Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Farma złych dusz - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
17 maja 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
42,90

Farma złych dusz - ebook

Przekonam cię, że twoja dusza jest zła. Czujesz fetor? Nie czujesz. Słyszysz krzyki? Nie słyszysz. Myślisz, że robisz coś nikczemnego? Nie myślisz. Nowa Matka zakonu werbuje zagubione duszyczki. Na polecenie Najwyższej Kapłanki funduje im krwawe wdrożenie do małej społeczności mamiącej swych członków obietnicą odkupienia. Pierwszą z nich jest Koryna Dylewska, niegdyś uznawana pisarka. Jeśli chce żyć, musi wyznać grzechy. Siedmioletni Aleksander kiedyś mieszkał na farmie złych dusz. Z pomocą przyjaciół udało mu się uciec. Znalazł bezpieczny kąt w leśnej chacie, ale czy obecność pustelnika w tak małej odległości od zakonu może być przypadkowa? Jedno jest pewne, dopóki w strukturach zgromadzenia znajdują się dzieci, Aleks nie pozwoli sobie na odpoczynek. Czy jedno czyste serce jest w stanie zbawić cały ten podły świat? Obserwuj. Wyczekuj. Bądź ostrożny i zaatakuj, zanim oni zaatakują ciebie. „A zanim zaśniesz, wyjaśnię ci jeszcze jedno: za murami tego zakonu nie ma już życia. Za nimi rozciąga się tylko piekło." „Fetor” sprawił, że Twoje emocje były w strzępach? Witaj na farmie złych dusz. Szokująca kontynuacja, która otwiera czytelnikowi drzwi do kolejnej dawki bólu, tajemnic i samotności. Wystawia także wszystkie zmysły na próbę. Jeśli przekroczysz próg, nigdy nie da o sobie zapomnieć. – Ewa Oleksiewicz, @booki_eci Niepokojąca kontynuacja powieści „Fetor”. „Farma złych dusz” to hodowla, to wylęgarnia ludzkiego bólu i grzechów. Autorka ponownie porzuca nas na granicy dwóch światów i każe przenikać do umysłów postaci. Z każdą stroną sprowadza na czytelnika coraz głębszy mrok, brud i uczucie duszącej niepewności. Zgrabnie manewruje pomiędzy niewinnością a zepsuciem. Prowadzi grę, której celem jest pokazanie bolesnej pokuty za grzechy oraz próby oczyszczenia przez cierpienie i udrękę. Powieść w prosty sposób przekazuje trudne i skomplikowane treści, dając możliwość dotarcia do brutalnej, jakże niechcianej prawdy: każdego da się przekonać, że jest potworem, a największym z nich jest właśnie człowiek. Sięgnijcie, aby przekonać się na własnej skórze, czy każdy grzech da się odkupić… – Anna Falatyn, autorka serii Prawniczka Camorry i dylogii KodeX Ta książka wciąga, drażni, intryguje i budzi pytania. Punktuje najgorsze ludzkie zachowania, a jednocześnie w chory sposób podsuwa czytelnikowi okoliczności łagodzące dla okrucieństw. Jaki byłby wyrok, gdybyśmy znali wszystkie fakty? Gdzie jest prawda, a gdzie na scenę wchodzą obrazy głęboko zranionej psychiki? Warto przeczytać! Polecam. – Alex Sand, autorka książek Pan Strach i Człowiek w bandażach

Kategoria: Horror i thriller
Zabezpieczenie: brak
ISBN: 978-83-8290-304-1
Rozmiar pliku: 5,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

„Fetor” sprawił, że Twoje emocje były w strzępach? Witaj na farmie złych dusz. Szokująca kontynuacja, która otwiera czytelnikowi drzwi do kolejnej dawki bólu, tajemnic i samotności. Wystawia także wszystkie zmysły na próbę. Jeśli przekroczysz próg, nigdy nie da o sobie zapomnieć. – Ewa Oleksiewicz,
@booki_eci

Niepokojąca kontynuacja powieści „Fetor”. „Farma złych dusz” to hodowla, to wylęgarnia ludzkiego bólu i grzechów. Autorka ponownie porzuca nas na granicy dwóch światów i każe przenikać do umysłów postaci. Z każdą stroną sprowadza na czytelnika coraz głębszy mrok, brud i uczucie duszącej niepewności. Zgrabnie manewruje pomiędzy niewinnością a zepsuciem. Prowadzi grę, której celem jest pokazanie bolesnej pokuty za grzechy oraz próby oczyszczenia przez cierpienie i udrękę. Powieść w prosty sposób przekazuje trudne i skomplikowane treści, dając możliwość dotarcia do brutalnej, jakże niechcianej prawdy: każdego da się przekonać, że jest potworem, a największym z nich jest właśnie człowiek. Sięgnijcie, aby przekonać się na własnej skórze, czy każdy grzech da się odkupić… – Anna Falatyn, autorka serii Prawniczka Camorry
i dylogii KodeX

Ta książka wciąga, drażni, intryguje i budzi pytania. Punktuje najgorsze ludzkie zachowania, a jednocześnie w chory sposób podsuwa czytelnikowi okoliczności łagodzące dla okrucieństw. Jaki byłby wyrok, gdybyśmy znali wszystkie fakty? Gdzie jest prawda, a gdzie na scenę wchodzą obrazy głęboko zranionej psychiki? Warto przeczytać! Polecam. – Alex Sand, autorka książek „Pan Strach” i „Człowiek w bandażach”Spis treści

PRZED BURZĄ

ROZDZIAŁ 1

ROZDZIAŁ 2

DZIEŃ PIERWSZY UWIĘZI KORYNY DYLEWSKIEJ

ROZDZIAŁ 3

ROZDZIAŁ 4

ROZDZIAŁ 5

ROZDZIAŁ 6

ROZDZIAŁ 7

ROZDZIAŁ 8

ROZDZIAŁ 9

ROZDZIAŁ 10

ROZDZIAŁ 11

DZIEŃ DRUGI UWIĘZI KORYNY DYLEWSKIEJ

ROZDZIAŁ 12

ROZDZIAŁ 13

ROZDZIAŁ 14

ROZDZIAŁ 15

ROZDZIAŁ 16

ROZDZIAŁ 17

ROZDZIAŁ 18

ROZDZIAŁ 19

ROZDZIAŁ 20

ROZDZIAŁ 21

ROZDZIAŁ 22

ROZDZIAŁ 23

ROZDZIAŁ 24

ROZDZIAŁ 25

ROZDZIAŁ 26

DZIEŃ TRZECI UWIĘZI KORYNY DYLEWSKIEJ

ROZDZIAŁ 27

ROZDZIAŁ 28

ROZDZIAŁ 29

ROZDZIAŁ 30

ROZDZIAŁ 31

ROZDZIAŁ 32

ROZDZIAŁ 33

ROZDZIAŁ 34

ROZDZIAŁ 35

ROZDZIAŁ 36

EPILOGROZDZIAŁ 1

Koryna Dylewska

– Burza z piorunami ogarnie północną część kraju. Według meteorologów ulewy rozpoczną się dziś w nocy i będą trwały przez następne trzy doby. Opady mogą wywołać czasowe usterki sprzętów elektronicznych i problemy z komunikacją. Ochrona cywilna wydała zalecenia dotyczące bezpieczeństwa. Lepiej będzie, jeśli pozostaną państwo w domach. Właśnie nadeszły informacje z ostatniej chwili. Prosto z Olsztyna łączy się z nami korespondent Artur Koryński.

– Witam państwa, donoszę, że ulice miasta są niemal puste. Kolejne informacje o zaginięciach dzieci powodują ogólną panikę. W sumie to już szóste zniknięcie w tym miesiącu i to tylko w województwie warmińsko-mazurskim. Ciągle pojawiające się plotki na temat tej sprawy potęgują wzajemną nieufność. Samodzielne Pododdziały Antyterrorystyczne Policji nawet mimo zapowiadanych warunków atmosferycznych nie kończą pracy. Z nieoficjalnych źródeł wiemy, że uprowadzenia mogą być szeroko zakrojoną akcją werbowania dzieci do zagranicznych sekt. Specjalnie dla państwa mówił…

Telewizor wyłączył się w tym samym momencie, w którym drżąca dłoń kobiety wyprężyła się, z całych sił ściskając pilot. Palce splotła na nim tak mocno, że czuła, iż coś za chwilę pęknie. Nie wiedziała tylko, czy ona, czy ten bezużyteczny przedmiot.

– Mówisz bez sensu, Artur! – krzyknęła jak opętana do ciemnego ekranu, w którym odbijała się jej sylwetka. Opadła na łóżko niczym szmaciana kukła. – Oni nic nie robią. Wcale nie szukają mojego dzidziusia – wyrzucała słowa półszeptem, a prosto do jej warg wpłynęła słona łza.

Kobieta wybałuszyła oczy i językiem zgarnęła kroplę. Nie spodziewała się, że spod jej powiek jeszcze kiedykolwiek wydobędzie się woda. Płakała przez tak wiele godzin, iż podejrzewała, że cała ciecz już z niej uciekła, że wyszło z niej zupełnie wszystko…

– Jestem pusta. Bez ciebie jestem pusta – mruczała.

Leżała prosto na plecach niczym żołnierz gotowy w każdej chwili do wymarszu. Uniosła dłonie, lekko uginając ręce. Wpatrywała się w przestrzeń pomiędzy palcami.

– Nie mam nawet twojego zdjęcia… Niedługo zapomnę, jak wyglądasz.

Raptownie opuściła ręce i zerwała się na równe nogi. Tuż przy łóżku, na którym przed momentem leżała, stało drewniane łóżeczko dla dziecka. Kobieta zbliżyła się do niego o dwa kroki i po raz miliardowy rzuciła do jego wnętrza błagalne spojrzenie. Zimna pustka przypomniała o mrocznej rzeczywistości.

Dziewczyna uniosła głowę, chcąc wymazać z pamięci widok kolorowych poduszeczek i beżowego kocyka, które nie otulały swym ciepłem dziecka. Zacisnęła powieki z całych sił, jednocześnie ściągając wargi w wąską linię i marszcząc nos. Wiedziała doskonale, że ponowne rozluźnienie powiek może ją zabić. Nie była w stanie znieść już tego widoku. Nie mogła być dłużej w tym mieszkaniu.

Jak rażona prądem doskoczyła do telefonu leżącego na szafce naprzeciwko łóżeczka. Dopiero czując pod palcami chłód wyświetlacza, pozwoliła sobie spojrzeć. Całą swoją uwagę skupiła na wystukaniu poprawnych cyfr, a sekundę później przytknęła smartfon do ucha i ponownie zmrużyła oczy.

– Taxi Olsztyn, czym mogę służyć? – rzuciła pogodnym głosem prawdopodobnie niespełna dwudziestoletnia studentka.

„Jest wiele rzeczy, z którymi sobie nie radzę” – cisnęło się Korynie na usta, lecz zamiast tego odparła to, co musiała: jedyne zdanie, które uwodziło obietnicą chwilowej ulgi.

– Poproszę na ulicę Zientary-Malewskiej. – Przełknęła głośno ślinę. – Jak najszybciej.

– Oczywiście – odpowiedziała dziewczyna tak samo obślizgle miłym głosem. Im dłużej się go słuchało, tym bardziej zdawał się należeć do dziesięcioletniej dziewczynki, a nie do studentki. – Pan Edward zjawi się u pani za jakieś…

Dalsza rozmowa nie miała dla Koryny najmniejszego sensu.

Doskonale wiedziała, że czy miałaby czekać pięć minut, czy też pół godziny, to musiała wyjść z domu natychmiast. Chwyciła za torebkę leżącą na podłodze tuż przy szafce i wrzuciła do niej telefon. Poza tym była praktycznie pusta. Co najwyżej znalazłyby się w niej zużyta chusteczka higieniczna i listek gumy do żucia.

O dokumentach, pieniądzach czy choćby portfelu nie było mowy. Koryna straciła te rzeczy już jakiś czas temu, kiedy późnymi wieczorami kilkukrotnie wybiegała z domu wabiona czymś na kształt głosu dziecka. Któregoś razu nieumyślnie pędziła wprost przed siebie, nie zważając na estetykę miejsca, przemierzane kilometry czy gwizdy mijanych mężczyzn. Nic się dla niej nie liczyło w momencie, w którym umysł podpowiadał, że w pobliżu znajduje się twoje dziecko.

Koryna przeszła do przedpokoju, gdzie szybko wsunęła czarne adidasy. Nie zamknęła nawet mieszkania. Zbiegła po schodach, biorąc krótkie oddechy. Popchnęła drzwi frontowe i pozwoliła, aby majowe rześkie powietrze wypełniło jej nozdrza.

Wszystko wokół wyglądało obrzydliwie normalnie. Po drugiej stronie ulicy szła jakaś parka trzymająca się za ręce, kobieta niosła opuszczoną kolorową parasolkę. Z prawej dochodziły dźwięki jeżdżących samochodów. Oni wszyscy nie mieli pojęcia. Tylko niebo rozumiało. Czarne chmury przysłoniły słońce i zapowiadały niekończącą się ulewę. Artur Koryński mówił, że według meteorologów będą trwały przez trzy doby, lecz Koryna nie miała cienia wątpliwości, że nie ustąpią, dopóki w jej ramionach nie znajdzie się drobniutka istotka o tym kolorze oczu, który dostrzegała teraz u każdego obcego dziecka.

– Wszystko w porządku?

Kobieta nawet nie zauważyła, w którym momencie idąca naprzeciwko parka zatrzymała się i skręciła w jej stronę. Dłoń mężczyzny spoczywała na jej ramieniu, a tuż za nią widocznie przestraszona trzęsła się jego partnerka z tęczową parasolką.

Koryna wpatrywała się z szeroko otwartymi oczami w twarz chłopaka, po czym jednym szarpnięciem ściągnęła z siebie jego łapę.

Tę obślizgłą świńską rękę.

– Nie dotykaj mnie! – pisnęła. – Dlaczego mi to robicie? Dlaczego wszyscy o to pytacie?! – wołała wniebogłosy, na co randkowicze zareagowali dość radykalnie, oddalając się niemal truchtem.

Koryna widziała, że chłopak wyjął telefon i dokądś dzwonił.

To nieistotne. Znów poczuła ten ucisk w klatce piersiowej. Otwartą dłoń przyłożyła do serca i przez chwilę rozmasowała ten punkt.

Wtedy też podjechał samochód. Srebrny opel z żółtym znakiem „TAXI” na dachu.

Koryna szarpnęła za klamkę, niemal wyrwała drzwi z zawiasów i wtoczyła się na tylne siedzenie. Od razu zarejestrowała, że to wnętrze nie jest zbyt przyjemne, podobnie jak zapach podstarzałego mężczyzny.

– Nie tak gwałtownie. To dobry sprzęt, ale szybko się psuje – zażartował kierowca, a w przednim lusterku można było dostrzec rytmicznie unoszący się i opadający czarny, bujny wąs, przysłaniający wargi wygięte w wąski łuk. – Dokąd to dzisiaj jedziemy?

„Dokądkolwiek” – cisnęło się Korynie na usta i po raz pierwszy zdała sobie sprawę, jak bardzo irracjonalne jest teraz jej zachowanie. Nakrzyczała na nastolatków, po czym wsiadła do taksówki, zupełnie nie mając pomysłu, dokąd właściwie chce jechać.

Najwidoczniej mężczyzna szybko rozeznał się w sytuacji, bo pełnym wsparcia tonem dodał:

– Nie ma pośpiechu. Bylebyśmy zdążyli przed tą burzą, co zapowiadali.

– Myśliwskie Zacisze – wydukała wreszcie, oblizując usta i sprawiając wrażenie, że o czymś właśnie sobie przypomniała.

– Jak sobie panienka życzy – odparł kierowca, a silnik cichutko zawarczał.

Koryna oparła łokieć na drzwiach, a tuż na nim osadziła głowę. Wpatrywała się w mijaną przestrzeń i dziękowała Bogu, że Edward nie próbuje z nią rozmawiać więcej, niż jest to konieczne.

Niebo zdawało się ciemnieć z każdą sekundą, mimo że dziewczyna była pewna, iż bardziej mroczne już być nie może.

Mijała bloki i domy tej części Olsztyna, która nie należała do najbardziej atrakcyjnych. Znajdujące się tutaj budynki były pobudowane jeszcze na stary wzór, a dodatkowo liczne graffiti potęgowały poczucie opuszczania slumsów. Wkrótce wszystko to zniknęło, a w ich miejscu pojawiły się wysokie, szumiące drzewa.

Jej mrugnięcia były coraz dłuższe i coraz bardziej senne. Za każdym razem, gdy Koryna spuszczała powieki, widziała maleńką twarzyczkę, a wraz z tym widokiem na jej usta cisnął się wrzask wręcz nie do opanowania. W takich sytuacjach histerycznie próbowała przypomnieć sobie, jak należało wykonywać trening relaksacyjny, który zaprezentowała jej ta dzika terapeutka, Lauren Southern.

Najpierw napięła prawą rękę i usiłowała przekonać samą siebie, że jej kończyna z niewiadomych przyczyn staje się coraz cięższa. Przyjemnie cięższa. To samo chciała zrobić z lewą. W radio leciał akurat radosny, dość wolny utwór, który w pewnym stopniu był podobny do tego, który puściła doktor Southern na spotkaniu. Koryna naprawdę poczuła, że jej ręce są cięższe. Szczególnie prawa, na której opierała się jej głowa.

Dam radę.

Chciała dodać sobie otuchy i głośno wypuściła powietrze nosem.

– Nie dam rady – wymruczała, kiedy uświadomiła sobie, że po tym, jak wyrzuciła do atmosfery cały dwutlenek węgla, musi się znowu zaciągnąć.

W chwili, gdy zdawało jej się, że nie zdoła już poskromić wybuchu, zadzwonił telefon, powodując przymusowe wciągnięcie powietrza.

Kobieta natychmiast wsunęła dłoń do torby, łudząc się, że może w końcu dzwoni do niej ktoś z policji z informacją o odnalezieniu jej dziecka. Jej mina zrzedła na widok ciągu cyfr zupełnie nieprzypominającego tego, który otrzymała od komisarza Ferenca Farkowskiego i który od razu wyryła na pamięć. Mimo to zdawał się znajomy i już po chwili Koryna rozpoznała, że należy on do dyspozytorki taksówek.

Jakaś pomyłka. Gdy tylko dzwonek ucichł, od razu wrzuciła telefon z powrotem do torby i planowała od nowa rozpocząć relaksacyjną tułaczkę. Co najważniejsze, chciała powrócić do poprzedniej pozy umożliwiającej zaciąganie się spokojem lasu. We wstecznym lusterku zarejestrowała spojrzenie wąsatego kierowcy i skrzywiła się, bo jego czyn zdawał się wręcz bolesny.

– Co? – szorstko rzuciła.

– Pewnie z pracy się tak naprzykrzają? Nawet o tej porze. Skaranie boskie… – rozpoczął wywód mężczyzna, a telefon znowu rozbrzmiał.

Koryna wyciągnęła urządzenie czym prędzej i przesunęła zieloną słuchawkę do góry.

Z dwojga złego wolała już wyjaśnić pomyłkę dyspozytorce, niż słuchać głupstw wypluwanych przez podstarzałego faceta.

– Co jest? – wysyczała hardo.

– Hm… – Dziewczyna nieco się zmieszała. – Kilkanaście minut temu zamawiała pani taksówkę.

– No i…? – zdziwiła się Koryna.

– Bo pan Edward czeka na panią. Dostałam informację, że podjechał pod wskazany adres. Na Zientary-Malewskiej, tam pani chciała, zgadza się?

Koryna głośno wciągnęła powietrze nosem, zmrużyła powieki.

– To pomyłka – odparła krótko.

– Nie no… jak pomyłka? Może zapisze sobie pani numer do pana Edwarda, to sama się pani z nim dogada i powie mu, gdzie ma po panią podjechać.

– Nie ma potrzeby – podsumowała i jednym kliknięciem zakończyła połączenie.

Mężczyzna od razu wychwycił moment.

– Czyli co, jednak nie z pracy? Czy panienka ich tam tak krótko trzyma? – wydukał i zaśmiał się głośno, prawie dławiąc się powietrzem.

– Z pracy, z pracy, ale nie mojej. Ty tam, Edwardzie, nawywijałeś – odpowiedziała całkowicie pozbawiona entuzjazmu i wyraźnie poirytowana faktem ponownej konieczności odnalezienia w miarę wygodnej pozycji.

– Edward? Jaki Edward? – Mężczyzna nawet na sekundę nie przestał się śmiać.

Koryna zauważyła, że samochód zwalnia. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że podczas gdy ona rozmawiała z dyspozytorką, kierowca skręcił w leśną ścieżkę.

Ich spojrzenia na moment spotkały się we wstecznym lusterku, a serce kobiety zaczęło bić szybciej.

– Proszę się zatrzymać – powiedziała, starając się przyjąć surowy ton.

Umiała to robić doskonale, w końcu była zimną suką dla wszystkich ludzi, odkąd jej dziecko zniknęło.

– Zatrzymałem się – odparł melodyjnie mężczyzna.

Wraz z jego słowami Koryna usłyszała charakterystyczne kliknięcie świadczące o zablokowaniu drzwi. Mimo to jej dłonie jakby automatycznie przywarły do klamki i szarpnęły za nią z całych sił.

Odchyliła się, jeszcze głębiej wciskając się w fotel.

– Jedź, mówię. – Tym razem jej głos lekko zawibrował i w żaden sposób nie była już w stanie tego ukryć.

– Najpierw mówi, żebym się zatrzymał, potem żebym jechał. Ech, kobiety – westchnął ostentacyjnie i zaintonował tubalny koncert, w którym główne skrzypce grał jego śmiech.

Koryna jak zamrożona pragnęła wtopić się w fotel. Przeniknąć przez tkaninę i całą tę konstrukcję, która oddziela ją od zewnętrznego świata.

Minuta ciszy ciągnęła się dla dziewczyny w nieskończoność, a jednocześnie trwała tyle co nic, gdyż myśli plątały się, przypływały i znikały.

– No to teraz panienka zawiąże sobie tym nogi. – Kierowca odwrócił się przez prawe ramię i wystawiał w kierunku dziewczyny grubą, bawełnianą, czerwoną linkę.

Koryna wstrzymała powietrze i czuła, że serce wyskoczy jej zaraz z piersi. Na sekundę zapomniała o wszystkim tym, co nie dawało spokoju w ciągu ostatnich dni. Teraz liczył się tylko ten moment. Była pewna, że rozpoczęła się gra, w której stawką jest życie.

– Dlaczego? Dlaczego to znowu dzieje się właśnie mnie? – dukała, wcale nie oczekując odpowiedzi.

Zauważyła, że schowek po stronie pasażera jest otwarty. Prawdopodobnie to z jego wnętrza mężczyzna wyciągnął linę, gdy ona jak oszalała szarpała za klamkę. Teraz znajdowały się tam już tylko dwa srebrne noże, trzy strzykawki wypełnione jasnoróżowym płynem oraz mały czarny rewolwer.

– Podobają ci się? – zapytał pogodnie mężczyzna, doskonale odgadując, na co patrzy jego ofiara. – Chciałabyś ich posmakować w sobie? – ciągnął, niemal wywiercając w dziewczynie dziurę napastliwym spojrzeniem. – Co tam szepczesz? Nie chciałabyś? To zwiąż nogi – ponaglił, a kąciki jego ust uniosły się jeszcze wyżej, wykrzywiając przy tym bujny wąs.

Koryna zmrużyła powieki i zmarszczyła znacząco czoło. Wiedziała, że to, czego nie chce najbardziej, to ujrzeć twarzy mężczyzny. Jeśli to zrobi, to ta będzie nawiedzała ją w snach już do końca życia. Niczym maska będzie dopasowywała się do twarzy każdego napotkanego przez nią mężczyzny.

Dłoń z linką zbliżyła się do niej o centymetr.

– No dalej. Nie wstydź się.

Dziewczyna wysunęła drżącą rękę w kierunku przedmiotu, nie otwierając jednak całkowicie oczu. Gdy palce spotkały się z bawełną, samowolnie cofnęły się o kilka milimetrów. Drugą rzeczą, której straszliwie nie chciała, było to, żeby ten mężczyzna dotknął jej chociażby palcem. Każde z tych miejsc już do końca świata byłoby brudne, naznaczone piętnem, którego nie da się zmyć żadnymi detergentami – nawet szorując przez długie lata. To jak nigdy niegojąca się rana, którą urazić może wszystko, zasklepić natomiast nie jest w stanie absolutnie żadna siła.

– Ja mam dziecko – wyszeptała między krótkimi oddechami. – Ono zaginęło. Na pewno słyszałeś o serii porwań. Na pewno słyszał pan… – poprawiła się.

Chciała wykorzystać tę sytuację jako swego rodzaju kartę przetargową. Pragnęła wzbudzić litość. Obudzić w tej chorej istocie choćby szczyptę człowieczeństwa.

– To nic – odparł kierowca. – Jesteś jeszcze młoda, będziesz miała nooowe.

Przeciągnięta głoska zaświdrowała w umyśle Koryny, powodując złudzenie namacalnego bólu.

Jej palce ponownie zbliżyły się do linki i tym razem zacisnęły się na niej mocno. Dopiero kiedy przyciągnęła ją do siebie, otworzyła oczy. Uświadomiła sobie, że ostatnimi czasy częściej spogląda w ciemność niż w cokolwiek innego. Czerwony sznurek na jej dłoni powodował niemiłe swędzenie. Przez myśl przeszło Korynie, że musi być czymś nasączony.

– Lubię długą grę wstępną, ale bardziej będzie mi się podobać, gdy będziesz już związana. Pomogę ci.

Mężczyzna westchnął i na moment z jego twarzy zszedł uśmiech, zastępując go czymś na kształt grymasu jak u dziecka, które musi czekać przy kasie, aż kasjerka skasuje batonika. Obrócił się do schowka, a chwilę później znów do Koryny i uniósł przed sobą pełną strzykawkę.

– Nie.

Tylko tyle była w stanie wydobyć z siebie dziewczyna i nie przeciągając już dłużej, zajęła się związywaniem swoich nóg na wysokości kostek. Nie potrafiła myśleć racjonalnie. Nie przyszło jej do głowy, żeby napiąć teraz nogi, by po ich rozluźnieniu linka była choć odrobinę luźniejsza. Zamiast tego zawiązała ją ciasno, samą siebie skazując na potępienie.

– Bardzo ładnie – pochwalił ją kierowca. – Teraz wystaw rączki.

– Nie. Proszę… – wydukała, ale jej ciało nie miało siły, by walczyć.

Kobieta posłusznie wypełniała polecenia, napędzana jedynie pragnieniem życia. Grube palce mężczyzny czule muskały jej knykcie tylko po to, by chwilę później podnieść z podłogi końcówkę linki i naprężywszy ją z całych sił, skrępować dłonie dziewczyny.

Koryna wiedziała, co będzie dalej. Mężczyzna odblokuje drzwi i wytarga ją z samochodu, by zrobić z nią coś okropnego, by splamić ją na zawsze i pozostawić niezmywalny tatuaż ze swoją podobizną. Być może przed tym, tak czy inaczej, odurzy ją narkotykami.

W sumie może tak byłoby lepiej.

Potem pewnie zostawi ją w tym lesie zupełnie samą, brudną i przestraszoną.

– Teraz jesteś ładna – odparł kierowca i odwrócił się w stronę przedniej szyby.

Wolałabym być brzydka. Teraz on odblokuje drzwi, ten sam scenariusz. Wszyscy robią to tak samo.

– No to jedziemy.

– Jedziemy? – wydobyło się z ust skrępowanej dziewczyny.

Tego się nie spodziewała.

– A ty myślałaś, że co? – Zaśmiał się tubalnie, opluwając przy tym przednią szybę. – Chyba nie myślałaś, że cię zerżnę, ty mała suko – zaszydził i pogroził palcem jak nieposłusznemu zwierzęciu.

Koryna głośno odetchnęła, zupełnie nie będąc w stanie kontrolować teraz swoich odruchów.

– Ty się tam wcale nie ciesz. Tam, dokąd jedziemy, zrobią ci coś o wiele gorszego.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: