Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Elżbieta I. Królowa dziewica, jej rywalki i faworyci - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
9 listopada 2023
Ebook
46,99 zł
Audiobook
47,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Elżbieta I. Królowa dziewica, jej rywalki i faworyci - ebook

Panowanie Elżbiety I wyznaczyło jeden z najświetniejszych okresów w historii Anglii. Narodziny przyszłej królowej rozczarowały jej ojca Henryka VIII, który pragnął męskiego potomka i nigdy się nie spodziewał, że jego córka będzie wybitną władczynią. Jej matka Anna Boleyn została stracona na szafocie, a droga samej Elżbiety na tron okazała się wyjątkowo trudna.

Doskonale wykształcona, władająca kilkoma językami, zadziwiła niejednego zagranicznego dyplomatę. Charyzmą i intelektem uwodziła dosłownie wszystkich, niezależnie od płci. Nigdy nie wyszła za mąż, kreowała się na dziewicę, chociaż w jej alkowie gościli liczni adoratorzy.

Najnowsza książka Iwony Kienzler, autorki bestsellerowych biografii historycznych, opowiada o życiu prywatnym tej fascynującej i pełnej sprzeczności władczyni. Poznajmy zatem bliżej Elżbietę I Tudor, nietuzinkową królową, która poważyła się władać Anglią na własnych zasadach. Potomni nadali jej przydomek „Wielka”, na który monarchini w pełni zasłużyła.

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67915-21-2
Rozmiar pliku: 1,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Na tron Anglii szans nie miała,

rywalki swe pokonała –

jej skroń korona zwieńczyła,

z dumą lata ją nosiła.

Potomni „Wielką” ją zwali,

Hiszpanie zaś jej się bali.

Elżbiety teatr był ważnym dziełem,

zostawiła po sobie tak wiele.

Swój los świadomie wybrała,

dziewicą zwać się kazała,

choć wielu kochanków miała,

za mąż wychodzić nie chciała.

Potęgę Anglii stworzyła,

potomka nie urodziła.

Jakub dwa państwa połączy –

jako król Anglii i Szkocji.Wstęp

Czas panowania Elżbiety I to bez wątpienia jeden z najświetniejszych okresów w dziejach Anglii, a ona sama – obok jej ojca Henryka VIII i żyjącej na przełomie XX i XXI wieku swojej imienniczki Elżbiety II – jest najbardziej znaną angielską władczynią. Wymienia się ją jednym tchem nie tylko obok innych kobiet panujących, którym dane było zapisać piękną kartę w historii swoich państw, lecz także wśród wybitnych mężczyzn zasiadających na tronie w przeszłości. I pomyśleć, że jej narodziny były jednym wielkim rozczarowaniem dla Henryka VIII oraz oznaczały kres świetności Anny Boleyn, jako że pośrednio przyczyniły się do jej tragicznego końca. Obsesyjnie pragnący syna – następcy tronu – monarcha z dynastii Tudorów nawet nie przypuszczał, że ta mała rudowłosa dziewczynka kiedyś zasiądzie na tronie i uczyni Anglię wielkim mocarstwem. A przy tym jako jedyna z dynastii Tudorów zasłuży na nadany jej przez potomnych przydomek „Wielka”. Wkrótce zresztą Henryk VIII pozbawił ją szans na koronę: uznał ją za dziecko z nieprawego łoża, a zarazem usunął z linii sukcesji. Wprawdzie Elżbieta ostatecznie została koronowaną władczynią, ale jej droga na tron była wyjątkowo wyboista i często naznaczona cierpieniem, natomiast jej bujne życie stało się kanwą wielu powieści, sztuk teatralnych oraz filmów. A jednak jej osoba i dzieje przedstawione w tych utworach to raczej jedynie wizje stworzone w wyobraźni artystów. Ostatnia władczyni z dynastii Tudorów jest bardzo złożoną postacią, którą trudno jednoznacznie ocenić i która nadal skrywa niejeden sekret.

Bez wątpienia na osobowość Elżbiety miały wpływ jej niełatwe dzieciństwo i trudne doświadczenia z młodości, ale także późniejsza pozycja władczyni rosnącego w potęgę państwa. Królewska władza, jaka stała się jej udziałem, generowała przecież różnego rodzaju problemy, z którymi musiała się mierzyć na co dzień. A łatwo nie miała – kiedy zasiadła na tronie, była młodą, dwudziestoletnią kobietą, w dodatku uznawaną przez wielu za dziecko z nieprawego łoża. Pomimo uderzającego podobieństwa do Henryka VIII nie wszyscy widzieli w niej jego prawowitą sukcesorkę. Dodatkowy problem stanowiła jej niewytłumaczalna niechęć do małżeństwa i macierzyństwa, która nie opuściła Elżbiety do końca życia, pomimo że kandydatów do jej ręki nie brakowało. A tymczasem królowa chciała panować samodzielnie, posiłkując się umiejętnie przez siebie stworzonym i starannie pielęgnowanym wizerunkiem królowej dziewicy, do czego niewątpliwie zainspirował ją, odrzucony przez Kościół anglikański, kult maryjny.

Historycy od dawna głowią się nad przyczyną takiego stanu rzeczy i upartego trwania Elżbiety w panieńskim stanie. Zagadką jest również to, czy naprawdę – jak głosił oficjalny przekaz – przez całe życie zachowywała cnotę i umarła jako dziewica, czy była to jedynie jej teatralna kreacja na użytek maluczkich. Wszak władczyni, za której czasów rozkwitł teatr i tworzył sam Szekspir, kochała dramaty sceniczne i komedie, a nawet sama na co dzień kreowała nieco teatralną rzeczywistość. Wydarzenia na jej dworze były istnym spektaklem próżności – dworzanie płci obojga zabiegali o względy swojej władczyni i naśladowali ją w niemal każdym aspekcie, począwszy od ubioru, a na codziennych zwyczajach skończywszy. Ona sama zaś bywała równie niedostępna, co bezpośrednia, zależnie od własnego kaprysu. Swoim poddanym prezentowała się w pięknych, ozdobionych złotem i klejnotami szatach. Wówczas, jak ujął to jeden z zagranicznych dyplomatów: „wyglądała jak boginie na malunkach”. Kiedy było trzeba, potrafiła jednak zejść z piedestału, bowiem po swoim ojcu odziedziczyła talent do zdobywania przychylności ludzi i sympatii każdego, z kim dane jej było się zetknąć.

Charyzmą i intelektem uwodziła dosłownie wszystkich, niezależnie od płci. Doskonale wykształcona, władająca kilkoma językami, zadziwiła niejednego zagranicznego dyplomatę, a nawet wielu uczonych. Imponowała swoją rozległą wiedzą i znajomością pism filozoficznych, literatury pięknej, a nawet zagadnień ekonomicznych oraz wojskowych. Słynęła z zamiłowania do pięknych strojów i z wybuchowego charakteru, a kiedy wpadała w złość, nie tylko klęła jak szewc, obrzucając tego, kto ją wyprowadził z równowagi, stekiem sążnistych obelg, ale też nie stroniła od rękoczynów. A potem budziła zachwyt, pląsając w galiardzie – tańcu wymagającym niemałej sprawności fizycznej i eleganckich ruchów. Mówiono, iż brakuje jej kobiecego wdzięku, jakim emanowała jej rywalka do tronu Maria Stuart, ale Elżbieta nigdy nie narzekała na brak wielbicieli. Nie była przy tym pozbawiona kobiecej próżności. Głośno domagała się komplementów, i to wyszukanych, bo tylko takie sprawiały jej przyjemność, a dla urody i zatrzymania przemijającej młodości gotowa była ryzykować własnym zdrowiem. W polityce zawsze kierowała się zimnym wyrachowaniem, uporem i realizmem, choć – jeżeli tylko zaszła taka potrzeba – posługiwała się też obłudą i kłamstwem, a czasem uciekała się do typowo kobiecych sposobów przekonywania, a więc uwodziła i kokietowała.

Jeszcze za życia wielu podawało w wątpliwość dziewictwo królowej, którym ta się chlubiła. W jej otoczeniu nie brakowało przystojnych mężczyzn, z czasem coraz młodszych od niej, a monarchini nie tylko okazywała im swoje względy, obsypując ich tytułami i bogatymi nadaniami, ale nadawała im też pieszczotliwe przydomki oraz... publicznie się z nimi pieściła, budząc konsternację otoczenia. Kilku z nich, w tym uznawany za miłość życia Elżbiety Robert Dudley, miało nieograniczony wstęp do jej prywatnych apartamentów, w których spędzali razem nawet całe noce, narażając na szwank reputację władczyni. Nic dziwnego, że jej wrogowie mawiali, iż nie dość, że królowa nie żyje w dziewiczym stanie, to jeszcze uprawia seks z całą hordą mężczyzn. Niejednokrotnie bywała posądzana o urodzenie w tajemnicy dziecka, a w Hiszpanii pojawił się nawet młodzieniec podający się za nieślubnego syna królowej – rzekomy owoc jej związku z Dudleyem.

Niniejsza publikacja opowiada o prywatnym życiu tej fascynującej i pełnej sprzeczności władczyni, począwszy od jej trudnego dzieciństwa, naznaczonego tragedią jej matki – nieszczęsnej Anny Boleyn – poprzez najeżoną przeszkodami drogę do tronu i niełatwe panowanie kobiety, która uparła się, by iść przez życie samotnie. Książka nie koncentruje się na prowadzonej przez Elżbietę polityce ani na jej roli w budowaniu podwalin przyszłego Imperium Brytyjskiego, chociaż jej zasługi na tym polu są bezsporne. Wszak epoka elżbietańska nie na darmo jest nazywana złotym wiekiem w historii Anglii – był to przecież czas, kiedy państwo to stało się potęgą ekonomiczną i morską, kiedy rozkwitła angielska kultura i sztuka, a także utrwalona została protestancka odrębność kraju. Na kartach tej publikacji znajdzie się za to opowieść zarówno o samej Elżbiecie, jak i o ludziach z jej otoczenia: rodzicach, opiekunach, nauczycielach i przyjaciołach, jak również o mężczyznach jej życia. Nie poznamy jednak prawdziwej natury relacji łączących ją z poszczególnymi faworytami – wbrew pozorom równie prawdopodobne jest, że byli tylko jej ulubieńcami, jak to, że gościli regularnie w jej alkowie. Problem polega bowiem na tym, że zarówno sama królowa, jak i jej domniemani kochankowie zabrali tę tajemnicę do grobu.

Poznajmy zatem bliżej Elżbietę I Tudor – nietuzinkową królową, która poważyła się władać państwem na własnych zasadach i o której papież Sykstus V powiedział: „To tylko kobieta, władczyni zaledwie połowy jednej wyspy, a jednak sprawia, że boi się jej Hiszpania, Francja i cesarstwo”.Portret księżniczki Elżbiety I pędzla Williama Scrotsa, ok. 1546–1547 r.

Rozdział 1

Nieprzydatna córka

Czarnowłosa Wenus

Dziewiętnastego maja 1536 roku Londynem wstrząsnął huk wystrzału armatniego, oddanego z murów Tower. Dla wielu był to widomy sygnał Bożej sprawiedliwości: Anna Boleyn, znienawidzona przez zdecydowaną większość poddanych druga żona władającego ówczesną Anglią króla Henryka VIII Tudora, straciła życie na szafocie, ścięta wprawną ręką sprowadzonego na tę okazję mistrza katowskiego rzemiosła z Calais. W opinii wielu wiarołomna kobieta, która dopuściła się zdrady małżeńskiej, i to z niejednym mężczyzną, zasłużyła na swój los. Grozy sytuacji dopełniały pogłoski, jakoby Anna była czarownicą i przed laty opętała monarchę swymi tajemnymi praktykami. Jak inaczej bowiem wytłumaczyć fakt, iż nie tylko uwiodła króla – co nie było specjalnym wyczynem, bo Henryk miał słabość do kobiet – ale sprawiła też, że doprowadził on do unieważnienia małżeństwa z poprzednią żoną Katarzyną Aragońską, pojął za żonę kochankę, a potem ją koronował? To zresztą nie wszystkie przewiny nieszczęsnej Anny. Król, nie mogąc uzyskać unieważnienia małżeństwa, dopuścił się bowiem rzeczy niebywałej – zerwał z Kościołem rzymskokatolickim i ustanowił Kościół anglikański, całkowicie niezależny od papiestwa, ale podporządkowany świeckiemu władcy Anglii. Ofiarą jego poczynań padła też, kochana przez poddanych, a zarazem słynąca z pobożności, dobroci i łagodności, jego pierwsza żona, wspomniana Katarzyna Aragońska. Oddalona królowa, która uparcie używała tego tytułu i do końca uważała się za prawowitą żonę Henryka VIII, do śmierci żyła w samotności i biedzie, pozbawiona kontaktu nawet z własną córką Marią, będącą jedynym dzieckiem jej i króla, któremu dane było dożyć wieku dorosłego. Kiedy mistrz z Calais sprawnym i szybkim cięciem pozbawił jej rywalkę głowy, Katarzyny nie było już wśród żywych – zmarła 7 stycznia 1536 roku.

Mówiono, jakoby w czasie jutrzni w przeddzień egzekucji Anny gromnice przy grobie jej poprzedniczki u boku Henryka VIII samorzutnie zapłonęły, by – również bez udziału ludzkiego – zgasnąć podczas Deo gratias. Zdaniem wielu był to znak tego, że los uzurpatorki, jaką w oczach licznych poddanych była stracona w Tower królowa, okazał się zgodny z wolą boską. Dowodem na to, że Anna parała się magią, była natomiast ogromna liczba zajęcy, które zaobserwowano w całej Anglii w dniu egzekucji. A były to zwierzęta, które – podobnie jak koty – od wieków uznawano za atrybut czarownic.

Wystrzał armatni obwieszczający śmierć nieszczęsnej Anny nikogo nie ucieszył tak bardzo jak króla, który znalazł już szczęście w ramionach cnotliwej panny Jane Seymour, w polskiej historiografii występującej często jako Joanna. Zresztą zaręczył się z nią zaledwie tydzień po egzekucji swojej poprzedniej żony, by poślubić ją już 30 maja 1536 roku. Kwestia „czarownicy Anny” nie zaprzątała mu więcej głowy, nie zatroszczył się nawet o godny pochówek swojej straconej małżonki ani o dostarczenie do Tower trumny, w której można by ją pochować. Wierne damy dworu starannie owinęły odciętą głowę swojej pani w białe płótno, które bardzo szybko zaczerwieniło się od krwi, a ciało skazanej złożono w zwyczajnej skrzynce – takiej, do jakich dawniej pakowano łuki z arsenału w Tower, przeznaczone do wysyłki do Irlandii. Ponieważ skrzynia była stanowczo zbyt krótka, by zmieściło się w niej całe ciało nieboszczki, jej odciętą głowę wciśnięto pod ramię, a następnie tę prowizoryczną trumnę zabito gwoździami i złożono w kaplicy św. Piotra w Okowach (The Chapel Royal of St Peter ad Vincula). Doprawdy żałosny był ów koniec życia kobiety, którą niegdyś zwano najszczęśliwszą.

Określano ją tak nie bez przyczyny – Anna wydawała się przez długi czas pupilką losu. Miała wszystko: urodę, ponadprzeciętną inteligencję, doskonałe wykształcenie i miłość króla, która wyniosła ją na szczyty. Wprawdzie Boleynowie zrobili iście zawrotną karierę, ale w słowach apologizujących drugą żonę Henryka VIII, głoszących, iż wywodzi się ona „z prawdziwej, szlachetnej i znakomitej wręcz królewskiej krwi”, było jednak sporo przesady. Monarsza krew faktycznie płynęła w żyłach panny Boleyn, lecz wyłącznie za sprawą jej matki Elżbiety Howard, która wywodziła się od Edwarda I, panującego w latach 1272–1307, i jego drugiej żony – Małgorzaty Francuskiej. O ile rodowód Anny po kądzieli mógł stanowić przedmiot jej dumy, o tyle w przypadku przodków jej ojca nie było się już czym pochwalić. Jej pradziad po mieczu Geoffrey Boleyn był zwyczajnym bławatnikiem, czyli kupcem handlującym kosztownymi tkaninami, aczkolwiek według niektórych źródeł miał być czapnikiem, a więc rzemieślnikiem produkującym nakrycia głowy. Dzięki wrodzonemu sprytowi i smykałce do interesów dorobił się na swojej działalności fortuny, która umożliwiła mu zakup Blickling Hall w Norfolk oraz Hever Castle w Kent. Kolejni potomkowie przedsiębiorczego kupca brali sobie żony z wyższych sfer, dzięki czemu wspinali się po szczeblach drabiny społecznej. Dotyczy to także ojca Anny, Tomasza Boleyn, który około 1500 roku poślubił wspomnianą Elżbietę Howard, najstarszą córkę Tomasza Howarda, hrabiego Surrey. Doczekał się z nią sześciorga dzieci, ale wieku dojrzałego dożyło jedynie troje: dwie córki, Maria i Anna, oraz syn George, przy czym przyszła królowa była druga pod względem starszeństwa. Historycy nie są zgodni w kwestii dokładnej daty przyjścia na świat matki Elżbiety I. Według jednych Anna urodziła się w 1501 roku, inni natomiast wskazują na rok 1507. Ci, którzy optują za tą drugą datą, opierają się na wspomnieniach damy dworu królowej Marii Tudor – nazwiskiem Jane Dormer. Wprawdzie dwórka nie mogła znać samej Anny, bowiem przyszła na świat dopiero dwa lata po śmierci nieszczęsnej królowej, ale jako osoba obracająca się w kręgu znajomych najstarszej córki Henryka VIII miała dostęp do informacji związanych zarówno z samym władcą, jak i z jego rodziną. Z relacji Jane wynika, iż żona monarchy w chwili śmierci na szafocie miała skończone dwadzieścia dziewięć lat, musiała zatem urodzić się w 1507 roku. Kolejnym argumentem jest łaciński napis umieszczony na portrecie Anny, znajdującym się niegdyś w rodowej posiadłości Boleynów Blickling Hall: Anna Bolena hic nata 1507, czyli: „Anna Boleyn urodzona tutaj w 1507”. Ten sam rok widnieje w biografii jej córki – królowej Elżbiety I – pióra Williama Camdena, angielskiego antykwariusza, topografa i historyka żyjącego na przełomie XVI i XVII stulecia, który zapewne miał wgląd w listy, relacje i dokumenty niezachowane do naszych czasów.

Równie mocne argumenty mają zwolennicy tezy, że Anna Boleyn urodziła się o sześć lat wcześniej. Do dowodów mających poprzeć to twierdzenie należy chociażby list Tomasza Boleyna, w którym pisze on, iż jego żona każdego roku rodziła mu dziecko. Ponieważ znamy datę jego ślubu z Elżbietą Howard, historycy przyjmują, iż najstarsza z ich potomstwa, Maria, przyszła na świat rok później. W 1500 lub 1501 roku urodziła się Anna, w kolejnych latach Elżbieta Boleyn powiła dwóch synów, którzy nie przeżyli dzieciństwa, a w 1504 roku ostatniego syna i najmłodsze dziecko – George’a, który podobnie jak jego dwie starsze siostry dożył wieku dojrzałego. Do naszych czasów zachował się także list pisany ręką Anny Boleyn w 1514 roku i adresowany do jej ojca. Zdaniem wielu styl i charakter pisma wskazują, iż jego autorka musiała mieć co najmniej trzynaście lub piętnaście lat, co z kolei sugeruje, iż matka Elżbiety I przyszła na świat w 1500 lub 1501 roku. Ponadto, kiedy chwyciła za pióro, była już dwórką księżnej Małgorzaty Habsburg, do której trafiła – ten fakt jest dość dobrze udokumentowany – w 1513 roku. Wiemy także, że minimalny wiek dziewcząt przyjmowanych na dwór księżnej wynosił dwanaście lat, stąd wniosek, że Anna musiała przyjść na świat najpóźniej w 1501 roku. Jest to dość mocny argument, ale bynajmniej nie rozwiązuje on tej kwestii, bowiem skądinąd wiadomo, że Małgorzata nazywała przyszłą żonę Henryka VIII la petite Boulain, czyli „mała Boleyn”, co wskazywałoby na to, iż dziewczynka była młodsza niż inne damy dworu, więc mogła nie mieć jeszcze dwunastu lat.

W biografiach Anny, jej męża i córki spotkać można zatem różne daty urodzin. I tak: biograf Tudora – Albert Frederick Pollard – twierdzi, że druga żona króla urodziła się w 1507 roku. Amy Licence w swojej publikacji Historie kobiet Henryka VIII. Sześć żon i wiele kochanek opowiada się za rokiem 1501. Antonia Fraser uważa, że druga żona króla urodziła się na przełomie 1500 i 1501 roku, a w biogramie matki Elżbiety I zamieszczonym w popularnej Wikipedii znajdziemy tę drugą datę. Natomiast w anglojęzycznej wersji wspomnianej internetowej encyklopedii widnieje informacja, iż Anna urodziła się około 1501 lub 1507 roku.

Jak przystało na pannę z dobrego domu, Anna otrzymała staranne wykształcenie, typowe dla renesansowych panien – nie tylko nauczono ją czytać i pisać, lecz także poznała arytmetykę, uczyła się historii własnego rodu i państwa, w którym przyszło jej żyć. Ponieważ przeznaczeniem obu panien Boleyn było zostanie żonami, matkami i paniami domu, ich edukacja obejmowała też wyszywanie, szycie, zarządzanie gospodarstwem domowym oraz naukę dobrych manier, tańca, muzyki i śpiewu, jak również modnych wówczas gier towarzyskich, którymi umilano sobie wieczory – w tym gier w karty, szachy czy kości. Dobrze wychowana młoda dama musiała radzić sobie w siodle i na polowaniu, dlatego dziewczęta uczono nie tylko jazdy konnej, ale także strzelania z łuku do zwierząt na łowach i niełatwej sztuki polowania z sokołem. Wydaje się, że pod względem inteligencji i zdolności do nauki Anna znacznie przewyższała swoją starszą, a zdaniem wielu bardziej urodziwą, siostrę. Bez wątpienia odziedziczyła upór i ambicję po swoim ojcu Tomaszu, który robił wręcz zawrotną karierę w dyplomacji. Zawdzięczał to zdolnościom lingwistycznym, dzięki którym władał biegle kilkoma językami, czym wzbudzał podziw sobie współczesnych. Był też niebywale inteligentny i miał wrodzony talent do dyplomacji, a przy tym cechowało go obycie towarzyskie. Jego dodatkowy atut stanowiła niebywała pracowitość oraz – rzadka w owych czasach – odporność na przekupstwo. Słynął wprawdzie z wielkiego skąpstwa, ale w przypadku posła działającego na zagranicznych dworach była to wielka zaleta, wszak jako człowiek mający wstręt do szastania pieniędzmi nie był też skłonny do nadmiernych wydatków z królewskiej kasy. Zresztą Boleyn wywiązywał się znakomicie z powierzonych mu misji i zadań, czym zyskał zaufanie króla.

Jak już wspomniano, w 1513 roku Anna została wysłana do Mechelen, na dwór Małgorzaty Habsburg, księżnej Sabaudii i namiestniczki Niderlandów, gdzie z miejsca zdobyła sympatię swojej chlebodawczyni. Księżna była tak zachwycona manierami młodziutkiej Angielki, że nawet napisała do jej ojca list, w którym gratulowała mu dobrze ułożonej córki. W Mechelen panna Boleyn przebywała niespełna rok, by z woli ojca przenieść się do Francji, gdzie przebywała już jej starsza siostra Maria. Dziewczyna trafiła tam do orszaku dwórek Marii Tudor, która 9 października 1514 roku wyszła za ówczesnego króla Francji Ludwika XII. Nie tworzyli dobranego związku, bowiem monarcha liczył trzydzieści cztery lata więcej niż jego wybranka i trudno byłoby go uznać za przystojniaka, był bowiem – jak to określiła jego młoda żona – „dziobaty”. Na szczęście dla urodziwej Marii uwolnił ją od swojej osoby już trzy miesiące po ślubie, umierając 1 stycznia 1515 roku. Plotkowano, że przyczyną zgonu monarchy była jego nadmierna gorliwość w wywiązywaniu się z obowiązków małżeńskich i dążeniu do zaspokojenia młodziutkiej żony. Owdowiała Maria, której serce od dawna biło dla zaprzyjaźnionego z Henrykiem VIII Charlesa Brandona, księcia Suffolk, z ulgą opuściła Francję. A wraz z nią wyjechała starsza z sióstr Boleyn, wywożąc ze sobą bardzo, ale to bardzo nadszarpniętą reputację. Trzpiotowata Maria Boleyn szybko uległa zepsutej atmosferze francuskiego dworu, na którym, jak pisał Pierre Brantôme, rzadko zdarzało się, aby „panna lub mężatka zachowała cnotę”. Jeżeli wierzyć świadectwom z epoki, z rozpustnych obyczajów słynęły zwłaszcza Angielki, a starsza z córek Tomasza Boleyna nie stanowiła wyjątku od tej reguły. Zresztą Franciszek I, któremu przyszło objąć tron po zmarłym Ludwiku XII, nazywał ją „angielską klaczą”, której chętnie dosiadał. Tymczasem Anna została we Francji, by dołączyć do fraucymeru żony nowego króla, słynącej ze skromności i pobożności królowej Klaudii.

Carolly Erickson, opierając się na relacjach z epoki i kierując się ówcześnie obowiązującymi kanonami piękna, twierdzi, iż Anna pozornie nie miała nawet cienia szansy na zrobienie oszałamiającej kariery na dworze, zwłaszcza w otoczeniu takiego konesera wdzięków niewieścich, jakim był Franciszek I. Co więcej, gdyby jej ojciec nie cechował się tak wielką ambicją, prawdopodobnie wylądowałaby w klasztorze, gdyż – jak zauważa jej biografka – dziewczyna „z jej skazami i brzydką karnacją miała wszelkie dane po temu, żeby wieść nobliwy żywot zakonny w zapomnieniu. Gdyby tylko jej włosy były tak złote, jak włosy księżniczki Marii , albo też płomiennie rude, jak sploty królowej, a nie czarne i niemożliwie grube; gdyby tylko cera jej była jasna i różana, a nie ciemna i ziemista jak u Cyganki; gdyby tylko jej oczy nie były czarne, a jaśniały tak słodkim błękitem, jak oczy z religijnych malowideł, mogłaby mieć cień nadziei”.

Trzeba przyznać, że Anna, w przeciwieństwie do swojej błękitnookiej i jasnowłosej siostry, bardzo odbiegała od ideału urody doby renesansu, kiedy zachwycano się blondynkami o jasnych, najlepiej niebieskich oczach, wąskich ustach „wysoko położonych” piersiach i alabastrowej, wręcz bladej cerze. Ówcześni admiratorzy kobiecej urody z zachwytem porównywali skórę swoich bogdanek do... prosiaczka, a komplementując je, mawiali, iż ich twarzyczki są „jasne jak podgardle”, co dziś brzmi dość dziwnie. Tymczasem Anna była brunetką o ciemnej, zdaniem wielu wręcz ziemistej cerze i czarnych oczach, w dodatku szpecił ją nadmiar pieprzyków, a przede wszystkim odbierała jej urok pewna wada anatomiczna, którą bezskutecznie starała się ukryć: szczątkowy szósty palec u lewej ręki albo, jak chcą niektórzy, dodatkowy paznokieć. Dla ambitnego Tomasza Boleyna nie miało to jednak żadnego znaczenia – ufny w inteligencję i czar młodszej córki, który wbrew wszystkim dostrzegał, postanowił uczynić z niej nie tylko francuską damę, ale prawdziwą ozdobę francuskiego dworu, co mu się zresztą udało.

Pomimo że – przynajmniej biorąc pod uwagę gusta obowiązujące w czasach, w których żyła – Anna Boleyn nie mogła uchodzić za piękność, to jednak nie narzekała na brak powodzenia u płci przeciwnej. Nie możemy wyrobić sobie zdania na ten temat, bo jej portrety, które zachowały się do dziś, pochodzą z czasów późniejszych, aczkolwiek można domniemywać, że jej atutami były urok osobisty, umiejętność inteligentnej konwersacji oraz ostry dowcip. Bez wątpienia wyróżniała się na tle bladolicych dworskich piękności. Wówczas damy nieposiadające dostatecznie bladej cery wybielały ją za pomocą rozmaitych mikstur na bazie nasion pokrzywy, cynobru, liści bluszczu, szafranu i siarki, ale te środki w przypadku Anny w ogóle się nie sprawdzały. Z czasem sprytna dziewczyna nauczyła się umiejętnie wykorzystywać swoją odmienność, a niełatwa sztuka uwodzenia, którą bardzo szybko przyswoiła sobie od Francuzek, zrobiła swoje. Według relacji z epoki niemałym autem panny Boleyn były jej oczy, wyraziste i czarne, z których wzorem innych uwodzicielek robiła odpowiedni użytek, „czasem je spuszczając, innym razem czynią je posłańcami niosącymi sekretne wieści od serca . Taka była ich moc, że wielu mężczyzn czyniła swymi poddanymi”. Zachwyceni Francuzi mawiali, że la petite Boulain, bo tak nad Sekwaną zapisywano nazwisko Boleyn, pod każdym względem dorównywała elokwentnym i uwodzicielskim francuskim damom. Co więcej, dziewczyna wzbudziła podziw samego Franciszka I, wielkiego konesera kobiecej urody i wytrawnego uwodziciela. „Wenus była blondynką, tak mi powiedziano; ale teraz widzę jasno, że jest brunetką!” – wykrzyknął w zachwycie na widok Anny.

Ale młodsza z panien Boleyn we Francji nauczyła się nie tylko kokieterii i uwodzenia. Wprawiała się również w sztuce inteligentnej, salonowej konwersacji, doprowadzała do perfekcji swój francuski. Poznała też francuską poezję, sztukę i kulturę, a z czasem stała się wielką propagatorką tamtejszej mody, którą po powrocie do kraju przeszczepiła także na grunt angielski. I jakimś cudem, w przeciwieństwie do swojej starszej siostry, nie zszargała swojej opinii i nie nurzała się w rozpuście. Nie ma też żadnych dowodów na to, aby – jak twierdzili potem jej wrogowie – miała gościć w alkowie Franciszka I. Być może wpływ na taki stan rzeczy miał fakt, że jako dwórka królowej Blanki przebywała głównie w otoczeniu tej słynącej z bogobojnych obyczajów kobiety. Na jej dworze wprawdzie oddawano się sztuce konwersacji i dworskiego flirtu, ale o żadnym rozpasaniu mowy nie było, a rozpustny Franciszek znalazł doskonały sposób, by trzymać swoją brzydką, niekochaną i pruderyjną małżonkę z dala od własnego dworu – dbał mianowicie o to, by co roku była w ciąży. W ten sposób ta zupełnie niedobrana para doczekała się aż siedmiorga dzieci.

Odseparowany od bogobojnej żony francuski monarcha mógł zatem dawać upust swym żądzom i celebrować rozpustne życie. Miał tak wiele kobiet, że jeden ze współczesnych mu pisarzy nazwał go wręcz królem „odzianym w kobiety”. I nic dziwnego, skoro Franciszek stworzył swój prywatny, stały harem. W jego skład wchodziły liczne oficjalne kochanki władcy oraz rzesze dam, z którymi sypiał okazjonalnie, gdyż jak mawiał, lubił „pić wodę z różnych źródeł”. Na jego dworze dosłownie kipiało seksem i podnieceniem, o sprawach intymnych rozmawiano nawet przy stole, zresztą i zastawa, na której serwowano potrawy, przypominała biesiadnikom o urokach namiętności. Kielichy miały od wewnątrz wygrawerowane kopulujące zwierzęta, a po wypiciu wina na dnie pucharu ukazywał się obraz dwojga ludzkich kochanków splecionych w miłosnym akcie. Podobno ulubioną zabawą króla i jego najbliższych kompanów było podawanie w tym pucharze trunków cnotliwym damom i obserwowanie ich reakcji. Jak łatwo się domyślić, na pikantnej konwersacji się nie kończyło – po zakończonej uczcie sam król oraz inni biesiadnicy oddawali się nader lubieżnym zabawom, i to niezależnie od swego stanu cywilnego. Szczególną sławę zdobył tam duchowny – notabene jałmużnik króla – Baraud, który szczycił się tym, że potrafił dogodzić jednej lub kilku damom aż dwanaście razy z rzędu. Takie renesansowe bunga-bunga... A jednak Anna nie uległa owej rozpustnej atmosferze i po siedmiu latach pobytu we Francji wróciła do swojej ojczyzny z niezszarganą opinią.

Czas chwały

W 1521 roku młodsza z panien Boleyn przyjechała do Anglii, by zgodnie z wolą rodziców wyjść za wybranego przez nich mężczyznę – lorda Jamesa Butlera. Mariaż miał być zawarty wyłącznie z powodów finansowych, ale ostatecznie do małżeństwa nie doszło, Anna zaś trafiła na dwór królowej Katarzyny Aragońskiej, by dołączyć do grona jej dwórek. A tam dane jej było zawrócić w głowie samemu monarsze, znudzonemu podstarzałą już żoną, z którą jakoś nie mógł doczekać się dziedzica. I to bynajmniej nie dlatego, że Katarzyna była bezpłodna – wręcz przeciwnie, królowa kilkakrotnie zachodziła w ciążę, ale albo rodziła martwe dzieci, albo urodzone przez nią potomstwo umierało w kołysce. Jedynym dzieckiem, które przeżyło poród i okres niemowlęctwa, była księżniczka Maria – ta rosła zdrowo i cieszyła się miłością obojga rodziców. Tymczasem Henryk łaknął męskiego dziedzica jak kania dżdżu, zwłaszcza że tron Tudorów nie był stabilny. Dynastia, którą założył jego ojciec, zasiadała na nim zaledwie od pokolenia, a zdobyto go na skutek długoletniej wojny pomiędzy dwoma rodami pretendującymi do korony: Lancasterów i Yorków. Henryk uważał też, iż posiadanie męskiego potomka, któremu przekaże władzę, jest jego zasadniczym obowiązkiem jako panującego. Ponieważ od dziecka wpajano mu, iż „Bóg okazuje przychylność dobrym mężom i żonom”, bezskuteczne oczekiwanie na dziedzica uznał za objaw bożego gniewu. I doskonale wiedział, w jaki sposób obraził Stwórcę: przed laty, żeniąc się z owdowiałą Katarzyną, popełnił grzech śmiertelny, poślubił bowiem żonę swego zmarłego brata – Artura Tudora. A przecież zapis w Księdze Kapłańskiej Starego Testamentu głosił: „Ktokolwiek bierze żonę swojego brata, popełnia kazirodztwo. Odsłonił nagość swojego brata – będą bezdzietni” (Kpł 20, 21). Kościół traktował takie związki jak kazirodztwo. Uważano, że jeżeli doszło do skonsumowania małżeństwa, to bracia i siostry małżonków stawali się automatycznie względem siebie rodzeństwem – braćmi i siostrami z tak zwanej bocznej linii, w związku z czym nie mogli zawierać związków między sobą. Katarzyna, wspierana przez swego ojca, króla Ferdynanda, zarzekała się wprawdzie, iż jej związek ze schorowanym i słabowitym Arturem nie został nigdy skonsumowany, a papież udzielił młodej parze dyspensy, ale niemogący się doczekać zdrowego syna monarcha zaczął w to wątpić. Z czasem uczepił się tej myśli, traktując to jako dogodny pretekst do pozbycia się niekochanej i z racji wieku tracącej swój powab małżonki, którą mógłby wymienić na młodszy, a przede wszystkim płodny model. Z biegiem czasu coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, iż na nim i Katarzynie ciąży klątwa bezdzietności, bo w oczach Tudora brak męskich potomków był tożsamy z brakiem potomstwa w ogóle. I wierzył, że dla dobra dynastii zdoła naprawić swój błąd z przeszłości, rozwiązać małżeństwo, które w ogóle nie powinno zostać zawarte, odkupić swoje grzechy, wziąć sobie nową żonę i spłodzić z nią syna – albo nawet kilku. Tym bardziej że z jedną z kochanek doczekał się już męskiego potomka – Henryka FitzRoya. Chłopiec wprawdzie chował się zdrowo, ale jako nieślubne dziecko nie miał żadnych praw do tronu. W tej sytuacji unieważnienie małżeństwa z Katarzyną wydawało się dobrym i jak najbardziej realnym rozwiązaniem, które znalazło poparcie nawet u sekretarza monarchy, kardynała Tomasza Wolseya. Duchowny nie tylko wspierał swego pana w jego staraniach, ale nawet snuł plany ożenienia go z francuską księżniczką. Nawet w najgorszych koszmarach nie śniło mu się jednak, że oddaloną królową może zastąpić dziewczyna z ludu, czyli kobieta pokroju Anny Boleyn, bo to właśnie ją rozpustny monarcha zamierzał poślubić i uczynić matką swych dzieci, a z czasem także królową.

Historycy nie zdołali ustalić, kiedy dokładnie Henryk zainteresował się młodszą z panien Boleyn, która wyróżniała się z grona dwórek jego żony nie tylko nietypową urodą, ale także zachowaniem. Wywarła na nim niemałe wrażenie swoją elokwencją i obyciem, a także tym, że nie bała się prowadzić uczonych dysput, i to z wykształconymi mężczyznami. Otwarcie wyrażała swoje, często nieszablonowe, poglądy. Pikanterii sprawie dodawał fakt, że Henryk, zanim zainteresował się Anną, korzystał z wdzięków jej starszej siostry – Marii. W tym przypadku nie bez znaczenia pozostawała opinia francuskiego króla, z którym angielski monarcha rywalizował na każdym kroku. Obaj władcy byli w zbliżonym wieku, Walezjusz liczył sobie zaledwie trzy lata mniej niż Tudor i miał podobną sylwetkę; obaj słynęli także ze słabości do dam oraz z wielkiego apetytu seksualnego. Kiedy zatem do uszu Henryka doszły informacje o tym, jaką opinią Franciszek darzył Marię Boleyn, nazywając ją „kurtyzaną niecną nade wszystkie”, postanowił osobiście sprawdzić, na czym polega jej wyjątkowość, i uczynił ją swoją kochanką. A bycie królewską metresą wiązało się z niemałymi korzyściami dla jej rodziny – w 1525 roku Tomasz Boleyn został wyniesiony do godności para. Mąż Marii, William Carey, za którego wyszła ona w 1520 roku, robił dobrą minę do złej gry, przymykając oczy na ekscesy niewiernej żony. Zresztą nikt nie poważyłby się przeciwstawić królowi, zwłaszcza że bycie mężem królewskiej kochanki było ze wszech miar opłacalne. On sam przekonał się o tym, kiedy Henryk mianował go ochmistrzem w Pałacu Placentii (Greenwich Palace), a potem dwukrotnie obdarzył nadaniami ziemskimi. Zdaniem części biografów dwoje dzieci Marii, oficjalnie uchodzących za potomków Careya i noszących jego nazwisko, tak naprawdę było owocami jej romansu z królem, aczkolwiek monarcha nigdy ich nie uznał. Rozbieżności dotyczą też samego związku starszej z panien Boleyn z monarchą. Według niektórych badaczy rozpoczął się on jeszcze przed jej ślubem, zdaniem innych Maria zagościła w łożu Henryka już jako kobieta zamężna. Nie można wykluczyć także, że ojcem jej dzieci faktycznie był król, aczkolwiek sam nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Tak czy inaczej, kiedy starsza z sióstr wydała na świat swoje młodsze dziecko – syna Henryka, monarcha był już żywotnie zainteresowany Anną. Po latach, kiedy chłopiec dorósł, wielu doszukiwało się w nim podobieństwa do króla.

Podobnie jak to miało miejsce we Francji, Anna nie narzekała na brak adoratorów, aczkolwiek i ją ugodziła strzała amora. Dziewczyna zakochała się z wzajemnością w lordzie Henrym Percym, synu hrabiego Northumberland. Para nawet się zaręczyła, ale na skutek stanowczego sprzeciwu hrabiego nigdy nie stanęła na ślubnym kobiercu – arystokrata uznał, że panna, której ród wywodzi się od zwykłego kupca bławatnego, nie zasługuje na to, by zostać jego synową. Opłakawszy rozstanie z ukochanym, Anna miała obdarzyć swymi względami nadwornego poetę Tomasza Wyatta, ale i w tym przypadku nie mogła liczyć na szczęśliwy finał, gdyż artysta tkwił już w nieudanym małżeństwie, którego owocem było dwoje dzieci. Poeta niewątpliwie kochał się w pannie Boleyn i poświęcił jej wiersze, w których nazywał ją „Brunetką”. Nawiasem mówiąc, ich lektura skłania do wysunięcia przypuszczenia, że wzajemne relacje obojga nie były platoniczne, ale być może to tylko wrażenie wywołane literacką przenośnią. Kiedy tylko Wyatt zorientował się, iż jego konkurentem o względy „Brunetki” jest sam król, dyplomatycznie wycofał się z tej rywalizacji.

Nie wiemy, kiedy dokładnie monarcha zainteresował się nadobną Anną, aczkolwiek większość biografów i historyków opowiada się za 21 grudnia 1524 roku. Dziewczyna zwróciła uwagę Henryka w trakcie dworskiego przedstawienia, w którym oboje brali udział. I chociaż król dwoił się i troił, żeby zaimponować nadobnej pannie, o mało przy tej okazji nie zabijając jednego z uczestników, to ona pozostawała obojętna. Być może była zauroczona kimś innym, ale możliwe też, że rozgrywała pierwszy etap przemyślnej strategii w celu usidlenia zakochanego w niej władcy. W przeciwieństwie do wielu innych dam i dziewcząt, które dałyby wiele, by spędzić w ramionach Henryka chociaż jedną noc, ambicje panny Boleyn sięgały znacznie wyżej. Anna nie chciała być tylko jego kochanką, obsypywaną klejnotami i darami dla krewnych – jej marzyło się małżeństwo z królem i tytuł królewskiej małżonki. Nie wiemy, czy był to wynik jej decyzji, czy tę myśl podrzucił jej ojciec, rozczarowany faktem, że jego starsza córka zdołała utrzymać przy sobie monarchę jedynie przez cztery lata. Nawet jeżeli przyjmiemy tę ostatnią możliwość, to trzeba przyznać, iż z czasem Annie ta wizja zaczęła odpowiadać, zwłaszcza iż była przekonana, że obdarzy króla upragnionym synem. Co więcej, sprawiła, że uwierzył w to sam Henryk.

Zresztą zjawiła się w życiu monarchy w odpowiednim momencie, jedynie utwierdzając go w powziętym wcześniej zamiarze rozwiązania małżeństwa z Katarzyną. Wbrew pozorom nie była zatem bezpośrednią przyczyną oddalenia bezużytecznej, bo niemogącej obdarzyć męża upragnionym następcą tronu, żony ani tym bardziej jego rozbratu z Rzymem. Faktem jest natomiast, że po jej pojawieniu się starania króla o unieważnienie małżeństwa nabrały tempa. I niemała w tym zasługa samej Anny, która trzymała swego adoratora na dystans przez bez mała sześć lat, skąpiąc mu swoich wdzięków, a tym samym podsycając jego uczucie i rozpalając zmysły. Bez wątpienia Henryk był w niej bez pamięci zakochany, obsypywał ją wieloma drogocennymi podarunkami i pisał listy miłosne, w których wyznawał ukochanej uczucia na wszelkie możliwe sposoby. Niczym nastolatek opatrywał swoją korespondencję inicjałami „HR” z narysowanym sercem i cierpiał, kiedy jego bogdanka opuszczała dwór. „Wydaje się, że nader nikłą odpłatą za wielką miłość, jaką do ciebie żywię, jest być trzymanym na odległość od osoby i obecności kobiety, którą cenię najbardziej na świecie... choć sługę gnębi to mocniej niż panią serca” – skarżył się w jednym z listów.

Przypisy

Wstęp

B. Faron, Odkrywcy i piraci w służbie królowej Elżbiety I, https://astrahistoria.pl/odkrywcy-piraci-sluzbie-krolowej-elzbiety.

Rozdział 1

A. Fraser, Sześć żon Henryka VIII, tłum. I. Szymańska, A. Nowakowska, Warszawa 1996, s. 138.

C. Erickson, Anna Boleyn, tłum. J. Kozak, P. Szymor, Warszawa 2001, s. 10.

D. Starkey, Królowe. Sześć żon Henryka VIII, tłum. J. Szczepański, Poznań 2004, s. 279–280.

K. Kobylańska, Wenus była brunetką... Henryk VIII i Anna Boleyn – miłość inspirująca pokolenia, „Tudorowie. Magazyn o historii Anglii” 2016, nr 3, s. 11.

A. Fraser, Sześć żon..., dz. cyt., s. 154.

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: