-
promocja
Emocjonalnie wyczerpana kobieta - ebook
Emocjonalnie wyczerpana kobieta - ebook
Przełomowy poradnik, który pokazuje kobietom, jak odzyskać wewnętrzną równowagę i zacząć żyć w zgodzie ze swoimi prawdziwymi potrzebami.
Czy czujesz się emocjonalnie wyczerpana? Próbujesz być wszystkim dla wszystkich – nieustannie, bez wytchnienia?
Ten poradnik pokaże Ci, jak przestać żyć dla innych i zacząć żyć w zgodzie ze sobą – z odwagą, autentycznością i uważnością.
Jeśli – jak wiele kobiet – czujesz się przytłoczona, przeciążona, niespokojna i sfrustrowana, ta książka jest dla ciebie. To wsparcie dla tych, które – poza obowiązkami zawodowymi i rodzinnymi – nieustannie wykonują „pracę emocjonalną”: dbają o komfort, potrzeby i emocje innych, zapominając o sobie.
Emocjonalnie wyczerpana kobieta autorstwa Nancy Colier – terapeutki i nauczycielki duchowej – to poradnik, który daje konkretne narzędzia, by zacząć mówić własnym głosem, wyrażać potrzeby bez poczucia winy i odzyskać sprawczość. Autorka z empatią i szczerością pokazuje, że prawdziwa samoopieka to coś więcej niż odpoczynek – to akt odwagi, głębokiej samoświadomości i wyboru siebie.
Z książki dowiesz się:
- Dlaczego jesteś tak zmęczona – nie tylko fizycznie, ale i emocjonalnie.
- Jak przestać stawiać potrzeby innych ponad własne – bez poczucia winy.
- Czym jest głęboka, transformująca samoopieka – i jak ją praktykować na co dzień.
- Jak odkryć swoje prawdziwe potrzeby psychiczne, duchowe i emocjonalne – i zacząć je spełniać.
To przewodnik, który pomoże ci odnaleźć wewnętrzny kompas, zadbać o siebie z czułością i z odwagą ruszyć w stronę życia, które naprawdę jest twoje.
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
| Kategoria: | Poradniki |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-68227-88-8 |
| Rozmiar pliku: | 1 016 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
KTO TROSZCZY SIĘ O CIEBIE?
„Kto troszczy się o ciebie?” Zadaję kobietom dużo pytań, ale to wywołuje najwięcej łez. Gdy płacz cichnie, przychodzi czas na odpowiedź, a ta najczęściej brzmi: n i k t.
Czy zdarza ci się czuć, że nikogo nie obchodzi twój dobrostan? A także, co być może ważniejsze, że sama nie umiesz skutecznie zadbać o siebie? Kobiety różnią się od siebie pod wieloma względami: przynależności rasowej i społecznej, warunków ekonomicznych, w jakich żyją, czy poziomu wykształcenia. Jednak w tej kwestii mówią jednym głosem: „Czuję się, jakbym miała pępowinę, której przepływ jest jednokierunkowy: ode mnie na zewnątrz”. My, kobiety, poświęcamy swoje życie na dbanie o potrzeby innych, realizujemy się w roli opiekunek świata, trzymamy się roli g r z e c z n y c h d z i e w c z y n e k i pracujemy nad samodoskonaleniem – zazwyczaj jednak dzieje się to kosztem naszych własnych potrzeb.
Czy chętnie pomagasz wszystkim ważnym dla ciebie ludziom, wyprzedzasz i spełniasz ich potrzeby, bierzesz na barki ciężar emocjonalny w relacji, oddajesz innym całą siebie – wyssaną do szpiku kości pod względem uczuciowym, fizycznym i duchowym? Czy w tym procesie zepchnęłaś swoje potrzeby na dalszy plan i odwróciłaś się od tego, co w tobie autentyczne i poruszające? Czy do działania napędza cię chęć bycia lubianą? Czy w twoim życiu brakuje miejsca dla c i e b i e i na t w o j e sposoby szczerego wyrażania samej siebie?
Niewykluczone, że chwilę zajmie ci uświadomienie sobie w pełni, że doskwiera ci emocjonalne wypalenie. Kiedy to już nastąpi, może się okazać, że zdążyłaś wypracować sobie zestaw strategii radzenia sobie z nim lub po prostu odcięłaś się od siebie, by go nie czuć. Być może na jakimś poziomie zaakceptowałaś to, że twoje potrzeby pozostaną niezaspokojone i że nie ma szans na to, byś była po prostu s o b ą – tylko i aż. Przyjęłaś, że tak już jest i będzie.
Jakich potrzeb kobiety nie realizują? Jakie braki skutkują ich chronicznym wyczerpaniem na tak wielu płaszczyznach? Kobiece cele i marzenia są oczywiście różne, istnieje jednak pewien konkretny zestaw potrzeb, o których niezadbanie prowadzi do wyczerpania emocjonalnego i odcięcia się od siebie. Niestety wiele z nas uznaje to za normę.
Niezależnie od płci czy tożsamości ludzie mają jedno proste pragnienie: wszyscy chcemy czuć się ważni i widziani. A konkretnie – by postrzegano nas nie przez pryzmat tego, co robimy i dajemy innym, ale tego, jacy jesteśmy naprawdę. Łączy nas chęć, by żyć autentycznie, p r a w d z i w i e – by nasze doświadczanie świata było zgodne z tym, co przeżywamy wewnętrznie. Łakniemy życia, które będzie n a s z e, życia, które opowie naszą prawdę.
I wreszcie, co być może najbardziej uniwersalne, wszyscy pragniemy nieoceniającej i bezwarunkowej miłości i akceptacji: to dzięki nim czujemy się zaopiekowani. Szukamy miłości w relacjach z innymi ludźmi, ale i ze sobą. Jeśli te potrzeby pozostają niespełnione, pojawiają się głód i wypalenie emocjonalne. Wyruszając w podróż przez strony niniejszej książki, pozwól sobie na chwilę namysłu: co sprawiło, że po nią sięgnęłaś? Czy to tęsknota, a może brak – chęci lub doświadczenia? Czy odczuwasz nienasycenie?
Czasem wypalenie emocjonalne wydaje się nieuniknione, bo pojawia się nagle. Częściej przypomina tapetę: tło dla twojego wewnętrznego krajobrazu, we wzorek z poczucia niespełnienia, wydrenowania – pustki. Możesz odczuwać wyczerpanie na wielu poziomach, a mimo to z trudem znajdywać właściwe słowa, by opisać swój stan.
Zmęczenie fizyczne dotyka ciało, wypalenie emocjonalne trawi serce i ducha. Stan ten charakteryzuje szereg objawów: przygnębienie, lęki, frustracja, bezradność, napady gniewu, apatia, uzależnienia, bóle głowy, przewlekły ból ciała i bezsenność… Każdy z nich osobno i wszystkie razem mogą wynikać z wydrenowania emocjonalnego. Regeneracja i odnowienie połączenia ze źródłem naszej wewnętrznej mocy życiowej wymaga przede wszystkim zrozumienia, dlaczego opadłyśmy z sił. Nie zabieramy się do naprawy, nie poznawszy przyczyny usterki – nie wrócimy do sił, dopóki nie sprawdzimy, co nas tej siły pozbawia.
Książka ta zrodziła się z ciekawości i troski. Przeprowadziłam niezliczone rozmowy z kobietami, które od kilkudziesięciu lat są też moimi klientkami w gabinecie terapeutycznym, i wciąż się zastanawiam, dlaczego tak wiele kobiet mówi o sobie, że są wyczerpane emocjonalnie. Dlaczego tyle z nas uważa się za służące, których życiowym celem jest zaspokajanie cudzych potrzeb? Za cienie dawnych siebie (o ile wcześniej w ogóle udało im się rozwinąć inną tożsamość)? Dlaczego tak wiele z nas czuje się odciętych od tego, czego naprawdę potrzebuje – od tego, kim jest – oderwanych od studni, z której można czerpać odżywienie? I wreszcie, co pewnie ważniejsze od pytań o przyczyny: co możemy z tym zrobić? Jak odkryć siebie na nowo i rozkręcić naszą wewnętrzną witalność?
W teorii narracja kulturowa wygląda dziś następująco: kobiety zasługują na więcej, nasze potrzeby są ważne, mamy wszelkie prawo do wyrażania swoich uczuć. Wydaje się, że społeczeństwo kibicuje autentyczności. „Bądź odważna – bądź taka, jaka jesteś. Bądź sobą!” Niby zachęca się nas do celebrowania naszej wyjątkowości, do wyrażania siebie, do życia swoim życiem. Tak to wygląda z zewnątrz, jednak gdy zajrzymy pod podszewkę, okazuje się, że taki sposób na życie stoi w sprzeczności ze w s z y s t k i m, czego nas uczono i do czego nas wychowywano.
Kobiece relacje z własnymi potrzebami przepełnia krytycyzm i brak akceptacji. Jest kilka powodów takiego stanu rzeczy: potrzeby kobiet są unieważniane, kobiety, które otwarcie mówią o swoich potrzebach, są wyśmiewane i oceniane negatywnie, a ponadto idealizuje się kobiety, które wydają się potrzeb nie mieć i żyją w poświęceniu na rzecz innych. Zatrzymaj się na moment i zastanów: kto w toku twojego życia reagował odrzuceniem na to, co mówiłaś szczerze o sobie? Czy ty sama nie bierzesz czasem udziału w procesie własnego unieważniania?
Poczyniliśmy olbrzymie postępy w kwestii poprawy warunków pracy, zmian na polu rodzinnym i społecznym, na scenie politycznej i w wielu innych obszarach. Z tego powodu wiele kobiet odmawia sobie prawa do odczuwania potrzeb. Owszem, od czasu do czasu pozwalają sobie na wyrażanie i spełnianie tych mniejszych, ale już nie tych dużego kalibru, tych naprawdę ważnych – ale niewygodnych. W wielu współczesnych społeczeństwach potrzebowanie czegokolwiek wciąż postrzegane jest jako porażka, której dodatkowo s a m e jesteśmy sobie winne.
Celem tej książki jest wspomożenie cię w uświadomieniu sobie i ponazywaniu własnych potrzeb, a także – co ważniejsze – przeanalizowanie r e l a c j i, którą masz ze swoimi potrzebami. Ma ona także pokazać ci, jak kompleksowo, dogłębnie zadbać o siebie – zamiast grać rolę osoby, która się o siebie troszczy. Opowiada też o zapraszaniu do swojego życia witalności i autentyczności, które nie będą oparte na posiadaniu odpowiedniego partnera, opracowaniu nowego planu samodoskonalenia czy stosowaniu specjalnego kremu do twarzy. Chciałabym zachęcić cię do przeniesienia energii i uwagi z wszystkich dookoła na siebie samą – przy czym mój plan jest dość nowatorski (i nie oznacza, że skupiając się na sobie, przestaniesz troszczyć się o najbliższych).
Pod lupę wezmę też self-care: poznasz rewolucyjne podejście do tematu dbania o siebie. Uwaga, spoiler – to wcale nie zestaw dostępnych na rynku produktów i usług zapewniających tymczasową poprawę samopoczucia (a na dłuższą metę zawodnych). Mój pomysł na self-care działa na głębszym poziomie, daje trwałe i zdecydowanie mocniejsze efekty. Ale uwaga: jeśli zdecydujesz się wyruszyć w tę podróż, musisz być gotowa na zmiany. Na spotkanie ze s o b ą, na odkrycie własnego „ja”, chowającego się pod tymi wszystkimi rolami, w które wcielasz się na co dzień, i na zrozumienie, że tak naprawdę jesteś w o l n a od strategii adaptacyjnych opartych na przymilaniu się do innych.
Pisałam tę książkę z intencją wzmocnienia i zachęcenia cię do bycia kimś więcej niż „sympatyczną babką”, do wyrażania się szczerze, a nie poprzez role, które odgrywasz przed innymi ludźmi. Spróbuj nie tylko poznać swoją prawdę, zacznij żyć i wyrażać siebie w zgodzie z tym, co odkryjesz. A nuż podejmiesz wyzwanie? Chcę pomóc ci się dowiedzieć, jaka jesteś, poza tym, że umiesz dbać o innych – bo to już wiemy. Podsumowując, w tej książce opowiadam o tym, jak stać się kobietą, dla której ważniejsze jest lubienie samej siebie niż bycie lubianą. Jeśli tego właśnie dla siebie chcesz i jesteś otwarta na zmianę, to z pewnością prędzej czy później do tego doprowadzisz: zaczniesz ufać swoim odczuciom i wiedzy życiowej. Postawisz na siebie.
Jest to więc w swej istocie czytelnicza podróż ku pogłębionej świadomości. Jeśli w nią wyruszysz, po drodze odkryjesz różne p r a w d y dotyczące bycia kobietą oraz swój zestaw przekonań na temat potrzeb. Dogłębnej analizie poddamy też kwestie związane z uwarunkowaniem, któremu poddało cię społeczeństwo, oraz wpływem rodziny, edukacji, mediów i wszystkich innych czynników zewnętrznych na to, kim dzisiaj jesteś – to one sprawiły, że dziś szukasz akceptacji, a nie szczerości. Być może zrozumiesz, że odbyłaś gruntowne przeszkolenie do dbania o otoczenie kosztem swoich potrzeb i że im mniej jesteś widoczna, tym bardziej atrakcyjna będziesz dla innych.
Miej na uwadze, że wydobycie tak trudnych kwestii na światło dzienne, nazywanie swoich procesów wewnętrznych i internalizacja zawartego w tej książce przesłania to już część pracy. Już poprzez samo czytanie się zmieniasz.
W kolejnych rozdziałach opisuję, jak odczuwamy wyczerpanie emocjonalne i co się do niego przyczynia. Otwieram szeroko drzwi do „klatki akceptacji”: to pułapka, która każe nam łasić się do innych, bo czujemy, że nasze poczucie emocjonalnego bezpieczeństwa zależy od tego, czy jesteśmy lubiane – w ten sposób unikamy odrzucenia czy krytyki. Rozbroję tę klatkę na poszczególne szczeble konkretnych zachowań, które objawiamy, by utrzymywać ją w całości – czyli by być lubiane. Opowiem o tym, jak to się dzieje, że porzucamy same siebie, mamiąc się przy tym, że właśnie w ten sposób najlepiej o siebie zadbamy.
Zabiorę nas na pole minowe osądów, krytyki i szufladkowania, po którym nasza kultura każe się kobietom poruszać (zresztą same sobie też to robimy). Słyszymy, że jesteśmy t r u d n e czy w y m a g a j ą c e w o b s ł u d z e albo o b s e s y j n i e k o n t r o l u j ą c e… W powszechnym użyciu jest cały arsenał wyzwisk i gróźb, które mają nas uciszać i hamować wyrażanie naszych potrzeb. Przyglądam się wzorcom z dzieciństwa, szczególnie skupiając się na responsywności i reakcjach waszych opiekunów oraz wpływie tych reakcji na kształtowanie się – bądź zniekształcanie – waszych przekonań na temat potrzeb i strategii ich realizacji.
Równolegle rozbrajam podstawowe, fundamentalne przekonania: te wyobrażone prawdy o świecie oraz założenia na temat rzeczywistości, które zasiedlają najciemniejsze zakamarki naszego umysłu i prowokują nas do takich, a nie innych zachowań. Uruchamiają w nas wstyd, poczucie winy i chęć oceniania – jeśli pozostawić je w cieniu, będą nam przeszkadzać w realizowaniu potrzeb.
Następnie damy nura w wart jedenaście miliardów dolarów rynek branży self-care, którego produkty generalnie nie radzą sobie z faktyczną przyczyną naszego wyczerpania.
Zapewne ciekawi cię, czy zaproponuję ci jakieś konkretne rozwiązania. Owszem. I będzie to fundamentalnie inne podejście do dbania o siebie: zaproponuję ci zestaw praktycznych, osadzonych w rzeczywistości narzędzi wspierających życie z uważnością na własne potrzeby – życie we w ł a s n e j skórze. Będę cię zachęcać do wybierania prawdy zamiast dążenia do bycia lubianą, do przyjęcia roli kobiety, która wie, że jej doświadczenie się liczy, podobnie jak ona sama, kobiety, która szanuje swoje potrzeby i opiekuje się nimi, a ponadto ufa swojej intuicji. Kobiety, która niewzruszenie opowiada się po swojej stronie.
Jeśli czytasz dalej, to podejrzewam, że hasło „wypalenie emocjonalne” zabrzmiało znajomo. Podejrzewam, że nie umiesz dbać o siebie w sposób przynoszący realne i trwałe korzyści, że zaniedbałaś swoje potrzeby czy wręcz nie miałaś okazji ich poznać. A może dotrwałaś do tej linijki, bo poczułaś intrygujące ukłucie nadziei na to, że bardziej ożywione, bardziej autentyczne życie jest naprawdę możliwe. Niezależnie, co cię zatrzymało, dobrze wiedzieć, że tu jesteś.
Na pewno łatwiej się o tym wszystkim opowiada, niż wprowadza w ż y c i e. Ba, przejście z teorii w praktykę wiąże się z pewnym ryzykiem. Odsłaniając się ze swoim prawdziwym „ja”, narażamy się na ocenę – zarówno ze strony mężczyzn, jak i kobiet (oraz nas samych). W procesie wychowania uczyłyśmy się zachowywać tak, by nikt nigdy nie odczuwał w naszej obecności dyskomfortu, a to nie zawsze da się połączyć z manifestowaniem wewnętrznej siły i szczerością wypowiedzi. Umniejszanie naszych potrzeb i doświadczeń w połączeniu z przeniesieniem uwagi na uszczęśliwianie innych ludzi może się jawić jako bezpieczniejszy, rozsądniejszy wybór.
Ale uwaga – nie musisz porzucać ludzi, których kochasz, żeby zadbać o siebie. Tak samo nie musisz porzucać siebie samej, by być szczęśliwą i czuć się bezpiecznie. Przez lata towarzyszyłam ogromnej liczbie kobiet – zgaduję, że wiele mogło być podobnych do ciebie – w najważniejszej przemianie ich życia. Porzucały postać spełniającą oczekiwania i wyobrażenia innych, a stawały się… kimś, kim były naprawdę. W procesie tym uczymy się na nowo posługiwać swoim wewnętrznym kompasem, porzucając zewnętrzne wskazania Gwiazdy Północy. Wracamy do domu.
Droga do własnego głosu, potrzeb, autentycznego „ja” – nieważne, ilu takich kobiecych metamorfoz bym nie widziała – to za każdym razem transformujące doświadczenie także dla mnie. Każda z takich historii to cud, który dokonuje się na moich oczach. Towarzyszący mi w tym procesie zachwyt niewątpliwie przyczynił się do powstania tej książki.
Zapraszam do niespiesznej i uważnej lektury. Zastanów się, co d l a c i e b i e oznacza bycie kobietą w twoim społeczeństwie oraz z jakimi wyzwaniami się zmagasz – zarówno wewnętrznie, jak i z zewnątrz. Przyjrzyj się elementom wychowania, które cię kształtowały, krępowały czy ograniczały. Poświęć szczególną uwagę swojemu podejściu do potrzeb: czy są dla ciebie ważne? Być może gdzieś w trakcie tych poszukiwań pojawią się pytania: „Ale co ja mam z tym wszystkim z r o b i ć? Jak ma wyglądać taka praca, jak mam się czuć w tym zadaniu? Gdzie zacząć?”. Odpowiedź brzmi: czytaj z otwartym umysłem, pozwalaj słowom przeniknąć do świadomości i połączyć się z twoimi doświadczeniami – na tyle, na ile to możliwe.
By zmiana w ogóle mogła się wydarzyć, możemy, a nawet powinnyśmy zadbać o towarzystwo. Zachęcam do zapraszania do tej podróży towarzyszek i towarzyszy, do poruszania tematu potrzeb w relacjach osobistych, ale i na forum publicznym. Mając to z tyłu głowy, opracowałam przewodnik dla książkowych klubów dyskusyjnych. Znajdziecie go na stronie: http://www.newharbinger.com/50157.
Jeśli faktycznie zdecydujesz się wyruszyć w tę podróż, proszę cię o jedną jedyną rzecz. Obiecaj mi, że nie będziesz obwiniać się za to, co odkryjesz w trakcie, i że będziesz stała po swojej stronie przez cały czas trwania tego procesu. Znaczenie słów odczytuj po swojemu. Nie ma tu jednej słusznej interpretacji. Ale niech to doświadczenie faktycznie się w y d a r z y, niech lektura tej książki nie zmienia się w kolejny punkt do odhaczenia na liście sposobów na zadbanie o siebie.
Mierz siły na zamiary, patrz, co jest realnie możliwe, i wprowadzaj to w swoje życie (nawet jeśli nikomu o tym nie powiesz). Używaj tego, co działa, a resztę odrzuć; nie wszystko będzie ci pasowało, bo ty to t y, a nie ktoś inny; do punktu, w którym jesteś, doprowadziła cię twoja wyjątkowa droga. Pomyśl o czytaniu tej książki jak o formie praktyki uważnego wsłuchiwania się we własne doświadczenie, z szacunkiem do k a ż d e j odkrytej prawdy.1
CO SIĘ Z NAMI STAŁO? W KLATCE AKCEPTACJI
„Miranda to inteligentna, żywiołowa i niezwykle sympatyczna kobieta. Nie sposób jej nie lubić, jednak mimo to bije z niej ewidentnie aura wyczerpania, wręcz uwięzienia. Przypomina złotego ptaszka zamkniętego w złotej klatce”. Taką notatkę zapisałam po tym, jak Miranda, której nigdy nie zapomnę, wyszła z mojego gabinetu po pierwszej wizycie.
Ta czterdziestosześcioletnia, elokwentna, charyzmatyczna, odnosząca sukcesy na niwie zawodowej, elegancka matka dwójki dzieci desperacko pragnęła żyć odważnie i prawdziwie. Interesujące było w tym jedno: chciała tej odwagi i autentyzmu, n a w e t j e ś l i wiązałoby się to z odrzuceniem „korzyści płynących z bycia tak u z a l e ż n i o n ą o d a p r o b a t y i n n y c h”. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to zdanie stanie się zalążkiem niniejszej książki.
Miranda była oddaną matką, kochającą partnerką obdarzającą męża masą uwagi, sumienną pracowniczką kancelarii prawnej, wspierającą córką dla swoich starzejących się rodziców, lojalną przyjaciółką – chodzącym ideałem współczesnej kobiety. Odgrywając te role wobec tych wszystkich ludzi, straciła jednak kontakt ze swoimi pragnieniami i potrzebami i nie wiedziała już, kim chciałaby być dla siebie. Jej własne dążenia, istniejące niezależnie od osób, którymi się zajmowała, zniknęły bez śladu.
Z zewnątrz wydawało się, że Miranda prowadziła życie, którego wszystkie powinnyśmy pragnąć. Osiągnęła wszystko, czego wymagają od nas oczekiwania społeczne. Jednak w środku czuła się odcięta od kluczowego fragmentu swojego wnętrza – nazywała to swoim „p r a w d z i w y m ja”. Zerwała kontakt ze źródłem autentycznej energii życiowej i mocy. Krańcowo wyczerpana zadowalaniem innych i wzbudzaniem sympatii, szukała instrukcji, mapy powrotu do siebie. Chciała podłączyć się do czegoś, w czym faktycznie rozpoznawała siebie.
Miranda spędziła jednak całe życie, pielęgnując w sobie wszelkie umiejętności i cechy, które czyniły z niej osobę lubianą; bała się potrzebować tego, czego potrzebowała, i potencjalnych konsekwencji odrzucenia postawy wzbudzającej sympatię. Wyobrażała sobie, że może stracić wszystko, co dla niej ważne: małżeństwo, karierę, przyjaciółki, a także obraz siebie jako wspaniałej matki. Wizja niebycia przymilną wydawała jej się groźna i niemądra. Była bardzo pewna, że nie chce, żebym zmieniła ją w „samotną kobietę, która mieszka z kotami, samowystarczalną, ale samotną; w kobietę, która do nikogo nie należy”. Miranda czuła się emocjonalnie wyczerpana i niespełniona, ale była też sceptycznie nastawiona do koncepcji, że życie bez zabiegania o cudzą aprobatę może być lepsze czy w ogóle warte zachodu.