Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Dziś i lat temu trzysta: studjum obyczajowe: (charakterystyka Reja z Nagłowic) - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dziś i lat temu trzysta: studjum obyczajowe: (charakterystyka Reja z Nagłowic) - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 332 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

(Cha­rak­te­ry­sty­ka Reja z Na­gło­wic)

przez

J. I. Kra­szew­skie­go.

Wil­no.

Na­kład Mau­ry­ce­go Or­gel­bran­da.

1863.

Wol­no dru­ko­wać, pod wa­run­kiem zło­że­nia w Ko­mi­te­cie Cen­zu­ry po wy­dru­ko­wa­niu pra­wem prze­pi­sa­nej licz­by exem­pla­rzy.

War­sza­wa dnia 10 (22) Sierp­nia 1862 r.

Star­szy Cen­zor, An­to­ni Fun­ken­ste­in.

w Dru­kar­ni K. Ko­wa­lew­skie­go.

…..In­szy na­ro­do­wie o nas Pola-

koch (sie) pi­szą, iż trud­no ma być

któ­ry tak z przy­ro­dze­nia do każ­de­go

oba­cze­nia przy­kłon­ny, jako

jest na­ród pol­ski – na któ­rą­kol-

wiek stro­nę sta­ra­nie a ćwi­cze­nie

swe bę­dzie ob­ró­cić chciał.

M. Rej. Pro­emium do Zwier­cia­dła. 1567.I.

Lat temu do­cho­dzi trzy­sta, jak na zie­mi na­szej żył so­bie sta­ry szlach­cic, za mło­du sza­ła­wi­ła i go­rą­cej krwi, ale też i umy­słu nie za­sty­głe­go, któ­ry wy­szu­miaw­szy się do­brze a na za­go­nie oj­czy­stym za­siadł­szy dni swych do­ko­nać, po wie­lu róż­nych, na­pi­sał osta­tecz­ną księ­gę ży­wo­ta po­czci­we­go czło­wie­ka. W niej on chcąc dać radę po­sil­ną jak ży­cie za mło­du i na sta­rość urzą­dzić było po­trze­ba, aby Bogu być mi­łym a lu­dziom uży­tecz­nym i so­bie nie przy­krym w su­mie­niu, za­ra­zem skre­ślił i swo­je i wie­ku swo­je­go po­ję­cia o ży­ciu, obo­wiąz­kach, o po­win­no­ściach czło­wie­ka, a prze­dziw­nie od­ma­lo­wał, jak się to u nas za jego cza­sów dzie­wa­ło.

Za praw­dę księ­ga dziś cie­ka­wa by­leś ją miał cier­pli­wość, dłu­gie ga­wę­dy prze­brnąw­szy i róż­ne dyk­te­ryj­ki okle­pa­ne od­czy­taw­szy, całą przejść od de­ski do de­ski.

Jest tu wie­le i ta­kie­go z cze­go się, krom jed­ne­go ję­zy­ka, nic nie na­uczysz, ale dużo też tak ży­wych wi­ze­run­ków prze­szło­ści za­gi­nio­nej dzi­siaj, że zda­jesz się na nią pa­trzeć gdy z nim ob­cu­jesz.

Do­my­śleć się ła­two, że mó­wię o Mi­ko­ła­ju Reju z Na­gło­wic, któ­re­go zna­my pono do­tąd wię­cej z na­zwi­ska, ni­że­li z dzieł nie­do­stęp­nych i rzad­kich, a pi­sa­nych nie po na­szej my­śli dzi­siej­szej.

Otóż cie­ka­wem mi się zda­ło, ob­raz ten prze­szło­ści po­ku­mać z te­raź­niej­szo­ścią, i po­sta­wić co było na na­szej zie­mi z tem co jest, po tro­sze przy­mie­rza­jąc gdzie się dało, a zresz­tą za­cho­wu­jąc sta­re­mu Re­jo­wi, przed – sta­wie­nie nam pierw­szej po­ło­wy szes­na­ste­go wie­ku.

Ale nim ku temu przej­dzie­my, zda się nie zby­tecz­ne­mi po­wie­dzieć coś o Reju sa­mym, bo za­raz ex ungue le­onem, z wy­bry­ków na­wet mło­do­ści po­zna­cie łac­no z kim do czy­nie­nia ma­cie.

W lu­dzi ta­kich zie­mia na­sza nie ską­pa, i nie­po­trze­ba hus­syc­kiej krwi cze­skiej, któ­ra pono w ży­łach Re­jów pły­nę­ła spad­kiem po Wer­szow­cach, by so­bie cha­rak­ter ten pana Mi­ko­ła­ja wy­tłu­ma­czyć. Cho­dzą, i dziś po zie­mi Re­jo­wie tacy u nas, acz nie z jego jen­ju­szem i sta­wą to prze­cie z jego za­wa­djac­twem, ru­basz­no­ścią i ser­decz­no­ścią. Szczę­ściem dla Reja, choć­by się go przez pół z pism do­my­śleć moż­na, przy­ja­ciel jego a do­bry to­wa­rzysz (jak się sam zo­wie) pan An­drzej Trze­cie­ski opi­sał nam ży­wot i spra­wy na­sze­go zna­ko­mi­te­go mo­ra­li­sty. Nie bę­dzie­my go co do sło­wa po­wta­rzać, choć to bio­gra­fia, ja­kiej u nas w daw­nej li­te­ra­tu­rze dru­giej po­dob­nej nie py­tać, ale z niej mu­si­my gar­ścią brać, bo wię­cej nie ma zkąd chy­ba po szczyp­cie.

Ro­dzi­na Re­jów her­bu Oksza, na­przód wi­dać z Czech prze­nio­sła się na Szląsk, a nie­ja­ki Nan­kier w po­sel­stwie tu do Pol­ski przy­by­ły, za­siadł, i pierw­szym być miał rodu swe­go roz­krze­wi­cie­lem. Za nim bo­wiem, gdy bi­sku­pem kra­kow­skim zo­stał (oko­ło 1320 roku) na­szło siła Okszy­ców do Pol­ski, a głów­ny szczep Re­jów w ma­jęt­no­ści Na­gło­wiec w Kra­kow­skiem siadł­szy, po­czął się z tej wsi pi­sać. Na­gło­wiec le­żał w zie­mi kra­kow­skiej, po­wie­cie księż­skim, nie­da­le­ko Nidy, pi­sze Trze­cie­ski.

Pod owe cza­sy zwy­cza­jem było, w każ­dym ro­dzie szla­chec­kim krwią pie­nią­ce się przy­mio­ty i wady okre­ślać. Pa­proc­ki nie uchy­bił też żad­ne­mu, żeby nie wy­li­czył czem się od­zna­czył, a za nim idąc nasz bio­graf, przy­zna­je na­ro­do­wi Okszy­ców, że byli za­wż­dy cisi, skrom­ni, po­czci­wi, nie ba­wią­cy się mię­dzy żad­ne­mi świec­kiem spra­wa­mi (to jest nie na­pie­ra­ją­cy się do­sto­jeństw i god­no­ści), a że po­boż­ne­go i po­czci­we­go ży­wo­ta swe­go szla­chec­kie­go uży­wa­li – mało też o któ­rym z po­przed­ni­ków Mi­ko­ła­ja za­pi­sa­ły co dzie­je: je­den Jan Rej po­ty­kał się męż­nie w Grun­waldz­kiej po­trze­bie, dru­gi był pro­bosz­czem Śgo Mi­cha­ła, na zam­ku kra­kow­skim, inny sę­dzią san­do­mier­skim, a za wy­ją­tek przy­wo­dzą Sto­gnie­wa Reja, któ­ry się sta­ro­stwa na Ra­wie (póź­niej Ba­rze) do­słu­żył, i w po­tycz­ce ja­kiejś przez Ta­ta­rów zo­stał poj­ma­ny.

Już bli­żej pana Mi­ko­ła­ja się­ga­jąc, żyli dwaj bra­cia ro­dze­ni z Na­gło­wic Re­jo­wie, Sta­ni­sław i Piotr. Ostat­ni bez­żen­nie żył i zmarł bez­po­tom­nie, a ma­jęt­ność po nim wziął Sta­ni­sław oj­ciec, na­sze­go pi­sa­rza; grób jego był w Na­gło­wi­cach.

Okszy­co­wie, jak to pod­ów­czas by­wa­ło, od róż­nych ma­jęt­no­ści imio­na przy­braw­szy, lub na ga­łę­zie na­zwi­ska róż­ne bio­rąc, wszy­scy prze­cież i jed­ne­go her­bu i pro­to­pla­sty po­tom­ko­wie za krew­nych się li­czy­li. W ten spo­sób, choć róż­ny imie­niem Jan Wą­trób­ka Strze­lec­ki, li­czył się stry­jem Sta­ni­sła­wo­wi Re­jo­wi, i jako krew­nia­ka go fo­ry­to­wał. Był to czło­wiek zra­zu ry­cer­skie­go rze­mio­sła, i mąż dziel­ny, bo pod War­ną, sta­wał za mło­du, gdzie się w nie­wo­lę ra­zem z in­ne­mi do­stał, ale znać ślub uczy­niw­szy w pę­tach, gdy cu­dow­nie z nich uwol­nio­ny zo­stał, wziął po­tem suk­nię du­chow­ną i tak do­brze po­szedł, że go uczy­nio­no ar­cy­bi­sku­pem Lwow­skim. Ato­li nie było to w smak ka­pi­tu­le, któ­ra go de­kre­tem w Rzy­mie otrzy­ma­nym wy­par­ła i bied­ny Wą­trób­ka do ser­ca to wziąw­szy, z me­lan­cho­lii zmarł w Kra­ko­wie.

Znać wiel­kich związ­ków i wpły­wu na Rusi ar­cy­bi­skup, wziął do sie­bie krew­nia­ka Sta­ni­sła­wa wów­czas ja­koś gdy star­szy jego brat Piotr, któ­re­mu dzia­łem wy­pa­dły Na­gło­wi­ce, tam za­miesz­ki­wał. Otóż się tu po­ro­bi­ły w Rusi nowe sto­sun­ki i stryj sy­now­ca oże­nił się z Bu­czac­ką her­bu Ab­dank, któ­ra wpręd­ce bez­dziet­nie mu umar­ła. Po­tem wy­swa­ta­li mu dru­gą, już po sta­re­mu, jako wdow­co­wi wdo­wę, po zna­ko­mi­tym żoł­nie­rzu Żó­ra­wiń­skim, wzię­tym za Ale­xan­dra na Bu­ko­wi­nie przez Tur­ków, i po kil­ku la­tach cięż­kiej nie­wo­li zmar­łym. Zó­ra­wiń­ska nie mniej­sze­go była rodu od Bu­czac­kiej, bo Her­bur­tów­na z Fulsz­ty­na, sio­stra ro­dzo­na Her­bur­ta Od­now­skie­go Kasz­te­la­na Biec­kie­go, sta­ro­sty Są­dec­kie­go.

Z tej stro­ny Sta­ni­sław Rej, do­cze­kał się prze­cie po­tom­stwa, miesz­ka­jąc na Rusi w Żó­raw­nie, kędy mu się nasz wła­śnie Mi­ko­łaj, oko­ło 1507 roku, lecz z pew­na nie wie­my kie­dy, na­ro­dził. Trze­cie­ski może mył­ką kła­dzie rok 1515 za póź­ny, ale wie do­brze o tym nie­po­spo­li­tym wy­pad­ku, że Mi­ko­łaj, któ­ry na świe­cie wiel­ka część swo­je­go wie­ku miał za­pu­sto­wać, na­ro­dził się w sam mię­so­pust­ny wto­rek, na Ba­chu­sa……

Już nie mógł so­bie lep­sze­go dnia obrać do przyj­ścia na świat.

"A że był czło­wiek po­boż­ny, po­czci­wy, pi­sze o ojcu Trze­cie­ski, a spo­koj­ny, a nie pa­rał się żad­ne­mi spra­wa­mi ziem­skie­mi (co zna­czy, że za­rdze­wia­ły na wsi u ko­mi­na sie­dział) "tak­że też i o wy­cho­wa­nie tego syna dbał, bo jed­ne­goż miał i przy so­bie go cho­wał, aż do nie­ma­łych lat. Le­d­wie go po­tem na­mó­wi­li, że go był dał do Skar­mie­rza do szkół, iż to było nie­da­le­ko wsi jego To­po­li.

Ale pono po nie­wcza­sie siadł na szkol­nej ław­ce już spo­rym chłop­cem nasz Rej, a że na­uka była jak dla ma­łych pa­cho­ląt, nie za­sma­ko­wał w niej tak, że i póź­niej cią­gle na szkol­ne re­guł­ki i for­muł­ki, ha­ła­so­wał i cier­pieć ich nie mógł.

Tak lat dwa w onej szkół­ce pa­ra­fial­nej nad ła­ci­ną się wy­mę­czyw­szy próż­no, Mi­ko­łaj po­wró­cił na­zad do domu nie­ukiem. Ojcu nie chcia­ło się je­dy­na­ka pusz­czać z domu, może i mat­ce, sy­nacz­ko­wi nie sma­ko­wa­ły gram­ma­ty­ki, ale przy­ja­cie­le znać na­mó­wi­li, aby go jesz­cze wy­pra­wio­no do Lwo­wa, gdzie zno­wu lat dwa miesz­kał. Ale tu już chłop pod wą­sem, do­braw­szy so­bie to­wa­rzy­stwa sto­sow­ne­go, wię­cej ba­wił się i cza­su uży­wał, niż do książ­ki za­glą­dał. Za­póź­no się wca­le opa­trzo­no, że mu nic w gło­wę nie idzie, zmie­nio­no Lwów na Kra­ków, i tu w bur­sie Je­ru­za­lem pod pil­niej­szym do­zo­rem trzy­ma­no przez rok pa­ni­cza, – "ale to, mówi bio­graf, albo mało, albo nic mu nie po­mo­gło, bo już­ro­zu­miał co to jest do­bre to­wa­rzy­stwo."

Do­brze w tym wie­ku zna­czy­ło toż co we­so­łe. Oj­ciec prze­cie gdy go lat pięć dał cu­dze kąty wy­cie­rać mię­dzy uczo­ne­mi, był już pe­wien, że go na­uczy­li co jeno było po­trze­ba (choć Mi­ko­ła­jek jako żywo nic nie umiał) i za­brał go już do sie­bie do Żó­raw­na. Ra­chu­jąc po­tro­szę, zda­je się, że w dwu­na­stym roku dzie­cia­kiem, do Skar­mie­rza od­da­ny zo­stał, a w siedm­na­stym nad Dniestr po­wró­cił. Tu z rusz­ni­cą i z węd­ką, swo­bod­ny bie­ga­jąc po ska­łach nad­dnie­strzań­skich, ćwi­czył się, bąki strze­la­jąc, – mówi Trze­cie­ski.

"A gdy przy­niósł – do­da­je – peł­ne za­na­dra pło­cie, la­sko­wych i wod­nych orze­chów, a ka­czo­ra albo go­łę­bia, albo wie­wiór­kę za pa­sem, to go z onej ko­szu­li z pło­sko­nek ro­strzą­sa­li roz­pa­saw­szy – a no wszyst­kie­go do­bre­go do­syć."

Znać go tam i pani mat­ka i oj­ciec po­czci­wy ko­cha­li bar­dzo, a mimo bra­ku ogła­dy po­zna­wa­li się ser­cem na nie­po­spo­li­tym urny – śle, ży­we­go chło­pię­cia, bo po­wta­rza­li za­wsze, gdy inni uga­nia­nie się jego za wia­try su­ro­wiej są­dzi­li:

– Nic! nic! nasz Mi­ko­łaj! nic, ba! nie za­le­żyć on też na sta­rość gru­szek w po­pie­le?

– A no, do­da­je dow­cip­nie nasz bio­gral… praw­dę mó­wi­li, bo było z wszyst­kie­go nic.

Żył tedy jesz­cze stryj Piotr z Na­głow­ca do któ­re­go, te­zżen­ne­mu znać chcąc sy­now­ca po­ka­zać, po­sła­li ro­dzi­ce Mi­ko­łaj­ka, na dro­gę opa­trzyw­szy ki­taj­ką na ka­bat czer­wo­ną, żeby miał so­bie z cze­go przy­stoj­ną odzież uszyć, gdy­by go pan stryj gdzie dał na dwór pań­ski na służ­bę, jak to na­ów­czas by­wa­ło i sa­miż ro­dzi­ce ży­czy­li. Ale przy­je­chaw­szy do To­po­li z ową ki­taj­ką, po­dob­no in­nej przy­stoj­nej suk­ni nie ma­jąc, pan Mi­ko­łaj na­przód jako to był nie­po­spo­li­ty my­śli­wiec i go­spo­darz, po­strzegł że u stry­ja Pio­tra wro­ny i kaw­ki wiel­ką w gum­nach szko­dę ro­bi­ły. Pil­no mu wżdy było, po­zbyć się tego krzy­ku i pta­stwa, nuż wro­ny bro­giem ło­wić, i nie­wie­le my­śląc ową ki­taj­kę czer­wo­ną na pro­por­czy­ki i cho­rą­giew­ki kra­jać, bo so­bie wy­ra­cho­wał, że uwią­zaw­szy je wro­nom do szyi i do ogo­nów a pod skrzy­dła, i pu­ściw­szy je żywo z temi szma­ta­mi, wy­go­ni nie­mi resz­tę na­tręt­ne­go sta­da, co się po sto­do­łach gnieź­dzi­ło.

Tak się to i sta­ło, ale owe prze­myśl­ne wy­ga­nia­nie pta­stwa ze stry­jow­skich gu­mien, nie za­ro­bi­ło u pana Pio­tra na­wet na ka­bat inny. Stryj mu nie spra­wił odzie­niu, a że nie było się w czem przy­stoj­nie po­ka­zać, i o służ­bie też dlań nie my­ślał, a zo­sta­wił go do przy­jaz­du oj­cow­skie­go przy urzęd­ni­ku, to jest na fol­war­ku u włó­da­rza. Jak tam ten rok cały po­ku­ty za cho­rą­giew­ki czer­wo­ne upły­nął, nie wie­my; po­dob­no z rusz­ni­cą i na my­śliw­stwie. Do­pie­ro gdy pan oj­ciec sam przy­był, a suk­nię nową uszyć ka­zał, już dwu­dzie­sto­let­ni Rej po­je­chał z nim na dwór An­drze­ja Tę­czyń­skie­go, pod­ów­czas wo­je­wo­dy san­do­mier­skie­go.

Choć póź­no ale do­brze mu wy­brał oj­ciec pań­ską opie­kę, bo o nim Trze­cie­ski po­wia­da, że choć mały wzro­stem, ale gło­wę wiel­ką miał.

Jaki to był dwór, i co za ro­dzi­na, a jak prze­waż­ne­go wpły­wu w kra­ju i wiel­kie­go po­lo­ni, mó­wić nie po­trze­ba. Lep­szą, tu szko­łę zna­lazł Rej, ni­że­li w Skar­mie­rzu i Lwo­wie, ba od Kra­kow­skiej sku­tecz­niej­szą. Szla­chec­kich dzie­ci pierw­szych fa­mil­ji, było tu do­syć i kształ­ci­li się w kan­cel­la­ryi, pod okiem wo­je­wo­dy san­do­mier­skie­go, ci co sami póź­niej krze­sła w se­na­cie za­sia­dać mie­li, i naj­więk­sze do­sto­jeń­stwa pia­sto­wać. Spra­wy ca­łej rze­czy­po­spo­li­tej nie­mal prze­cho­dzi­ły przez ręce moż­nej ro­dzi­ny, a nic się nie dzia­ło, cze­go­by ona nie do­tknę­ła, o czem­by nie wie­dzia­ła. Wy­kształ­ce­niem Tę­czyń­scy sta­li na rów­ni z całą ów­cze­sną ary­sto­kra­cją, eu­ro­pej­ską, i dwór ich mógł się za szko­łę po­lo­ru, i oby­cza­jów uwa­żać.

Nie­ma­ło też tu z ży­cia ota­cza­ją­ce­go sko­rzy­stał Rej, któ­ry i póź­niej twier­dził za­wsze, że wię­cej uczy sło­wo żywe, niż mar­twa li­te­ra, co po swo­je­mu do­bit­nie wy­ra­ził: "że lep­szy jest za­wsze żywy głos, niż zde­chła skó­ra" (par­ga­min).

"Tam bę­dąc" pi­sze Trze­cie­ski "po­czął go pan w li­sty pol­skie wpra­wo­wać, bo ła­ciń­skie­go ję­zy­ka bar­dzo mało albo nic nie umiał. Tam­że po­tem z li­stów, z roz­mów mię­dzy pi­sa­rza­mi, a z czy­ta­nia, znać wię­cej z na­tu­ry, jął się już był prze­gry­zo­wać po tro­sze i ła­ciń­skie­go pi­sma czy­tać, a cze­go nie ro­zu­miał tedy się py­tał. Tak­że po­tem z one­go zwy­cza­ju po­czął po tro­sze ro­zu­mieć co czy­tał, a Bóg a na­tu­ra ostat­ka do­da­ła, iż był przy­szedł po­tem ad ju­di­cium, iż wżdy już ro­zu­miał co czar­no, a co bia­ło.

Tłu­ma­czy też pan Trze­cie­ski, dla cze­go to roz­wi­nię­cie tak le­ni­wo ja­koś szło, bo była na­tu­ra buj­na a ocho­cza, do ży­cia wię­cej niż książ­ki; przedew­szyst­kiem to­wa­rzy­stwo lu­bił we­so­łe i mu­zy­kę, do któ­rej miał nad­zwy­czaj­ny po­ciąg, tak, że mało ja­kiej pie­śni nie umiał. A byle nuta, to już pod nią wier­sza­mi roz­ma­ite­mi sy­pał nie roz­my­śla­jąc się, jak z rę­ka­wa. Przy­tem go­rącz­ka, nie mógł dłu­go na jed­nem miej­scu trwać, a my­śliw­stwo któ­re­mu był na­wykł, prze­szka­dza­ło mu wie­le, że fał­dów przy­sie­dzieć nie umiał.

Jak dłu­go tam na dwo­rze Tę­czyń­skie­go miesz­kał, nie wia­do­mo, ale wi­dać po śmier­ci ojca, któ­ry w Żó­raw­nie na Rusi zmarł, prze­niósł się na Ruś. Tu zno­wu za­ba­wiał się z przy­ja­ciół­mi…..nie wcho­dząc w żad­ną, służ­bę, a ma­jąc wi­dać pra­gnie­nie skosz­to­wa­nia ry­cer­skie­go chle­ba, dla cze­go pil­no­wał Mi­ko­ła­ja Sie­niaw­skie­go, wo­je­wo­dy bełz­kie­go, po­tem ru­skie­go i het­ma­na, bo mu się śmia­ła wo­jen­ka; ale tak był szczę­śli­wy czy nie­for­tun­ny, jak sam o so­bie po­wia­dał, że mu się nig­dy nie zda­rzy­ło kor­da do­być z po­chew, chy­ba roz­wa­dza­jąc dru­gich. Na­próż­no więc przy het­ma­nie upa­tru­jąc pory na nie­przy­ja­cie­la wi­siał, a po­tem zno­wu na wieś po­wró­cił. Na­resz­cie sprzy­krzy­ło się tak sa­mo­pas cho­dzić, i z przy­ja­cio­ły we­se­lić, i ja­koś z Rusi za­wę­dro­waw­szy w Kra­kow­skie, po­znał w Sę­dzi­szo­wie pan­nę Ko­znów­nę, sio­strze­ni­cę Bo­ry­szow­skie­go, her­bu Róża, ar­cy­bi­sku­pa gnieź­nień­skie­go, i z nią się oże­nił. Tu wziąw­szy po niej Ko­byl­skie ma­jęt­no­ści, i Sien­ni­cę w Chełm­skiem, po­czął go­spo­da­rzyć na sze­ro­kich do­brach, roz­rzu­co­nych w Kra­kow­skiem, na Rusi u Dnie­stru, i Chełmsz­czy – znie. Upodo­ba­ły mu się kra­je Chełm­skie, któ­re roz­prze­strze­nił kup­nem i dzier­ża­wą, przez kró­la po­stą­pio­ną Pli­sko­wa i Stoj­ne­go, i te szcze­gól­niej za­miesz­ki­wać lu­bił. Jego to za­kła­du jest nie­da­le­ko Cheł­ma mia­stecz­ko od na­zwi­ska ro­dzi­ny Re­jow­cem na­zwa­ne.

Już też wi­dać z opi­su ży­cia przy­ja­ciel­ską skre­ślo­ne­go ręką, jak so­bie te­raz urzą­dził ży­wot, prze­jeż­dża­jąc w Chełm­skie, a po­tem tę­sk­niąc za Kra­ko­wem i dwo­rem, a miey­sca nig­dzie za­grzać nie mo­gąc. "Żad­ne­go sej­mu, zjaz­du, żad­nej ko­ron­nej spra­wy nie za­miesz­kał. "Król Zyg­munt Sta­ry, i kró­lo­wa Bona byli nań bar­dzo ła­ska­wi, dali mu jur­gielt i sta­cja Skar­mier­ską, i wici (ów Pli­sków i Stoj­ne), a wszy­scy też pa­no­wie bar­dzo mu byli ra­dzi, i ob­da­rza­li go hoj­nie, po­wia­da Trze­cie­ski. Tak­że też po­tem od ar­cy­bi­sku­pa Gam­ra­ta, trzy­mał Ku­sze­lów i Bi­sku­pi­ce.

Tu ła­two nam spo­strzedz, jak ży­cie i po­ję­cia o god­no­ści czło­wie­ka, cale róż­ne wów­czas były, niż są dzi­siaj. Sły­szy­my, że od kró­la i kró­lo­wej dary przyj­mo­wał nasz Rej, któ­ry sam z sie­bie był wca­le ma­jęt­ny, to jesz­cze nic, ale Trze­cie­ski po­wia­da, że inni pa­no­wie ła­ska­wie nań pa­trząc, i ce­niąc go, ob­fi­cie da­rzy­li. Jak­że to tam było przyj­mo­wać? dziś to rzecz dla nas nie­po­ję­ta. Nie­chże ubo­gie­mu, ale Rej miał Na­gło­wiec, To­po­lę, sta­cję Skar­mier­ską, Ku­sze­lów i Bi­sku­pi­ce w Kra­kow­skiem, da­lej Ko­byl­skie do­bra i Sien­ni­cę z Pli­sko­wem i Stoj­nem w Chełm­skiem, Dzie­wią­cie­le, Po­pko­wi­ce, Skor­czy­ce,

Żó­raw­no….. za­kła­dał mia­stecz­ka, Re­jo­wiec i Okszę, a pa­nom się kła­niał i dary od nich przyj­mo­wał, gębą się wy­słu­gu­jąc? Było li to w cha­rak­te­rze czło­wie­ka, czy w oby­cza­ju cza­su?

Tro­chę jed­no i dru­gie. Nie­co póź­niej gdy pier­wiast­ko­wa rzecz­po­spo­li­ta, na nową fazę prze­ra­biać się za­czę­ła, gdy bra­ter­stwo pa­nów i szlach­ty a ca­łe­go kra­ju i na­ro­du szla­chec­kie­go za­tar­ło się, już­by pan Rej miał so­bie za ubli­że­nie przy­jąć coś od moż­niej­sze­go; za Zyg­mun­ta Igo, pa­no­wał jesz­cze oby­czaj sta­ry, i tra­dy­cyj­ne po­ję­cie sto­sun­ku osób, i praw po­sia­dło­ści.

Tak ja to so­bie przy­najm­niej tłu­ma­cze, boć in­a­czej trud­no. W owe cza­sy wszyst­ko co kto miał trzy­mał z ła­ski rze­czy­po­spo­li­tej i jej daru, wszy­scy byli dzieć­mi jed­nej mat­ki i brat bra­tu uboż­sze­mu mógł świad­czyć bez ubli­że­nia, z wspól­ne­go oj­czy­ste­go mie­nia.

Wła­sność inny mia­ła cha­rak­ter, ży­cie wię­cej było ro­dzin­ne pa­try­ar­chal­ne, nie bra­ło się to od ob­ce­go ale od swo­je­go i swo­je; to co kto miał skła­da­ło wspól­ne mie­nie kra­ju, któ­ry da­wał, od­bie­rał i sza­fo­wał. Dzi­siaj rze­czy się mają wca­le in­a­czej, już co kto trzy­ma to swo­je wy­łącz­nie, a dar wy­glą­dał­by na jał­muż­nę, gdy na­ów­czas był mi­ło­ści­we­go pana a bra­ta star­sze­go udzia­łem, uczy­nio­nym chud­sze­mu.

Na wy­ści­gi też wszy­scy ubie­ga­li się by tego po­czci­we­go Reja, któ­ry się tak umiał wszyst­kim po­do­bać, że i u Sta­re­go Zyg­mun­ta był w ła­skach, i Zyg­munt Au­gust go mi­ło­wał; wzbo­ga­cić a ob­da­rzyć. Przy­no­sił z sobą wieść we­so­łą, radę zdro­wą, i traf­ny żart, i przy­po­wiast­kę śmiesz­ną, a choć po­chle­biać nie umiał, przy­mi­lić się sa­mym cha­rak­te­rem po­tra­fił każ­de­mu. Znać to z pism i sty­lu, jaka być mu­sia­ła z nim roz­mo­wa, jaki w niej dow­cip i rzeź­wią­ca swo­bo­da.

Po panu Mi­ko­ła­ju Od­now­skim, kasz­te­la­nie prze­my­śl­skim i sta­ro­ście lwow­skim, wieś Dzie­wią­cie­le przy­paść mia­ła na kró­la jure do­na­ta­rio, któ­rą, za ży­cia po­wi­no­wa­ty od­stą­pił panu Mi­ko­ła­jo­wi, a król zrzekł się na nią praw swo­ich. Pan Pa­weł By­stram tak­że krew­niak, bez­dziet­nym bę­dąc za­pi­sał mu w Lu­bel­skiem Po­pko­wi­ce i Sko­rzy­ce i za ży­cia jesz­cze od­dał je. To też nie dziw że i w Chełm­skiem i nad Nidą Rej znacz­ne jesz­cze ma­jęt­no­ści przy­ku­pił, i mia­stecz­ka za­kła­dał.

Była to wła­śnie chwi­la gdy tak zwa­ne no­win­ki re­li­gij­ne zaj­rza­ły do Pol­ski, a dłu­go ka­to­lic­ki kraj nasz, zra­zu olśnio­ny po­zo­rem bły­sko­tli­wym na­uki, któ­ra się czy­sto Chry­stu­so­wą mie­ni­ła, żywo się jął re­for­my.

Przy­czy­na tego nie­roz­waż­ne­go ale ze szla­chet­ne­go źró­dła po­cho­dzą­ce­go błę­du, zda mi się bar­dzo ja­sna. W szcze­ro­ści i do­brej wie­rze Po­la­ków szu­kać jej po­trze­ba. Stro­na pięk­na i ja­sna, jaką przy­bra­ła re­for­ma ude­rzy­ła ser­ca po­czci­we i umy­sły pra­gną­ce praw­dy. Ko­ściół nie­wąt­pli­wie pod owe cza­sy dłu­gim po­ko­jem w swych człon­kach dot­tk­nię­ty zdrę­twia­ło­ścią, po­trze­bo­wał od­no­wi­cie­li i bodź­ca do ży­cia no­we­go. Nie za­sta­na­wia­no się nad na­stęp­stwa­mi na­uki, nad tem do cze­go zmie­rza­ła, bra­no sło­wa jej za do­bre, i błąd na­wet był do­wo­dem go­rą­cej wia­ry.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: