- W empik go
Epopea rycerska Niemców = das deutsche Ritterepos: studyum historyczno-literackie - ebook
Epopea rycerska Niemców = das deutsche Ritterepos: studyum historyczno-literackie - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 302 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Przedwstępne walki chrześciaństwa skończyły się. Prześladowany za życia Mistrz z Nazaretu, zasiadł w obliczu całej zachodniej i środkowej Europy po prawicy tronu niebieskiego, jako uznany zwycięzca złocistych bożyszcz starożytnych ludów.
Bohaterów, wyznawców i męczenników, którzy z pogardą bogactw, rozkoszy doczesnych, a nawet z pominięciem życia, ginęli w służbie Odkupiciela, chrześciaństwo już nie potrzebowało. Zbudowane na sercach wiernych, poparte potęgą królów i mocarzów, zapragnęło teraz blasku na zewnątrz, a ozdoby i ładu wewnątrz. Kościół wojujący, dobijający się uznania, przeminął, a zaczął się panujący.
Tak działo się przy końcu pierwszego tysiąclecia ery chrześciańskiej.
Gorliwy, missyą swoją przejęty Hildebrand marzy o wyniesieniu hierarchii do godności pierwszorzędnej potęgi doczesnej; pragnie rozciągnąć duchowe dotąd panowanie Kościoła na osoby i majątki wiernych. Jedyny bowiem papież jest wszechimperatorem z łaski bożej, jako prawowity zastępca Chrystusa na ziemi.
Kiedy się "namiestnicy Zbawiciela" starają o zewnętrzny blask Kościoła, zaczyna ascetyczna część nauki chrześciańskiej nurtować prywatne życie ludów. Początki pustelnictwa, znanego już oddawna w Azyi i w Afryce, przypadają w Germanii, jak wiemy, dopiero na wiek IX i X. „Dopóki serce ludzkie jest skażone żądzami tego świata, nie może odczuć rozkoszy, spowitej w wykonywaniu praktyk religijnych…; biedni my śmiertelnicy, nie umiemy zapłonąć ogniem świętego zapału, nie możemy zrozumieć tajemnicy pokory chrześciańskiej, bo sprawy ziemskie nie pozwalają nam doścignąć szczytu doskonałości Chrystusowej” – pisze do papieża Urbana Piotr Damiani, biskup Ostyi i kardynał (1).
Więc spieszy asceta na puszczę, oddala tam od siebie wszelką myśl światową, tłumi w sobie najlżejsze drgania krwi, woła wytrwale i głośno: jestem słabym i nędznym robakiem! a kiedy, wyniszczywszy postem ciało, rozkrwawiwszy ramiona swe biczowaniem, wychudzony, brudny, ranami okryty, głodem i niewygodami życia chorobliwie roznerwowany, do leśnego podobny zwierza, doszedł do tego, że może wić się po ziemi, płakać bez powodu, miewać wizye różne, wtedy dziękuje Bogu za łaskę i zachwyt nadziemski (2).
Historye Kościoła (3) opowiadają dziwy o ascetyzmie, jaki zapanował w Niemczech w ostatnich setkach lat pierwszego tysiąclecia ery chrześciańskiej. Wielcy panowie, sybaryci, filozofowie, bezbożnicy, słowem wszyscy, którzy mieli ochotę i sposobność do praktycznego zbadania wartości życia ludzkiego, odwracają się od błyskotek tej ziemi i spieszą w dzikie, głuche ustronia, gdzie nocne wycia wilków i ryk niedźwiedzi modłom ich wtorują.
Lecz w każdej nicości drzemie zwykle feniks, aby się niebawem do dalekiego wzbił lotu. I wykwitł ideał chrześciaństwa średniowiecznego z skruszonych, łzami roztopionych serc. Imię jego: wojny krzyżowe! Zapał religijny pustelników ogrzał wszystkie ludy chrześciańskie, iż zapragnęły głośnego czynu dla uświetnienia nowej swej… wiary. On to wiódł całe miliony na Wschód, do grobu Chrystusowego, a nie cele polityczne papieżów, jak twierdzi liberalizm.
–- (1) Epist. Damiani I, 15 ed. Cajetan… t. I, (2) Heinrich von Sybel, Gesehiehte des ersten Kreuzzuges, Düsseldorf, 1841, str. 191 i następne.
(3) Neander, Kirchengesehichte itp.
Pierwsi historycy wojen krzyżowych (1) zachwycają się też ciągle ową zbrojną epopeją chrześciaństwa. Lecz sam zapał nie byłby stworzył żywej poezyi, gdyby mu nie był pomógł drugi, główny czyńnik życia umysłowego wieków średnich: wyobraźnia!
Na gruzach cywilizacyi greckiej i rzymskiej wznosi się zwolna gmach kultury chrześciańskiej. Dzikie, barbarzyńskie, dziewicze sercem, a ciałem silne narody druzgoczą zniewieściały, starożytny świat, żyjący już tylko drażnieniem nerwów, a niszczą go z taką namiętnością, że cała jego spuscizna ginie na kilka wieków bez śladu. Ludzkość zaczyna na nowo pracować, stając się po raz wtóry dziecięciem. Widzimy odtąd wszędzie malowniczość: w obrzędach, w ubiorach, zwyczajach, prawach, a nawet w czynnościach politycznych wielkiej doniosłosci. Sędzia germański siada na kamiennej ławce, którą rozłożysta ocienia lipa (2); zamki czepiają się niby gniazda orle szczytów wysokich, lasami zarosłych gór. świątynie i kaplice wznoszą się w uroczych, lesistych miejscach. Rycerz zbroi siebie, konie i broń w purpury i złote blachy, bo dziecięcajego wyobraźnia kocha się w jaskrawych barwach.
Fantazya, stanowiąca istotę prywatnego i publicznego życia wieków średnich, pomaga zapałowi religijnemu do stworzenia wojen krzyżowych. Później zapomniano zupełnie o tej epopei chrześciańskiej, a kiedy w XVII wieku pamięć jej ożyła, śmiano się z „głupstwa szaleńców.”
Taki Voltaire (3), bezsprzecznie jeden z najbystrzejszych umysłów XVIII stulecia, drwi z wojen krzyżowych, a nowsi historycy francuzcy (4) nazywają je wprost "robotą papieżów''. Czy wyprawy na Wschód były rozumnym czynem politycznym? (czego się domaga Voltaire), o to nie pytajmy, bo gdyby historyk cywilizacyi miał zapisywać tylko tak zwane rozumne czyny ludzkości, stanąłby rychło u mety swej pracy. Chyba niechęć lub stronniczość nazwie pierwsze zbrojne pielgrzymki do – (1) 1) Gesta Francorum et aliorum Hierosolymitanorum, u Boagarsa, Gesta Dei. 2) Fulchera de Chartres, Gesta peregrinantium Francorum. 3) Alberta z Akwizgranu kronika. 4) Wylhelina z Tyru kronika itd.
(2) I. Grimm, Deutsche Rechtsalterthümer, Göttingen, 1828.
(3) Voltaire, Histoire des Croisades, znajdująca się w ogólnym zbiorze „Histoire générale”.
(4) St. Maurice, Resumé de I'histoire des Croisades.
grobu Zbawiciela jedynie „robotą władzy chciwych papieżów”. Monarchowie mogą wprawdzie wyzyskać chwilę i usposobienie, sprowadzając prądy czasu do łożyska osobistych dążności i zamiarów, lecz stworzyć zapału, który się poświęca bez rozkazu, nie… mogli nawet ówcześni naczelnicy Kościoła. A bez pomocy zapału religijnego i bez poparcia dziecięcej wyobraźni ludów średniowiecznych, przebrzmiałyby słowa Urbana II w Clermont bez wpływu, jak przeminęło bezowocnie tyle innych, pożywniejszych i szlachetniejszych nawoływań, gdy nie padły na glebę przygotowaną. Z tego też stanowiska ocenia sprawiedliwszy Michaud (1) wojny krzyżowe; z tego stanowiska oceniali je zawsze gruntowniejsi i wszechstronniejsi historycy niemieccy (2) .
Wielka czynność, zrodzona z idei, nie mogła przeminąć bez owoców dodatnich. Plon wojen krzyżowych jest też rzeczywiście bardzo obfity, uwydatniający się głównie w cywilizacyi niemieckiej, która się dopiero od tego ruchu zaczyna.
Syn szumiących lasów i dzikich, barbarzyńskich jeszcze obyczajów wychowaniec, spieszy ochotnik germański na daleki wschód, aby walczyć przy grobie nowego swego Boga. Po raz pierwszy uzbraja się niemiec w imię niesamolubnej idei. Już sama istota takiej wyprawy uszlachetnia go i podnosi. Ale obok niego walczy w tym samym szeregu także krzyżowiec francuzki i angielski, który go przewyższa ogładą towarzyską i wykształceniem. Wprawdzie płynie i w żyłach wojownika francuzkiego w części krew germańska, lecz szczepy, które podbiły Francyą i Anglią, zastały w tych krajach nietylko resztki dawnej kultury celtyckiej, ale także świeżą jeszcze pamięć cywilizacyi rzymskiej. A ponieważ na mocy prawa, potwierdzonego przez historyą, wyższa inteligencya podbija zawsze niższą, mięsza się germanin-zdobywca w krótkim czasie z celtem i gallem, przejmując od niego część języka, zwyczajów i całą spuściznę umysłową.
Oprócz tego walczył wojownik francuzki już dawniej za nową swą wiarę, bo odpierał od kilkuset lat najazdy sąsiednich Maurów, którzy przez Pireneje Gallią niepokoili. W wojnie tej uczy się Francuz rzemiosła rycerskiego, widzi i przywłaszcza sobie wysoką cywilizacyę ówczesnych arabów, słyszy dźwięczną, z samych obrazów utkaną pieśń
–- (1) Michaud, Histoire des Croisades.
(2) Friedrich von Raumer, Geschichte der Hohenstaufen und ihrer Zeit, Leipzig 1823. 2) Heinrich von Sybel, jak wyżej. 3) Wilken, Geschichte der Kreuzzüge.
poetów wschodnich i staje się z surowego, prostego wojaka wykształconym „rycerzem”.
Ochotnik niemiecki, potykający się w wojnach krzyżowych obok takiego rycerza, wzoruje się na model swego mistrza. Niemiec jedzie przez bogate, cywilizowane kraje cesarstwa greckiego i kształci się na każdym kroku, bo widzi codziennie nieznane mu dawniej cuda. On leży w domu na skórze niedźwiedziej, a tu spoczywają ludzie na drogich, jedwabnych wysłaniach; on pije w swych ponurych „hallach” (Halle) piwo z rogów bawolich, a mieszkańcy Wschodu biesiadują wytwornie przy śpiewie i graniu biegłych muzykantów.
Wojny krzyżowe mają dla narodu niemieckiego (pomijając korzyści pozytywne, jakoto: handel, przemysł itd.) to samo znaczenie, jakie dalsza, umiejętnie odbyta podróż dla pojedyńczego człowieka. Przez obcowanie z rycerzem francuzkim i angielskim nabywa teuton ogłady, a przez porównywanie własnych obyczajów z ustrojem państwa greckiego, z poezyą Wschodu, praktycznie z życiem zespoloną, wzbogaca swoją wiedzę i łagodzi szorstkie instynkta barbarzyńca.
Z tradycyi tych wojen wytrysnęło bezpośrednio źródło poezyi średniowiecznej, którą uprawiali rycerze, na Wschód do grobu Chrystusowego ciągnący, lub synowie ich i wnuki. Jeszcze nie przebrzmiał odgłos "żywej epopei", gdy poezya zaczęła wielbić sławę tych, co pisali krwią swoją poematy. Synowie i wnuki, chcąc uświetnić, utrwalić pamięć swych awanturniczych a walecznych ojców, opiewali ich czyny, nadając plastyczne kształty ideałowi, co zawisł niewidzialny nad głowami krzyżowców.
Trudno pisać o poezyi rycerskiej, nie wysławszy naprzód kilku dat… odnoszących się do stanu, z którego ona wykwitła, a ułatwiających zrozumienie przedmiotów i dekoracyi epicznych.
Właściwe początki stanu rycerskiego giną w mrokach czasów przedhistorycznych Germanii. Już przed wojnami krzyżowemi kiełkował w tak zwanych narodach „barbarzyńskich” osobny stan wojowników, lecz dopiero krucyaty nadały nowej kaście zwarte formy. Część starożytnych obyczajów, dopełniona i uszlachetniona resztkami cywilizacyi rzymskiej, przetkana złocistą nicią świeżych pojęć wiary chrześciańskiej, a zabarwiona jaskrawemi kolorami bujnej wyobraźni dziecięcych ludów, stworzyła stan, który nazywamy rycerstwem średniowiecznem. Już przy końcu XII stulecia był on odrębną warstwą, własnemi rządzącą się prawami.
Pacholę szlacheckie (1) zostawało aż do siódmego roku życia pod opieką matki i jej służby. W dobie tej przestawał być przyszły rycerz dzieckiem, zamieniając się urzędowo na chłopca. Był to zwyczaj, sięgający bardzo dawnych czasów (2). I u dzieci rzymskich płci męzkiej stanowił bowiem, jak wiemy, rok siódmy epokę, bo odtąd nazywano chłopczyka (który nosił dotąd miano „infantiae proximus) aż do piętnastego roku życia „pubertatis proximus.”
Chłopiec stanu szlacheckiego opuszczał po ukończeniu szóstego roku nietylko komnatę matki, lecz wogóle dom ojcowski. Wysyłano go teraz na wychowanie na dwór któregokolwiek z znakomitszych rycerzów. Ojciec – mówiono wówczas – nie wychowałby syna na twardego wojownika, bo oszczędzałby go niepotrzebnie.
Siedmioletni chłopczyk, zwany paziem lub junkrem (Page, Edelknabe) sposobił się do zawodu rycerskiego, zaczynając od najprostszych ćwiczeń. Usługiwał swemu nauczycielowi do stołu, ubierał go, zamiatał sale zamkowe, czyścił sprzęty kuchenne, słowem pełnił, po naszemu mówiąc, służbę lokajczyka. Stopień urodzenia nie zwalniał nikogo od tego praktycznego wdrażania się do późniejszych niewygód. Wiemy n… p… o Bajardzie, że usługiwał do stołu swojemu wujowi, biskuskupowi z Grenoble, u którego był paziem (3). Sztuki pisania i czytania nie uczono junkrów. Wstręt do pracy umysłowej wzięli pierwotni rycerze po swoich przodkach, starożytnych germanach. Opowiada Prokop (4), że królowa ostgotów, wdowa po wielkim Teodoryku, światła Amalaswynt (Amalasmnth), nie mogła syna swego, królewicza Atalarycha, kształcić naukowo, bo kiedy go oddała pod opiekę gramatyka rzymskiego i trzech mędrców gotyckich, wysłał do niej naród deputacyą z prośbą: aby zaniechała takiego wychowania, które przystoi niewiastom i mnichom, a nie mężczyznom. Ślęczenie bowiem nad książkami wyniszcza siły, czyniąc syna rycerskiego niezdolnym do rzemiosła wojennego. Niech się kobiety i kapłani uczą sztuki czytania i pisania, – prawili wysłańcy narodu do królowej – lecz przyszły władca powinien umieć robić włócznią i mieczem, co mu zupełnie wy- – (1) De la Curne de Sahite-Palaye. Memoires sur l'aucienne chevaerie, considérée, comme im établissement politique et littéraire, Paris 1759 –
1781, 3 tomy.
(2) J. Grimm, Rechtsalterthümer, 410.
(3) Vie du chevalier Bayard, tom III, str. 11.
(4) Procop. b. goth. I, 2.
starczy. Amalaswynt, sama naówczas wysoko wykształcona pani, musiała ustąpić woli narodu.
Ten pióro – i księgowstręt przechował się w stanie rycerskim tradycyjnie bardzo długo.
Poza służbą obowiązkową sposobił się paź do przyszłego swego zawodu praktycznie, bawiąc się zdobywaniem zamków z kamieni i fechtowaniem drewnianemi mieczykami. Uczono go tylko dwóch nie wojskowych przedmiotów: 1) poszanowania religii i 2) uwielbienia dla kobiet. Wiara i niewiasta stanowiły bowiem, jak wiadomo, poezyą twardego zkądinąd zakonu rycerskiego. Chłopczyk wykonywał praktyki religijne bardzo pilnie, a w tak zwanej „kurtuazyi” ( courioisie) kształcił się, wybierając sobie za pozwoleniem mistrza którąkolwiek z żon lub córek szlacheckich za "damę swego serca", z którą przechodził kurs grzeczności (1).
„Damie” tej spowiadał się z wszystkich swych myśli, marzeń i zwątpień, uczył się od niej uprzejmej rozmowy, frazesów, ukłonów itd. Usługując zaś do stołu, przysłuchiwał się uważnie rozmowom rycerzów i pań, których się potem na pamięć uczył.
Z czternastym rokiem życia kończył się pierwszy okres nauki przygotowawczej dziecka szlacheckiego, gdyż stawało się ono teraz urzędowo młodzieńcem (Edelknappe, Edelknecht). Rodzina i przyjaciele pazia wiodą go z płonącemi w dłoniach świecami do kaplicy zamkowej, gdzie mu kapłan poświęcony wręcza miecz. Zwyczaj uroczystego uzbrajania ( wehrhaftmachen) przejęło rycerstwo chrześciańskie także z obyczajów swych przodków pogańskich. Już germanowic, których znał Tacyt (2) „uzbrajali” młodzieńców swych publicznie, nadając im przez przypasanie miecza wszystkie prawa obywatelskie. Wiemy z historyi Longobardów, że nawet królewicz nie siadał przed „uzbrojeniem” do stołu razem z rycerzami (3). W Niemczech panowały przy tych obrzędach dość proste obyczaje. Oto wykonywał przyszły młodzian w dniu swego „uzbrojenia” wszystkie, wyżej wspomnione posługi przed całym dworem swego nauczyciela i odbierał nakoniec policzek (po raz ostatni jako chłopiec), a dopiero po tych ceremoniach sięgał po miecz. Zwyczaj ten przechował się na mniejszych dworach udzielnych (n… p… ks. ks. Turn i Taxis) aż do połowy przeszłego wieku.
–- (1) De Saitite-Palaye, jak wyżej, tom I, rozdział I.
(2) Tacitus de M. Germ. 13.
(3) Paul Warnefried, de gestis Longobardorum, liber I, cap. 15,
W czasie rozkwitu rycerstwa rozszerzyły się nieco ramy wychowania dziecka szlacheckiego. Obcowanie z kobietami zamieniło się wogóle na ogładę towarzyską. Na wzór francuzki kształceni rycerze niemieccy, odznaczali się później tak zwaną "kurtuazyą" ( courtoisie po staroniemiecku: hövescheit, höfesch, z czego dzisiejsze, nowoniemieckie: Höflichkeit, höflich, w końcu hübsch = ładny, powstało). Rycerz z epoki Hohenstaufów musiał być koniecznie „dobrze wychowanym człowiekiem”, bo gdy grzeszył przeciw przyjętym prawidłom „kurtuazyi”, należał do surowych warstw społecznych, był: nieokrzesanym (villain, dörper, dziś dörfer, czyli miał obyczaje wiejskie). A kiedy szlachcic niemiecki, przejąwszy od sąsiadów i poezyą, sam wiersze tworzyć zaczął, musiał znać także język francuzki. Już wówczas sprowadzano z nad Sekwany nauczycielów (po naszemu „guwernerów”), bo już wówczas głównie zaś w XIII w.) należała znajomość języka francuzkiego do niezbędnych warunków dobrego wychowania. Zdarzało się też często, że bogatsi panowie wysyłali dzieci swe na nauki do Francyi. Wszyscy zaś poeci, choć wielu z nich nie umiało pisać, mówili narzeczem nadsekwańskiem (5).