Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • promocja

Fight for you - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
16 lipca 2025
2249 pkt
punktów Virtualo

Fight for you - ebook

Ona jest pewna, że miłość to fikcja. On wierzy, że warto o nią walczyć.

Arianna nie szuka miłości. Zbyt wiele razy się sparzyła. Skupiona na pisaniu i życiu z dala od zgiełku, nie spodziewa się, że jedno przypadkowe spotkanie wywróci jej świat do góry nogami. Vincenzo jest bokserem. Adrenalina, walka i ryzyko to jego codzienność. Ale w Ariannie znajduje coś, czego od dawna nie doświadczył: spokój, który daje mu więcej satysfakcji niż jakakolwiek wygrana na ringu.

Zaczyna się gra słów i spojrzeń. Bliskość, której żadne z nich nie planowało. Ale życie dorzuci jeszcze kilka nieprzewidywalnych ciosów. „Fight for You” to pełen napięcia romans sportowy o dwóch silnych osobach, które uczą się, że czasem warto skoczyć na głęboką wodę, nawet gdy rozum radzi, by uciekać.

Nowelka z Kolekcji romansów sportowych Inanny

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7995-852-8
Rozmiar pliku: 789 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

Przez lata przysporzyłem sobie wielu wrogów. Nauczyłem się jednego: nie podejmuj walki, kiedy wiesz, że z pewnością przegrasz. Ale nigdy nie pozwól, żeby komuś, kto cię znieważył, uszło to na sucho. Czekaj na stosowny moment i oddaj, kiedy znajdziesz się w dużo lepszej sytuacji, nawet jeśli nie pragniesz odwetu.

Stieg Larsson

Arianna

Jęknęłam, gdy obudził mnie dźwięk telefonu. Po omacku próbowałam odnaleźć urządzenie. Podniosłam zmęczone, ciężkie powieki. Ekran wskazywał ósmą pięć. Tak mnie kusiło, aby zignorować połączenie i spać dalej. Tak kusiło… Zwłaszcza że spałam tylko cztery godziny. Nic nowego, ale cholera… Im mniej spałam, tym gorzej się czułam. Jednak to nie są totalne brednie, że sen to zdrowie, że organizm potrzebuje snu, aby się zregenerować. Odebrałam.

– Halo? – mruknęłam.

– Wiesz, jaki dziś dzień?

Bez żadnego „dzień dobry”, „cześć”, „jak się czujesz, nie obudziłam cię?”. Nie, nic z tych rzeczy. Zamiast tego bezpośrednie pytanie, w którym na dodatek wyczułam pretensje.

– Wtorek? – strzeliłam.

– Czwartek – usłyszałam warknięcie po drugiej stronie linii. Cóż, byłam blisko. – Spotkanie rodzinne…

– Ach tak…

– Zapomniałaś.

– Nie, mamo, pamiętam. Będę tam.

Głośno westchnęłam i się rozłączyłam. Może nie było to miłe, jednak ona także nie zaczęła tej rozmowy w zbyt miły i kulturalny sposób. I wiedziałam, że jeśli nie zakończę teraz tej rozmowy, to usłyszę kilka innych mało przyjemnych słów, które jeszcze bardziej zniechęcą mnie do wstania i pójścia na to spotkanie.

Wykończona opadłam na łóżko. Zamknęłam oczy. Tak bardzo chciałabym zasnąć i się wyspać, choć raz. Choć jeden raz przespać pieprzone osiem godzin, odpocząć i czuć się jak człowiek, a nie jakieś zombie.

Czy nie mogłam tu zostać?

Cóż, niestety nie. Moja aspołeczność była już wystarczająco silna, nie powinnam do tego olewać rodziny. Rodzina jest najważniejsza. Albo chociaż powinna być. Moja była dość pokręcona, ale rodzina to rodzina.

Leniwie zwlokłam się z łóżka i wsunęłam stopy w miękkie, puchowe kapcie (byłam strasznym zmarzluchem). W pierwszej kolejności udałam się do łazienki, potem wybrałam strój na dziś, czyli czarne rajstopy i fioletową sukienkę, a makijaż zostawiłam na koniec. Od niewyspania moja twarz była bledsza niż zwykle, a oczy podkrążone, dlatego musiałam użyć większej ilości korektora. Z odrobiną makijażu podobałam się sobie, wyglądałam ładnie i na tyle normalnie, aby pokazać się wśród ludzi i udawać, że wszystko gra.

Pierwszym punktem dnia, po ogarnięciu się oczywiście, było śniadanie, czyli kanapki z yerbą, a raczej yerba z kanapkami, bo właśnie bez tego napoju nie mogłam obyć się rano. Stawia człowieka na nogi i naprawdę go uwielbiałam.

Nigdy się nie spóźniam, więc teraz nie mogło być inaczej.

Do domu ciotki weszłam dwadzieścia minut przed czasem. Przy samym wejściu przeżyłam zaskoczenie, gdy drzwi otworzył mi wysoki, przystojny brunet. Myślałam przez chwilę, że z roztrzepania pomyliłam drzwi. Jeśli tak, byłoby ze mną już serio kiepsko.

– Ym, czy ja źle trafiłam?

– To zależy, jesteś Arianna?

– Tak – odparłam, zastanawiając się, skąd ten przystojniak zna moje imię.

– Cześć, jestem Vincenzo. – Wyciągnął dłoń, a ja ją uścisnęłam. –Twoja rodzina jest w salonie.

– A ty? – Zmierzyłam go wzrokiem. – Jesteś moim nowym wujkiem, bratem? Bo jakoś cię nie kojarzę…

– Na szczęście żadna z tych opcji. – Zaśmiał się. Musiałam przyznać, że był to uroczy dźwięk. – Jestem bratem chłopaka twojej kuzynki.

– Hm, okej…

– Tak, wiem, popaprane – odrzekł i znowu się zaśmiał. – Mówiłem, że jestem tu zbędny, ale Jason, mój brat, się uparł, zresztą Jamie też.

– Ona już taka jest. – Pokiwałam głową. – Ale dobrze, że jesteś. Inaczej kto inny otworzyłby przede mną drzwi i obdarzył uroczym śmiechem?

– Uroczym?

Uniósł brwi, a ja przygryzłam wargę. Cholera, co, jeśli pomyśli, że z nim flirtowałam? Znaczy… Robiłam to czy nie? Sama nie wiem. Przez niewyspanie byłam dziś jakaś nieogarnięta.

– Tak… – Wzruszyłam niepewnie ramionami.

– Arianna? – usłyszałam głos dochodzący z głębi domu.

– Zaczyna się… – westchnęłam sama do siebie, po czym zwróciłam się do nowo poznanego chłopaka. – Jeśli znajdziesz sposób, jak stąd uciec, daj znać.

Spojrzałam na niego jeszcze raz i ruszyłam do salonu. Powinnam czuć się tu jak w domu, być szczęśliwa, ale zamiast tego byłam przytłoczona i zmęczona uśmiechaniem i potakiwaniem.

W salonie stała Jamie. Coś akurat opowiadała, żywo przy tym gestykulując. Moja ciotka, a jej matka, słuchała tego z zachwytem. Za to moja osobista matka patrzyła na mnie z głęboką dezaprobatą. Wiedziałam, o czym właśnie myśli: spóźniłam się i nie byłam tak doskonała, jak kuzynka, nie miałam czym się pochwalić.

– No nareszcie – mruknęła. A jednak, trafiłam w samo sedno.

– Cześć wszystkim – przywitałam się. – Coś mnie ominęło?

– Jamie opowiadała właśnie o awansie w pracy.

– Ach, no tak.

Idealna kuzynka z idealnym życiem i idealnym chłopakiem. Czy byłam zazdrosna? Nie. Ale matka robiła, co mogła, żeby tak się stało.

– Arianno, chcesz kawy albo herbaty? – zapytała ciotka.

– Nie, dziękuję, nie chcę sprawiać problemu – odparłam grzecznie. – Wystarczy mi to.

Wzięłam ze stołu szklankę z sokiem, gdy nagle Vincenzo wpadł na mnie, przez co cała jej zawartość wylała się na moją sukienkę.

– No nie.

– Och Arianna, jesteś cała mokra – westchnęła moja matka, a ja spaliłam się ze wstydu. – Powinnaś się przebrać.

– Ciekawe jak, przecież nic tu nie mam. Nie przewidziałam, że będę potrzebować ubrań na zmianę.

– Przyszłaś na piechotę?

– A jak inaczej? Miałam przyjechać rowerem i schować ubrania do koszyka?

– Nie bądź bezczelna – upomniała mnie matka. – Musisz się przebrać.

– Jakbym nie wiedziała! Muszę iść do domu.

– W takim stanie mają cię ludzie w mieście oglądać?

Nie chodziło o to, że może być mi zimno i się przeziębię, że będzie mi niewygodnie. Nie. Chodziło o to, jakie wrażenie będę sprawiać, co pomyślą o mnie ludzie, których nie znam i których zdanie mnie nie obchodzi. Wspaniale.

– Ja ją zawiozę – zaoferował Vincenzo.

Spojrzałam na niego spod zmarszczonych brwi, a on puścił mi oczko. W pierwszej chwili byłam zaskoczona, szybko jednak zrozumiałam. Spryciarz. Też chciał wykręcić się z tego spotkania i, cóż, udało mu się. Byłam wdzięczna, że pomógł mi się z tego wywinąć, szkoda tylko, że moja sukienka musiała na tym ucierpieć.

– To dobry pomysł – powiedziała matka.

– Dzięki… – Uśmiechnęłam się lekko.

Po chwili wyszliśmy z budynku. Vincenzo podszedł do czarnego samochodu i otworzył mi drzwi, a ja, wdzięczna za ten dżentelmeński gest, wślizgnęłam się do środka, aby się ogrzać.

– Miło, że mnie stamtąd wyciągnąłeś – zaczęłam, spoglądając na niego. – Jestem ci wdzięczna, choć moja sukienka raczej niekoniecznie.

– Cóż, przepraszam, sukienko.

Miał taki wyraz twarzy, że nie mogłam się nie roześmiać. Znałam go ledwo pięć minut, ale miał w sobie coś takiego, że od razu go polubiłam i poczułam z nim więź. Rzadko się to zdarza.

– Masz uroczy śmiech – stwierdził.

– Zdaje się, że ja powiedziałam to tobie pierwsza.

– No i?

– No i ukradłeś mi komplement.

– Nazywasz mnie złodziejem?

Z rozbawienia przygryzłam dolną wargę. Dawno nie było mi z kimś nowo poznanym tak miło, tak komfortowo. Pewnie dlatego, że zazwyczaj zamykałam się w domu sama ze swoją sztuką i myślami oraz dlatego, że za dnia spałam, a nocą tworzyłam. Cóż, aspołeczni ludzie nie mają zbyt udanych relacji, a jak chyba nawet ich nie szukałam.

– A sądzisz, że słusznie?

– To się okaże…

– Może jeszcze chcesz mnie na wspólnika?

– Nie, to ciebie chcę ukraść.

– Ach tak? – Na mojej twarzy pojawił się uśmieszek, a ciałem wstrząsnął dreszcz ekscytacji. – Często ci się to zdarza?

– Uwierzysz, gdy powiem, że to pierwszy raz?

– Będziesz musiał mnie przekonać.

– Więc zapnij pasy, pojedziemy na przejażdżkę.

– Najpierw do mnie, muszę się przebrać.

– Mokra wyglądasz słodko.

Czy tylko mi się wydawało, czy był w tym jakiś podtekst? Vincenzo się uśmiechał, ewidentnie zadowolony z siebie. Odpalił silnik, ułożył dłonie na kierownicy i ruszyliśmy.

– Ile masz lat? – spytałam nagle.

Uświadomiłam sobie, że siedzę w aucie z gościem, którego znam od pięciu minut i nic o nim nie wiem poza tym, że ma uroczy śmiech i poczucie humoru. Co prawda był bratem chłopaka mojej kuzynki i dostał zaproszenie na rodzinny obiad, więc nie mógł być jakiś popieprzony, na pewno nie bardziej niż ja, ale jednak. Czy to jeden z tych ekscytujących momentów, kiedy decydujesz się na coś spontanicznego w nadziei na fajną historię, czy to już nieodpowiedzialność?

– Dwadzieścia trzy, a ty?

– Dwadzieścia dwa.

– Czym się zajmujesz?

– Wszystkim po trochu – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

– Konkretnie – prychnął pod nosem. Cholera, nawet to robił w słodki sposób. Jak to możliwe?

Był przystojny i seksowny, a tacy mężczyźni zwykle zachowywali się arogancko i wrednie, ale on, jak na razie, robił dobre wrażenie. Patrzył na mnie z niemal dziecięcą ciekawością. Był… interesujący.

– Piszę – dodałam po chwili.

– Co takiego?

– W zasadzie wszystko. Powieści, romanse, artykuły, wiersze, opowiadania… Sama robię też do nich ilustracje, jeśli jest taka potrzeba.

– Wow, ciekawe.

– Mhm, a ty? Co jest twoją pasją?

– Praca i pasja to nie zawsze to samo, ale rozumiem, że tobie udało się to połączyć?

– Sztuka wymaga poświęceń, ale tak, kocham to.

– Jasne, u mnie jest tak ze sportem.

– Och, a więc jesteś sportowcem. Niech zgadnę… Piłkarz?

– To zbyt oczywiste, dawaj, stać cię na więcej.

Przez ten jego słodki uśmiech oblizałam wargi i chyba się zarumieniłam. Był jak ciastko oreo, nie dało się mu oprzeć.

– No to może koszykówka?

– Pudło. Próbujesz jeszcze raz czy się poddajesz?

– A jakaś podpowiedź?

– To nie wymaga rekwizytów.

– Nie wymaga rekwizytów? – Zmarszczyłam brwi w zastanowieniu. – Czyli bez piłki, kija i tak dalej… Hm… Jakieś zapasy?

– Boks, zgadza się.

– Zgadłam! Gdzie moja nagroda?

– Za trzecim razem i z podpowiedziami to za mało na nagrodę. – Pokręcił głową. Zrobiłam naburmuszoną minę, na której widok wybuchnął śmiechem. – Jesteś słodka.

– Skąd wiesz? Nie próbowałeś. – Przygryzłam wargę i się speszyłam, gdy tylko te słowa opuściły moje usta. Cholera. Znowu coś zepsułam. Brawo, Arianna, milczysz, gdy trzeba rozmawiać, i pleciesz jak potłuczona, gdy lepiej nic nie mówić. Brawo, kurwa.

– To da się załatwić.

Spojrzałam na niego zaskoczona. Tak byłam zajęta opieprzaniem samej siebie w mojej głowie, że nie zwróciłam uwagi na to, jak mi się przyglądał, ani że dojechaliśmy pod adres, który mu wskazałam.

– Dzięki… raz jeszcze. – Zaśmiałam się zakłopotana. – Chcesz wejść?

– Zdecydowanie nie mam ochoty czekać tu samotnie, zwłaszcza jeśli będziesz przebierać się przez pół godziny.

– Nie będę, jeśli ty nie będziesz podglądać.

Wysiedliśmy z auta, a ja zauważyłem jego rozbawione spojrzenie i lekki uśmiech. Chyba działałam na niego podobnie jak on na mnie. Intrygował mnie. Drocząc się ze mną, sprawiał, że wychodziłam ze strefy komfortu – nie chciałam dać mu wygrać. Za to chciałam go poznać. Rozśmieszał mnie i sprawiał, że czułam ekscytację. Brakowało mi tego.

Kto by pomyślał, że poznam kogoś wartego uwagi właśnie na rodzinnym obiadku. Na pewno nie ja. A już myślałam, że miłość istnieje tylko w sztuce, nie w życiu, bo każdy mężczyzna, którego spotkałam na swojej drodze, był – delikatnie mówiąc – dupkiem.

Vincenzo był jak dobry trailer – sprawił, że chciałam obejrzeć cały film.ROZDZIAŁ 2

Naprawdę odważnym jest się tylko wtedy, gdy się wie jeszcze przed walką, że się dostanie cięgi, ale mimo to przystępuje się do tej walki tak czy inaczej i doprowadza się ją do końca bez względu na przeszkody. Zwycięża się wtedy rzadko, ale przecież czasami się zwycięża.

Harper Lee

Vincenzo

Byłem przekonany, że to popołudnie będzie okropnie nudne, a wieczorem pójdę poćwiczyć albo do klubu, wszystko, aby cokolwiek poczuć. Tymczasem spotkałem ją – piękną blondynkę o uroczym uśmiechu i tajemniczych oczach. Przy niej się śmiałem i czułem podekscytowanie.

Tak, podekscytowanie.

Zwykle miałem z tym problem, którego inni nie rozumieli. Potrzebowałem mocnych wrażeń, treningów, wygranej, kogoś, kto by mnie złościł, bawił. Jakbym był uzależniony od emocji.

Ariannę znałem zaledwie chwilę, ale zaciekawiła mnie. Dlatego właśnie pomogłem jej wywinąć się z tego spotkania, na którym zresztą sam nie chciałem być. Ale to nie był jedynie bezinteresowny dobry uczynek. Zamiast siedzieć tam ze zgrają obcych ludzi i swoim bratem, wolałem spędzić czas z nią i lepiej ją poznać.

– Gotowe – usłyszałem głos dziewczyny, gdy weszła do salonu, w którym mnie zostawiła, zanim poszła się przebrać.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij