Epipsychidion - ebook
Książka w dwóch wersjach językowych: polskiej i angielskiej. A dual Polish-English language edition.
„Epipsychidion” to wiersze poświęcone szlachetnej, a nieszczęśliwej Emilii Viviani, zamkniętej w klasztorze św. Anny w Pizie.
| Kategoria: | Angielski |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8064-655-1 |
| Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Epipsychidion
Wiersze poświęcone szlachetnej, a nieszczęśliwej Emilii Viviani,
zamkniętej obecnie w klasztorze św. Anny w Pizie.
L’anima amate si slancia fuori del creato, e si crea nel
infinito un Mondo tutto per essa,
diverso assai da questo oscuro e pauroso baratro.
Własne jej słowa.
Niewielu pewno, o moja ty pieśni.
Przyjmie dziś ciebie i myśl tę zrozumie.
Która w swej głębi chowa słów twych fala;
Jeśli przypadkiem zobaczysz się w tłumie —
Tak się wydarza — ludzi owej cieśni,
Co treści twojej pojąć nie pozwala,
Niech się twe słowo w pociechę skrysztala
Dla niej; im powiedz: Jestem nazbyt trudną,
Wy nazbyt płytcy — lecz mówcie, żem cudną!
UWAGA: Piewca następnych wierszy umarł w Florencyi, gotując się do podróży na jedną z najdzikszych wysp Sporadzkich, którą sobie był kupił, ażeby zamieszkać na niej śród ruin starego gmachu; tam to pragnął urzeczywistnić plan życia, co, stosowne może dla szczęśliwszego i lepszego świata, aniżeli ten, którego obecnie jest mieszkańcem, niemożliwem staje się na tym padole. Dziwne było jego życie: mniej dla romantycznych przygód, odróżniających to życie od innych, aniżeli z powodu idealnego zabarwienia, które mu nadawał jego charakter i sposób odczuwania. Poemat niniejszy, podobnie jak Dantego Vita Nuova, będzie dostatecznie zrozumiałym dla pewnej warstwy czytelników bez historycznego wyjaśnienia okoliczności, do których się odnosi; dla pewnej zaś innej klasy pozostanie zawsze niepojętym — właśnie dla braku odpowiedniego organu, potrzebnego do zrozumienia idei, któremi się zajmuje. Nieinaczej — «gran vergogna sarebbe a colui che rimasse cosa sotto veste di figura, o di colore rettorico: e domandato non sapesse denudare le sue parole da cotal veste, in guisa che avessero verace intendimento».
Poemat niniejszy, zdaje się, miał być przeznaczony przez autora na dedykacyę do jakiegoś dłuższego. Stanca, położona na czele, jest prawie dosłownem tłómaczeniem sławnej canzony Dantego:
Voi ch’intendendo, il terzo ciel movete etc.
Zarozumiałe zastosowanie ostatnich jej wierszy do własnego utworu wywoła uśmiech na koszt mego nieszczęśliwego przyjaciela: oby to był uśmiech nie pogardy, lecz współczucia.
Shelley.
O duchu, ducha-sieroty siostrzyco!
Na jego imię łzy ci w oczach świécą —
Oto dziś w serca mojego kościele
W cześć ci powiędłe składam wspomnień ziele.
* * *
Ptaszę więzione, co taką w swej cieśni
Oddychasz nutą, że na głos tej pieśni
Zmiękłyby serca, co cię w więzy skuły,
Gdyby dźwięk jaki gdykolwiek uczuły —
Hymn ten niech będzie twą różą: jej kwiecie
Wyblakłe wprawdzie, słowiku, me dziecię,
Lecz jeszcze miękkie, pełne wonnej siły,
I nie ma kolców, by ci w pierś się wryły.
Podniosłe serce, co nie znasz spokoju,
Bijąc o kraty nieczułe, aż w boju
Ulegniesz płonnym z złamanemi pióry,
Które cię rwały nad ten świat ponury,
Aż z ranionego popłynie ci łona
W gniazdo macosze krew nieokupiona:
Próżno mi płakać, raczej w twej obronie
Krwi sobie gorzkiej z rozkoszą uronię.
Serafie z nieba, ponadmiar szlachetny!
Ty pod kształtami kobiecej, prześwietnej
Chowasz piękności wszystkiej duszy dzielność,
Jej blask i miłość i jej nieśmiertelność.
Błogosławieństwo po Klątwie wieczystej!
Światło, co Wszechświat opromieniasz mglisty!Epipsychidion
EPIPSYCHIDION
VERSES ADDRESSED TO THE NOBLE AND UNFORTUNATE LADY, EMILIA V--,
NOW IMPRISONED IN THE CONVENT OF --.
L'anima amante si slancia fuori del creato, e si crea nell' infinito un Mondo tutto per essa, diverso assai da questo oscuro e pauroso baratro.
HER OWN WORDS.
EPIPSYCHIDION.
Sweet Spirit! Sister of that orphan one,
Whose empire is the name thou weepest on,
In my heart's temple I suspend to thee
These votive wreaths of withered memory.
Poor captive bird! who, from thy narrow cage, (5)
Pourest such music, that it might assuage
The rugged hearts of those who prisoned thee,
Were they not deaf to all sweet melody;
This song shall be thy rose: its petals pale
Are dead, indeed, my adored Nightingale! (10)
But soft and fragrant is the faded blossom,
And it has no thorn left to wound thy bosom.
High, spirit-winged Heart! who dost for ever
Beat thine unfeeling bars with vain endeavour,
Till those bright plumes of thought, in which arrayed (15)
It over-soared this low and worldly shade,
Lie shattered; and thy panting, wounded breast
Stains with dear blood its unmaternal nest!
I weep vain tears: blood would less bitter be,
Yet poured forth gladlier, could it profit thee. (20)
Seraph of Heaven! too gentle to be human,
Veiling beneath that radiant form of Woman
All that is insupportable in thee
Of light, and love, and immortality!
Sweet Benediction in the eternal Curse! (25)
Veiled Glory of this lampless Universe!
Thou Moon beyond the clouds! Thou living Form
Among the Dead! Thou Star above the Storm!
Thou Wonder, and thou Beauty, and thou Terror!
Thou Harmony of Nature's art! Thou Mirror (30)
In whom, as in the splendour of the Sun,
All shapes look glorious which thou gazest on!
Ay, even the dim words which obscure thee now
Flash, lightning-like, with unaccustomed glow;
I pray thee that thou blot from this sad song (35)
All of its much mortality and wrong,
With those clear drops, which start like sacred dew
From the twin lights thy sweet soul darkens through,
Weeping, till sorrow becomes ecstasy:
Then smile on it, so that it may not die. (40)
I never thought before my death to see
Youth's vision thus made perfect. Emily,
I love thee; though the world by no thin name
Will hide that love from its unvalued shame.
Would we two had been twins of the same mother! (45)
Or, that the name my heart lent to another
Could be a sister's bond for her and thee,
Wiersze poświęcone szlachetnej, a nieszczęśliwej Emilii Viviani,
zamkniętej obecnie w klasztorze św. Anny w Pizie.
L’anima amate si slancia fuori del creato, e si crea nel
infinito un Mondo tutto per essa,
diverso assai da questo oscuro e pauroso baratro.
Własne jej słowa.
Niewielu pewno, o moja ty pieśni.
Przyjmie dziś ciebie i myśl tę zrozumie.
Która w swej głębi chowa słów twych fala;
Jeśli przypadkiem zobaczysz się w tłumie —
Tak się wydarza — ludzi owej cieśni,
Co treści twojej pojąć nie pozwala,
Niech się twe słowo w pociechę skrysztala
Dla niej; im powiedz: Jestem nazbyt trudną,
Wy nazbyt płytcy — lecz mówcie, żem cudną!
UWAGA: Piewca następnych wierszy umarł w Florencyi, gotując się do podróży na jedną z najdzikszych wysp Sporadzkich, którą sobie był kupił, ażeby zamieszkać na niej śród ruin starego gmachu; tam to pragnął urzeczywistnić plan życia, co, stosowne może dla szczęśliwszego i lepszego świata, aniżeli ten, którego obecnie jest mieszkańcem, niemożliwem staje się na tym padole. Dziwne było jego życie: mniej dla romantycznych przygód, odróżniających to życie od innych, aniżeli z powodu idealnego zabarwienia, które mu nadawał jego charakter i sposób odczuwania. Poemat niniejszy, podobnie jak Dantego Vita Nuova, będzie dostatecznie zrozumiałym dla pewnej warstwy czytelników bez historycznego wyjaśnienia okoliczności, do których się odnosi; dla pewnej zaś innej klasy pozostanie zawsze niepojętym — właśnie dla braku odpowiedniego organu, potrzebnego do zrozumienia idei, któremi się zajmuje. Nieinaczej — «gran vergogna sarebbe a colui che rimasse cosa sotto veste di figura, o di colore rettorico: e domandato non sapesse denudare le sue parole da cotal veste, in guisa che avessero verace intendimento».
Poemat niniejszy, zdaje się, miał być przeznaczony przez autora na dedykacyę do jakiegoś dłuższego. Stanca, położona na czele, jest prawie dosłownem tłómaczeniem sławnej canzony Dantego:
Voi ch’intendendo, il terzo ciel movete etc.
Zarozumiałe zastosowanie ostatnich jej wierszy do własnego utworu wywoła uśmiech na koszt mego nieszczęśliwego przyjaciela: oby to był uśmiech nie pogardy, lecz współczucia.
Shelley.
O duchu, ducha-sieroty siostrzyco!
Na jego imię łzy ci w oczach świécą —
Oto dziś w serca mojego kościele
W cześć ci powiędłe składam wspomnień ziele.
* * *
Ptaszę więzione, co taką w swej cieśni
Oddychasz nutą, że na głos tej pieśni
Zmiękłyby serca, co cię w więzy skuły,
Gdyby dźwięk jaki gdykolwiek uczuły —
Hymn ten niech będzie twą różą: jej kwiecie
Wyblakłe wprawdzie, słowiku, me dziecię,
Lecz jeszcze miękkie, pełne wonnej siły,
I nie ma kolców, by ci w pierś się wryły.
Podniosłe serce, co nie znasz spokoju,
Bijąc o kraty nieczułe, aż w boju
Ulegniesz płonnym z złamanemi pióry,
Które cię rwały nad ten świat ponury,
Aż z ranionego popłynie ci łona
W gniazdo macosze krew nieokupiona:
Próżno mi płakać, raczej w twej obronie
Krwi sobie gorzkiej z rozkoszą uronię.
Serafie z nieba, ponadmiar szlachetny!
Ty pod kształtami kobiecej, prześwietnej
Chowasz piękności wszystkiej duszy dzielność,
Jej blask i miłość i jej nieśmiertelność.
Błogosławieństwo po Klątwie wieczystej!
Światło, co Wszechświat opromieniasz mglisty!Epipsychidion
EPIPSYCHIDION
VERSES ADDRESSED TO THE NOBLE AND UNFORTUNATE LADY, EMILIA V--,
NOW IMPRISONED IN THE CONVENT OF --.
L'anima amante si slancia fuori del creato, e si crea nell' infinito un Mondo tutto per essa, diverso assai da questo oscuro e pauroso baratro.
HER OWN WORDS.
EPIPSYCHIDION.
Sweet Spirit! Sister of that orphan one,
Whose empire is the name thou weepest on,
In my heart's temple I suspend to thee
These votive wreaths of withered memory.
Poor captive bird! who, from thy narrow cage, (5)
Pourest such music, that it might assuage
The rugged hearts of those who prisoned thee,
Were they not deaf to all sweet melody;
This song shall be thy rose: its petals pale
Are dead, indeed, my adored Nightingale! (10)
But soft and fragrant is the faded blossom,
And it has no thorn left to wound thy bosom.
High, spirit-winged Heart! who dost for ever
Beat thine unfeeling bars with vain endeavour,
Till those bright plumes of thought, in which arrayed (15)
It over-soared this low and worldly shade,
Lie shattered; and thy panting, wounded breast
Stains with dear blood its unmaternal nest!
I weep vain tears: blood would less bitter be,
Yet poured forth gladlier, could it profit thee. (20)
Seraph of Heaven! too gentle to be human,
Veiling beneath that radiant form of Woman
All that is insupportable in thee
Of light, and love, and immortality!
Sweet Benediction in the eternal Curse! (25)
Veiled Glory of this lampless Universe!
Thou Moon beyond the clouds! Thou living Form
Among the Dead! Thou Star above the Storm!
Thou Wonder, and thou Beauty, and thou Terror!
Thou Harmony of Nature's art! Thou Mirror (30)
In whom, as in the splendour of the Sun,
All shapes look glorious which thou gazest on!
Ay, even the dim words which obscure thee now
Flash, lightning-like, with unaccustomed glow;
I pray thee that thou blot from this sad song (35)
All of its much mortality and wrong,
With those clear drops, which start like sacred dew
From the twin lights thy sweet soul darkens through,
Weeping, till sorrow becomes ecstasy:
Then smile on it, so that it may not die. (40)
I never thought before my death to see
Youth's vision thus made perfect. Emily,
I love thee; though the world by no thin name
Will hide that love from its unvalued shame.
Would we two had been twins of the same mother! (45)
Or, that the name my heart lent to another
Could be a sister's bond for her and thee,
więcej..
W empik go