Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Eldorado - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
20 stycznia 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Eldorado - ebook

Futbol to jedna z najchętniej oglądanych dyscyplin w historii sportu, a plotki związane z szeroko pojętym środowiskiem piłkarskim śledzi cały świat. I to zarówno w kontekście miliardowych transferów, jak i przekrętów i afer. Monika jest młodą i ambitną mamą nastoletniego piłkarza. Odbierała świat piłki nożnej jako rzeczywistość, w której talent ma szansę sam się obronić, a determinacja i ciężka praca są kluczem do sukcesu. Kolejne treningi czy sparingi były dla matki i syna codziennością, a futbol wypełnił ich całe życie. Monika nie spodziewała się jednak, że miłość do dziecka i wiara w jego umiejętności, może przerodzić się w destrukcyjną siłę i koszmar, w którym będzie musiała na nowo postawić granice tego, co moralne i właściwe. Wszystko w imię matczynej miłości... Grzechy polskiego światka piłkarskiego odkrywa w swojej debiutanckiej powieści pt. „Eldorado” Lena Katlik, matka zdolnego15-latka, który cały czas marzy o karierze piłkarskiej. Przekręty w środowisku piłkarskim oraz wśród byłych zawodników, naciąganie rodziców dzieci trenujących w szkółkach, seksualne propozycje dla ich matek w zamian za faworyzowanie synów, to tylko niektóre tematy.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-272-9817-1
Rozmiar pliku: 863 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

Ciemno. Wszędzie. Jakby nigdzie nie było już nawet odrobiny światła. Jakby wszystkie żarówki przepaliły się w jednej chwili. Ciemno. Jakby nie było już nadziei. Tej ciemności towarzyszył deszcz. Obfite, grube krople spadały z chmur, próbując przebić się szumem przez mrok. Ten duet opanował okolicę. Opanował całe osiedle, które trwało w środku nocy w głębokim uśpieniu.

Jasno. Tam. Na boisku. Tylko tam ciemność jeszcze nie dotarła. Skradała się. Pełzała. Próbowała przeniknąć na murawę. Jednak lampy dzielnie broniły boiska jaskrawym światłem.

Tak to widział Tomek. Tak to zobaczył, gdy wybiegł z piłką pod pachą. Od razu przystanął zdziwiony, że ciemność jest wszędzie. Owszem, wiedział, że jest druga w nocy, ale osiedle nigdy nie zatapiało się aż w takim mroku. Jedynym oświetlonym miejscem był znajdujący się obok bloku Orlik.

Tomek zajął pozycję naprzeciwko pustej bramki. Nie zwracał uwagi na to, że deszcz uparcie wsiąka w jego koszulkę i spodenki. Nie zwracał uwagi, że krople obficie spływały po jego czole i policzkach. Nie przejmował się tym, że włosy stawały się coraz bardziej mokre.

– Nie będziesz piłkarzem! – usłyszał w głowie stanowczy głos.

Potem rozległ się rechot.

Tomek zacisnął wargi. Strzelił. Kopnął piłkę, wkładając w to całą siłę. Bramka niemal jęknęła, gdy piłka wciskała się z ogromną szybkością w jej światło.

– Możesz grać na cymbałkach, a nie w piłkę! – znowu głos wypełnił głowę Tomka.

Rechot.

Zaciśnięte wargi. Strzał. Tym razem okienko.

Deszcz stał się jeszcze intensywniejszy, jakby chciał wygnać intruza z boiska.

– Nie masz talentu, szmaciarzu!

Rechot jakby bardziej przeraźliwy.

Zaciśnięte wargi. Strzał. Środek bramki.

Deszcz zamienił się w prawdziwą ulewę.

– Pierdolony smarkacz!

Rechot. Strzał. Pudło.

Tomek pochylił się, ciężko oddychając. Odgarnął z czoła przemoczone włosy. Pokręcił głową. Potem znowu. Jakby nie zgadzał się z niczym, co go spotkało w życiu. Jakby nie zgadzał się na taką rzeczywistość, jaka go otaczała.

Ale innej rzeczywistości nie było!

– Możesz grać na cymbałkach, a nie w piłkę! – głos w głowie nie dawał za wygraną. – Nigdy nie będziesz piłkarzem, gnojku!

Tomek znowu zagryzł wargi. Niemal do krwi. Wziął rozbieg. Ruszył. Pędził. Zbliżał się.

Nagle zatrzymał się gwałtownie tuż przed piłką. Wziął ją w dłonie. Piłka była mokra. Śliska. Tomek nie zwracał jednak na to uwagi. Patrzył. Wpatrywał się w piłkę. Mocno. Długo. Jakby chciał przeniknąć jej tajemnice.

Chłopak stał tak nieruchomo, a deszcz wściekle na niego napierał. Nie ustępował. Demoniczny rechot w głowie Tomka również nie chciał zamilknąć.

A osiedle spało. Wszyscy dookoła spali.ROZDZIAŁ 1

Kobieta klęczała. Była skupiona. Bardzo skupiona. Przynajmniej tak się wydawało Tomkowi. Przy tej czynności musiała być skupiona. Chłopak był tego pewny. No, prawie. Znał to tylko z teorii. Przełknął z trudem ślinę i zwilżył wargi, które zdążyły wyschnąć niemal na wiór.

Tymczasem kobieta nadal klęczała. Z zapałem robiła loda wysokiemu mężczyźnie z pierwszymi oznakami siwizny na wąsach. Jej głowa rytmicznie posuwała się tam i z powrotem, dociskana coraz mocniej przez siwiejącego ogiera.

Tomek patrzył na to, wychylając się ostrożnie zza futryny. Wszystko się w nim kotłowało w jakimś szalonym wirze. Wściekłość mieszała się z zaciekawieniem, a niedowierzanie szło w parze z podekscytowaniem.

Kobieta nie przestawała wykonywać swojej czynności i mężczyzna był wyraźnie coraz bardziej podniecony. Nagle otworzył oczy. Spojrzał w kierunku drzwi prosto na wychylającego się Tomka. I wtedy z ust mężczyzny wylał się rechot. Najpierw był cichy, jakby niepewny, aby z czasem stać się głośny, wręcz przeraźliwy. Mężczyzna śmiał się już na całe gardło. Jednocześnie nie przestawał dociskać do siebie klęczącej kobiety.

Wtedy Tomek nie wytrzymał. Odwrócił się na pięcie. Wybiegł z budynku. Już chciał ruszyć przed siebie w szaleńczym biegu. Nie zdążył. Wpadł na kogoś. To go znowu zaskoczyło.

– Coś się stało? – Monika bacznie się przyjrzała synowi.

– Przepraszam, myślałem, że to ty jesteś z trenerem – wyjąkał Tomek. – A to mama Michała.

Monika zajrzała do szatni. Szybko się jednak wycofała wyraźnie speszona.

–Teraz już wiesz, kto będzie grał w ataku, Tomeczku. – Poczochrała włosy syna.

Chłopiec ze złością odsunął głowę.

– Wiem – burknął rozgoryczony. – Jestem lepszy od Michała!

– Jesteś!

To słowo odbijało się w głowie Tomka coraz głośniejszym echem. Huczało gdzieś pod czaszką. Jesteś! Wibrowało mocnymi, pewnymi sylabami. Jesteś! Przeszywało wszystko na wskroś. Osaczało. Przejmowało kontrolę nad chłopakiem. Gdy już się wydawało, że Tomek wpadnie w jakiś dziwny trans, poczuł nagle na ramieniu czyjąś dłoń. Ten dotyk, ciepły i jednocześnie mocny, wyrwał chłopaka z zakamarków jego umysłu, z czeluści jego myśli.

– Jesteś – usłyszał już wyraźnie i blisko. – Szukałam cię.

Spojrzał. Zobaczył to, co zawsze go uspokajało i dawało poczucie mu bezpieczeństwa. To była uśmiechnięta twarz jego matki. Tak było, od kiedy pamiętał. Nie było dnia, żeby Tomek nie czuł jej wsparcia. Była z niego dumna zarówno wtedy, gdy dopiero zaczynał kopać piłkę z większą śmiałością, jak i potem, gdy zaczął przynosić do domu pierwsze puchary. Matka wspierała Tomka również wtedy, gdy z duszą na ramieniu przyszedł do niej pewnego dnia i oznajmił łamiącym się głosem, że chce zostać zawodowym piłkarzem. Tylko ona wiedziała, z jakimi emocjami trzeba się zmierzyć, gdy dziecko tak szybko wybiera swoją drogę zawodową. W piłce nożnej, w ogóle w sporcie, nie można inaczej. Trzeba znaleźć swoją drogę jak najwcześniej, żeby mieć szansę dotrzeć do celu. Jednak treningi, zgrupowania, opieka medyczna i wszystko inne, co wiąże się z graniem, zabiera naprawdę bardzo dużo czasu. Najpierw Tomkowi wydawało się, że to normalne, że to oczywiste. Dopiero później odkrył, z jak wielu planów i rzeczy jego matka musiała zrezygnować, żeby poświęcić mu siły i uwagę w tak dużym stopniu, w jakim to robiła. Nie było miejsca na kompromis. Można było pójść tylko w lewo lub w prawo. Nie było żadnej drogi pośrodku. Im Tomek stawał się starszy, tym lepiej to rozumiał i dostrzegał. I coraz bardziej oczywiste stawało się to, że droga sportowca nie jest łatwa zarówno dla samego młodego człowieka, jak i dla jego rodzica. W dodatku Monika była samotną matką i ze wszystkim musiała radzić sobie bez żadnego męskiego wsparcia. Jeśli nie liczyć, oczywiście, Tomka.

– Nie oddalaj się, bo się zgubisz w tym tłumie – poprosiła Monika.

Chłopak kiwnął głową. Od razu zauważyła, że niby był zadowolony, a jednak przebijała gdzieś spod tej radości nuta smutku.

Matka się nie myliła. W Tomku radość mieszała się ze strachem. Właśnie miało się spełnić jedno z jego marzeń. Jego kariera miała osiągnąć kolejny poziom. Wylatywali na testy do portugalskiego klubu. Przed Tomkiem otwierał się wielki świat futbolu. Ten wielki świat. Nie żaden polski zaścianek piłkarski, ale rzeczywista liga najlepszych. Z Portugalii Tomek mógł ruszyć przecież wszędzie dalej.

Pozostawała jednak ta nuta niepokoju. Już wielokrotnie doświadczał tego, że coś lub ktoś stawało na drodze jego kariery. Znowu pojawiła mu się przed oczami klęcząca przed trenerem matka Michała. I znowu osaczał go śmiech mężczyzny. Wystarczyła uległość któregoś z rodziców jego rówieśników, a Tomek znowu lądował na ławie. Nie miało znaczenia, że był lepszy technicznie od kolegów, że był szybszy. Liczyło się to, że nie jego matka traciła godność i szacunek przed fiutem zakompleksionego pseudotrenera. Tomek wolał już siedzieć na ławie niż dostać miejsce w składzie w taki właśnie sposób. Cenił matkę również za to, że trzymała się swoich zasad i nie dawała się dotykać byle chamowi! Taka postawa Moniki dopingowała chłopaka do jeszcze bardziej wytężonej pracy. Żeby ta cała silna wola nie poszła na marne! Teraz Tomek już wiedział, że się opłacało. W końcu teraz to on wylatywał do Portugalii na testy, a nie niedorajda Michał i jemu podobni, których rodzice sypali kasą i rozkładali nogi, żeby przepchać synów bez żadnego talentu do pierwszego składu.

– Coś się stało? – zapytała zaniepokojona Monika. – Jesteś jakiś zamyślony.

Tomek chciał coś odpowiedzieć, ale zagłuszył go harmider na lotnisku. Pokiwał więc tylko głową. Monika znowu się uśmiechnęła. Wiedziała, że będzie dobrze. Czuła to. To był ten czas! To był punkt zwrotny w karierze jej syna. Nie mogło być inaczej! Na wszelki wypadek jednak Monika zabrała ze sobą najlepszą przyjaciółkę Ewę, która miała towarzyszyć jej w Portugalii. To zawsze była dobra dusza, która miała ciepłe słowo dla każdego. Ewa będzie najlepszym wsparciem! Poza tym Monika będzie miała z kim świętować sukces syna, gdy po testach Portugalczycy będą błagali Tomka, żeby u nich został. Uśmiechnęła się na tę myśl.

– Mamo, co cię tak rozbawiło? – zapytał Tomek.

Monika machnęła ręką.

– Po prostu jestem szczęśliwa – wyjaśniła. – Poszukajmy Ewy, bo zostawiłam ją z naszymi bagażami.

Tomek złapał matkę za rękę.

– Mamo – zaczął niepewnie. – Czy to w porządku, że ty za wszystko płacisz?

Monika wzruszyła ramionami.

– Synku, taka była umowa – westchnęła. – Płacimy za przeloty, zakwaterowanie i wyżywienie, a trener daje nam swoje kontakty.

– Ale on leci z całą rodziną – zauważył Tomek. – Na nasz koszt.

Monika nie zdążyła odpowiedzieć, bo w pobliżu pojawił się Ireneusz Chochla – trener i ekspert od rozwijania młodych talentów, jak lubił o sobie mawiać.

– Co tam, młody, denerwujesz się? – zagadnął na powitanie Tomka.

Nie czekał jednak na odpowiedź, tylko od razu zwrócił się do Moniki:

– Jest pewna sprawa i dlatego chciałbym, żeby pani zachowała spokój przy odprawie.

Monika od razu zesztywniała.

– O co chodzi? – zapytała niepewnie.

Trener spojrzał na Tomka, który zrobił krok w jego stronę, żeby lepiej słyszeć. To najwyraźniej nie spodobało się Chochli, bo dał znak Monice, żeby odeszła z nim na bok.

– Tomek, znajdź ciocię Ewę – poleciła kobieta i ruszyła za trenerem.

– Niech pani spojrzy…

– Gdzie?

Chochla wskazał ręką, co od razu wydało się Monice nieeleganckie.

–To moje skarby – oznajmił.

W oddali naprzeciwko wyciągniętej dłoni trenera stała niezwykle wyzywająco wystrojona kobieta, która ściskała za rękę małego chłopca.

– Moja partnerka i nasz synek – wyjaśnił Chochla. – Skubaniec ma już siedem lat. Szybko rośnie.

– O co chodzi z tą odprawą? – zainteresowała się Monika, ciągle czując niepokój.

– E, nic takiego – machnął ręką trener. – Musiałem trochę podkoloryzować w papierach, bo, widzi pani, okazało się, że dokument Tadzia, czyli mojego brzdąca, jest nieważny.

Monika pokręciła głową z niedowierzaniem.

– To klops! – westchnęła.

– Spokojnie, damy radę – zapewnił Chochla. – Chciałem tylko uprzedzić, że odprawa może się nieco przedłużyć.

– Idę do syna – oznajmiła zirytowana Monika.

Trener nagle posmutniał.

– Nie chce pani poznać mojej kobiety? – zdziwił się.

Monika westchnęła. Zrobiła to chyba nieco za głośno, bo Chochla obrzucił ją ponurym spojrzeniem.

– Dobrze. – Monika wzruszyła ramionami. – Chętnie ją poznam.

Więc to za nią będę opłacała pokój w Portugalii – pomyślała matka Tomka, gdy witała się z wystrojoną partnerką Chochli.

Na szczęście Tadzio był bardzo sympatyczny. Od razu się przedstawił. Do tego okazał się bardzo milusiński. Wszystko toczyło się w serdecznej atmosferze. Do czasu. Nagle bowiem Tadzio wypalił do Moniki:

– Czy ty jesteś źródłem?

Kobieta zdębiała.

– Źródłem? – Spojrzała niepewnie na trenera.

– Tata mawia, że szuka źródeł darmowych pieniędzy i że rodzice gówniarzy są skąpiradłami – wyjaśnił chłopiec.

– Już, już! – zainterweniował nagle Chochla. – Co to za słownictwo?

– Czy też jesteś skąpa? – dopytywał się dalej Tadzio.

Trener wyraźnie wpadł w panikę, bo chwycił synka pod pachę i ruszył w kierunku ogonka do odprawy do Portugalii.

– Czas na nas! Czas! – powtarzał przy tym.

Partnerka Chochli potruchtała za nim, kręcąc przy tym ostentacyjnie tym, co najwyraźniej miała najlepszego do zaoferowania światu. Przynajmniej męskiej części świata.

Coś nie dawało spokoju Monice. Stała tak na środku terminala, próbując wyłapać tę nutkę ostrzeżenia, która wywołała u niej niepokój. Niestety, nie mogła niczego znaleźć. Nie mogła lub nie chciała. Bo co miała powiedzieć Tomkowi? Wylatywał przecież na testy. Tylko nimi żył w ostatnim czasie. Zresztą również Monika tylko tym żyła. Dobrze wiedziała, jakie to ważne dla jej ukochanego syna. Ale najpierw jakieś krętactwa przy dokumentach, a potem te dziwne pytania Tadzia? Czy tego nie było za wiele?

Nagle Monika uświadomiła sobie, że w kolejce do odprawy czekają na nią Tomek i Ewa. Rozejrzała się w lekkiej panice. Dopiero po chwili zorientowała się, że musi iść w kierunku, w którym ruszył trener Chochla. Ekspert od rozwijania młodych talentów, jak lubił o sobie mawiać.

Gdy Monika dotarła do kolejki pasażerów czekających na odprawę, od razu zobaczyła, że Chochla robi sobie selfie z Tomkiem. To już kolejne zdjęcie tego dnia. Postanowiła, że tym razem zapyta, o co tu chodzi.

– Zdjęcia z Tomkiem? – Trener podrapał się po głowie. – A, zdjęcia. Oczywiście zdjęcia muszą być!

– Rozumiem. Ale do czego są te zdjęcia? – dopytywała się Monika.

Chochla zerknął na swoją partnerkę, która spoglądała gdzieś przed siebie nieustannie, jakby była wszystkim znudzona.

– Folder – wykrztusił w końcu trener. – Chodzi o folder. Trzeba reklamować szkołę, prawda?

W zasadzie Monika nie mogła się z nim nie zgodzić. A jednak znowu jakiś kamyczek niepokoju został poruszony. Ponownie zaczęła się zastanawiać, czy to niepokój uzasadniony. W końcu doszła do wniosku, że jest przewrażliwiona. Trudno jednak nie być nadwrażliwym i podejrzliwym, gdy już tyle razy padło się ofiarą oszustów i ludzi wykorzystujących ślepą miłość rodziców do dzieci. To jedno z najsilniejszych uczuć. Niestety, często gubiło rodziców i samą Monikę. Przez te wszystkie lata, gdy pomagała Tomkowi w rozwijaniu pasji i kariery piłkarskiej, zrozumiała coś ważnego. Coraz częściej to nie talent i sportowe umiejętności decydowały o wychodzeniu na boisko w pierwszym składzie lub o udziale w treningu. Decydowały głównie miernoty, które często nazywały siebie trenerami, a które kompletnie nie nadawały się do pracy z dziećmi. Monika, a szczególnie Tomek, doświadczyli tego już wiele razy.

Dlatego kobieta ucieszyła się, gdy po raz pierwszy usłyszała o trenerze Ireneuszu Chochli. Miał renomę wśród kolegów po fachu. Od razu zrobił dobre wrażenie. Zawsze wiedział, jak doradzić. Był prawdziwym profesjonalistą. A że trzeba mu było zapłacić czterdzieści tysięcy złotych za plan treningu? Że co miesiąc trzeba było wyłożyć cztery tysiące za trening indywidualny? O tym Monika nie chciała w zasadzie myśleć. Teraz też wolała nie myśleć, że płaci za tę podróż do Portugalii, płaci za hotel, płaci za jedzenie i wszystko inne. Nie chciała myśleć o tym, że funduje ten wyjazd nie tylko trenerowi, ale i jego lasce oraz ich dzieciakowi. O tym wszystkim Monika nie myślała w tamtej chwili na lotnisku. A im bardziej nie myślała, tym bardziej to wszystko osaczało jej umysł. Powtarzała sobie wtedy, że było warto! Było warto! Warto!

Odprawa nie poszła tak spokojnie i gładko, jak przekonywał Chochla. Strażnicy graniczni okazali się inteligentniejsi, niż się wydawało szanownemu trenerowi. Od razu zauważyli, że coś jest nie w porządku z dokumentami Tadzia. Chochla próbował przekonywać funkcjonariuszy, ale z każdym słowem stawał się coraz bardziej czerwony. Najwyraźniej jednak jego urok osobisty nie działał w strefie odprawy, bo dzieciaka nie przepuszczono.

Ewa poklepała Monikę po ramieniu.

–Teraz uważaj – powiedziała.

Monika przyglądała się, jak trener wściekle gestykuluje gdzieś z boku kolejki. Podeszła do niego.

– Nie lecimy! – oznajmił.

Monikę zamurowało. Chciała coś powiedzieć, ale nie mogła wydusić z siebie nawet słowa.

– Nie lecimy, kurwa, i już! – oświadczył ponownie Chochla, ale tak, żeby wszyscy w kolejce do odprawy wyraźnie usłyszeli.

– Ale co z Tomkiem? – wyjąkała w końcu Monika.

Trener rozłożył teatralnie ręce.

– Widzi pani, co się dzieje – powiedział. – Moja kobieta i dzieciak nie mogą lecieć, bo te skurwysyny w pizdę jebane ich nie przepuszczą!

– Pan przecież może lecieć – zauważyła Monika.

– Bez nich nie lecę!

Monika czuła, jak złość się po niej rozlewa, jak ją wypełnia. Czuła, że zaraz eksploduje. Powstrzymała się ostatkiem sił.

– Proszę, trenerze – powiedziała, starając się maksymalnie kontrolować swój głos.

– Nie ma mowy!

– Ale to testy Tomka…

– To nie moja wina.

– Dlaczego pan nie sprawdził wcześniej papierów dziecka? – Monika pokręciła z niedowierzaniem głową.

– Ma pani jeszcze jakieś ciekawe rady? – prychnął Chochla.

– Proszę…

– Niech pani nie prosi.

– Mam tu przed panem klęknąć? Klęknę przy wszystkich!

– Nie! Już podjąłem decyzję! – oświadczył trener.

– Błagam!

– Nie!

– Błagam!

– Wykluczone!

– Zapłacę panu dodatkowo – wypaliła nagle Monika.

– Zgoda.

– Słucham?

Trener wyjął pospiesznie notatnik z kieszeni i nabazgrał coś na kartce.

– Tyle będzie pani musiała dopłacić. – Wyciągnął rękę z notatnikiem w kierunku Moniki.

Spojrzała na kartkę. Gdy zobaczyła kwotę, nagle poczuła, że robi jej się słabo. W jednej chwili pociemniało jej w oczach. Zachwiała się.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: