- nowość
- promocja
Esencjalista. Mniej, ale lepiej - ebook
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Esencjalista. Mniej, ale lepiej - ebook
Ile razy zgodziłeś się spełnić czyjąś prośbę, nawet się nad tym nie zastanawiając? Ile razy żałowałeś, że zgłosiłeś się do realizacji jakiegoś zadania, a potem zastanawiałeś się, co cię do tego podkusiło? Jak często mówisz „tak” tylko po to, żeby sprawić komuś przyjemność? Albo uniknąć kłopotów? Albo dlatego, że „tak” stało się twoją automatyczną odpowiedzią na wszystko? Droga esencjalizmu nie polega na powzięciu postanowienia noworocznego, by częściej mówić „nie”, zmniejszyć ilość napływającej korespondencji albo opanować nową strategię zarządzania czasem. Chodzi w niej o to, żeby jak najczęściej zatrzymywać się i odpowiadać sobie na pytanie, czy inwestujemy swoje siły i zasoby w odpowiednie przedsięwzięcia. Esencjalista nie robi więcej w krótszym czasie. Esencjalista robi tylko właściwe rzeczy - Czy kiedykolwiek miałeś wrażenie, że rozmieniasz się na drobne? - Czujesz się przepracowany i jednocześnie mało użyteczny? - Często jesteś zajęty, ale nieproduktywny? - Wydaje ci się, że inni ludzie nieustannie kradną twój czas? Jeżeli odpowiedziałeś twierdząco na którekolwiek z powyższych pytań – wejdź na drogę esencjalizmu. Jeżeli sam nie ustalisz priorytetów w swoim życiu, ktoś inny zrobi to za ciebie Esencjalizm to coś więcej niż strategia zarządzania czasem czy zwiększanie produktywności. To systematyczne i metodyczne rozpoznawanie najważniejszych rzeczy, eliminowanie zbędnych i skupianie się na najistotniejszych kwestiach. Chodzi o to, żeby robić mniej, ale lepiej, i to w każdej dziedzinie życia. Esencjalizm to filozofia życia, której czas właśnie nadszedł. *** Przedsiębiorcy odnoszą sukcesy, gdy wybierają odpowiednie projekty we właściwym momencie i realizują je w należyty sposób. Aby to osiągnąć, muszą być dobrzy w odrzucaniu wszystkich innych pomysłów. Autor Esencjalisty w sposób zwięzły i czytelny radzi, jak określić, co jest dla ciebie najważniejsze i jak gospodarować energią, żeby przyniosło ci to najwięcej korzyści. Reid Hoffman, współzałożyciel i prezes LinkedIn, autor książki Rozmowa z chatem GPT o przyszłości ludzi i świata, współautor książek Mistrzowie skalowania i Jesteś start-upem Esencjalista zawiera klucz do rozwiązania jednej z największych życiowych zagadek: jak robić mniej, ale osiągać więcej. To bardzo aktualna i ważna lektura dla każdego, kto czuje się przytłoczony zobowiązaniami, przeciążony i przepracowany. Słowem, dla każdego. Zmieniła mój sposób myślenia o priorytetach. Gdyby więcej liderów przyjęło opisaną w tej książce filozofię, nasza praca i życie byłyby mniej stresujące, za to bardziej produktywne. Dlatego rzuć to, czym się aktualnie zajmujesz, i zabierz się do czytania. Adam Grant, wykładowca Wharton School i autor książek Buntownicy, Leniwy umysł i Ukryty potencjał *** GREG McKEOWN przekazuje ludziom na całym świecie wiedzę na temat znaczenia esencjalizmu w życiu i w biznesie. Do współpracy zapraszają go Apple, Google, Facebook, LinkedIn, Salesforce.com, Symantec i Twitter. Należy do najpopularniejszych blogerów w serwisie „Harvard Business Review” oraz znajduje się na liście wpływowych ludzi (Influencers) serwisu LinkedIn. Jest Młodym Globalnym Liderem Światowego Forum Ekonomicznego. Posiada dyplom MBA Uniwersytetu Stanforda. |
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8231-621-6 |
Rozmiar pliku: | 2,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
ROZDZIAŁ 1 ESENCJALISTA
Mądrość życiowa polega na eliminowaniu tego, co nieważne.
Lin Yutang
Sam Elliot jest zdolnym menedżerem z Doliny Krzemowej, który po przejęciu jego firmy przez większą, bardziej zbiurokratyzowaną korporację, nagle odkrył, że ma zbyt wiele spraw na głowie i na wszystko brakuje mu czasu.
W nowej pracy tak bardzo chciał się okazać przydatny, że zgadzał się spełniać różne prośby współpracowników, nie zastanawiając się nawet nad tym. W efekcie zaczął spędzać całe dnie na zebraniach i telekonferencjach, próbując w pośpiechu pozbierać wszystko i wszystkich zadowolić. Był coraz bardziej zestresowany, a jakość jego pracy spadała. Doszedł do perfekcji w załatwianiu nieistotnych spraw i w końcu praca przestała sprawiać mu satysfakcję. Ludzie, których próbował zadowolić, odczuwali z tego powodu frustrację.
Gdy ogarnęło go zniechęcenie, firma zaproponowała mu przejście na wcześniejszą emeryturę. Nie chciał jednak rezygnować z pracy, ponieważ miał dopiero niewiele ponad 50 lat. Przez chwilę zastanawiał się nad założeniem firmy doradczej, w której mógłby nadal robić to, co robił na etacie. Myślał nawet o zaoferowaniu jej usług dotychczasowemu pracodawcy. Żadne z tych rozwiązań nie wydawało mu się jednak zbyt pociągające. Odbył więc rozmowę z mentorem, który dał mu zaskakującą radę: „Zostań w dotychczasowej pracy, ale rób tylko to, co musiałbyś robić jako konsultant, i nic więcej. Nikomu o tym nie mów”. Innymi słowy, miał się zajmować tylko tymi rzeczami, które sam uważał za istotne, i nie przejmować się tym, o co prosili go inni.
Elliot posłuchał tej rady. Codziennie obiecywał sobie, że będzie walczył z niepotrzebną biurokracją. Zaczął mówić „nie”.
Na początku był bardzo ostrożny. Oceniał prośby współpracowników na podstawie wątłych kryteriów. „Czy mogę spełnić tę prośbę, biorąc pod uwagę czas i zasoby, jakimi dysponuję?”, zastanawiał się. Jeżeli odpowiedź była negatywna, odmawiał jej spełnienia. Był przyjemnie zaskoczony tym, że ludzie, którzy na pierwszy rzut oka wyglądali na nieco rozczarowanych, wydawali się szanować jego szczerość.
Zachęcony drobnymi sukcesami zaczął poczynać sobie nieco śmielej. Kiedy ktoś go o coś prosił, poświęcał chwilę na zastanowienie się nad tym z uwzględnieniem mocniejszego kryterium: „Czy to jest najważniejsze zadanie, na którego realizację powinienem teraz poświęcać swój czas i zasoby?”, myślał.
Jeżeli na tak postawione pytanie nie potrafił z przekonaniem udzielić odpowiedzi twierdzącej, odmawiał spełnienia prośby. I znowu – z zadowoleniem zauważył, że choć współpracownicy wyglądają na zawiedzionych odmową, zaczynają bardziej go szanować.
Jeszcze bardziej ośmielony zaczął stosować swoje kryteria do wszystkich zadań, nie tylko do bezpośrednich próśb. W przeszłości zawsze zgłaszał się na ochotnika, gdy w ostatniej chwili trzeba było przygotować prezentację albo zrobić coś pilnego. Teraz przestał to robić. Kiedyś często jako pierwszy angażował się w kontynuowanie korespondencji elektronicznej w różnych sprawach, ale teraz ustąpił miejsca innym. Przestał brać udział w rozmowach konferencyjnych, w czasie których interesowało go tylko kilka zdań. Przestał przesiadywać na cotygodniowych zebraniach dotyczących bieżących spraw, ponieważ nie potrzebował prezentowanych na nich informacji. Przestał też chodzić na zebrania, na których nie miał nic do powiedzenia. Jak mi wyjaśnił: „Samo zaproszenie nie wydawało mi się wystarczającym powodem, by chodzić na te zebrania”.
Na początku miał wrażenie, że po prostu uprzyjemnia sobie życie. Jednak dzięki starannemu selekcjonowaniu zadań zyskał przestrzeń dla siebie, a w niej odnalazł twórczą swobodę. Mógł się koncentrować na jednym przedsięwzięciu i starannie planować pracę. Potrafił przewidzieć, gdzie mogą się pojawić przeszkody i zacząć zawczasu je usuwać. Zamiast próbować w pośpiechu zrobić wszystko, mógł spokojnie robić najważniejsze rzeczy. Decyzja o tym, by skupić się tylko na najistotniejszych zadaniach i wyeliminować wszystko inne, przyczyniła się do przywrócenia wysokiej jakości jego pracy. Zamiast robić milimetrowe postępy w milionach kierunków, zaczął z ogromną energią zmierzać do osiągnięcia naprawdę ważnych wyników.
Postępował w ten sposób przez kilka miesięcy. Szybko zauważył, że nie tylko odzyskał sporo czasu w pracy, ale miał go także więcej w domu, po powrocie z biura. Powiedział mi, że przyjeżdża do domu wcześniej niż kiedyś i znowu może się cieszyć życiem rodzinnym. Przestał być niewolnikiem telefonu – wyłącza go po wyjściu z biura. Chodzi na siłownię. Jada z żoną w restauracjach.
Ku jego ogromnemu zaskoczeniu ten eksperyment nie pociągnął za sobą żadnych negatywnych skutków. Przełożony nie robił mu wymówek. Współpracownicy nie mieli do niego żalu. Wręcz przeciwnie, ponieważ zajmował się tylko projektami, które były ważne dla niego i wartościowe dla firmy, zaczęli bardziej go szanować i wyżej niż kiedykolwiek cenić jego pracę. To, co robił, znowu było dla niego źródłem satysfakcji. Zaczęto lepiej go oceniać. W końcu dostał jedną z najwyższych premii w swojej karierze.
Ten przykład dobrze ilustruje podstawową propozycję wartości esencjalizmu: dopiero kiedy pozwolisz sobie na to, aby nie robić wszystkiego i nie godzić się na wszystko, będziesz mógł osiągnąć wybitne wyniki w sprawach naprawdę ważnych.
A co z tobą? Ile razy zgodziłeś się spełnić czyjąś prośbę, nawet się nad tym nie zastanawiając? Ile razy żałowałeś, że zgłosiłeś się do realizacji jakiegoś zadania, i zastanawiałeś się, co cię do tego podkusiło? Jak często mówisz „tak” tylko po to, żeby sprawić komuś przyjemność? Albo uniknąć kłopotów? Albo dlatego, że „tak” stało się twoją automatyczną odpowiedzią na wszystko?
Pozwól, że zadam ci jeszcze kilka pytań. Czy kiedykolwiek miałeś wrażenie, że rozmieniłeś się na drobne? Czy kiedykolwiek czułeś, że jesteś przepracowany, a jednocześnie twoje umiejętności nie są właściwie wykorzystane? Czy kiedykolwiek stwierdziłeś, że jesteś coraz lepszy w coraz mniej istotnych sprawach? Czy kiedykolwiek czułeś, że jesteś bardzo zajęty, ale nieproduktywny? Czy nie masz wrażenia, że jesteś w ciągłym ruchu, ale zmierzasz donikąd?
Jeżeli odpowiedziałeś twierdząco na którekolwiek z powyższych pytań, uratować cię może wejście na drogę esencjalizmu.
Droga esencjalizmu
Dieter Rams był przez lata szefem zespołu projektowego w firmie Braun. Jest głęboko przekonany, że niemal wszystko, co nas otacza, jest szumem. Wierzy, że naprawdę ważnych jest tylko kilka rzeczy. Jego zadanie polega na filtrowaniu szumu i docieraniu do istoty rzeczy. Na przykład jako młody, dwudziestoczteroletni pracownik firmy został przydzielony do zespołu projektującego gramofon. W tamtych czasach normą było ukrywanie talerza obrotowego pod grubym drewnianym wiekiem albo nawet wbudowywanie całego gramofonu w meble. Zamiast tego Rams i jego współpracownicy usunęli wszystko, co zbędne, i zaprojektowali gramofon wyposażony jedynie w przezroczystą pokrywę z plastiku. Nigdy wcześniej nie stosowano takiego rozwiązania i było ono tak rewolucyjne, że niektórzy obawiali się bankructwa firmy, ponieważ sądzili, że nikt nie będzie chciał kupić takiego urządzenia. Pozbycie się niepotrzebnych elementów wymagało odwagi, jak zawsze. Jednak w latach sześćdziesiątych ten wzór gramofonu zaczął zyskiwać na popularności. W końcu zdobył takie uznanie użytkowników, że wszyscy inni producenci także zaczęli z niego korzystać.
Kryteria projektowe Dietera Ramsa można streścić w postaci charakterystycznie zwięzłej zasady, wyrażonej trzema niemieckimi słowami: weniger aber besser, czyli „mniej, ale lepiej”. Trudno o trafniejszą definicję esencjalizmu.
Droga esencjalizmu to nieustanne dążenie do urzeczywistnienia tej zasady. Nie oznacza okazjonalnego korzystania z niej. Wymaga stosowania jej w życiu w sposób zdyscyplinowany.
Droga esencjalizmu nie polega na powzięciu postanowienia noworocznego, by częściej mówić „nie”, zmniejszyć ilość napływającej korespondencji albo opanować nową strategię zarządzania czasem. Chodzi w niej o to, żeby jak najczęściej zatrzymywać się i odpowiadać sobie na pytanie, czy inwestujemy swoje siły i zasoby w odpowiednie przedsięwzięcia. Na świecie jest tak dużo dostępnych przedsięwzięć i możliwości, że nie bylibyśmy w stanie zaangażować się we wszystkie, ponieważ zabrakłoby nam środków i czasu. I choć wiele z nich jest atrakcyjnych, a niektóre są bardzo pociągające, w rzeczywistości większość jest trywialna, a tylko nieliczne mają istotne znaczenie. Aby podążać drogą esencjalizmu, należy umieć je rozróżniać – trzeba się nauczyć przesiewania różnych opcji i wybierania tylko tych naprawdę ważnych.
W esencjalizmie nie chodzi o to, jak zrobić więcej, tylko jak robić właściwe rzeczy. Nie oznacza to także, że mamy robić mniej tylko po to, żeby mieć mniej pracy. Liczy się jak najmądrzejsze inwestowanie czasu i energii w celu osiągnięcia jak najbardziej wartościowych wyników poprzez robienie tylko tego, co istotne.
Różnicę między postępowaniem esencjalisty a zachowaniem osoby, która nim nie jest, przedstawia ilustracja ze strony 14. W obu przypadkach wydatkowana jest taka sama ilość energii. Na rysunku po lewej stronie jest ona podzielona na wiele różnych czynności. Efektem jest niezadowalające doświadczenie dokonywania milimetrowych postępów w milionie kierunków. Po prawej stronie energia jest wykorzystywana do realizacji niewielu czynności. Inwestując w mniejszą liczbę zadań, z zadowoleniem dokonujemy dużych postępów w sprawach, które liczą się najbardziej. Droga esencjalisty wymaga odrzucenia przekonania, że można robić wszystko naraz. Zamiast tego potrzebne są realne kompromisy i trudne decyzje. W wielu przypadkach można się nauczyć podejmowania jednorazowych decyzji, które przesądzają o tysiącach późniejszych wyborów, tak aby nie trzeba było zadawać sobie tych samych pytań w nieskończoność.
Droga esencjalizmu oznacza życie według planu, a nie poddawanie się przypadkowi. Zamiast podejmować decyzje w reakcji na zachodzące wydarzenia, esencjalista celowo odróżnia garstkę ważnych spraw od trywialnej większości, eliminuje rzeczy nieistotne, a następnie usuwa przeszkody, tak aby sprawy o dużym znaczeniu mogły być załatwiane w jasny, przejrzysty sposób. Inaczej mówiąc, esencjalizm to zdyscyplinowane, systematyczne podejście do poszukiwania punktu najwyższej użyteczności oraz wykonywania najważniejszych zadań niemal bez wysiłku.
--------- --------------------------------------------------------- ----------------------------------------------------------
Nieesencjalista Esencjalista
Myśli WSZYSTKO DLA WSZYSTKICH MNIEJ, ALE LEPIEJ
„Muszę”. „Mogę”.
„To wszystko jest ważne”. „Tylko nieliczne rzeczy są ważne”.
„Jak mogę ogarnąć to wszystko?”. „Jakie kompromisy są możliwe?”.
Robi CHAOTYCZNA POGOŃ ZA „WIĘCEJ” ZDYSCYPLINOWANE DĄŻENIE DO „MNIEJ”
Reaguje na najpilniejsze problemy. Przerywa pracę, by się zastanowić, co jest ważne.
Mówi „tak” bez namysłu. Mówi „nie” na wszystko, co nieistotne.
Próbuje zrobić wszystko na siłę w ostatniej chwili. Usuwa przeszkody, aby skuteczniej pracować.
Dostaje PROWADZI NIESATYSFAKCJONUJĄCE ŻYCIE JEGO ŻYCIE MA GŁĘBOKIE ZNACZENIE
Bierze na siebie zbyt wiele i cierpi na tym jego praca. Starannie dokonuje wyborów, żeby pracować jak najlepiej.
Czuje się pozbawiony kontroli. Ma poczucie kontroli nad sytuacją.
Nie jest pewny, czy robi to, co trzeba. Robi to, co trzeba.
Czuje się przytłoczony i wyczerpany. Cieszy się swoją pracą.
--------- --------------------------------------------------------- ----------------------------------------------------------
Droga esencjalizmu prowadzi do przejęcia kontroli nad dokonywanymi wyborami. Pozwala dotrzeć na nieznane wcześniej poziomy sukcesu i znaczenia. To ścieżka, na której wszyscy możemy się cieszyć samą wędrówką, a nie tylko celem. Mimo tych wszystkich korzyści zbyt wiele sił spiskuje, aby powstrzymać nas przed zdyscyplinowanym realizowaniem zasady „mniej, ale lepiej”, przez co wielu z nas wybiera krętą ścieżkę nieesencjalizmu.
Droga nieesencjalizmu
W pewien słoneczny, zimowy dzień odwiedziłem w jednym z kalifornijskich szpitali moją żonę Annę. Nawet w tym miejscu nie przestawała promienieć radością. Wiedziałem jednak, że jest wyczerpana. Dzień wcześniej urodziła naszą ukochaną córeczkę. Dziecko przyszło na świat zdrowe i szczęśliwe, ważyło 3260 gramów.
Jednak dzień, który powinien należeć do najszczęśliwszych i najpogodniejszych w moim życiu był w rzeczywistości pełen napięcia. Patrząc na moją śliczną córeczkę przytulającą się do zmęczonej mamy, jednocześnie rozmawiałem przez telefon i czytałem służbowe e-maile ponaglające mnie do wzięcia udziału w spotkaniu z klientem. Jeden z kolegów napisał: „Piątek między trzynastą a czternastą to zły moment na narodziny dziecka, bo musisz w tym czasie być na spotkaniu z X”. Był właśnie piątek i choć byłem niemal pewien (albo przynajmniej miałem nadzieję), że to był tylko żart, i tak czułem się zmuszony do stawienia się na spotkanie.
Instynktownie wiedziałem, co powinienem zrobić. Miałem poświęcić czas żonie i nowo narodzonemu dziecku. Ale kiedy w końcu usłyszałem w słuchawce pytanie o to, czy zamierzam zjawić się na spotkaniu, z całym przekonaniem, jakie umiałem z siebie wykrzesać, powiedziałem… „Tak”.
Nie jestem dumny z tego, że kiedy żona leżała w szpitalu z kilkugodzinnym noworodkiem, pojechałem na spotkanie służbowe. Po jego zakończeniu kolega powiedział, że przedstawiciele klienta na pewno docenią moją decyzję. Ale wyraz ich twarzy nie świadczył o szacunku. Wręcz przeciwnie, można z nich było wyczytać to samo pytanie, które sobie zadawałem: „Co on tutaj robi?”. Zgodziłem się na udział w spotkaniu tylko po to, żeby zadowolić współpracowników, ale w ten sposób skrzywdziłem rodzinę, zadałem kłam swoim przekonaniom, a nawet nadwyrężyłem relację z klientem.
Jak się później okazało, spotkanie nie przyniosło absolutnie żadnych efektów. Nawet gdyby jednak było owocne, skórka nie byłaby warta wyprawki. Chcąc uszczęśliwić wszystkich, poświęciłem to, co najważniejsze.
Po dłuższym zastanowieniu się doszedłem do ważnego wniosku:
Jeżeli sam nie ustalisz priorytetów w swoim życiu, ktoś inny zrobi to za ciebie.
To doświadczenie obudziło we mnie na nowo chęć – a właściwie palącą, nieprzemijającą obsesję – zrozumienia, dlaczego skądinąd inteligentni ludzie dokonują takich, a nie innych wyborów w życiu osobistym i zawodowym. „Dlaczego tak się dzieje – zastanawiałem się – że nosimy w sobie mnóstwo zdolności, ale często świadomie decydujemy się nie wykorzystywać większości z nich? Jak moglibyśmy dokonywać wyborów umożliwiających angażowanie w większym stopniu potencjału kryjącego się w nas i w innych ludziach?”. Chęć znalezienia odpowiedzi na te pytania zmusiła mnie do porzucenia studiów prawniczych w Anglii i wyruszenia w podróż, której ostatnim przystankiem były Kalifornia i studia na Uniwersytecie Stanforda. Skłoniła mnie do poświęcenia dwóch lat na pracę nad książką Dodaj im skrzydeł! Jak najlepsi liderzy wyzwalają potencjał swoich współpracowników. W końcu zainspirowała mnie do założenia własnej firmy zajmującej się doradztwem strategicznym i przywódczym w Dolinie Krzemowej. Prowadzę ją do dzisiaj, współpracując z najzdolniejszymi ludźmi z najbardziej interesujących przedsiębiorstw na świecie i pomagając im podążać drogą esencjalizmu.
Często spotykam w pracy ludzi z całego świata, pochłoniętych i przytłoczonych oczekiwaniami otoczenia. Doradzałem ludziom sukcesu cierpiącym w milczeniu i próbującym desperacko zrobić wszystko, idealnie, natychmiast. Widywałem ludzi tkwiących w pułapkach zastawionych przez władczych menedżerów, ludzi nieświadomych tego, że wcale nie muszą wykonywać wszystkich trywialnych, niewdzięcznych zadań, które im się podsuwa. Ze wszystkich sił starałem się też zrozumieć, dlaczego tak wielu błyskotliwych, sprytnych i zdolnych ludzi nie potrafi się wyrwać ze śmiertelnego uścisku tego, co nieistotne.
To, czego się dowiedziałem, zaskoczyło mnie.
Pracowałem z pewnym szczególnie zmotywowanym menedżerem, który w bardzo młodym wieku zainteresował się nowymi technologiami i wciągnęło go to. Jego wiedza i pasja zostały szybko wynagrodzone rosnącą liczbą możliwości. Chcąc dalej budować na fundamencie dotychczasowego sukcesu, starał się czytać jak najwięcej i robił wszystko, co mógł, z wielką energią i entuzjazmem. Kiedy go poznałem, był nadmiernie aktywny, próbował uczyć się wszystkiego i robić wszystko. Wydawało się, że co dnia, a czasem co godzinę, popada w nową obsesję. W tym wszystkim stracił zdolność odróżniania garstki ważnych rzeczy od mnóstwa spraw trywialnych. Wszystko było dla niego ważne. W rezultacie rozmieniał się na drobne. Robił milimetrowe postępy w milionie kierunków. Był przepracowany, ale jego umiejętności nie były dobrze wykorzystywane. Wtedy właśnie naszkicowałem mu lewy rysunek ze strony 16.
Wpatrywał się w szkic bardzo długo, w niezwykłym dla niego milczeniu. W końcu powiedział rozemocjonowany: „To historia mojego życia!”. Wtedy naszkicowałem prawy rysunek i zapytałem, co by się stało, gdyby potrafił wybrać jedną ważną rzecz i skupić się tylko na niej. Odpowiedział szczerze: „Oto jest pytanie”.
Jak się okazuje, wielu inteligentnych, ambitnych ludzi ma uzasadnione problemy z udzieleniem odpowiedzi na to pytanie. Jedną z przyczyn jest to, że nasze społeczeństwo karze za dobre zachowania (mówienie „nie”) i nagradza za złe zachowania (mówienie „tak”). Odmowa wydaje się często niezręczna w pierwszej chwili, a zgoda spotyka się z uznaniem. Stąd bierze się zjawisko, które nazywam paradoksem sukcesu, składające się z czterech przewidywalnych faz:
FAZA 1. Kiedy masz klarowny cel, możesz osiągnąć sukces w swoich dążeniach.
FAZA 2. Po osiągnięciu sukcesu zdobywasz reputację osoby, do której można się zwrócić o pomoc. Stajesz się „starym, dobrym ”, zawsze gotowym do pomagania innym. Pojawia się przed tobą coraz więcej możliwości i okazji.
FAZA 3. Kiedy masz do wyboru coraz więcej możliwości i okazji, za którymi kryją się tak naprawdę żądania dotyczące udostępnienia twojego czasu i energii, rozpraszasz się coraz bardziej i rozmieniasz się na drobne.
FAZA 4. Zaczynasz zaniedbywać to, na co w innej sytuacji kierowałbyś całą uwagę. Rezultatem sukcesu staje się utrata klarownego celu, dzięki któremu ten sukces osiągnąłeś.
To ciekawa sytuacja. W celu jej scharakteryzowania muszę ją nieco wyolbrzymić, ale dążenie do sukcesu może być katalizatorem porażki. Inaczej mówiąc, z powodu sukcesu przestajemy się koncentrować na ważnych rzeczach, które były jego źródłem.
Można to zaobserwować wszędzie dookoła. W książce How the Mighty Fall Jim Collins docieka, co poszło nie tak w firmach, które były kiedyś pupilami Wall Street, ale później upadły. Dochodzi do wniosku, że w wielu przypadkach główną przyczyną porażki była „niezdyscyplinowana pogoń za więcej”. Ta prawidłowość dotyczy zarówno firm, jak i pracujących w nich ludzi. Dlaczego?
Dlaczego nieesencjalizm jest widoczny wszędzie?
Nawałnica nieesencjalizmu jest skutkiem kumulacji kilku różnych trendów. Oto najważniejsze z nich:
Zbyt duża liczba opcji do wyboru
Trudno nie zauważyć wykładniczego wzrostu liczby opcji do wyboru, który nastąpił w ostatniej dekadzie. Niemniej nawet w warunkach tej obfitości, a może właśnie z jej powodu, straciliśmy z oczu najważniejsze rzeczy.
Jak powiedział Peter Drucker, „Jest możliwe, że za kilkaset lat, kiedy przyszłe pokolenia spojrzą na historię naszych czasów z odległej perspektywy, historycy uznają za najważniejsze wydarzenie nie rozkwit technologii, pojawienie się internetu ani narodziny handlu elektronicznego, lecz bezprecedensową zmianę ludzkiej kondycji. Pierwszy raz w dziejach świata – dosłownie – ogromna i szybko rosnąca liczba ludzi ma różne możliwości do wyboru. Pierwszy raz w historii ludzie muszą zarządzać sobą. A społeczeństwo jest do tego zupełnie nieprzygotowane”.
Jesteśmy nieprzygotowani częściowo dlatego, że po raz pierwszy w historii dostępność opcji zaczęła przewyższać naszą zdolność do dokonywania wyborów. Straciliśmy możliwość odróżniania tego, co ważne, od rzeczy nieistotnych. Psychologowie nazywają to „zmęczeniem decyzjami”: im większej liczby wyborów dokonujemy, tym bardziej cierpi na tym jakość podejmowanych decyzji.
Zbyt duża presja społeczna
Nie chodzi zresztą tylko o liczbę możliwości, która wzrosła wykładniczo, ale także o siłę i liczbę zewnętrznych źródeł nacisku na nasze decyzje. One także wzrosły niepomiernie. Choć wiele już powiedziano i napisano o tym, jak ściśle jesteśmy ze sobą połączeni i jak bardzo rozpraszający jest ciągły natłok informacji, poważniejszym problemem jest wzrost presji społecznej spowodowany tym zjawiskiem. Dzisiejsza technologia ułatwia wszystkim zainteresowanym wyrażanie opinii na temat tego, na czym powinniśmy się skupiać. Chodzi zatem nie tyle o natłok informacji, ile o natłok opinii.
Przekonanie, że można mieć wszystko
Przekonanie, że można mieć i robić wszystko, nie jest nowe. Kupczenie tym mitem trwa już tak długo, że chyba wszyscy są nim zainfekowani. Rozpowszechnia go branża reklamowa. Jest pielęgnowany w korporacjach. Czai się w ofertach pracy zawierających niekończące się litanie wymaganych umiejętności i rodzajów doświadczenia traktowanych jako coś oczywistego. Wyziera nawet z podań o przyjęcie na studia, w których kandydaci chwalą się niezliczonymi obszarami działalności dodatkowej.
Nowością jest natomiast skala szkodliwości tego mitu w dzisiejszych czasach, w których liczba opcji do wyboru oraz zakres oczekiwań wzrosły wykładniczo. Na skutek tego zestresowani ludzie starają się pomieścić w swoim nadmiernie zagospodarowanym życiu jeszcze więcej nowych rzeczy. W ten sposób powstają korporacje, w których dyskutuje się o równowadze między życiem a pracą, oczekując jednocześnie od pracowników, że będą czuwali przy swych smartfonach przez całą dobę, siedem dni w tygodniu, przez okrągły rok.
Słowo priorytet pojawiło się w języku angielskim w XV wieku. Oznaczało pierwszą lub najważniejszą rzecz. Przez pięć stuleci funkcjonowało wyłącznie w liczbie pojedynczej. Dopiero w XX wieku wymyśliliśmy liczbę mnogą i zaczęliśmy mówić o priorytetach. Wbrew logice uznaliśmy, że zmieniając słowo, możemy nagiąć rzeczywistość. W jakiś sposób mieliśmy zyskać możliwość posiadania wielu pierwszych rzeczy. Ludzie i firmy nadal nagminnie próbują to robić. Pewien przywódca opowiadał mi o swoich doświadczeniach z korporacji, w której mówiło się o pięciu priorytetach, określając je mianem „Pri-1, Pri-2, Pri-3, Pri-4 oraz Pri-5”. Można było odnieść wrażenie, że wiele rzeczy jest ważnych, ale w rzeczywistości żadna z nich nie była.
Kiedy jednak próbujemy robić i mieć wszystko, okazuje się, że musimy zawierać kompromisy tak kosztowne, że nigdy nie zdecydowalibyśmy się umyślnie na realizację takiej strategii. Gdy nie będziemy umieli celowo i świadomie wybrać obszarów, na których powinniśmy skupić swoje siły i energię, zrobią to za nas inni ludzie – przełożeni, współpracownicy, klienci, a czasem nawet krewni – i szybko stracimy z oczu to, co ważne i istotne. Możemy albo świadomie dokonywać wyborów, albo pozwolić innym ludziom decydować o naszym życiu.
Australijska pielęgniarka Bronnie Ware, która opiekowała się ludźmi w ostatnich tygodniach ich życia, zapisywała rzeczy, których żałowali przed śmiercią. Jej podopieczni najczęściej mówili: „Żałuję, że brakło mi odwagi, by żyć w zgodzie z samym sobą, zamiast prowadzić życie, jakiego oczekiwali ode mnie inni”.
Życie w zgodzie ze sobą wymaga nie tylko przypadkowego mówienia „nie”, ale celowego, świadomego i strategicznego eliminowania rzeczy nieistotnych – i to nie tylko oczywistych pożeraczy czasu, ale niekiedy także naprawdę dobrych możliwości. Zamiast reagować na presję społeczną popychającą cię w milionach kierunków, nauczysz się redukować, upraszczać i koncentrować się na tym, co bezwzględnie ważne, eliminując wszystko inne.
Wyobraź sobie, że ta książka może zrobić z twoim życiem i karierą to, co dobry system utrzymywania porządku z twoją szafą. Pomyśl, co się dzieje w szafie, jeśli nigdy w niej nie sprzątasz. Czy jest schludna i czysta, wypełniona tylko ubraniami, które lubisz nosić, umieszczonymi w równym rzędzie na wieszakach? Oczywiście nie. Jeśli nie starasz się świadomie utrzymywać w niej porządku, szybko wypełnia się chaotycznie wrzucanymi do niej, rzadko noszonymi ciuchami. Co jakiś czas bałagan staje się tak nieznośny, że podejmujesz próbę uporządkowania szafy. Jednak dopóki nie opracujesz dobrego systemu, możesz tylko skończyć w punkcie wyjścia, mając tyle samo ubrań, ponieważ nie będziesz mógł zdecydować, których się pozbyć; żałować z powodu pozbycia się rzeczy, które nosiłeś i tak naprawdę chciałeś zatrzymać; albo nadal mieć górę ubrań, których wprawdzie nie chcesz nosić, ale też nie potrafisz się pozbyć, ponieważ nie wiesz, gdzie je zanieść albo co z nimi zrobić.
Podobnie jak szafa, w której gromadzą się nienoszone ubrania, ludzkie życie wypełnia się z czasem podejmowanymi w dobrej wierze zobowiązaniami i zadaniami, na których wykonanie się zgadzamy. Większość z nich obciąża nas bezterminowo. Bez systemu ułatwiającego pozbywanie się tego balastu możemy nigdy się od niego nie uwolnić.
Oto jak esencjalista uporządkowałby swoją szafę.
1. PRZEGLĄD I OCENA
Zamiast zastanawiać się nad tym, czy jest szansa, że w przyszłości założysz daną rzecz na siebie, musisz szukać odpowiedzi na znacznie konkretniejsze pytania: „Czy lubię w tym chodzić?”, „Czy dobrze w tym wyglądam?”, „Czy często to zakładam?”. Jeżeli odpowiedź brzmi „nie”, taka rzecz kwalifikuje się do eliminacji.
W życiu osobistym lub zawodowym odpowiednikiem zadawania sobie tego typu pytań jest zastanawianie się nad tym, czy dana czynność lub wysiłek przyczynia się w najwyższym możliwym stopniu do osiągnięcia przyjętego celu. Z części pierwszej niniejszej książki dowiesz się, jakie to powinny być czynności.
2. ELIMINACJA
Powiedzmy, że podzieliłeś swoje ubrania na dwie grupy: „do zatrzymania” oraz „prawdopodobnie do wyrzucenia”. Ale czy naprawdę jesteś gotów wrzucić rzeczy należące do tej drugiej kategorii do worka i wynieść je z domu? W końcu nieobce jest ci uczucie żalu z powodu poniesionych kosztów: z badań wynika, że mamy skłonność cenić rzeczy, które już posiadamy, wyżej, niż wynosi ich realna wartość, co utrudnia nam pozbywanie się ich. Jeżeli masz trudności z podjęciem ostatecznej decyzji, zadaj sobie rozstrzygające pytanie: „Ile byłbym gotów zapłacić za tę rzecz, gdybym jej nie miał?”. To zwykle załatwia sprawę.
Inaczej mówiąc, nie wystarczy po prostu wskazać czynności i wysiłki nieprzynoszące najlepszych możliwych wyników. Trzeba jeszcze aktywnie eliminować te, które nie spełniają tego kryterium. Z części drugiej niniejszej książki dowiesz się, jak eliminować rzeczy nieważne, a do tego nauczysz się robić to w sposób budzący szacunek współpracowników, przełożonych, klientów i znajomych.
3. WYKONANIE
Jeżeli chcesz, żeby twoja szafa była utrzymana w porządku, musisz regularnie w niej sprzątać. Za każdym razem będziesz potrzebował wielkiego worka na rzeczy, których chcesz się pozbyć, oraz bardzo niewiele miejsca na te, które chcesz zatrzymać. Musisz znać adres i godziny otwarcia lokalnego punktu zbiórki darów dla potrzebujących. Powinieneś też zarezerwować sobie trochę czasu na odwiezienie tam zbędnej odzieży.
Inaczej mówiąc, kiedy już będziesz wiedział, które czynności i starania należy kontynuować – te przynoszące najlepsze możliwe wyniki – będziesz potrzebował systemu umożliwiającego zrealizowanie zamierzeń przy jak najmniejszym wysiłku. Z tej książki dowiesz się, jak zaplanować proces, dzięki któremu robienie ważnych rzeczy okaże się zaskakująco łatwe. Oczywiście ludzkie życie nie jest statyczne jak odzież w szafie. Ubrania przez cały dzień leżą tam, gdzie zostawiłeś je rano (chyba że masz w domu nastoletnie dzieci). W życiu jednak przez cały czas jesteśmy zasypywani nowymi rzeczami – nowymi żądaniami użyczenia naszego czasu. Wyobraź sobie, że przy każdym otwarciu szafy odkrywasz, że od ostatniego razu ktoś nawrzucał do niej mnóstwo nowych ubrań. Co rano robisz w niej porządek, a po południu szafa znowu jest wypełniona po brzegi niepotrzebnymi ciuchami. Niestety, życie na ogół właśnie tak wygląda. Ile razy zaczynałeś pracę zgodnie z harmonogramem, a o dziesiątej miałeś już duże opóźnienie w stosunku do planu albo w ogóle robiłeś coś zupełnie innego, niż zamierzałeś? Ile razy sporządzałeś rano listę rzeczy do zrobienia, która przez cały dzień wydłużała się, zamiast skracać? Ile razy czekałeś z utęsknieniem na spokojny weekend w domu z rodziną, a w sobotni poranek docierało do ciebie, że masz do załatwienia mnóstwo spraw, terminy uciekają, a nieprzewidziane katastrofy wymagają twojej natychmiastowej interwencji? Mam dla ciebie dobrą wiadomość: możesz się od tego uwolnić.
Istotą esencjalizmu jest tworzenie systemu zarządzania szafą naszego życia. Nie jest to proces realizowany raz w roku, miesiącu czy tygodniu, jak w przypadku sprzątania w szafie ubraniowej. To dyscyplina, którą trzeba stosować za każdym razem w obliczu decyzji o tym, czy powiedzieć „tak”, czy uprzejmie odmówić. To metoda zawierania trudnych kompromisów i wybierania między wieloma dobrymi rzeczami a kilkoma naprawdę wspaniałymi. W esencjalizmie chodzi o uczenie się, jak robić mniej rzeczy, ale lepiej, żeby osiągnąć jak najlepszy rezultat w każdej cennej chwili życia.
Z tej książki dowiesz się, jak żyć w zgodzie z samym sobą, zamiast robić to, czego oczekują od ciebie inni. Nauczysz się działać skuteczniej, produktywniej i efektywniej we wszystkich aspektach życia. Opanujesz systematyczną metodę rozpoznawania, co jest ważne, eliminowania rzeczy nieistotnych oraz robienia tego, co najważniejsze bez nadmiernego wysiłku. Krótko mówiąc, nauczysz się zdyscyplinowanego dążenia do mniej w każdym aspekcie życia. Oto jak do tego dojdziesz.
Mądrość życiowa polega na eliminowaniu tego, co nieważne.
Lin Yutang
Sam Elliot jest zdolnym menedżerem z Doliny Krzemowej, który po przejęciu jego firmy przez większą, bardziej zbiurokratyzowaną korporację, nagle odkrył, że ma zbyt wiele spraw na głowie i na wszystko brakuje mu czasu.
W nowej pracy tak bardzo chciał się okazać przydatny, że zgadzał się spełniać różne prośby współpracowników, nie zastanawiając się nawet nad tym. W efekcie zaczął spędzać całe dnie na zebraniach i telekonferencjach, próbując w pośpiechu pozbierać wszystko i wszystkich zadowolić. Był coraz bardziej zestresowany, a jakość jego pracy spadała. Doszedł do perfekcji w załatwianiu nieistotnych spraw i w końcu praca przestała sprawiać mu satysfakcję. Ludzie, których próbował zadowolić, odczuwali z tego powodu frustrację.
Gdy ogarnęło go zniechęcenie, firma zaproponowała mu przejście na wcześniejszą emeryturę. Nie chciał jednak rezygnować z pracy, ponieważ miał dopiero niewiele ponad 50 lat. Przez chwilę zastanawiał się nad założeniem firmy doradczej, w której mógłby nadal robić to, co robił na etacie. Myślał nawet o zaoferowaniu jej usług dotychczasowemu pracodawcy. Żadne z tych rozwiązań nie wydawało mu się jednak zbyt pociągające. Odbył więc rozmowę z mentorem, który dał mu zaskakującą radę: „Zostań w dotychczasowej pracy, ale rób tylko to, co musiałbyś robić jako konsultant, i nic więcej. Nikomu o tym nie mów”. Innymi słowy, miał się zajmować tylko tymi rzeczami, które sam uważał za istotne, i nie przejmować się tym, o co prosili go inni.
Elliot posłuchał tej rady. Codziennie obiecywał sobie, że będzie walczył z niepotrzebną biurokracją. Zaczął mówić „nie”.
Na początku był bardzo ostrożny. Oceniał prośby współpracowników na podstawie wątłych kryteriów. „Czy mogę spełnić tę prośbę, biorąc pod uwagę czas i zasoby, jakimi dysponuję?”, zastanawiał się. Jeżeli odpowiedź była negatywna, odmawiał jej spełnienia. Był przyjemnie zaskoczony tym, że ludzie, którzy na pierwszy rzut oka wyglądali na nieco rozczarowanych, wydawali się szanować jego szczerość.
Zachęcony drobnymi sukcesami zaczął poczynać sobie nieco śmielej. Kiedy ktoś go o coś prosił, poświęcał chwilę na zastanowienie się nad tym z uwzględnieniem mocniejszego kryterium: „Czy to jest najważniejsze zadanie, na którego realizację powinienem teraz poświęcać swój czas i zasoby?”, myślał.
Jeżeli na tak postawione pytanie nie potrafił z przekonaniem udzielić odpowiedzi twierdzącej, odmawiał spełnienia prośby. I znowu – z zadowoleniem zauważył, że choć współpracownicy wyglądają na zawiedzionych odmową, zaczynają bardziej go szanować.
Jeszcze bardziej ośmielony zaczął stosować swoje kryteria do wszystkich zadań, nie tylko do bezpośrednich próśb. W przeszłości zawsze zgłaszał się na ochotnika, gdy w ostatniej chwili trzeba było przygotować prezentację albo zrobić coś pilnego. Teraz przestał to robić. Kiedyś często jako pierwszy angażował się w kontynuowanie korespondencji elektronicznej w różnych sprawach, ale teraz ustąpił miejsca innym. Przestał brać udział w rozmowach konferencyjnych, w czasie których interesowało go tylko kilka zdań. Przestał przesiadywać na cotygodniowych zebraniach dotyczących bieżących spraw, ponieważ nie potrzebował prezentowanych na nich informacji. Przestał też chodzić na zebrania, na których nie miał nic do powiedzenia. Jak mi wyjaśnił: „Samo zaproszenie nie wydawało mi się wystarczającym powodem, by chodzić na te zebrania”.
Na początku miał wrażenie, że po prostu uprzyjemnia sobie życie. Jednak dzięki starannemu selekcjonowaniu zadań zyskał przestrzeń dla siebie, a w niej odnalazł twórczą swobodę. Mógł się koncentrować na jednym przedsięwzięciu i starannie planować pracę. Potrafił przewidzieć, gdzie mogą się pojawić przeszkody i zacząć zawczasu je usuwać. Zamiast próbować w pośpiechu zrobić wszystko, mógł spokojnie robić najważniejsze rzeczy. Decyzja o tym, by skupić się tylko na najistotniejszych zadaniach i wyeliminować wszystko inne, przyczyniła się do przywrócenia wysokiej jakości jego pracy. Zamiast robić milimetrowe postępy w milionach kierunków, zaczął z ogromną energią zmierzać do osiągnięcia naprawdę ważnych wyników.
Postępował w ten sposób przez kilka miesięcy. Szybko zauważył, że nie tylko odzyskał sporo czasu w pracy, ale miał go także więcej w domu, po powrocie z biura. Powiedział mi, że przyjeżdża do domu wcześniej niż kiedyś i znowu może się cieszyć życiem rodzinnym. Przestał być niewolnikiem telefonu – wyłącza go po wyjściu z biura. Chodzi na siłownię. Jada z żoną w restauracjach.
Ku jego ogromnemu zaskoczeniu ten eksperyment nie pociągnął za sobą żadnych negatywnych skutków. Przełożony nie robił mu wymówek. Współpracownicy nie mieli do niego żalu. Wręcz przeciwnie, ponieważ zajmował się tylko projektami, które były ważne dla niego i wartościowe dla firmy, zaczęli bardziej go szanować i wyżej niż kiedykolwiek cenić jego pracę. To, co robił, znowu było dla niego źródłem satysfakcji. Zaczęto lepiej go oceniać. W końcu dostał jedną z najwyższych premii w swojej karierze.
Ten przykład dobrze ilustruje podstawową propozycję wartości esencjalizmu: dopiero kiedy pozwolisz sobie na to, aby nie robić wszystkiego i nie godzić się na wszystko, będziesz mógł osiągnąć wybitne wyniki w sprawach naprawdę ważnych.
A co z tobą? Ile razy zgodziłeś się spełnić czyjąś prośbę, nawet się nad tym nie zastanawiając? Ile razy żałowałeś, że zgłosiłeś się do realizacji jakiegoś zadania, i zastanawiałeś się, co cię do tego podkusiło? Jak często mówisz „tak” tylko po to, żeby sprawić komuś przyjemność? Albo uniknąć kłopotów? Albo dlatego, że „tak” stało się twoją automatyczną odpowiedzią na wszystko?
Pozwól, że zadam ci jeszcze kilka pytań. Czy kiedykolwiek miałeś wrażenie, że rozmieniłeś się na drobne? Czy kiedykolwiek czułeś, że jesteś przepracowany, a jednocześnie twoje umiejętności nie są właściwie wykorzystane? Czy kiedykolwiek stwierdziłeś, że jesteś coraz lepszy w coraz mniej istotnych sprawach? Czy kiedykolwiek czułeś, że jesteś bardzo zajęty, ale nieproduktywny? Czy nie masz wrażenia, że jesteś w ciągłym ruchu, ale zmierzasz donikąd?
Jeżeli odpowiedziałeś twierdząco na którekolwiek z powyższych pytań, uratować cię może wejście na drogę esencjalizmu.
Droga esencjalizmu
Dieter Rams był przez lata szefem zespołu projektowego w firmie Braun. Jest głęboko przekonany, że niemal wszystko, co nas otacza, jest szumem. Wierzy, że naprawdę ważnych jest tylko kilka rzeczy. Jego zadanie polega na filtrowaniu szumu i docieraniu do istoty rzeczy. Na przykład jako młody, dwudziestoczteroletni pracownik firmy został przydzielony do zespołu projektującego gramofon. W tamtych czasach normą było ukrywanie talerza obrotowego pod grubym drewnianym wiekiem albo nawet wbudowywanie całego gramofonu w meble. Zamiast tego Rams i jego współpracownicy usunęli wszystko, co zbędne, i zaprojektowali gramofon wyposażony jedynie w przezroczystą pokrywę z plastiku. Nigdy wcześniej nie stosowano takiego rozwiązania i było ono tak rewolucyjne, że niektórzy obawiali się bankructwa firmy, ponieważ sądzili, że nikt nie będzie chciał kupić takiego urządzenia. Pozbycie się niepotrzebnych elementów wymagało odwagi, jak zawsze. Jednak w latach sześćdziesiątych ten wzór gramofonu zaczął zyskiwać na popularności. W końcu zdobył takie uznanie użytkowników, że wszyscy inni producenci także zaczęli z niego korzystać.
Kryteria projektowe Dietera Ramsa można streścić w postaci charakterystycznie zwięzłej zasady, wyrażonej trzema niemieckimi słowami: weniger aber besser, czyli „mniej, ale lepiej”. Trudno o trafniejszą definicję esencjalizmu.
Droga esencjalizmu to nieustanne dążenie do urzeczywistnienia tej zasady. Nie oznacza okazjonalnego korzystania z niej. Wymaga stosowania jej w życiu w sposób zdyscyplinowany.
Droga esencjalizmu nie polega na powzięciu postanowienia noworocznego, by częściej mówić „nie”, zmniejszyć ilość napływającej korespondencji albo opanować nową strategię zarządzania czasem. Chodzi w niej o to, żeby jak najczęściej zatrzymywać się i odpowiadać sobie na pytanie, czy inwestujemy swoje siły i zasoby w odpowiednie przedsięwzięcia. Na świecie jest tak dużo dostępnych przedsięwzięć i możliwości, że nie bylibyśmy w stanie zaangażować się we wszystkie, ponieważ zabrakłoby nam środków i czasu. I choć wiele z nich jest atrakcyjnych, a niektóre są bardzo pociągające, w rzeczywistości większość jest trywialna, a tylko nieliczne mają istotne znaczenie. Aby podążać drogą esencjalizmu, należy umieć je rozróżniać – trzeba się nauczyć przesiewania różnych opcji i wybierania tylko tych naprawdę ważnych.
W esencjalizmie nie chodzi o to, jak zrobić więcej, tylko jak robić właściwe rzeczy. Nie oznacza to także, że mamy robić mniej tylko po to, żeby mieć mniej pracy. Liczy się jak najmądrzejsze inwestowanie czasu i energii w celu osiągnięcia jak najbardziej wartościowych wyników poprzez robienie tylko tego, co istotne.
Różnicę między postępowaniem esencjalisty a zachowaniem osoby, która nim nie jest, przedstawia ilustracja ze strony 14. W obu przypadkach wydatkowana jest taka sama ilość energii. Na rysunku po lewej stronie jest ona podzielona na wiele różnych czynności. Efektem jest niezadowalające doświadczenie dokonywania milimetrowych postępów w milionie kierunków. Po prawej stronie energia jest wykorzystywana do realizacji niewielu czynności. Inwestując w mniejszą liczbę zadań, z zadowoleniem dokonujemy dużych postępów w sprawach, które liczą się najbardziej. Droga esencjalisty wymaga odrzucenia przekonania, że można robić wszystko naraz. Zamiast tego potrzebne są realne kompromisy i trudne decyzje. W wielu przypadkach można się nauczyć podejmowania jednorazowych decyzji, które przesądzają o tysiącach późniejszych wyborów, tak aby nie trzeba było zadawać sobie tych samych pytań w nieskończoność.
Droga esencjalizmu oznacza życie według planu, a nie poddawanie się przypadkowi. Zamiast podejmować decyzje w reakcji na zachodzące wydarzenia, esencjalista celowo odróżnia garstkę ważnych spraw od trywialnej większości, eliminuje rzeczy nieistotne, a następnie usuwa przeszkody, tak aby sprawy o dużym znaczeniu mogły być załatwiane w jasny, przejrzysty sposób. Inaczej mówiąc, esencjalizm to zdyscyplinowane, systematyczne podejście do poszukiwania punktu najwyższej użyteczności oraz wykonywania najważniejszych zadań niemal bez wysiłku.
--------- --------------------------------------------------------- ----------------------------------------------------------
Nieesencjalista Esencjalista
Myśli WSZYSTKO DLA WSZYSTKICH MNIEJ, ALE LEPIEJ
„Muszę”. „Mogę”.
„To wszystko jest ważne”. „Tylko nieliczne rzeczy są ważne”.
„Jak mogę ogarnąć to wszystko?”. „Jakie kompromisy są możliwe?”.
Robi CHAOTYCZNA POGOŃ ZA „WIĘCEJ” ZDYSCYPLINOWANE DĄŻENIE DO „MNIEJ”
Reaguje na najpilniejsze problemy. Przerywa pracę, by się zastanowić, co jest ważne.
Mówi „tak” bez namysłu. Mówi „nie” na wszystko, co nieistotne.
Próbuje zrobić wszystko na siłę w ostatniej chwili. Usuwa przeszkody, aby skuteczniej pracować.
Dostaje PROWADZI NIESATYSFAKCJONUJĄCE ŻYCIE JEGO ŻYCIE MA GŁĘBOKIE ZNACZENIE
Bierze na siebie zbyt wiele i cierpi na tym jego praca. Starannie dokonuje wyborów, żeby pracować jak najlepiej.
Czuje się pozbawiony kontroli. Ma poczucie kontroli nad sytuacją.
Nie jest pewny, czy robi to, co trzeba. Robi to, co trzeba.
Czuje się przytłoczony i wyczerpany. Cieszy się swoją pracą.
--------- --------------------------------------------------------- ----------------------------------------------------------
Droga esencjalizmu prowadzi do przejęcia kontroli nad dokonywanymi wyborami. Pozwala dotrzeć na nieznane wcześniej poziomy sukcesu i znaczenia. To ścieżka, na której wszyscy możemy się cieszyć samą wędrówką, a nie tylko celem. Mimo tych wszystkich korzyści zbyt wiele sił spiskuje, aby powstrzymać nas przed zdyscyplinowanym realizowaniem zasady „mniej, ale lepiej”, przez co wielu z nas wybiera krętą ścieżkę nieesencjalizmu.
Droga nieesencjalizmu
W pewien słoneczny, zimowy dzień odwiedziłem w jednym z kalifornijskich szpitali moją żonę Annę. Nawet w tym miejscu nie przestawała promienieć radością. Wiedziałem jednak, że jest wyczerpana. Dzień wcześniej urodziła naszą ukochaną córeczkę. Dziecko przyszło na świat zdrowe i szczęśliwe, ważyło 3260 gramów.
Jednak dzień, który powinien należeć do najszczęśliwszych i najpogodniejszych w moim życiu był w rzeczywistości pełen napięcia. Patrząc na moją śliczną córeczkę przytulającą się do zmęczonej mamy, jednocześnie rozmawiałem przez telefon i czytałem służbowe e-maile ponaglające mnie do wzięcia udziału w spotkaniu z klientem. Jeden z kolegów napisał: „Piątek między trzynastą a czternastą to zły moment na narodziny dziecka, bo musisz w tym czasie być na spotkaniu z X”. Był właśnie piątek i choć byłem niemal pewien (albo przynajmniej miałem nadzieję), że to był tylko żart, i tak czułem się zmuszony do stawienia się na spotkanie.
Instynktownie wiedziałem, co powinienem zrobić. Miałem poświęcić czas żonie i nowo narodzonemu dziecku. Ale kiedy w końcu usłyszałem w słuchawce pytanie o to, czy zamierzam zjawić się na spotkaniu, z całym przekonaniem, jakie umiałem z siebie wykrzesać, powiedziałem… „Tak”.
Nie jestem dumny z tego, że kiedy żona leżała w szpitalu z kilkugodzinnym noworodkiem, pojechałem na spotkanie służbowe. Po jego zakończeniu kolega powiedział, że przedstawiciele klienta na pewno docenią moją decyzję. Ale wyraz ich twarzy nie świadczył o szacunku. Wręcz przeciwnie, można z nich było wyczytać to samo pytanie, które sobie zadawałem: „Co on tutaj robi?”. Zgodziłem się na udział w spotkaniu tylko po to, żeby zadowolić współpracowników, ale w ten sposób skrzywdziłem rodzinę, zadałem kłam swoim przekonaniom, a nawet nadwyrężyłem relację z klientem.
Jak się później okazało, spotkanie nie przyniosło absolutnie żadnych efektów. Nawet gdyby jednak było owocne, skórka nie byłaby warta wyprawki. Chcąc uszczęśliwić wszystkich, poświęciłem to, co najważniejsze.
Po dłuższym zastanowieniu się doszedłem do ważnego wniosku:
Jeżeli sam nie ustalisz priorytetów w swoim życiu, ktoś inny zrobi to za ciebie.
To doświadczenie obudziło we mnie na nowo chęć – a właściwie palącą, nieprzemijającą obsesję – zrozumienia, dlaczego skądinąd inteligentni ludzie dokonują takich, a nie innych wyborów w życiu osobistym i zawodowym. „Dlaczego tak się dzieje – zastanawiałem się – że nosimy w sobie mnóstwo zdolności, ale często świadomie decydujemy się nie wykorzystywać większości z nich? Jak moglibyśmy dokonywać wyborów umożliwiających angażowanie w większym stopniu potencjału kryjącego się w nas i w innych ludziach?”. Chęć znalezienia odpowiedzi na te pytania zmusiła mnie do porzucenia studiów prawniczych w Anglii i wyruszenia w podróż, której ostatnim przystankiem były Kalifornia i studia na Uniwersytecie Stanforda. Skłoniła mnie do poświęcenia dwóch lat na pracę nad książką Dodaj im skrzydeł! Jak najlepsi liderzy wyzwalają potencjał swoich współpracowników. W końcu zainspirowała mnie do założenia własnej firmy zajmującej się doradztwem strategicznym i przywódczym w Dolinie Krzemowej. Prowadzę ją do dzisiaj, współpracując z najzdolniejszymi ludźmi z najbardziej interesujących przedsiębiorstw na świecie i pomagając im podążać drogą esencjalizmu.
Często spotykam w pracy ludzi z całego świata, pochłoniętych i przytłoczonych oczekiwaniami otoczenia. Doradzałem ludziom sukcesu cierpiącym w milczeniu i próbującym desperacko zrobić wszystko, idealnie, natychmiast. Widywałem ludzi tkwiących w pułapkach zastawionych przez władczych menedżerów, ludzi nieświadomych tego, że wcale nie muszą wykonywać wszystkich trywialnych, niewdzięcznych zadań, które im się podsuwa. Ze wszystkich sił starałem się też zrozumieć, dlaczego tak wielu błyskotliwych, sprytnych i zdolnych ludzi nie potrafi się wyrwać ze śmiertelnego uścisku tego, co nieistotne.
To, czego się dowiedziałem, zaskoczyło mnie.
Pracowałem z pewnym szczególnie zmotywowanym menedżerem, który w bardzo młodym wieku zainteresował się nowymi technologiami i wciągnęło go to. Jego wiedza i pasja zostały szybko wynagrodzone rosnącą liczbą możliwości. Chcąc dalej budować na fundamencie dotychczasowego sukcesu, starał się czytać jak najwięcej i robił wszystko, co mógł, z wielką energią i entuzjazmem. Kiedy go poznałem, był nadmiernie aktywny, próbował uczyć się wszystkiego i robić wszystko. Wydawało się, że co dnia, a czasem co godzinę, popada w nową obsesję. W tym wszystkim stracił zdolność odróżniania garstki ważnych rzeczy od mnóstwa spraw trywialnych. Wszystko było dla niego ważne. W rezultacie rozmieniał się na drobne. Robił milimetrowe postępy w milionie kierunków. Był przepracowany, ale jego umiejętności nie były dobrze wykorzystywane. Wtedy właśnie naszkicowałem mu lewy rysunek ze strony 16.
Wpatrywał się w szkic bardzo długo, w niezwykłym dla niego milczeniu. W końcu powiedział rozemocjonowany: „To historia mojego życia!”. Wtedy naszkicowałem prawy rysunek i zapytałem, co by się stało, gdyby potrafił wybrać jedną ważną rzecz i skupić się tylko na niej. Odpowiedział szczerze: „Oto jest pytanie”.
Jak się okazuje, wielu inteligentnych, ambitnych ludzi ma uzasadnione problemy z udzieleniem odpowiedzi na to pytanie. Jedną z przyczyn jest to, że nasze społeczeństwo karze za dobre zachowania (mówienie „nie”) i nagradza za złe zachowania (mówienie „tak”). Odmowa wydaje się często niezręczna w pierwszej chwili, a zgoda spotyka się z uznaniem. Stąd bierze się zjawisko, które nazywam paradoksem sukcesu, składające się z czterech przewidywalnych faz:
FAZA 1. Kiedy masz klarowny cel, możesz osiągnąć sukces w swoich dążeniach.
FAZA 2. Po osiągnięciu sukcesu zdobywasz reputację osoby, do której można się zwrócić o pomoc. Stajesz się „starym, dobrym ”, zawsze gotowym do pomagania innym. Pojawia się przed tobą coraz więcej możliwości i okazji.
FAZA 3. Kiedy masz do wyboru coraz więcej możliwości i okazji, za którymi kryją się tak naprawdę żądania dotyczące udostępnienia twojego czasu i energii, rozpraszasz się coraz bardziej i rozmieniasz się na drobne.
FAZA 4. Zaczynasz zaniedbywać to, na co w innej sytuacji kierowałbyś całą uwagę. Rezultatem sukcesu staje się utrata klarownego celu, dzięki któremu ten sukces osiągnąłeś.
To ciekawa sytuacja. W celu jej scharakteryzowania muszę ją nieco wyolbrzymić, ale dążenie do sukcesu może być katalizatorem porażki. Inaczej mówiąc, z powodu sukcesu przestajemy się koncentrować na ważnych rzeczach, które były jego źródłem.
Można to zaobserwować wszędzie dookoła. W książce How the Mighty Fall Jim Collins docieka, co poszło nie tak w firmach, które były kiedyś pupilami Wall Street, ale później upadły. Dochodzi do wniosku, że w wielu przypadkach główną przyczyną porażki była „niezdyscyplinowana pogoń za więcej”. Ta prawidłowość dotyczy zarówno firm, jak i pracujących w nich ludzi. Dlaczego?
Dlaczego nieesencjalizm jest widoczny wszędzie?
Nawałnica nieesencjalizmu jest skutkiem kumulacji kilku różnych trendów. Oto najważniejsze z nich:
Zbyt duża liczba opcji do wyboru
Trudno nie zauważyć wykładniczego wzrostu liczby opcji do wyboru, który nastąpił w ostatniej dekadzie. Niemniej nawet w warunkach tej obfitości, a może właśnie z jej powodu, straciliśmy z oczu najważniejsze rzeczy.
Jak powiedział Peter Drucker, „Jest możliwe, że za kilkaset lat, kiedy przyszłe pokolenia spojrzą na historię naszych czasów z odległej perspektywy, historycy uznają za najważniejsze wydarzenie nie rozkwit technologii, pojawienie się internetu ani narodziny handlu elektronicznego, lecz bezprecedensową zmianę ludzkiej kondycji. Pierwszy raz w dziejach świata – dosłownie – ogromna i szybko rosnąca liczba ludzi ma różne możliwości do wyboru. Pierwszy raz w historii ludzie muszą zarządzać sobą. A społeczeństwo jest do tego zupełnie nieprzygotowane”.
Jesteśmy nieprzygotowani częściowo dlatego, że po raz pierwszy w historii dostępność opcji zaczęła przewyższać naszą zdolność do dokonywania wyborów. Straciliśmy możliwość odróżniania tego, co ważne, od rzeczy nieistotnych. Psychologowie nazywają to „zmęczeniem decyzjami”: im większej liczby wyborów dokonujemy, tym bardziej cierpi na tym jakość podejmowanych decyzji.
Zbyt duża presja społeczna
Nie chodzi zresztą tylko o liczbę możliwości, która wzrosła wykładniczo, ale także o siłę i liczbę zewnętrznych źródeł nacisku na nasze decyzje. One także wzrosły niepomiernie. Choć wiele już powiedziano i napisano o tym, jak ściśle jesteśmy ze sobą połączeni i jak bardzo rozpraszający jest ciągły natłok informacji, poważniejszym problemem jest wzrost presji społecznej spowodowany tym zjawiskiem. Dzisiejsza technologia ułatwia wszystkim zainteresowanym wyrażanie opinii na temat tego, na czym powinniśmy się skupiać. Chodzi zatem nie tyle o natłok informacji, ile o natłok opinii.
Przekonanie, że można mieć wszystko
Przekonanie, że można mieć i robić wszystko, nie jest nowe. Kupczenie tym mitem trwa już tak długo, że chyba wszyscy są nim zainfekowani. Rozpowszechnia go branża reklamowa. Jest pielęgnowany w korporacjach. Czai się w ofertach pracy zawierających niekończące się litanie wymaganych umiejętności i rodzajów doświadczenia traktowanych jako coś oczywistego. Wyziera nawet z podań o przyjęcie na studia, w których kandydaci chwalą się niezliczonymi obszarami działalności dodatkowej.
Nowością jest natomiast skala szkodliwości tego mitu w dzisiejszych czasach, w których liczba opcji do wyboru oraz zakres oczekiwań wzrosły wykładniczo. Na skutek tego zestresowani ludzie starają się pomieścić w swoim nadmiernie zagospodarowanym życiu jeszcze więcej nowych rzeczy. W ten sposób powstają korporacje, w których dyskutuje się o równowadze między życiem a pracą, oczekując jednocześnie od pracowników, że będą czuwali przy swych smartfonach przez całą dobę, siedem dni w tygodniu, przez okrągły rok.
Słowo priorytet pojawiło się w języku angielskim w XV wieku. Oznaczało pierwszą lub najważniejszą rzecz. Przez pięć stuleci funkcjonowało wyłącznie w liczbie pojedynczej. Dopiero w XX wieku wymyśliliśmy liczbę mnogą i zaczęliśmy mówić o priorytetach. Wbrew logice uznaliśmy, że zmieniając słowo, możemy nagiąć rzeczywistość. W jakiś sposób mieliśmy zyskać możliwość posiadania wielu pierwszych rzeczy. Ludzie i firmy nadal nagminnie próbują to robić. Pewien przywódca opowiadał mi o swoich doświadczeniach z korporacji, w której mówiło się o pięciu priorytetach, określając je mianem „Pri-1, Pri-2, Pri-3, Pri-4 oraz Pri-5”. Można było odnieść wrażenie, że wiele rzeczy jest ważnych, ale w rzeczywistości żadna z nich nie była.
Kiedy jednak próbujemy robić i mieć wszystko, okazuje się, że musimy zawierać kompromisy tak kosztowne, że nigdy nie zdecydowalibyśmy się umyślnie na realizację takiej strategii. Gdy nie będziemy umieli celowo i świadomie wybrać obszarów, na których powinniśmy skupić swoje siły i energię, zrobią to za nas inni ludzie – przełożeni, współpracownicy, klienci, a czasem nawet krewni – i szybko stracimy z oczu to, co ważne i istotne. Możemy albo świadomie dokonywać wyborów, albo pozwolić innym ludziom decydować o naszym życiu.
Australijska pielęgniarka Bronnie Ware, która opiekowała się ludźmi w ostatnich tygodniach ich życia, zapisywała rzeczy, których żałowali przed śmiercią. Jej podopieczni najczęściej mówili: „Żałuję, że brakło mi odwagi, by żyć w zgodzie z samym sobą, zamiast prowadzić życie, jakiego oczekiwali ode mnie inni”.
Życie w zgodzie ze sobą wymaga nie tylko przypadkowego mówienia „nie”, ale celowego, świadomego i strategicznego eliminowania rzeczy nieistotnych – i to nie tylko oczywistych pożeraczy czasu, ale niekiedy także naprawdę dobrych możliwości. Zamiast reagować na presję społeczną popychającą cię w milionach kierunków, nauczysz się redukować, upraszczać i koncentrować się na tym, co bezwzględnie ważne, eliminując wszystko inne.
Wyobraź sobie, że ta książka może zrobić z twoim życiem i karierą to, co dobry system utrzymywania porządku z twoją szafą. Pomyśl, co się dzieje w szafie, jeśli nigdy w niej nie sprzątasz. Czy jest schludna i czysta, wypełniona tylko ubraniami, które lubisz nosić, umieszczonymi w równym rzędzie na wieszakach? Oczywiście nie. Jeśli nie starasz się świadomie utrzymywać w niej porządku, szybko wypełnia się chaotycznie wrzucanymi do niej, rzadko noszonymi ciuchami. Co jakiś czas bałagan staje się tak nieznośny, że podejmujesz próbę uporządkowania szafy. Jednak dopóki nie opracujesz dobrego systemu, możesz tylko skończyć w punkcie wyjścia, mając tyle samo ubrań, ponieważ nie będziesz mógł zdecydować, których się pozbyć; żałować z powodu pozbycia się rzeczy, które nosiłeś i tak naprawdę chciałeś zatrzymać; albo nadal mieć górę ubrań, których wprawdzie nie chcesz nosić, ale też nie potrafisz się pozbyć, ponieważ nie wiesz, gdzie je zanieść albo co z nimi zrobić.
Podobnie jak szafa, w której gromadzą się nienoszone ubrania, ludzkie życie wypełnia się z czasem podejmowanymi w dobrej wierze zobowiązaniami i zadaniami, na których wykonanie się zgadzamy. Większość z nich obciąża nas bezterminowo. Bez systemu ułatwiającego pozbywanie się tego balastu możemy nigdy się od niego nie uwolnić.
Oto jak esencjalista uporządkowałby swoją szafę.
1. PRZEGLĄD I OCENA
Zamiast zastanawiać się nad tym, czy jest szansa, że w przyszłości założysz daną rzecz na siebie, musisz szukać odpowiedzi na znacznie konkretniejsze pytania: „Czy lubię w tym chodzić?”, „Czy dobrze w tym wyglądam?”, „Czy często to zakładam?”. Jeżeli odpowiedź brzmi „nie”, taka rzecz kwalifikuje się do eliminacji.
W życiu osobistym lub zawodowym odpowiednikiem zadawania sobie tego typu pytań jest zastanawianie się nad tym, czy dana czynność lub wysiłek przyczynia się w najwyższym możliwym stopniu do osiągnięcia przyjętego celu. Z części pierwszej niniejszej książki dowiesz się, jakie to powinny być czynności.
2. ELIMINACJA
Powiedzmy, że podzieliłeś swoje ubrania na dwie grupy: „do zatrzymania” oraz „prawdopodobnie do wyrzucenia”. Ale czy naprawdę jesteś gotów wrzucić rzeczy należące do tej drugiej kategorii do worka i wynieść je z domu? W końcu nieobce jest ci uczucie żalu z powodu poniesionych kosztów: z badań wynika, że mamy skłonność cenić rzeczy, które już posiadamy, wyżej, niż wynosi ich realna wartość, co utrudnia nam pozbywanie się ich. Jeżeli masz trudności z podjęciem ostatecznej decyzji, zadaj sobie rozstrzygające pytanie: „Ile byłbym gotów zapłacić za tę rzecz, gdybym jej nie miał?”. To zwykle załatwia sprawę.
Inaczej mówiąc, nie wystarczy po prostu wskazać czynności i wysiłki nieprzynoszące najlepszych możliwych wyników. Trzeba jeszcze aktywnie eliminować te, które nie spełniają tego kryterium. Z części drugiej niniejszej książki dowiesz się, jak eliminować rzeczy nieważne, a do tego nauczysz się robić to w sposób budzący szacunek współpracowników, przełożonych, klientów i znajomych.
3. WYKONANIE
Jeżeli chcesz, żeby twoja szafa była utrzymana w porządku, musisz regularnie w niej sprzątać. Za każdym razem będziesz potrzebował wielkiego worka na rzeczy, których chcesz się pozbyć, oraz bardzo niewiele miejsca na te, które chcesz zatrzymać. Musisz znać adres i godziny otwarcia lokalnego punktu zbiórki darów dla potrzebujących. Powinieneś też zarezerwować sobie trochę czasu na odwiezienie tam zbędnej odzieży.
Inaczej mówiąc, kiedy już będziesz wiedział, które czynności i starania należy kontynuować – te przynoszące najlepsze możliwe wyniki – będziesz potrzebował systemu umożliwiającego zrealizowanie zamierzeń przy jak najmniejszym wysiłku. Z tej książki dowiesz się, jak zaplanować proces, dzięki któremu robienie ważnych rzeczy okaże się zaskakująco łatwe. Oczywiście ludzkie życie nie jest statyczne jak odzież w szafie. Ubrania przez cały dzień leżą tam, gdzie zostawiłeś je rano (chyba że masz w domu nastoletnie dzieci). W życiu jednak przez cały czas jesteśmy zasypywani nowymi rzeczami – nowymi żądaniami użyczenia naszego czasu. Wyobraź sobie, że przy każdym otwarciu szafy odkrywasz, że od ostatniego razu ktoś nawrzucał do niej mnóstwo nowych ubrań. Co rano robisz w niej porządek, a po południu szafa znowu jest wypełniona po brzegi niepotrzebnymi ciuchami. Niestety, życie na ogół właśnie tak wygląda. Ile razy zaczynałeś pracę zgodnie z harmonogramem, a o dziesiątej miałeś już duże opóźnienie w stosunku do planu albo w ogóle robiłeś coś zupełnie innego, niż zamierzałeś? Ile razy sporządzałeś rano listę rzeczy do zrobienia, która przez cały dzień wydłużała się, zamiast skracać? Ile razy czekałeś z utęsknieniem na spokojny weekend w domu z rodziną, a w sobotni poranek docierało do ciebie, że masz do załatwienia mnóstwo spraw, terminy uciekają, a nieprzewidziane katastrofy wymagają twojej natychmiastowej interwencji? Mam dla ciebie dobrą wiadomość: możesz się od tego uwolnić.
Istotą esencjalizmu jest tworzenie systemu zarządzania szafą naszego życia. Nie jest to proces realizowany raz w roku, miesiącu czy tygodniu, jak w przypadku sprzątania w szafie ubraniowej. To dyscyplina, którą trzeba stosować za każdym razem w obliczu decyzji o tym, czy powiedzieć „tak”, czy uprzejmie odmówić. To metoda zawierania trudnych kompromisów i wybierania między wieloma dobrymi rzeczami a kilkoma naprawdę wspaniałymi. W esencjalizmie chodzi o uczenie się, jak robić mniej rzeczy, ale lepiej, żeby osiągnąć jak najlepszy rezultat w każdej cennej chwili życia.
Z tej książki dowiesz się, jak żyć w zgodzie z samym sobą, zamiast robić to, czego oczekują od ciebie inni. Nauczysz się działać skuteczniej, produktywniej i efektywniej we wszystkich aspektach życia. Opanujesz systematyczną metodę rozpoznawania, co jest ważne, eliminowania rzeczy nieistotnych oraz robienia tego, co najważniejsze bez nadmiernego wysiłku. Krótko mówiąc, nauczysz się zdyscyplinowanego dążenia do mniej w każdym aspekcie życia. Oto jak do tego dojdziesz.
więcej..
BESTSELLERY
- EBOOK
22,90 zł 34,99
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.
- Wydawnictwo: AgoraFormat: EPUB MOBIZabezpieczenie: Watermark VirtualoKategoria: PoradnikiPenis nie jest obcym ciałem, dzikim zwierzęciem, czempionem, który musi wygrywać seksualne olimpiady, ani nieposłusznym sługą, którego trzeba przywoływać do porządku niebieskimi pigułkami. Jest częścią męskiego ciała, o którą ...EBOOK
18,90 zł 29,99
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.
- EBOOK59,00 zł
- Wydawnictwo: AgoraFormat: EPUB MOBIZabezpieczenie: Watermark VirtualoKategoria: Poradniki„Sztuka kochania” to poradnik dla par. Po raz pierwszy wydany w 1976 roku, osiągnął rekordowe 7 milionów sprzedanych egzemplarzy i miał dziesiątki tysięcy pirackich dodruków. Mimo upływu czasu wciąż zadziwia aktualnością.EBOOK
23,99 zł 29,99
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.
- 7,69 zł