Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Dzikie dzieci - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Format:
EPUB
Data wydania:
5 lutego 2025
21,00
2100 pkt
punktów Virtualo

Dzikie dzieci - ebook

Dzikie dzieci to liryczny reportaż z dzieciństwa, który w subtelny sposób ukazuje napięcia i emocje poprzez prosty, potoczny język. Siwczyk przedstawia czas dojrzewania, pełen poszukiwań i wiary, który rozgrywa się w obrębie codziennego życia. Autor maluje obraz dzieciństwa, które domaga się uznania i miejsca w świecie, w którym nie zawsze jest łatwo znaleźć swoje miejsce. Książka to zapis chwil pełnych intensywnych emocji i doświadczeń, które kształtują młodą tożsamość. Dzikie dzieci to opowieść o wchodzeniu w dorosłość, pełną niepewności, buntu i odkrywania siebie. W tym zbiorze nie ma idealizacji – jest tylko prawda o dziecięcych tęsknotach, marzeniach i lękach. Siwczyk w swojej debiutanckiej książce porusza tematy uniwersalne, jednocześnie przybliżając intymne, osobiste przeżycia.

Kategoria: Poezja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-68310-75-7
Rozmiar pliku: 1,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Roz­grzewka / Sty­gnię­cie

MÓJ MŁO­DZIEŃ­CZY NAR­CYZM

Mój mło­dzień­czy nar­cyzm wy­ko­leił się w tym roku

Je­stem już du­żym sta­rym chłop­cem

Nie cho­dzę na filmy porno ani nie jeż­dżę na ro­we­rze gór­skim

Wolę od­wie­dzać star­szą pa­nią

pić z nią her­batę z ma­lin i jeść ser­nik

Roz­ma­wiamy o tym czy warto jesz­cze

wsta­wić nową wannę w miej­sce sta­rej

Czy przy­wiozą ze składu wę­giel na zimę

i kto go zrzuci do piw­nicy

Prze­glą­damy także kartki pocz­towe od wnu­ków z wa­ka­cji

Przy­ja­ciel­sko ści­skamy się na do wi­dze­nia

Ze zde­ner­wo­wa­nia – by na ko­niec do­brze wy­paść –

nie je­stem pe­wien czy tra­fię swoim po­ca­łun­kiem

w za­mszową po­duszkę sta­rego po­liczka

Idę do domu pewny że wła­śnie

ob­ją­łem widmo Czasu

i że jesz­cze tro­chę przede mną

za­nim wy­mie­nię starą zżół­kłą wannę

u sie­bie

Tylko ko­le­dzy w pod­ko­szul­kach na ra­miącz­kach

spod któ­rych świecą ich świeżo-ró­żowe sutki

mó­wią że je­stem pier­doła

i nie po­wi­nie­nem zaj­mo­wać się tym sta­rym próch­nem

.

Lek­kie na­de­rwa­nie

Skar­ło­wa­ciałe drzewo stoi obok po­rdze­wia­łego trze­paka

Pierw­sze drza­zgi świa­tła wbi­jają się na oślep w sierść li­ści

Wszystko puch­nie Iden­tyczny układ: słońce – drzewo kie­dyś

był świad­kiem mo­jego upadku z dra­binki na ma­łym pla­cyku

za­baw Prze­cią­łem so­bie wtedy coś obok ją­der

pla­miąc na czer­wono ulu­bione żółte spodenki

Ten cu­downy plac za­baw obok sta­rej muszli kon­cer­to­wej

z któ­rej od­pa­dły placki po­ma­rań­czo­wego tynku Dziw­nie

prze­stra­szony cie­płą wil­go­cią w spoden­kach przy­tu­li­łem się

do muszli Cze­ka­łem na uspo­ko­je­nie Chłodny be­ton

ssał spo­cone plecy W ustach cze­ska pod­róbka gumy DO­NALD

Ła­sko­tany przez kro­plę krwi spły­wa­jącą po udzie

To miesz­ka­nie w brud­nym bloku przed któ­rym w ma­łym ogródku

matka na siłę pró­bo­wała pod­trzy­my­wać ży­cie

Do domu do­tar­łem na skróty przez bu­dowę Prze­sze­dłem obok

ta­jem­nej ko­mórki z zie­lo­nymi drzwiami na któ­rych ktoś

na­pi­sał kredą: OLA + TO­MEK = LOVE a EWA TO DUPA

W środku stary stróż w be­re­cie jadł ka­napki

W domu za­wsty­dzony i za­czer­wie­niony sta­łem przed oj­cem

który ro­bił coś przy ścia­nie Sta­łem na bacz­ność sta­ra­jąc się

ze­tknąć łydki Wszystko było w po­rządku Lek­kie na­de­rwa­nie

cze­goś tam Przez resztę dnia z ję­zycz­kiem pla­stra na ją­drze

pa­trzy­łem w oko bębna pralki li­cząc mru­gnię­cia swo­ich spode­nek

Oj­ciec ta­pe­to­wał Matka sa­dziła bratki Bzy­czał au­to­mat

Bez­piecz­nie

.

Po­po­łu­dnie – mam 9 lat

Agnieszce

Ta dziew­czynka z klatki obok

za­wsze w za­pla­mio­nej musz­tardą su­kience

kła­dła mnie w mo­krym tłusz­czu pia­skow­nicy

pro­sząc bym ma­chał rę­koma jak orzeł Ja

tro­pi­łem ślady bież­nika san­da­łów

które no­siła nie­do­pięte jak niebo przed desz­czem

Po­pi­sy­wa­łem się swo­imi sztucz­kami z na­dmu­chi­wa­niem żab

gdy ona mo­czyła stopy w sta­wie nie opo­dal elek­trowni

Dra­piąc się pod ko­la­nami py­tała mnie

o ko­lor swo­ich pięt głę­boko wy­tar­tych pu­mek­sem

Po­po­łu­dniami grze­biąc pal­cami w ostrej tra­wie

na­słu­chi­wa­li­śmy zbli­ża­ją­cych się po­cią­gów z wę­glem

Do­stała czkawki kiedy do­tkną­łem

jej ust cie­płym od ka­taru no­sem

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij