Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Fast Driver - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
10 lutego 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Fast Driver - ebook

On się ściga.

Ona tańczy.

Razem tworzą mieszankę wybuchową.

Siedemnastoletnia Skye Wilson jedzie z przyjaciółmi na nielegalne wyścigi odbywające się w Miami. Tam poznaje Nicka Browna, kuzyna swojej najlepszej przyjaciółki. Chłopak bierze udział w wyścigu i przez przypadek zabiera Skye do samochodu, żeby jechała razem z nim.

Skye nie może zaprzeczyć, że Nick zrobił na niej piorunujące wrażenie. Dziewczyna nie wie, że wkrótce będzie spotykała go niemal codziennie, bo chłopak razem z mamą przeprowadza się do rodzinnego miasta Skye, gdzie będzie uczęszczał do tej samej szkoły co ona.

Jednak jeżeli Skye liczyła na coś więcej z gorącym rajdowcem, musi przełknąć gorycz rozczarowania. Nick zniechęca ją do siebie równie szybko, jak jeździ samochodem. Robi wszystko, żeby dać jej do zrozumienia, że nie jest facetem dla niej, a ona dziewczyną dla niego. Ale czy na pewno?

Opis pochodzi od Wydawcy.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8320-542-7
Rozmiar pliku: 1,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

Czasami bywa tak, że to, co ma być dla nas dobre i zbawienne, staje się tym, przez co cierpimy i umieramy. Może nie w sensie prawdziwym, ale przenośnym. Uczucie, które niektórych niby uzdrawia i powoduje chęć do życia, innym ją odbiera, niczym porywisty wiatr, który wszystko zabiera ze sobą, nie zostawiając nawet źdźbła trawy. Uczucie, które nazywane jest przez wszystkich miłością, moim zdaniem stanowi kolejną chorobę cywilizacyjną, która spada na ten świat, gdy ludzie nie potrafią odpowiednio się od niej uchronić, dlatego później tak bardzo cierpimy. Ból odczuwamy najczęściej po lewej stronie klatki piersiowej i jest on porównywalny do tego, który odczuwalibyśmy, gdyby ktoś oderwał nam kawałek najważniejszego organu lub duszy. Ten ból, który staje się z czasem nie do zniesienia, sprawia, że jesteśmy niszczeni sami przez siebie i w końcu posuwamy się do rzeczy, których wcześniej nigdy byśmy nie zrobili. Ale co możemy na to poradzić, skoro nikt nie nauczył nas, jak się odkochać…

Nikt nie powiedział, jak pozwolić temu uczuciu w nas się wypalić. Nie nauczył jak szybko i bezboleśnie wyłączyć myśli i emocje, by odczuwać to, co wszyscy, ale w mniejszym stopniu. Bo rodzice, przyjaciele i sam Stwórca tego świata uczą nas poprzez słowa, czyny i język pisany, jak kochać bliźniego, nie wspominając nawet słówkiem, co zrobić, gdy ta miłość się wypaliła, jak mały kwiatek pośród tysiąca innych na zielonym polu. Bo czy nikt nie bierze pod uwagę, że miłość może nie być wieczna albo po prostu nie być nam pisana?

Czy ludzie są aż tak bardzo pozytywnie nastawieni do zamiarów tego świata, że nie zakładają gorszego scenariusza? Dlaczego jesteśmy na tyle głupi, że zapadamy na tę chorobę, która włada niczym pasożyt całym naszym organizmem, powodując nieodwracalne zmiany? Chorobę, która szybko rozprzestrzenia się, zatruwając nas i nie używając nawet słowa ,,przepraszam”, tylko bez pytania nikogo o zdanie robiąc, co jej się żywnie podoba. Bo – jak to mówią znawcy i chorujący na to schorzenie – miłość przychodzi nagle. Ot tak cię łapie i już nie puszcza. Nikt nie zna dnia ani godziny, kiedy to nastąpi, przez co wszystko wydaje się niepewne. Ale moim zdaniem, jeśli miłość przychodzi nieproszona i pojawia się nagle, to czemu ktoś nie zainstalował w nas takiej funkcji jak ,,kosz”, który szybko pozbyłby się problemu, przeszkadzając tej usterce, by nie mogła zatruwać reszty? Nikt niestety nie pomyślał, jakie mogą być konsekwencje, jeśli pozwolimy, aby to uczucie rozprzestrzeniło się w naszym organizmie. Nikt nie myśli o tym wcześniej, bo prawie każdy chodzący po tej planecie człowiek pragnie być kochanym choć przez moment, nie zważając na to, co może nadejść i jak bardzo trudno będzie się później pozbierać. Nikt nie dopuszcza do siebie tych złych momentów, by nie myśleć, co przyniesie przyszłość. Większość woli żyć tu i teraz, dzięki czemu przyszłość wydaje się dla odległa.

Ale ja, osoba należąca do tych, które chorują na tę popularną chorobę, mogę szczerze powiedzieć, że po raz kolejny popełniłam błąd. Weszłam prosto w pułapkę, mimo że to nie był pierwszy raz. Po raz kolejny ta zaraza mną owładnęła, łapiąc w swoje sidła i oszukując, że tym razem będzie inaczej. Już raz kochałam i ta osoba mnie opuściła, pozostawiając samą ze złamanym na kawałki sercem, którego nie da się tak łatwo poskładać. Zostawiła mnie samą w pewien pochmurny dzień, a ja poczułam się tak, jakby ktoś mocno uderzył mnie w brzuch i nie pozwalał podnieść głowy.

