – odpowiedział natychmiast Matthew.

– A miesiąc już luty, zgadza się? – zwrócił się do drugiego syna.

– Drugi lutego tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego ósmego roku, panie detektywie – wyrecytował Georgie.

– Brawo, kalendarz macie opanowany do perfekcji. Idę do mamy, oglądajcie dalej.

Ojciec włączył z powrotem telewizor, a następnie zaczął wchodzić schodami na pierwsze piętro. W połowie poczuł zawroty głowy i zrobiło mu się ciemno przed oczami. Oparł się mocniej o poręcz i stanął na chwilę w miejscu. Wiedział, że ma problemy przez zbyt wysoki cholesterol. Bagatelizował go, by stanowić przeciwwagę dla żony, która go wyolbrzymiała. Po chwilowym kryzysie ciśnienie wróciło do normy i wszedł na górę. Jego żona leżała w łóżku i czytała książkę.

– Co tam masz, kochanie?

– Moja ulubiona. – Uśmiechnęła się i wskazała na okładkę, na co Rey parsknął śmiechem. – Nie rozumiem, nigdy nic nie miałeś do Alicji.

– Oczywiście, że nie mam nic do pani Alicji. – Rey chciał położyć się w łóżku obok żony, jednak w ostatniej chwili zdał sobie sprawę, że nadal jest w ubraniu wyjściowym. Zamiast tego opadł na fotel i zaczął ściągać skarpetki. – Ta zaginiona dziewczyna miała tę książkę w swoim pokoju.

– Widać miała dobry gust. – Matilda odłożyła książkę na bok. – Dowiedziałeś się czegoś od chłopaków?

– Kobieto, nawet sobie nie wyobrażasz jak wiele – zaśmiał się szczerze. – Mam strasznie dużo postaci. Nawet nie wiem, gdzie znaleźć punkt zaczepienia. Przyjaciele, rodzina, plotki, ploteczki. Ta sprawa to na razie bagno.

– Nie ma nikogo bardziej odpowiedniego do tej sprawy niż ty. Pan Eric Rey, uporządkowany i opanowany detektyw w sile wieku, znający okolicę jak własną kieszeń.

Rey spojrzał na swoją żonę, cztery lata młodszą od niego.

– Więc czterdzieści osiem lat nazywamy teraz siłą wieku? – zapytał żartobliwie.

– Jak na detektywa, jak najbardziej. Wciąż jesteś w formie!

Eric nie odpowiedział. Wszedł do łazienki i w milczeniu przyglądał się swojemu odbiciu w nieskazitelnie czystym lustrze. Wzrokiem schowanym w zapadniętych oczodołach patrzył na swoją nieułożoną fryzurę, starając się wychwycić wszystkie siwe kosmyki. Od jutra wiele osób będzie mu się przyglądać tak jak on sam sobie w tej chwili. Na jego barkach spoczywało życie młodej dziewczyny, a sprawa wydawała się bardzo zagmatwana – patologiczna rodzina, szpital psychiatryczny i brak wszelkich poszlak. Zapewne, gdyby mógł sam wybierać sprawy, nigdy by nie przyjął takiego zlecania. W tym mieście jednak nie miał wyboru, gdyż wiedział dobrze, że jeżeli on sobie z tym nie poradzi, nikt inny tego nie zrobi. Nie był to przejaw skromności, jednak jako detektyw musiał racjonalnie oceniać każdą sytuację i taki mógł być jedyny osąd w tej sprawie. Nie było ani w Ginger, ani w Spinfin, ani w Valedale tak kompetentnego śledczego jak on. Ta reputacja jednak wkrótce mogłaby zostać zniszczona, gdyby nie podołał wyzwaniu. Kiedy wykonywał powolne ruchy maszynką do golenia, powtarzał w myślach wszystko, co usłyszał do tej pory, i układał plan działania. Jutro z samego rana czekała go ważna rozmowa z komendantem.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: