Elena. Burzliwe lato - ebook
Elena. Burzliwe lato - ebook
Elena nie wyobraża sobie życia bez koni. Kiedy siedzi w siodle, zapomina o całym świecie - no, może z wyjątkiem Tima, chłopca z konkurencyjnej stadniny, którego kocha, ale z któym z powodu zadawnionych konfliktów rodzinnych nie może być. Mroczna tajemnica rodzinna sprawia, że młodzi ludzie wciąż muszą się kryć ze swoim uczuciem. Pojawia się też dodatkowy problem - w okolicy zaczynają ginąć konie. Elena i Tim przypadkowo znajdują się w centrum dramatycznych wydarzeń i ryzykują życie, by rozwiązać zagadkę złodziejskiej szajki. Muszą też znaleźć odpowiedź na pytanie - co jest silniejsze: miłość czy nienawiść?
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7278-969-3 |
Rozmiar pliku: | 1,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Klacz parsknęła kilka razy i odwróciła głowę. Jej czułe uszy usłyszały zbliżający się warkot silnika. Z całą pewnością dźwięk nie niósł się z przebiegającej daleko drogi szybkiego ruchu ani tym bardziej nie pochodził z jasnego kombi, którym gospodarz codziennie przyjeżdżał do stajni, żeby doglądać jej i pozostałych koni. Klacz nasłuchiwała. W swoim długim życiu nie raz i nie dwa była przewożona specjalnym samochodem, a warkot, który słyszała, przypominał jej o dawnych czasach, kiedy jeździła na zawody. Tak, zdecydowanie – wąską polną drogą zbliżała się ciężarówka! Przez chwilę klacz nic nie mogła zobaczyć, oślepiona reflektorami pojazdu. Potem zarżała. Jej źrebak, który smacznie spał na sianie w narożniku dużego boksu, zerwał się na równe nogi i otrząsnął z resztek snu. Klacze w pozostałych boksach również się obudziły. Wszystkie były albo w ciąży, albo miały już źrebaki.
Nagle dźwięk silnika ucichł. Trzasnęły drzwi, najpierw jedne, potem drugie, i ktoś otworzył bramę na pastwisko. Stara klacz poczuła głowę źrebięcia, które głodne szukało wymion, żeby napić się mleka. Odepchnęła je od siebie. Niespodziewanie ogarnął ją niepokój. Nie znała ludzi, którzy weszli do stajni o tak dziwnej porze. Nie zapalili światła, tylko używali latarek. Mówili cicho i chrapliwie i dziwnie pachnieli. Przez całe długie życie klacz zaznała od ludzi jedynie dobrego, dlatego z ciekawością patrzyła na przybyszy, kiedy otwierali jej boks. Poczuła przyjemny zapach owsa. Źrebak schował się za nią. Klacz przez chwilę walczyła ze sobą, czy posłuchać instynktu, który nakazywał jej bronić malca, czy poddać się chęci zanurzenia pyska w apetycznej paszy. Zastrzygła uszami. Zrobiła krok w stronę wiadra, potem kolejny, aż w końcu mogła sięgnąć do pysznego owsa. Czyjeś dłonie pogłaskały ją po głowie i założyły kantar. Klacz położyła ostrzegawczo uszy po sobie – ktoś zbliżył się do jej źrebaka. Ale już wcześniej miała małe, więc wiedziała, że ludzie nie zrobią mu nic złego. Wyszła posłusznie za mężczyzną, który trzymał ją za uwiąz. Pomrukiwała uspokajająco, bo źrebię rżało cienko i przestraszone tuliło się do jej boku.
Pozostałe klacze i ich źrebięta również rżały. Od lat były tu razem, znały tę stajnię i miały swoje zwyczaje. Kiedy jedna spokojnie wychodziła, pozostałe bez strachu podążały za nią.
Tym razem jednak miało być inaczej. Stara klacz szła spokojnie, prowadzona w stronę ciężarówki. Tysiące razy jechała takim pojazdem, więc grzecznie weszła po rampie do środka. Źrebak stukał kopytkami tuż obok niej. Tuż za nią zamknęła się przegroda… ale owies smakował tak wybornie! Źrebak szukał wymienia, a kiedy je znalazł, zaczął pić mleko. Przytłumione stuki kopyt, ciche głosy. Po krokach na rampie stara klacz rozpoznała, kto będzie jej towarzyszył – znajoma z lat młodości, która urodziła ledwie przed dwoma dniami. Po kilku minutach stała już na stanowisku obok i przeżuwała owies. Rampa powędrowała w górę. Silnik zamruczał na wolnych obrotach i ciężarówka powoli ruszyła wyboistą drogą.
Nie denerwowała się, bo źrebak jechał razem z nią.