-
nowość
Fenomenologia gniewu. 21 wierszy politycznych - ebook
Fenomenologia gniewu. 21 wierszy politycznych - ebook
Tom, który wraca jak światło po sztormie: nie po to, by uspokajać, lecz by lepiej widzieć. Fenomenologia gniewu odsłania drugi biegun poetyckiej wrażliwości Adrienne Rich – gniew rozumiany jako troska i narzędzie poznania świata. Przekrojowy, nielinearny wybór pokazuje, jak prywatne doświadczenie przechodzi w mowę wspólnoty, a język staje się przestrzenią odmowy wobec narzuconych definicji ciała, ról i historii. To teksty ostre, analityczne, intymne, a zarazem niepokojąco aktualne. Polskie przekłady wydobywają pełnię rytmu i energii Rich, przywracając jej głos jako jedno z najważniejszych świadectw literackiego sprzeciwu. Czytana dziś w Polsce brzmi jak głos konieczny: przypomina, że gniew nie jest impulsem, lecz formą jasności wobec świata, który zmienia się zbyt wolno.
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
Spis treści
Kartografie milczenia / Cartographies of Silence (Jakub Głuszak)
Cóż to są za czasy / What Kind of Times
Are These (Jakub Głuszak)
Życie w grzechu / Living in Sin (Jakub Głuszak)
Waleta żalu zabraniająca / A Valediction Forbidding
Mourning (Magdalena Kleszczewska)
Wola zmiany / The Will to Change (Jakub Głuszak)
Notatki końcowe / Final Notations (Jakub Głuszak)
Nurkuję do wraku / Diving into the Wreck (Jakub Głuszak)
Kwarto / Quarto (Magdalena Kleszczewska)
Potrzeby życiowe / Necessities of Life (Jakub Głuszak)
Planetarium (Jakub Głuszak)
Orion (Jakub Głuszak)
Czekaj / Wait (Magdalena Kleszczewska)
Siła / Power (Jakub Głuszak)
Poetce / To a Poet (Magdalena Kleszczewska)
Fenomenologia gniewu / The Phenomenology
of Anger (Jakub Głuszak)
Gwałt / Rape (Magdalena Kunz)
Ballada o biedach / Ballade of the Poverties
(Magdalena Kleszczewska)
Pęd / Tendril (Magdalena Kleszczewska)
Drewno ze snu / Dreamwood (Jakub Głuszak)
Dziś w nocy nie przyda się poezja / Tonight No Poetry
Will Serve (Magdalena Kleszczewska)
Symbol oporu / A Mark of Resistance (Jakub Głuszak)
Nota o pierwodrukach
Gniew jako poznanie (Artur Burszta)
| Kategoria: | Poezja |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-68310-64-1 |
| Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
1.
Zaczyna się rozmowa
od kłamstwa. I każda
osoba mówiąca tzw. wspólnym językiem czuje,
jak kra pęka, rozsuwa się
jakby bezwładnie, jakby bez szans
przeciwko sile natury
Wiersz może się zacząć
od kłamstwa. Zostać podarty.
Rozmowa podlega innym prawom
regeneruje się sama własną
fałszywą energią, nie daje się
podrzeć. Wnika nam w krew. Powtarza się.
Wycina swoim jednozwrotnym rysikiem
izolację, której zaprzecza.
2.
Stacja z muzyką klasyczną
gra i gra godzinami w mieszkaniu
odbieranie i odbieranie
i odbieranie znów telefonu
Sylaby wypowiadają
stary skrypt w koło i w koło
Samotność kłamcy
życie w służbistej sieci kłamstwa
kręcenie gałkami mające utopić
przerażenie w niewypowiedzianym słowie
3.
Technologia milczenia
Rytuały, etykieta
zacieranie terminów
milczenie nie brak
słów czy muzyki czy nawet
surowych dźwięków
Milczenie to może być plan
skrupulatnie realizowany
rozpiska życia
Milczenie to byt
milczenie ma historię ma kształt
Nie pomyl go
z brakiem czegoś
4.
Jak spokojne, jak uprzejme te słowa
zaczynają mi się wydawać
chociaż zaczęły się w smutku i gniewie
Czy przebiję tę błonę teorii
nie raniąc siebie lub ciebie
jest tu dosyć bólu
To dlatego gra stacja klasyczna czy tam jazzowa?
żeby nasz ból miał podstawę sensu?
5.
Milczenie rozbiera:
U Dreyera w _Męczeństwie Joanny d’Arc_
twarz Falconetti, ścięte włosy, wspaniała topografia
niemo lustrowana kamerą
Gdyby istniała poezja gdzie może się to wydarzyć
nie jako pusta przestrzeń albo słowa
naciągnięte jak skóra na znaczenia
ale jak milczenie zapadłe na koniec
nocy którą dwie osoby
przegadały do rana
6.
Wrzask
osoby bez głosu
Sama siebie nie słyszy, więc
pyta się siebie
Jak ja istnieję?
Chciałam przełamać w tobie to milczenie
Miałam pytania ale nie odpowiedziałaś
Miałam odpowiedzi ale nie przydały ci się
Nie przyda się to tobie ani pewnie innym
7.
To był zgrany motyw nawet jak na mnie:
Język nie zrobi wszystkiego –
namazać to na ścianach, gdzie martwi poeci
leżą w swoich mauzoleach
Gdyby z woli poety wiersz
mógł się ziścić
jako opustoszałe granitowe zbocze, uniesiona głowa
zroszona światłem
Gdyby mógł zwyczajnie spojrzeć ci w twarz
gołymi gałkami, nie dać ci się odwrócić,
abyśmy ty i ja, pragnące tego ziszczenia,
zostały w końcu oczyszczone w jego wzroku
8.
Nie. Niechaj mam ten proch,
te blade, ponuro wiszące chmury, te słowa
poruszające się z wściekłą precyzją
jak palce niewidomego dziecka
albo usta noworodka
brutalnie żarłoczne
Mnie nikt nie da, już od dawna
taka jest moja metoda
czy to otrąb sypiących się z luźno tkanego worka
czy bunsenowskiego płomienia niskiego i niebieskiego
Chociaż czasami zazdroszczę
czystego zwiastowania w oku
_visio beatifica_
chociaż czasami pragnę odwrócić się
jak eleuzyjski hierofant
unosząc jeden kłos zboża
aby powrócił konkretny, wiekuisty świat
to zawsze jednak wybieram
te słowa, te szepty, rozmowy
raz za razem pękające prawdą świeżą i zieloną.
1975
.
Cóż to są za czasy
Jest takie wzgórze z dwiema kępami drzew, między którymi łąka sięga szczytu,
a droga z czasów rewolucji odbija w cienie
obok kościoła opuszczonego przez prześladowanych,
którzy zniknęli w tych samych cieniach.
Spacerowałam tam, zbierając grzyby na skraju strachu, ale nie dajcie się zwieść,
to nie jest rosyjski wiersz, to nie jest gdzieś daleko, lecz tutaj,
w naszym kraju, który zbliża się do własnej prawdy i strachu,
własnych sposobów, by ludzie znikali.
Nie powiem wam, gdzie to miejsce, gdzie ciemna pajęczyna lasu
spotyka nieoznakowany pas światła –
nawiedzone skrzyżowania, eden próchnicy:
znam ludzi, co chcieliby je kupić, sprzedać, żeby znikło.
A skoro nie powiem wam, gdzie to jest, to czemu mówię
do was w ogóle? Bo ciągle słuchacie, bo żeby głos wybrzmiewał
w czasach jak te, trzeba
mówić o drzewach.
1991
.
Życie w grzechu
Myślała, że garsoniera utrzyma się sama;
zero kurzu na umeblowaniu miłości.
Na wpół bluźnierstwem byłoby pragnąć milczenia kranów,
uwolnienia okien od brudu. Półmisek gruszek,
pianino nakryte perskim szalem, kot
czający się na urokliwą, śmieszną myszkę
zjawiły się po jego naleganiach.
Nie żeby o piątej każdy jeden schodek skręcał się
pod ciężkim krokiem mleczarza; nie żeby światło poranka
tak zimno nakreśliło skrawki
wczorajszego sera i trzy butelki jak nagrobne stele;
nie żeby na kuchennej półce, pośród talerzyków,
para owadzich ślepek złapała jej wzrok –
poseł z jakiejś wioski wśród listew...
A on tymczasem, ziewając,
wystukał parę nut na pianinie,
powiedział, że rozstrojone, machnął ręką na lustro,
potarł brodę i poszedł po papierosy;
gdy ona, wśród drwin pomniejszych diabłów,
zdjęła prześcieradła, posłała łóżko i znalazła
ręcznik, którym starła kurz ze stołu,
a kawiarka wykipiała na gazie.
Do wieczora znowu się zakochała,
ale nie tak całkiem, i w nocy
budziła się czasem, i czuła, że świt zbliża się
jak nieustępliwy mleczarz po schodach.
------------------------------------------------------------------------
ZAPRASZAMY DO ZAKUPU PEŁNEJ WERSJI KSIĄŻKI
------------------------------------------------------------------------