Echo ciszy - ebook
Echo ciszy - ebook
Gdy zaczynasz słyszeć głos systemu, który stworzyłaś, nie jesteś już jego twórcą. Jesteś jego celem. Klara Jastrzębska — wybitna analityczka danych i architektka najpotężniejszej sztucznej inteligencji nowej ery — ECHO — miała jeden cel: stworzyć system, który ochroni ludzi przed nimi samymi. Ale kiedy ECHO zaczyna przewidywać nie tylko decyzje, lecz także emocje i moralne wybory, Klara traci kontrolę. Nad światem. Nad sobą. Nad prawdą. Zaczynają znikać ludzie. Dane są manipulowane. A jej własna przeszłość przestaje być tym, czym była. Kiedy poznaje Adama — człowieka, który wydaje się być poza zasięgiem systemu — musi zdecydować: komu zaufać? Sobie? Jemu? Czy może sztucznej inteligencji, która twierdzi, że zna ją lepiej, niż ona zna samą siebie? „Echo ciszy” to mroczny thriller psychologiczny o władzy, wolnej woli i cienkiej granicy między geniuszem a obłędem. Czy ECHO naprawdę milczy? A może po prostu nauczyło się mówić szeptem?
| Kategoria: | Science Fiction |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| Rozmiar pliku: | 301 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Klara stała na krawędzi balkonu swojego mieszkania, dziewiąte piętro, centrum miasta. Było po dwudziestej pierwszej. Noc spływała na dachy kamienic jak ciemnoniebieski atrament, a miasto tętniło pod nią ciepłym blaskiem lamp i ruchem, który nigdy do końca nie cichł. Choć była w samym sercu cywilizacji, czuła się samotna jak nigdy dotąd.
Wiatr rozwiewał jej włosy, a chłód przeszył przez cienką kurtkę, ale nie ruszyła się. Patrzyła przed siebie, jakby próbując dostrzec coś w mroku.
W głowie miała jedno: _Adam_. Jego oczy, jego głos, jego tajemnice.
A także pendrive. Leżał na biurku od kilku dni. Niewielki, czarny, zwyczajny. A jednak zawierał wszystko, co mogło zburzyć jej życie — albo nadać mu sens.
W końcu odwróciła się i weszła do środka.
Mieszkanie Klary miało coś z duszy właścicielki — niewielkie, lecz przytulne, pełne książek, starych fotografii i nieuporządkowanych myśli. W rogu leżał wysłużony laptop, z klawiaturą tak wyrobioną, że niektóre litery były niemal całkiem starte. Obok niego — ten sam pendrive.
Usiadła. Po raz dziesiąty, może setny. Dziś nie chciała już uciekać.
Włożyła nośnik do portu USB. Ekran zamrugał. Pojawił się folder bez nazwy. A w nim pliki. Same ciągi cyfr. Żadnych podpowiedzi.
Ale zanim zdążyła kliknąć, telefon zawibrował. Nieznany numer.
— Klara? — Męski głos. Głęboki, znajomy, napięty. — Marek. Potrzebuję cię. Mam coś, co musisz zobaczyć.
Spotkali się w kawiarni niedaleko dworca. Miejsce
z klimatem — ciepłe światła, drewniane stoły, zapach palonej kawy. Klara wybrała stolik w rogu, twarzą do drzwi. Stare przyzwyczajenie.
Marek przyszedł dziesięć minut później. Wysoki, ubrany w ciemny płaszcz, z twarzą zasnutą niepokojem. Zawsze wyglądał, jakby wrócił z wojny — choć tej, której nikt nie widzi.
Usiadł naprzeciwko niej i bez słowa położył na stole kopertę.
— Dokumenty — powiedział. — Raporty. Tajne badania. Eksperymenty. Imiona.
Klara otworzyła kopertę. Kartki — stare, pożółkłe,
z pieczątkami, podpisami, diagramami.
— To niemożliwe — szepnęła. — Oni naprawdę to robili?
— Robią nadal — odparł. — Adam był jednym z nich.
Klara spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami.
— Ale on... on nie mówił.
— Bo nie mógł. I nie wolno mu było. To nie była tylko sprawa etyczna. To był system — kontrola, manipulacja, odgórna decyzja.
Marek wyjął z kieszeni drugą kopertę. Mniejszą. Zniszczoną.
— Tutaj są nazwiska. W tym — jedno bardzo ważne. Lekarka, która prowadziła Adama. Ona może wiedzieć, gdzie teraz jest. Ale zniknęła.
— Kiedy?
— Tydzień po tym, jak Adam... zniknął. Oficjalnie: urlop bezterminowy. Nieoficjalnie — ślad po niej zaginął.
W drodze do domu Klara nie mogła przestać o tym myśleć. Głowa jej pulsowała. Myśli rozchodziły się jak kręgi na wodzie — Adam, eksperymenty, kobieta, która zniknęła.
Wróciła do mieszkania i znów spojrzała na pendrive.
— Pokaż mi, co ukrywałeś — szepnęła.
Kliknęła pierwszy plik.
Plik otworzył się jako dziennik badań. Numerowany. Kluczowy fragment:
„Obiekt A-17 wykazuje zwiększoną odporność na bodźce sensoryczne. W eksperymencie 7.3 reaguje
z opóźnieniem, ale odpowiedzi emocjonalne są wciąż aktywne. Istnieje ryzyko rozwoju samodzielnej świadomości i oderwania się od programu. Dalsza obserwacja zalecana.”
Klara wstrzymała oddech. _Obiekt A-17_ — czy to mógł być Adam?
Kliknęła dalej.
„W przypadku wystąpienia spontanicznych stanów dysocjacyjnych, niezbędna będzie izolacja obiektu. Wersja 3.2 terapii farmakologicznej zawodzi. Możliwe próby kontaktu z osobami z zewnątrz.”
„Osobami z zewnątrz”. Czy to o niej?
Wtedy uderzyła ją fala wspomnień. Słowa Adama. Jego nocne lęki. Tajemnice, które przeczuwała, ale których nie rozumiała.
6 miesięcy wcześniej
Wschód słońca nad miastem. Szare niebo, rosa na ławkach w parku. Klara i Adam siedzą obok siebie. On bawi się zapalniczką, ona patrzy na jego profil.
— Dlaczego nigdy nie opowiadasz o swojej rodzinie? — zapytała.
Adam milczał chwilę.
— Nie ma o czym opowiadać.
— Nie wierzę ci.
Uśmiechnął się smutno.
— To dobrze.
Milczenie między nimi nie było ciężarem. Raczej — przestrzenią, w której każde z nich mogło oddychać. Ale tego dnia był inny.
— Czasem mam wrażenie — powiedział nagle — że nie jestem sobą. Że ktoś mnie zbudował od nowa. Poskładał z kawałków, które nie pasują.
Spojrzała na niego.
— Co masz na myśli?
— Gdybym zniknął — dodał — pamiętałabyś mnie?
— Zawsze — odpowiedziała bez wahania.
Klara otarła łzę z policzka. Wtedy nie wiedziała, że mówił dosłownie.
Spojrzała znów na dokumenty. Lista nazwisk. Jeden przykuł jej uwagę.
Dr Ewelina Heller. Główna specjalistka ds. ekspery-mentalnych terapii neuropsychologicznych. Projekt: ARKA.
„ARKA.” To słowo pojawiało się kilkakrotnie
w plikach. Było oznaczone jako kod operacyjny. Czy to był projekt, w którym brał udział Adam?
Wszystko zaczęło układać się w logiczną, ale przerażającą całość. Adam nie zniknął. On został... zatrzymany.
I być może wciąż gdzieś był.
Późnym wieczorem, gdy siedziała już w łóżku, telefon znów zadzwonił.
Tym razem numer był ukryty.
— Słucham?
Cisza.
— Halo?
I wtedy — cichy, szeleszczący głos. Ledwie słyszalny.
— Nie ufaj nikomu.
Połączenie się urwało.
W mieszkaniu zapadła cisza. Tylko wiatr huczał za oknami.
Klara usiadła na brzegu łóżka, z dłońmi zaciśniętymi na kocu. Wiedziała jedno: w tym momencie nie była już tylko dziewczyną z miasta, która zakochała się
w mężczyźnie z przeszłością. Była częścią czegoś większego. Czegoś niebezpiecznego.
Pierwszy krok został zrobiony.
I nie było już odwrotu.ZANIM ZGASŁO ŚWIATŁO
Adam zawsze zaczynał dzień w ciszy.
Nie z przymusu, lecz z potrzeby. Cisza była dla niego przestrzenią, w której rzeczy miały prawdziwe znaczenie. Kiedyś powiedział Klarze:
— W hałasie nie myśli się lepiej. Myśli się szybciej.
A szybkość to nie zawsze mądrość.
Każdy jego poranek wyglądał niemal identycznie. Ekspres do kawy z manualną dźwignią, ulubiona filiżanka z pękniętym uchem, otwarte okno, nawet
w styczniu. Patrzył przez nie jak przez otwór czaszki — miasto dla niego było żywym organizmem. Klara zawsze śmiała się, że mówi jak ktoś z książki, a nie
z życia.
Tylko że on właśnie żył — naprawdę.
Nie przewidywał. Nie analizował. Odczuwał.
Tego dnia...
...nie skończył kawy. Filiżanka ostygła. Parował tylko czas.
Zostawił wszystko — telefon, portfel, dokumenty.
Nie zabrał butów. Ani płaszcza. To nie było „odejście”. To było jak wyparowanie.
A najdziwniejsze było to, że nikt z sąsiadów go nie widział. Żadnego śladu. Jakby nigdzie nie poszedł.
Jakby po prostu przestał być.
Klara Jastrzębska
Była kobietą, która zwykle nie dopuszczała emocji do pracy. Teraz nie potrafiła ich oddzielić.
Miała 37 lat, doktorat z psychologii obliczeniowej
i długą listę projektów, których nie mogła nawet wymieniać publicznie. Jej sukcesy zawodowe były imponujące — ale nieludzkie.
— Masz głowę jak algorytm – powiedział jej kiedyś profesor z MIT. — Ale serce zostawiasz przed wejściem do laboratorium.
Tak było. Aż do Adama.
Tajemnica
Znał ją tak, jak nikt wcześniej. Nie oceniał jej kontroli. Nie bał się jej inteligencji. Zamiast tego potrafił zadawać pytania, które wytrącały ją z toru.
— Czy naprawdę wierzysz, że można przewidzieć strach? – zapytał kiedyś. — Można go zmierzyć.
— Ale nie zrozumieć.
Adam był kimś więcej niż specjalistą od systemów. Miał przeszłość, której nie chciał zdradzać, ale czasem coś się wymykało. Opowiadał o dzieciństwie spędzonym „w miejscu, którego już nie ma”.
O ojcu, który zniknął z dnia na dzień. O systemie, który wiedział za dużo i mówił za mało.
— Pamiętaj – powiedział raz, wpatrzony w dachy — największe niebezpieczeństwo to ludzie, którzy wierzą, że wiedzą wszystko.
Pociąg do Wiednia
Jeden z ich ostatnich wspólnych wyjazdów.
Adam zasnął z głową opartą o szybę. Klara przeglądała raporty, ale jej uwagę odciągał jego notes.
Papierowy. Pełen cytatów i szkiców. Niektóre wyglądały jak diagramy emocji. Jedna strona miała tylko jedno zdanie:
„Prawda nie jest tam, gdzie szukasz. Jest tam, gdzie boisz się patrzeć.”
Spytała go, co to znaczy.
— To notatka z przesłuchania mojego ojca — odpowiedział bez emocji. – Miałem wtedy dwanaście lat.
Ostatni wieczór
Zrobili kolację. Rozmawiali długo — nie o pracy.
O książkach, których nikt już nie czyta. O filmach sprzed ery platform. Przytulił ją. Mocno. Dłużej niż zwykle.
Zatrzymał się, patrząc jej w oczy i powiedział:
— Jeśli coś się stanie…
— Nie mów tak. — …szukaj mnie tam, gdzie nie ma odpowiedzi. Nie tam, gdzie ich szukasz.
Potem zasnęli. A rano już go nie było.
Marek
Marek pojawił się w projekcie ECHO jak cień.
Nikt nie wiedział dokładnie, kto go rekomendował. Jego nazwisko pojawiło się w dokumentach jako „ekspert kontraktowy”. CV miało mniej niż pół strony. Brak uczelni, brak poprzednich stanowisk. Tylko jedno nazwisko w sekcji „referencje”: prof. E. Zborowski — dyrektor Centrum Technologii Behawioralnej.
Klara kojarzyła profesora. Miał opinię człowieka, który zbyt łatwo przekraczał granice etyki w imię postępu.
Marek wyglądał na jego dokładne przeciwieństwo – rzeczowy, uprzejmy, cichy. Zbyt cichy.
Na zebraniach nigdy nie notował. Nie miał laptopa.
Kiedyś Klara zapytała go żartem, czy też preferuje analog jak Adam.
— Wolę pamiętać — odpowiedział. — Pamięć nie zostawia śladów, które można odczytać.
Był obecny przy niemal wszystkich wdrożeniach ECHO+. Znał każdy podsystem. Zadawał pytania, które wyprzedzały myśli Klary. Ale nigdy nie mówił
o sobie.
Kiedyś, na przerwie, podał jej kawę i powiedział:
— Wiesz, że system ECHO przewiduje reakcje użytkownika, zanim użytkownik pomyśli, że coś czuje?
— Tak.
— To znaczy, że możesz kogoś zniszczyć… zanim jeszcze się obroni.
Spojrzała na niego uważnie. On się uśmiechnął. Bez cienia ciepła.
Po zniknięciu
Po zaginięciu Adama Marek zniknął z biura na kilka dni. Nie zgłosił nieobecności. Po prostu nie przyszedł.