Eligiusz Niewiadomski - ebook
Eligiusz Niewiadomski - ebook
Biografia Eligiusza Niewiadomskiego, postaci zapisanej w historii Polski w zdecydowanie negatywny sposób – znanej głównie z zamachu na pierwszego prezydenta odrodzonej Rzeczypospolitej. Autor kreśli szerokie tło historyczne i polityczne, w którym umiejscawia swego bohatera. Oprócz rekonstrukcji życiorysu, autor dogłębnie analizuje osobowość Niewiadomskiego, jego światopogląd, a także wpływ sytuacji społeczno-politycznej, atmosfery tamtych czasów na motywację bohatera książki. Odtwarza i analizuje również stosunek poszczególnych stron sceny politycznej do zabójstwa Gabriela Narutowicza i osoby zabójcy – również po wykonaniu wyroku kary śmierci.
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
Spis treści
SPIS TREŚCI
Przedmowa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 5
Prolog . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 19
Rozdział I. Warszawa–Petersburg–Paryż–Warszawa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 33
Rozdział II. Malarz . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 77
Rozdział III. Krytyk i popularyzator sztuki . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 119
Rozdział IV. Nauczyciel, wykładowca, „reformator” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 163
Rozdział V. Kręte drogi polityki i idei . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 191
Rozdział VI. Niepodległa (nie)wymarzona . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 223
Rozdział VII. Dramat: mane, tekel, fares – policzona Polska, zważona Polska,
zgubiona Polska . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 257
Rozdział VIII. „Męczennik” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 383
Epilog . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 435
Przypisy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 479
Źródła i bibliografia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 619
Indeks osób . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 703
Spis ilustracji . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 729
| Kategoria: | Biografie |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8196-846-1 |
| Rozmiar pliku: | 9,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nasza historia od wielu dekad tkwi w uwiądzie polskich – narodowych – trumien: Piłsudskiego i Dmowskiego, Sienkiewicza i Gombrowicza, Żeromskiego i Witkacego, Miłosza i Herberta, Narutowicza i Niewiadomskiego. Spory sprzed wieków nie cichną. Wręcz odwrotnie, rezonują z jeszcze większą siłą, co sprawia, że cały czas kłócimy się o to samo. A wydawałoby się, że po upływie ponad stu lat wszystko już zostało rozstrzygnięte¹.
Trumna Niewiadomskiego jest osobliwa i wyjątkowa. Niemal wyłącznie wiązana z wydarzeniami z grudnia 1922 roku. Można sądzić, jeśli ktoś w ogóle kojarzy tę postać, to zazwyczaj łączy ją z zabójstwem prezydenta Narutowicza². Tak została utrwalona w pamięci zbiorowej. A pamięć zbiorowa, jeśli podążyć tropem Maurice’a Halbwachsa, to pamiętanie, przypominanie w obrębie określonych ram społecznych. Precyzując, nasza indywidualna pamięć przy całej różnorodności i odmienności prywatnego odczuwania jest osadzona w ramach pamięci zbiorowej i posiada treści społeczne. Należy zaznaczyć, że w ramach długiego trwania pamięci ta zarówno jednostkowa, jak i zbiorowa nie usprawiedliwia działań jednostki odczytywanych z punktu widzenia moralności³. Nie wchodząc głębiej w teorię Halbwachsa, chciałbym podnieść jeszcze jedną kwestię, mianowicie odnieść się do różnicy między pamięcią zbiorową a historyczną. Przyznaję rację Ninie Assorodobraj, która w interesującym studium _Historia żywa_ pisała: „Pamięć nasza opiera się nie na historii wyuczonej, a na historii przeżytej. Pamięć zbiorowa nie utożsamia się z historią, a wyrażenie pamięć historyczna nie jest najszczęśliwiej wybrane, ponieważ łączy ona dwa terminy pod wieloma względami przeciwstawne. jakże historia mogłaby być pamięcią, skoro jest przerwa w ciągłości między społeczeństwem, które czyta tę historię, a grupami uczestniczącymi, czy przypatrującymi się niegdyś wydarzeniom w niej opowiadanym”⁴. Oczywiście z biegiem czasu wszystko ulega zatarciu, rozmyciu, zachowujemy wszystkie wspomnienia, choć nie w takim samym stopniu, niektóre z nich nie są już tak żywe. Jednak nie ma też chyba pamięci zbiorowej, dyskursywny ton nadaje ta, która dominuje w grupach społecznych, wspólnotach narodowych, pokoleniach. Nieco inaczej dzieje się z pamięcią historyczną, która nie jest ukierunkowana na ciągłość, interesuje ją w takim samym stopniu trwanie, jak i naturalne zmiany oraz ewolucja. Wreszcie pamięć historyczna jako „obraz wydarzeń” patrzy na przeszłość nie tylko z perspektywy współczesnej. XX wiek wyróżniało uniwersalne memento, które Czesław Miłosz nazwał kiedyś odmową pamiętania, obumierania pamięci, jej ewolucji w kierunku „filtrowanej fragmentaryczności”. W podobnym duchu pisał Zbigniew Herbert: „Jest to proces nieunikniony. W budowaniu nowego, wspaniałego świata ciemna przeszłość jest zawadą, przeszkodą, niepotrzebnym balastem”⁵.
Taką ponurą „zawadą”, trwałym elementem pamięci zbiorowej, historii przeżytej (nie osobiście, ale trawionej latami), a także wyuczonej niewątpliwie jest _casus_ Niewiadomskiego. Trudny w opisaniu jak chyba żaden inny. Społeczny rezonans Niewiadomskiego jest zapętlony w dramat, który rozegrał się 16 grudnia. Dokonanie mordu na głowie państwa, a zatem „królobójstwo”, nie zdarzyło się w naszej przeszłości. Dlatego nie bez racji pisał Kazimierz Wierzyński: „16 grudnia straciliśmy prawo do słów Norwida: »Żaden król polski nie stał na szafocie«”⁶. Czyn Niewiadomskiego przypominał rzymską legendę Gaiusa Muciusa Cordusa (Muciusa Scævoli), który podczas oblężenia Rzymu przez Etrusków udał się do obozu wroga, aby skrytobójczo zamordować etruskiego króla Porsennę, a przez pomyłkę zabił królewskiego skrybę. Dla Niewiadomskiego spersonalizowanym wrogiem był Piłsudski – symbol „upadającej Polski”, wrogiem kolektywnym – Żydzi i lewica. Bieg wypadków oraz zmienność okoliczności sprawiły, że strzelił do nieznanego mu przypadkowego człowieka. Ale strzały oddane przez Niewiadomskiego nie trafiły tylko w Narutowicza. Moc tej rewolwerowej kuli była olbrzymia – ugodziła w państwo, praworządność, demokrację, wreszcie także w społeczeństwo, polaryzując je jak nigdy dotąd. Uderzyła w to, co dopiero odradzało się z niebytu, rusztowania demokracji, przyjętą w 1921 roku konstytucję, wizerunek państwa cywilizowanego i nowoczesnego. Strzelając, Niewiadomski, być może nieświadomie, zadał cios także następnym pokoleniom. Paradoksalnie, nawet jeśli chciał w ten sposób jak ogarnięty obsesją starożytny Herostrates zyskać wieczną sławę, stało się inaczej. W społecznym odbiorze mord na Narutowiczu stał się piętnem – skazą, swoistym stygmatem, którym Niewiadomski sam się naznaczył. Mamy więc dramat dwóch aktorów, choć oczywiście trudno doszukiwać się tutaj jakichś proporcji i symetryczności.
Współczesny obraz Niewiadomskiego jest więc jednoznaczny i jednowymiarowy. Zawsze pisano o nim według jednego schematu, na którym ciążyło przekleństwo 1922 roku. Używano wielu rozmaitych _adiectivum_ – od „śmiesznawego człowieka”, „zakompleksionej jednostki”, „megalomana”, „egocentryka”, „narcyza”, „gwałtownika”, „raptownego furiata”, „krewkiego choleryka” po określenia większego kalibru, jak „szaleniec”, „wariat”, „jednostka obłąkana”, „fanatyczny endek”, „polski faszysta”, „antysemita”, „ksenofob”, „szowinista”, „rasista” itd. Wojciech Muszyński uważa, że to celowy zabieg polegający na uzyskaniu moralnego szantażu w debacie publicznej, „zaszczepieniu w historycznej świadomości Polaków myślenia kategoriami politycznej poprawności”, wreszcie także efekt używania historii do propagowania ideologii postmodernistycznej⁷. Nie podzielam tej opinii. Nie sądzę, że to wyłącznie przemyślane działanie. Gdy zanurzamy się w głąb pamięci zbiorowej, wszystko zdaje się rozjaśniać. Niewiadomski został zapamiętany tak, a nie inaczej, bo niemal zawsze był wyciągany jak królik z kapelusza na okoliczność publicystycznych analiz „wypadków” z 1922 roku albo we współczesnej debacie publicznej o kondycji polskiej demokracji, społeczeństwie obywatelskim, zagrożeniu płynącym ze środowisk ekstremistycznych. Mit Niewiadomskiego żył własnym życiem, stając się czasami narzędziem, innym razem artefaktem służącym do przekonywania do swoich racji zwalczających się „totemów” lewicy i prawicy. Nie może być inaczej, skoro o Niewiadomskim wiadomo tylko, że był „niezrównoważonym psychicznie”, „labilnym emocjonalnie” artystą malarzem, chadzającym „na pasku narodowej prawicy”, fanatykiem, który zamordował głowę państwa. Taki jest jego społeczny (świadomościowy) kod identyfikacyjny.
Z pamięcią zbiorową, społecznie ugruntowanymi przekonaniami trudno dyskutować. Można jedynie pokazać to, czego jeszcze nie udało się w pełni wydobyć na powierzchnię – w tym przypadku kompleksową, panoramiczną i wielowątkową biografię „człowieka wyklętego”, ukazaną na tle epoki. Choć oczywiście to zadanie podwójnie trudne, bo może być potraktowane opacznie – jako kolejny głos w pozahistorycznej dyskusji nad grudniem 1922 roku i jego współczesnymi reminiscencjami. Nie taka jednak była moja intencja. Przyświecał mi zgoła inny cel. Chciałem spojrzeć na Niewiadomskiego w całości, z oglądem jego życia sprzed grudnia 1922 roku i po nim. Nie zamierzałem być sędzią i prokuratorem w sprawie, w której wyrok zapadł już dawno temu. Nie nosiłem się jednak z zamiarem rehabilitacji bohatera tej książki, a już na pewno nie jego czynu. Myślałem o pracy o człowieku prawdziwym, z krwi i kości, wewnętrznie splątanym, szarganym różnymi, czasami niezrozumiałymi sprzecznościami. Chciałem się pochylić nad jednostką, która sama wyznaczyła sobie los outsidera, w takim samym stopniu unikając hagiograficznego stylu oraz języka przekłamań, zdeformowanych prawd czy niedopowiedzeń. Powinnością historyka humanisty jest znalezienie jakiegoś klucza, wspólnego mianownika, aby napisana przez niego książka zawierała bogaty zasób wiedzy, faktów, skrupulatnie odwzorowywała przeszłość, była intelektualnie uczciwa, a jednocześnie dawała przyjemność z obcowania z nią.
Poniekąd drogowskazem, na który co jakiś czas spoglądałem, były współczesne trendy naukowe. Studiując prace klasyków gatunku: Williama H. Draya, Arthura Danta czy bardziej znanych na rodzimym podwórku Haydena White’a albo Franka Ankersmita⁸, doszedłem do wniosku, że tak samo ważny (kto wie, może najważniejszy) jak wyjaśnianie zjawisk z przeszłości, ich kronikarski zapis, jest również narratywizm, mówiąc prościej – rozumienie historyczne wyrażone w narracji. Jest to tym istotniejsze, że przekazywana wiedza (informacja) jest skierowana do różnych kategorii adresatów. Za Janem Prokopem przyjąłem, że utwór z kluczem odwołuje się do dwóch kategorii odbiorców: „wtajemniczonych” i „naiwnych”⁹. Ci pierwsi, zazwyczaj parający się zawodowo pisarstwem (naukowym, literackim), w tym modelu dwustopniowej wiedzy powinni odnaleźć ukryte sensy, nierzadko wykraczające poza myślenie historyczne. Skoncentrują się też zapewne na warsztacie, metodzie, aparacie naukowym. „Naiwni” – w pozytywnym znaczeniu tego słowa – jak sądzę, przeczytają tę książkę po to, by poznać nieznaną im postać tytułowego bohatera.
Jak już wspomniano, Niewiadomski był człowiekiem kontrastów. Pochodził z otwartej na nowoczesne trendy, postępowej, a nawet progresywnej mieszczańskiej rodziny, studiował w Petersburgu i Paryżu w czasach wschodzącego _modernité_, uchodził za dobrze zapowiadającego się artystę malarza, znakomitego krytyka sztuki, cenionego wykładowcę i nauczyciela (wykorzystującego nowoczesne metody nauczania, na przykład fotografie i przezrocza), śmiałego reformatora instytucji oraz placówek kulturalnych i oświatowych. Jego synteza polskiego malarstwa współczesnego (XIX i XX wieku), wydana drukiem w 1926 roku, do dziś uchodzi za monografię co najmniej nieprzeciętną. Przez współczesnych był uważany za znawcę sztuki na miarę europejską, wieszczono mu malarską sławę, być może nie na skalę artystów najwybitniejszych, bo do nich nie należał, ale mieścił się w średniej półce ówczesnego rodzimego panteonu. Jego wszechstronność zaskakiwała już za jego życia, zajmował się bowiem także malarstwem polichromicznym, sztuką witrażową, użytkową, grafiką, ilustracją, ekslibrisem, projektowaniem kurtyn scenicznych/teatralnych, fotografią, architekturą itd. Choć zakorzeniony w historii kultury i sztuki, doskonale orientował się w tym, co działo się w Europie Zachodniej – Wiedniu, Rzymie i Paryżu. Uczestniczył w życiu artystycznym stolicy, choć jego warsztat i dokonania wykraczały daleko poza jej rogatki. Jako reprezentant polskiej inteligencji nie był człowiekiem anonimowym i wycofanym. Wręcz przeciwnie, utrzymywał towarzyskie relacje z intelektualną elitą przełomu wieków, by wspomnieć tylko Stefana Żeromskiego, Zdzisława Dębickiego, Józefa Mehoffera, Mariana Trzebińskiego, Konrada Krzyżanowskiego, Kazimierza Stabrowskiego, Stanisława Masłowskiego, Zuzannę Rabską (córkę Aleksandra Kraushara), Zenona Przesmyckiego „Miriama”, Jana Karola Kochanowskiego, Tadeusza Smoleńskiego, Tadeusza Piniego i Tadeusza Jaroszyńskiego. A przy tym wszystkim pozostawał człowiekiem starej daty, nieco staroświeckim, egzaltowanym, obcym w czasach, w których żył. Był artystą skłóconym z epoką, być może nadmiernie wierzącym we własne zdolności, talent i poglądy na sztukę, które nie zawsze znajdowały uznanie. Nie sposób jest również odmówić mu patriotyzmu. Zaangażowanie w działalność konspiracyjnej Ligi Narodowej, pobyt na Pawiaku, a następnie w X Pawilonie osławionej Cytadeli warszawskiej – „polskiej Golgocie” (w 1901 roku), a później ochotniczy udział w wojnie z bolszewikami w 1920 roku nie dają się wymazać z jego życiorysu. Wszystko to razem jest awersem – biografią Niewiadomskiego artysty. O rewersie, Niewiadomskim „królobójcy”, fanatyku, jego radykalnych poglądach, była już mowa. Rozwibrowaną dwubiegunowość tych dwóch równoległych ścieżek życia niezwykle trudno ująć w jedną całość, a jeszcze trudniej odpowiedzieć na pytanie, skąd i dlaczego w tym żywocie znalazł się ów rewers. Dlaczego i po co człowiek wykształcony, nowoczesny, o szerokich horyzontach intelektualnych wszedł w buty ideologa wizjonera (nie polityka i doktrynera), który wierzył w moc twórczą swojego haniebnego czynu? Był niczym demiurg obdarzony wielką, a zarazem skażoną wyobraźnią, która stała się jakimś głęboko i latami ukrytym fantazmatem, który wypłynął na powierzchnię, Niewiadomski zaprzepaścił wszystko, co do 1922 roku stanowiło trwałe i niczym niezagrożone aktywa.
Kiedy pisałem tę książkę, nurtował mnie dylemat, czy rozmyślnym cięciem skalpela można wyznaczyć jakąś linię demarkacyjną między dwiema historiami Niewiadomskiego. Innymi słowy – czy mamy dwóch bohaterów tej książki, sprzed i z roku 1922? Czy może jednak nie powinniśmy traktować historii jak szwedzkiego stołu, z którego każdy może wziąć to, co dla niego odpowiednie? Myślę, że tylko całościowy obraz, choć ze wszystkimi niuansami, rozedrganiami, utkany z różnokolorowych nici, da nam ogląd pełny, nieco odmienny od atrofii, uwiądu, w jakim od ponad stu lat pozostaje trumna mordercy prezydenta Narutowicza, wykorzystywana przez uczestników dwóch stron konfliktu polsko-polskiego.
Całe życie Niewiadomskiego tak samo jak jego twórczość przypominało ciągłe zmaganie się, walkę, przekonywanie do swoich racji. Z biegiem czasu zaczęła ujawniać się w nim cienka, niemal niewidoczna granica między sztuką a ideami. W 1922 roku doszło do erupcji, w jego odczuciu zakończonej „czynem twórczym”. Być może to typowe dla artystów, niemal zawsze nadwrażliwych i emocjonalnych, niepotrafiących oddzielić świata sztuki od realnego, tego, w którym żyją poza pracownią malarską. Nie ulega też wątpliwości, że Niewiadomski był człowiekiem trudnym w obyciu, gwałtownym, czasami zapalczywym, wybuchowym, na pewno do szpiku kości pryncypialnym i broniącym zasad, które wyznawał. Tak było na wszystkich polach jego aktywności. W ogólnoludzkim kontekście jego postawie można przypisać mitologiczny topos i archetyp _homo viator_, pielgrzyma wędrowcy nieraz porzucającego otoczenie i środowisko, ciągle poszukującego, innym razem idącego pod prąd. Jego życiowa droga jest kręta, losy powikłane. Wpisywały się w wydumane pragnienia osobistego sukcesu albo choćby chęci artystycznego spełnienia. Ten wyobrażony świat Niewiadomskiego był naznaczony ciągłym niepokojem twórczym, wiarą w posłannictwo, w końcu także osobistym dramatem. Wszystko to nie jest czarno-białe, jednoznaczne i czytelne, kryje jakąś trudną do oczytania osobistą tajemnicę.
Biografie wybitnych, znanych oraz mniej znanych postaci nie tylko dają nam pełny obraz ich życia, odsłaniają jego bieg, kalendarium najważniejszych wydarzeń, nie tylko rysują osobowość, charakter, mówią nam również o upodobaniach, nawykach, zasadach moralnych i etycznych, zakorzenieniu w kulturze, lecz także oferują czytelnikowi szeroką wiedzę o epoce, w której żyli. Najogólniej rzecz ujmując, biografia to opis życia (gr. _bios_ – życie i _grapho_ – piszę), droga życiowa, historia żywota. „Studium biograficzne – pisał John W. Creswell – to historia indywidualnych ludzkich doświadczeń opowiedzianych badaczowi albo odnaleziona w dokumentach i materiałach archiwalnych”¹⁰. Jeszcze do niedawna dominujący nurt uprawiania biografistyki nie koncentrował się na wyjaśnianiu zjawisk i procesów, ale traktował swoje zadania dosłownie, usiłując gromadzić możliwie szeroki i różnorodny zestaw wszelkich informacji o jednostce (bohaterze książki), rejestrować bieg ludzkiego życia z dochowaniem wierności najdrobniejszym szczegółom, porządkując je chronologicznie przy jednoczesnej wstrzemięźliwości w ocenach i interpretacjach. Z czasem w badaniach biograficznych pojawiały się nowe trendy, szkoły pisarstwa biograficznego, zaczęły się również zacierać ostre granice podziałów na biografie naukowe, literackie, polityczne, intelektualne itp. Zaczęto wychodzić poza wąskie metodologiczne ramy biografistyki „czystej formy”, poszukiwano syntez różnych gatunków, modeli pośrednich, odmiennych refleksji historiozoficznych. Pojawiła się większa swoboda, oczywiście pozostająca pod rygorem obiektywizmu i prawdy, w granicach naukowego warsztatu. Badania biograficzne, z założenia interdyscyplinarne, wpisywały się w szeroki zakres nauk humanistycznych i społecznych, od literaturoznawstwa, socjologii, psychologii, filozofii po pedagogikę, antropologię kulturową i etnografię. Ale niemal od zawsze najbliżej związane były z historią¹¹.
Niniejsza książka nie jest więc przykładem biografii klasycznej – „czystej” (_pure biography_), choć ma charakterystyczne dla niej cechy. Za najwłaściwszą przyjąłem formułę biografii pretekstowej, w której bohater książki jest wrośnięty w klimat epoki, w zachodzące wówczas zmiany i procesy historyczne¹². Tytułowy bohater, jego losy osadzone w „biegu życia ludzkiego” jednocześnie stanowią pretekst do zarysowania różnorodnych zagadnień i problemów (nierzadko zdepersonalizowanych), szerszego tła, wykraczającego poza ścisłe ramy „czystej biografii”¹³. W przypadku biografii Eligiusza Niewiadomskiego mamy do czynienia z „życiem długim” – oczywiście nie w dosłownym rozumieniu, bo przeżył zaledwie 54 lata. Mam tutaj na myśli żywot osadzony w odmiennych epokach i co najmniej kilku okresach historycznych, uwzględniając ostatnie dekady XIX wieku, początek wieku XX i pierwsze lata odrodzonej Rzeczypospolitej. Wymaga to od biografa nie tylko szerokiej wiedzy, lecz także roztropności, zmysłu, umiejętności penetracji rozległej przestrzeni. Pewnym problemem, z którym historyk biografista musi się zmierzyć, jest zachowanie proporcji między ukazaniem losów jednostkowych a przedstawieniem tła epoki. Przyjąłem więc, że Niewiadomski, któremu poświęciłem książkę, nie będzie wyłącznie wytworem czasów, w których żył, a odwrotnie – poprzez losy bohatera książki zamierzałem ukazać epokę z całą jej różnorodnością, odmiennościami, subtelnymi całostkami społecznymi. Żył bowiem w konkretnych czasach i uwarunkowaniach społecznych, kulturowych, funkcjonował określonym świecie idei oraz polityki, przy wszystkich zmiennościach i zawirowaniach.
Model biografii pretekstowej, który dominuje w napisanej przeze mnie monografii, został nieco przekształcony, zrewaloryzowany. Przekonała mnie „mapa poznawcza” przedmiotowo ujętej struktury wiedzy na temat biografii, zaproponowana przez Theodora Schulzego. Przyjąłem za nim, że biografia ma różne wymiary: zewnętrzny (przebieg życia, droga życiowa w określonych kontekstach społeczno-kulturowych) oraz wewnętrzny (pole doświadczeń indywidualnych, osobistych, prywatnych). Pomiędzy tymi kategoriami możemy umieścić dwa istotne obszary: „biografię w społeczeństwie” (wymiar socjologiczno-historyczny) i „biografię w głowie” (wymiar psychologiczny: kapitał społeczny, pamięć, tożsamość, kompetencje komunikacyjne, postawy, system aksjologiczny, wartościowania i oceny, zasady, nawyki etc.)¹⁴. Czytelnik powinien mieć możliwość socjologicznego czy też psychologicznego wglądu w losy bohatera, który nie powinien zostać niemy, a biografia nie powinna przypominać literacko-naukowego portretu trumiennego, stanowiącego element _castrum doloris_.
Celem, który sobie postawiłem, jest zatem przede wszystkim ukazanie życia i twórczości Niewiadomskiego na tle epoki, zachodzących wówczas procesów i zmian. Wskazanie na pewne cechy indywidualne, a także wspólne dla pokolenia, którego był reprezentantem. Pole zainteresowań i dociekań badawczych obejmuje kilka wzajemnie uzupełniających się refleksów: bieg życia od narodzin aż do śmierci wpisany w narrację kontekstową; portret polskiego inteligenta (artysty malarza, krytyka sztuki etc.); omówienie losów głównego bohatera, jego twórczości w poszczególnych okresach historycznych przy uwzględnieniu zachodzących wówczas procesów społecznych, kulturowych, politycznych; psychologiczny rys jednostki (system wartości, osobowość, cechy charakteru, wyobraźnia, tożsamość, mentalność, zachowania etc.) oraz jej codzienność (styl życia, nawyki, relacje towarzyskie etc.). Nie mniej ważne, zwłaszcza w drugiej części biografii, było precyzyjne zarysowanie uwarunkowań, atmosfery towarzyszącej wydarzeniom grudniowym z 1922 roku, a następnie okoliczności politycznej zbrodni. Mamy tutaj kontrapunkt do biografii Niewiadomskiego – jest nim fragment życia prezydenta Narutowicza, spięty klamrą dramatu i jego późniejszych reminiscencji. To sprawia, że możemy mówić o biografiach równoległych, choć rzecz jasna niesymetrycznych, bez zachowania regularnych proporcji. Drugi obszar, który staje się podmiotem bezosobowym, obejmuje to, co kontekstualne, pretekstowe i towarzyszące, a więc przemiany w kulturze europejskiej i polskiej (z naciskiem na sztukę), ewolucję polityczności (zarówno w sferze idei, jak i _praxis_), ciągłość i zmianę w przestrzeni społecznej, politycznej, ideologicznej, kondycję pamięci zbiorowej w odniesieniu do głównego bohatera książki (od jego śmierci po czasy współczesne).
Patrząc z perspektywy narracyjnej, skorzystałem też z formuły biografii towarzyszącej, w której autor rezygnuje z chłodnej narracji, a zarazem nie boi się wejść w głąb, komentuje i ocenia z różnych perspektyw, a nie jednostronnie i stronniczo¹⁵. Jeśli umieścimy cały „materiał zdarzeniowy” z życia jednostki – bohatera książki – i zestawimy go z dorobkiem twórczym, to siłą rzeczy polem pośredniczącym stanie się obszar, w którym jednostka staje się artystą, realizującym się w aktach twórczych, a jednocześnie wchodzi w ukształtowaną wokół kultury sieć interakcji społecznych. W ten sposób można również zobaczyć wszystkie przesunięcia, obszary, w których wywołała ona ruchy tektoniczne w kulturze, sztuce, a w przypadku Niewiadomskiego – także w polityce¹⁶. Starałem się spojrzeć na interesującą mnie postać, zachowując obiektywizm i charakterystyczny dla historyka dystans, bez sympatii i antypatii, na chłodno, oceny i interpretacje konfrontować z obszernym i wewnętrznie zróżnicowanym materiałem źródłowym, a także z ustaleniami innych badaczy, nie stroniąc od polemiki. Towarzyszyła mi opinia Marcina Kuli, który w jednym z esejów pisał: „Dzieje się gorzej, gdy historyk zaczyna interpretować źródła i wydarzenia, patrząc na nie przez współczesne okulary. _Źle jest_ , gdy uwarunkowanie myślenia o historii i odczytywanie nośników pamięci o niej wyraża się rzutowaniem wstecz naszych kategorii myślowych”¹⁷. Ciągle mam również w pamięci słowa wielokrotnie powtarzane przez Stefana Kieniewicza, a bodaj po raz pierwszy wyrażone na piśmie na łamach partyjnych „Nowych Dróg”: „historyk musi mówić narodowi o jego przeszłości rzeczy gorzkie obok krzepiących . Posłuch jednakże zdobędzie uczony o tyle tylko, o ile utrzyma swą reputację uczciwości i solidnej fachowości”¹⁸.
Przyjęte w tej książce cezury chronologiczne są oczywiste, zamykają się w latach 1869–1923, czyli obejmują całe życie Eligiusza Niewiadomskiego od narodzin aż do śmierci. Kreślony obraz przeszłości został jednak świadomie przeze mnie naruszony. W opowieści nierzadko cofam się do przełomu XIX i XX wieku, a niekiedy nawet wcześniejszych czasów. Również w przypadku cezury końcowej świadomie starałem się wybiec w przyszłość i ukazać obecność bohatera mojej książki w pamięci zbiorowej (społecznej) aż po współczesność, tu i teraz.
Jeśli chodzi o strukturę książki, przyjąłem – w moim przekonaniu trafnie – układ problemowo-chronologiczny. Z kilku powodów. Po pierwsze, aby przedstawić biografię tytułowego bohatera, niezbędne okazało się osadzenie tej postaci w kontekście zachodzących zmian i procesów społecznych, kulturowych i politycznych. Po drugie, by ukazać pola aktywności twórczej głównego bohatera, które chronologicznie krzyżują się z kolejnymi etapami bądź podokresami w dziejach. Po trzecie, w kilku miejscach oś czasu ulega, co oczywiste, zaburzeniu, niektóre wątki są podejmowane na nowo (przypominane), zazwyczaj w odmiennych kontekstach. Wreszcie po czwarte, ostatnie, rozbudowane fragmenty biografii dotyczące już wyłącznie lat 1922–1923, a następnie życia po życiu Niewiadomskiego, choć utrzymane w konwencji problemowej, to jednak możliwie precyzyjnie, ale nie kurczowo trzymają się linii czasu. Jego postać, zwłaszcza po 1989 roku, już w wolnej demokratycznej Polsce, rezonowała w niepohamowany sposób. I nie chodzi o badania naukowe, bo w tym obszarze przypominano sobie o nim w kontekście analiz wydarzeń z 1922 roku. Niemal zawsze był więc bohaterem drugiego planu. Erupcja nastąpiła dopiero w debacie publicznej, publicystyce, w końcu także w polityce, gdzie Niewiadomskiego – człowieka i artystę – w oczywisty sposób przesłonił morderca i fanatyk, zwolennik narodowej prawicy.
Napisanie biografii Niewiadomskiego nie jest zadaniem łatwym. Nie tylko dlatego, że ciągle budzi on kontrowersje, ale także z tego powodu, że nie pozostawił wspomnień czy pamiętników, nie mówiąc już o dzienniku. Dla każdego historyka memuary są pomocne – choć dają subiektywny ogląd czyjegoś życia, to umożliwiają uściślenie mniej znanych faktów. Napisane przez Niewiadomskiego w 1923 roku, a następnie wydane drukiem _Kartki z więzienia_ zarówno pod względem konwencji, jak i zawartych treści nie zaliczają się do tego gatunku źródeł. To raczej osobisty testament, a przy tym polityczny manifest ideowy Niewiadomskiego mordercy. Brak memuarów, które mogłyby stanowić dla badacza swoisty przewodnik, nie oznacza jednak, że jest on zmuszony poruszać się po omacku. Paradoksalnie spuścizna, którą pozostawił Niewiadomski, jest niemała i różnorodna, niestety także rozproszona i nieuporządkowana. Problem, z którym się zmagałem, nie polegał na jej zebraniu i wyborze tego, co istotne, lecz na interpretacji i ocenie materii, która wychodzi poza kompetencje klasycznego historyka, a pozostaje w dominium teoretyków i historyków sztuki. Tutaj z pewnością wystawiłem swoje ogólnohumanistyczne przygotowanie na próbę.
Przygotowanie tej biografii wymagało żmudnych wieloletnich poszukiwań spuścizny po Niewiadomskim, różnego rodzaju artefaktów i wszelkich refleksów jego życia i działalności. Zrezygnuję ze szczegółowej wiwisekcji wykorzystanych opracowań, artykułów naukowych, studiów i przyczynków, które czytelnik bez trudu odnajdzie w spisie bibliograficznym zamieszczonym na końcu książki. Zapewniam tylko, że jest to panorama szeroka, daleko wykraczająca poza badania typowe dla historyka. Choćby dlatego, że narrację książki wzbogaciła również kultura literacka. Historyków hołdujących tradycyjnej metodologii trudno przekonać, by traktowali tekst literacki jako źródło pozwalające wyjaśnić przeszłość. Poszukiwania prawdy historycznej prowadzą oni najczęściej na podstawie źródeł typowych dla epoki: dokumentów, memuarów, prasy, publicystyki. Specjalizują się w odtwarzaniu, opisywaniu historii, patrząc na nią jednowymiarowo. W utworach literackich dostrzegają jedynie świat fikcyjnej fabuły, będącej odzwierciedleniem wyobraźni pisarza. W moim przekonaniu nie musi tak być.
Kilka słów wyjaśnienia powinno natomiast dotyczyć obfitego i zróżnicowanego (także pod względem wartości poznawczej) materiału źródłowego. Największe znaczenie dla moich badań miały archiwalia odnalezione w zbiorach specjalnych Instytutu Sztuki Polskiej Akademii Nauk w Warszawie (materiały do _Słownika artystów polskich_, korespondencje, relacje, notatki, wykazy katalogowe prac Niewiadomskiego, zestawienia publikowanych artykułów, niepublikowana monografia Niewiadomskiego poświęcona sztuce romańskiej i gotyckiej etc.). Nie mniejsze znaczenie miały dokumenty zdeponowane w Archiwum Akt Nowych, zwłaszcza w zespole Ministerstwa Kultury i Sztuki, gdzie pracował Niewiadomski, pomocne okazały się też akta Biura Sejmu Rzeczypospolitej (dotyczą obrad Zgromadzenia Narodowego w 1922 roku) czy bogaty zbiór druków ulotnych. W Bibliotece Narodowej w Warszawie odnalazłem korespondencję Niewiadomskiego z przedstawicielami elit intelektualnych XIX i XX wieku, między innymi Żeromskim, Mehofferem, Rabską, Przesmyckim, Pinim czy Jaroszyńskim. Nie jest to bogaty zasób, liczy zaledwie kilkanaście listów, w większości też odniesień do tekstów prasowych, spraw wydawniczych etc., znacznie rzadziej działalności i aktywności albo poglądów mojego bohatera. W Bibliotece Zakładu Narodowego im. Ossolińskich odszukałem papiery (korespondencję) Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych we Lwowie, z którym współpracował Niewiadomski. Ważną kategorię źródeł stanowiła także memuarystyka. Liczba wspomnieniowych wypowiedzi, komentarzy, opinii, listów odnoszących się do Eligiusza Niewiadomskiego jest duża. Mankamentem jest jej rozproszenie. O Niewiadomskim w różnych kontekstach wspominali autorzy publikowanych dzienników, wspomnień, pamiętników, epistolariów¹⁹. Niezliczona jest również liczba wypowiedzi wspomnieniowych zamieszczanych przy różnych okazjach (najczęściej śmierci Niewiadomskiego) na łamach międzywojennej prasy codziennej i czasopism branżowych/specjalistycznych. I właśnie nieocenioną rolę w przeprowadzonych przeze mnie badaniach odegrała prasa (ogólnopolska, dzielnicowa, prowincjonalna, polityczna, społeczna, kulturalna, branżowa/specjalistyczna, powiązana z różnymi organizacjami, stowarzyszeniami i instytucjami) – była to istna kopalnia informacji. Łącznie przeanalizowałem ponad sto tytułów. W istocie to w przekazach prasowych odnalazłem nieoceniony zasób, jeśli nie informacji o wydarzeniach, procesach społeczno-politycznych, to tropów, śladów umożliwiających odtworzenie życiorysu Niewiadomskiego, a także dziesiątki jego artykułów lub wypowiedzi, jakich udzielał przy różnych okazjach. Poglądy Niewiadomskiego na sztukę i rolę artysty przybliżają nam również prace, których był autorem, oraz przekłady dzieł obcojęzycznych. Nie sposób również pominąć różnorodnych sprawozdań, dokumentów dotyczących działalności instytucji oraz placówek kulturalnych, oświatowych, katalogów, prospektów z wystaw etc. W 1923 roku ukazały się również dwie edycje stenogramów z procesu Niewiadomskiego opracowane przez mecenasa Stanisława Kijeńskiego (z jego obszerną przedmową). Umożliwiają one wgląd w przebieg rozprawy sądowej, choć informowała o niej obficie i ze szczegółami również ówczesna prasa.
Postać Niewiadomskiego, o czym już wspomniano, była przedmiotem zainteresowań historyków zajmujących się międzywojniem. Przywołano ją także w niemal wszystkich syntezach dziejów Drugiej Rzeczypospolitej. Siłą rzeczy do Niewiadomskiego nawiązywali biografowie Gabriela Narutowicza, a także historycy zajmujący się wydarzeniami z grudnia 1922 roku. Zawsze jednak był on postacią drugiego planu bądź służył jako pretekst do szerszych rozważań dotyczących antysemityzmu, ewolucji polskiego nacjonalizmu bądź zapaści demokracji. Zagadnieniom krytyki i teorii sztuki Niewiadomskiego poświęcił pracę dyplomową Jacek Peszkowski, w tym nurcie mieści się również opracowanie Bożeny Grocholi. Z kolei Danuta Kamińska zajęła się malarstwem dekoracyjnym Niewiadomskiego. Żadna z tych prac nie ukazała się jednak drukiem²⁰. Należy też zauważyć, że w wielu książkach pisanych przez uznanych historyków i teoretyków sztuki, którzy powoływali się na twórczość Niewiadomskiego, są liczne błędy faktograficzne i niezamierzone – jak zakładam – nieścisłości. Tak jest choćby w rozprawie Ksawerego Piwockiego poświęconej historii warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, zawierającej nie tylko omyłkowe daty studiów Niewiadomskiego w Petersburgu, pobytu w Paryżu, powrotu do Warszawy, lecz także śmierci artysty²¹. Dużą rzetelnością wyróżniają się natomiast syntetyczne biogramy bohatera tej książki autorstwa Andrzeja Pibera (_Polski słownik biograficzny_), Marty Leśniakowskiej (_Słownik artystów polskich i obcych w Polsce działających_) oraz Anety Bołdyrew i Agnieszki Świętosławskiej (_Działaczki i działacze oświatowi w Królestwie Polskim u progu niepodległości. Słownik biograficzny_)²².
W pewnym sensie pierwszymi biograficznymi wprawkami, które przypomniały czytelnikom Eligiusza Niewiadomskiego w szerszym ujęciu, były dwie bliźniaczo podobne do siebie prace Patryka Pleskota: _Niewiadomski. Zabić prezydenta_ (Warszawa 2012) i _Portret mordercy. Artysta, który zabił prezydenta_ (Kraków 2022). Są to jednak biografie utrzymane w konwencji popularnonaukowej, czasami przypominające reportaż historyczny. Ich autor co prawda sięgał do źródeł, głównie wspomnień, pamiętników i relacji, oszczędniej do prasy, ale jak sam przyznał w przedmowie do obu książek, wplatał do swojej narracji wątki i elementy beletrystyczne, literackie, chcąc uczynić ją jeśli nie bardziej atrakcyjną dla odbiorcy, to na pewno bardziej strawną. Podobnie należy ocenić pracę Macieja Nowaka _Narutowicz Niewiadomski. Biografie równoleg_ł_e_ (Warszawa 2019). Jest to napisana z polotem i w przystępny sposób niewielka objętościowo książka, niestety jedynie na podstawie memuarów i literatury przedmiotu. Zarówno u Pleskota, jak i Nowaka oprócz popularnonaukowego wykładu pojawiają się też rozważania hipotetyczne. Autorzy dość swobodnie dzielą się subiektywnymi wrażeniami, próbując czasami na podstawie rachitycznych przesłanek wniknąć w psychikę głównego bohatera. W obu przypadkach nie możemy więc mówić o gruntownych badaniach naukowych, co oczywiście nie przekreśla walorów poznawczych wspomnianych biografii.
***
Praca nad biografią Eligiusza Niewiadomskiego trwała kilka lat, choć z przerwami. W momencie kompletowania materiału źródłowego ukazały się wspomniane książki Patryka Pleskota i Macieja Nowaka. Odłożyłem wówczas pióro, ale tylko na moment. Po lekturze uznałem, że autorzy ci nie otworzyli drzwi, a jedynie je uchylili. W biografii, którą napisałem, starałem się nie tylko opowiedzieć o losach mojego bohatera, lecz także, a może przede wszystkim, wniknąć w czasy, w których żył, poczuć zapach epoki. Bo przecież Niewiadomski nie funkcjonował w kulturowej, artystycznej, wreszcie także społecznej próżni. Żył w bardzo konkretnych czasach i dookreślonych warunkach, innych niż dzisiaj. Swój pomysł na książkę konsultowałem z wieloma osobami. Najpierw godzinami w moim „szefem” i przyjacielem prof. Adamem Wątorem. Jeszcze nie wiedział, jaka to będzie opowieść, a już mnie przestrzegał, że to postać na tyle kontrowersyjna, że jakkolwiek ją przedstawię, będę krytykowany ze wszystkich stron. Nie dlatego że będzie to książka nierzetelna, niepoparta materiałem źródłowym, a tylko, a może właśnie dlatego, że dotyczy Niewiadomskiego. To wystarczyło. Mimo to uległem pokusie. Od początku do końca nie zamierzałem jednak zawracać kijem Wisły, rehabilitować, usprawiedliwiać czy tłumaczyć bohatera mojej książki, a jedynie opisać żywot człowieka, który dokonał czynu niezrozumiałego, wzbudzającego – słuszne zresztą – potępienie, obciążającego jego biografię na tyle, że nikt nie zamierzał już spojrzeć na jego życie kompleksowo, bez uprzedzeń, choćby na moment zapominając o podszeptach politycznych.
Za pomoc w dostępie do niektórych źródeł, literatury przedmiotu, naprowadzenie na tropy, poboczne konteksty i warstwy interpretacyjne, których nie zauważyłem bądź nie miałem świadomości ich istnienia, chciałbym również podziękować prof. Henrykowi Walczakowi, dr. Maciejowi Maciejowskiemu, mgr Annie Sienkiewicz. Za uwagi krytyczne, rady i wskazówki dziękuję recenzentom wydawniczym, profesorom: Markowi Białokurowi (Uniwersytet Opolski) i Arkadiuszowi Adamczykowi (Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach).
Największy dług wdzięczności, którego pewnie nie spłacę szybko, zaciągnąłem – nie po raz pierwszy – u swoich najbliższych. Znów zabrałem sobie i im czas, który powinienem spożytkować na to, co w życiu najważniejsze. Przepraszam raz jeszcze, pozostając nie po raz pierwszy niewysłowionym.