Europa dla bogatych - ebook
Europa dla bogatych - ebook
Właściciel sieci hoteli Vito Viscari i Eloise Dean poznali się na lotnisku. Ponieważ Eloise spóźniła się na lot do Paryża, Vito zaproponował, by poleciała z nim jego prywatnym samolotem. Wzajemne zauroczenie przerodziło się w gorący romans i wspólną kilkutygodniową podróż po Europie, po hotelach Viscari. W końcu nadszedł czas powrotu do Rzymu. Vito odwlekał ten moment, jak mógł. Wiedział, że ma zobowiązania wobec rodziny i musi poślubić inną kobietę. A nie był gotowy rozstać się z Eloise…
Druga część miniserii ukaże się w lipcu.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-4308-7 |
Rozmiar pliku: | 912 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Muzyka rozbrzmiewała coraz głośniej aż do finałowego crescendo, a potem umilkła. Szepty wiernych ucichły, kiedy kapłan wzniósł ręce i zaczął wypowiadać słowa pradawnego sakramentu w starej jak świat ceremonii.
Vito czuł, jak mocno bije mu serce. Przepełniało go wzruszenie. Odwrócił głowę w stronę stojącej u jego boku kobiety.
W białej sukni, z twarzą zakrytą welonem, jego oblubienica czekała na niego. Czekała na jego słowa, które miały ich połączyć w święty związek małżeński.
Eloise popijała szampana, błądząc wzrokiem po ekskluzywnym salon privée w jednym z najbardziej znanych hoteli na Promenade des Anglais w Nicei, na Lazurowym Wybrzeżu, na południu Francji.
Salon pełen był pań w wieczorowych sukniach, obwieszonych klejnotami, oraz panów w eleganckich smokingach. Ale żaden z nich nie mógł się równać z mężczyzną, który jej towarzyszył. Z najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego widziała w życiu. Puls przyspieszał jej za każdym razem, kiedy na niego patrzyła. Tak jak teraz.
Spoglądała na jego wysoką, przyciągającą spojrzenia postać, doskonale na nim leżący ręcznie szyty garnitur, na rzeźbiony rzymski profil i kruczoczarne włosy. Zachwycała się jego gładką, opaloną skórę, wysokimi kośćmi policzkowymi, kształtną linią szczęki i uśmiechniętymi ruchliwymi ustami, kiedy gawędził po francusku – równie płynnie jak po angielsku i w ojczystym włoskim – z otaczającymi go ludźmi. Poczuła znajome drgnienie w żołądku.
Czy naprawdę jestem tutaj? A może mi się to śni?
Czasem jej się zdawało, że to sen. Ostatnie tygodnie były upajającym wirem, w jaki rzuciła się na oślep, wpadając w ramiona stojącego tuż obok mężczyzny, któremu padła – dosłownie – do stóp.
Ciepłe, wciąż żywe wspomnienie powróciło…
Biegła przez halę odlotów na lotnisku w stronę bramki, gdzie kończyła się odprawa przed wylotem. To były jej pierwsze wakacje od wieków, wykradzione ukradkiem, zanim zacznie szukać nowej posady niani. Właśnie skończyła pracę, bo bliźniaki, którymi się opiekowała, poszły do szkoły.
Będą za nią tęskniły przez chwilę, ale wkrótce przyzwyczają się do jej nieobecności. Podobnie jak ona sama radziła sobie w dzieciństwie z sukcesją niań. Jej matka była bardzo zapracowana, ale też absolutnie pozbawiona uczuć macierzyńskich. Eloise już dawno musiała się z tym pogodzić. Tak jak z tym, że ponieważ była dziewczyną, a matka kategorycznie odmówiła rodzenia kolejnych dzieci, jej ojciec opuścił je obie. Znalazł nową żonę, która dała mu upragnionych synów. Zacisnęła usta na myśl o ojcu, który porzucił ją w dzieciństwie dla nowej rodziny.
Czy dlatego zostałam nianią? – zastanawiała się czasami. Żeby dawać ciepło i miłość dzieciom, które nieczęsto widywały własnych rodziców? Tak jak ja?
Uwielbiała tę pracę, chociaż jej matka nie była w stanie tego zrozumieć. Podobnie jak tego, że córce brakowało ojca. Poglądy matki były proste i surowe.
Ojcowie w ogóle nie są potrzebni. Kobiety są zdolne do samotnego macierzyństwa! Mężczyźni zawodzą. O wiele lepiej nie być od nich zależną i wychowywać dziecko samotnie!
Ale Eloise tak naprawdę wychowały nianie, a nie matka…
Ja taka nie będę i mężczyzna, którego wybiorę, mnie nie opuści.
Nie, jej życie będzie inne niż życie jej matki, była co do tego przekonana. Udowodni, że matka całkowicie się myliła. Pokocha głęboko cudownego mężczyznę, który jej nigdy nie opuści, nigdy nie zawiedzie, nigdy nie zostawi dla innej kobiety. I nigdy nie porzuci ich dzieci, które wychowają razem z oddaniem i miłością. Nie miała pojęcia, kim będzie ten mężczyzna. W wieku dwudziestu sześciu lat miała już za sobą kilka związków. Wiedziała bez fałszywej skromności, że jej uroda blondynki zawsze przyciągała męskie zainteresowanie. Ale żaden dotąd nie wzbudził w niej głębszych uczuć.
Ale kiedyś go znajdę! Mężczyznę moich marzeń. I pokocham go! Pewnego dnia tak się stanie.
Tego dnia, biegnąc na samolot, czuła się świetnie, niczym nieskrępowana i wolna jak ptak. Gotowa na wspaniałe wakacje, ubrana w wygodne w dżinsy, koszulkę, żakiet i mocno znoszone czółenka. Buty musiały być odrobinę za bardzo znoszone, bo nagle bez ostrzeżenia pośliznęła się, skręcając nogę. Rąbnęła ciężko na twardą podłogę, a jej walizka na kółkach uderzyła w nogi innego pasażera. Usłyszała krótkie ostre przekleństwo w obcym języku, ale nie zwróciła na to uwagi. Czuła ostry ból w nodze.
– Czy nic się pani nie stało?
Głos z obcym akcentem był seksownie zachrypnięty. Eloise podniosła głowę i na linii oczu ujrzała parę męskich nóg w obcisłych spodniach. Lekka, szlachetna szara tkanina opinała umięśnione uda. Uniosła wzrok wyżej i oddech uwiązł jej w gardle. Zagapiła się. Nie była zdolna do niczego innego. Dwoje ciemnych, przepastnych oczu okolonych atramentowoczarnymi rzęsami spoglądało na nią z troską.
– Jest pani ranna?
Próbowała się odezwać, ale nagle całkiem zaschło jej w ustach.
– Ja… – bąknęła. – Nic mi… nie jest.
Gramoliła się z podłogi, a wtedy para silnych rąk pomogła jej stanąć na nogi z taką siłą, jak gdyby była całkowicie pozbawiona ciężaru. Grawitacja przestała działać. Miała wrażenie, że unosi się dwa cale nad ziemią.
Wokoło ludzie chodzili, śpieszyli się, rozmawiali, ale dla niej nie istnieli. Bezradnie wpatrywała się w tego mężczyznę.
– Jest pani pewna, że wszystko w porządku? Może wezwać lekarza?
W jego głosie wciąż brzmiała troska, ale także cień wesołości. Musiał mieć świadomość, że się na niego gapiła. I dlaczego…
Uśmiechnął się, a ona poczuła, jak jej wnętrze wypełnia pustka.
– To chyba pani walizka. – Mężczyzna pochylił się, by podnieść jej bagaż.
– Dziękuję… – odpowiedziała cicho.
– Do usług.
Uśmiechnął się znowu. Zdawał się nie mieć nic przeciwko temu, że wciąż na niego patrzyła, chłonąc jego ciemne, wyraziste oczy, ciemne włosy, rzeźbione usta i kości policzkowe, które zdawały się wykute z najpiękniejszego marmuru.
Przełknęła ślinę. Działo się coś dziwnego i to nie miało nic wspólnego z jej upadkiem u jego stóp ani z walizką uderzającą w jego nogi.
Nagle coś sobie uświadomiła.
– Nic się panu nie stało? – zawołała. – Moja walizka na pana upadła.
Machnął lekceważąco ręką.
– Niente, to nic.
Tą resztką mózgu, która jeszcze funkcjonowała, zarejestrowała, że mówił po włosku, a jednocześnie zauważyła, jak zmrużył oczy, dokładnie się jej przyglądając… Poczuła, że rumieniec wpływa jej na policzki, a wtedy dostrzegła błysk w jego pięknych oczach. Ten subtelny przekaz między nimi zintensyfikował jeszcze jej rumieńce i nagle z całą przenikliwością uświadomiła sobie reakcję własnego ciała na jego spojrzenie.
Och, mój Boże, co się dzieje?
Nigdy nie była tak poruszona widokiem mężczyzny.
On znowu się odezwał, więc przywołała swój rozpadający się na kawałki umysł do porządku.
– Do której odprawy się pani kierowała?
Nagle przypomniała sobie, czym była pochłonięta kilka chwil temu. Spojrzała w stronę bramki, nad którą wyświetlał się teraz napis „Odprawa zakończona”.
– Och, nie – powiedziała żałośnie. – Spóźniłam się na samolot.
– Dokąd pani leciała? – zapytał.
– Do Paryża – odparła z roztargnieniem.
Coś zamigotało w oczach mężczyzny, po czym powiedział gładko:
– Co za niezwykły zbieg okoliczności. Ja także wybieram się do Paryża.
W jego głosie był cień wahania, kiedy wymawiał cel podróży, ale nie zwracała na to uwagi.
– Skoro to z mojej winy spóźniła się pani na samolot, proszę mi pozwolić, żebym tam panią zabrał.
Otwierała i zamykała usta niczym ryba. Złowiona, bez wysiłku, przez kogoś, kto był bardzo zręcznym rybakiem.
– Nie mogłabym… – zaczęła.
Ciemne, pięknie wygięte brwi się uniosły.
– Dlaczego nie? – spytał.
– Bo… – urwała.
– Bo się nie znamy? – Znowu uniósł pytająco brwi i się uśmiechnął. – Temu łatwo można zaradzić. Nazywam się Vito Viscari i jestem całkowicie do pani usług, signorina, skoro z mojej winy spóźniła się pani na samolot.
– Ale to nie była pańska wina – zaprotestowała. – Pośliznęłam się. Uderzyłam pana walizką.
Uniósł lekceważąco wolną rękę.
– Już ustaliliśmy, że to nieważne – powiedział lekko. – Ważne jest znalezienie lekarza, żeby obejrzał pani stopę. Do naszego odlotu do Paryża mamy mnóstwo czasu.
Spojrzała na niego oszołomiona.
– Ale nie mogę tak po prostu zmienić lotu, mój bilet na to nie pozwala.
Znowu się uśmiechnął.
– Ale mój owszem. Proszę się nie martwić – umilkł na moment. – Mam na koncie frequent flyer dodatkowe mile do wykorzystania. Jeśli tego nie zrobię, przepadną.
Nie wyglądał na kogoś, kto by się przejmował zbieraniem mil powietrznych. Przeczył temu jego szyty na miarę garnitur, lśniące, ręcznie wykonane buty i skórzana aktówka z monogramem. Ale czując na sobie jego pełne ciepła i podziwu spojrzenie, zapomniała o wszystkim oprócz przyśpieszonego pulsu i odurzającej lekkości w głowie.
– A więc – mówił, a jego włoski akcent wyczyniał z nią cudowne rzeczy – czy mam nazywać panią po prostu bella signorina? Chociaż – mruczał, przysłaniając rzęsami oczy i zatapiając w niej wzrok – to czysta prawda. Bellissima signorina…
Wzięła oddech. Powietrze nagle wydawało się zbyt nasycone tlenem.
– Nazywam się Eloise – powiedziała. – Eloise Dean.
Uśmiechnął sią znowu, ciepło i przyjaźnie.
– Chodźmy więc. Proszę się na mnie wesprzeć, signorina Eloise Dean. Zaopiekuję się panią.
Spojrzała w górę na niego. Wydawał się bardzo wysoki i absolutnie oszałamiający… Wstrzymując oddech, rozchyliła lekko usta i szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w niego. Rzeźbione usta drgnęły, długie rzęsy przysłoniły ciemne oczy.
– Och, tak – powiedział łagodnie. – Zaopiekuję się panią…
I odtąd Vito Viscari to właśnie robił. Dopiero znacznie później Eloise odkryła, że wtedy wcale nie wybierał się do Paryża. Miał lecieć do Brukseli. Zmienił cel podróży z jednego jedynego powodu, jak przyznał otwarcie, z pieszczotliwym uśmiechem. By ją uwieść i zdobyć.
To mu się udało. Bez wysiłku. Uwodzona i zdobywana przez Vita Viscariego, nie stawiła najmniejszego nawet oporu. Nie kryła się wcale z tym, że zaloty najprzystojniejszego mężczyzny, jakiego spotkała w życiu, w najbardziej romantycznym mieście świata były spełnieniem jej marzeń.
I tak właśnie się czuła przez wszystkie te następujące później tygodnie, kiedy jej stopy ledwie dotykały ziemi, gdy Vito mknął z nią przez Europę z jednego luksusowego hotelu do drugiego. Zawsze do Hotelu Viscari, jednej z największych sieci hotelowych na świecie, należącej do jego rodziny.
Dokonywał właśnie inspekcji wszystkich swoich europejskich hoteli. Było ich mnóstwo, wszystkie usytuowane w najpiękniejszych, najbardziej ekscytujących historycznych miastach Europy od Lizbony po Petersburg. Podczas tej romantycznej podróży myśl o powrocie do Anglii i rozpoczęciu nowej pracy zaczęła blednąć. Jak mogła myśleć o rozstaniu z Vitem? Życie z nim oszałamiało niczym szampan.
Tak, ale szampan kiedyś się kończy i potem zawsze budzimy się z naszych marzeń… Właśnie o tym musiała pamiętać.
Bo, jakkolwiek oszałamiająco romantyczne było dryfowanie po Europie w jego ramionach, na granicy czegoś, czego nigdy przedtem nie czuła do mężczyzny, to w jej głowie pojawiały się pytania.
Czy mogę ufać własnym uczuciom? Na ile są prawdziwe? I co on do mnie czuje?
Och, pożądał jej, co do tego nie było wątpliwości, najmniejszej. Ale czy tylko to do niej czuł?
– Eloise?
Głos Vita i ten miękki, tak seksowny włoski akcent, który zawsze pozbawiał ją tchu, wyrwał ją z zamyślenia.
– Podano kolację, miejmy to już za sobą.
Razem przeszli do sąsiedniego salonu, gdzie przygotowano wystawną kolację w formie bufetu. Do Vita podeszła jakaś kobieta, o kilka lat starsza od Eloise, bardziej w jego wieku, nieskazitelnie ubrana w satynową kreację od projektanta, w kolorze pasującym do jej jasnoblond włosów. To była gospodyni wieczoru, wydająca przyjęcie w nicejskim Hotelu Viscari, na które Vito został oczywiście zaproszony. Eloise szybko sobie uświadomiła, że Vito poruszał się w kręgach wyższych sfer. Jego wygląd, majątek, pochodzenie czyniły go ulubieńcem towarzystwa, podobnie jak status kawalera. Z tego ostatniego powodu kobiety leciały do niego jak ćmy do światła. W tym także gospodyni wieczoru.
– Vito, cherie! Jak miło, że zjawiłeś się na moim małym przyjęciu! Musimy kiedyś porozmawiać o starych dobrych czasach razem!
Przeniosła wzrok na Eloise. Jej jasnoniebieskie oczy zalśniły lodowato.
– A pani jest zapewne najnowszą dziewczyną Vita, prawda? On tak uwielbia piękne blondynki!
Roześmiała się krzykliwie i poszybowała dalej.
Vito spojrzał na Eloise ze smutkiem.
– Mi dispiace – powiedział. – Stephanie należy do przeszłości, to już dawno skończone, zaręczam.
Eloise uśmiechnęła się pobłażliwie. To jej nie przeszkadzało, podobnie jak nie przeszkadzało jej zainteresowanie okazywane mu przez inne kobiety. Och, był czarujący i miły dla nich wszystkich, ale wiedziała, że błysk pożądania w jego oczach przeznaczony był wyłącznie dla niej.
Ale jak długo?
Zadrżała. Czy pewnego dnia stanie się kolejną Stephanie? Jeszcze jedną jego byłą piękną?
A może coś więcej rodziło się między nimi? W jej głowie kłębiły się pytania, ale na odpowiedzi jeszcze nie była gotowa. Wiedziała, że powinna być ostrożna, kiedy chodziło o jej serce.
Bo czyż jej matka nie zakochała się po uszy w mężczyźnie, z którym po burzliwym romansie uwikłała się w małżeństwo tylko po to, by poniewczasie odkryć, jak bardzo się różnili w sprawach dla nich zasadniczych? To ich rozdzieliło, odbierając ich córce ojca.
Nie wolno mi popełnić tego samego błędu. Tak łatwo byłoby sobie powiedzieć, że jestem w nim zakochana! Prowadząc to życie jak ze snu… Jeden cudowny hotel za drugim!
Ale podróż Vita po Europie zbliżała się do końca. Miał w jej trakcie wyrobić sobie markę w nowej roli dyrektora Hoteli Viscari. Został nim w wieku zaledwie trzydziestu jeden lat, po niespodziewanej śmierci ojca.
– Wrzucono mnie na głęboką wodę – powiedział ze smutkiem. – Jestem ostatnim z rodu Viscarich, jedynym kontynuatorem tradycji. Wszystko spoczywa na moich barkach. Nie mogę zawieść ojca.
Opowiedział jej, jak jego pradziadek, Ettore Viscari, dał początek Hotelom Viscari pod koniec dziewiętnastego wieku, w czasach rozkwitu luksusowych hoteli. Przekazał je potem swojemu synowi, a on dwóm jego wnukom – ojcu Vita, Enricowi, i jego bezdzietnemu wujowi, Guidowi. To właśnie Guido nadzorował rozbudowę hoteli na całym świecie, przyciągając bogatą klientelę. Vito miał świadomość spuścizny, jaka mu pozostała, i obowiązków, jakie to na niego nakładało, także towarzyskich. Tak jak dziś i każdego wieczoru, odkąd z nim była.
– Udzielanie się towarzyskie z ludźmi, którzy są lub będą naszymi gośćmi, jest nieuniknione – powiedział. – Nie mogę okazać, jak bardzo mnie to męczy. Twoja obecność przy mnie sprawia, że staje się to o wiele mniej uciążliwe.
Te słowa radowały jej serce. Poczuła znajomy dreszcz, kiedy nakładał jej na talerz smakołyki ze znaczącym błyskiem w ciemnych oczach.
Już wkrótce wyszepcze słowa podziękowań gospodyni wieczoru i uprzejmie pożegna się z innymi gośćmi, a potem pociągnie Eloise ze sobą do swojego apartamentu, by mieć ją całkowicie dla siebie! Aby rozkoszować się nocą cudownej, zmysłowej miłości…
Miłość z nim w niczym nie przypominała jej wcześniejszych doświadczeń. Umiejętnym, czułym dotykiem potrafił doprowadzić ją do ekstazy, pozbawiając tchu. Szybowali razem w stratosferze, której istnienia nawet nie podejrzewała. A to zdawało się odsuwać wszystkie jej pytania i obawy dotyczące tego romansu, w który rzuciła się na oślep.
Leżąc później w jego ramionach, z sercem bijącym jak u dzikiego ptaka, czuła przepływające w niej emocje. Tęsknotę…
Och, Vito, bądź dla mnie tym jedynym!
Tak bardzo chciała uwierzyć, że jest tym wymarzonym mężczyzną, którego mogła pokochać.