- W empik go
Felix Muchowicz. Kupiec i restaurator warszawski z XIX wieku - ebook
Felix Muchowicz. Kupiec i restaurator warszawski z XIX wieku - ebook
Polska porozbiorowa. W Warszawie strachem i terrorem rządzi namiestnik carski Iwan Paszkiewicz.
Felix Muchowicz, syn fabrykanta z Gorlic, przyjeżdża do Warszawy w poszukiwaniu zarobku w związku z planowaną budową linii kolejowej Warszawa – Wiedeń. Ma ambitne plany rozwinięcia działalności restauratorskiej. Zaczyna jako subiekt w Handlu W. Hempla przy ulicy Długiej w Warszawie.
Zakochuje się z wzajemnością w hrabiance Delfinie Karolinie Dunin. Rodzina hrabianki jest przeciwna temu związkowi. Byłby to niewątpliwie mezalians. Czy panna Dunin będzie miała dość silnej woli i determinacji, żeby przeciwstawić się rodzinie i wbrew konwenansom panującym w jej środowisku wyjść za mąż za osobę poniżej jej stanu?
Małgorzata Machnacz-Zarzeczna jest absolwentką filologii angielskiej na UAM w Poznaniu i Podyplomowego Studium Afrykanistyki przy UW w Warszawie. Interesuje się historią kultur i społeczeństw. Zwiedziła wiele egzotycznych krajów, między innymi Libię, Syrię, Egipt i Chiny. Jest tłumaczem książek z zakresu historii sztuki oraz ochrony środowiska i leśnictwa.
Od kilku lat interesuje się historią rodziny. Studiuje metryki, akta stanu cywilnego i inne dokumenty znajdujące się w archiwach akt dawnych oraz buduje drzewo genealogiczne rodu. Efektem tych poszukiwań jest odnalezienie po stu latach w Teksasie rodziny dziadka stryjecznego oraz napisanie tej książki. Jest także autorką tekstów do piosenek śpiewanych przez Jolę Drozdę na spotkaniach artystów w domach kultury i salonach artystycznych w Warszawie i innych podwarszawskich miejscowościach, głównie tych organizowanych przez animatora kultury Bogdana Falickiego. Należy do Stowarzyszenia Członków Rodu Duninów.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7942-086-5 |
Rozmiar pliku: | 5,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Chciałabym podziękować p. Mirosławowi Dunin-Sulgostowskiemu za cenne wskazówki i informacje na temat rodu Duninów i za cierpliwość, z jaką odpowiadał na moje liczne pytania.
Kieruję również słowa podziękowania do dr Marka Jerzego Minakowskiego za pierwsze informacje dotyczące Duninów, które umożliwiły mi dalsze poszukiwania, do p. Tadeusza Świątka za przekazanie krytycznych, życzliwych uwag na temat książki, do p. Marka Bieńczyka za pierwszą nieformalną recenzję, do ks. Stanisława Tokarskiego za przeprowadzenie kwerendy w Archiwum Diecezjalnym w Tarnowie, jak również do p. Wojciecha Pędzicha za pomoc w sprawach związanych z autorstwem zdjęć.
Jestem szczególnie wdzięczna autorom, właścicielom i depozytariuszom zdjęć, którzy wyrazili zgodę na ich nieodpłatne wykorzystanie w mojej książce, tj. p. Marcie Jóźwiak-Jagodzińskiej, p. Jerzemu Tatoniowi, p. Małgorzacie Lipskiej-Szpunar, p. Danucie Bator, p. Cezarowi Krukowi, p. Mikołajowi Węgrowi, ks. dr. Archiprezbiterowi Mariackiemu Dariuszowi Rasiowi, Opactwu Cysterskiemu w Wąchocku, Dyrekcji Muzeum Poczty i Telekomunikacji we Wrocławiu, dyrekcji Muzeum Sztuki w Łodzi, Dyrekcji Muzeum Historycznego m.st. Warszawy, oraz Dyrekcji Muzeum Kolejnictwa w Warszawie.
Pragnę także wyrazić swoją wdzięczność mojej cioci Wierze Mikułowskiej za nieocenioną pomoc w tłumaczeniu akt stanu cywilnego z języka rosyjskiego na język polski oraz wszystkim tym, którzy wsparli mnie radą, informacjami czy zachętą w pisaniu tej książki.Od autorki
Tworząc drzewo genealogiczne rodu Muchowiczów, moich przodków, udało mi się zgromadzić dość obszerny materiał faktograficzny. Przyszedł mi wówczas do głowy pomysł, że może warto byłoby podjąć próbę zrekonstruowania historii ich życia w formie powieści. Postanowiłam więc napisać Sagę Rodu Muchowiczów składającą się z co najmniej dwóch tomów.
Pierwszy tom nosi tytuł Felix Muchowicz. Restaurator i kupiec warszawski z XIX wieku i dotyczy mojego prapradziadka Felixa Muchowicza, restauratora i kupca żyjącego i działającego w XIX wieku w Warszawie. Drugi tom będzie nosił tytuł Karol Muchowicz. Wynalazca zamku na płaski klucz typu „Yale”.
Historia życia Felixa Muchowicza przedstawiona w niniejszej książce jest prawdopodobna. Być może w miarę dalszych poszukiwań pojawiłyby się nowe fakty, które by ją potwierdziły lub podważyły. Pozostawiam to zadanie varsavianistom, mając nadzieję, że książka ta zainspiruje ich do dalszych badań nad osobą mojego antenata.
Większość postaci występujących w powieści jest prawdziwa. Głównymi fikcyjnymi postaciami są Jan Leskidzki i jego rodzina. Również wydarzenia z nim związane zostały wymyślone. Inną fikcyjną postacią jest hrabia Kron oraz znajomy Felixa, Fryderyk, którzy występują w książce jedynie epizodycznie.
Fragment dorosłego życia i działalność Felixa Muchowicza przypada na okres powstania styczniowego. Nie ustaliłam, jaki był jego stosunek do powstania. Odnalazłam dokument mówiący, że w 1867 Felix prowadził hurtową sprzedaż piwa bawarskiego i porteru na Sewerynowie. To by wskazywało, że albo nie brał udziału w walce zbrojnej, albo nie poniósł jej konsekwencji w postaci kary śmierci lub zsyłki. Przyjęłam, że Felix reprezentuje tę część społeczeństwa polskiego, które opowiadało się raczej za pracą organiczną niż za walką zbrojną.
Na końcu książki załączyłam listę dokumentów dotyczących Felixa i jego rodziny, które nie zostały przytoczone w tekście książki, oraz uproszczone drzewo genealogiczne rodu Muchowiczów do 1875 roku.
Życzę miłej lektury!ROZDZIAŁ I Śmierć Wawrzyńca Muchowicza
Był 25 marca 1843 roku. W domu nr 71 w Gorlicach należącym do rodziny Muchowiczów już od samego rana panowało poruszenie.
„Czy o niczym nie zapomniałam?” – zastanawiała się Katarzyna Muchowicz, z domu Pniewska. „Jedzenie i picie przygotowane. Stoły rozstawione. Ksiądz zamówiony”. Zajrzała do kuchni. Służąca Marynia wyjmowała gorące bochenki chleba z pieca.
– Niech Marynia uważa na ogień – powiedziała do służącej. – Przecież dom jest drewniany. Dopiero co zaprószyli ogień u sąsiada i cały dom spłonął. Wystarczy jedno nieszczęście.
Do 1874 roku Gorlice były zabudowane przeważnie małymi drewnianymi domami, jedynie nieliczne kamieniczki bogatszych mieszczan, dwór i kościół były murowane. W tymże roku niemal całe miasto strawił ogromny pożar, w którym spłonął zabytkowy kościół św. Mikołaja oraz żydowska synagoga. Po pożarze miasto odbudowało się już jako murowane. (za: Bartłomiej Wada, www.beskid-niski.pl)
Wokół niej zgromadziła się cała najbliższa rodzina: najstarsza córka Teresa lat 25 ze starszym od siebie o 5 lat mężem Józefem Muchą, jej ukochane wnuki – siedmioletni Fortunat i malutki, zaledwie trzyletni Feluś; obok nich teść Piotr z żoną Barbarą, a dalej jej faworyt – dziewiętnastoletni syn Felix, następnie siedemnastoletnia Marianna, czternastoletni syn Teofil, trzynastoletni Józef i dwunastoletni Romek.
To smutny dzień dla nich wszystkich. Dziś chowają jej męża Wawrzyńca Muchowicza, głowę rodziny i żywiciela.
„Dlaczego Bóg zabrał go tak wcześnie – zastanawiała się po raz kolejny Katarzyna, ukradkiem ocierając łzy. – Miał zaledwie 52 lata. Mógł jeszcze długo cieszyć się życiem i zarządzać swoją fabryką bielenia płócien”. Przez tyle lat fabryka żywiła ich i ubierała. Zawsze było zapotrzebowanie na bielone płótno, z którego robiono rąbki, białe chusty czepcowe, śmiertelnice czy obrusy. Jednak ostatni okres nie był najszczęśliwszy. Lata nieurodzaju, trudności z zaopatrzeniem, wysokie ceny, coraz większe podatki nakładane przez austriackiego zaborcę, a ostatnio nowa moda na wyroby z bawełny i konkurencja ze strony przemysłu. Tyle warsztatów tkackich upadło. Tak, te zmartwienia mogły przyczynić się do jego śmierci. No i żałość po stracie ich ostatniego synka Janka, który przeżył zaledwie miesiąc, oraz córeczki Marii Teresy, która zmarła cztery lata temu, 16 września 1839 roku, mając zaledwie 11 miesięcy. To był prawdziwy cios dla nich wszystkich. Co teraz będzie?
– Mamo, czy zajdziemy do kaplicy, żeby pomodlić się pod figurą Chrystusa Ubiczowanego? – przerwał jej zadumę Teofil.
Około 1730 wzniesiono obok kościoła kaplicę, zwaną „Więzieniem Chrystusa. Była ona zlokalizowana w południowej części przykościelnego cmentarza. W górnej części tej dwupoziomowej budowli znajdował się ołtarz z obrazem przedstawiającym zdjęcie Chrystusa z krzyża, podczas gdy w dolnej stała figura Chrystusa Ubiczowanego oraz ołtarz Matki Bożej Bolesnej. Kaplica kilkakrotnie, m.in. po pożarach starego kościoła i budowie nowego, odgrywała rolę świątyni parafialnej. Podczas pierwszej wojny światowej górna część została znacznie uszkodzona. Dlatego też po odbudowaniu świątyni w roku 1925 przeniesiono do niej figurę i umieszczono w nawie północnej. Kaplica została rozebrana, a jej dolna część zasypana ziemią. (za: Parafia Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Gorlicach, http://pl.wikipedia.org/wiki/Parafia_Narodzenia_Naj%C5%9Bwi%C4%99tszej_Maryi_Panny_w_Gorlicach)
Gorlice – barokowa figura Pana Jezusa w Więzieniu.
Autor: Marta Jóźwiak-Jagodzińska
http://www.polskiekrajobrazy.pl/Galerie/1463:Gorlice/104180:Gorlice_barokowa_figura_Pana_Jezusa_w_Wiezieniu.html
Po trzech dniach i nocach czuwania przy zmarłym, podczas których żałobnicy śpiewali pieśni i modlili się, Katarzyna była zmęczona i pełna smutku. Zdawała sobie sprawę, że po raz ostatni widzi ukochanego męża. Położony w sosnowej trumnie bez sęków (wierzono, że liczba sęków oznacza liczbę dzieci, które umrą tego samego roku), ubrany w luźną koszulę z bielonego płótna sięgającą do stóp wyglądał, jakby spał. Tak trudno było jej uwierzyć w jego śmierć, która przyszła nagle, zbyt nagle. Prędzej spodziewała się morowej zarazy, o której szeptano z przerażeniem na gorlickim rynku, ściszając głos, bo licho nie śpi, i czyniąc na piersi znak krzyża. Wieści rozchodziły się szybko. Ludzie mówili, że w niektórych wsiach zaraza zabrała więcej niż połowę mieszkańców. Podobno została przywleczona przez rosyjskich żołdaków ściągniętych w 1831 roku do stłumienia powstania.
Katarzyna z trudem otrząsnęła się z zadumy. Nie, nie ma czasu na rozmyślania i rozpamiętywania. Nie mogą przecież spóźnić się na uroczystości pogrzebowe.
Dała znak do wymarszu. Wynajęte postronne osoby zamknęły trumnę i zabiły ją gwoździami, wierzono bowiem, że nieboszczyk może pociągnąć za sobą kogoś z rodziny. Ciało Wawrzyńca wyniesiono z domu nogami do przodu, trzykrotnie uderzając trumną o próg, co oznaczało pożegnanie zmarłego z domostwem. Przy trumnie szła cała zebrana rodzina, służąca i czeladnicy z fabryki. Po drodze dołączali do nich sąsiedzi i znajomi, tworząc kondukt pogrzebowy.
„Ach, jeszcze miała przyjechać rodzina Muchowiczów z pobliskiego Grybowa – przypomniała sobie Katarzyna. – Czy już są? Gdzie ja ich wszystkich pomieszczę?” – zastanawiała się.
Rozejrzała się dookoła. Na zboczach gór, na których latem uprawiano len, wciąż zalegał śnieg, ale pod wpływem marcowego słońca biały puch powoli topniał, odkrywając zielone połacie łąk i pól. Pod nogami ziemia stawała się grząska i śliska. Czy aby ktoś wziął jej najmłodszego wnuka na ręce? – martwiła się Katarzyna. Przecież biedak ugrzęźnie w błocie, albo jeszcze się przewróci, zmoczy i nabawi suchot.
Powoli kondukt z trumną zbliżał się do przykościelnego cmentarza. Z dala widać było wieżę dzwonnicy kościoła parafialnego.ROZDZIAŁ II Rozstanie
Dla Felixa śmierć ojca była wstrząsem, ale jednocześnie oznaczała koniec pewnego etapu w życiu. Musiał podjąć decyzję co do swojej przyszłości. Miał 19 lat. Był pełen pomysłów, miał smykałkę do handlu, ludzie go lubili. Przy ojcu zdobył spore doświadczenie w zarządzaniu fabryką. Przejmował coraz więcej obowiązków: prowadził rachunki, jeździł na targ, rozmawiał z kupcami, negocjował warunki. Często zabierał z sobą swojego młodszego brata Teosia. Byli z sobą bardzo związani. Tej nocy do późna rozmawiali.
– Wiesz, Teoś, długo zastanawiałem się co chciałbym dalej robić w życiu – powiedział Felix. – Gdy ojciec zakładał fabrykę, Gorlice były w rozkwicie. Zakłady rzemieślnicze powstawały jak grzyby po deszczu. Samych warsztatów tkackich było ponad osiemdziesiąt, a ile fabryk bielenia płótna! A teraz co? Rzemiosło pada. Czy wiesz, ilu ludzi wyjechało ostatnio z Gorlic? Młodzi szukają nowych możliwości w dużych miastach. Jadą do Krakowa albo do Warszawy. Ja też chciałbym spróbować swoich sił. Postanowiłem pojechać do Królestwa. Słyszałem, że wkrótce mają uruchomić kolej żelazną pomiędzy Warszawą a Wiedniem. Będą potrzebni młodzi, przedsiębiorczy ludzie.
– A co ze mną? – spytał cicho Teoś.
Felix objął brata ramieniem.
– Nie martw się – powiedział. – Jak tylko się urządzę, zaraz po ciebie poślę. Zobaczysz, jak szybko zleci czas. A tymczasem pomagaj mamie i rodzinie w prowadzeniu fabryki.
Podejmując decyzję o opuszczeniu Gorlic, Felix nie przewidział, że kilkanaście lat później dla jego mieszkańców znów nadejdzie czas prosperity. W 1853 roku Ignacy Łukasiewicz przeniesie się do Gorlic, opracuje destylat ropy oraz model lampy naftowej. W 1854 w Gorlicach zapłonęła pierwsza na świecie uliczna lampa naftowa. Z tą chwilą świat wkroczył w nową erę. Tymczasem w marcu 1843 roku w domu Muchowiczów płonęły jeszcze świece.
Kapliczka przy ulicy Węgierskiej z rzeźbą Jezusa Frasobliwego z 1573 oraz pierwszą na świecie uliczną latarnią naftową
(autor zdjęcia: Jerzy Tatoń)
http://www.jerzytaton.pl/inne/polska/gorlice-uliczna_lampa_naftowa4023.jpg