Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Echo mroku - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
27 lipca 2025
35,00
3500 pkt
punktów Virtualo

Echo mroku - ebook

Książka opowiada o wrażliwej nastolatce w klasie maturalnej, która walczy o swoje lepsze jutro. Sara, która kiedyś była przeciwniczką wszystkiego, co mogło zniszczyć życie, zaczęła coraz bardziej wciągać się w niebezpieczny świat. Wagary stały się częstsze, a szkoła przestała mieć jakiekolwiek znaczenie. Otoczyła się przed światem murem własnego wnętrza. Niezaspokojone potrzeby miłości, bliskości i ważności ściągały ją w dół. Znalazła powierzchowny „złoty środek”, który miał być tylko jednorazowym rozwiązaniem. Natomiast stał się jej codziennością… Z każdym kolejnym dniem coraz trudniej było jej wrócić do dawnej siebie. Książka prowadzi przez wewnętrzne zmagania głównej bohaterki i pokazuje, jak wiele może zmienić jedna decyzja prowadząca na ścieżkę destrukcji. Echo mroku czy światło zmiany – które z nich zwycięży?

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Powieść
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788397255821
Rozmiar pliku: 1,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

Przekonania, myśli, umiejętności czy wartości, które nabywamy od najmłodszych lat, są jak nasze korzenie. Przeplatają się między sobą. Wpływają na wybory, czasem nieuświadomione pchają w stronę, w którą tak naprawdę nie chcielibyśmy pójść. Przeradzają się w powielane schematy. Dodatkowo dochodzą do tego sytuacje, jakich doświadczamy, oraz ludzie spotkani na naszej drodze. Ponosimy porażki, niekiedy robimy rzeczy, których nie powinniśmy. Tak wiele czynników składa się na to, kim jesteśmy i jacy jesteśmy. Bywa, że gubimy się w nieprzewidywalności życia, czując się przytłoczeni jego dwuznacznością – z jednej strony to trudne, z drugiej tak zaskakujące i piękne. Tworzy się nasza unikalna historia. Na wiele sytuacji wokół nie mamy wpływu. Natomiast reakcje czy decyzje zależą od nas – choć momentami zagłuszane są one nieświadomym kierownictwem pod postacią traumy, przekonań czy utartych schematów. Oddajemy im kontrolę, ponieważ pozostawiły za sobą tak duże, przeradzające się w blizny zranienia, które pozostają z nami na zawsze. Bywa, że tkwimy w sidłach zamrożenia czy przetrwania, bo wyjście z nich na zewnątrz, do świata, który tak zranił, jest bolesne.

Nie zawsze to, co widzimy, jest prawdą. Czasem jest ona bardziej złożona, a pokazuje nam tylko swoją powierzchowność. Pozór, który tworzy otoczkę, aby nie zdradzić tego, co wewnątrz. Pamiętajmy, aby szerzej patrzeć na perspektywę zachowania ludzi zagubionych w tym świecie. Możemy zostać pierwszymi, którzy powiedzą jakiejś osobie, że widzą w niej wartość pomimo niedoskonałości. Być może nikt do tej pory nie dostrzegł tego piękna. Będziemy w stanie wydobyć to, co do tej pory nieodkryte. Pozwolić poranionej duszy dotknąć ciepła miłości i życzliwości. Stać się drogowskazem podczas niepewnej wędrówki, dmuchając w skrzydła, a nie je podcinając. Czasem dobre słowo pozwala tchnąć w kogoś nadzieję, odbudować utracone skrzydła, a także ukoić wspomnienia wewnętrznych blizn.

Napisałam tę opowieść, ponieważ pragnę przybliżyć perspektywę osób zagubionych w nieprzewidywalności życia. Ukazać ich wewnętrzne zmagania podczas trudnych chwil oraz chęć zmiany. Skłonić do pochylenia się nad usposobieniem w stosunku do drugiego człowieka i nad złożonością zdarzeń w naszej codzienności. Naświetlić głębszy i złożony obraz trudnego zachowania, a także zwrócić uwagę na wartość relacji. Na końcu książki zamieściłam kilka własnych refleksji dotyczących życia, które przyszły do mnie w trakcie jej pisania. Nie chodzi o to, aby się z nimi zgadzać, ale by pozwolić sobie na chwilę uwagi i wyciągnięcie z nich czegoś dla siebie.

Postacie, wydarzenia i dialogi przedstawione w tej książce są wytworem wyobraźni autorki. Jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistych osób, żyjących lub zmarłych, jest przypadkowe i niezamierzone. Opisywane procesy psychologiczne i emocjonalne mają charakter literacki i nie zastępują profesjonalnej porady psychologa, terapeuty ani psychiatry.SARA

„Niewystarczająca”, „głupia”, „nieposłuszna”, „niczego nie osiągniesz”, ,,bez wartości”, „zbyt naiwna” – to komunikaty, które słyszałam najczęściej od najbliższych osób. Utkwiły w mojej głowie bardzo mocno, jakby ktoś je w niej wygrawerował. Prowadziły do tego, że nie chciałam się zmieniać. Identyfikowałam się z etykietami, które mi nadano. Uwierzyłam w nie i stały się moją rzeczywistością. To przez pryzmat słyszanych słów kształtowałam postrzeganie samej siebie. Stworzyłam negatywny obraz własnej osoby – taki, jakiego ode mnie oczekiwano – choć w środku pragnęłam, aby ktoś zobaczył we mnie tę lepszą część. Nieustannie towarzyszyło mi poczucie, że robię za mało, pragnąc zadowolić wszystkich dookoła. Wymagałam od siebie coraz więcej, znaczenie więcej, niż byłam w stanie udźwignąć. Poszukiwałam osób, które zaakceptują mnie taką, jaką jestem. Chciałam przynależeć i być docenioną.

Te przekazy miały magiczną moc, ale nie tę pozytywną – wręcz przeciwnie. Czułam się, jakbym miała je wytatuowane na plecach, widoczne nawet dla nowo poznanych osób, aby one wiedziały, jaka jestem naprawdę. Często zarzucano mi, że jestem zamknięta w sobie, nie dzielę się swoimi troskami z innymi. Owszem, tak było, ponieważ myślałam, że na to nie zasługuję. Lubiłam patrzeć na człowieka w taki sposób, aby zobaczyć potencjał. Zobaczyć szerszą pespektywę jego życia. W tamtym czasie moim marzeniem było, aby ktoś właśnie tak spojrzał na mnie.

Tamtego dnia mój pusty wzrok obserwował tworzącą się otchłań przepaści, a ciężar ostatnich tygodni przygniatał mnie tak, że ledwo mogłam oddychać. Beznadzieja oplotła mnie niczym niewidzialny płaszcz. Czułam, jak rozlewa się we mnie bezsilność, zajmując kolejny kawałek mojego ciała. Stopniowo traciłam kontrolę nad tym, co do tej pory miało jakiekolwiek znaczenie. Nie miałam już siły walczyć ani próbować. W głowie pojawiła się cicha i zdradliwa myśl: „Przecież to wszystko nie ma już znaczenia”. Poczułam, że nie zależy mi nawet na sobie. To było jak echo, które rozchodziło się po mojej głowie, odbijając od siebie żal, gniew i strach. Zaczęło przejmować nade mną kontrolę, przysłaniając całokształt.

To wydarzyło się w jednej chwili. Moment słabości, który odmienił moje życie. Złapałam się we własne sidła, rozpoczynając udrękę ciągnącą się dniami i nocami. Decyzja mogła zmienić wszystko – wiedziałam to, ale obojętność była zbyt intensywna. Nie chciałam dłużej myśleć o konsekwencjach. Pragnęłam tylko ulgi, choćby chwilowej. Poczuć się wolną od nadanych etykiet i wszechogarniającego bólu. Wzięłam głęboki oddech, niepewna, czy jestem gotowa ponieść konsekwencje tego czynu. W jednej chwili tak wiele się zmieniło…

Kiedyś pełna marzeń, z nadziejami na przyszłość, obecnie emocjonalnie wyczerpana, zamknięta w sobie i zagubiona. Pozwoliłam przeszłości, aby odcisnęła na mnie piętno, zmieniając mój sposób patrzenia na siebie i świat. Pozwoliłam nadanym etykietom przejąć nad sobą kontrolę. Oddałam im się całkowicie, uwierzyłam, że niosą za sobą prawdę o mnie.

Nieprzewidywalność życia – cicha i zdradliwa.

Nieprzewidywalność życia – przyjemna i bolesna.

Jednego dnia stoi obok ciebie osoba, której po czasie nie ma.

Nieprzewidywalność życia – krucha i pełna nadziei.

Nieprzewidywalność życia – piękna czy bolesna?

Zależy od spojrzenia, podjętych decyzji czy chęci zmiany.

Nieprzewidywalność życia – daje i odbiera.DWA OBLICZA

Dwa oblicza, które to te prawdziwe?

Dwa oblicza, któremu powierzyć zaufanie?

Dwa oblicza, czy oba są tak samo ważne?

Dwa oblicza, nie wiem, które powinno zostać wysłuchane.

Pierwsze oblicze to euforia i rozluźnienie. Na początku wydaje się, że wszystkie problemy znikają, a życie staje się łatwiejsze i beztroskie. Zaczynamy być bardziej otwarci, towarzyscy, a codzienne stresy tracą na znaczeniu. Świat przez jakiś czas nabiera barw, a my odnajdujemy w sobie odwagę i śmiałość, które na co dzień były skryte. Brzmi, jak tajemniczy środek na lepszą wersję siebie. To oblicze substancji psychoaktywnych kojarzone jest z chwilami radości, śmiechem, spontanicznością i wytchnieniem. Natomiast wizja przyjemności zaskakuje swoją kruchością i podstępnością – to jej drugie oblicze, znacznie mocniejsze i prawdziwsze.

Drugie oblicze przybiera nieco ciemniejszych barw. Gdy substancja zaczyna przejmować kontrolę, zamiast radości pojawia się rozdrażnienie, smutek, a czasem agresja. Wydobywane są tłumione emocje – gniew, żal czy frustracja. Granica pomiędzy rozsądkiem a impulsywnością się zaciera, co prowadzi do podejmowania pochopnych decyzji i działań, które niosą poważne konsekwencje. To moment, w którym możemy stracić kontrolę nad sobą i emocjami, a radosna noc przerodzi się w pełną napięcia i chaosu. Okazuje się, że początkowa ulga jest kłamstwem. To tylko zachęta, aby schwytała nas w szpony niewolnictwa. Jej oferta jest złudna – niby daje, a tak naprawdę odbiera.

Te dwa oblicza często współistnieją, nieustannie balansując na cienkiej granicy między chwilowym szczęściem a destrukcją. Substancja, która początkowo jest wyborem, zamienia się w potrzebę. Zakłada niewidzialne kajdanki, pochłaniając nas swoim jakże złudnym uczuciem ukojenia. Prowadzi do zagubienia, w którym już nie poznajemy siebie, własnego zachowania oraz reakcji. Otula nas tajemniczą, mroczą stroną złudnej i szybkiej poprawy samopoczucia, zastawiając swoje sidła nicości, oddalając nas od lepszych wersji siebie.

***

Nadszedł nielubiany przeze mnie poniedziałek. Po wolnym weekendzie z niechęcią szykowałam się do szkoły. Ogarnęłam się, zjadłam śniadanie i podążyłam na przystanek. W połowie drogi, podczas przesiadki z jednego do drugiego autobusu spotkałam się ze swoimi znajomymi z klasy, najczęściej wtedy padała decyzja, czy się w niej tego dnia znajdziemy, czy też nie.

Spędzaliśmy razem sporo czasu. W szkole lub na wagarach, popołudniami, wieczorami, często i nocami. Najmniej chwil spędzałam w domu. Nie lubiłam mówić o tym, co działo się za zamkniętymi drzwiami, ani o sobie i swoich uczuciach. Wolałam skupiać się na innych i ich problemach. Była to dla mnie odskocznia od rozterek. Jeśli chodziło o moje problemy – wyobrażałam sobie, że to mnie nie dotyczy, jest obok mnie, trochę tak, jakbym oglądała film, ale to nie ja byłam główną bohaterką. Wtedy było znacznie łatwiej.

Tamtego dnia wróciłam po szkole i zastałam zaniepokojoną mamę. Nie musiałam pytać, o co chodziło – znowu nie było taty. Już wiedziałam, co to oznaczało. Narastające napięcie powędrowało po ciele i postawiło mnie w stan gotowości. Postanowiłam, że zostanę w domu. Strach o mamę nie pozwolił mi zostawić jej samej. Czułam ogarniający niepokój, który zwiększał się z każdą godziną, która przybliżała jego powrót do domu. Rządziły mną silne i nieprzyjemne emocje – strach mieszał się ze złością i niepewnością. Starałam się ich nie pokazywać mamie. Zostałam, aby ją wspierać, a nie rozczulać się nad sobą. Jednak nadszedł moment, w którym moje serce biło jak oszalałe, oddech stał się nierówny, a ręce się coraz bardziej pociły. Nie dało się nad tym zapanować…

Drzwi otworzył tata, który był pod wpływem alkoholu, a ja już byłam świadoma, co to oznaczało. Siedziałyśmy z mamą w pokoju. Cieszyłam się, że w tej chwili byłyśmy razem. Spoglądnęłam na nią i widziałam strach, bezsilność oraz poczucie winy, który wypełniało jej oczy. Tata zaczął pokazywać swoje drugie oblicze. Słyszałam wyzwiska, upokarzanie, rzucanie tym, co miał pod ręką. Raz nas kochał, a za minutę nienawidził. Zastanawiałam się, co było prawdą. Czasem bywały dni, kiedy był dobry – pełny radości i zaradny, ale od jakiegoś czasu coraz częściej widziałam jego mroczną stronę, którą trudno mi było zrozumieć. To alkohol pochłaniał jego lepsze cechy, ukazując te negatywne.

Pojawiły się obelgi, które były jak noże głęboko raniące moją duszę. Słowa, które nigdy nie powinny paść z ust kogoś, kto powinien chronić i kochać, stały się codziennością. Każde z nich upokarzało, odbierało mi resztki poczucia własnej wartości. Odbijały się w mojej głowie i pozostawały w niej na długo. Zasadzone jak drzewa wypuszczały swoje korzenie, oplatając moje wnętrze i szepcząc, powodując nieznośne, przepełnione bólem echo.

Czasami wydawało się, że znowu jest tym tatą, którego kochałam – czułym, opiekuńczym, gotowym zrobić wszystko dla rodziny. Jednak ta iluzja szybko się rozwiewała, bo z minuty na minutę potrafił zmienić się nie do poznania. Jego miłość przemieniała się w nienawiść, jakby wszystko, co wcześniej powiedział i zrobił, nie miało znaczenia. Niekiedy nie wiedziałam już, co było prawdą. Czy tata nas kochał, czy może tylko chwilami udawał, żeby znowu pokazać swoje prawdziwe ja. Ta zmienność emocji była przytłaczająca. Coraz częściej słyszałam w domu podniesiony, pełen gniewu i nienawiści głos. Rzucał czymkolwiek, co znalazł pod ręką – talerzami, książkami, nawet przedmiotami, które wcześniej miały dla niego wartość. W tym chaosie trudno było znaleźć jakiekolwiek poczucie bezpieczeństwa. Każda awantura zostawiała po sobie ślad, nie tylko na ścianach czy w zniszczonych przedmiotach, ale przede wszystkim we mnie. Zalewała moje serce ranami, choć próbowałam się zamknąć na tę rzeczywistość i dopuścić do siebie jak najmniej. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, bo nie potrafiłam przewidzieć, kiedy nastąpi wybuch.

Niestety tamta noc okazała się szczególnie długa i niespokojna. Wszystko zaczęło się od drobnostki, jakiejś błahej uwagi, która normalnie nie miałaby żadnego znaczenia. Ale dla taty stała się iskrą zapalną. Krzyki wypełniły dom, a atmosfera stała się gęsta. Próbowaliśmy go uspokoić, ale na nic się to zdało. Z każdą chwilą sytuacja wymykała się spod kontroli, a dom – miejsce, które powinno być ostoją spokoju – zamienił się w pole bitwy. Wydawało mi się, że problemy życiowe i trudna sytuacja w pracy pochłaniały tę jego lepszą wersję. Brak umiejętności radzenia sobie doprowadził go do tego, że z każdą ucieczką w alkohol stawał się jego niewolnikiem i tracił nad sobą kontrolę.

Siedziałam w ciszy po burzy i zastanawiałam się, jak długo jeszcze można to znosić. Czy to jego drugie oblicze jest prawdziwe? A może tata po prostu jest zagubiony, nie radzi sobie z emocjami, choć to nie usprawiedliwia jego zachowania? Pytania przemierzały moją głowę. Chciałam znaleźć jakieś wytłumaczenie oraz rozwiązanie. Nie byłam świadoma, co przyniesie jutro, ale ta noc miała zostać ze mną na długo jako przypomnienie, że miłość i nienawiść mogą mieszkać w jednym człowieku, a ich granica jest przerażająco cienka. Wiedziałam doskonale, co będzie, kiedy za kilka dni wytrzeźwieje i zakończy swój maraton. Nastanie czas spokoju. Będziemy udawać, że nic się nie stało. Jakby tej ciężkiej nocy nie było. Tak było za każdym razem. To, co działo się w domu, zostawało w domu. Trudne zdarzenia i raniące słowa zamykałam w czterech ścianach, wychodziły jedynie pod postacią blizn obrastających moje okaleczone serce.

Wstałam do szkoły kompletnie zmęczona. Kiedy patrzyłam w lustro, widziałam odbicie oczu niepodobnych do moich. Były pozbawione blasku, a cienie pod nimi zdradzały nieprzespaną noc. Makijażem próbowałam ukryć trud poprzednich godzin.

Nie ważne, co się wydarzyło, uśmiechnij się, udawaj, że to ciebie nie dotyczy. Tak jakbyś oglądała pełny napięcia i bólu film, powtarzałam sobie, szykując się tamtego poranka.

Kiedy wyszłam z łazienki, spotkałam mamę. Krzątała się po cichu w kuchni, aby nie obudzić taty, od którego unosił się jeszcze zapach alkoholu. Wymieniłyśmy się spojrzeniami, które mówiły więcej niż tysiąc słów. Porozumienie o zasadzie milczenia zawarte. Obie połączone w trudzie, zagubione, bojące się powiedzieć na głos o swoim cierpieniu. Niby razem, a jednak osobno. Spuściłam wzrok, a w głowie pojawiło się wiele pytań dotyczących minionej nocy. Jednak zostały niewypowiedziane. Pominięte. Zamknięte szczelnie i głęboko w sercu. Zepchnięte, jakby nie ważne. Tworzyły mur oddzielający mnie od tamtych zdarzeń.

Wsiadłam do autobusu, spotykałam znajomych i odgrywałam dobrze mi znany od jakiegoś czasu film pod tytułem: „Nic się nie stało”. Kompletnie nie miałam ochoty iść do szkoły, jednak tego dnia była wywiadówka. Z taką liczbą nieusprawiedliwionych godzin powinnam do końca roku szkolnego uczęszczać do niej, nie opuszczając już żadnej lekcji. Jednak każdego dnia byłam coraz bardziej obojętna, choć w tamtej chwili nie zdawałam sobie z tego jeszcze sprawy.

– Sara, dobrze się czujesz ? Wyglądasz niewyraźnie – pytali znajomi, przyglądając mi się dokładnie, a na ich twarzach widać było szczerą troskę.

– Tak, wszystko dobrze. Tylko nie mam ochoty iść dzisiaj do szkoły – odpowiedziałam, wymuszając, aby kąciki ust uniosły się, tworząc uśmiech.

– A to żaden problem! Możemy nie iść. Tylko dzisiaj wywiadówka. Będzie przypał.

– Z tyloma nieobecnościami to i tak będzie – rzuciłam z obojętnością i nutą ironii.

– W sumie racja – dodała Nina, przeszukując pośpiesznie torbę. – Czego byśmy nie zrobili, to i tak mamy przechlapane!

Słowa Niny rozbawiły wszystkich. Jednak to, co widać, było powierzchowne. Śmiech obojętności przeplatał się z rozpaczą, którą ukrywałam we wnętrzu. Pomimo uśmiechu poranione serce i usłyszane słowa bolały tak samo.

Kolejny dzień zamiast w szkole, minął mi na wagarach, a emocje pozostały stłumione w zamkniętej, udawanej rzeczywistości. Tak było łatwiej – uciec od odpowiedzialności i zatracić się w chwilowym poczuciu beztroski, nawet jeśli gdzieś w tle czaił się niepokój, którego nie dało się w pełni zignorować. Zmęczona tym pełnym fałszu, udawanej radości i pozornej wolności dniem wracałam do domu dopiero wieczorem. Przed powrotem udałam się na długą wędrówkę po cichych, pustych ulicach, jakby świat zewnętrzny nie miał znaczenia, a jedyną rzeczywistością była ta wewnątrz mnie, pełna sprzeczności i bólu. Spływające krople idealnie komponowały się ze łzami i zimnem mojego serca. Wydawały się odbijać w rytmie mojego smutku, jakby pogoda współgrała z emocjami, a chłód przenikał powietrze, odzwierciedlając uczucia. Cisza wieczoru przerywana szumem deszczu przypominała o samotności i cierpieniu. Zmywał wszystko wokół, ale nie był w stanie oczyścić wewnętrznego bólu. Szaruga tego wieczoru idealnie komponowała się z moim nastrojem, jakby przyroda umówiła się i trwała ze mną w tańcu trudnych przeżyć.

Minęłam się z mamą, która wychodziła na wywiadówkę, i czekałam na nią sama w domu. Minęły już prawie trzy miesiące roku szkolnego, a uzbierałam całkiem niezłą liczbę nieusprawiedliwionych godzin. Mama ich nie znosiła, ponieważ się wstydziła. Zawsze byłam wymieniana jako ta najgorsza. To łatka, którą nosiłam na plecach. Bardzo było mi wtedy szkoda mamy, chociaż nie potrafiłam zmienić swojego zachowania, a te słowa nie zostawały wypowiedziane – zatrzymywałam je jedynie w myślach.

Tego wieczoru przeżywałam podwójny strach związany z nieobecnością taty, a raczej z jego powrotem, i niezbyt pozytywnymi wieściami, które mama miała usłyszeć na spotkaniu z wychowawczynią. Często zarzucałam sobie, że zamiast pomagać, dokładałam nam problemów. Jednak nie potrafiłam tego zmienić.

Nagle moje rozważania przerwał dźwięk poruszanej klamki. Czułam narastający stres, serce biło mi znacznie mocniej niż zazwyczaj, a w ustach zrobiło się sucho, jakbym nie piła przez cały dzień wody. Po rozebraniu się mama siadła naprzeciwko mnie i milczała. Ta cisza z jej strony była najgorsza. Obojętniała tak jak ja. Widziałam moją zawiedzioną mamę, która była już na skraju wytrzymałości. Miałam ochotę rzucić się jej na szyję i przeprosić za wszystko. Chciałam być jej dumą, ale tak nie było. Nie byłam w stanie niczego powiedzieć, jakby coś ściskało moje gardło, nie pozwalając na wydobycie słowa. Jej spojrzenie mówiło tak wiele. Tyle było w nim bólu, rozczarowania i wstydu.

Czy byłam córką, którą chciała mieć? Zapewne odpowiedź na to pytanie brzmiała przecząco. Natomiast pomimo mojego żalu nie umiałam zachować się inaczej, lepiej, rozsądniej. Byłam inna. Czasem czułam się jak niepasujący element. Jednak najgorsze było przede mną…

Kiedy tak siedziałyśmy w salonie przy zapalonej lampce, do domu wszedł tata. Jego kroki wywołały na moim ciele dreszcze.

– Jak po wywiadówce? – zapytał pijackim bełkotem, który zdradził, że to będzie ciężki wieczór.

Milczałyśmy. Nie chciałyśmy go sprowokować. Niestety po chwili tata zobaczył leżącą na stole kartkę z wywiadówki, na której były informacje o ocenach, spóźnieniach oraz nieobecnościach w szkole.

– Jesteś dla nas tylko problemem! Wstydzę się ciebie! Nie jesteś moją córką! Nie chcę cię tutaj więcej widzieć! – wykrzykiwał w moją stronę hasła, które raniły coraz mocniej, pomimo że chciałam się na nie uodpornić.

– To ja wstydzę się ciebie! Nie zasługujesz na nazwanie ciebie tatą. Brzydzę się tobą! Wyzywaj mnie! Tylko na tyle cię stać! – wrzeszczałam, nie zwracając uwagi na konsekwencje.

Strach przed nim zniknął, a zastąpiła go złość i nienawiść. Coś pękło i nie wytrzymałam w bezczynności. Wyrzucałam swoje żale w jego kierunku. Po ostrej wymianie zdań oraz wyzwisk rzuciłam się na niego. Nie mogłam się powstrzymać, jakby wszystko to, co trzymałam do tej pory w środku, potrzebowało ujścia. Biłam na oślep, nie zważając na to, czy go trafię, czy nie. Na szczęście mama odnalazła siłę, aby stanąć pomiędzy nami i zakończyć tę niebezpieczną potyczkę.

Wiedziałam, że dla własnego dobra tej nocy nie mogłam zostać w domu. Uciekłam przez okno w pokoju. Następnie skulona w zagubieniu i rozpaczy siedziałam na podwórku, zastanawiając się, czy mogłam zostawić ją z nim samą, a z innej strony wiedziałam, że mój powrót pogorszyłby sytuację. Było mi tak strasznie zimno – i to nie tylko fizycznie, ale i emocjonalnie. Pokrytą we łzach twarz schowałam w dłoniach i płakałam jak małe dziecko, kołysząc się. Pragnęłam, aby znalazł się ktoś, kto otuliłby mnie płaszczem miłości i szacunku, a spływające po policzku łzy otarł swą ciepłą dłonią.

Męczyły mnie skrajne uczucia do taty – od nienawiści po potrzebę bycia docenioną i kochaną. Miałam wrażenie, że każdy kolejny dzień popychał mnie w ciemną stronę życia. Jednak tego wieczoru coś we mnie pękło.

– Nie mam już sił – powiedziałam sama do siebie a za tymi słowami szła obojętność, która mnie przerażała. Tak jakbym guzikiem wyłączyła swoje odczucia.

Czułam, jak zaciskałam szczęki i pięści, aby powstrzymać łzy i zatrzymać je w sobie. Pierwszy raz pochłonęła mnie tak szczera obojętność na wszystko i wszystkich. Chciałam z kimś porozmawiać, ale nie miałam z kim, a może po prostu nie potrafiłam. Wiedziałam jedno – ten wieczór wiele zmienił w moim życiu. Bolesne ciosy emocjonalne sprawiły, że coś roztrzaskało się w moim wnętrzu. Nauczyłam się również tego, że nigdy nie można być niczego pewnym, nawet siebie.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij