Dzikoświaty. Rzeka duchów. Tom 1 - ebook
Dzikoświaty. Rzeka duchów. Tom 1 - ebook
Senka żyje między światem żywych a światem umarłych. Jako uczennica Charona pomaga przewozić dusze przez rzekę i zna podziemny świat lepiej niż ktokolwiek inny. Wszystko zmienia się, gdy pojawia się Poppy – żywa dziewczyna, która trafiła do Underwild w poszukiwaniu brata. Kiedy Poppy zostaje porwana przez nurt rzeki, Senka łamie zasady i wyrusza, by ją uratować.
Rozpoczyna się niebezpieczna podróż przez mroczne krainy, gdzie bohaterki spotykają półbogów, chciwe duchy, przerażające chimery i mormo pragnące wspomnień. Senka musi zmierzyć się nie tylko z potworami, ale też z własną przeszłością – kawałek po kawałku odkrywając prawdę o sobie. Czy uda jej się ocalić życie Poppy, a przy okazji znaleźć odpowiedzi, których od dawna szuka?
To opowieść pełna zwrotów akcji i zaskoczeń, w której groza przeplata się z pięknem mitologicznego świata. Relacja Senki i Poppy – ich rozwijająca się przyjaźń, lojalność i determinacja – nadaje historii wyjątkowej emocjonalnej głębi. Autorka w niezwykle sugestywny sposób buduje świat Underwild, pełen detali i atmosfery, od której trudno się oderwać. To nie tylko przygoda fantasy, ale także refleksja nad pamięcią, stratą i poszukiwaniem własnej drogi.
Dzikoświaty to wartka, pełna napięcia młodzieżowa powieść fantasy, w której przygoda przeplata się z mitologią. To historia o przyjaźni, odwadze i poszukiwaniu tożsamości – idealna dla czytelników szukających magii, nieoczywistych bohaterów i podróży, której długo nie zapomną.
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
| Kategoria: | Dzieci 6-12 |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8425-740-1 |
| Rozmiar pliku: | 2,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
REGUŁA 1: Unikaj pytań ze strony umarłych.
REGUŁA 2: Pobieraj opłatę przed przeprawą.
REGUŁA 3: Nigdy nie pozwól żywemu śmiertelnikowi przeprawić się przez rzekę.
REGUŁA 4: Strzeż się Dzikoświatów.
REGUŁA 5: Nigdy nie podążaj rzeką do jej końca.
REGUŁA 6: Nie gap się na duchy.
REGUŁA 7: Nie przywiązuj się do tych, których przewozisz.
REGUŁA 8: To, co wydarza się w Siedliskach, zostaje w Siedliskach.
REGUŁA 9: Przewoźnikowi nie wolno się martwić.
REGUŁA 10: Szanuj rzeki Zaświatów (i unikaj Styksu).
REGUŁA 11: Przenigdy nie dopuść do tego, by żywa osoba przeobraziła się w mormo.ROZDZIAŁ 1. KOSZMARY
Rzeka ma kolor śmierci. Można by myśleć, że to coś normalnego w przypadku Acheronu – w końcu przepływa przez Zaświaty – ale na co dzień tak nie jest. Rzeka oddzielająca Brzeg Żywych od bram Siedlisk zwykle mieni się odcieniami srebrzystego błękitu. Dziś jednak jej wody są zbyt nieruchome, a lustrzana tafla bezbarwna i lodowata jak duch. A na duchach to ja się znam. Otaczają mnie przez cały czas.
Teraz pewnie się zastanawiacie, czy sama do nich należę. Otóż nie. Moim przeznaczeniem jest chodzić wśród nich, ale nigdy nie zostać jednym z nich. Mam na imię Senka i jestem przewoźniczką dusz.
Właściwie to jeszcze nie, ale wkrótce będę. Na razie jestem jedyną asystentką Charona, kuriera Zaświatów. A raczej… stanę się nią, kiedy już mnie nauczy, jak przewozić dusze. W końcu po to tu jestem. Każdy nieśmiertelny w Zaświatach musi coś robić. Każdy ma zadanie, które jest zobowiązany wykonywać po wsze czasy.
Charon transportuje dusze. W przyszłości będę to robić także ja.
Muszę go tylko przekonać, że jestem gotowa, by rozpocząć szkolenie.
Łódka kołysze się pode mną. Odrywam wzrok od nieruchomej wody i drżę.
– Zimno ci? – pyta postać w pelerynie barwy rozlanego atramentu, zanurzając wiosło w rzece zastygłej jak trup.
Nie bójcie się Charona. Owszem, jest nieśmiertelnym, który transportuje dusze przez krainę umarłych i wygląda przerażająco, ale tak naprawdę to wielki nerd, który w wolne dni lubi pić kawę, czytać książki i grać w planszówki. Nie zwracajcie uwagi na czarną pelerynę, blade jak kość dłonie i lśniące niczym błyskawice oczy, a zauważycie inne cechy, które wcale nie są takie straszne. Na przykład naszyjnik, który dla niego zrobiłam z wydrążonych kości pomalowanych w kolory tęczy, albo koszulkę z yeti, którą zamówiłam dla niego w krainie żywych, oczywiście z pomocą Mortimera.
Mortimer to nasz znajomy kruk pocztowy, najlepszy w Zaświatach. Niestety tu, na dole, nie ma zbyt wielu sklepów, chyba że chce się kupić coś w Magicznej Menażerii Meduzy (oferującej głównie węże) albo Koszmarnym Pawilonie Nyks (i bez tego mam dość koszmarów, dzięki). Wszystko, co mamy, pochodzi albo z katalogów, które Mortimer przynosi nam z krainy żywych, albo z prezentów od pasażerów, których Charon przewozi przez krainę umarłych. Dam wam dobrą radę: jeśli chcecie czegoś bez wizerunku czaszki, lepiej poszukajcie poza granicami Zaświatów.
– Trzymaj. Ogrzej się. – Charon przestaje wiosłować i zrzuca z ramion długą pelerynę z kapturem.
Pocieram ramiona, żeby się pozbyć gęsiej skórki.
– Nie trzeba. Daję radę.
Prawda jest taka, że się boję. Bynajmniej nie dusz z Zaświatów, tylko tego dziwnego bezruchu wody. Nigdy wcześniej taka nie była. Będziecie się ze mnie śmiać, ale mam złe przeczucia. Oczywiście nie daję tego po sobie poznać. Charon nie może wiedzieć, że jestem cykorem. Cokolwiek się wydarzy, udowodnię mu, że jestem gotowa, żeby pójść w jego ślady.
Zerkam na niego zza przymkniętych powiek. Jest wysoki i ma bicepsy, których zazdrości mu nawet Herkules (serio, sam to powiedział, kiedy ostatnio wpadł z wizytą). Najwyraźniej od wiosłowania po Acheronie przez tysiące lat wyrabiają się mięśnie. Ponuro przyglądam się własnym chudym ramionom i po raz kolejny zadaję sobie pytanie, dlaczego moje bicepsy są tak żałosne.
Pewnie się zastanawiacie, skąd w ogóle się tu wzięłam. Podobnie jak wszyscy mieszkańcy Zaświatów zostałam stworzona, bo ktoś potrzebował rąk do pracy. Tym kimś był Charon, a ja miałam być jego asystentką. Nie za bardzo wiadomo, dlaczego zamiast jakiegoś starego, umięśnionego dziada pojawiła się kilkunastoletnia chudzina. Ilekroć pytam o to Charona, uchyla się od odpowiedzi i zamiast tego gada coś o pogodzie. Która, gdybyście chcieli wiedzieć, zawsze jest „niezachęcająca, z dużym prawdopodobieństwem wystąpienia gęstej jak zupa mgły”.
– Hmm… – Charon wcina się tubalnie w moje myśli akurat wtedy, gdy przygotowuję sobie argumenty za tym, że właśnie dziś powinnam rozpocząć szkolenie.
I z powrotem wkłada pelerynę.
– Coś ty dzisiaj taka cicha? Dobrze spałaś? – pyta.
Bawię się bransoletką. Noszę ją, odkąd pamiętam. Ma zawieszkę z amuletem: srebrnym okręgiem z nadrukowaną gwiazdą. Charon twierdzi, że to czar ochronny. Pocieram kciukiem głęboką bruzdę biegnącą środkiem gwiazdy.
Zdaniem Charona czar powinien odstraszać koszmary, ale na razie nie zadziałał. Wciąż je mam.
– Kiedy zaczniemy szkolenie? – rzucam pospiesznie, żeby nie musieć odpowiadać na jego pytanie. – Jestem gotowa do nauki wiosłowania!
Kieruje łódź z powrotem ku naszej wysepce położonej pośrodku rzeki, dokładnie pomiędzy światami żywych i umarłych.
– Wkrótce.
Wzdycham. Dla nieśmiertelnych „wkrótce” równie dobrze może oznaczać „za tydzień”, jak i „za sto lat”. W takim tempie może minąć nieskończoność, zanim wyszkolę się na kurierkę.
Powinnam chyba wyjaśnić, na czym w ogóle polega ta robota. Kurierzy przewożą dusze przez rzekę dzielącą obie krainy. Pasażerowie kończą przeprawę w Siedlisku: miejscu, w którym przybywające w Zaświaty dusze rozpoczynają swoje pośmiertne życie. Obecnie – właściwie od zawsze – jedynym oficjalnym przewoźnikiem jest Charon. Kiedy go pytam o wiek – chcę ustalić, czy mógłby być moim dziadkiem, pradziadkiem, czy prapradziadkiem – wzdycha i mówi, że mój maleńki móżdżek eksplodowałby, gdyby poznał odpowiedź. Mimo to nie przestaję pytać. Z kim niby miałabym rozmawiać, jeśli nie z nim? Nikogo innego tu nie ma, oczywiście oprócz umarłych, ale ich nie wolno mi o nic pytać. Inaczej nici z roboty.
Teoretycznie punkt pierwszy regulaminu przewoźnika brzmi: „Unikaj pytań ze strony umarłych”. Charon uważa jednak, że oznacza to unikanie jakichkolwiek pytań. Także z mojej strony.
W tej chwili nie wieziemy pasażerów. Lubimy spędzać razem czas, gdy już wypełnimy dzienne obowiązki. W przypadku Charona polegają one, rzecz jasna, na transporcie duchów, a w moim – na ścieleniu własnego łóżka, sprzątaniu po śniadaniu i niezasypianiu nad stertą książek do samodzielnej nauki przy akompaniamencie krakania Mortimera, który jest także moim nauczycielem. W zwykłe popołudnie gramy w darta za naszym domkiem, a jeśli jest zbyt mgliście, to w planszówki. Albo też – jak dziś – płyniemy na Brzeg Żywych, by puszczać kaczki. A ja każdego wieczoru pytam, kiedy będę mogła zostać przewoźniczką.
– Wkrótce – odpowiada zawsze Charon.
I nie myślcie sobie, że siedzę z założonymi rękami, czekając na nadejście tego dnia. Potajemnie pobieram nauki i opracowuję plan. No może nie nauki w dosłownym tego słowa znaczeniu; w końcu nikt jeszcze nie napisał podręcznika Od zera do kuriera ani niczego podobnego. Po prostu obserwuję, jak Charon wykonuje swoją pracę, i notuję, co jeszcze muszę ogarnąć, żeby móc wykonywać tę robotę.
Czyli:
Po pierwsze, nauczyć się wiosłować.
Po drugie, zdobyć wypasioną pelerynę, taką, jaką ma Charon.
Po trzecie, przetransportować duszę do Siedliska.
Po czwarte, odebrać zapłatę za tę usługę.
Po piąte, nakłonić Charona do przyznania, że jestem najlepszą przewoźniczką w historii i muszę natychmiast dostać awans.
Jeśli myślicie, że wiosłowanie jest łatwe i mogę się go nauczyć bez pomocy Charona, to nie macie pojęcia o naszej łodzi. Jest jedyna w swoim rodzaju i doskonale o tym wie. Bywa kapryśna, upierdliwa, zachowuje się jak księżniczka i nie pozwala, żeby byle kto tak po prostu wskakiwał na pokład i radośnie sobie wiosłował. Musisz mieć pozwolenie. W przeciwnym razie zamiast w łodzi możesz bardzo szybko wylądować w wodzie.
I jak myślicie, kto takie pozwolenie wydaje?
Oczywiście Charon.
Bez jego zgody nie mogę nawet przystąpić do nauki (a możecie mi wierzyć, że próbowałam!).
Na tę chwilę jestem więc w punkcie pierwszym swojego planu. A raczej – prawie w punkcie pierwszym. Powiedzmy, że w punkcie zero przecinek pięć: muszę przekonać Charona, żeby wreszcie zaczął mnie szkolić.
– Mortimer twierdzi, że dobrze ci idzie nauka historii Zaświatów – mówi tymczasem on, przerywając moje rozważania. – Masz jakiś ulubiony temat?
Omal nie przewracam oczami. Mortimer zmusza mnie do wykuwania na pamięć wydarzeń historycznych i wszystkich bóstw Zaświatów włącznie z tymi, które siedzą zamknięte w Tartarze. Nie będę ściemniać, że sprawia mi to przyjemność. Za każdym razem, gdy recytuję wydarzenia nie po kolei albo mylę osoby, kruk wbija we mnie spojrzenie swojego jedynego oka (na drugim nosi opaskę), kracze i każe mi zacząć od nowa.
Otwieram usta, rozpaczliwie usiłując wyłowić spośród tych długich, nużących lekcji coś, co mogłabym nazwać ulubionym tematem z historii Zaświatów, gdy nagle łódź podskakuje mocno.
– Co to?
Rozglądam się. Na powierzchni wody pojawiły się fale.
Przełykam ślinę. Nigdy dotąd nic w nas nie uderzyło. Nigdy! Na tej rzece nie ma z czym się zderzyć.
Powoli wyglądam przez burtę. Pod nami przesuwa się coś długiego i łuskowatego.
Z gardła wyrywa mi się wrzask.
– Siadaj! – woła Charon, chwytając wiosło i zanurzając je w wodzie.
Nie musi powtarzać. Z łomoczącym sercem odsuwam się od burty i zaciskam dłonie na brzegach ławki. Nie mogę mu pokazać, jak bardzo się boję. Przewoźnicy nie znają strachu.
Ale jakim cudem to coś się tu znalazło?
Nasza łódź z ogłuszającym skrzypieniem skręca mocno w bok, w ostatniej chwili unikając kolejnego zderzenia z łuskowatym stworzeniem ocierającym się o kadłub. Drewno trzeszczy, woda wzbija się ponad burtę i wpada do łodzi, zalewając mi buty. Stwór z błyskiem srebrnych łusek wyskakuje nad powierzchnię rzeki, po czym zanurza się z pluskiem. Dostrzegam długi pysk, szparki oczu i dwa rogi wyrastające ze smoczej czaszki.
Znam tę istotę! Zlana zimnym potem, rozpoznaję w niej bestię ze swoich koszmarów.
Zapiera mi dech, gdy z wody zaczynają się wyłaniać kolejne. Podpływają coraz bliżej, ze wszystkich stron! Wbijające się w palce drzazgi z ławki to znak, że teraz nie śnię: moja najgorsze sny przedarły się do rzeczywistości.
– One są wszędzie! – krzyczę.
– Trzymaj się!
Charon potężnymi ruchami wioseł popycha łódź do przodu. Bestie się rozstępują.
Do czasu. Długie, oślizłe smocze ciało z wielką siłą uderza o łódź. Wrzeszczę. Świat staje na głowie. Wypadam za burtę, machając rękami w powietrzu.