Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Dziewczyna z Samotnego Drzewa: Część I - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
16 kwietnia 2025
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Dziewczyna z Samotnego Drzewa: Część I - ebook

Życie Linnéi zostało niegdyś rozerwane na strzępy, lecz gniew i rozpacz przekuła w nienawiść wobec przestępców. Niczym anioł stróż czuwa nad nią Luca, pogodny detektyw włoskiego pochodzenia. W zimnym i surowym Mørstad niebawem miało nadejść Boże Narodzenie. To był najgorszy moment na zbrodnię, która wstrząsnęła całą północą Szwecji. Morderstwo, które kryło w sobie niepokojące drugie dno. Linnéa i Luca wspólnymi siłami próbują rozplątać zawiłe nici zbrodni, która zaczęła się od drzewa, samotnie górującego nad śnieżnym bezkresem. To pierwsza z trzech części powieści. Kontynuacja serii pojawi się w sprzedaży już wkrótce.

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
Rozmiar pliku: 37 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Eryk Lonca

1.

DZIEWCZYNA Z SAMOTNEGO DRZEWA

Część I

Lepka mgła spowijała samotny pagórek wyłaniający się ze śnieżnej równiny. Na jego szczycie rosło jedno, pokryte puchem drzewo, które tej nocy zyskało niezwykłego towarzysza.
Przywiązana powrozem za kostkę z jego gałęzi zwisała martwa dziewczyna. Rozproszone mgłą światło poranka igrało na zamarzniętej krwi zasłaniającej jej twarz i ramiona. Purpurowa zmarzlina tworzyła lodowe perły w splątanych pasmach jej włosów. Jej druga noga była zgięta wpół, co nadawało ciału teatralną pozę.
Od łona aż po szyję widoczna była głęboka rana – źródło krwawej kąpieli tej tymczasowej lokatorki na samotnym drzewie.
Absolutnie nieruchoma, szkląca się od rubinowych kropli, stanowiła barbarzyńskie dzieło sztuki.
Czy chciała być sławna? Tego się już nie dowiemy, ale na pewno usłyszy o niej cała Szwecja.
Jej pierwszym gościem w tym nowym wcieleniu był poranny spacerowicz, który bez wątpienia już nigdy jej nie zapomni.

Godzinę później przyjechały pierwsze terenowe wozy policyjne.

Linnéa otworzyła drzwi dżipa, gdy tylko Luca z impetem wyhamował za resztą radiowozów.
Nie musiała wyciągać odznaki — swoją brutalnością wobec przestępców zasłynęła na całej północy kraju. Gdyby nie wstawiennictwo komendanta, jej niesława już dawno zakończyłaby się zwolnieniem.
Minęła gapiów stojących przed taśmą policyjną oraz mundurowych spisujących zeznania pierwszego świadka, po czym ruszyła prosto do patologa, który pochylał się nad zdjętą już z drzewa dziewczyną.
Przystanęła niespokojnie, poprawiając grzywkę blond, niemal białych włosów. Linnéa w swej karierze widziała wiele, ale mimo to odruchowo odwróciła głowę, gdy tylko dostrzegła ciało.
— Matko, co tu się do cholery dzieje, Sundberg? —powiedziała, przełykając ślinę. Czuła, jak żołądek zaciska się z obrzydzenia. Musiała się powstrzymać, żeby nie zwymiotować.
— Nie widać? Dzisiejsze menu to widowiskowa makabra— Siwiejący, chudy mężczyzna w białym kombinezonie poprawił grube okulary i spojrzał z lekkim uśmiechem na detektyw.
— Śmieszy cię to? zawodowe poczucie humoru? Ile ona musiała wycierpieć… — Linnéa zacisnęła szczęki.
— Właśnie… chyba nie, przynajmniej na pierwszy rzut oka — odparł Sundberg spokojnym tonem.
Linnéa jeszcze raz przyjrzała się dziewczynie. Jej łuk brwiowy był wgnieciony, przez co prawe oko nieco wysunęło się z oczodołu. Nos niemal całkowicie zniknął w nienaturalnym ugięciu kości, a brzuch szpeciło głębokie cięcie.
Za jej plecami ktoś głośno wciągnął powietrze — Luca właśnie do nich dołączył. Zasłonił oczy dłonią i zaklął siarczyście po włosku. Westchnął, po czym ponownie spojrzał na groteskowe ciało, marszcząc brwi. Odwrócił się do reszty z pytającym spojrzeniem.
— Przecież ktoś ją zmasakrował. Co masz na myśli, mówiąc, że nie bardzo cierpiała? — podjęła znów Linnéa.
Sundberg westchnął i podniósł się znad ciała.
W tle rozległ się dźwięk silnika nadjeżdżającego samochodu — pierwsi reporterzy dotarli na miejsce. Wieści roznosiły się błyskawicznie. Zaraz będą tu dziennikarze z połowy kraju , pomyślała Linnéa.
— Niewiele mogę powiedzieć bez autopsji — zaczął powoli Sundberg — ale na pierwszy rzut oka wszystkie te rany zostały zadane po śmierci. — Zdjął białe, gumowe rękawiczki i spojrzał badawczo na Linnéę.
— Te obrażenia twarzy, na przykład. Po starciu wierzchniej warstwy krwi widać, że nie ma obrzęku ani wewnętrznego krwawienia. Gdyby żyła, od takich uszkodzeń twarzoczaszki natychmiast pojawiłaby się opuchlizna.
— Ktoś zrobił to już po zgonie? — zapytał Luca, przeczesując w zamyśleniu dłonią gęste, czarne włosy.
— Muszę to jeszcze potwierdzić, ale chyba tak. Spójrzcie na to cięcie— Sundberg wskazał palcem dolną część głębokiej rany— Tej krwi powinno być znacznie więcej. Przy tak obszernej ranie wykrwawianie się byłoby o wiele bardziej intensywne — kontynuował fachowym tonem — Wygląda to tak, jakby ktoś celowo umazał ją jej własną krwią. Po tak drastycznych urazach twarzy krew powinna była wypełnić także nozdrza i usta, tymczasem są one zupełnie czyste.
— Dzięki, Sundberg — Linnéa westchnęła ciężko— Potraktuj tę sprawę jako priorytet. Do jutra musimy mieć jakieś wyniki — dodała.
Patolog skinął głową, po czym gestem przywołał techników. Chwilę później ciało zniknęło w policyjnym wozie.
— I jeszcze jedno — rzuciła Linnéa do Sundberga, kiedy już mieli wracać do samochodu — Jak tylko będziesz mógł, pobierz odciski palców, może będzie w bazie danych.
— Jasne, widzimy się nad ranem— odparł Sundberg i ruszył w stronę furgonu z ciałem dziewczyny.
— Po drodze zamieniłem słowo ze śledczym — powiedział Luca, pod ich butami trzeszczał gruby śnieg.
— Dowiedziałeś się czegoś? — Linnéa zwróciła się do partnera, który przecierał dłonie z wyraźnie niezadowoloną miną.
— Nie. Praktycznie nie ma żadnych śladów. W nocy padał śnieg. Wiemy tylko, że ktoś ją tutaj zaciągnął z parkingu. Sto metrów stąd jest postój — Założył ręce na piersi — Nie podoba mi się to — dodał.
— Mi też. Coś tu nie gra, od razu widać że ktoś nami manipuluje — odparła, spoglądając na samotne drzewo, jakby szukała w nim odpowiedzi.
— Manipuluje? To chyba dość jasne. Ktoś ją zabił i zostawia fałszywe poszlaki. Bardziej martwią mnie intencje mordercy— odparł Luca gdy dotarli do auta.
Linnéa zamyśliła się na chwilę i oparła łokciem o dach samochodu.
— Tak, tworzy fałszywe tropy, ale to się nie klei. Jest w tym coś więcej, kolejne dno. Ktoś chce nam ją pokazać. Jakby rytualnie wręcz. Ale po co?
— zapytała, gdy wsiadali do służbowego dżipa.
Luca wzruszył ramionami, po czym ruszyli w długą drogę do miasta, zostawiając za sobą chłodne wzgórze — milczącego świadka zbrodni.
Niebo ciemniało nad śnieżnymi bezkresami, a różowiejący zachód słońca zalewał białe połacie baśniowym światłem. Odległe wzgórza na horyzoncie znikały już pod kotarą granatowych cieni. Krótki dzień północy znów przegrywał z mrokiem.
Mörkstad było miastem pachnącym morską solą, starymi rybackimi sięciami, kutrami i portem. Jego zapuszczona zabudowa nieustannie opierała się surowym skandynawskim wiatrom i zdawało się, że w każdej chwili mogła tę walkę przegrać.
Portowe żurawie kroczyły nad wzburzonym morzem niczym szkielety gigantycznych ptaków, doglądając co chwilę przybywających kontenerowców i kutrów rybackich.

Dżip sunął przez szare ulice niskich bloków i starych domów. Oprócz jednej tureckiej restauracji, od dziesięciu lat nie otworzyło się tu nic nowego. Mętne światło latarni oświetlało stare dachy pokryte śniegiem, a w oknach świeciły pierwsze świąteczne dekoracje.

Luka zatrzymał auto przed lokalnym barem, pod którym kłóciło się kilku pijanych rybaków.
Blaszany dach zdobiły nieregularnie rozwieszone świąteczne światełka, a w oknie zawisł roześmiany kartonowy Mikołaj z butelką piwa w ręce.
— Co ty robisz? Mieliśmy jechać na komisariat — zapytała zaskoczona Linnéa.
— Jest prawie siędemnasta, chodź, stawiam — uśmiechnął się Luka.
— Już siędemnasta? — westchnęła. — Okej, ale tylko jedno piwo.
Zawiesina ciężkiego dymu papierosowego mieszała się z zapachem taniego alkoholu i mocnym rytmem szwedzkich szant płynących z głośnika nad barem.
Linnéa piła drugiego grzańca, bawiąc się wykałaczką wyjętą z pojemnika na blacie.
Luca, sącząc piwo bezalkoholowe prosto z butelki, obserwował rozkręcającą się imprezę w głębi lokalu.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij