- nowość
Erotyczny taniec - ebook
Erotyczny taniec - ebook
Desi od dawna czeka na swoją wielką zawodową szansę. Kiedy szef zleca jej przeprowadzenie dziennikarskiego śledztwa w sprawie słynnego handlarza diamentami, uznaje to za uśmiech losu. Nie podejrzewa, że człowiekiem oskarżanym o przemyt diamentów jest mężczyzna, z którym spędziła najbardziej namiętną noc w życiu i o którym nie może przestać marzyć...
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-291-1917-7 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Był najbardziej urodziwym mężczyzną, jakiego dotąd widziała.
Desi Maddox miała świadomość, że przesadza, zważywszy, że stała w sali wypełnionej pięknymi ludźmi w jeszcze piękniejszych strojach, ale im dłużej wpatrywała się w tego mężczyznę, tym bardziej była przekonana o swojej racji. Był tak zachwycający, że dosłownie ją oślepił i przez długie sekundy niczego więcej nie widziała, nawet błysku klejnotów i blasku wyższych sfer, których w normalnych okolicznościach nie dałoby się ignorować.
Ale te okoliczności były dalekie od normalnych. Bo kiedy on spojrzał jej w oczy ponad morzem ludzi, nogi jej zadrżały. Aż do tej chwili uważała, że to banał, który sprawdza się w babskich filmach i harlequinach. A tymczasem stała pośrodku zatłoczonej sali balowej, serce jej waliło, dłonie zwilgotniały, a nogi naprawdę się trzęsły. Tak reagowała na mężczyznę, którego nie znała i pewnie nie pozna.
Może to i dobrze. Musiała sobie przypomnieć, z jakiego powodu znalazła się wśród śmietanki towarzyskiej San Diego. Szef nie płacił jej za to, by gapiła się na obcych mężczyzn.
Kręcąc głową, siłą woli odwróciła wzrok. Zaczęła rozglądać się dokoła, podziwiała elegancką galę i bardzo eleganckich ludzi. On także – jej oczy mimowolnie wróciły do wysokiego, smagłego i zbyt przystojnego mężczyzny – był elegancki, w smokingu za pięć tysięcy dolarów, z diamentowymi spinkami do mankietów. Nawet nie próbowała się z tymi ludźmi porównywać.
To nie był jej świat, ale kiedy już na to zasłuży ciężką pracą i poświęceniem, szef zleci jej inne zadanie. Coś naprawdę ważnego. W końcu jakie to ma znaczenie, czy żona burmistrza San Diego nosi szpilki Manolo czy Louboutina na swoich wypieszczonych stopach?
To ma zbyt duże znaczenie, pomyślała z goryczą. Zbyt wielu ludzi przywiązuje do tego zbyt dużą wagę. Właśnie dlatego, gdy znów okrążała salę, bacznie przyglądała się mijanym gościom. Nie wiedziała, czy ma być zadowolona czy przerażona, że rozpoznała niemal wszystkie z obecnych tam osób. Ale w końcu na tym polegała jej praca, więc chyba miło, że godziny spędzone nad artykułami i zdjęciami ze starych gazet nie poszły na marne.
W przeciwieństwie do pozostałych uczestników balu nie przyszła tu pić szampana ani licytować na aukcji charytatywnej. Jej zadaniem było obserwowanie, co robią inni, żeby mogła o tym napisać. Jeżeli szczęście jej dopisze – i jeśli będzie miała oczy i uszy otwarte – ktoś powie albo zrobi coś skandalicznego czy wyjątkowo godnego uwagi, a wtedy będzie miała szansę to zrelacjonować zamiast pisać o jedzeniu, winie i o tym, który projektant jest akurat najmodniejszy wśród elit południowej Kalifornii.
Zaś jeśli szczęście jej nie dopisze, będzie zmuszona odnotować, kto z kim się spotyka, kto popełnił modową gafę, kto…
Tak, praca reporterki kroniki towarzyskiej lokalnej gazety jest tak nudna, na jaką wygląda. Desi starała się nie myśleć o tym, że spędziła cztery lata na wydziale dziennikarstwa Columbii, a skończyła w takim miejscu. Ojciec byłby z niej bardzo dumny – gdyby nie został zamordowany pół roku wcześniej na Bliskim Wschodzie.
Kiedy mijał ją kelner z tacą, chwyciła kieliszek z szampanem. Opróżniła go jednym – miała nadzieję eleganckim – haustem. Potem odsunęła od siebie myśl o śmierci ojca. Musi skupić się na pracy. Jej zadaniem jest opisanie tej idiotycznej imprezy.
Żeby dobrze je wykonać, powinna zlać się z tłumem. W sukni z domu towarowego i butach z wyprzedaży zakrawa to na utopię. Ale może przynajmniej spróbować, dopóki szef nie przejrzy na oczy i nie zleci jej czegoś choć trochę ważniejszego. I trochę bardziej interesującego, pomyślała, ledwie hamując ziewnięcie, gdy usłyszała piątą tego wieczoru rozmowę na temat liposukcji.
Odwróciła się, by postawić kieliszek na pustej tacy kolejnego przechodzącego obok kelnera. W tym samym momencie jej oczy znów napotkały spojrzenie tamtych ciemnozielonych oczu. Tym razem mężczyzna znajdował się niespełna dwa metry od niej.
Nie wiedziała, czy uciec, czy się ucieszyć.
Patrzyła osłupiała na tę przystojną twarz i kombinowała, co by tu powiedzieć, żeby nie wyjść na idiotkę. Niestety inteligencja ją zawiodła, jej umysł wypełniały wyłącznie wysokie kości policzkowe nieznajomego, jego czarne opadające na czoło włosy, błyszczące szelmowsko szmaragdowe oczy, zmysłowe wargi, które właśnie czarująco się uśmiechały. Mężczyzna był tak wysoki, że musiała podnieść wzrok, choć w butach na obcasie miała prawie metr osiemdziesiąt wzrostu.
Żaden z przymiotników, które przychodziły jej do głowy, nie oddawał mu sprawiedliwości. Przez moment przeraziła się, że się na niego gapi z otwartymi ustami, co nigdy jej się nie zdarzało. Dyskretnie uniosła rękę. Na szczęście usta miała zamknięte.
Do diabła, kogo oszukuje? Nogi zadrżały pod nią drugi raz tego wieczoru. Nie widziała dotąd takiego mężczyzny ani na żywo, ani na zdjęciach w gazecie. Tymczasem on stał naprzeciwko z kieliszkiem szampana w prawej ręce.
– Wygląda pani na spragnioną – rzekł niskim zmysłowym głosem. A na dodatek z cieniem rozbawienia!
Teraz już nie tylko nogi jej drżały. Drżała także ręka, którą sięgnęła po kieliszek.
Co się z nią dzieje? Poza tym, że libido ją obezwładniło? Lepiej, żeby jej rozum zaczął funkcjonować, bo ten mężczyzna wyraźnie nigdzie się nie wybiera, dopóki nie otrzyma odpowiedzi, nawet jeżeli nie miała pojęcia, co odpowiedzieć na uwagę, że wygląda na spragnioną…
W końcu jednak odzyskała rozum i poczucie humoru.
– Zabawne, właśnie to samo myślałam o panu. – To nie było najbardziej inteligentne, ale na razie musiała się tym zadowolić.
– Doprawdy? – Uśmiechnął się nieco ironicznie. – Ma pani rację. – Uniósł kieliszek do warg i wypił spory łyk.
Patrzyła jak zaczarowana. Jezu! Jak to możliwe, że nawet widok mężczyzny pijącego szampana ją podnieca? Chyba powinna wyjść, póki jeszcze jest w stanie.
Wiedziała jednak, że tego nie zrobi. Częściowo dlatego, że nie była pewna, czy nogi ją posłuchają, a częściowo dlatego… że nie miała ochoty znaleźć się nigdzie indziej niż tu, gdzie stała, uśmiechając się do czarującego mężczyzny, który odpowiadał jej uśmiechem.
– Jestem Nick – oznajmił, gdy wypiła łyk szampana.
– Desi. – Wyciągnęła rękę.
Zamiast ją uścisnąć, trzymał ją lekko, delikatnie przesuwając kciukiem po wnętrzu dłoni.
Dotyk był tak intymny, tak zaskakujący, że przez długie sekundy nie wiedziała, co począć. Cichy głos w jej głowie szepnął, by się odsunęła. Przegrał.
– Ma pani ochotę zatańczyć, Desi? – spytał Nick, zabierając jej kieliszek i odstawiając go na tacę.
Powinna odmówić. Ma tego wieczoru milion rzeczy do zrobienia. Nie powinna dać się porwać na parkiet bogatemu facetowi, któremu pewnie z pamięci wyleciało więcej uwodzicielskich sztuczek, niż ona kiedykolwiek znała. Ale nawet gdy ta myśl wpadła jej do głowy, pozwoliła mu poprowadzić się na środek sali.
Zespół grał właśnie jakąś wolną melodię – nie mogło być inaczej – więc mężczyzna wziął ją w ramiona i zaczął tańczyć. Trzymał ją bliżej, niż to konieczne podczas pierwszego tańca dwojga obcych osób. Jedną rękę położył nisko na jej plecach, z palcami na zaokrągleniu biodra. Drugą trzymał jej dłoń, nie przestając jej głaskać. Przy każdym kroku się o nią ocierał.
Czuła, że robi jej się słabo. Trochę za bardzo uległa jego czarowi. Wiedziała, że to głupie i szalone, lecz po raz pierwszy w życiu wcale się tym nie przejmowała. Nie przejmowała się, że jej dotykał. Nie przejmowała się, że później tego pożałuje. Ani tym, że skończy się to kłopotami w pracy, bo spędzi z Nickiem czas, który powinna poświęcić na wyłapywanie wypowiedzi lokalnych celebrytów. Była kobietą, która żyła dla pracy, która o niczym tak nie marzyła jak o tym, by zostać sławną dziennikarką. Fakt, że ryzykuje z powodu mężczyzny, którego dopiero spotkała, był niedorzeczny.
Nie była taka, nigdy nie chciała taka być. A jednak, zamiast się oddalić, właśnie się do niego zbliżyła. Jej piersi i uda mocniej do niego przywarły. Uległa, zamiast walczyć.
Błysk w oczach Nicka, gdy na nią patrzył z góry, był tak oczywisty jak jego przytulone do niej ciało. Zamiast poczuć się urażona, tylko się podnieciła. Zamiast się przestraszyć, zapragnęła więcej.
Jedna noc z nieznajomym nikomu jeszcze nie zrobiła krzywdy. Ani jeden pocałunek. Tej nocy zamierzała się tego trzymać.
Właśnie dlatego, wziąwszy głęboki oddech, ręką, którą trzymała na karku Nicka, przyciągnęła go do siebie. W końcu ich wargi się spotkały.ROZDZIAŁ DRUGI
Jest cudowna. To jedyne, co Nick Durand był w stanie pomyśleć, kiedy jego usta spotkały się z wargami pięknej blondynki. Powiedziała, że na imię jej Desi. Pamiętał to, walcząc, by nie zatracić się w dotyku jej dłoni na swoim karku i jej ponętnym ciele tak mocno do niego przytulonym.
Ta walka przychodziła mu z ogromnym trudem. Poznał – i oczarował – wiele kobiet, nigdy jednak żadna nie zrobiła na nim takiego wrażenia. Nigdy nie był tak bliski zapomnienia, kim i gdzie jest. Uczestniczył w pierwszej gali charytatywnej od czasu, gdy on i jego brat przenieśli główną siedzibę ich handlującej diamentami firmy do San Diego. Tymczasem myślał wyłącznie o tym, by dotykać i całować kobietę, którą dopiero poznał.
W Bijoux odpowiadał za marketing, reklamę i public relations. Do jego obowiązków należało uczestniczenie w idiotycznych galach i ofiarowywanie cennych drobiazgów na aukcje, by budować reputację firmy jako filantropa. Gdy przed dziesięcioma laty Nick i jego brat Marc przejęli firmę, poświęcili jej serca i umysły. Doświadczenie pokazało Nickowi, że kupowanie miejsc na nudnych galach służy PR-owi. A dobry PR jest najważniejszy, zwłaszcza gdy jest się gdzieś nowym. I to nie tylko nowym, ale też zdeterminowanym, by potrząsnąć starym systemem. Przyszedł tu tego wieczoru z określonym celem – spotkać się z ludźmi, zrobić interes. Tymczasem wystarczyło jedno spojrzenie na Desi, jedna z nią rozmowa, jej ciało przytulone do niego w tańcu i wszystkie plany diabli wzięli.
Co więcej, wcale się tym nie zmartwił.
To dziwne, nawet szalone, lecz nie zamierzał z tym walczyć. Przesunął rękę w dół jej pleców. Nie będzie się opierał, skoro zwyczajny pocałunek z Desi był bardziej gorący niż wszystko, co robił z innymi kobietami.
Z tą myślą nieco mocniej ją przytulił. Cicho jęknęła, otworzyła usta, a on natychmiast to wykorzystał i językiem przesunął wzdłuż jej górnej wargi, a potem dolnej. Desi zacisnęła palce na jego koszuli. Nie potrzebował innego zaproszenia.
Wsunął język między jej wargi. Poznawał jej smak, zapach… jej sekrety.
Choć wyglądała na chłodną blondynkę z platynowymi włosami i oczami w odcieniu stalowego błękitu, była namiętna. Pachniała cynamonem i goździkami, odrobinę też szampanem. Jej ciepło uwodziło. Nie był w stanie myśleć o niczym innym. Pragnął Desi.
Wsunął palce w jej jedwabiste włosy i lekko je pociągnął. W odpowiedzi odchyliła głowę, dając mu lepszy dostęp do swoich ust. Nawet się nie zastanawiał. Zębami chwycił dolną wargę, lekko ją przygryzł, by potem łagodzić ból językiem, który chwilę później znów w niej zagłębił. Smakowała tak niesamowicie, że chciał z nią zostać już na zawsze.
Ale w tym właśnie momencie ktoś go popchnął, przerywając czar. Powoli wracał do siebie, powoli uświadamiał sobie, gdzie się znajdują. Zdał sobie sprawę, że za kilka sekund zerwałby z Desi ubranie w samym środku jednej z ważniejszych imprez towarzyskich sezonu na południu Kalifornii. Powinien czuć się zakłopotany, a przynajmniej zdumiony tym, że tak daleko się posunął. On jednak wcale się tym nie przejął, ignorował krążących wokół ludzi i to, co mogliby pomyśleć.
Zależało mu tylko na tym, by zabrać stamtąd Desi… i kochać się z nią, najszybciej jak to możliwe.
Z ociąganiem się od niej odsunął, siłą woli zignorował jej protest. Nie było łatwo oderwać wzrok od jej zaczerwienionych policzków, nabrzmiałych warg i nieprzytomnych oczu. Ale gdyby tego nie zrobił, musiałby sobie powiedzieć: „Do diabła z dobrymi manierami” i wziąłby ją na środku parkietu, na oczach wszystkich.
Ta myśl – trzeba przyznać, że szalona, skoro nie znał tej kobiety – kazała mu położyć dłoń na jej plecach i poprowadzić ją przez barwny tłum w ciemność balkonu. Starał się nie dostrzegać spojrzeń, jakimi ich obrzucano. Nie było to proste, zwłaszcza gdy zobaczył, jak patrzyło na nich wielu mężczyzn. Jak patrzyli na nią. Tylko świadomość, że mały krok dzieli go od tego, by zachował się jak jaskiniowiec, kazała mu iść dalej.
Szła z nim chętnie, wręcz posłusznie, co trochę łagodziło jego nieoczekiwaną zaborczość. Ledwie opuścili salę balową, ledwie zamknął drzwi, zarzuciła mu ręce na szyję, a jej wargi desperacko szukały jego ust.
Czuł w sobie podobny ogień. I nie miał ochoty go gasić. To było szokujące odkrycie, ale także upokarzające. Kochał kobiety, wszystko w nich kochał, lecz pożądanie, które obudziła w nim Desi, było czymś nowym.
Nie odrywając warg od jej ust, przesunął się. Desi cicho jęknęła, gdy jej skóra dotknęła chłodnej ściany. Nick wsunął rękę za jej plecy.
– Proszę – błagała, przytulając do niego biodra i ściskając w dłoniach jego koszulę w szalonym pożądaniu, które stanowiło lustrzane odbicie jego uczuć.
Żeby jej pomóc i szybciej poczuć na ciele jej dłonie, jednym szarpnięciem rozpiął koszulę. Desi natychmiast dotknęła jego brzucha, a potem pleców.
Przez długie sekundy stał nieruchomo i pozwalał jej poznawać swoje ciało. W końcu jednak przejął kontrolę, pociągnął w dół jej suknię, by i on mógł nacieszyć oczy jej widokiem, dotykać jej i całować.
– Hej – zaprotestowała. – Jeszcze nie skończyłam.
– Przepraszam – odrzekł, patrząc na jej muśniętą słońcem skórę. Nie miała stanika, ale wcale go nie potrzebowała. Jej piersi były małe i wysokie, idealne. – Możesz mnie dotykać, gdzie chcesz, ale później. Teraz muszę… – Urwał i przycisnął wargi do jej szyi, obojczyków i ramienia.
Jej skóra była miękka i pachnąca, taka, jak sobie wyobrażał, a kiedy wziął do ust jej sutek i obwiódł go językiem, krzyknęła i wplotła palce w jego włosy. Miał wrażenie, że jeśli zaraz jej nie posiądzie, oszaleje.
– Muszę cię mieć – szepnął z wargami przy jej piersi.
– Tak – odparła zdyszana, przesuwając ręce z jego włosów na ramiona, a potem zabrała się za sprzączkę jego paska. – Teraz.
To były dwa najpiękniejsze słowa, jakie kiedykolwiek słyszał. Wsunął rękę pod jedwabną błękitną spódnicę, aż dotarł do sklepienia ud. Przez moment wodził palcem wzdłuż brzegu jej fig, a potem znalazł się pod nimi. Była tak gorąca, że tylko siłą woli nie wszedł w nią natychmiast. Nie mógł się jednak powstrzymać i wsunął w nią palce. Pieścił ją, a ona ledwie trzymała się na nogach. Musiała mocno się go przytrzymać, by nie upaść.
– Nick! – Zabrzmiało to częściowo jak rozkaz, częściowo jak błaganie, a on w tym momencie niczego tak nie pragnął, jak spełnić jej pragnienie. Ale najpierw…
Zerwał z niej delikatną koronkę fig i uklęknął.
– O tak! – zawołała, unosząc jedną nogę i opierając ją na jego ramieniu, całkowicie się przed nim otwierając. On zaś pochylił się do przodu i dmuchnął w jej najwrażliwsze miejsce. Z jej ust wydobył się wysoki, a jednocześnie stłumiony dźwięk, który sprawił, że mało nie zwariował. Ale na razie nie chodziło o niego, to nie był szybki numerek. W każdym razie nie dla Nicka. I choć jeszcze nie wiedział, czemu Desi aż tak go zaintrygowała, był pewien, że chce ją znów zobaczyć, chce ją lepiej poznać, wiedzieć o niej coś więcej niż to, jakiego koloru są jej sutki czy jak się zachowuje, kiedy się podnieca.
Chociaż i to go interesowało, gdy obsypywał pocałunkami jej płaski brzuch.
Desi tymczasem pociągnęła go za włosy, co znów bardziej go podnieciło. Przywarł wargami do jej biodra i przygryzł ją w odwecie. Po raz kolejny krzyknęła, lekko się zachwiała i wbiła palce w jego ramiona, usiłując utrzymać się na nogach. Znów szczypnął ją zębami, drugi raz, trzeci. Później pieszczotą języka łagodził jej ból i zastanawiał się, czy zostawił na jej ciele swój ślad. Czy jeśli nazajutrz rano Desi przejrzy się w lustrze, ujrzy lekkie siniaki i czy wtedy o nim pomyśli. Bo on będzie o niej myślał.
– Proszę, proszę – powtarzała najbardziej seksowną mantrę, jaką słyszał.
Zaśmiał się, pocałował jej brzuch, potem powędrował niżej. Desi otoczyła go ramionami, by się na nim wesprzeć i żeby być blisko. Podobało mu się, że tak na nią działał.
W odpowiedzi na jej ciche błagania rozsunął jej nogi odrobinę szerzej. Ona z kolei gładziła palcami jego pokrytą lekkim zarostem twarz. Bawiła się tak kilka sekund. Nick chciał już w niej być.
Ale najpierw chciał zobaczyć jej orgazm. Wiedzieć, jak wtedy wygląda, jak brzmi, jak smakuje.
Pochylił głowę i przywarł do niej wargami. Zakryła usta ręką, dusząc krzyk.
Dla jej zmysłów to było zbyt wiele, gdy czuła rękę Nicka na swojej talii, gdy jego duża dłoń leżała na jej plecach, gdy czuła jego wargi przyciśnięte do najwrażliwszych miejsc na jej ciele. Wysunęła do przodu biodra, by dać Nickowi do siebie lepszy dostęp. Nie potrzebowała wiele czasu, by dotrzeć do szczytu rozkoszy. Wiedziała, że Nick był tego świadomy. Czuła to w jego napiętych ramionach, w powolnej czułej pieszczocie. Przez moment zastanowiła się, na co czekał, ale wtedy pozornie niewinna przyjemność omal nie pozbawiła jej przytomności.
– Nick, nie mogę…
– Możesz – odparł schrypniętym głosem.
– Nie mogę. – Jej głos się łamał. – Potrzebuję…
– Wiem, czego potrzebujesz. – Pocałował ją, aż zadrżała. Szarpnęła go za koszulę, za krawat wiszący wciąż luźno na szyi.
– Proszę, proszę – powtarzała.
Nick przeklął cicho, a ona poczuła na skórze jego gorący oddech. Nie była w stanie myśleć. Nic nie widziała, zdawało jej się, że nie oddycha.
I wtedy Nick obrócił zagłębione w niej palce, obwodząc jej najwrażliwszy punkt językiem, a jednocześnie uszczypnął sutek.
Tego było zbyt wiele.
– Nick! – krzyknęła.
Był obok, głaskał ją, by się wyciszyła, równocześnie unosząc ją coraz wyżej, aż wysłał ją do samych gwiazd, które tak wspaniale lśniły nad ich głowami.
Kiedy dochodziła do siebie, wstał i zaczął zsuwać spodnie. Potem podsunął pod nią ręce i uniósł ją. Wciąż pijana z rozkoszy i więcej niż trochę oszołomiona, instynktownie wiedziała, co robić. Objęła nogami jego talię, otoczyła rękami jego ramiona i przycisnęła plecy do ściany, by utrzymać równowagę.
Znalazł się między jej udami. Dopiero przeżyła orgazm, ale gdy delikatnie znów pukał do jej drzwi, musiała mu otworzyć. Był dotąd tak cierpliwy, tak dbał o jej satysfakcję, że spodziewała się poznać go z innej, niecierpliwej strony.
Nic podobnego, tym razem też się nie spieszył. Pochylił się, a kiedy jego wargi znalazły się tuż obok jej ust, szepnął:
– Jesteś cholernie piękna. – Potem przycisnął wargi do jej policzka.
– Okej – odparła, zachęcając go ruchem bioder. – Jestem gotowa.
Delikatnie wszedł w nią do połowy.
– W porządku? – spytał, a ona poczuła, że drżał.
Poruszona, bardziej niżby chciała, wtuliła się w Nicka. Pocałowała go w usta z czułością, jaką jej okazywał.
– Proszę – szepnęła. – Chcę cię mieć.
Ten szept mu wystarczył. Stracił nad sobą kontrolę, za co była mu wyjątkowo wdzięczna.
Wciąż była podniecona i więcej niż gotowa. Już przy pierwszym pchnięciu jej ciało przeszyła rozkosz.
– Jasny szlag. – Omal nie wbił palców w jej biodra. – Jak dobrze.
Szykowała się na mocne uderzenie, ale znów ją zaskoczył. Musnął pocałunkiem jej czoło, policzki, wargi. Z początku ruszał się powoli, w równym rytmie. Szybko znów znalazła się w punkcie, skąd droga wiodła już tylko na szczyt. Ale tym razem nie chciała tam dojść sama.
Zaciskając na nim mięśnie w niespiesznej pieszczocie, robiła, co mogła, by zabrać go z sobą. Muskała jego sutki, szeptała mu do ucha, jak bardzo go pragnie, unosiła biodra. Chyba osiągnęła swój cel, bo Nick jęknął i zaczął poruszać się szybciej.
– Pocałuj mnie – rozkazał jej sekundę przed tym, nim zgniótł jej usta wargami.
Szczypnęła zębami jego dolną wargę. Po chwili to powtórzyła, tym razem mocniej. Chyba czekał na ten ból, bo w tym momencie doszedł. Oderwała od niego wargi, łapiąc oddech, ale znowu ją całował, wciąż zaborczo. Jego rozpalone ciało parzyło. Chwilę później, obezwładniona rozkoszą, poszła jego śladem, tracąc nad sobą kontrolę.