- promocja
Efekt Lucyfera - ebook
Efekt Lucyfera - ebook
Jedna z najważniejszych prac nurtu psychologii dobra i zła. Autor interesująco prezentuje analizę eksperymentu stanfordzkiego i wykazuje ścisły związek z tym, co później wydarzyło się w więzieniu w Abu Ghraib. Przedstawia mechanizmy i czynniki, które czynią ze zwykłego człowieka oprawcę i ofiarę systemu. Udowadnia możliwość zmiany lub zapobiegania niechcianym zachowaniom jednostki lub grupy, dzięki zrozumieniu, jakie siły, wartości i skłonności przez nie przejawiane są wnoszone w daną sytuację. Uważa, że można mieć większy wpływ na zredukowanie niepożądanych indywidualnych reakcji przez wiedzę, pokazuje, jak ich unikać lub je modyfikować.
Zimbardo poszukuje wyjaśnienia dla stwierdzonych zależności, odwołując się do dotychczasowych badań nad jednostkowymi postawami (poczucie władzy, konformizm i posłuszeństwo), a także nad oddziaływaniami szerszego środowiska społecznego (odindywidualizowanie, odczłowieczenie i znieczulica). Książkę zamyka rozdział na temat oporu wobec niepożądanych nacisków ze strony sytuacji społecznych i analiza postawy heroicznej, którą autor uważa za remedium na grożące nam z różnych stron zło.
Spis treści
Przedmowa
Podziękowania
Rozdział 1. Psychologia zła: sytuacyjne przemiany charakteru
Transformacje: anioły, diabły oraz cała reszta nas, zwykłych śmiertelników
Zło: stałe i wewnętrzne czy zmienne i zewnętrzne?
Alternatywne wyjaśnienia: dyspozycyjne, sytuacyjne i systemowe
Malleus Maleficarum oraz inkwizycyjny program PNC (polowanie na czarownice)
Systemy władzy – wszechogarniające zwierzchnictwo
Moc tworzenia „wroga”
Przestępstwa przeciwko ludzkości: ludobójstwo, gwałt, terroryzm
Gwałty w Rwandzie
Gwałt w Nankin, w Chinach
Dehumanizacja i wyłączenie moralności w laboratorium
Potworne obrazy nadużyć w Więzieniu Abu Ghraib
Równoległe światy w Abu Ghraib i więzieniu stanfordzkim
Badając ciemną stronę ludzkiej natury
Rozdział 2. Niedziela rano: niespodziewane aresztowania
Sąsiedzkie zło, sąsiedzkie dobro
Uniwersytet przeciw miastu – starcia w Stanfordzie i poza nim
Katastrofa: misja niemal upada, zanim zdążyła się rozpocząć
Próżność, której na imię Wiadomości Telewizyjne
Teraz rozpoczyna się właściwa opowieść
Jakiś gliniarz puka do drzwi
Hau, hau! Skąd się wzięły te „Psy”?
Jestem gotowy, proszę mnie aresztować
Rozdział 3. Niedziela po południu: rytuały degradacji
Oto są zasady, według których macie żyć
Pierwsze odliczanie w tym przedziwnym miejscu
Wczucie się w role
Nocna zmiana przejmuje pałeczkę
Nowy sens odliczania
Pierwsze oznaki nadciągającej burzy
Przenikliwe gwizdy o 2.30 rano
Kilka wstępnych obserwacji i uwag
Sobotnia odprawa strażników
Rozdział 4. Poniedziałek: bunt więźniów
Szykuje się bunt
Powitajmy bunt. Zmiana dzienna
A po śniadaniu, może mała ucieczka
Małe odliczanko dla uciszenia pospólstwa
Komisja Skarg Pensjonariuszy Więzienia Hrabstwa Stanford
Więzień 8612 zaczyna pękać
Nasz konsultant do spraw więziennictwa wykpiwa pozorowanego więźnia
Więzień mówi wszystkim, że nikt nie może zrezygnować
To znowu my. Pora na zmianę nocną
Sto lat, sto lat, niech żyje nam więzień 5704
Ostateczne załamanie i zwolnienie więźnia 8612
Rozdział 5. Wtorek: podwójny kłopot – odwiedziny i widmo napaści
Nowe zasady, choć stare odliczania trwają
Granice tożsamości i odgrywanych ról zaczynają się zacierać
Trwając na straży bezpieczeństwa mojej instytucji
Wprowadzenie informatora
Żale znajdują ujście
Więźniowie kontaktują się ze światem zewnętrznym
Przygotowania do przyjścia gości. Pełna hipokryzji maskarada
Powierzchowne i bezosobowe odwiedziny
Matka wie najlepiej, ale my ją z tatą usadzimy
Pozorowane opuszczenie więzienia dla zmylenia domniemanych napastników
Zrobiliśmy z siebie głupków. I kto za to zapłaci?
Rozdział 6. Środa: sytuacja wymyka się spod kontroli
Łamigłówka z księdzem
Nie jesteś numerem 819, czas do domu Stewart!
819 mąci od samego początku
Zdrada ze strony własnego szpiega
Powitajmy nowego więźnia w zakładzie
Cudowna łaska w tonacji ironicznej
Powrót operatora ze stacji TV
Żegnaj zmiano dzienna, dobry wieczór zmiano nocna
Posłuszni więźniowie mają prawo do odwiedzin
Homofobia szczerzy obrzydliwe kły
„Sierżant” ujawnia nową tożsamość moralną
Potęga symboliki kiełbasek
Zadufany w sobie świętoszkowaty dupek
Powiedz „Dziękuję ci, 416!”
Znowu te brudne koce
Rozdział 7. Prawo do warunkowego zwolnienia
Szansa na odzyskanie wolności
Więzień 4325 nie przyznaje się do winy
Przyćmienie wzoru godnego naśladowania
Buntownik przycicha
Urodziwy dzieciak zostaje zmieszany z błotem
Rezygnacja z wynagrodzenia w zamian za wolność
Co tu się wydarzyło?
Rozmywanie się granicy między eksperymentem więziennym a rzeczywistym pobytem
w więzieniu
Podporządkowanie się więźniów i poważne traktowanie swojej sytuacji
Radykalna przemiana przewodniczącego Komisji ds. Zwolnień Warunkowych
Krótka przerwa na demonstrację siły bez współczucia
Wracając do brązowookiego Carla
Czwartkowe posiedzenie Komisji ds. Zwolnień Warunkowych i Dyscypliny
Głodujący więzień wypisuje się
Z uzależnionymi sprawa jest łatwa
Zagadkowy osiłek
Brak spontaniczności „Sierżanta”
Skrucha nie przynosi rezultatów
Gdy zwolniony warunkowo więzień zostaje przewodniczącym Komisji ds. Zwolnień
Warunkowych
Rozdział 8. Czwartek: konfrontacje z rzeczywistością
Wybuch agresji w więzieniu
Więzień 5704 dorabia się następnych szykan
Więzień 416 przeciwstawia się systemowi przez strajk głodowy
Jeszcze dwóch więźniów załamuje się
Listy z Więzienia Stanford do domu
Christina dołącza do przyjęcia u Szalonego Kapelusznika
Ksiądz wypełnia swoją obietnicę duszpasterskiej pomocy
Bohater we wstecznym lusterku
Przyjaciel okazuje trochę serca
„To, co robicie tym chłopcom, to okropność!”
Jesteście samcami wielbłądów, a teraz wskoczcie na samice
Rozdział 9. Piątek: nadchodzi zmierzch
Piątek: końcowy apel
Obrońca z urzędu w obronie praw więźniów
Słuchajcie uważnie: koniec eksperymentu. Jesteście wolni
Bankructwo starej energii, odnalezienie nowej
Wszyscy na pokład: do podsumowań
Byli skazańcy: upust emocji
Niezadowolenie byłych strażników
Końcowe połączenie obu grup
Co to znaczy być strażnikiem lub więźniem?
O roli więźnia
O sile roli strażnika
O dobrych i złych strażnikach
O cichej furii sadyzmu strażników
O naturze więźniów
O przemianie charakteru w sześć dni
O „małych eksperymentach” Hellmanna
Rozdział 10. Znaczenie i przesłanie Stanfordzkiego Eksperymentu Więziennego: alchemia przemiany osobowości
Rekapitulacja przed zagłębieniem się w analizę danych
Czego dowiedzieliśmy się na podstawie naszych danych?
Miary osobowości
Nauki i przesłania płynące ze Stanfordzkiego Eksperymentu Więziennego
Zalety nauki
Przemiana strażników pod wpływem posiadanej władzy
Patologie roli więźnia
Dlaczego sytuacja ma znaczenie
Wpływ reguł na kształtowanie rzeczywistości
Kiedy role stają się rzeczywistością
Przejście od roli uzdrowiciela do roli zabójcy
Wzajemnie uzupełniające się role i ich scenariusze
Role odgrywane w eksperymencie przez dorosłych
Role a odpowiedzialność za występki
Anonimowość i deindywiduacja
Dysonans poznawczy, który racjonalizuje zło
Siła aprobaty społecznej
Społeczne konstruowanie rzeczywistości
Dehumanizacja: inny człowiek jako ktoś pozbawiony wartości
Szczęśliwy traf rzuca strumień światła na Stanfordzki Eksperyment Więzienny
Stanfordzki Eksperyment Więzienny a duch tamtych czasów
Dlaczego systemy mają największe znaczenie
Rozdział 11. Stanfordzki Eksperyment Więzienny: aspekty etyczne i dalsze rozwinięcia eksperymentu
Wynaturzenie ludzkiego dążenia do perfekcji
Refleksje etyczne nad Stanfordzkim Eksperymentem Więziennym
Etyka absolutna
Z punktu widzenia norm absolutnych Stanfordzki Eksperyment Więzienny był nieetyczny
Etyka relatywna
Pozytywne konsekwencje dla uczestników
Nieoczekiwane korzyści osobiste dla uczestników i personelu Stanfordzkiego
Eksperymentu Więziennego
Nieśmiałość jako więzienie narzucone sobie samemu
Szaleństwo u ludzi normalnych
Nauczanie przez przekazywanie uprawnień
Wpływ na mnie osobiście
Maksymalizowanie korzyści: szerzenie idei społecznej
Potęga mediów i obrazów wzrokowych
Replikacje i rozwinięcia eksperymentu
Solidna replikacja w innej kulturze
Symulacja na oddziale psychiatrycznym
Niepowodzenie pozornej replikacji w telewizyjnym pseudoeksperymencie
Stanfordzki Eksperyment Więzienny jako ostrzeżenie przed nadużywaniem władzy
Przenikanie do kultury popularnej
Witryna Stanfordzkiego Eksperymentu Więziennego: siła Internetu
Rozdział 12. Badanie dynamiki społecznej: władza, konformizm i posłuszeństwo
Co ujawniły badania nad wpływem sytuacji
Uwaga! Mogą działać atrybucje egotystyczne
Badania Ascha nad konformizmem: podporządkowywanie się
Ślepe posłuszeństwo wobec autorytetu: wstrząsające badania Milgrama
Paradygmat badań Milgrama nad posłuszeństwem
Wynik przewidywany przez ekspertów
Wstrząsająca prawda
Wariacje na temat posłuszeństwa
Dziesięć wniosków wynikających z badań Milgrama: jak tworzyć złe pułapki
na dobrych ludzi
Replikacje i modyfikacje Milgramowskiego modelu posłuszeństwa
Niewłaściwe postępowanie pielęgniarek wobec pacjentów pod wpływem poleceń lekarzy
Administracyjne posłuszeństwo wobec autorytetu
Posłuszeństwo seksualne wobec autorytetu: numer z rewizją osobistą
Podobieństwo do nazistów: czy mogłoby to się zdarzyć w Twoim mieście?
Produkowanie nazistów w amerykańskiej klasie szkolnej
Kształtowanie małych bestii w szkole podstawowej: oczy brązowe przeciw oczom niebieskim
Poparcie na Hawajach dla „ostatecznego rozwiązania”: uwolnienie świata od nieprzystosowanych
Nakłanianie zwykłych mężczyzn do niezwykłego mordowania
Banalność zła
Oprawcy i kaci: typy patologiczne czy imperatywy sytuacyjne?
„Doskonali żołnierze 11 września” i „zwykłe brytyjskie chłopaki” dokonują na nas zamachów bombowych
Ostateczny test ślepego posłuszeństwa wobec autorytetu: zabijanie własnych dzieci na rozkaz
Rozdział 13. Badanie dynamiki społecznej: deindywiduacja, dehumanizacja i zło bezczynności
Deindywiduacja, anonimowość i destrukcyjność
Szokujące zachowanie anonimowych kobiet
Mądrość kulturowa: jak sprawić, żeby wojownicy zabijali na wojnie, ale nie w domu
Deindywiduacja przekształca naszą apollińską naturę w naturę dionizyjską
Efekt zapustów: wspólna deindywiduacja jako ekstaza
Dehumanizacja i odłączenie moralne
Dehumanizacja eksperymentalna: określanie studentów mianem zwierząt
Mechanizmy odłączania moralnego
Zrozumienie dehumanizacji nie jest równoznaczne z jej usprawiedliwieniem
Kreowanie zdehumanizowanych wrogów państwa
Zło bezczynności: bierność przypadkowych świadków
Przypadek Kitty Genovese: psychologowie społeczni spieszą na ratunek, poniewczasie
Badania nad interwencją przypadkowych świadków
Jak dobrzy są Dobrzy Samarytanie, którzy się spieszą?
Zinstytucjonalizowane zło bezczynności
Dlaczego sytuacje i systemy są ważne
Oszacowanie siły sytuacji
Następny etap: o jabłkach, skrzynkach, grubych rybach i ważniakach
Rozdział 14. Znęcanie się i tortury w więzieniu Abu Ghraib: zrozumienie i personalizacja jego okropności
Zrozumieć bezsensowne znęcanie się
Czas kwitnących jabłoni w stolicy
Miejsce: Więzienie Abu Ghraib
Wysoka wieża jako cel ataków moździerzowych
Nowy dowódca przybywa na miejsce, ale nie widzi nic
„Chip” Frederick jakiego poznałem
Przebieg służby Fredericka w więziennictwie i wojsku
Oceny psychologiczne
Zgniłe jabłko czy owoc w najlepszym gatunku?
Sytuacja: koszmary i zabawy nocne na Kondygnacji 1A
Przygotowanie i odpowiedzialność
Nieustanna praca nocna
Wielu innych występujących na tej całonocnej scenie
Czynnik strachu
Porównania ze strażnikami w Stanfordzkim Eksperymencie Więziennym
Dynamika seksualna na Kondygnacji 1A
Uwagi ostrzegawcze
Katalizator Graner
Inne spojrzenia na Charlesa Granera
Zdjęcia jako trofea: udokumentowana cyfrowo deprawacja
Cyfrowa siła
„Zdjęcia-trofea” w innych czasach
Ekshibicjoniści występujący dla podglądaczy
Złożone motywy i dynamika społeczna
Inscenizowane zdjęcia wykorzystywane do grożenia zatrzymanym
Uzyskanie statusu, dokonanie zemsty
Deindywiduacja i efekt zapustów
Porównywalne okrucieństwa dokonywane przez żołnierzy brytyjskich i żołnierzy amerykańskich z elitarnych jednostek
Postawienie sierżanta Ivana Fredericka przed sądem
Proces
Wyrok
Parę istotnych porównań
Przekształcenie strażnika więziennego Ivana Fredericka w więźnia numer 789689
Uwagi końcowe
Rozdział 15. System przed sądem: współudział dowództwa
Dochodzenia w sprawie Abu Ghraib ujawniają wady systemu
Raport Rydera jako pierwszy wysłał sygnały ostrzegawcze
Raport Taguby jest gruntowny i surowy
Zaniedbania w komunikacji, szkoleniu i dowodzeniu
Taguba atakuje zaniedbujących obowiązki nieudolnych dowódców
Raport Faya i Jonesa rozszerza zakres osób odpowiedzialnych – ku górze i na zewnątrz
Współdziałanie z bezprawnymi akcjami CIA jako „praca zespołowa”
Stwarzanie niezdrowego środowiska pracy
Kiedy zeznania obronne żołnierzy Żandarmerii Wojskowej okazują się prawdziwe
Porządne psy popełniają obrzydliwe świństwa
Nadzy więźniowie są więźniami zdehumanizowanymi
Ustalanie winnych: oficerowie, Wywiad Wojskowy, przesłuchujący, analitycy, tłumacze i personel medyczny
Raport Schlesingera określa winę
Rozpowszechnienie okrucieństw dokonywanych przez wojsko
Główne obszary problemowe i warunki utrudniające
Znów mamy do czynienia z porażką dowództwa
Psychologia społeczna nieludzkiego traktowania innych
Nauki wynikające z Stanfordzkiego Eksperymentu Więziennego
Raport Human Rights Watch: „Unikanie odpowiedzialności za tortury?”
Wielu maltretujących, niewielu ukaranych, oficerowie wychodzą na wolność
Human Rights Watch sięga do górnych poziomów hierarchii służbowej
Pozbawić nietykalności architektów polityki niezgodnej z prawem
Przed sądem: sekretarz obrony Donald Rumsfeld
Przed sądem: były dyrektor CIA George Tenet
„Lodowy Człowiek” znika
Przed sądem: generał broni Ricardo Sanchez
Przed sądem: generał dywizji Geoffrey Miller
Tortury, wszędzie tortury i okaleczanie
Ujawnienie powszechnego stosowania okrucieństw wobec więźniów przed Abu Ghraib
Piechota Morska z zimną krwią morduje irackich cywilów
Następni przed sąd: świadkowie oskarżenia
Elitarni żołnierze tak postępują: 82 Dywizja Powietrznodesantowa łamie kości i pali
fotografie
„Laski od tortur” wykonują taniec erotyczny z więźniami w „konfesjonale”
Guantánamo
Inne ujawnione fakty dotyczące przestępstw i występków w Guantánamo
„Zlecanie” tortur na zewnątrz
Dotrzeć do szczytu: obarczenie odpowiedzialnością Dicka Cheneya i George’a W. Busha
Wojna z terrorem ukształtowała zmianę paradygmatu tortur
Wiceprezydent Dick Cheney jako „wiceprezydent od tortur”
Prezydent George W. Bush jako „głównodowodzący czasu wojny”
Notatki służbowe o torturach
Grupa Robocza Dochodzeń Karnych Departamentu Obrony przeciwna przesłuchaniom w Guantánamo
Obsesja na punkcie wojny z terrorem
Sędziowie przysięgli, proszę o werdykt
Wpuśćmy trochę słońca
Rozdział 16. Przeciwstawianie się wpływom sytuacyjnym i sławienie heroizmu
Uczenie się, jak stawiać opór niepożądanym wpływom
Dualizm: odłączenie a nasycenie
Dziesięcioetapowy program stawiania oporu niepożądanym wpływom
Paradoksy heroizmu
Heroizm i bohaterowie – co to takiego?
Definicje bohaterów i heroizmu
Bohaterowie wojskowi
Bohaterowie cywilni
Bohaterowie ryzyka fizycznego a bohaterowie ryzyka społecznego
Nowa taksonomia heroizmu
Przykładowe sylwetki bohaterów
Bohaterowie apartheidu
Bohater antykomunistyczny
Bohaterowie wojny wietnamskiej
Żołnierz, który podniósł alarm podczas wojny w Iraku
Bohaterowie Jonestown
Wielowymiarowy model heroizmu
Kontrasty heroizmu: niezwykły czy banalny
O banalności zła
O banalności heroizmu
Heroizm jako potwierdzenie wspólnoty ludzkiej
Indeks nazwisk
Indeks rzeczowy
Kategoria: | Psychologia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-01-18390-5 |
Rozmiar pliku: | 2,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Chciałbym móc powiedzieć, że pisanie tej książki było dla mnie pasmem przyjemności, ale nie było nim ani przez jedną chwilę w ciągu tych dwóch lat, które poświęciłem na jej ukończenie. Po pierwsze, przejrzenie wszystkich nagrań ze Stanfordzkiego Eksperymentu Więziennego (skrót ang. SPE od Stanford Prison Experiment) było dla mnie emocjonalnie bolesne, podobnie jak wielokrotne czytanie sporządzonych na ich podstawie protokołów. Czas przyćmił w mojej pamięci zasięg wymyślnych niegodziwości, jakich dopuszczało się wielu strażników, zasięg cierpienia wielu więźniów oraz zasięg mojej pasywności – grzechu zaniechania – przez którą działania te trwały tak długo.
Zapomniałem również, że pierwsza cześć tej książki została w rzeczywistości rozpoczęta 30 lat temu, w ramach kontraktu z innym wydawcą. Przerwałem jednak pisanie wkrótce po rozpoczęciu, ponieważ nie byłem gotów do dzielenia się doświadczeniem tak świeżo zdobytym. Cieszę się, że nie wytrwałem i nie zmusiłem się do dokończenia pisania, ponieważ dopiero teraz nadeszła na to właściwa pora. Jestem mądrzejszy i zdolny do ujęcia tej skomplikowanej materii z bardziej dojrzałej perspektywy. Ponadto podobieństwa pomiędzy nadużyciami w Abu Ghraib a wydarzeniami składającymi się na SPE nadały naszemu eksperymentowi dodatkową aktualność, rzucającą nowe światło na mechanizmy psychologiczne, które przyczyniły się do powstawania potwornych nadużyć w tym prawdziwym więzieniu.
Drugą, wyczerpującą mnie emocjonalnie, przeszkodą w pisaniu stało się moje osobiste, duże zaangażowanie w dogłębne badanie tortur oraz nadużyć w Abu Ghraib. Jako biegły świadek obrony jednego ze strażników więziennych Żandarmerii Wojskowej, stałem się bardziej reporterem śledczym niż psychologiem społecznym. Pracowałem nad zgłębieniem wszystkiego, co tylko dotyczyło tego młodego człowieka: począwszy od pogłębionych wywiadów z nim oraz rozmów i korespondencji z członkami jego rodziny, poprzez sprawdzanie jego przeszłości w służbie więziennej oraz w wojsku, aż po jego relacje z resztą personelu wojskowego, który odbywał służbę razem z nim. Próbowałem wczuć się w jego sytuację, w trakcie służby podczas nocnej zmiany na Kondygnacji 1A od czwartej po południu do czwartej rano, każdej nocy, przez czterdzieści nocy bez przerwy.
Jako biegłemu świadkowi obrony zeznającemu na jego procesie na okoliczność oddziaływań sytuacyjnych, które przyczyniły się do charakterystycznych nadużyć, jakich się dopuścił, udzielono mi dostępu do wszystkich z wielu setek cyfrowo udokumentowanych obrazów deprawacji. Było to zadanie ohydne i bolesne. Dodatkowo dostarczono mi wszystkie dostępne wówczas raporty sporządzone przez różne wojskowe i cywilne komisje śledcze. Ponieważ powiedziano mi, że nie dostanę zgody na zabranie ze sobą na proces szczegółowych notatek, musiałem zapamiętać jak najwięcej zawartych w nich kluczowych szczegółów i wniosków. To wyzwanie poznawcze zbiegło się ze strasznym napięciem emocjonalnym, które wzrosło, gdy sierżant Ivan „Chip” Frederick otrzymał surowy wymiar kary, a ja stałem się nieformalnym psychologicznym doradcą dla niego i jego żony Marty. Z biegiem czasu stałem się dla nich „wujkiem Philem”.
Byłem zły i sfrustrowany zarazem, po pierwsze widząc brak gotowości wojska do zaakceptowania jakiejkolwiek z wielu wskazywanych przeze mnie okoliczności łagodzących, które bezpośrednio przyczyniły się do jego zachowania, a które powinny były wpłynąć na ograniczenie surowego wyroku więziennego. Prokurator i sędzia odmówili przyjęcia jakichkolwiek koncepcji, zgodnie z którymi oddziaływania sytuacyjne mogły wpłynąć na indywidualne zachowanie. Reprezentowali standardową koncepcję indywidualizmu, podzieloną przez większość ludzi w naszym kręgu kulturowym. Zgodnie z tą koncepcją wina wynikała w całości „z dyspozycji”, jako konsekwencja przemyślanego, wolnego wyboru sierżanta „Chipa” Fredericka, by zaangażować się w czynienie zła. Moją frustrację pogłębiało spostrzeżenie, że wiele „niezależnych” raportów śledczych wyraźnie zrzuca winę za naruszenia prawa na barki starszych oficerów – na ich nieskuteczność lub pasywne kierownictwo w stylu „nieobecnego woźnego”. Raporty te, autorstwa generałów lub byłych urzędników rządowych wysokiego szczebla, jasno wykazywały, że wojskowy i cywilny łańcuch rozkazów doprowadził do wytworzenia „inkubatora zła”, w którym garstka dobrych żołnierzy została przemieniona w „robaczywe jabłka”.
Gdyby przyszło mi pisać tę książkę na krótko po zakończeniu Stanfordzkiego Eksperymentu Więziennego, z satysfakcją udowadniałbym, że czynniki sytuacyjne kształtujące nasze zachowanie przy wielu okazjach są o wiele silniejsze niż nam się wydaje, lub niż jesteśmy w stanie przyjąć do wiadomości. Umknęłaby mi jednak szersza perspektywa, odnosząca się do nadrzędnej siły mogącej uczynić zło z dobra. Przez siłę tę rozumiem System – czyli kompleks czynników kształtujących kontekst sytuacyjny. Psychologia społeczna zgromadziła wiele dowodów na poparcie koncepcji, że w pewnych okolicznościach wpływy sytuacyjne tryumfują nad dyspozycjami osobowymi. W wielu rozdziałach odwołuję się do tych dowodów. Jednakże większość psychologów nie docenia wagi głębszych źródeł władzy, tkwiących w politycznych, ekonomicznych, religijnych, historycznych i kulturowych schematach, które definiują określone sytuacje jako legalne lub naruszające normy prawne. Pełne zrozumienie dynamiki ludzkiego zachowania wymaga, żebyśmy dostrzegli zakres i granice sił osobowych, sił sytuacyjnych i sił systemowych.
Zmiana lub zapobieganie niepożądanym zachowaniom indywidualnych osób lub grup wymaga zrozumienia, jakiego rodzaju siły, przymioty i słabości wnoszą one do danej sytuacji. Następnie musimy w pełniejszym zakresie rozpoznać kompleks sił sytuacyjnych oddziaływających w danym środowisku behawioralnym. Zmienianie ich, bądź poznanie sposobów ich unikania może wpłynąć na redukcję niepożądanych reakcji indywidualnych w większym zakresie, niż akcje prewencyjne ukierunkowane wyłącznie na zmianę ludzi w danej sytuacji. Oznacza to przyjęcie realizacji modelu zdrowia publicznego w miejsce standardowego modelu opieki medycznej, nakierowanego na leczenie indywidualnych chorób i przypadłości. Jednak, póki nie zdamy sobie sprawy z prawdziwej mocy systemu, niezmiennie ukrywającego się za zasłoną różnego rodzaju klauzul tajności, oraz nie zrozumiemy w pełni specyficznego dla niego zestawu zasad i regulacji, zmiana behawioralna będzie przejściowa, a zmiany sytuacyjne pozorne. W całej książce powtarzam jak mantrę, że próba zrozumienia wkładu sytuacyjnego i systemowego w indywidualne zachowanie jednostki nie usprawiedliwia samej osoby, ani też nie znosi jej odpowiedzialności za zaangażowanie się w niemoralne, nielegalne lub niegodziwe działania.
Zastanawiając się nad przyczynami, które skłoniły mnie do poświęcenia znacznej części mojej kariery zawodowej na poznawanie psychologii zła – przemocy, anonimowości, agresji, wandalizmu, tortur i terroryzmu – nie mogę nie zauważyć kształtującej mnie siły sytuacyjnej. Dojrzewanie w biedzie, w nowojorskim getcie na południowym Bronxie, w znacznej mierze ukształtowało moje priorytety i spojrzenie na życie. Życie w miejskim getcie to walka o przetrwanie poprzez wykształcanie użytecznych „ulicznych” strategii. Wiąże się to z koniecznością stałego kalkulowania, kto ma władzę, która może zostać użyta przeciwko tobie lub na twoją rzecz, kogo unikać, a z kim się bratać. Oznacza to odszyfrowywanie subtelnych wskazówek sytuacyjnych, mówiących, kiedy można się postawić, a kiedy należy pasować, to stwarzanie wzajemnych zobowiązań oraz odkrywanie tego, co niezbędne, by z naśladowcy przemienić się w lidera.
W tamtych czasach, zanim na Bronxie zadomowiły się heroina i kokaina, getto skupiało ludzi niemajętnych i ich dzieci, dla których, z braku zabawek i urządzeń technicznych, najcenniejszym skarbem były inne dzieciaki – towarzystwo do zabawy. Cześć z tych dzieciaków została ofiarami albo sprawcami przemocy; część z dzieci, o których myślałem, że są dobre, skończyło robiąc bardzo złe rzeczy. Czasami powód był oczywisty. Na przykład ojciec Donny’ego karał go za każde dostrzeżone przewinienie, rozbierając do naga i każąc klęczeć na ziarnkach ryżu w wannie. Przy innych okazjach ten „torturujący ojciec” był czarującą osobą, zwłaszcza w stosunku do pań, które mieszkały w kamienicy. Jako młody nastolatek Donny, złamany przez te doświadczenia, skończył w więzieniu. Inny dzieciak wyładowywał swoje frustracje obdzierając koty żywcem ze skóry. W ramach procesu inicjacyjnego w naszym gangu, wszyscy musieliśmy kraść, bić się z innymi dziećmi lub dokonywać różnych śmiałych czynów oraz upokarzać dziewczyny i żydowskie dzieci chodzące do synagogi. Żadna z tych rzeczy nie była uważaną za niegodziwą, ani nawet niedobrą; były jedynie wyrazem posłuszeństwa względem lidera grupy oraz podporządkowania się regułom panującym w gangu.
Dla nas, dzieciaków, siła systemu uosabiana była przez wielkich, złych dozorców, którzy gonili nas z klatek, oraz bezdusznych kamieniczników, którzy mogli eksmitować całe rodziny, wykorzystując aparat władzy do wyrzucania ich rzeczy na bruk za niepłacenie czynszu. Wciąż jeszcze współczuje im tej publicznej hańby. Lecz naszym największym wrogiem była policja, która mogła napaść na nas, gdy graliśmy na ulicach w palanta używając kija od miotły i gumowej piłki. Bez podania jakichkolwiek powodów konfiskowali nasze kije do gry i zabraniali nam gry na ulicach. W promieniu mili od miejsca, w którym mieszkaliśmy, nie było żadnego placu zabaw, więc ulica była dla nas wszystkim, a nasza różowa gumowa piłka nie stwarzała wielkiego zagrożenia dla obywateli. Pamiętam, jak raz schowaliśmy kije, widząc zbliżających się policjantów, ale gliny wyciągnęły mnie, żebym wygadał, gdzie się znajdują. Kiedy odmówiłem, jeden z gliniarzy zagroził, że mnie aresztuje, a kiedy wpychał mnie do radiowozu, rozbiłem sobie głowę o drzwi. Po tym zdarzeniu nigdy nie obdarzałem zaufaniem dorosłych w mundurach, dopóki nie udowodnili, że są tego godni.
Przy takim wychowaniu, zupełnie bez nadzoru rodzicielskiego – w tamtych czasach dzieciaki i rodzice nigdy nie mieszali się na ulicach – nie ma wątpliwości, skąd wzięła się moja ciekawość natury ludzkiej, a zwłaszcza jej ciemnej strony. Problem efektu Lucyfera dojrzewał więc we mnie przez wiele lat, od czasu spędzonego w piaskownicy w getcie, przez moją formalną edukację z zakresu psychologii społecznej, aż do miejsca, w którym, zadając poważne pytania, odpowiadam na nie za pomocą empirycznych dowodów.
Struktura tej książki jest w pewnym sensie niezwykła. Zaczyna się rozdziałem, w którym przedstawiony zostaje motyw transformacji ludzkiego charakteru, kiedy dobrzy ludzie i anioły okazują się zdolni do robienia rzeczy niedobrych, niegodziwych, wręcz diabelskich. Powstaje przy tym fundamentalne pytanie, jak dobrze w rzeczywistości znamy siebie samych, czy możemy z przekonaniem przewidzieć, do czego bylibyśmy zdolni, lub czego nigdy byśmy nie zrobili w całkowicie dla nas nowych okolicznościach. Czy, jak ulubiony anioł Boga, Lucyfer, my również możemy ulec pokusie, by czynić innym to, co niewyobrażalne?
Rozdziały poświęcone Stanfordzkiemu Eksperymentowi Więziennemu (SPE) przedstawiają w szczegółach nasze pogłębione studium transformacji, jaką przechodził każdy ze studentów w trakcie odgrywania przydzielonych im losowo ról więźniów lub strażników w pozorowanym więzieniu – które stało się aż nazbyt rzeczywiste. Rozdział po rozdziale, wydarzenia przedstawiane są chronologicznie w formacie kinematograficznym, jako osobista narracja opowiedziana w czasie teraźniejszym, z minimalną dozą psychologicznej interpretacji. Dopiero po zakończeniu tego studium – a musiało ono zostać przerwane przedwcześnie – zaczynamy się zastanawiać, czego się nauczyliśmy, opisywać i tłumaczyć zgromadzone materiały oraz snuć rozważania na temat procesów psychologicznych, które odegrały tutaj rolę.
Jednym z wiodących wniosków ze Stanfordzkiego Eksperymentu Więziennego było stwierdzenie, że wszechobecna, a zarazem subtelna władza, jaką posiada osoba kontrolująca zmienne sytuacyjne, może całkowicie zdominować wolę oporu jednostki. Ten wniosek zostanie pogłębiony w licznych, kolejnych rozdziałach, analizujących ten fenomen w kontekście badań z zakresu nauk społecznych. Widzimy, jak grupa uczestników badań – zarówno studentów college’u, jak i innych ochotników rekrutowanych spośród zwyczajnych obywateli – zachowuje się konformistycznie, podporządkowuje się, słucha poleceń oraz z łatwością ulega pokusie robienia rzeczy, których nie mogliby sobie wyobrazić znajdując się poza obszarem wpływu danych sił sytuacyjnych. Wyłoniony został zestaw dynamicznych procesów psychologicznych, które mogą popychać dobrych ludzi do złych czynów, a wśród nich: deindywiduacja, posłuszeństwo względem autorytetów, bierność w obliczu zagrożenia, samousprawiedliwianie i racjonalizacja. Jednym z podstawowych procesów wpływających na transformację zwykłych, normalnych ludzi w bezdusznych lub wręcz wszetecznych krzewicieli zła jest dehumanizacja. Działa ona jak ślepota umysłowa, która przysłania myślenie i zaszczepia przekonanie, że inni to mniej niż ludzie. Sprawia, że niektóre osoby zaczynają postrzegać innych jak wrogów zasługujących na dokuczliwe tortury i unicestwienie.
Mając do dyspozycji taki zestaw narzędzi analitycznych, podejmujemy refleksję nad przyczyną horrendalnych nadużyć i torturowania więźniów, dokonywanych przez amerykańską Żandarmerię Wojskową w irackim więzieniu w Abu Ghraib. Założenie, że te niemoralne czyny stanowiły sadystyczne dzieło kilku żołnierskich zbirów, tzw. robaczywych jabłek, zostaje podważone poprzez badanie paraleli między wpływami sytuacyjnymi a procesami psychologicznymi zachodzącymi w tym więzieniu oraz w naszym więzieniu w Stanfordzie. Badamy dogłębnie Miejsce, Osobę i Sytuację, aby wyciągnąć wnioski co do sił przyczynowych mających wpływ na ukształtowanie zachowań, które zostały utrwalone na odrażających „zdjęciach-trofeach” zrobionych przez żołnierzy w trakcie dręczenia swoich więźniów.
Następnie przyjdzie pora na to, by w łańcuchu wyjaśnień przejść z poziomu osoby, na poziom sytuacji, a potem na poziom systemu. Opierając się na pół tuzinie raportów śledczych na temat tych nadużyć oraz innym materiale dowodowym z przeróżnych źródeł, z zakresu prawa i praw człowieka, przyjmuję postawę prokuratora po to, aby postawić przed sądem system. W związku z ograniczeniami naszego systemu prawnego, wymagającego, aby za bezprawne działania sądzone były jednostki, a nie sytuacje lub systemy, wnoszę zarzuty przeciwko kwartetowi starszych rangą oficerów wojskowych, a następnie rozszerzam zarzut współsprawstwa w wydawaniu rozkazów na cywilne struktury decyzyjne, działające w ramach administracji George’a Busha. Czytelnik, jako sędzia, w przypadku każdego z oskarżonych podejmie decyzję, czy uznać dowody za wystarczające na potwierdzenie tego, iż jest on winien zarzucanych mu czynów.
Ta raczej ponura wyprawa do jądra ciemności ludzkiej natury zmieni kierunek w ostatnim rozdziale. Znajdują się w nim dobre wieści o tym, co my, jako jednostki, możemy zrobić, żeby zmierzyć się z wpływami sytuacyjnymi i systemowymi. We wszystkich wykorzystanych badaniach, podobnie jak w naszych przykładach wziętych z prawdziwego życia, zawsze występowały jednostki, które oparły się i które nie uległy pokusie. To co odciągnęło je od zła, to nie jakaś niepojęta, magiczna szlachetność, lecz raczej coś na kształt intuicyjnego zrozumienia psychicznych i społecznych taktyk stawiania oporu. Przedstawię zestaw takich strategii i taktyk, dzięki którym każdy będzie w stanie radzić sobie lepiej z niechcianymi wpływami społecznymi. Porady te bazują na połączeniu moich własnych doświadczeń oraz mądrości moich kolegów, psychologów społecznych, którzy są ekspertami w dziedzinie wpływów i przekonywania. (Zostało to uzupełnione i rozszerzone w ramach modułu dostępnego na stronie internetowej, poświęconej tej książce – www.lucifereffect.com).
W ostatecznym rozrachunku, gdy większość ulega, a jedynie niewielu stawia opór, właśnie za stawianie oporu potężnym siłom skłaniającym ku uległości, konformizmowi i posłuszeństwu, buntownicy mogą być uznani za bohaterów, czyli za osoby wyjątkowe, wyróżniające się spośród nas, zwykłych śmiertelników, dzięki swoim śmiałym czynom i życiowym poświęceniom. Przyznajemy tutaj, że takie nadzwyczajne osoby istnieją – garstka, gotowa do poświęceń – lecz stanowią one wyjątki w szeregach bohaterów. Należą do rzadkiego gatunku, który świeci przykładem, poświęcając swoje życie dla humanitarnych celów. W przeciwieństwie do nich, większość innych ludzi, których uważamy za bohaterów, jest bohaterami chwili, sytuacji, w której padło wezwanie do służby. Tak więc podróż tropem efektu Lucyfera ujawnia na koniec swój pozytywny aspekt, pozwalając nam uczcić zwykłego bohatera, który żyje w każdym z nas. W przeciwieństwie do „banalności zła”, która zakłada, że zwykli ludzie mogą być odpowiedzialni za najnikczemniejsze akty okrucieństwa i degradacji bliźnich, ja zakładam „banalność bohaterstwa”, która rozwija sztandar bohaterskich Zwykłych Mężczyzn i Kobiet, śpieszących na wezwanie do służby w imię człowieczeństwa, wtedy gdy nadchodzi ich pora do działania. Gdy zabrzmią dzwony, będą wiedzieli, że biją one dla nich. Wzywają, by wykazać się tym, co w naturze człowieka najlepsze, co wznosi się ponad potężną presję sytuacji i systemu. Wspaniały wyraz zwycięstwa godności ludzkiej nad złem.Podziękowania
Napisanie tej książki nie byłoby możliwe bez istotnej pomocy i wsparcia, jakie otrzymałem na każdym z etapów tej długiej podróży – od zaczątków pomysłu, do jego realizacji w ostatecznej formie.
Badania empiryczne
Wszystko zaczęło się od planowania, realizacji i analizy eksperymentu, który przeprowadziliśmy na Uniwersytecie Stanforda w sierpniu 1971 r. Bezpośrednim impulsem do przeprowadzenia tego badania był projekt realizowany w ramach studiów licencjackich, dotyczący psychologii uwięzienia, kierowany przez Davida Jaffe, który został później naczelnikiem naszego eksperymentalnego więzienia. W ramach przygotowania do przeprowadzenia tego eksperymentu, by lepiej zrozumieć mentalność więźniów oraz pracowników penitencjarnych oraz zbadać, jakie są najistotniejsze właściwości psychologicznej natury każdego doświadczenia więziennego, prowadziłem na Uniwersytecie Stanforda letni kurs, który obejmował te zagadnienia. Współprowadzącym był Andrew Carlo Prescott, wtedy świeżo wypuszczony na wolność po zakończeniu serii długich odsiadek w więzieniach Kalifornii. Carlo okazał się być nieocenionym konsultantem oraz dynamicznym kierownikiem naszej „Komisji ds. Zwolnień Warunkowych”. Dwóch studentów studiów magisterskich, William Curtis Banks i Craig Haney, w pełnym wymiarze angażowało się w każdy etap przygotowywania tego niezwykłego projektu badawczego. Craig wykorzystał to doświadczenie jako trampolinę do pełnej sukcesów kariery w dziedzinie psychologii i prawa, stając się czołowym rzecznikiem praw więźniów oraz współpracując ze mną przy pisaniu licznych artykułów i opracowań na różne tematy związane z więziennictwem. Dziękuję im wszystkim za wkład w to studium, oraz jego intelektualne i praktyczne pokłosie. Ponadto moje podziękowania należą się każdemu ze studentów college’u, którzy zgłosili się na ochotnika do udziału w eksperymencie; miał on pozostawić niezatarty ślad w ich pamięci – nawet po upływie trzech dekad. Tak jak czynię to w dalszej części tego tekstu, chciałbym jeszcze raz przeprosić ich za wszelkie cierpienia, jakich doznali w trakcie badania oraz po jego zakończeniu.
Dodatkowe prace badawcze
Zadanie zebrania archiwalnych nagrań wideo z eksperymentu więziennego i ich konwersji na format DVD, z którego możliwe było sporządzenie transkrypcji, przypadło Seanowi Bruichowi i Scottowi Thompsonowi, dwóm wyjątkowym studentom Stanfordu. Obok zadania polegającego na wyróżnieniu w tych materiałach znaczących wydarzeń, Sean i Scott pomagali również przy połączeniu w całość zebranych przez nas obszernych materiałów źródłowych, dotyczących poszczególnych aspektów studium.
Tanya Zimbardo i Marisa Allen asystowały przy kolejnym zadaniu, pomagając zgromadzić i uporządkować obszerne materiały pomocnicze, pozyskiwane z plików medialnych, moich notatek oraz wybranych artykułów. Zespół innych studentów Stanfordu (w szczególności Kieran O’Connor i Matt Estrada) bardzo profesjonalnie przeprowadził weryfikację przypisów. Matt przekształcił również nagrane przeze mnie wywiady z sierżantem „Chipem” Frederickiem w zrozumiały transkrypt.
Cenię sobie uwagi i opinie jakie otrzymywałem na temat różnych rozdziałów pierwszego i drugiego projektu zarówno od kolegów, jak i studentów, w szczególności Adama Breckenridge’a, Stevena Behnke, Toma Blassa, Rose McDermott i Jasona Weavera. Anthony’emu Pratkanisowi i Cindy Wang należą się specjalne podziękowania za pomoc przy fragmencie ostatniego rozdziału, dotyczącego opierania się niechcianym wpływom. Należy tu również wymienić Zeno Franco za jego wkład w nowe poglądy na temat psychologii bohaterstwa.
Swoje zrozumienie sytuacji militarnej w Abu Ghraib oraz na innych terenach objętych działaniami wojennymi, zawdzięczam mądrości oficera sztabowego Marci Drewry oraz pułkownika Larry’ego Jamesa, będących także psychologami wojskowymi. Doug Bracewell na bieżąco dostarczał mi przydatnych danych online na szereg tematów związanych z zagadnieniami i problemami, którymi zajmuję się w dwóch rozdziałach książki, poświęconych Abu Ghraib. Gary Myers, doradca prawny sierżanta Fredericka, nie tylko przez bardzo długi czas uczestniczył w tej sprawie bez wynagrodzenia, lecz również udostępnił mi wszystkie materiały źródłowe i informacje, które były potrzebne, by zrozumieć tę skomplikowaną sytuację. Adam Zimbardo przeprowadził spostrzegawczą analizę seksualnego charakteru „zdjęć-trofeów”, które były owocem „gier i zabaw” podczas nocnej zmiany na Kondygnacji 1A.
Rozdzielając moje podziękowania, znaczną ich część skierować muszę ku psychologowi Bobowi Johnsonowi (mojemu koledze i współautorowi naszego podręcznika wprowadzającego do psychologii: Psychologia: podstawowe koncepcje). Bob przeczytał cały manuskrypt oraz dostarczył niezmiernie cennych uwag, co do sposobów jego udoskonalenia , podobnie jak Sasha Lubomirski, który pomagał koordynować informacje od Boba oraz od Rose Zimbardo. Rose jest uznanym profesorem literatury angielskiej i dopilnowała, by każde zdanie tej książki było sformułowane tak, jak powinno, by przekazać czytelnikom moje przesłanie. Dziękuję każdemu z nich za to, że wypełniali swoje obowiązki z wyczuciem i wdziękiem.
Podziękowania należą się również Willowi Murphy’emu, mojemu wydawcy z Random House, za jego, stanowiącą obecnie wymierającą sztukę, skrupulatną pracę redaktorską, oraz jego odważne próby ograniczania tematyki do najważniejszych zagadnień. Lynn Anderson w cudowny i zręczny sposób sprawdziła się jako redaktor techniczny, dodając wspólnie z Vincentem La Scalą spójności i wyrazistości mojemu przekazowi. John Rockman jako wydawca był aniołem stróżem tej książki i jej promocji.
Na koniec muszę wspomnieć, że po kilkunastu godzinach pisania dzień i noc, moje ciało było przywracane do stanu gotowości przed kolejną rundą dzięki moim masażystom, Gerry’emu Huberowi z Healing Winds Massage w San Francisco oraz Ann Hollingsworth z Gualala Sea Spa, za każdym razem gdy pracowałem w zaciszu mojego rancza nad morzem.
Każdego z tych pomocników, członków rodziny, przyjaciół, kolegów i studentów, którzy pomogli mi w przeistoczeniu myśli w słowa, w manuskrypt i wreszcie w tę książkę, chciałem prosić o przyjęcie moich najserdeczniejszych podziękowań.
Ciao,
Phil ZimbardoTransformacje: anioły, diabły oraz cała reszta nas, zwykłych śmiertelników
Koncepcja efektu Lucyfera jest moją próbą zrozumienia procesów transformacji, jaka występuje, gdy dobrzy lub zwyczajni ludzie robią rzeczy złe lub niegodziwe. Zajmiemy się fundamentalnym pytaniem: „Co sprawia, że ludzie czynią zło?”. Lecz zamiast odwoływać się do zakorzenionego w religii dualizmu dobra i zła, czy dobroczynnego lub sprowadzającego na złą drogę wychowania, przyjrzymy się rzeczywistym ludziom wykonującym codzienne czynności, uwikłanym w realizowanie swoich zadań, próbującym przetrwać w często burzliwym tyglu ludzkiego losu. Postaramy się zrozumieć transformacje ich charakterów, towarzyszące zetknięciu z potężnymi siłami sytuacyjnymi.
Rozpocznijmy od definicji zła. Moja jest prosta, oparta na założeniach psychologicznych: Zło polega na zamierzonym zachowaniu się w sposób, który rani, wykorzystuje, poniża, dehumanizuje lub niszczy niewinne jednostki – lub używaniu swojej władzy i siły systemowej, by nakłaniać lub dać przyzwolenie innym do działania w ten sposób w naszym imieniu. W skrócie, jest to „czynić niedobrze, wiedząc co dobre”.
Jakie mechanizmy wpływają na ludzkie zachowania? Co wpływa na ludzkie myśli i działania? Co sprawia, że część z nas wiedzie moralne i prawe życie, podczas gdy inni z łatwością staczają się ku niemoralności i występkom? Czy to, co myślimy o naturze ludzkiej, opiera się na założeniu, że wewnętrzne determinanty kierują nas na dobrą lub złą ścieżkę? Czy nie jest tak, że zbyt mało uwagi poświęcamy zewnętrznym czynnikom determinującym nasze myśli, uczucia i działania? Do jakiego stopnia jesteśmy wytworami sytuacji, chwili, zbiorowości? I czy istnieje taki czyn, popełniony kiedyś przez kogoś, do którego z absolutną pewnością nigdy nie bylibyśmy zdolni?
Większość z nas kryje się za egocentryczną skłonnością do tworzenia iluzji własnej wyjątkowości. Ta tarcza ochronna dla samego siebie pozwala nam wierzyć, że każdy z nas wypadnie ponad przeciętną w dowolnym teście uczciwości. Zbyt często, spoglądając w gwiazdy przez gruby pryzmat osobistej nietykalności, zapominamy, że powinniśmy zwracać także uwagę na śliską ścieżkę pod naszymi stopami. Taką egocentryczną stronniczość częściej spotkać można w społeczeństwach pielęgnujących nastawienie indywidualistyczne, takich jak euroamerykańskie kręgi kulturowe, a rzadziej w społeczeństwach zorientowanych kolektywistycznie, w takich miejscach jak Azja, Afryka czy Bliski Wschód.
W trakcie naszej podróży poprzez dobro i zło poproszę Cię o refleksję nad trzema zagadnieniami. Jak dobrze w rzeczywistości znasz siebie samego, swoje mocne i słabe strony? Czy Twoja wiedza na temat samego siebie pochodzi z przeglądu własnych zachowań w typowych sytuacjach, czy uwzględnia także momenty, gdy znalazłeś się w całkowicie nowym otoczeniu, gdzie Twoje stare przyzwyczajenia zostały poddane próbie? Kontynuując, jak dobrze w rzeczywistości znasz ludzi, z którymi codziennie się stykasz: swoją rodzinę, przyjaciół, współpracowników, kochanka? Jedna z tez stawianych w tej książce głosi, że większość z nas zna samych siebie tylko z ograniczonych doświadczeń nabytych w znajomych sytuacjach, określonych przez zasady, prawa, przekonania i naciski, które nas krępują. Chodzimy do szkoły i do pracy, jeździmy na urlop, bywamy na imprezach, płacimy rachunki i podatki – dzień w dzień i rok w rok. Lecz co się stanie, gdy zostaniemy poddani całkowicie nowym i nieznanym bodźcom, przy których nasze przyzwyczajenia okażą się niewystarczające? Zaczynasz nową pracę, idziesz na swoją pierwszą randkę umówioną przez program komputerowy, wstępujesz do bractwa, zostajesz aresztowany, zaciągasz się do wojska, wstępujesz do sekty lub zgłaszasz się na ochotnika do eksperymentu. „Dawny ty” może nie funkcjonować zgodnie z oczekiwaniami, gdy zmienią się zasadnicze reguły gry.
Podczas naszej podróży chciałbym, abyś w czasie, gdy będziemy poznawać różne formy zła, bez ustanku zadawał sobie pytanie: „Czy ja też?”. Będziemy badać ludobójstwo w Rwandzie, masowe samobójstwa i morderstwa członków „Świątyni Ludu” w dżungli Gujany, masakrę w My Lai w Wietnamie, koszmar nazistowskich obozów koncentracyjnych, tortury zadawane przez wojsko i policję cywilną na całym świecie oraz wykorzystywanie seksualne parafian przez księży katolickich. Poszukamy powiązań, łączących te wydarzenia ze skandalicznymi defraudacjami dokonywanymi przez kadrę zarządzającą korporacji Enron i World-Com. Odkryjemy wreszcie, w jaki sposób część wspólnych wątków, pojawiających się w tych aktach zła, występuje również w niedawno odkrytych przypadkach dręczenia cywilnych więźniów w Więzieniu Abu Ghraib w Iraku. Jeden szczególnie znaczący wątek łączący te okrucieństwa pojawi się w związku z badaniami z zakresu eksperymentalnej psychologii społecznej, a konkretnie ze studium, które stało się znane pod nazwą: Stanfordzki Eksperyment Więzienny.
Zło: stałe i wewnętrzne czy zmienne i zewnętrzne?
Wizja, zgodnie z którą dobrych i złych ludzi oddziela od siebie nieprzekraczalna przepaść, jest krzepiąca przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, stwarza binarną logikę, w myśl której zło postrzegane jest jako cecha niezbędna. Większość z nas postrzega zło jako realnie istniejącą właściwość, która występuje u niektórych ludzi, a u innych nie. Złe nasiona rodzą złe owoce, wypełniając w ten sposób swoje przeznaczenie. Definiujemy zło wskazując prawdziwie niegodziwych tyranów naszej ery, takich jak Hitler, Stalin, Pol Pot, Idi Amin, Saddam Husajn i inni przywódcy polityczni, którzy kierowali masowymi mordami. Nie możemy również nie dostrzec bardziej zwyczajnego, mniejszego zła, czynionego przez dilerów narkotyków, gwałcicieli, handlarzy żywym towarem, osoby naciągające starszych ludzi oraz tych, których przemoc niszczy radość naszych dzieci.
Utrzymywanie dychotomii Dobro–Zło pozwala również zdjąć z „dobrych ludzi” brzemię odpowiedzialności. Zostają oni uwolnieni od obowiązku, by choćby przemyśleć, jaki może być ich udział w tworzeniu, podtrzymywaniu, utrwalaniu lub godzeniu się na warunki przyczyniające się do popełniania wykroczeń i przestępstw, chuligaństwa, dokuczania, prześladowania, gwałtów, tortur i przemocy. „Tak funkcjonuje świat i nikt nic na to nie poradzi, a w szczególności nie ja”.
Alternatywna koncepcja każe traktować zło w kategoriach kumulacyjnych, jako coś, do czego wszyscy jesteśmy zdolni, w zależności od okoliczności. Ludzie w różnym czasie mogą posiadać pewne konkretne cechy (takie jak inteligencja, duma, uczciwość lub niegodziwość) w większym lub mniejszym stopniu. Cechy te mogą zostać zmienione, skłaniając się ku dobrej lub złej stronie natury ludzkiej. Podejście kumulacyjne zakłada nabywanie pewnych cech poprzez doświadczenia lub intensywne ćwiczenia, bądź też na skutek interwencji z zewnątrz, takiej jak otrzymanie wyjątkowej szansy. Jednym słowem, możemy nauczyć się być dobrymi lub złymi, niezależnie od naszego dziedzictwa genetycznego, osobowości czy genealogii.
Alternatywne wyjaśnienia: dyspozycyjne, sytuacyjne i systemowe
Równolegle do pary przeciwstawnych teorii: esencjalistycznej i kumulacyjnej, wskazać można kontrast pomiędzy dyspozycyjnymi i sytuacyjnymi przyczynami zachowań. Jeżeli zetkniemy się z jakimś niespotykanym zachowaniem, jakimś nieoczekiwanym wydarzeniem, jakąś bezsensowną anomalią, jak będziemy próbowali je wyjaśnić? Tradycyjne podejście zakładało zidentyfikowanie wrodzonych właściwości osobistych, które doprowadziły do działania, takich jak: predyspozycje genetyczne, cechy indywidualne, charakter, wolna wola i inne skłonności. Przy zachowaniu agresywnym szukamy sadystycznych cech indywidualnych. Przy czynach heroicznych poszukiwane są geny predysponujące do altruizmu.
W Stanach Zjednoczonych społecznościami przedmieść wstrząsa seria strzelanin, w których uczniowie szkół średnich mordują i ranią dziesiątki innych uczniów i nauczycieli. W Anglii dwóch dziesięcioletnich chłopców porywa z centrum handlowego dwuletniego Jamie Bulgera i z zimną krwią, brutalnie go morduje. W Palestynie i Iraku młodzi mężczyźni i kobiety dokonują samobójczych zamachów bombowych. W większości krajów europejskich podczas II wojny światowej wielu ludzi broniło Żydów przed nazistami, pomimo że wiedzieli, iż gdyby zostali przyłapani, ukarano by ich surowo; w Polsce groziła za to kara śmierci. W wielu krajach ludzie ryzykują poniesieniem osobistych strat, ujawniając niesprawiedliwość i niemoralne zachowania przełożonych. Dlaczego?
Osoby pochodzące z kultur zorientowanych indywidualistycznie tradycyjnie szukają odpowiedzi w ludzkim wnętrzu – w patologii lub bohaterstwie. Współczesna psychiatria zorientowana jest dyspozycyjnie. Podobnie psychologia kliniczna i psychologia osobowości oraz metody jej pomiaru. Większość naszych instytucji przyjmuje taki punkt widzenia, włączając prawo, medycynę i religię. Według tych założeń, winy, choroby oraz grzechu szukać należy w osobie winnej, chorej bądź grzesznej. Swoją podróż ku zrozumieniu zaczynają oni od pytania „Kto”: „Kto jest za to odpowiedzialny?”, „Kto się do tego przyczynił?”, „Kto jest temu winny?” oraz „Komu należy przypisać zasługi?”.
Psychologowie społeczni (do których się zaliczam), dążąc do zrozumienia przyczyn niezwykłych zachowań, wolą unikać dokonywania atrybucji wewnętrznych. Preferują rozpoczynanie swoich poszukiwań od zadania pytania „Jak”: „Jakie warunki mogły przyczynić się do danych reakcji?”, „Jakie okoliczności mogły mieć wpływ na zachowanie?”, „Jak wyglądała sytuacja z perspektywy osób w niej działających?”. Psychologowie społeczni pytają: „Do jakiego stopnia działania jednostki mogą wynikać z czynników zewnętrznych w stosunku do osoby działającej, ze zmiennych sytuacyjnych oraz procesów środowiskowych specyficznych dla danej sytuacji?”.
Podejście dyspozycyjne ma się tak do sytuacyjnego, jak medyczny model zdrowia do modelu zdrowia publicznego. Medyczny model każe poszukiwać źródła choroby, dolegliwości lub niesprawności wewnątrz osoby nią dotkniętej. Odwrotnie twierdzą badacze zdrowia publicznego, którzy zakładają, że nosiciele chorób wywodzą się ze środowiska stwarzającego warunki sprzyjające rozprzestrzenianiu choroby. Czasami osoba chora stanowi produkt końcowy patologii środowiskowej, która, jeżeli nie zostanie powstrzymana, będzie przenosić się na innych, niezależnie od prób poprawy zdrowia jednostki. Na przykład, przy podejściu dyspozycyjnym dziecko, które przejawia problemy z nauką, może zostać poddane szeregowi zabiegów medycznych i behawioralnych w celu przezwyciężenia tych trudności. Lecz w wielu przypadkach, w szczególności w środowiskach ludzi biednych, problem powodowany jest wdychaniem ołowiu z farb łuszczących się na ścianach mieszkań komunalnych, a dodatkowo pogarsza go ubóstwo – oto podejście sytuacyjne. Te konkurencyjne perspektywy nie stanowią jedynie abstrakcyjnych wariantów analiz teoretycznych, lecz prowadzą do skrajnie odmiennych sposobów radzenia sobie z problemami społecznymi i osobistymi.
Analizy tego rodzaju mają znaczenie zwłaszcza dla tych wszystkich z nas, którzy, jako intuicyjni psychologowie, spędzają większość swojego życia próbując zrozumieć, dlaczego ludzie czynią to, co czynią, oraz jak można ich zmienić, by byli lepsi. W kulturach indywidualistycznych rzadkością jest osoba nieskażona nastawieniem dyspozycyjnym, przejawiającym się w poszukiwaniu zawsze w pierwszej kolejności motywów, cech, genów i osobistych patologii. Próbując wyjaśniać przyczyny ludzkiego zachowania, większość z nas przejawia jednocześnie tendencje do przeceniania wagi czynników dyspozycyjnych oraz niedoceniania znaczenia cech sytuacyjnych.
W kolejnych rozdziałach przedstawię obszerny materiał dowodowy stanowiący przeciwwagę dla dyspozycyjnego podejścia do świata, zwracając jednocześnie uwagę na to, jak charakter człowieka może zostać zmieniony przez fakt, że znalazł się on w sytuacji, w której uwolnione zostały potężne siły sytuacyjne. Ludzie i sytuacje znajdują się na ogół w stanie dynamicznej interakcji. Choć prawdopodobnie uważasz, że Twoja osobowość jest niezmienna niezależnie od czasu i miejsca, istnieje duże prawdopodobieństwo, że tak nie jest. Nie jesteś tą samą osobą, gdy pracujesz sam i gdy znajdujesz się w grupie; w romantycznym otoczeniu i w szkole; gdy jesteś z bliskimi przyjaciółmi i w anonimowym tłumie; gdy podróżujesz za granicą i kiedy jesteś w domu.
Malleus Maleficarum oraz inkwizycyjny program PNC
(polowanie na czarownice)
Jedno z pierwszych udokumentowanych źródeł szeroko rozpowszechnionego wykorzystania podejścia dyspozycyjnego w celu zrozumienia zła i uwolnienia świata od jego szkodliwego wpływu, możemy znaleźć w tekście, który stał się wyrocznią dla inkwizytorów: Malleus Maleficarum lub „Młot na Czarownice”. Stanowił on obowiązkową lekturę sędziów inkwizycji. Zaczyna się od zagadki do rozwiązania. Jak to możliwe, że w świecie rządzonym przez wszechmogącego Boga, będącego wcieleniem dobra, wciąż istnieje zło? Odpowiedź jest jedna: Bóg zezwala na to, aby poddać próbie ludzkie dusze. Jeżeli dasz się zwieść na pokuszenie – pójdziesz do piekła; oprzesz się pokusie, a otworzy się przed tobą niebo. Jednakże Bóg ograniczył możliwości bezpośredniego wpływania na ludzi przez diabła, mając na uwadze fakt, że kiedyś sprowadził na złą drogę Adama i Ewę. Diabeł znalazł rozwiązanie w postaci wysłanników wykonujących jego nikczemne rozkazy: do nawiązania pośredniego kontaktu z ludźmi wykorzystywał czarownice, które miały sprowadzać ich na złą drogę.
Rozwiązaniem zaproponowanym w celu ograniczenia rozprzestrzeniania zła w krajach katolickich, było rozpoznanie i wyeliminowanie czarownic. Potrzebne były środki do identyfikowania czarownic, skłaniania ich do przyznania się do herezji, a następnie zgładzenia. Mechanizm rozpoznawania i eliminowania czarownic (który w naszych czasach mógłby być znany jako program o kryptonimie „Polowanie na Czarownice”) był prosty i konkretny: za pomocą szpiegów odszukać wśród ludności czarownice; przy użyciu różnych technik torturowania wydobyć od nich zeznania potwierdzające ich wiedźmią naturę; oraz zabić te, które nie wykazały swojej niewinności. Mimo że tak lekko potraktowałem to, co rozrosło się do starannie zaplanowanego systemu masowego terroru, tortur i eksterminacji niezliczonych tysięcy ludzi, to właśnie ten sposób upraszczającej redukcji skomplikowanych problemów dotyczących zła podsycał ogień na stosach inkwizycji. Uczynienie z „czarownic” znienawidzonej kategorii ludzi obciążonych grzesznymi skłonnościami, dostarczyło gotowego rozwiązania problemu zła istniejącego w społeczeństwie. Należało po prostu zgładzić tak dużą liczbę wysłanników zła, jaka mogła być zidentyfikowana, poddana torturom oraz ugotowana w oleju lub spalona na stosie.
Biorąc pod uwagę, że Kościół wraz ze swymi świeckimi sojusznikami składał się głównie z mężczyzn, nie powinno dziwić, że kobiety miały o wiele większą szansę niż mężczyźni, by zostać zidentyfikowane jako czarownice. Podejrzani o czary wywodzili się z reguły z marginesu społecznego, bądź z grup stanowiących różnego rodzaju zagrożenie: wdowy, ludzie biedni, brzydcy, zdeformowani lub – w niektórych przypadkach – osoby uznawane za zbyt dumne i zbyt potężne. Przerażającym paradoksem inkwizycji było to, że nieraz żarliwe oraz szczere pragnienie zwalczania zła generowało zło na skalę większą niż widziano kiedykolwiek wcześniej. Znajdowało to swój wyraz w wykorzystywaniu przez państwo i Kościół narzędzi tortur oraz metod będących skrajnym wypaczeniem jakiegokolwiek ideału ludzkiej doskonałości. Znakomita natura ludzkiego umysłu, zdolnego do tworzenia wielkich dzieł sztuki, nauki i filozofii, uległa zwyrodnieniu i została wykorzystana w służbie „twórczego okrucieństwa”, którego celem było złamanie woli. Narzędzia stosowane przez inkwizycję wciąż jeszcze można odnaleźć w więzieniach na całym świecie, w wojskowych i cywilnych biurach śledczych, gdzie tortury są standardową procedurą postępowania (jak zobaczymy później w trakcie naszych odwiedzin w więzieniu w Abu Ghraib).
Systemy władzy – wszechogarniające zwierzchnictwo
W moim przypadku dostrzeżenie siły tkwiącej w systemach zaczęło się od uświadomienia sobie tego, jak instytucje stwarzają mechanizmy pozwalające przełożyć ideologię – np. taką, jaka tłumaczy przyczyny zła – na procedury operacyjne, takie jak inkwizycyjne polowania na czarownice. Innymi słowy, moje spektrum postrzegania zostało znacząco poszerzone poprzez pełniejsze zrozumienie, w jaki sposób warunki sytuacyjne stwarzane są i kształtowane przez czynniki wyższego rzędu – systemy władzy. Aby zrozumieć złożone modele postępowania, trzeba wziąć pod uwagę nie tylko dyspozycje i sytuacje, ale przede wszystkim systemy.
Aberracyjne, nielegalne lub niemoralne zachowania jednostek pełniących służbę w policji, więziennictwie i wojsku, często bywają szufladkowane jako wypaczenia „kilku robaczywych jabłek”. Stwarza to wrażenie, że mamy do czynienia z rzadkimi wyjątkami, których normy moralne sytuują się poza nieprzekraczalną granicą między dobrem a złem, podczas gdy ogromna większość „zdrowych owoców” znajduje się po właściwej stronie. Ale kto dokonuje tego rozróżnienia? Z reguły są to strażnicy systemu, którzy chcą odizolować problem, aby przerzucić winę oraz odwrócić uwagę od tych na samej górze, którzy mogą być odpowiedzialni za stworzenie niedopuszczalnych warunków pracy, brak nadzoru lub kontroli. Wracając do „robaczywych jabłek” – pogląd dyspozycyjny ignoruje czynnik w postaci „skrzynki” oraz jej potencjalnie degenerującego wpływu sytuacyjnego na znajdujące się w niej jabłka. Analiza systemowa koncentruje się na producentach skrzynki, na osobach posiadających moc kształtowania jej formy.
To właśnie „elita władzy” – twórcy „skrzynki”, działający często za kulisami – określa warunki życiowe dla reszty z nas, zmuszonych do spędzania czasu wśród różnorodnych, wykreowanych przez nią układów instytucjonalnych. Socjolog C. Wright Mills rzucił nieco światła na tę czarną dziurę władzy:
„Elita władzy składa się z ludzi, którzy dzięki swojej pozycji mogą przekształcać typowe środowisko zwyczajnych mężczyzn i kobiet; ludzie ci znajdują się na stanowiskach, które umożliwiają podejmowanie decyzji brzemiennych w skutki. To, czy podejmują takie decyzje, czy nie, jest mniej istotne niż sam fakt zajmowania tak kluczowych pozycji: zaniechanie przez nich działań, brak pewnych decyzji same w sobie są działaniami, które często mogą mieć znacznie większe znaczenie niż rzeczywiście podjęte decyzje. Dzieje się tak, ponieważ mają władzę nad najważniejszymi układami hierarchicznymi i strukturami współczesnego społeczeństwa. Zarządzają wielkimi korporacjami. Operują aparatem państwa i sięgają po jego przywileje . Kierują establishmentem wojskowym. Zajmują w strukturach społecznych strategiczne stanowiska zarządzające, które współcześnie skupiają skuteczne środki władzy oraz – tak przez nich pożądane – bogactwo i popularność.
W miarę jak interesy tych różnorodnych przedstawicieli władzy nakładają się, zaczynają oni definiować naszą rzeczywistość za pomocą metod rodem z Roku 1984 George’a Orwella. Ten wojskowo-korporacyjno-religijny kompleks staje się ostatecznym megasystemem kontrolującym znaczną część zasobów oraz jakość życia wielu współczesnych Amerykanów.
Dopiero przekuta na chroniczny strach,
władza staje się doskonała.
Eric Hoffer, Żarliwość umysłu
Moc tworzenia „Wroga”
Możni z reguły nie wykonują sami najbrudniejszej roboty, podobnie jak mafia zostawia „spuszczanie łomotu” swoim sługusom. Systemy tworzą hierarchie dominacji, w których wpływy i komunikacja przebiegają z góry na dół – rzadko z dołu do góry. Jeżeli elita władzy chce zniszczyć wrogą nację, wykorzystuje ekspertów od propagandy do stworzenia programów nienawiści. Czegóż takiego potrzebują obywatele jednego społeczeństwa, by tak bardzo znienawidzić obywateli drugiego, by chcieć ich odseparować, dręczyć, a nawet zabić? Potrzebna jest do tego „nienawistna wyobraźnia”, psychologiczna konstrukcja, która za pomocą propagandy zostaje zagnieżdżona głęboko w umysłach ludzi, przemieniając innych we „Wroga”. Taki obraz stanowi dla żołnierza najpotężniejszy motyw działania, ładując jego karabin amunicją nienawiści i strachu. Obraz odrażającego wroga, będącego zagrożeniem dla dobrobytu jednostek oraz bezpieczeństwa narodowego, powoduje, że matki i ojcowie wysyłają synów na wojnę, oraz pozwala rządom tak przestawiać priorytety, by przekuwać lemiesze w miecze zniszczenia.
To wszystko dokonuje się za pomocą słów i obrazów. Można tu nieco zmodyfikować stare porzekadło: kamienie i kije mogą połamać Ci kości, ale wyzwiska nierzadko mogą Cię zabić. Proces rozpoczyna się od stworzenia stereotypowego obrazu innego człowieka, jego zdehumanizowanego postrzegania jako bezwartościowego, ale zarazem wszechpotężnego Obcego, istoty demonicznej, abstrakcyjnego potwora, jako fundamentalnego zagrożenia dla czczonych przez nas wartości i przekonań. W obliczu rozpętanego publicznie strachu oraz zbliżającego się zagrożenia ze strony wroga, rozsądni ludzie postępują irracjonalnie, osoby niezależne działają w sposób bezmyślnie konformistyczny, a pacyfiści postępują jak wojownicy. Dramatyczne obrazy przedstawiające wroga na plakatach, w telewizji, na okładkach czasopism, w filmach i w Internecie odbijają się w zakamarkach układu limbicznego, prymitywnego mózgu wyposażonego w potężne emocje w postaci strachu i nienawiści.
Psycholog społeczny, Sam Keen, błyskotliwie przedstawia sposób, w jaki ta wroga wyobraźnia tworzona jest przez propagandę praktycznie każdego narodu znajdującego się na ścieżce wojennej, a także odsłania siły transformujące, oddziaływujące za pomocą tych „obrazów wroga” na ludzką psychikę. Usprawiedliwienia chęci zniszczenia tych zagrożeń są w rzeczywistości rodzajem refleksji, propozycją wyjaśnienia przeznaczonego do oficjalnego protokołu, lecz nie nadającego się do krytycznej analizy szkód, jakie mają być lub mogą być wyrządzone.
Z najbardziej ekstremalnym wydaniem oddziaływania tej wrogiej wyobraźni mamy oczywiście do czynienia wtedy, gdy prowadzi ona do ludobójstwa, równoznacznego z dążeniem jednych ludzi do eliminacji wszystkich tych, którzy zostali zdefiniowani jako ich wrogowie. Znane są nam niektóre sposoby, wykorzystywane przez maszynę propagandową Hitlera, która przemieniła żydowskich sąsiadów, współpracowników, a nawet przyjaciół, w znienawidzonych wrogów państwa, zasługujących na „ostateczne rozwiązanie”. Ten proces przeniknął do podręczników szkół podstawowych za pomocą obrazów i tekstów, które przedstawiały wszystkich Żydów jako zasługujących na pogardę i niewartych ludzkiego współczucia. W tym miejscu chciałbym pokrótce rozważyć przykład z niedawnej historii, kiedy to próba ludobójstwa w połączeniu z gwałtami posłużyły jako oręż przeciwko człowieczeństwu. Następnie pokażę, jak jeden z aspektów tego skomplikowanego procesu psychologicznego – czynnik dehumanizacji, może być analizowany w kontrolowanych eksperymentach, w których dla potrzeb analizy systemowej wyodrębnia się jego najistotniejsze elementy.