Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Eksperyment Wakacje - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
28 czerwca 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
32,00

Eksperyment Wakacje - ebook

Dwa tygodnie tylko we dwoje w domku nad mazurskim jeziorem. Brzmi romantycznie? Czy wieje nudą?

Trzy pary na różnych życiowych etapach spotykają się w ośrodku wypoczynkowym nad pięknym mazurskim jeziorem. Od pierwszego dnia są pod wrażeniem swoich gospodarzy – życzliwych ekscentryków, którzy potrafią cieszyć się życiem i… sobą. Słońce, przyroda i jezioro rozpalają zmysły, a wyobraźnia pracuje na najwyższych obrotach. Relaks zaczyna zmierzać w namiętnym, niecodziennym kierunku. Kto jest gotowy na nowe wyzwania? Jakie decyzje zapadną tuż przed wyjazdem?

Czy jesteś gotowy na wakacyjny eksperyment?

Czas na pełną pikanterii wakacyjną przygodę…

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-271-6444-5
Rozmiar pliku: 1,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Roz­dział I

Mar­tyna i Łu­kasz

Przez więk­szość mo­jego do­ro­słego ży­cia nie lu­bi­łam urlo­pów. A wła­ści­wie nie tyle urlo­pów, ile po­wro­tów do co­dzien­nej ru­tyny po dwóch ty­go­dniach nic­nie­ro­bie­nia spę­dzo­nych w ja­kimś mi­łym miej­scu – za­wsze były dla mnie jak lo­do­waty prysz­nic. Do­piero ostat­nio, z upły­wem czasu, za­czę­łam się do tych po­wro­tów prze­ko­ny­wać, a na­wet przyj­mo­wać je z wdzięcz­no­ścią.

Za­le­d­wie dzie­więt­na­stu lat po­trze­bo­wa­li­śmy z Łu­ka­szem, by na­sy­cić się mał­żeń­stwem i wpu­ścić do na­szego domu ru­tynę, le­ni­stwo i przy­zwy­cza­je­nie.

Kiedy by­łam jesz­cze w li­ceum i ob­ser­wo­wa­łam mo­ich ro­dzi­ców, nie mo­głam się na­dzi­wić, że śpią w osob­nych łóż­kach. Ba, oni spali w osob­nych po­ko­jach, wręcz żyli osobno, jakby ob­co­wa­nie ze sobą prze­stało im spra­wiać przy­jem­ność, a fa­scy­na­cja i mi­łość wy­ga­sły. Już wtedy przy­rze­kłam so­bie, że nie do­pusz­czę, by w moim związku kie­dy­kol­wiek za­pa­no­wały nuda i sta­gna­cja. A dziś je­stem żoną z dzie­więt­na­sto­let­nim sta­żem, dwójką do­ra­sta­ją­cych dzieci oraz mę­żem spę­dza­ją­cym więk­szość czasu w pracy. I śpię w osob­nym po­koju.

Mam czter­dzie­ści cztery lata, pro­wa­dzę nie­wielki bu­tik z eks­klu­zywną odzieżą, jeż­dżę na rol­kach i ro­we­rze, a w wol­nych chwi­lach prak­ty­kuję jogę. Cho­ciaż wła­ści­wie... Kogo ja chcę oszu­kać? Rolki ku­pi­łam, bo na­mó­wiła mnie przy­ja­ciółka, mia­łam je na no­gach może ze dwa razy. Fa­scy­na­cja per­spek­tywą zgrab­nych po­ślad­ków i umię­śnio­nych ły­dek, które miała mi za­pew­nić wła­śnie jazda na rol­kach, za­koń­czyła się po­tłu­czo­nymi ko­la­nami i kon­tu­zją. Mo­ty­wa­cję za­bił we mnie Łu­kasz. A ro­wer? Cóż, za­nim mój wspa­nia­ło­myślny mąż zde­cy­do­wał się ku­pić mi auto, czymś mu­sia­łam do­jeż­dżać do mia­sta.

Moje bliź­niaki mają już po osiem­na­ście lat i głowy pełne ma­rzeń. Lata spę­dzone w domu na ich wy­cho­wa­niu i czas po­świę­cony na­uce przy­nio­sły ocze­ki­wane re­zul­taty. Mogę z dumą ma­chać przed no­sami zna­jo­mych i przy­ja­ció­łek świa­dec­twami Ma­tyldy i Ma­te­usza. Wiem, że moje dzieci nie za­sko­czą mnie bez­na­dziej­nymi po­my­słami typu: „rzu­cam szkołę, bo chcę po­sma­ko­wać ży­cia”, czy też: „za­kła­dam ro­dzinę, bo czuję, że to jest coś, w czym speł­nię się naj­le­piej”. Oby­dwoje mają wy­so­kie aspi­ra­cje. Córka za­mie­rza zo­stać le­ka­rzem, a syn praw­ni­kiem. Cóż, zdaje się, że moja sta­rość za­po­wiada się zu­peł­nie do­stat­nio.

Mój mąż Łu­kasz jest biz­nes­me­nem. To zna­czy on lubi, gdy się o nim tak wła­śnie mówi. W rze­czy­wi­sto­ści pro­wa­dzi nie­wielką firmę pro­duk­cyjną. W branży prze­my­sło­wej jest płotką, jed­nak, co za­wsze po­wta­rza z dumą – naj­istot­niej­sze są am­bi­cja i wiara w to, co się robi. Ni­gdy nie przy­zna­łam się przed nim do po­wta­rza­nia jego zło­tych my­śli. Jed­nak pod­czas kry­zysu, kiedy na­prawdę wąt­pi­łam, że mój bu­tik prze­trwa boom wy­ra­sta­ją­cych jak grzyby po desz­czu no­wych skle­pi­ków z odzieżą i se­cond han­dów, po­wta­rza­łam so­bie słowa mo­jego męża jak man­trę. Wiara we wła­sne moż­li­wo­ści i plan – to było coś, co po­zwo­liło mi prze­trwać. Poza sta­łymi klient­kami, przy­zwy­cza­jo­nymi do luk­susu, oczy­wi­ście.

Tak, zu­peł­nie po­krótce, wy­gląda moja hi­sto­ria. Nic szcze­gól­nego. Je­stem kro­plą w mo­rzu albo ziar­nem pia­sku po­śród mi­lio­nów z ta­kimi sa­mymi pro­ble­mami. Wszystko pew­nie wy­glą­da­łoby tak jak w do­mach więk­szo­ści mał­żeństw z dzie­więt­na­sto­let­nim sta­żem, gdyby nie fakt, że TA płasz­czy­zna mo­jego ży­cia jest cał­ko­witą ka­ta­strofą. Po­czątki, kiedy za­czę­łam so­bie uświa­da­miać, że roz­piesz­cza­nie mnie prze­stało spra­wiać mo­jemu mę­żowi przy­jem­ność, a na­sza sy­pial­nia prze­isto­czyła się w noc­le­gow­nię i nie jest już – jak kie­dyś – ką­ci­kiem roz­ko­szy, były po­tworne. W domu za­pa­no­wał chaos. Kłó­ci­li­śmy się o każdy dro­biazg. Na­czy­nia po­zo­sta­wione w zle­wie czy skar­petki nie­wrzu­cone do ko­sza na pra­nie po­tra­fiły wy­wo­łać bu­rzę.

W ten wła­śnie okrutny spo­sób od­zwy­cza­ja­li­śmy się od czu­ło­ści i oka­zy­wa­nia so­bie cie­płych uczuć. Za­czę­li­śmy do­strze­gać upły­wa­jący czas i po­zwo­li­li­śmy, by znie­chę­ce­nie za­wład­nęło na­szym związ­kiem. Oboje ucie­ka­li­śmy w pracę: ja co­raz wię­cej czasu spę­dza­łam w bu­tiku, a Łu­kasz po­tra­fił zo­sta­wać w biu­rze na noc. Na­sze mał­żeń­stwo stało się biz­ne­sem, któ­rego pro­wa­dze­nie w dal­szym ciągu przy­no­siło pie­nią­dze, ale prze­stało da­wać ra­dość z ich za­ra­bia­nia. Kiedy emo­cje opa­dły, zu­peł­nie prze­sta­li­śmy o sie­bie wal­czyć. Wtedy w domu za­pa­no­wała cał­ko­wita ci­sza, słowa stały się zbędne. Mój bu­tik znowu za­czął za­my­kać swoje po­dwoje jak daw­niej, koło osiem­na­stej, a Łu­kasz wra­cał do domu przed dwu­dzie­stą. Ja przy­go­to­wy­wa­łam dla nas ko­la­cję, pod­czas gdy on prze­glą­dał prasę. Ja włą­cza­łam pralkę, on roz­ła­do­wy­wał zmy­warkę. Ja roz­ma­wia­łam z dziećmi, a mój mąż spał. W po­dob­nych sy­tu­acjach po­wta­rza­łam so­bie prawdę o ziar­nie pia­sku albo kro­pli w mo­rzu, bo to po­zwa­lało na za­cho­wa­nie rów­no­wagi. Jed­nak wszystko się zmie­niło tam­tego dnia, kiedy bliź­niaki po­sta­no­wiły zro­bić nam pre­zent z oka­zji dzie­więt­na­stej rocz­nicy ślubu.

– Jak to ku­pi­li­ście dla nas wy­cieczkę? – Łu­kasz odło­żył ga­zetę na stole, splótł palce i prze­krzy­wia­jąc głowę, ocze­ki­wał wy­tłu­ma­cze­nia.

– Nie ku­pi­li­śmy wam wy­cieczki, tylko opła­ci­li­śmy dwa ty­go­dnie po­bytu na Ma­zu­rach – po­spie­szył z wy­ja­śnie­niem Ma­te­usz.

– W domku let­ni­sko­wym nad sa­mym je­zio­rem – uści­śliła Ma­tylda.

Na­prawdę nie wie­dzia­łam, co są­dzić o ich po­my­śle. Po pierw­sze, nie wy­jeż­dża­li­śmy na wspólne wa­ka­cje od lat. Po dru­gie, to miał być wy­jazd z oka­zji rocz­nicy ślubu, a nie by­łam pewna, czy pa­mięć o tam­tym dniu bu­dziła w nas jesz­cze ja­kieś cie­płe wspo­mnie­nia. A po trze­cie, prze­by­wa­nie w to­wa­rzy­stwie mo­jego męża przez dwa ty­go­dnie w cia­snym do­meczku let­ni­sko­wym za­kra­wało na nie lada próbę. By­łam za­sko­czona, jed­nak bliź­niaki spra­wiały wra­że­nie za­do­wo­lo­nych z sie­bie. Zer­k­nę­łam na męża. On rów­nież nie wy­glą­dał na za­chwy­co­nego. Roz­cza­ro­wa­nie ma­sko­wał sztucz­nym uśmie­chem. Na­sze spoj­rze­nia spo­tkały się na chwilę. Po­czu­łam, że się ru­mie­nię, przy­ła­pana na przy­glą­da­niu mu się. O dziwo, Łu­kasz uśmiech­nął się do mnie i wzru­szył ra­mio­nami.

– Cóż, za­sko­czy­li­ście nas. Oboje z mamą mu­simy spró­bo­wać zor­ga­ni­zo­wać so­bie ja­kieś za­stęp­stwo.

Przez chwilę po­czu­łam przy­pływ na­dziei. Czyżby mój mąż do­znał ja­kie­goś olśnie­nia? Uwie­rzył, że dwa wspól­nie spę­dzone ty­go­dnie mogą jesz­cze coś zmie­nić w na­szej wy­sty­głej jak por­cja ro­sołu re­la­cji?

– A to może być trudne.

Moje na­dzieje ru­nęły, jak za­mek z pia­sku.

– Z tym już mu­si­cie po­ra­dzić so­bie sami. My się na­prawdę po­sta­ra­li­śmy. Je­śli się ze­pnie­cie, po­win­ni­ście zdo­łać za­ła­twić wszystko na czas. Ma­cie mie­siąc. – Ma­tylda była nie­ugięta. Do­sko­nale po­tra­fiła oce­nić czło­wieka, jako pierw­sza za­uwa­żyła na­sze pro­blemy.

– Cór­cia...

– Tato, to wa­sza rocz­nica ślubu. Na­prawdę uwa­żasz, że nie warto uczcić wspól­nie spę­dzo­nych lat cho­ciażby w taki spo­sób?

Roz­cza­ro­wa­nie bo­le­śnie ści­snęło mnie za gar­dło. Choć wy­da­wało mi się, że wiele po­dob­nych sy­tu­acji uod­por­niło mnie na nie­czu­łość mo­jego męża, roz­pła­ka­łam się. Wy­szłam do ła­zienki, a po­tem na długi spa­cer z psem. Jak za­wsze za­czę­łam roz­my­ślać o po­wo­dach, dla któ­rych nie za­słu­gi­wa­łam już na sza­cu­nek i uwagę mo­jego męża. Kiedy wró­ci­łam do domu, Łu­ka­sza nie było. Kiedy wsta­wa­łam rano do pracy, jego po­kój rów­nież świe­cił pust­kami.

Nie wra­ca­li­śmy do te­matu wy­jazdu. Ja wsty­dzi­łam się swo­ich łez, a Łu­kasz spra­wiał wra­że­nie nie­wzru­szo­nego. Choć wy­da­wało mi się, że od tam­tego dnia zła­god­niał. W je­den z week­en­dów po­sta­no­wił zro­bić mi nie­spo­dziankę i umył moje auto. By­łam ogrom­nie za­sko­czona, wsia­da­jąc do sa­mo­chodu w po­nie­dział­kowy po­ra­nek. W środku pach­niało moją ulu­bioną la­wendą, ta­pi­cerka lśniła czy­sto­ścią, a uszczelki przy­brały piękny głę­boki od­cień czerni. Moje au­tko wy­glą­dało jak nowe, ni­czym nie przy­po­mi­nało wy­słu­żo­nego szes­na­sto­latka ku­pio­nego mi przed ro­kiem. Na­pi­sa­łam do Łu­ka­sza ese­mesa z po­dzię­ko­wa­niem za jego po­świę­ce­nie. W od­po­wie­dzi za­dzwo­nił.

– Cześć, Mar­tyna, jak tam u cie­bie?

– Dzię­kuję, do­brze. A u cie­bie?

– Zno­śnie. Po­wi­nie­nem dziś wró­cić koło osiem­na­stej. Może ogarnę ja­kieś za­kupy?

Oszo­ło­miona na­głą zmianą w za­cho­wa­niu męża, nie ode­zwa­łam się.

– Je­steś tam? – chciał się upew­nić.

– Je­stem, je­stem. Za­sta­na­wiam się. Przy­da­łoby się zro­bić więk­sze za­kupy. Wiesz, po week­en­dzie lo­dówka świeci pust­kami. Może ja się tym zajmę po pracy?

– Spo­koj­nie, po­de­ślij mi li­stę, ja ogarnę sprawę. – W słu­chawce za­pa­no­wała ci­sza.

– Łu­kasz, dzię­kuję jesz­cze raz za umy­cie sa­mo­chodu. Ja­koś nie mia­łam ostat­nio czasu.

– Wiem. Masz dużo na gło­wie. To dro­biazg. Do zo­ba­cze­nia w domu.

– Tak, do zo­ba­cze­nia.

– Pa­mię­taj o li­ście za­ku­pów.

– Tak, tak. Za­raz do niej przy­siądę.

Ko­lejne dni wy­da­wały mi się wy­rwane z in­nej rze­czy­wi­sto­ści. Nie wiem, co wpły­nęło na za­cho­wa­nie mo­jego męża. Moż­liwe, że roz­mowa z dziećmi, pod­czas któ­rej do­wie­dzie­li­śmy się o zor­ga­ni­zo­wa­nym przez nie pre­zen­cie. My­śli ko­tło­wały mi się w gło­wie, a pew­nego wie­czoru na kilka dni przed wy­jaz­dem do­zna­łam szoku, gdy po ką­pieli we­szłam do swo­jej sy­pialni i za­sta­łam w niej Łu­ka­sza. Za­cho­wy­wał się swo­bod­nie, jakby sam fakt, że prze­bywa w po­koju, do któ­rego przez wiele mie­sięcy wcale nie za­glą­dał, nie był ni­czym za­ska­ku­ją­cym. Łu­kasz sie­dział na ka­na­pie, prze­glą­da­jąc ka­ta­log z naj­now­szą li­nią odzieży, którą za­mie­rza­łam wpro­wa­dzić do bu­tiku. Wi­dząc go, za­trzy­ma­łam się w drzwiach. Jego obec­ność spra­wiła mi wielką przy­jem­ność, jed­nak na­uczona do­świad­cze­niem, nie oka­za­łam en­tu­zja­zmu. Po­de­szłam do ko­mody i się­gnę­łam po krem do rąk, za­sta­na­wia­jąc się, dla­czego mąż po­sta­no­wił przyjść do mo­jego po­koju.

– To bar­dzo cie­kawe fa­sony – za­uwa­żył po­waż­nie i wstał.

W jego ru­chach nie do­strze­głam nie­pew­no­ści. Łu­kasz ob­jął mnie od tyłu, wziął w dło­nie moje piersi, głowę zaś wsparł na moim ra­mie­niu. Od razu za­lała mnie fala zna­jo­mej, choć tak dawno nie od­czu­wa­nej przy­jem­no­ści. Wtu­li­łam się w niego. Bar­dzo sta­ra­łam się nie my­śleć o tym, jak przed­mio­towo je­stem trak­to­wana. Bez słowa wy­tłu­ma­cze­nia dla mie­sięcy sy­pial­nia­nej po­su­chy mąż wtar­gnął do mo­jej sy­pialni i za­czął pie­ścić spra­gnione jego cie­pła ciało. Za­pach per­fum Łu­ka­sza po­tę­go­wał pod­nie­ce­nie, a długi post uczy­nił mnie wraż­liw­szą na jego do­tyk. Jęk­nę­łam gło­śniej, kiedy silna mę­ska dłoń wsu­nęła się pod moją bie­li­znę, a palce za­częły krę­cić pier­ście­nie z wło­sków ło­no­wych. Kie­dyś to było ulu­bione za­ję­cie Łu­ka­sza pod­czas gry wstęp­nej. Naj­pierw za­krę­cał włosy na pa­lec, a po­tem lekko je po­cią­gał, przy­pra­wia­jąc mnie tym o drże­nie ko­lan. Go­rący od­dech ude­rzał w roz­pa­loną skórę szyi. Za­mknę­łam oczy, bo ob­raz przed nimi za­czął się nie­bez­piecz­nie roz­my­wać.

Czy po­win­nam po­zwo­lić mę­żowi na te piesz­czoty? A może na­le­ża­łoby naj­pierw wy­ja­śnić po­wody, dla któ­rych po­sta­no­wił do­strzec moje po­trzeby i uwol­nić od do­ga­dza­nia so­bie sa­mej?

– Prze­pra­szam...

Oszo­ło­mił mnie dźwięk wy­po­wia­da­nych przez niego słów. Spły­nęła na mnie nie­wy­sło­wiona wręcz ulga. Na­gle z po­rzu­co­nej żony go­towa by­łam prze­obra­zić się w ko­chankę, byle po­ka­zać mo­jemu skru­szo­nemu mę­żowi, że wy­ba­czam. Tak, wy­ba­czam, po­wta­rza­łam raz za ra­zem w drga­ją­cym od pod­nie­ce­nia umy­śle. Ko­lejne mury sprze­ciwu wo­bec tej ab­sur­dal­nej ule­gło­ści pę­kały, a on już nie ba­wił się wło­skami na moim ło­nie, co­raz od­waż­niej su­nął ni­żej, od­kry­wa­jąc praw­dziwe ob­li­cze za­wsty­dza­ją­cego mnie pod­dań­stwa. Roz­chy­li­łam nogi, choć onie­śmie­le­nie ob­lało moje po­liczki pa­lą­cym ru­mień­cem. Po­ka­za­łam mu drogę, przy­ję­łam prze­pro­siny i wpu­ści­łam go do środka. Mruk­nął za­do­wo­lony, czu­jąc po­chła­nia­jące go cie­pło. Nie mia­łam na to wpływu. Jego do­tyk był jak klucz, otwie­rał wszyst­kie drzwi, a ja ni­czym bez­wolna ma­rio­netka otwie­ra­łam się na niego, zdu­sza­jąc upo­ko­rze­nie od­rzu­ce­nia no­szone w sercu przez dłu­gie mie­siące. Coś się we mnie bun­to­wało, ka­zało prze­rwać tę grę i pro­sić o wy­ja­śnie­nie. Tak z pew­no­ścią na­le­żało po­stą­pić, ale to nie by­łoby w moim stylu. Za­wsze bra­łam, co da­wał mi Łu­kasz. Tak wła­śnie trzeba, dawno temu wpo­iła mi to mama. Wie­dzia­łam, że mu­szę sza­no­wać męża, bo to mój obo­wią­zek. Bez Łu­ka­sza bym so­bie nie po­ra­dziła, a poza tym wciąż nie­przy­tom­nie go ko­cha­łam.

– Prze­pra­szam cię, Mar­tynko. By­łem ślep­cem...

Nie mia­łam pew­no­ści, czy te słowa rze­czy­wi­ście pa­dły z jego ust, czy też mój udrę­czony tę­sk­notą umysł pod­su­wał mi ko­lejne ar­gu­menty, bym wy­ba­czyła.

Łu­kasz po­pchnął mnie w stronę ka­napy. Uło­żył moje dło­nie na jej opar­ciu i przy­cią­gnął za bio­dra do sie­bie. Przy­jemne wra­że­nie roz­pie­ra­nia spra­wiło, że po­my­śla­łam o ide­al­nym do­pa­so­wa­niu. Czu­łam po­ru­sza­jący się we mnie czło­nek i pła­ka­łam. Nie wiem dla­czego – czy cie­szy­łam się na nie­uchronny jak prze­zna­cze­nie or­gazm, czy to wła­sna bez­rad­ność za­le­wała mnie roz­pa­czą. Jego ręce za­mknęły w ob­ję­ciach moje piersi, a świat przed oczami osza­lał.

W dzień wy­jazdu na urlop nie czu­łam się naj­le­piej. Ocze­ki­wa­nia i na­dzieje zda­wały się mnie prze­ra­stać, dla­tego nie spa­łam pół nocy, pla­nu­jąc czas, jaki mie­li­śmy spę­dzić ra­zem. Spa­ko­wa­łam swoje naj­lep­sze ciu­chy, nie za­po­mnia­łam o ko­sme­ty­kach do opa­la­nia i per­fu­mach, które tak kie­dyś lu­bił Łu­kasz. Oczami wy­obraźni wi­dzia­łam nas sprzed kil­ku­na­stu lat, nie­mo­gą­cych na­cie­szyć się swoją obec­no­ścią, roz­ma­wia­ją­cych o wszyst­kim i cie­szą­cych się ży­ciem. Choć wąt­pli­wo­ści nie po­zo­sta­wiały złu­dzeń, że od tam­tego czasu nic się nie zmie­niło, na­dzieja pod­po­wia­dała mi, że ten wy­jazd może zmie­nić w na­szym ży­ciu bar­dzo wiele.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: