- W empik go
Egzekucja. Odrąbać łeb wielkiego szatana - ebook
Egzekucja. Odrąbać łeb wielkiego szatana - ebook
Bardzo bliska przyszłość – osłabiona Unia Europejska przeżywa kryzys, prezydent Stanów Zjednoczonych to nuworysz i biznesmen, z czym nie może pogodzić się wielu polityków, także w jego najbliższym kręgu. Jednym z największych zagrożeń są ataki terrorystyczne, można się ich spodziewać w każdym miejscu i o każdej porze. Abdul Aziz i Abdurrahman, szkoleniowcy islamistycznych terrorrystów, postanowili zwerbować młodych polskich Tatarów – Mustafę, Karima i Selima. Jaki jest ich cel? Ściąć głowę Wielkiemu Szatanowi. Wywiady: rosyjski, amerykański, polski, niemiecki i izraelski prowadzą nie do końca uczciwą grę, wymieniają się pojedynczymi informacjami, każdy myśli o sobie i liczy na osiągnięcie swoich celów. Do gry wkracza Paweł, emerytowany agent wywiadu. Czy wraz z członkami antyterrorystycznej jednostki likwidacyjnej Mosadu uda mu się powstrzymać terrorystów?
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-64378-66-9 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
(w kolejności alfabetycznej)
Główni bohaterowie
Abdul Aziz – alias Jean Baptiste, szkoleniowiec islamistycznych terrorystów
Abdurrahman – alias Guy, partner Abdula Aziza
Wasilij Ahmedow – alias Mohamed Tsurgan, partner Hamidana Lechy
Harris – inspektor FBI, pracownik pomagający Harveyowi w śledztwie
Robert Colby – wiceszef do spraw operacyjnych FBI
James Coleman – prezydent elekt USA
al-Dżamil – wysłannik al-Baghdadiego, szefa Państwa Islamskiego (ISIS)
Mustafa Hasbułatowicz – alias François, najlepszy adept szkolenia terrorystycznego spośród młodych Tatarów
Karim (alias Charles) i Selim (alias André) – towarzysze Mustafy
Igor Khamidow – alias Hamidan Lecha, wahabita czeczeński, werbownik narybku terrorystycznego
Levi Jehuda – szef Kidonu, antyterrorystycznej jednostki likwidacyjnej Mossadu
al-Malik – szef logistyki ISIS w Waszyngtonie
Paweł – oficer Agencji Wywiadu w stanie spoczynku, uprzednio dyplomata
Pozostali
Iwan Aleksiejewicz Bołotnikow – szef wydziału współpracy służb granicznych Państwa Związkowego Rosji i Białorusi w Federalnej Służbie Bezpieczeństwa (FSB)
Dick Brown – naczelnik wydziału do spraw terroryzmu w FBI
Cornway – nowo mianowany szef FBI
Meir Dagan – szef Mossadu
Dawid – radca ambasady Izraela w Waszyngtonie, katsa Mossadu
Ester – operatorka z ekipy Kidonu
Harvey – inspektor FBI, szef sekcji do spraw terroryzmu islamistycznego w FBI
Joe – oficer operacyjny FBI
Klimowski – pułkownik Agencji Wywiadu
Knight – oficer łącznikowy FBI w ambasadzie USA w Moskwie
Marie – prostytutka z Chibougamau
Maxwell – doradca prezydenta USA do spraw bezpieczeństwa narodowego
Nadav – analityk Mossadu
Neumann – funkcjonariusz Verfassungsschutz, kontrwywiadu RFN
Joffrey Richman – amerykański senator, demokrata
Zeev – radca ambasady Izraela w Warszawie, katsa Mossadu
i postaci epizodyczne
Miejsca akcji
„Tatarski szlak” na wschodniej granicy Polski, wieś Bohoniki
Warszawa – Białołęka
Warszawa – ul. Miłobędzka, siedziba Agencji Wywiadu; ambasada Izraela; Łazienki Królewskie
Moskwa – plac Łubiański, siedziba Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) Rosji
Waszyngton – Kapitol, siedziba Kongresu i Senatu USA; Gmach Hoovera (siedziba FBI); budynek Harta (siedziba biur senackich)
Baltimore, później – Akron w stanie Ohio; Medina
Waszyngton – ambasada Izraela przy International Drive 3514; kryjówka przy 12th Pl North West – meczet Nour Al-Islah; „bezpieczny dom” Mossadu w dzielnicy ambasad w pobliżu Massachusetts Avenue
Nowy Jork – Bronx
Waszyngton – Biały Dom, Gabinet Owalny; The Capital Grill; Willa Colby’ego; siedziba firmy sprzątającej Brilliance Profesional
Langley – siedziba CIA
Quantico – Akademia Narodowa FBI na terytorium bazy Marines
Okolice Pohick – droga stanowa nr 1 w kierunku Waszyngtonu
Berlin – Kreuzberg, meczet Omar-Ibn-Al-Khattab przy Wiener Strasse; dzielnica Neuköln; Hamburg
Kolonia – Verfassungsschutzamt (Urząd Ochrony Konstytucji, kontrwywiad RFN)
Toronto – meczet Salahuddin
Prowincja Quebec – stolica regionu Nord du Quebec – Chibougamau
Niagara Falls – po stronie kanadyjskiej, przejście graniczne Kanada–USA
Tel Awiw, bulwar Króla Saula – siedziba Mossadu; gabinet prezydenta Izraela
Willa Dagana na Wyżynie Judzkiej
i inne miejsca epizodycznie1
Północno-wschodnie rubieże Polski. Szczątkowa spuścizna I Rzeczypospolitej, państwa wielu narodów, będącego tyglem cywilizacji powstającej z mnogości kultur i wyznań.
Do dzisiaj w Kruszynianach, w Bohonikach żyją w zwartej grupie – a w okolicznych wsiach roztopieni w polskiej większości – potomkowie tutejszych Tatarów, Lipków. Mądrość władców Rzeczypospolitej Obojga Narodów osadziła ich na tych ziemiach jako skutecznych obrońców „wschodniej ściany”, za którą rozciągały się niezmierzone przestrzenie Wielkiego Księstwa Litewskiego. Czasami ojczyzna była dla nich macochą. Przez wiele lat nie wypłacała im przyrzeczonego żołdu, stąd ich ówczesny brak lojalności, kiedy to wspierali zbrojnie irredentę Chmielnickiego. Przypomniano sobie o nich na początku siedemnastego wieku. Królewskim edyktem przyznano im ziemie stanowiące zadośćuczynienie za państwowe wobec nich długi. Odtąd żyli na nich, wiernie służąc Polsce w różnych najcięższych potrzebach. Dowody ich poświęcenia można zobaczyć na licznych cmentarzach wojskowych, na polach bitew w kraju, ale i „na obcej ziemi”. Wystarczy spojrzeć choćby na nagrobki pod Monte Cassino, gdzie półksiężyce, zresztą na równi z gwiazdami Dawida, harmonijnie wpisują się w szeregi katolickich i także prawosławnych krzyży. Teraz spadkobiercy tych bohaterów tatarskiej jazdy, znanej z brawury i odwagi, wiedli spokojny żywot na obszarze określanym w przewodnikach turystycznych jako „szlak tatarski”. Kultywowali tradycje – zarówno te stanowiące o ich tożsamości, islam, którego ośrodkami wciąż były meczety w Bohonikach i Kruszynianach, oraz mizar, cmentarz, gdzie wszyscy Tatarzy z całej Polski do dziś chowają swych zmarłych, jak i te mniej fundamentalne, ale nie mniej istotne dla poczucia wspólnoty, która rodzi się przy biesiadach, podczas spożywania specjałów tatarskiej kuchni.
Dookoła szalały zmiany cywilizacyjne, które modyfikowały też obyczaje „tutejszych”, ale zdawało się, że nieco wolniej niż gdzie indziej. Patrzono tu na nowinki nieufnie, podobnie zresztą jak i na nowych współwyznawców, którzy niewielkim wprawdzie strumykiem, ale jednak napływali do Polski. Z Bliskiego Wschodu często przywozili oni radykalizm, od którego odżegnywali się „starzy” mieszkańcy naszych ziem.
Było to tydzień po wielkim święcie Kurban Bajram, które w tym roku wypadało drugiego września. Jesień była wyjątkowo piękna i ciepła tego roku. Bohoniki opustoszały, ucichły głosy wiernych z całej Polski, którzy zatrzymywali się w Domu Pielgrzyma i w domostwach swych współbraci. Ściany meczetu przyozdobiły nowe wota, znak ciągle żywej, specyficznej wiary polskich Tatarów stanowiącej tolerancyjną wersję sunnizmu z domieszką szyizmu.
Pierwszy zauważył ich Mustafa Baranowski, siedzący na ławce przed swym domem. Szli wiejską drogą, a padające na nich z tyłu promienie zachodzącego słońca nadawały ich postaciom, odzianym w długie do ziemi szaty, wyraziste, plastyczne kształty. W ich ruchach było coś dostojnego. Ten wyraz dostojeństwa potęgowały obfite brody, spływające na kaftany i kontrastujące z bielą koszul. Głowy przykrywały karakułowe okrągłe czapki, ni to toczki, ni papachy. Kroczyli zdecydowanie w stronę meczetu. Mustafa odprowadził ich wzrokiem aż do wejścia, przy którym zaczęli już zdejmować obuwie. Był piątek, więc obowiązująca prawowiernego muzułmanina modlitwa, salat, właśnie powinna odbywać się w meczecie, i to po rytualnych ablucjach. A ponieważ na ten dzień przypadały comiesięczne modlitwy wspólne, celebrowane w Bohonikach, postanowił dołączyć do wędrowców. Wszedł za nimi do meczetu, w którym było już paru miejscowych. Przybysze, przygotowani do rozpoczęcia modłów, skłonili się przed mihrabem, wnęką w ścianie wskazującą kierunek Mekki. Kilkakroć uderzyli czołem w przykrytą dywanem podłogę, po czym jeden z nich, ten z brodą poprzetykaną siwymi włosami, wszedł na górujący nieco nad resztą pomieszczenia minbar, z którego zaczął wygłaszać po arabsku sury Koranu. Tak właśnie, wygłaszać, nie czytając ich ze świętej księgi. Mustafa wbił spojrzenie w jego gorejące czarne oczy, ocienione głębokimi oczodołami i krzaczastymi brwiami. Po chwili odwrócił wzrok. W chudej twarzy obcego o zapadniętych policzkach i cienkiej jak brzytwa linii ust było coś fascynującego i groźnego zarazem. Teraz mówił w języku, który nie przypominał arabskiego, wyraźnie zwracając się do towarzysza podróży. Zszedł z minbaru, spojrzał na muhiry, kaligraficzne zapisy cytatów z Koranu na ścianach świątyni. Pokiwał z aprobatą głową, raz jeszcze uderzył czołem w kierunku Mekki i wraz z drugim wędrowcem opuścił meczet. Dziwne – pomyślał Mustafa – skąd oni są, czy pójdą dalej, czy zatrzymają się u nas na dłużej? Wiedziony ciekawością podążył za nimi. Nieznajomi weszli na teren mizaru, przyglądając się nagrobkom. Przy tym z osiemnastego wieku stanęli na chwilę, po czym oddalili się szybko. Gdzie oni idą? – zachodził w głowę sędziwy Mustafa. Po chwili już zrozumiał, kierowali się ku oddalonej nieco od wsi Jurcie Bohoniki. Znajdą tam na pewno i nocleg, i jadło, a właściciel będzie im wdzięczny, bo po sezonie niełatwo o stołowników, nie mówiąc już o mieszkańcach izb gościnnych.
Mustafa wrócił do domu, mrucząc pod nosem: „Czas pokaże, czas pokaże...”. Słońce zachodziło już za horyzont i należało sposobić się do kolacji, a potem – do snu.