Faust - ebook
Faust - ebook
Faust Johanna Wolfganga Goethego, jednego z najbardziej znaczących autorów niemieckich i światowych, to wielkie dzieło literackie, nad którym poe- ta pracował niemal sześćdziesiąt lat. Ukazało się dopiero po jego śmierci w 1833 roku. Uważane jest za wizjonerski obraz człowieka współczesnego, nieakceptującego swoich ograniczeń i gotowego zawrzeć pakt z diabłem dla realizacji swoich ziemskich celów. Faust, świadomy granic nauki, szuka innych dróg poznania i dominacji nad światem. Wtedy pojawia się Mefistofeles, który ukazuje mu siłę mocy piekielnych i obdarza go płynącą z nich władzą, obiecując spełnienie wszystkich pragnień. Mimo że Faust osiąga wszystko, czego człowiek może dostąpić na Ziemi, to pakt z diabłem przyczynia się do jego upadku. Staje się wielkim artystą, ale zupełnie samotnym. Zdobywa miłość kobiety, którą kocha, ale doprowadza ukochaną do śmierci. Staje się władcą, ale zamiast stworzyć państwo idealne unieszczęśliwia swoich poddanych. Ostatecznie jednak dostępuje nieba i Mefistofeles przegrywa z Bogiem walkę o jego duszę. Lektura w szkole średniej
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66576-82-7 |
Rozmiar pliku: | 326 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
PRZYPISANIE
PROLOG W TEATRZE
PROLOG W NIEBIE
TRAGEDII CZĘŚĆ PIERWSZA
NOC
PRZED BRAMĄ MIASTA
PRACOWNIA FAUSTA I
PRACOWNIA FAUSTA II
PIWNICA AUERBACHA W LIPSKU
KUCHNIA CZAROWNICY
ULICA
WIECZÓR
PRZECHADZKA
DOM SĄSIADKI
ULICA
OGRÓD
ALTANA W OGRODZIE
LAS I JASKINIA
POKOIK MAŁGOSI
OGRÓD MARTY
U STUDNI
MIĘDZYMURZE
NOC
KATEDRA
NOC WALPURGI
SEN NOCY WALPURGI
POCHMURNY DZIEŃ. POLE
NOC. OTWARTE POLE
WIĘZIENIEPRZYPISANIE
Znowuście przy mnie, wy chwiejne postacie,
Których mi ongi śnił się zarys mdły.
Zaliż wam każę żywym kształtem stać się?
Czyż sercu bliskie jeszcze są te sny?
Garniecie się! Więc dobrze, już władajcie,
Tak jak z oparów wstajecie i mgły.
Czuję, jak pierś mą wprawia w drżenie młode
Czar, co nad waszym wieje korowodem.
Niesiecie z sobą jasnych dni orędzie,
Niejeden drogi zmartwychwstaje cień;
Budzi się echo, jak w starej legendzie
Pierwszej przyjaźni i miłości drżeń;
Ból się odnawia i skarga się przędzie
Wzdłuż labiryntu błędnych życia mknień,
Tych dobrych mieniąc, co przez los zwiedzeni,
Cicho przede mną odeszli w świat cieni.
Nie słyszą już późniejszych moich pieśni
Ci, co pierwszymi swój poili słuch;
Przyjazny gwar już rozwiał się i prześnił,
Pierwotny odzew bezpowrotnie zgłuchł;
Pieśń moja dźwięczy w obcych tłumów cieśni,
Przed ich poklaskiem wzdryga się mój duch,
A ci, co jeszcze pieśń tę moją cenią,
Jeśli są żywi, błądzą w rozproszeniu.
A mnie tęsknota nagle rozbudzona
Niesie w krainy duchów cichy łęg.
W nieokreślonych gra już teraz tonach
Ma zwiewna pieśń jak harf eolskich jęk.
Dreszcz chwyta mnie, za łzą łza spływa słona,
Hart surowego serca jakże zmiękł!
To, co posiadam, widzę jakby w dali,
A prawdą mi, co znikło w czasu fali.PROLOG W TEATRZE
DYREKTOR
Wy, coście w gorzkich trosk zamęcie
I w ciężkich przy mnie trwali trudach,
Mówcie, jak nasze przedsięwzięcie
W niemieckich krajach nam się uda?
Rad bym dać tłumom ucztę wyśmienitą,
Zwłaszcza że żyjąc dają żyć i nam.
Słupy wstawiono, deski już przybito
I każdy czeka, co mu ujrzeć dam.
Z brwią podniesioną siedzą - i ciekawi
Czekają chwili, co ich w podziw wprawi.
Choć wiem, czym zjednać można ducha ludu,
Nigdym się nie czuł tak zakłopotany.
Do wielkich wprawdzie nie przywykli cudów,
Lecz każdy z nich jest strasznie oczytany.
Więc jak to zrobić, by tok przedstawienia
Był razem wdzięczny i pełen znaczenia?
Toż lubię patrzeć, jak do naszej budy
Tłum publiczności garnie się z ochotą
I nie zważając na ciżbę i trudy
Przemocą ciśnie się ku ciasnym wrotom.
W dzień jasny, ledwo czwarta na zegarku
Tłum już, na pięści bijąc się przy kasie,
Jak do piekarni w czas głodu - tak pcha się
Za biletami na złamanie karku.
Kto cudem ściąga ludzi aż tak wielu?
Tylko poeta. Spraw to, przyjacielu!
POETA
O, nie mów mi o tłuszczy tej natarciu,
Przed którym pierzcha duch nasz trwogą zdjęty!
Zakryj przede mną tłum, co nieodparcie
Wbrew naszej woli wciąga nas w odmęty!
Wąską mię ścieżką w niebieskie przestworza
Wiedź, gdzie poecie kwitnie radość żywa,
Gdzie miłość, przyjaźń, niczym ręka boża,
Błogosławieństwem na sercach spoczywa.
Co się nam z piersi wyrywa wezbranej,
To, o czym warga nieporadnie kwili,
To, co chybione dziś lub dziś udane,
Wszystko pochłania dzika przemoc chwili.
Nieraz, gdy wreszcie przez lat przebrnie ścianę,
Dojrzałym kształtem z mroku się wychyli,
Co lśni, dla chwili tylko się poczęło.
Dla potomności trwa rzetelne dzieło.
KOMIK
Nie chcę już więcej słyszeć o potomnych,
Choćbym był nawet mówić o nich skłonny,
Współczesnych bawić musi ktoś.
Takiego chcą, i niechże mają!
Sam fakt, że chwat się taki im naraił,
To zdaniem moim już jest coś.
Kto zręcznym chwytem z widownią się sprzągł,
Ten się na tłumu humory nie dąsa,
Pragnie mieć licznych widzów krąg,
Żeby tym pewniej móc ich wstrząsać.
Więc naprzód, śmiało! Spiszcie się wzorowo!
Każcie fantazji, niech z całym swym chórem,
Rozumem, czuciem i żądz wszelkich durem -
A i błazeństwem też - przemówi zdrowo!
DYREKTOR
Musi się zwłaszcza dużo dziać w teatrze!
Tłum chce coś widzieć, czemuś się napatrzeć.
Gdy się mu ciągle wszystko w oczach mieni,
Aż osłupiały każdy tkwi jak czop,
Już zwyciężyłeś na całej przestrzeni
I wszyscy mówią, żeś kochany chłop.
Masy jedynie masą się napasie,
W masie dla siebie każdy znajdzie coś.
Dając obficie, każdemu coś da się
I po spektaklu syt odchodzi gość.
Dajecie sztukę - na sztuczki ją tnijcie!
Potrawka taka pójdzie znakomicie,
Obmyślić łatwo, łatwo kłaść przed gości.
Bo po cóż sztukę podawać w całości?
I tak rozskubią ją w cząsteczki tycie.
POETA
Jak kiepskie jest rzemiosło to, nie czujesz snadź?
Artysta szczery sztuk tych się nie ima.
Co ta partacka czyni brać,
To dla was - widzę - już maksyma.