A teraz jak ta głupia i naiwna idiotka siedzę na czarnej ziemi, porośniętej gdzieniegdzie trawą, wpatrując się w obraz, który rozpościera się przede mną. Zastanawiam się, jak po raz kolejny w swoim nędznym życiu mogłam wpaść w te same sidła, oddając komuś już i tak sklejone serce i pozwalając, by ta osoba sprawiła, że wcześniejsze rany jeszcze bardziej się otworzyły. To wszystko znowu skazało mnie na koszmar, jakim jest odwyk i wyleczenie się z niego, bo przecież życie jeszcze się nie skończyło, nie napisało ostatniego rozdziału, a sama nie mogę ot tak z niego zrezygnować, poddając się i wywieszając białą flagę. Mimo tych wszystkich słów wiem, że umarłam. Może nie umarłam na zewnątrz… ale to wcale nie oznacza, że nie umarłam w środku. Chociaż wiem, że moje serce dalej bije, czuję się, jakby już dawno zakończyło swoją pracę. Chociaż wiem, że krew dalej przepływa przez moje ciało, czuję się, jakby już dawno wyparowała z moich żył. Chociaż wiem, że moje płuca się unoszą, czuję, że już dawno przestałam oddychać. Czuję, że mój cały organizm pracuje, ale jest mi to obojętne. Chyba już jakiś czas temu przestałam żyć, bo kolejna osoba, którą kochałam, mnie zostawiła, nie zważając na moje uczucia. Teraz czuję się przez to, jak małe dziecko, które w wielkiej galerii handlowej zatrzymało się na moment, by podziwiać witrynę sklepową z kolorowymi zabawkami i puściło rękę mamy, a chwilę później orientuje się, że nie ma jej nigdzie w pobliżu. Będąc właśnie takim dzieckiem, w tej chwili patrzę na zachodzące słońce, którego promienie prześwitują przez drzewa, nadając uroczy wygląd całemu krajobrazowi, i zastanawiam się, czy istnieje jeszcze jakieś dobre wyjście z tej całej sytuacji, czy raczej utkwiłam na dobre w tej pętli czasu zwanej przez wszystkich życiem.

– Gotowa? – pyta z tyłu kobiecy głos. Kiedy się odwracam, posyła mi delikatny, smutny uśmiech. Czy teraz każdy będzie się ze mną obchodził jak z jajkiem, bo po raz kolejny zostałam skrzywdzona?

Na sekundę jeszcze raz zerkam na łączące się ze sobą kolory na niebie, myśląc, że to jest właśnie koniec i pożegnanie. Nie zastanawiając się dłużej, wstaję i otrzepuję ciemne dżinsy. Zmierzam w kierunku ciemnowłosej kobiety, nie odwracając się więcej, pozostawiając wszystko za sobą i czekając na to, co ma nadejść.ROZDZIAŁ 1

Skye

– Piątek, piątunio! Nareszcie! – krzyknęła moja przyjaciółka na całą szkołę, gdy zadzwonił dzwonek informujący, że to już koniec lekcji na dzisiaj, a wszyscy uczniowie liceum zaczynają wymarzony weekend. Wyszłyśmy z klasy jako jedne z pierwszych i we dwie kierowałyśmy się długim holem do naszych szafek, przechodząc między coraz większą liczbą ludzi, którzy podobnie jak my, nie mogli się doczekać wyjścia z tego budynku, by móc przez dwa dni imprezować, pić i nic nie robić, a w poniedziałek po raz kolejny z czarnymi okularami na nosie i kawą w ręku znaleźć się w murach naszego ukochanego liceum w Miami.

– Hejka, moje drogie panie, jak rozumiem widzimy się wieczorem, prawda? – Zza naszych pleców wyszedł Evan – na swój sposób uroczy brunet i chłopak mojej najlepszej przyjaciółki. Jest naprawdę miły, ale też czasami zbyt upierdliwy i sztywny, jednak i tak go lubię. Moja kochana przyjaciółka i jej chłopak są już dwa lata razem i kochają się jak dwa aniołki, co uważam za najważniejsze. Bo jej szczęście równa się moje.

– Tak, wiemy, codziennie nam o tym przypominasz… – zaśmiałam się, patrząc, jak Lola i Evan się całują. Moim zdaniem to powinno być zabronione w miejscu publicznym, bo przecież zaraz się połkną! Wolałam im w tej chwili nie przeszkadzać i poszłam po cichu w stronę sali od biologii, ponieważ za kilka minut miały się zacząć dodatkowe lekcje. Mimo że to ostatni dzień tygodnia, a większość uczniów już wyszła z budynku, ja i jeszcze parę innych osób mieliśmy tego dnia zajęcia, które miały pomóc w zdobyciu lepszych ocen lub w dostaniu się na wymarzone studia – przynajmniej takie przeświadczenie mieli moi rodzice.

– Skye, dokąd idziesz?! – krzyknęła Lola, gdy oddaliłam się od całującej się pary.

– Na dodatkowe! – odkrzyknęłam, by dziewczyna usłyszała, i posłałam jej szeroki uśmiech, wiedząc, że moja wypowiedź nie obędzie się bez jej komentarza.

Lola była naprawdę mądra, ale przez to, że miała dzianych rodziców, którzy zawsze bardziej byli zajęci pracą niż córką, niezbyt zwracali uwagę na jej oceny, a ona sama była zbyt leniwa, by otworzyć jakąkolwiek książkę, która posiadała więcej tekstu niż obrazków. Chyba że już oblała pierwszy termin sprawdzianu. Dopiero wtedy bardziej się tym interesowała i za drugim razem zdawała bezbłędnie. Gdyby od razu podchodziła w ten sposób do każdego przedmiotu, byłaby naprawdę jedną z najlepszych uczennic, ale jak to mówiła Lola: „Przecież ktoś musi przychodzić na drugi termin, zwiększając frekwencję, więc czemóż to nie mam być ja?”.

I chyba coś w tym jest.

– Ty i te twoje dodatkowe – zaśmiała się. – Będziemy po ciebie po szóstej, bądź gotowa! – krzyknęła, gdy szłam korytarzem tyłem, by mogła zobaczyć, jak kiwam głową na znak, że rozumiem.

Szkoła była już prawie pusta, mimo że minęło może pięć minut od ostatniego dzwonka. Po korytarzach kręcili się jedynie sportowcy i cheerleaderki, którzy mieli o tej godzinie trening. Ale zostali również nieliczni uczniowie jak ja, na lekcje dodatkowe.

Wielu moich znajomych dziwi się, że uczęszczam jeszcze na jakieś pozalekcyjne zajęcia, ale lubię zdobywać plusy i dodatkową wiedzę z różnych zagadnień. Nie jestem jakimś kujonem, rówieśnicy bardziej uważają mnie za wariatkę, ponieważ uwielbiam się bawić, szaleć i tańczyć do samego rana, a przy tym zostawać dłużej w szkole, by dowiedzieć się czegoś poza programem. W dodatku moi rodzice są bardzo wymagający, więc muszę się uczyć i chodzić na dodatkowe zajęcia, by byli dumni ze swojej córki.

Tak, wiem, żenada… ale co zrobić.

Niektórzy mają rodziców, których guzik obchodzi, w czym pójdziesz do szkoły, a drudzy codziennie sprawdzają twój plecak przed szkołą, by upewnić, się że spakowałaś drugie śniadanie. Jakby ktoś się jeszcze zastanawiał, moi rodzice należą do tej drugiej kategorii.

– Hejka, Skye, widzimy się dzisiaj, prawda? – Na korytarz wybiegł Tommy w stroju koszykarskim. Chłopak jest jednym z członków naszej paczki, a przy okazji jednym z najlepszych graczy w naszej szkole.

– Jasne, a wiesz, gdzie się wybieramy? Nie chcą mi nic powiedzieć.

– Wiem, ale ci nie powiem – zaśmiał się i zabrał mi zeszyt i książkę do biologii, które jeszcze chwilę temu trzymałam w dłoni.

– Oddaj mi to, Tommy – odezwałam się, widząc, jak otwiera zeszyt i czyta moje notatki.

– Po pierwsze, co to jest, do cholery, kondensacja chromatyny? – Spojrzał jeszcze raz w zeszyt wzrokiem, jakby literki miały mu zaraz same się poprzestawiać i wytłumaczyć pojęcie. – A po drugie, to za dużo się uczysz – powiedział i schował moje rzeczy za plecami.

– Odpowiadając na twoje pytania, a raczej jedno z nich, ponieważ drugi podpunkt to stwierdzenie. – Uśmiecham się, wiedząc, jak uwielbia, gdy się przemądrzam. – Podstawową strukturą chromatyny są nukleosomy, a one…

– Stop! Nie kończ, bo i tak nic z tego nie rozumiem.

– Może w takim razie wreszcie zaczniesz uważać u pani Doodwel. – Spojrzałam się na niego znacząco, bo chłopak siedział na każdych zajęciach ze mną w ostatniej ławce i bardziej ciekawiło go rysowanie jakichś głupich obrazków niż słuchanie nauczycielki. – Oddaj mi moje rzeczy, bo mam dodatkowe, a nie chcę się spóźnić. Poza tym wiesz, jacy są moi rodzice, więc nie powinieneś się dziwić. Dlatego ładnie proszę, oddaj moje rzeczy, żebym nie musiała zabierać ci ich siłą. – Obie ręce umieściłam na biodrach, by w tym momencie wyglądać poważnie.

– Proszę bardzo! – krzyknął i zaczął kozłować piłkę, biegnąc w stronę hali sportowej.

– Tommy! Jak ja cię nie lubię! – odkrzyknęłam i zaczęłam biec w jego stronę, mimo że chłopak znajdował się już sporą odległość ode mnie. Miał długie nogi, więc to nie było sprawiedliwe.

– Nie kłam, uwielbiasz mnie! – słyszałam chichot rozchodzący się po całym holu, który odbijał się od niego echem. Gdy dobiegłam za nim na halę, rozpoczęliśmy pojedynek na spojrzenia, a ja cieszyłam się, że moje tętno może w końcu wrócić do stabilnego po nieoczekiwanym biegu przez pół szkoły. Chyba naprawdę powinnam pomyśleć jeszcze o jakiejś aktywności fizycznej.

– Jeśli rzucę stąd do kosza, musisz coś dla mnie zrobić, a jeśli nie, to oddam ci książki. – Chłopak wskazał kosz przed nami.

– Dobra, ale rzucasz stąd. – Pokazałam mu butem dalszy punkt. Wiedziałam, że rzadko pudłuje, dlatego miejsce, które wskazał wcześniej, byłoby dla niego banalnie proste. Chwilę się zastanawiał, ale ostatecznie się zgodził, co nie było zaskakujące, bo Tommy uwielbiał wyzwania. Ustawił się, jakby rozmyślając nad czymś, by po chwili rzucić. Piłka odbiła się od tablicy i trafiła do kosza, jak na zawodowca przystało, ale gdy on wiwatował, ja byłam sprytniejsza i przechwyciłam zeszyt i książkę, które odłożył na ziemię, by oddać rzut. Wzięłam je i szybko pobiegłam na korytarz, przy okazji śmiejąc się z tego, jak głupi błąd popełnił.

– Oj, Skye, grabisz sobie! – Ruszył za mną, lecz ja zdołałam dobiec już do drzwi sali biologicznej. Gdy stanęłam obok nich, odwróciłam się i wysłałam mu w powietrzu całusa.

– Narcia, frajerze – rzuciłam, po czym weszłam do klasy z bananem na twarzy.

Uwielbiam Tommy’ego, to właśnie z nim dogaduję się najlepiej z całej paczki, nie licząc oczywiście Loli.

***

Zostało pół godziny do umówionej godziny, a ja byłam już umyta i pomalowana, miałam zrobione włosy i jedyne, co mi zostało, to wybrać i założyć ubrania. Nie mam kompletnego pojęcia, co na siebie włożyć, ponieważ nie wiem, dokąd jedziemy. Czy to impreza u jakichś naszych znajomych ze szkoły? A jeśli tak, to bardzo ważne – czy odbędzie się ona w domu, czy może w lesie? Lola powiedziała, że mam ubrać sukienkę. Ale jaką? Mam ich miliony.

– Skye, daj mi swoją ładowarkę, muszę podładować gierkę. – Do pokoju wszedł jeden z moich braci, a ja byłam w bieliźnie, na co chyba nie był przygotowany.

– Fu, jesteś prawie goła! – krzyknął i wybiegł.

Ashton jest siedem lat młodszy ode mnie, a zachowuje się, jakby nigdy nie widział mnie w staniku. Albo może coś mam na sobie i dlatego uciekł? Szybko podbiegam do lustra, żeby się przejrzeć, ale wyglądam okej, więc nie wiem, co ten mały bachor wymyśla. Przewróciłam tylko oczami i znów podeszłam do swojej prowizorycznej garderoby, która składała się z dwóch długich, podświetlanych szaf – zasługa całego tygodnia męczenia tatusia. Ale gdy zawsze na nie patrzę, wiem, że było warto, bo dzięki nim wszystko elegancko wygląda.

Po chwili w szafie w oczy rzuciła mi się wisząca z tyłu czarna, skórzana spódniczka mini. Nie mogłam się zdecydować, jaką sukienkę ubiorę, więc, idąc na kompromis, wybrałam tę spódniczkę. Do tego założyłam botki na obcasie i zarzuciłam jeszcze kurtkę na czarny top, który odkrywał mi delikatnie brzuch. Przejrzałam się w lustrze, zadowolona z efektu końcowego pomyślałam, że jest w miarę dobrze... Pomalowałam jeszcze usta pomadką i usłyszałam trąbienie samochodu. Wyjrzałam przez okno i dostrzegłam, że przy chodniku znajdował się już czerwony jeep Evana. Odmachałam im na znak, że już idę i zabrałam z łóżka telefon i torebkę, kierując się na dół drewnianymi schodami.

– Za jakieś dziesięć minut powinna przyjść pani Anna, więc bądź grzeczny.

Anna to miła i starsza, nieco już siwiejąca kobieta, która jest nianią mojego brata. Rodzice bardzo długo pracują, a jeśli ja wychodzę, to zawsze jest u nas i się nim zajmuje, ponieważ mały może i ma dziesięć lat, ale w jego młodej główce bardzo często powstają bardzo niemądre i nieprzemyślane pomysły, które już nie raz kończyły się złamanym zębem czy kończyną.

– Dobra, dobra. – Zbył mnie ręką. Ważniejsze dla niego było oglądanie kreskówek niż posłuchanie starszej siostry. Nie chciałam się kłócić, więc wyszłam i zamknęłam drzwi, kierując się od razu do auta moich znajomych.

– Hejka – powiedziałam wszystkim, od razu po tym jak weszłam do samochodu.

– Skye, wyglądasz cudnie! – krzyknęła Lola, która siedziała obok, i przytuliła mnie, cmokając przy okazji w policzek. Tommy znajdował się obok Evana, na miejscu pasażera. Posłał swój biały uśmiech w moją stronę.

– A ty jeszcze lepiej. – Była ubrana w sukienkę, która sięgała jej do połowy ud i opinała jej zgrabne ciało, a na nogach, podobnie jak ja, miała botki na obcasie.

– Dobra, jedziemy na imprezę, a później poznać mojego kuzyna – oznajmiła uśmiechająca się od ucha do ucha Lola.

– Twojego kuzyna? – spytałam, bo nic wcześniej nie wspomniała.

– Tak, przeprowadził się tutaj, znowu. Jest z Nowego Jorku, mam nadzieję, że go nie znienawidzisz, zachowuje się czasami gburowato – powiedziała, klepiąc swojego chłopaka w ramię i mówiąc, że jesteśmy gotowi, by jechać.

Po paru minutach byliśmy już w jakimś klubie na mieście, którego do tej pory nie znałam i piliśmy nasze pierwsze drinki tego wieczoru. Dzięki znajomościom mojego drogiego przyjaciela wszyscy posiadaliśmy fałszywe dowody, które pokazywały, że mamy skończone dwadzieścia jeden lat, więc nie było problemu z jakimkolwiek wejściem czy kupnem alkoholu.

Dzisiaj wyjątkowo nikt nie przesadzał z procentami, ponieważ później mieliśmy jechać poznać kuzyna Loli, a tam miała odbyć się impreza, gdzie alkohol będzie za darmo, więc nie było sensu w wydawaniu kosmicznych sum w klubie nocnym. Po dobrych dwóch godzinach, gdy tańczyłam z moim przyjacielem do jednej z piosenki Cardi B, podeszła do nas Lola, by powiedzieć, że wychodzimy.

***

– Jest po dziewiątej, akurat powinniśmy zdążyć – powiedział Evan, skręcając w jakąś nieznaną mi uliczkę. Po chwili ponownie skręcił, a nawigacja poinformowała nas, że dotarliśmy do miejsca docelowego. Był tu zgromadzony spory tłum ludzi, a wśród nich stało wiele niezłych i zapewne nietanich fur.

– Gdzie my jesteśmy? – spytałam, rozglądając się na boki, nie wiedząc, co to za wydarzenie i dlaczego są tu takie tłumy. Czy ja naprawdę byłam aż tak wycofana?

W zasadzie Miami to wielkie miasto, a przecież nie da się wiedzieć o wszystkim.

– Jesteśmy na wyścigach, kochaniutka – oznajmił mi Tommy, podziwiając widoki, a raczej skąpo ubrane dziewczyny, które cały czas mijaliśmy, przez co chłopak zapewne czuł się jak w raju.

– Co? – spytałam, nie będąc pewna, czy dobrze usłyszałam. Evan zaparkował gdzieś na uboczu, a my wyszliśmy z auta, rozglądając się dookoła, jakbyśmy wstąpili do nowego wymiaru.

– Jejuuu, stary. Współczuję ci, jesteś zajęty, a tu tyle lasek – powiedział do Evana wysiadający właśnie z auta Sam, który dołączył do nas w klubie. Lola walnęła go tylko w ramię i pocałowała w policzek Evana, również śmiejąc się z komentarza najlepszego przyjaciela jej chłopaka.

– Dobra, chodźcie, bo zaraz się zacznie – powiedziała Lola, a my ruszyliśmy za nią jak za przewodnikiem na wycieczce.

– Ale co się zacznie? Wyścigi? – Czy oni naprawdę mnie nie słyszeli, czy specjalnie ignorowali moje pytania, których w głowie miałam w tym momencie jeszcze więcej?

Wszędzie było dużo ludzi, którzy stali przy naprawdę cudnych autach, śmiejąc się, paląc i pijąc. Dziewczyny w naszym wieku, a może trochę starsze, skąpo ubrane, przechadzały się w tę i we w tę, chcąc zapewne, by jakiś mężczyzna zawiesił tego wieczoru na nich oko i może przewiózł swoim drogim autem. Powoli docierało do mnie, dlaczego Lola kazała mi się tak ubrać.

Było tu wiele aut ze swoimi właścicielami. Nie powiem, kręcą mnie takie fury, ale na pewno nie miejsce, które na pierwszy rzut oka nie było legalnym przedsięwzięciem, a to, co tutaj robili, zapewne niezbyt spodobałoby się policji. I wiedziałam, że jeśli ta noc skończy się źle, moi rodzice dadzą mi szlaban aż do pieprzonego ślubu. Ale to i tak nie był powód, dla którego miałabym zostać i czekać na przyjaciół w czerwonym jeepie Evana. Szłam za grupką znajomych jak zahipnotyzowana, rozglądając się cały czas na boki, by podziwiać co rusz to nowszy lub bardziej podrasowany model auta.

– Czy to mitsubishi eclipse, które było też w Szybkich i wściekłych? – spytałam samą siebie, patrząc na zielonego stwora, przy którym stały dwie brunetki, śmiejąc się z jakimś brunetem w dredach, zapewne właścicielem auta.

Samochody, na które właśnie patrzyłam, były kozackie. Od dziecka lubiłam bawić się samochodzikami z moim drugim, starszym bratem. Chyba wydawały mi się bardziej interesujące niż lalki Barbie, albo to mój brat miał na mnie zły wpływ.

To było naprawdę niesamowite.

Poprawka. W cholerę zajebiste.

Gdy szliśmy dalej, tłum trochę bardziej się przerzedził, by dopiero po chwili ukazać nam krąg gapiów, którzy byli czymś zaciekle zafascynowani, wnioskując po głosach i wiwatach. Podeszłam bliżej, by w środku tego półokręgu zobaczyć dwa auta, które naprawdę robiły wrażenie. Z ciekawości przystanęłam, czekając na dalszy bieg wydarzeń.

Z pierwszego pojazdu po chwili wysiadł nieziemsko przystojny brunet, ubrany cały na czarno z wypisaną obojętnością na twarzy, która aż stąd była widoczna. Jego czarna bluzka bez rękawów ukazywała tylko jego umięśnione ręce i srebrny łańcuszek, który wisiał na szyi. Ale zaraz i z drugiego samochodu wyszedł mężczyzna, przez co mój wzrok przeskoczył na blondyna, który też robił wrażenie swoim wyglądem, ale na pewno nie takie jak ten pierwszy. W przeciwieństwie do swojego przeciwnika szczerzył się jak mysz do sera. Obaj położyli naprawdę sporo kasy na tacę, którą trzymała kobieta o ciemnych włosach, mająca na sobie ubrania, które więcej odsłaniały niż zasłaniały.

Po chwili faceci ponownie stanęli obok swoich aut, jakby zaznaczając swój teren. Czarny ford mustang GT, który był prawdziwą bestią i chyba największym moim marzeniem, należał do właściciela ubranego w barwy swojego auta. Opierał się o niego i z wypisanym znudzeniem, przeczesując wzrokiem tłum, jakby chciał znaleźć dla siebie godną ofiarę na dzisiejszy wieczór.

– Dobra, zaczynajmy! – krzyknął, jak mi się wydaje, prowadzący, tym samym przywracając mnie do świata rzeczywistego i wywołując krzyki ludzi, którzy mnie otaczali. – Dzisiaj okaże się, kto jest lepszy. – Wskazał na chłopaków, którzy opierali się o swoje cudeńka.

Chciałam zapytać o coś przyjaciół, ale gdy się rozejrzałam, nie mogłam dostrzec żadnego z nich. Stałam w grupie obcych ludzi, kompletnie nie wiedząc, gdzie jestem, co ma się za chwilę wydarzyć, ani gdzie podziali się moi znajomi. Jednak moja ciekawość zwyciężyła i, nie przejmując się za długo, spojrzałam z powrotem na tor i na prowadzącego.

– Wybierajcie! – krzyknął stojący na środku mężczyzna w okularach przeciwsłonecznych, mimo że słońce już dawno zaszło, a jedyne światło, jakie się tu znajdowało, należało do ulicznych lamp.

– Wybieram tę! – krzyknął blondyn, wskazując na jakąś rudą w tłumie, która miała na sobie krótką żółtą kieckę.

Szybko podbiegła do pewnego siebie blondyna cała w skowronkach, jakby dowiedziała się, że wygrała na loterii. Gdy właściciel czerwonego ferrari wybrał dziewczynę, wzrok wszystkich, a chyba w szczególności kobiet, zatrzymał się na brunecie, który uważnie rozglądał się po zebranych, szukając podobnie jak jego poprzednik, swojej zdobyczy, która, jak rozumiem, miała towarzyszyć mu podczas wyścigu. Jego wzrok przechodził z osoby na osobę, aż w końcu na trochę dłużej zatrzymał się na mnie. Moje serce zaczęło bić szybciej, bo nie wiedziałam, co ma się wydarzyć i dlaczego jego czujne oczy nie przeskakują dalej.

– Wybieram blondi! – krzyknął i wskazał na mnie, a pode mną ugięły się nogi.ROZDZIAŁ 2

Skye

Prowadzący podszedł do mnie i wyciągnął rękę w moim kierunku, a ja stałam i patrzyłam się na nią, jak na jakąś kreaturę, która chce mnie skrzywdzić. Nie miałam zielonego pojęcia, czemu nieznany chłopak wybrał właśnie mnie i jaka będzie moja rola w tym całym wydarzeniu.

– Nie, nie, dziękuję – powiedziałam szybko na jednym wdechu, dalej wpatrując się w jego dłoń.

– On cię wybrał, chodź – odpowiedział, odsuwając od swoich ust mikrofon, by tłum, który teraz patrzył w naszą stronę, nie mógł nic usłyszeć. Wahałam się i nie chciałam z nim iść. Wolałabym pooglądać wyścigi z miejsca, w którym stałam, bo zapewne to będą robili mężczyźni. Będą ścigali się z zawrotną prędkością.

W zasadzie uważałam teraz, że najgłupszym pomysłem było tu zostać. Mogłam odejść od razu, kiedy nie zobaczyłam przyjaciół koło siebie. Ale było już po ptakach i po chwili podszedł do nas ten nieziemsko przystojny chłopak, z łobuzerskim uśmiechem mówiąc:

– Nie daj się prosić, pojedź ze mną. – Tym razem to on wyciągnął swoją rękę w moim kierunku, a ja jak głupia i zaczarowana złapałam ją i podążyłam za nim, by tłum mógł znowu wrzeszczeć.

Ależ jestem głupia!

Wszystkie spojrzenia były skierowane tylko na naszą dwójkę, która szła prosto do jednego z aut, nadal znajdujących się w kręgu otoczonym ludźmi.

Dlaczego moja asertywność zawsze zawodzi, gdy naprawdę jej potrzebuję?!

Zobaczyłam tylko ładną twarz i oczka i od razu się zgodziłam.

Gdzie ty masz głowę, Skye Wilson?

– Nasi zawodnicy wybrali już dziewczyny, które będą im towarzyszyły podczas wyścigu. W takim razie możemy zaczynać! – krzyknął łysy, a cały tłum zaczął gwizdać i klaskać chyba jeszcze głośniej niż minutę wcześniej, jeśli to w ogóle możliwe. Chłopak zaprowadził mnie do drzwi od strony pasażera, po czym, jak przystało na dżentelmena, otworzył mi je. Wsiadłam i popatrzyłam, jak schyla się w moim kierunku, by po sekundzie nasze ciała znalazły się jedynie kilka centymetrów od siebie. Zaczął coś do mnie mówić, ale ja czułam tylko ciepło na swojej skórze, nie rejestrując słów, które wychodziły z jego ust.

– Poprosiłem, żebyś przesunęła się trochę do przodu. – Dotknął swoją ciepłą dłonią mojego brzucha, a ja otrzeźwiałam, jakby ktoś wylał na mnie szklankę wody, i zrobiłam to, co mi kazał przed chwilą. – Pomogę ci się zapiąć – mówił tak pięknie i w dodatku zapiął mi pas bezpieczeństwa, by chwilę później zamknąć drzwi, obejść samochód i wsiąść za kierownicę, podczas gdy ja próbowałam uspokoić swój rozszalały oddech.

Dziewczyno, ogarnij się!

– Jak się nazywasz, piękna? – spytał, wciskając okrągły guzik, a już po chwili usłyszeliśmy głośne warknięcie silnika, które w moich uszach brzmiało cudownie.

– Czterysta pięćdziesiąt, prawda? – spytałam, czując, że chyba na sam dźwięk tej bestii przystojny brunet mógł zejść na drugi plan.

– Hę? – spytał, zapinając pas, a ja rozglądałam się po naprawdę zadbanym, czarnym środku auta.

– Chodzi o konie mechaniczne – wytłumaczyłam, śledząc palcem wszystko, czego mogłam dotknąć, jakbym już nigdy nie miała mieć takiej okazji.

– Tak i…

– Pięciolitrowy silnik – dokończyłam.

– Dokładnie, a skąd wiesz takie rzeczy? Nie wyglądasz mi za bardzo na fankę motoryzacji, mylę się? – spytał, a ja podniosłam swój wzrok na tęczówki chłopaka, nie widząc już wcześniejszej obojętności na jego twarzy.

Teraz wyrażała bardziej uznanie, zaskoczenie.

– Bo nie jestem facetem? – prychnęłam, wracając ponownie rozmarzonym wzrokiem do czarnego cudeńka.

– Nie to miałem na myśli raczej… nieważne. Po prostu jestem mile zaskoczony.

– Skye – powiedziałam po chwili, przypominając sobie o pytaniu bruneta.

Podniósł moją dłoń i pocałował, znów zachowując się jak prawdziwy dżentelmen.

– Nick. Ładne imię, kotku.

Zazwyczaj od razu bym warknęła, rzucając, że to seksistowskie i ma tak do mnie nie mówić, szczególnie że się nie znamy, ale w tym momencie czułam się, jakbym była na narkotykach. A może to po prostu przez buzującą w moich żyłach adrenalinę? Może przez to, jak bardzo byłam zafascynowana autem i jego właścicielem, nie przypominałam zwyczajnej Skye? Jedyne, co wiedziałam w tym momencie, to to, że oniemiałam. Na mojej twarzy pojawiły się ostro bordowe rumieńce, więc szybko odwróciłam głowę, żeby nie mógł ich dostrzec. On tylko cicho się zaśmiał i otworzył szybę, by mieć kontakt wzrokowy z przeciwnikiem.

– Zna się na autach i rumieni się, zapamiętam.

Na środek wyszła skąpo ubrana brunetka z flagą i stanęła pomiędzy dwoma autami, aby za chwilę ogłosić rozpoczęcie wyścigu. W zasadzie gdyby się troszkę bardziej pochyliła do przodu, jej wielkie cycki chyba same by wyskoczyły z tej niebotycznie krótkiej bluzeczki, która przypomniała bardziej rozmiar dziecięcy niż normalny.

– Gotowi?! – Popatrzyła na jednego, a później na drugiego, na co obaj energicznie pokiwali głowami.

– Już nie żyjesz, debilu! – krzyknął tamten blondyn do Nicka, a ruda dziewczyna, którą wybrał, zaczęła się śmiać i patrzeć w moją stronę nienawistnym wzrokiem. Ciekawie.

– Jeszcze się okaże, kto tu jest debilem. Na twoim miejscu nie rzucałbym słów na wiatr – odpowiedział mu z takim opanowaniem i pewnością, jakby już wygrywał.

– Do startu! – krzyknęła dziewczyna, a Nick popatrzył na mnie, puszczając mi oczko, by już po sekundzie pełną uwagę skupić na kobiecie i drodze, która była przed nami. – Start! –Machnęła flagą w dół, rozpoczynając tym samym wyścig.

Ruszyliśmy nagle, przez co wbiło mnie troszkę w siedzenie. Nick co chwilę przyspieszał i zmieniał bieg na wyższy. Czekał nas pierwszy ostry zakręt, na którym chłopak bez problemu sobie poradził, podobnie na następnym. Był spokojny, szybko zmieniał biegi, w ogóle na nie nie patrząc, jakby urodził się z tą umiejętnością, a jego ręka odgrywała coś w rodzaju tańca, tylko że na gałce, a nie na parkiecie jak w moim przypadku. Jechaliśmy już jakieś sto osiemdziesiąt kilometrów na godzinę, co zobaczyłam, zerkając na prędkościomierz. Popatrzyłam na bruneta, kiedy dodawał jeszcze więcej gazu, przez co jego mięśnie ramion napięły się pod czarną koszulką. Chyba zauważył, że mu się przyglądam, bo zerknął na mnie przez sekundę, rzucając:

– Nie martw się, piękna. Jestem do tego stworzony. – Narcyz, który po chwili znów szybko zmienił bieg, w dodatku biorąc bardzo mocno zakręt. W wyniku szarpnięcia pochyliłam się w jego stronę, ciesząc się ogromnie, że miałam zapięte pasy, bo już bym leżała na jego kolanach albo na masce auta.

– Nie martwię się. Po prostu się zastanawiam – powiedziałam, patrząc na drogę i czując się jak ryba w wodzie, bo to nie pierwszy raz, kiedy jadę z taką prędkością, czy się ścigam, tylko że zawsze gdy to robiłam, było to legalne i na torze przeznaczonym do tego.

– Nad czym? – spytał, przelotnie na mnie patrząc i wciąż zerkając w lusterka, by wychwycić rywala.

– Dlaczego jesteś aż taki pewny siebie – powiedziałam szczerze.

– Oj, kochana, dam ci małą radę. W życiu trzeba być pewnym siebie, bo jak będziesz nieśmiały, to ono cię zmiażdży. – Puścił mi oczko. Och, przystojny i w dodatku mądry.

Blondyn nas dogonił. Jechaliśmy równo – łeb w łeb. Po ostatnim zakręcie, jaki pokonaliśmy w okamgnieniu, została tylko ostatnia prosta, która miała wyłonić zwycięzcę. Chyba z nas dwojga to ja byłam bardziej zdenerwowana, mimo że to nie moje pieniądze leżały na tej tacce i że to nie ja siedziałam za kierownicą.

– Nie dasz rady! – krzyknął blondyn ze swojego auta.

– Przekonamy się! – krzyknął brunet i dodał gazu, zaskakując w tym momencie mnie i blondyna. Po paru sekundach byliśmy na mecie.

Wygraliśmy.

Boże święty, wygraliśmy!

Nick zrobił kółko, driftując i powodując tym spalanie opon i dym, by po chwili zatrzymać się ze swoim uśmieszkiem i powiedzieć:

– Tak to się robi, droga Skye. Teraz chodź, bo idę odebrać swoją nagrodę.

Już było słychać wiwaty, oklaski i gwizdy dochodzące z każdej strony. Troszkę jeszcze nabuzowana, nie wiedząc, co się dokładnie przed chwilą wydarzyło, wyszłam na chwiejnych nogach z czarnego mustanga, kierując wzrok na kierowcę, który dostał właśnie do ręki całą tackę z pieniędzmi. Widok tej kupki pieniędzy spowodował, że kolejny już raz tego dnia, oczy prawie wyszły mi z orbit.

– Kluczyki – rzucił do wkurzonego blondyna, wysiadającego właśnie ze swojej fury wraz z rudą, która już nie była taka szczęśliwa jak przy starcie.

Tamten mu je rzucił i powiedział:

– Jeszcze się odegram. – Po czym odszedł, nie zerkając za siebie. Czy on mu oddał klucze do tego czerwonego cudeńka, które stało przed nami? Chłop dzisiaj chyba wygrał życie…

– Masz, piękna, to prezent. – Podszedł do mnie i dał mi kluczyki do auta, które przed chwilą należało do blondyna. – Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy – szepnął mi do ucha i zagryzł je, by po chwili zniknąć wśród wiwatującego tłumu. Nie miałam okazji nawet zaprzeczyć, czy oddać kluczyków, bo chłopaka już nie było. Stałam jak wryta, patrząc na kluczyki, które mi wręczył. Przecież on mi dał kluczyki do ferrari. Kiedy szeptał mi na ucho, moje ciało pokryła gęsia skórka. Ale nie mogłam o tym myśleć, bo nadal byłam jak w transie i wpatrywałam się w kluczyki w mojej dłoni, czekając, aż rozpłyną się w powietrzu.

Stałam jak skamieniała, dalej nie wiedząc, co się ze mną stało. Ogólnie, co dziś się wydarzyło. Przecież to był zwykły piątek, którego połowa zleciała mi w szkole na lekcjach i zajęciach dodatkowych, potem wróciłam do domu, gdzie czekał na mnie obiad, a później przygotowałam się na wieczór, który zmierzał w nieznanym mi kierunku, co rusz ciągle mnie zaskakując. Jedynym mądrym pomysłem było poszukanie moich przyjaciół. Już po chwili zobaczyłam Tommy’ego gadającego z jakąś laską w minisukience, którą skądś kojarzyłam.

– Tommy, kurde, gdzie wy, do cholery, byliście? – powiedziałam, w ogóle nie zwracając uwagi na szatynkę, która stała obok.

– Szukaliśmy cię, ale gdzieś zaginęłaś. A teraz chodź, jedziemy na imprezę. – Pociągnął mnie za ramię, obracając się jeszcze szybko do tamtej dziewczyny, by krzyknąć: – Zadzwoń! – I pokazując ręką znak telefonu.

– Kto to? – spytałam, szturchając go w ramię.

– Amelie. Wiesz, że chodzi do naszej szkoły?

Obróciłam się, by ponownie przyjrzeć się dziewczynie i uświadamiając sobie, że miałam dobre przeczucie, że gdzieś ją już widziałam. Ale musiała być z innego rocznika. Po chwili zobaczyłam też swoją przyjaciółkę, która całowała się z Evanem przy jakimś słupie. Gdy tylko mnie dostrzegła, szybko go odepchnęła i podeszła do mnie.

– Gdzieś ty była, dziewczyno? Chyba muszę ci kupić GPS – zaśmiała się, a ja do niej dołączyłam. – Ale dobra. Chodź, jedziemy poznać mojego kuzyna, organizuje imprezkę na chacie.

– A nie miał być tutaj? – spytałam.

– Był. Ale parę minut temu odjechał już swoim autem. Gadałam z nim i powiedział, że nie może się doczekać, by cię poznać oraz że musimy jak najszybciej przyjechać. – Popatrzyłam się na nią, jak na kosmitkę, myśląc, co ta kobieta mogła mu o mnie opowiedzieć i jak bardzo już powinnam się wstydzić, przy okazji planując jej tortury.

– Oj, nie patrz tak na mnie! Trochę o tobie wspominałam, ale w samych plusach. – Znów się zaśmiała. – Przecież nie powiedziałam, jak na początku liceum na imprezie u Tamary ty… – Widząc mój zabijający wzrok, dziewczyna przerwała. – Przecież żartuję! A teraz chodź! – Pociągnęła mnie za ramię w kierunku zaparkowanego jeepa, którym tu przyjechaliśmy.

– Czekaj. Pojadę swoim. – Uśmiechnęłam się na myśl o moim nowym cudeńku, nie wiedząc jeszcze, czy na pewno ta sytuacja mi się nie ubzdurała.

– Że co? Jak to swoim? – spytał Evan zdziwiony tak samo, jak reszta osób, które koło mnie stały.

Wskazałam na czerwone cudo, które nadal stało w tym samym miejscu.

– Pieprzysz? – Tommy podszedł, nie dowierzając.

Pokręciłam przecząco głową.

– Skąd je masz? – pytał, dalej nie wierząc, w to, co widzi. – Przecież nie było cię raptem piętnaście minut! Komu sprzedałaś duszę i za ile, bo ja też takie chcę!

– Dostałam, później wam opowiem. – Uśmiechnęłam się szeroko, gdy pomyślałam o przystojnym brunecie i niedorzecznej sytuacji, w jakiej się znalazłam. Nadal nie mogłam uwierzyć, że stałam się właśnie właścicielką auta za kilkaset tysięcy dolarów.

– Przecież to pieprzone ferrari 488 GTB z piętnastego roku, wiesz, ile to cacko kosztuje!? – krzyknął Tommy, podchodząc bliżej cudownego auta, które nie wiem, czy w sposób legalny, ale chyba należało teraz do mnie. W zasadzie muszę to jeszcze przemyśleć.

– Od kogo niby i w ogóle umiesz to cacko prowadzić!? – spytał Evan, dotykając auta i przyglądając się wszystkiemu, jakbym co najmniej je ukradła.

– Ach, poznałam kogoś i tak jakoś wyszło. Przecież go nie ukradłam, a czy umiem prowadzić, to się okaże. Będzie fajnie! – Zawsze lubiłam adrenalinę, a to nie będzie pierwszy raz, gdy będę prowadziła taki okaz techniki. – Podarował mi je w prezencie jakiś brunet, który wygrał wyścig – powiedziałam, patrząc na dwóch chłopaków, którym prawie ślinka ciekła na widok tego czterokołowca.

– Jadę z tobą – oznajmił Tommy, po czym zajął miejsce pasażera, nie czekając nawet na odpowiedź kogokolwiek.

– Widzimy się na imprezie. – Przyjaciółka podała mi adres domu kuzyna, w którym miała odbyć się impreza, i z niedowierzaniem ruszyła do auta swojego chłopaka, cały czas oglądając się za siebie. Ale co się dziwić, sama dalej nie mogłam tego zrozumieć. Zajęłam fotel kierowcy i rozejrzałam się po czarnej skórze pokrywającej wnętrze auta. Na dotykowym ekranie, już po chwili, została wpisana lokalizacja imprezy. Następnie spojrzałam się na czarnowłosego.

– To jedziemy. Będzie fajnie! – Odpaliłam silnik i ruszyłam jak najszybciej. O matko, to auto ma potężną moc!

Jechałam bardzo szybko. Podobało mi się.

– Pamiętaj, żeby nie odebrali ci prawka za taką jazdę – zaśmiał się kolega, zmieniając muzykę na swoim Iphonie, który już połączył z autem.

Po kilkunastu minutach wysiadaliśmy obok nieziemskiej chaty, która usytuowana była na wzgórzu. Roztaczał się stąd piękny widok na oświetlone nocą miasto. Kuzyn Loli musiał być naprawdę bardzo bogaty, skoro mieszkał w takim domu. Biorąc pod uwagę wielkość posiadłości oraz okolicę, miałam tylko nadzieję, że nie był nadętym bufonem z wielkim ego. To było jedno z droższych osiedli w Miami, przez co gdzie się nie spojrzało, widziało się przepych, bogactwo i pieniądze. Już na dworze można było usłyszeć głośną muzykę dochodzącą z domu i bawiących się w nim ludzi. Co za sprzęt musiał być w środku i czy sąsiadom nie przeszkadzał ten hałas?

– Skye, dziewczyno, nie mogliśmy za tobą nadążyć – powiedziała moja przyjaciółka, wychodząc z samochodu Evana i rzucając tylko okiem na dom, bo sama mieszkała w podobnym, przez co ta posiadłość zapewne nie robiła na niej wrażenia.

Biała willa, dzięki podświetleniu i niezwykłej panoramie miasta, roztaczającej się z niej, mogła zapierać dech w piersiach. Weszliśmy od razu do ogrodu, w którym znajdował się grill i wielgachny basen, w którym kąpało się parę dziewczyn w kusych bikini. Rozglądając się dookoła, można było tylko pozazdrościć. Chciałabym mieszkać tak jak on. Tylko że ludzie są podzieleni na biednych, średnich i tych cholernie bogatych. Chociaż nigdy nam niczego nie brakowało, a rodzice ciężko pracowali, by zapewnić nam wszystko, co potrzebne, wiedziałam, że i tak nigdy nie byłoby nas stać na taką rezydencję. Może dlatego rodzice od zawsze tak dużo ode mnie wymagali, bym może i ja mogła kiedyś poszczycić się takim domem, któż wie?

Dookoła wszyscy świetnie się bawili, dużo osób tańczyło, śpiewało, rozmawiało i pływało w basenie. Po prawej stronie grał DJ, a po lewej rozmawiały dziewczyny. Niektórzy już spali na leżakach przytuleni do butelki wina czy czegoś mocniejszego. Kilka twarzy kojarzyłam ze szkoły, niektórych z imprez, na których bawiliśmy się wspólnie, ale większość stanowiła dla mnie nieznajomą część tłumu, który po raz pierwszy w życiu zobaczyłam na oczy.

– O, chodźcie. Widzę mojego kuzyna, właśnie idzie – powiedziała Lola, wyrywając mnie z transu i wskazując jakiegoś szatyna, który w rozpiętej koszuli i okularach na nosie uśmiechał się, zmierzając w naszym kierunku. Wyglądał na nieco starszego od nas, ale…

– Hej, kochana. – Powiedział i pocałował Lolę w policzek. Ale nie szatyn, który teraz dołączył do jakieś blondynki i ciemnowłosego, choć myślałam, że zmierzał do nas. Tylko brunet, którego wcześniej nie zauważyłam. Tajemniczy brunet. Nie wiem, czy to możliwe, ale chyba opadła mi szczęka. – No to teraz przedstaw mi swoich znajomych. – Mężczyzna ubrany cały na czarno popatrzył na każdego z osobna, zatrzymując swój wzrok dłużej na mojej osobie, podobnie jak niecałą godzinę wcześniej. Zmierzył mnie wzrokiem i przygryzł dolną wargę, uśmiechając się.

Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy.

Tylko te słowa krążyły mi po głowie.

Czyżby wiedział?
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: