- W empik go
Facet taki jak ja - ebook
Facet taki jak ja - ebook
Irek nie jest wygadanym hipsterem, młodym rekinem biznesu ani wysportowanym bywalcem siłowni. To zwykły student informatyki, który nie wierzy, że jakakolwiek przedstawicielka płci pięknej mogłaby się nim zainteresować na poważnie. Wszystko zmienia się w dniu, w którym podczas nudnego wykładu dosiada się do niego dziewczyna zjawiskowej urody, będąca obiektem pożądania każdego mężczyzny na uczelni. A potem z radością zgadza się na zaproponowane przez niego korepetycje.
Od tego dnia Irek zaczyna funkcjonować w zupełnie innej rzeczywistości. Tajemniczy świat damsko-męskich relacji, który wydawał mu się obcy i nieosiągalny, nagle staje przed nim otworem. Wkrótce jednak okazuje się, że idealna z pozoru dziewczyna skrywa bolesne tajemnice, rzucające cień na jej obecne życie… Czy Irek znajdzie w sobie siłę, by zawalczyć o ukochaną i spełnić coraz śmielej kiełkujące w nim marzenie o odwzajemnionym uczuciu?
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8313-525-0 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Czy ty mnie w ogóle słuchasz? – zapytałem, widząc, jak kobieta wyraźnie buja w obłokach.
Wzrok miała wlepiony w moje dłonie już od dobrych kilku minut i nawet przestała machinalnie potakiwać głową. To był drugi dzień naszej wspólnej nauki i wbrew wcześniejszym obawom wcale nie szło mi tak źle. Oczywiście do pierwszego spotkania we wtorek przygotowywałem się przez poprzednie dwa dni. Nawet specjalnie wróciłem wcześniej od rodziców. Milion razy przeglądałem notatki z początku semestru, zaznaczałem istotne informacje i przepisywałem je po swojemu. Zależało mi na jak najprostszym wyjaśnieniu tematu, bo niestety język, którym posługiwał się nasz wykładowca, nie należał do najbardziej zrozumiałych. Wymyślałem więc różne przykłady i graficzne ułatwienia, rozpisywałem skomplikowane przypadki i rozkładałem je na mniejsze części. A wszystko po to, aby wypaść w oczach Oliwii jak najlepiej.
– Przepraszam – westchnęła i spojrzała na mnie swoimi pięknymi oczami. W świetle dziennym nadal były błękitne, jednak lekko wpadały w odcienie szarości.
Przez cały ten pomysł z korepetycjami miałem idealną okazję do tego, by bezkarnie się jej przyglądać, z czego bez najmniejszych wyrzutów sumienia korzystałem. Wiedziałem już, że ma ledwo widoczny pieprzyk przy samej linii włosów, jej prawa brew jest nieco bardziej uniesiona od lewej, a pomadka na jej ustach wyciera się szybciej na górnej wardze przez to, że często przejeżdża po niej językiem. Ta niejako wymuszona bliskość dawała mi dziwne poczucie intymności, a co za tym idzie, zaczynałem czuć się coraz bardziej swobodnie w towarzystwie tej kobiety.
– Po prostu nie mogę się skupić, jak nie mam ciszy absolutnej – wyjaśniła.
– No jasne, tylko że to ty zaproponowałaś bibliotekę – zdziwiłem się.
Sam nigdy nie miałem problemów ze skupieniem uwagi w niesprzyjających warunkach. Mogłem się uczyć, słuchając muzyki albo kątem oka zerkając na włączony telewizor. Pomimo to rozumiałem potrzebę spokoju u innych osób. Jednak tak jak wspomniałem, to Oliwia zaproponowała naukę w bibliotece, która – mimo iż uznawana za chyba najmniej hałaśliwą instytucję – również nie była idealna. Co kilka minut ktoś wchodził albo wychodził przez ogromne, skrzypiące przy każdym ruchu główne drzwi, pytał o coś pracujące tu bibliotekarki albo wymieniał komentarze ze swoimi towarzyszami. Nie wspominając już o mimowolnych dźwiękach takich jak szuranie, kichanie, kasłanie, stukanie i tupanie, które powodował praktycznie każdy człowiek. Ktoś nieprzyzwyczajony na co dzień do takiej ilości różnorodnych odgłosów mógł faktycznie doświadczać małych problemów z odpowiednią koncentracją.
– No bo nie miałam innego pomysłu. Siedzenie w kawiarni byłoby jeszcze gorsze. A do mojego mieszkania cię nie zaproszę, bo mam trzy megahałaśliwe współlokatorki. – Przewróciła oczami, jakby w odpowiedzi na zachowanie tych dziewczyn.
W mojej głowie powoli zaczynał kiełkować plan, który albo otworzy mi drzwi do kolejnego etapu w tej relacji, albo brutalnie zamknie przed nosem te, które zdążyłem już przekroczyć.
– Serio – kontynuowała Oliwia – muszę się uczyć po nocach, bo organizują sobie u nas jakieś noclegownie dla bezdomnych przyjaciół.
– Wiesz… – zacząłem z dziwnym zakłopotaniem. – Nie zrozum mnie źle, ale u mnie w mieszkaniu jest całkiem spokojnie. Znaczy mam współlokatora, ale on zawsze gdzieś wychodzi albo siedzi cicho w swoim pokoju – przerwałem nagle, orientując się, jak źle brzmiała ta propozycja. Powiedziałem jednak „A”, więc wypadałoby teraz dokończyć alfabet. – Ale jeśli nie chcesz, to spoko, dla mnie biblioteka jest w porządku.
Zadowolony, że udało mi się wypowiedzieć to ostatnie zdanie tak spokojnie, niecierpliwie czekałem na odpowiedź Oliwii. Nie chciałem, żeby uznała mnie za jakiegoś natręta lub pomyślała, że próbuję ją zaciągnąć w jakieś nieznane miejsce w nikczemnym celu. Miała we mnie widzieć kolegę, wyciągającego – zupełnie bezinteresownie – pomocną dłoń.
– Brzmi super. – Kąciki jej ust znowu delikatnie się uniosły, a ja poczułem, jak kilkutonowy kamień właśnie spada z mojego serca. – Ale na pewno nie będę ci siedzieć na głowie? Nie chcę przeszkadzać ani jakoś zaburzać twojej przestrzeni.
– Nie będziesz. Inaczej bym tego nie proponował – zapewniłem.
Tym sposobem wtorkowe korepetycje miały się odbywać w moim mieszkaniu. Z jednej strony cieszyłem się, że w końcu spotkamy się w bardziej sprzyjających okolicznościach, bez nachalnych spojrzeń ludzi z całej uczelni. Bo albo gapili się z zachwytem na Oliwię, albo z pogardą na mnie, albo ze zdziwieniem na naszą dwójkę, no bo przecież co taka kobieta jak ona mogła robić z takim facetem jak ja. I musiałem przyznać, że trochę mnie to przygnębiało. Nie miałem jakiegoś wielkiego problemu z niskim poczuciem własnej wartości, ale znałem swoje wady i zalety i zawsze uważałem, że podchodzę do nich w sposób bardzo obiektywny. Nie wpasowywałem się w standardy atrakcyjnego gościa i nawet nie starałem się im sprostać. Nie widziałem w tym większego sensu. Bardzo szybka przemiana materii zapewniała mi szczupłą sylwetkę, niezależnie od tego, czy tego chciałem, czy nie. Żeby nabrać masy mięśniowej, musiałbym albo jeść trzykrotność moich aktualnych posiłków, albo zacząć bawić się w suplementy. Żaden z tych pomysłów mi się nie podobał. Mogłem zmienić fryzurę na bardziej modną, lecz gdy tylko moje cienkie włosy stawały się dłuższe, zupełnie nie radziłem sobie z ich układaniem, a youtubowe tutoriale w tej kwestii brzmiały dla mnie jak czarna magia. No i garderoba. Ubieranie się w sieciówkach było już dla mnie niezłym awansem od czasów technikum, kiedy wszystkie moje zakupy odbywały się w osiedlowym sklepiku pani Marianny. Wyglądałem zwyczajnie i to mi wystarczało. Nie miałem nawet pomysłu na stworzenie sobie jakiegoś stylu. I kiedy dodałem do tej mieszanki jeszcze mój wrodzony stoicki spokój, powstała najlepsza możliwa wersja Ireneusza Kruka, jaką mogłem stworzyć przy obecnych zasobach. I jasne, być może to wszystko to były tylko wymówki i tłumaczenie się przed samym sobą z życiowej ignorancji, ale na ten moment nie planowałem w tym temacie żadnych istotnych zmian.
Do kolejnego spotkania z Oliwią przygotowywałem się jeszcze pilniej niż dotychczas. Teraz oprócz merytorycznego wysiłku miałem na głowie również ten bardziej fizyczny, czyli ogarnięcie moich skromnych progów. Fragment mieszkania, który miałem tylko do swojej dyspozycji, przypominał bardziej małą kawalerkę niż wydzielony pokój. Główne wejście i korytarz od mojej części dzieliły tylko jedne drzwi i tu kończyły się elementy wspólne. Moje lokum miało całe osiemnaście metrów kwadratowych i oprócz strefy typowo dziennej, z moim łóżkiem pośrodku, mieściło również niewielki aneks kuchenny i łazienkę. Miałem nawet własną zmywarkę i pralkę, więc nie byłem w żadnym stopniu zależny od mojego współlokatora. Taka okazja trafiła mi się zupełnie przypadkiem, bo podobno dziewczyna, która zamierzała się tu wprowadzić, nie dostała się na studia i w ostatniej chwili wypowiedziała umowę. Właściciele szukali więc kogoś na szybko i w promocyjnej cenie, a to, że akurat ja włączyłem stronę z ogłoszeniami jakieś pięć sekund po wstawieniu oferty, mogłem uznać za całkiem niezły fart.
Fakt, że chciałem wypaść przed Oliwą jak najlepiej, był już chyba oczywisty. Mieszkanie wysprzątałem na błysk, kupiłem nawet w markecie takie kolorowe buteleczki z patyczkami, bo podobno zapachem można stworzyć odpowiedni klimat. Przygotowałem też biurko, tak żeby pomieściło dwie osoby, i przykryłem łóżko puchatą narzutą, którą kiedyś dostałem od mamy, oraz dekoracyjnymi poduszkami. Chociaż raczej należałem do dość pedantycznych i dbających o porządek osób, to tego dnia czułem się wyjątkowo zadowolony z efektów swojej pracy. Moje lokum chyba nigdy jeszcze nie wyglądało tak przytulnie i miałem cichą nadzieję, że kobieta podzieli to zdanie.
_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_