Fangirl - ebook
Fangirl - ebook
Must read dla wszystkich książkar i wattpadziar! Uwielbiana przez miliony czytelniczek, kultowa i nagradzana „Fangirl” powraca!
Cath jest fanką Simona Snowa. Okej, cały świat jest fanem Simona Snowa, ale dla Cath bycie w fandomie to życie. Przesiadywanie na forach. Czytanie wszystkich tomów. Ponowne czytanie. Tworzenie historii, które śledzą tysiące innych fanów. Cath ma swój bezpieczny świat fikcji, ale czy będzie gotowa zostawić go na rzecz tego prawdziwego? A ten dobija się do jej drzwi i nie chce odpuścić.
Cath idzie na studia i jest zdana tylko na siebie, całkowicie poza strefą komfortu. Ma gburowatą współlokatorkę z uroczym, kręcącym się zawsze w pobliżu chłopakiem i przystojnego kolegę z klasy, który nie chce jedynie rozmawiać o słowach… Czuje się zagubiona, zwłaszcza gdy profesorka literatury uważa, że fanfiction to koniec cywilizowanego świata, a dla Cath pisanie jest wszystkim.
Przeczytaj powieść Rainbow Rowell w nowej i uzupełnionej odsłonie!
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-240-9870-5 |
Rozmiar pliku: | 972 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Chyba nigdy nie cieszyłam się z pisania książki tak bardzo, jak w przypadku _Fangirl_. Zaczęłam ją jako projekt NaNoWriMo w 2011 roku, wychodząc z założenia, że mogę zaryzykować jeden miesiąc – że to akceptowalna ilość czasu do zmarnowania na książkę, której nikt nie będzie chciał.
Moja pierwsza książka, _Załącznik_, została wydana nieco wcześniej tego samego roku. I choć nie była porażką, nie była także sukcesem, który mógłby zapewnić kolejne umowy wydawnicze. Moja druga książka _Eleanora i Park_ miała problemy ze znalezieniem domu. Trzecia powieść wydawała się więc bardzo… niepewnym przedsięwzięciem.
Miałam dwoje małych dzieci i pracę na pełen etat. Coraz trudniej było mi usprawiedliwić wieczory spędzane na pisaniu w Starbucksie.
Wykroiłam więc sobie listopad 2011 roku i uznałam, że mogę go zmarnować – mogę napisać pięćdziesiąt tysięcy słów w ciągu trzydziestu dni, a potem choćby podpalić to wszystko, jeśli będę miała ochotę. Żadna strata. Zero problemu.
To mnie uwolniło i pozwoliło mi napisać taką książkę, jaką chciałam…
Zaryzykować koncept trudny do wyjaśnienia i skomplikowany w wykonaniu. Stworzyć postaci, z którymi chciałam spędzać każdy dzień. Wypełnić _Fangirl_ tysiącem szczegółów, które w tamtym czasie wydawały mi się bardzo moje. Dodać kardigany i kawy o różnych smakach. Napisać sceny najróżniejszych rodzajów pocałunków.
_Fangirl_ to książka niesłychanie ciepła – mimo że stawka dla Cath jest zawsze wysoka, a ona sama często traci coś ważnego. Czułam się otulona, pisząc ją. Czułam się uspokojona. Pisałam tak długo, aż Cath również poczuła się uspokojona.
W listopadzie przekroczyłam liczbę sześćdziesięciu tysięcy słów, a następnie w ciągu kilku miesięcy dopisałam jeszcze około pięćdziesięciu tysięcy. _Fangirl_ jest długa jak na współczesną powieść, ponieważ tworzyłam dodatkowe sceny dla samej siebie, nawet po tym, jak główne konflikty w książce zostały rozwiązane. Cath i Levi wciąż się spotykają i budują swój związek. Pozostałe postacie także dostają szansę wejścia na scenę i pożegnania się, nawet te podwójnie fikcyjne ze Świata Magów.
Zastanawiam się czasem, czy to właśnie nie dzięki tej swojskości i dodawaniu otuchy _Fangirl_ tak dobrze zarezonowała z czytelnikami i stała się książką, do której się wraca. Cath jest wrażliwą postacią, a książka troszczy się o nią. Jeśli ty, czytelniku, jesteś wrażliwą osobą, może poczujesz, że książka troszczy się również o ciebie.
To dla mnie przyjemność, że po tylu latach nadal mogę mówić o _Fangirl_. Pokochałam tę książkę tak bardzo, że napisałam później całą trylogię o Simonie i Bazie, ulubionych bohaterach Cath. Stworzyłam także krótkie opowiadanie o Reagan (_If the Fates Allow_ w _Scattered Showers_), a także czteroczęściową mangową adaptację _Fangirl_.
Istnieją inne powieści, z których jestem bardzo dumna, lecz które nie wywołują we mnie tak ciepłych uczuć – gdyż pisanie ich było wymagające dla duszy. Za to każdy dzień pracy nad _Fangirl_ był dla mnie realizowaniem moich własnych pragnień.
Jeśli jesteś kimś, kto czytał _Fangirl_ wcześniej, dziękuję, że do niej wracasz. Dziękuję za bycie tak łaskawym i czułym wobec tych postaci. Nigdy nie musiałam się martwić o Leviego i Cath; znaleźli u ciebie dobry dom.
A jeśli jeszcze nie znasz _Fangirl_, mam nadzieję, że znajdziesz tu trochę radości i komfortu.
Listopad 2023 rokuSimon Snow (seria powieści)
Z Encyklowiki, otwartej encyklopedii
_Ten artykuł dotyczy serii książek dla dzieci. Zobacz też: Simon Snow (ujednoznacznienie)._
Simon Snow – seria siedmiu powieści fantasy autorstwa brytyjskiej pisarki Gemmy T. Leslie. Saga opowiada historię Simona Snowa, jedenastoletniego sieroty z Lancashire, który rozpoczyna edukację w szkole magii Watford, gdzie ma się uczyć, jak zostać czarodziejem. Z czasem Simon dołącza do Magów, grupy czarodziejów, która walczy z Podstępnym Szaroburem – złą istotą, usiłującą wytrzebić ze świata magię.
Od premiery pierwszego tomu, _Simon Snow i Spadkobierca Maga_, w 2001 roku seria została przełożona na 53 języki, a w sierpniu 2011 roku całkowita sprzedaż sięgnęła 380 milionów egzemplarzy.
Leslie spotkała się z krytyką za opisywanie przemocy, a także za stworzenie bohatera, który bywa samolubny i porywczy. Scena egzorcyzmów w czwartym tomie – _Simon Snow i Cztery Selkie_ – w 2008 roku wywołała bojkot ze strony amerykańskich organizacji chrześcijańskich. Książki traktowane są już jednak jako element współczesnego kanonu, a w 2010 roku magazyn „Time” uznał Simona za „najlepszą postać literacką dla dzieci od czasów Huckleberry’ego Finna”.
Ósmy tom, zamykający serię, ma się ukazać 1 maja 2012 roku.
Powieści w serii
_Simon Snow i Spadkobierca Maga_, 2001
_Simon Snow i Drugi Wąż_, 2003
_Simon Snow i Trzecie Wrota_, 2004
_Simon Snow i Cztery Selkie_, 2007
_Simon Snow i Pięć Mieczy_, 2008
_Simon Snow i Sześć Białych Zajęcy_, 2009
_Simon Snow i Siódmy Dąb_, 2010
_Simon Snow i Ósmy Taniec_ – premiera 1 maja 2012 rokuJEDEN
W jej pokoju był chłopak.
Cath spojrzała na numer namalowany na drzwiach i na kartę przydziału do pokoju: „Pound Hall, 213”.
Pokój z pewnością miał numer 213, ale może pomyliła skrzydła budynku – wszystkie akademiki wyglądają podobnie, jak państwowe domy starców. Może Cath powinna znaleźć tatę, zanim ten przytarga tu resztę jej rzeczy.
– Ty pewnie jesteś Cather. – Chłopak z szerokim uśmiechem na twarzy wyciągnął do niej dłoń na powitanie.
– Cath – poprawiła i poczuła nerwowy skurcz w brzuchu. Zignorowała jego rękę. (Zresztą i tak trzymała pudło, więc czego on oczekiwał?)
To jakaś pomyłka, to musi być jakaś pomyłka. Wiedziała co prawda, że Pound to akademik koedukacyjny… „Czy w ogóle istnieje coś takiego jak koedukacyjne pokoje?”
Chłopak wziął od niej pudło i postawił je na pustym łóżku. To drugie, stojące naprzeciwko, zarzucone już było ubraniami i pakunkami.
– Zostały ci na dole jeszcze jakieś rzeczy? – zapytał. – My właśnie skończyliśmy i chyba pójdziemy teraz na burgera. Masz ochotę na burgera? Byłaś już Pod Gruszką? Dają tam burgery wielkości pięści. – Uniósł jej rękę.
Przełknęła nerwowo ślinę.
– Zaciśnij pięść – nakazał.
Tak zrobiła.
– Są większe niż twoja pięść – orzekł chłopak, puszczając jej dłoń, i schylił się po plecak leżący pod drzwiami. – Masz jeszcze więcej pudeł? Na pewno masz. Jesteś głodna?
Był wysoki, szczupły i opalony. Jego rozwichrzone ciemnoblond włosy wyglądały, jakby dopiero co zdjął czapkę. Cath ponownie sprawdziła kartę przydziału. Czy to był Reagan?
– Reagan! – powiedział radośnie chłopak. – Spójrz, twoja współlokatorka już tu jest.
Dziewczyna, do której mówił, wyminęła Cath w drzwiach i przypatrzyła się jej chłodno. Miała gładkie kasztanowe włosy, a w zębach trzymała niezapalonego papierosa. Chłopak chwycił go i włożył sobie do ust.
– Reagan, Cather. Cather, Reagan.
– Cath – poprawiła go Cath.
Reagan skinęła głową i zaczęła szukać w torebce kolejnego papierosa.
– Zajęłam tę stronę – powiedziała, wskazując na stertę pudeł po prawej. – Ale mi nie zależy. Jeśli masz jazdę na _feng shui_, możesz przenieść moje bety. – Odwróciła się do chłopaka. – Gotowy?
On zaś zwrócił się do Cath:
– Idziesz?
Cath potrząsnęła głową.
Kiedy drzwi się za nimi zamknęły, usiadła na gołym materacu, który najwyraźniej należał już do niej – _feng shui_ było aktualnie jej najmniejszym zmartwieniem – i oparła głowę o ceglaną ścianę.
Musiała się tylko trochę uspokoić.
Musiała ten lęk, który zakłócał klarowne widzenie, oraz serce, które podeszło do gardła, wepchnąć z powrotem do brzucha, gdzie ich miejsce – tam mogła je przynajmniej zawiązać na mocny supeł i trzymać pod kontrolą.
Tata i Wren mieli tu być lada chwila, a Cath nie chciała, by zobaczyli ją na skraju załamania. Bo jeśli Cath się rozklei, jej tata też się rozklei. A jeśli którekolwiek z nich się rozklei, Wren będzie uważała, że robią to celowo, żeby zepsuć jej idealny pierwszy dzień na kampusie. Jej wspaniale rozpoczynającą się przygodę.
„Jeszcze mi za to podziękujesz”, powtarzała Wren.
Pierwszy raz powiedziała to w czerwcu.
Cath właśnie wysłała podanie o akademik i oczywiście – bez wahania – wpisała Wren jako swoją preferowaną współlokatorkę. Dzieliły ze sobą pokój od osiemnastu lat, więc czemu teraz miało być inaczej?
– Dzielimy ze sobą pokój od osiemnastu lat – zaprotestowała Wren. Siedziała na łóżku Cath, przybrawszy minę oznaczającą „tylko ja tu jestem dojrzała”.
– I świetnie nam razem – powiedziała Cath, wskazując ręką dokoła na stosy książek, plakaty z Simonem Snowem, na szafę, do której wciskały wszystkie ubrania, nie zastanawiając się, co jest czyje.
Cath siedziała na drugim końcu łóżka i starała się nie wyglądać jak „ta żałosna, która ciągle płacze”.
– To college – naciskała Wren. – Tam chodzi o to, żeby poznawać nowych ludzi.
– A w posiadaniu siostry bliźniaczki chodzi o to, żeby sobie takimi rzeczami nie trzeba było zawracać głowy. Jakimiś dziwnymi obcymi ludźmi, którzy podkradają ci tampony, pachną sosem sałatkowym, a gdy śpisz, robią ci zdjęcia komórką…
Wren westchnęła.
– O czym ty w ogóle mówisz? Dlaczego ktoś miałby pachnieć sosem sałatkowym?
– No na przykład octem – wyjaśniła Cath. – Pamiętasz, jak pojechałyśmy na dni otwarte i jedna dziewczyna pachniała winegretem?
– Nie.
– Cóż, to było ohydne.
– To jest college – powtórzyła Wren z irytacją, chowając twarz w dłoniach. – To ma być przygoda.
– Dla mnie jest już aż za bardzo przygodowo. – Cath przesiadła się bliżej siostry i chwyciła ją za dłonie, odsłaniając jej twarz. – To wszystko mnie przeraża.
– Musimy poznawać nowych ludzi – ciągnęła Wren.
– Nie potrzebuję nowych ludzi.
– To właśnie dowodzi, jak bardzo ich potrzebujesz… – Wren ścisnęła ręce siostry. – Cath, pomyśl o tym. Jeśli zamieszkamy razem, ludzie będą nas traktować jak tę samą osobę. Miną cztery lata, zanim ktokolwiek nauczy się nas rozróżniać.
– Wystarczy tylko, żeby dobrze się przyjrzeli. – Cath dotknęła blizny na podbródku Wren, tuż pod dolną wargą. (Wypadek na sankach. Miały po dziewięć lat. Wren siedziała z przodu, gdy wjechały sankami w drzewo. Cath upadła do tyłu w zaspę).
– Wiesz, że mam rację – powiedziała Wren.
– Nie wiem. – Cath potrząsnęła głową.
– Cath…
– Proszę cię, nie każ mi przechodzić przez to samej.
– Nigdy nie jesteś sama – odparła Wren i znów westchnęła. – Po to się, do cholery, ma siostrę bliźniaczkę.
– Przyjemnie tu – ocenił tata, gdy obejrzał pokój. Na łóżku położył kosz na bieliznę pełen butów i książek.
– Wcale nie, tato – powiedziała Cath, stojąc sztywno przy wejściu. – Jest jak w szpitalu, tylko sala mniejsza. I bez telewizora.
– Masz wspaniały widok na kampus – zauważył.
Wren podeszła do okna.
– Mój pokój wychodzi na parking.
– Skąd wiesz? – zapytała Cath.
– Google Earth.
Wren wprost nie mogła się doczekać, by rozpocząć studenckie życie. Ona i jej współlokatorka Courtney od tygodni o tym rozmawiały. Courtney też pochodziła z Omahy. Spotkały się już nawet i poszły razem kupić parę rzeczy do wspólnego pokoju. Cath wlokła się za nimi i usiłowała nie robić min, gdy wybierały plakaty i pasujące do siebie lampki na biurko.
Tata odwrócił się od okna i przytulił ją.
– Będzie dobrze – powiedział.
Przytaknęła.
– Wiem.
– Okej, następny przystanek: Schramm Hall. Kolejny: pizza w stołówce, a ostatni: moje smutne puste gniazdo.
– Przykro mi, tato, ale nie będzie pizzy – powiedziała Wren. – Courtney i ja idziemy na grilla dla pierwszego roku. – Spojrzała wymownie na Cath. – Ona też powinna.
– Pizza? Bardzo chętnie – zbuntowała się Cath.
Tata się uśmiechnął.
– Twoja siostra ma rację, Cath. Powinnaś pójść i poznać innych ludzi.
– Przez najbliższe dziewięć miesięcy wciąż będę poznawać innych ludzi. Dzisiaj więc wybieram pizzę.
Wren wywróciła oczami.
– W porządku – zgodził się tata, poklepując Cath po ramieniu. – Zatem Schramm Hall. Drogie panie? – Otworzył im drzwi.
Cath się nie poruszyła.
– Wpadnij po mnie, jak ją ulokujesz – powiedziała, patrząc na siostrę. – Chcę się już zacząć rozpakowywać.
Wren nie polemizowała, po prostu wyszła na korytarz.
– Pogadamy jutro – odezwała się, nie odwracając się do Cath.
– Jasne.
Rozpakowywanie się sprawiało jej przyjemność. Oblekanie pościeli, ustawianie nowych, absurdalnie drogich podręczników na półkach nad nowym biurkiem.
Kiedy tata wrócił, poszli spacerem do Valentino. Po drodze mijali wyłącznie osoby w wieku Cath. Było to nieco dziwne.
– Dlaczego wszyscy mają blond włosy? – zapytała Cath. – I dlaczego wszyscy są biali?
Tata się roześmiał.
– Po prostu przywykłaś do mieszkania w najmniej białej części Nebraski.
Ich dom na południu Omahy znajdował się w dzielnicy meksykańskiej. Byli jedyną białą rodziną w okolicy.
– O Boże, myślisz, że mają tu budkę z tacos? – zapytała.
– Chyba gdzieś widziałem Chipotle…
Jęknęła.
– Daj spokój, przecież lubisz Chipotle.
– Nie o to chodzi.
Gdy dotarli do Valentino, było tam tłoczno od studentów. Kilkoro, jak Cath, przyszło z rodzicami, ale niewielu.
– Tu jest jak w jakimś opowiadaniu __ science fiction – powiedziała. – Nie ma dzieci ani nikogo po trzydziestce. Gdzie się podziali starzy ludzie?
Tata podniósł swój kawałek pizzy.
– Zielona pożywka.
Cath się roześmiała.
– Ja nie jestem stary, wiesz? – Stukał w stół dwoma palcami lewej ręki. – Czterdzieści jeden lat. Niektórym facetom w moim wieku dopiero rodzą się dzieci.
– Dobrze to rozwiązałeś – powiedziała Cath. – Pozbyć się nas wcześnie z domu, żeby móc sprowadzać sobie laski. Nie ma zagrożenia.
– Jedyne laski… – zaczął, spoglądając na swój talerz. – Wy jesteście jedynymi laskami, na jakich mi zależy.
– Fuj, tato, jesteś dziwny.
– Wiesz, co mam na myśli. Co się dzieje między tobą i twoją siostrą? Nigdy przedtem się nie kłóciłyście…
– Teraz też się nie kłócimy – powiedziała Cath i ugryzła kawałek pizzy z serem i boczkiem. – Oż cholera! – Wypluła kęs.
– Coś nie tak? Trafiłaś na kawałek czyjegoś palca?
– Nie. Na korniszona. Wszystko gra, po prostu się go nie spodziewałam.
– Wydaje się, jakbyście były skłócone.
Cath wzruszyła ramionami. Prawie nie rozmawiała z Wren, więc jak się miały kłócić?
– Wren po prostu chce więcej… swobody.
– Brzmi rozsądnie – stwierdził tata.
„No oczywiście – pomyślała Cath – w końcu to specjalność Wren”. Ale się nie odezwała. Nie chciała, żeby tata się teraz tym martwił. Nerwowo stukał w stół, więc wiedziała, że zaraz pęknie. Ostatnio spędził zdecydowanie za dużo czasu w roli normalnego ojca.
– Zmęczony? – spytała.
Uśmiechnął się do niej przepraszająco i położył dłonie na kolanach.
– Wielki dzień. Wielki i trudny dzień. To znaczy wiedziałem, że tak będzie. – Uniósł brew. – Wy obie. Tego samego dnia. Fruuu! Nadal nie mogę uwierzyć, że nie wracacie ze mną do domu…
– Nie przyzwyczajaj się. Nie wiem, czy wytrzymam cały semestr. – Zażartowała, ale tylko trochę, i on o tym wiedział.
– Dasz sobie radę, Cath. – Położył dłoń, tę mniej drżącą, na jej dłoni i lekko ścisnął. – I ja także, wiesz?
Cath pozwoliła sobie na moment spojrzeć mu prosto w oczy. Wyglądał na zmęczonego i rozedrganego, ale jakoś się trzymał.
– Nadal uważam, że powinieneś mieć psa – powiedziała.
– Zapominałbym go karmić.
– Może wytresowałybyśmy go tak, żeby on karmił ciebie.
Kiedy Cath wróciła do swojego pokoju, jej współlokatorki – Reagan – nadal nie było. A może znów gdzieś wyszła? Jej rzeczy leżały nietknięte. Cath dokończyła układanie ubrań, a potem zabrała się do rozpakowywania pudła z rzeczami osobistymi.
Wyjęła zdjęcie, na którym były razem z Wren, i przypięła je do korkowej tablicy przy biurku. Zrobiono je w dniu rozdania dyplomów. Obie miały na sobie czerwone togi i szeroko się uśmiechały. Jeszcze zanim Wren obcięła włosy…
Nie zdradziła się, że ma taki zamiar. Któregoś dnia pod koniec lata po prostu wróciła z pracy z nową, krótką fryzurą. Wyglądała wspaniale, co oznaczało, że najprawdopodobniej Cath też by było dobrze w takim uczesaniu. Cath jednak nie mogła teraz również obciąć włosów, nawet jeśli w ogóle zdobyłaby się na odwagę na skrócenie ich o czterdzieści centymetrów. Nie mogła przecież konkurować z własną siostrą.
Dziewczyna wyjęła następnie oprawioną fotografię taty. Tę, która zawsze stała u nich w domu na komodzie. Wyglądał na tym zdjęciu wyjątkowo korzystnie, a zrobiono je w dniu ślubu. Tata był młody, uśmiechnięty i w klapę miał wpięty mały słonecznik. Cath ustawiła ramkę na półce tuż nad biurkiem.
Potem wyjęła zdjęcie ze studniówki, na której była z Ablem. Miała wtedy na sobie połyskującą zieloną sukienkę, a Abel pasujący do niej pas. Wyglądała ładnie, mimo że bez okularów jej twarz wydawała się płaska i naga. Abel też dobrze wyszedł, choć sprawiał wrażenie znudzonego.
Zawsze wyglądał, jakby się nudził.
Cath powinna chyba napisać do niego esemesa, żeby mu powiedzieć, że dotarła na miejsce. Wolała jednak poczekać na przypływ weny i nonszalancji. W końcu nie da się wymazać raz wysłanych wiadomości. Jeśli pozwolisz sobie w esemesie na humory i melancholię, zostanie to w twoim telefonie i będzie przypominać, jaka z ciebie męczybuła.
Na dnie pudła leżały plakaty z Simonem i Bazem. Ostrożnie rozłożyła je na łóżku – kilka z nich było oryginalnymi dziełami, rysowanymi specjalnie dla Cath. Musiała wybrać jedynie te ulubione, bo na tablicy korkowej nie było miejsca na wszystkie, a Cath podjęła decyzję, że nie będzie obwieszać nimi ścian. Nie chciała, by wszyscy je widzieli.
Wybrała więc tylko trzy…
Simon trzymający w górze Miecz Magów, Baz na czarnym kolczastym tronie oraz oni obaj wśród wirujących złotych liści z powiewającymi na wietrze szalikami.
W pudle zostało jeszcze parę rzeczy – suszony kwiatek, wstążka z napisem „Klub pustego talerza – jem do końca”, którą dostała od Wren, pamiątkowe popiersia Simona i Baza, które zamówiła ze strony Noble Collection…
Wszystkiemu znalazła miejsce, a potem usiadła na poobijanym drewnianym krześle. Siedząc tak, plecami do nagich ścian Reagan i jej pudeł, czuła się prawie jak w domu.DWA
W książkach, kiedy ktoś się budzi w obcym miejscu, zdezorientowany, nigdy nie wie, gdzie się znajduje.
Coś takiego nigdy nie przydarzyło się Cath. Zawsze pamiętała okoliczności zasypiania.
Choć i tak dziwnie było usłyszeć stary, swojski sygnał budzika w całkowicie nowym miejscu. Światło w tym pokoju także było dziwne, zbyt żółte jak na poranek. Powietrze zaś wypełniał zapach detergentu i Cath wątpiła, czy będzie się w stanie do niego przyzwyczaić. Podniosła telefon i wyłączyła budzik. Przypomniała sobie, że nadal nie napisała do Abla. Nie sprawdziła także wczoraj poczty ani konta na FanFixxie.
pierwszy dzien – napisała teraz w esemesie – o reszcie pozniej. xo, itd.
Łóżko po drugiej stronie pokoju wciąż było puste.
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej