Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Flock - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
21 kwietnia 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
44,99

Flock - ebook

Czy potrafisz dochować tajemnicy?

Cecelia od zawsze naiwnie wierzyła, że wielka, wszechogarniająca miłość jest jedynym, czego pragnie w życiu. Do czasu.

Aby pomóc matce, musi zamieszkać w Triple Falls ze swoim ojcem, który jest dla niej obcym człowiekiem. Nie spodziewa się przeżycia niczego ekscytującego w czasie swojego pobytu w tym sennym miasteczku. Dopóki nie poznaje Seana, chłopaka równie pięknego, co tajemniczego. Gdy na imprezie spotyka jego przyjaciół, wydaje się, że rozpoczyna się największa przygoda jej życia – pełna wolności i skrajnych emocji jazda bez trzymanki.

Z chwilą gdy wszystkie tajemnice zaczynają wychodzić na jaw, to, co miało być najlepszym latem w jej życiu, szybko zmienia się w coś, na co nie mogła się przygotować...

Razem z Cecelią zakochaj się w jej wakacyjnych chłopakach.

Dorastałam, zmagając się z pewną… przypadłością.

Pozwól, że ci o tym opowiem. Wychowywałam się w przeświadczeniu, że prawdziwe historie miłosne są wartościowe tylko wtedy, gdy występuje w nich wielkie poświęcenie. […]

Wierzyłam w to, ponieważ sama to sobie wmówiłam. Wyhodowałam najbardziej masochistyczne z romantycznych serc, a to z kolei doprowadziło do mojej choroby.

Kiedy przeżywałam tę historię, moją własną pokręconą bajkę, nie miałam o tym pojęcia. Byłam młoda i naiwna. Uległam pokusie i dokarmiałam tę bijącą w piersi bestię, która z każdym cięciem, uderzeniem, ciosem stawała się coraz bardziej wygłodniała. […]

Teraz myślę, że to moja choroba przyczyniła się do tej historii.

I wszystkich nas spotkała kara.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-240-9438-7
Rozmiar pliku: 1,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Jeżeli pragniesz książki, przy której Twoje serce zadrży, dusza się rozpłynie, a wszystkie inne potrzeby zejdą na dalszy plan – nie musisz dalej szukać. Zrobiłabym wiele, by móc ponownie przeczytać tę książkę po raz pierwszy, bo zakochałam się w deszczowych i słonecznych dniach, tajemnicach, krukach, autach… po prostu we _Flocku_.

Natalia Zamecka, @ZACZYTANAPANIENKA

Intryga. Namiętność. Sekrety. To wszystko znajdziecie we _Flocku_, pierwszej części serii Bractwo Kruków. Czytając, będziecie się śmiać, rumienić i płakać. Ostrzegam! Kate Stewart stworzyła książkę, która hipnotyzuje już od pierwszych stron.

Wiktoria Woszczyło, @BOOK_SINMYLIFE

_Flock_ to niekonwencjonalny romans, który z każdą kolejną stroną urzeka nas czymś niewypowiedzianym, tajemniczym. Niesie ze sobą dreszcz wywołany nieugaszonym napięciem pomiędzy bohaterami. Gdy czytelnik uważa, że jest w stanie przewidzieć ciąg dalszy, historia przybiera zupełnie inny bieg. To opowieść pełna intryg, namiętności, pokus, walki między moralnością a żądzą. Niewątpliwie rozrywa umysł na strzępy, a duszę wprowadza w stan głębokiego zadurzenia. Rollercoaster to za mało powiedziane.

Joanna Balicka, @AUTORKAJOANNA

Intrygi, sekrety, tajemnice, małe miasteczko i dwaj przyjaciele oraz absolutnie nieprzyzwoita, bezwstydna historia miłosna. Ta książka wstrząśnie całym Twoim włóknem moralnym, ponieważ liczy się to, co czujesz, a nie to, co mówi Ci społeczeństwo.

Anastasia Smalchuk, @ANASSBOOKS

Niebezpieczna historia połączona z klimatyczną tajemniczością i palącym pożądaniem. Ta pozycja to istna mieszanka wybuchowa, z której szaleńcze emocje wylewają się wręcz strumieniami. Wciągający świat, mroczni bohaterowie oraz niewypowiedziane słowa potrafią potężnie zawrócić w głowie. _Flock_ to zdecydowanie idealna książka dla fanów mocnych wrażeń!

Joanna Czerwińska, @NACZTERYKSIAZKI

Ostrzegam! Ta książka ma moc i sprawia, że zaczynasz kwestionować swoje dotychczasowe decyzje i to, jak myślisz. Pokazuje inny świat – taki, w który chciałoby się jeszcze bardziej zagłębiać. Czytając, zapnijcie pasy, bo chłopcy z Triple Falls zabiorą Was na jazdę bez trzymanki.

Wiktoria Welenc, @ZACZZYTANAA

Lubisz tajemnice i nutkę niepokoju okraszone erotycznymi scenami? _Flock_ zdecydowanie jest lekturą dla Ciebie. Niesamowita kreacja bohaterów, fabuła, dla której przepadniesz i przez którą nie będziesz w stanie oderwać się od książki. Pierwszy tom z serii Bractwo Kruków dostarczy Ci ogromnej dawki emocji, przyspieszy tętno i zaprze dech w piersiach. Tajemnice, które odkryjesz w trakcie lektury, pochłoną Cię bez reszty. Grzmoty i deszczowe dni nabiorą innego znaczenia. Szaleńczo polecam!

Patrycja Lis, @TOOLATEVICEVERSA

Są takie powieści, po których przeczytaniu chcecie wykrzyczeć innym, że to jest ta książka, którą koniecznie muszą przeczytać. _Flock_ to historia, którą pochłonęłam z wypiekami na twarzy, błąkającym się uśmiechem i całkowitym zachwytem. Gorąca (BARDZO GORĄCA), wciągająca, pełna tajemniczych wątków oraz jeszcze bardziej tajemniczych i pociągających bohaterów. Nie potrafię się po niej pozbierać. Nie po takim zakończeniu, jakie zafundowała mi autorka. Potrzebuję kolejnego tomu na wczoraj! I gwarantuję, że Wy też będziecie potrzebować.

Karolina Syc, @KIIKI.BOOKS

Sceny między Dominikiem a Cecelią – O MÓJ BOŻE. To był istny kosmos. Czytałam to z szeroko otwartymi oczami i wypiekami na twarzy. Zdecydowanie było gorąco. A deszczowe dni? Gwarantuję, że zapadną wam w pamięć.

Oliwia Waksmańska, @SEXYKSIAZKA

Kate Stewart bezbłędnie buduje napięcie i kiedy tylko czytelnik już myśli, że wszystko rozgryzł, ponownie zaskakuje. _Flock_ jest historią pełną tajemnic, stopniowo rosnących emocji i gwałtownej namiętności. To jedna z tych książek, przy których przewracasz ostatnią stronę, a w duchu krzyczysz: „chcę więcej na już!”. Gorąco polecam!

Dominika Fal, @ELIANAAFTERHOURS

Tajemnicza, uzależniająca, wciągająca. Tej książki nie da się opisać tylko jednym słowem… Kiedy przeczytacie pierwszy rozdział, nie będziecie w stanie się oderwać. Przeniesiecie się do Triple Falls i zatracicie w historii tych bohaterów. Kiedy dotrzecie do końca, Wasze serce zostanie w tej książce, a umysł będzie pragnął więcej i więcej.

Zuza, @MILLIONFACESOFBOOKS

Zaskakująca, tajemnicza i niekonwencjonalna. W dodatku mocno… rozgrzewająca. _Flock_ zupełnie mnie zaskoczył, zaintrygował, wciągnął. O tej książce niełatwo zapomnieć. Żeby nie było, że nie ostrzegałam.

Karolina Żynda, @KAROLINA.ZYNDA

Tajemnice, które wychodzą na jaw. Kłamstwa, które powtarza się szeptem. Miłość, która nie miała prawa się zdarzyć. _Flock_ to mroczna, pełna zwrotów akcji i zaskoczeń historia o emocjach, które niszczą od środka. O bohaterach, którzy starają się przetrwać to, co najgorsze, i nadal mieć w swoim życiu odrobinę ciepła. Jeśli macie ochotę na dobry erotyk, to koniecznie sięgnijcie po pierwszy tom serii Bractwo Kruków. Nie pożałujecie, przysięgam.

Iza, @CHAOS_CZYTELNICZY

Ta książka całkowicie mnie pochłonęła. Nie potrafiłam jej odłożyć choćby na moment. To jeden z tych romansów, o których się myśli dniami i nocami, a kiedy już go skończycie, chcecie zaczynać na nowo. Jedno spotkanie spowodowało, że lawina nieprzewidzianych zdarzeń ruszyła. Trzy różniące się od siebie charaktery połączone namiętnością i ogromnym napięciem. Jednak niektóre sekrety powinny pozostać w cieniu. A czy Ty będziesz w stanie dochować tajemnicy?

Julianna Włodarczyk, @JULKAWKSIAZKACH

Ta książka po prostu uzależnia, po jej przeczytaniu chce się więcej i więcej. Małe miasteczko, gorący mężczyźni, sekrety – wszystko to, a nawet jeszcze więcej, ma w sobie _Flock_. Ta tajemnicza historia porwie was już od pierwszych stron, tworząc w głowie chaos, który zostanie z Wami do końca.

Wiktoria Guzik, @ZACZYTANA.VICTORIA

Jeżeli myślisz, że wiesz, co się wydarzy – mylisz się. Ta historia jest nieprzewidywalna, zakręcona i pełna tajemnic. Jestem pod ogromnym wrażeniem tej książki i muszę przyznać, że często wracam do niej myślami. Na początku może Wam się wydawać, że to zwykła opowieść o dziewczynie, która wyjeżdża na rok do małego miasteczka i tam poznaje chłopaka, który od razu zawraca jej w głowie, oraz jego przyjaciela, który przekręca każde jej słowo i z którym nie chce mieć nic wspólnego. Nie dajcie się jednak zwieść…

Anastazja, @SMUTMASTERKA

Czy potraficie dochować tajemnicy? Mam nadzieję, że tak, bo to, co przeczytacie, jest istnym szaleństwem i sekretem. _Flock_ to idealny przykład książki, od której po prostu nie da się oderwać. Chłonęłam każde słowo i wiem, że potrzebuję więcej. To coś więcej niż zwykła powieść. To trzymający w napięciu romans, który na długo zapada w pamięć.

Julia, @LIVROS_FLORIDOS

_Flock_ jest jedną z tych książek, o których im mniej na początku wiecie, tym lepiej. Czytanie jej przeprowadzi Was przez przeróżne emocje – od dezorientacji, przez zafascynowanie, aż do szoku i niedowierzania po tym, co się właśnie wydarzyło. Jest jazdą bez trzymanki i doświadczeniem, które trudno opisać bez zdradzania fabuły. Jednak mogę obiecać, że na pewno zostawi w Was więcej pytań niż odpowiedzi.

Klaudia Banach, @BOOKS_AFTER_CATS

_Flock_ to historia, która jest jak narkotyk. Odurza i sprawia, że nie jesteśmy w stanie myśleć o niczym innym. Za każdym razem kiedy uważamy, że jesteśmy na dobrej drodze do odgadnięcia zagadki… nagle wszystko zaczyna się walić. Pochłaniamy stronę za stroną, pragnąc w końcu odetchnąć od sekretów i tajemnic. Aż doprowadza nas to do całkowitej zguby.

Dominika, @NASYA.BOOK

Książka zdecydowanie dla fanów twórczości Penelope Douglas! Jestem absolutnie i niezaprzeczalnie zakochana w tej historii! Klimat tej powieści to obłęd. Niesamowicie gorący romans otoczony mgłą tajemnicy. Zagadka intrygującego tatuażu, znaczącego coś więcej. Dwóch niezwykłych facetów, którzy zawrócą Wam totalnie w głowach. Od teraz deszczowe i słoneczne dni nie będą takie same. Uwielbiam w tej historii wszystko – od wciągającej fabuły przez kusicielski klimat aż po bohaterów, którzy są wyjątkowi, wielowymiarowi, dzięki czemu wydają się nam bardziej autentyczni. Jedna z najlepszych książek, jakie miałam okazję czytać.

Katarzyna Kociszewska, @BLODREINAXHEDAREADS

Jest to moje pierwsze spotkanie z piórem Kate Stewart – ciałem i duszą mogę przysiąc, że nie jest ono ostatnie. Powiedzenie, że zakochałam się w tej powieści, wydaje się niewystarczające. Kate Stewart wprowadza nas w świat namiętności, piekielnie przystojnych mężczyzn i tajemnic tak wielkich i zagmatwanych, że dopóki nie dostaniemy ich wyłożonych na tacy, nie mamy pojęcia, co się dzieje. Ta historia wciąga, zaskakuje, intryguje i rozkochuje w sobie bez reszty. Autorka udowadnia nam, że potrzebujemy zarówno tych słonecznych dni, jak i tych deszczowych.

Klaudia Krzyżanowska, @CZYTACZKA_KSIAZKOW

Jestem teraz świeżo po przeczytaniu _Flock_ i wow… po prostu WOW! Przez książkę się dosłownie płynie i zanim się obejrzymy, pojawia się napis „koniec”. Serdecznie zachęcam Was do sięgnięcia po ten tytuł, bo _Flock_ dostarcza nam każdego rodzaju uczuć! Nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać po tej powieści. Jedno jest pewne – opowiedziania w niej historia mnie zachwyciła. Zanim jednak zaczniesz czytać, muszę Ci zadać jedno ważne pytanie: „Czy potrafisz dochować tajemnicy?”.

Paulina, @PETITOHERMANITOPROLOG

Prolog

Dorastałam, zmagając się z pewną… przypadłością.

Pozwól, że ci o tym opowiem. Wychowywałam się w przeświadczeniu, że prawdziwe historie miłosne są wartościowe tylko wtedy, gdy występuje w nich wielkie poświęcenie.

Książki, piosenki o miłości, filmy, które do mnie przemawiały, sprawiały, że tkwiłam w melancholii jeszcze długo po tym, gdy przewróciłam ostatnią kartkę, wybrzmiały finalne nuty czy skończyły płynąć napisy końcowe.

Wierzyłam w to, ponieważ sama to sobie wmówiłam. Wyhodowałam najbardziej masochistyczne z romantycznych serc, a to z kolei doprowadziło do mojej choroby.

Kiedy przeżywałam tę historię, moją własną pokręconą bajkę, nie miałam o tym pojęcia. Byłam młoda i naiwna. Uległam pokusie i dokarmiałam tę bijącą w piersi bestię, która z każdym cięciem, uderzeniem, ciosem stawała się coraz bardziej wygłodniała.

Na tym właśnie polega różnica pomiędzy fikcją a rzeczywistością. Nie można ponownie przeżyć własnej historii miłosnej, ponieważ zanim człowiek się zorientuje, że jej doświadcza, nagle wszystko się kończy. Przynajmniej tak było w moim przypadku.

Teraz myślę, że to moja choroba przyczyniła się do tej historii.

I wszystkich nas spotkała kara.

Dlatego tu jestem. Aby podsycać, opłakiwać i może uleczyć moje schorzenie. Zaczęło się w tym miejscu i właśnie tutaj musi się zakończyć.

Stworzyło mnie to miasto duchów, miejsce, które wciąż nawiedza mnie w koszmarach. Kilka tygodni przed moimi dziewiętnastymi urodzinami matka wysłała mnie do mojego ojca. Miałam zamieszkać z mężczyzną, z którym, gdy byłam młodsza, spędzałam tylko kilka letnich miesięcy. Po przyjeździe prędko się przekonałam, że jego pogląd na biologiczny obowiązek wcale się nie zmienił. Ojciec podtrzymywał reguły, które ustalił, gdy byłam mała – chciał widywać mnie jak najrzadziej i najlepiej w ogóle nie słyszeć. Miałam przestrzegać surowych zasad moralnych, wyróżniać się w szkole, a jednocześnie wpasować się w jego standard życia.

Przez kilka kolejnych miesięcy, uwięziona w jego królestwie, postępowałam odwrotnie, niszcząc przy tym samą siebie i szargając jego dobre imię.

Niczego wtedy nie żałowałam, przynajmniej jeśli chodzi o mojego ojca, dopóki nie musiałam mierzyć się z konsekwencjami swoich decyzji.

Teraz mam dwadzieścia sześć lat i nadal tym żyję.

Najwyraźniej nigdy nie wyrosnę z Triple Falls ani nie zapomnę czasu, który tam spędziłam. Dopiero po latach walki dorosłam do tego wniosku. Jestem teraz zupełnie inną osobą, stałam się nią, jeszcze zanim stamtąd wyjechałam. Po wszystkim, co się wydarzyło, byłam przekonana, że nigdy nie wrócę. Irytująca prawda jest jednak taka, że nie zdołam zostawić tego za sobą. Właśnie dlatego wracam. Aby pogodzić się z losem.

Nie mogę dłużej lekceważyć zachłanności bijącego w mojej piersi serca ani nakazów płynących z podświadomości. Nigdy nie będę kobietą, która potrafi odpuszczać. Nie pozostawię przeszłości tam, gdzie jej miejsce, niezależnie od tego, jak bardzo tego pragnę.

Przemierzając kręte drogi, opuszczam szybę i witam przenikliwy chłód. Może on uśmierzy mój ból. Odkąd wjechałam na autostradę, w mojej głowie roi się od wspomnień, które od czasu ucieczki z domu rozpaczliwie próbowałam tłumić.

To sny sprawiają, że nie jestem prawdziwie wolna, nocne mary podsycają wojnę toczącą się w moim umyśle, a strata rani serce, zmuszając mnie do nieustannego przeżywania najtrudniejszych chwil.

Przez lata próbowałam przekonać samą siebie, że istnieje coś takiego, jak życie po miłości.

Być może to prawda, ale w moim przypadku los nie okazał się zbyt łaskawy.

Nie chcę już udawać, że nie zostawiłam większej części siebie wśród tych wzgórz i dolin, wśród morza drzew, które skrywają moje tajemnice.

Nawet kiedy twarz owiewa mi zimny wiatr, wciąż czuję na skórze ciepło tamtych promieni słonecznych. Wspominam męską sylwetkę, która rzuciła na mnie cień. Pamiętam ukłucie w sercu, gdy dotknął mnie po raz pierwszy, oraz gęsią skórkę, którą wywołało to muśnięcie.

Wciąż czuję ich wszystkich – moich wakacyjnych chłopców.

Każde z nas ponosi winę za to, co się stało – wszyscy odbywamy karę. Byliśmy nieostrożni i lekkomyślni. Żywiliśmy przekonanie, że młodość czyni nas niezniszczalnymi, wyzwala od grzechu. I sporo nas to kosztowało.

Śnieg leniwie opada na przednią szybę, oprósza drzewa i pokrywa ziemię, gdy zjeżdżam z drogi. Chrzęst żwiru pod oponami sprawia, że serce podchodzi mi do gardła, a dłonie zaczynają drżeć. Omiatam wzrokiem bezkresne zarośla za drogą. Próbuję przekonać samą siebie, że muszę stawić czoło przeszłości, aby uporać się z tym, co dręczy mnie od lat. Jedyne, co mi teraz pozostało, to tkwienie w więzieniu, które sama sobie zbudowałam. Prawda, z którą pragnę się zmierzyć, jest ostateczna i wyniszczająca.

Dla wielu doświadczenie wszechogarniającej miłości to wspaniały dar, sama uważam je jednak za przekleństwo. Klątwę, spod której wpływu nigdy nie zdołam się wyzwolić. Nigdy nie zaznam już tego uczucia sprzed lat i nawet tego nie chcę. Nie mogę. W dalszym ciągu przez nie choruję.

Nie mam wątpliwości, że jeśli chodzi o mnie, była to miłość.

Jakie inne uczucie mogłoby być tak silne? Jakie inne emocje mogłyby zawładnąć mną do tego stopnia, że popadłabym w obłęd? Zmusić do wyczyniania tego, co robiłam, i życia ze wspomnieniami tej historii o duchach?

Choć wyczuwałam zbliżające się niebezpieczeństwo, parłam naprzód.

Nie posłuchałam ani jednego ostrzeżenia. Dałam się uwięzić na własne życzenie. Pozwoliłam, aby miłość rządziła moim życiem, a potem je zniszczyła. Odegrałam swoją rolę, patrząc na wszystko szeroko otwartymi oczami, kusząc los, aż się odpłacił.

Od tego nie było ucieczki.

Zatrzymawszy się na pierwszych światłach na przedmieściach, opieram głowę o kierownicę i oddycham głęboko, by się uspokoić. Nienawidzę tej bezsilności wobec emocji, jakie wywołuje we mnie ta podróż, nawet jeśli jestem już inną kobietą.

Wypuszczam powietrze i zerkam przez ramię na torbę, którą wrzuciłam na tylne siedzenie, gdy kilka godzin temu podjęłam decyzję. Kciukiem obracam pierścionek zaręczynowy i czuję ukłucie wyrzutów sumienia. Cała nadzieja na przyszłość, którą budowałam przez wszystkie te lata, przepadła w momencie, gdy zakończyłam mój związek. Nie chciał, bym zwróciła mu tę biżuterię, więc do tej pory jej nie zdjęłam. Spoczywa ciężko na moim palcu niczym kłamstwo. To ofiara czasu, który spędziłam tu wcześniej. Jedna z wielu.

Zaręczyłam się z mężczyzną zdolnym do dotrzymania złożonej przysięgi, oddanym, pełnym bezwarunkowej miłości. Lojalnym, o niezłomnym sercu i ciepłym usposobieniu. Ja jednak nigdy nie byłam wobec niego uczciwa. Nie potrafiłabym obdarzyć go uczuciem, jakim żona powinna darzyć męża.

Stanowił dla mnie pocieszenie, a przyjęcie oświadczyn oznaczało stabilizację. Rzut oka na jego twarz, gdy odwołałam zbliżający się ślub, podpowiedział mi, że zniszczyłam go swoją szczerością.

Prawdą o tym, że należę do innego. Że to, co pozostało z mojego serca, ciała i duszy, należy do mężczyzny, który nie chce mieć ze mną nic wspólnego.

Żal wypisany na twarzy mojego narzeczonego mnie załamał. On obdarzył mnie miłością i zaufaniem, a ja to odrzuciłam. Zrobiłam mu dokładnie to samo, co zrobiono mnie. Nieposłuszeństwo wobec serca – mojego pana i potwora – sprawiło, że straciłam Collina.

Gdy tylko zwróciłam wolność nam obojgu, spakowałam torbę i wyjechałam w poszukiwaniu kary. Jechałam nocą, wiedząc, że nie liczy się czas. Nikt na mnie nie czeka.

Minęło ponad sześć lat, a ja wróciłam do punktu wyjścia, z którego uciekłam. Mam w głowie mętlik. Przekonuję samą siebie, że porzucenie Collina nie było błędem, lecz złem koniecznym, pozwalającym uwolnić go od moich kłamstw. Skrzywdziłam go przyrzeczeniami, których nie byłam w stanie dotrzymać. Nie mogłam złożyć kolejnych obietnic miłości i trwania u jego boku w zdrowiu i w cho­robie, ponieważ nie ujawniłam wcześniej, jak bardzo sama jestem chora.

Nigdy nie powiedziałam mu, że pozwalałam się wykorzystywać, upokarzać i niekiedy niszczyć do granic możliwości, i że bardzo mi się to podobało. Nigdy nie wyznałam Collinowi, że wykrwawiłam swoje serce – zagłodziłam je – aż nie miało innego wyjścia, jak tylko bić w wyraźnym rytmie pasującym do rytmu innego serca. Udaremniałam tym samym swoje szanse na poznanie i przyjęcie miłości, która leczy, a nie rani. Jedynym uczuciem, które znałam i którego pragnęłam, było to sprawiające, że jestem chora. Chora z tęsknoty, chora z pożądania, z pragnienia i żalu. Wypaczona miłość pozostawiająca tylko blizny i sterane serca.

Jeśli żal nie będzie w stanie mnie tutaj uleczyć, pozostanę chora. Oto ciążąca nade mną klątwa.

Szczęśliwe zakończenie chyba nigdy nie będzie mi pisane. Straciłam swoją szansę, za bardzo przywiązując się do mroku. W ciągu tego roku, gdy pozbyłam się zahamowań, przestałam reagować na odrzucenie i ból. Przestałam też rozróżniać dobro i zło.

Takich rzeczy nie mówi się na głos. To wyznania, na które nigdy nie powinny się decydować kobiety pragnące szacunku. Przenigdy.

Nadszedł jednak czas, aby przyznać przed samą sobą, że odrzuciłam okazję na normalny, zdrowy związek ze względu na to, jaką jestem osobą, i przez mężczyzn, którzy mnie taką stworzyli.

W tym momencie pragnę się pogodzić z tym, kim jestem, bez względu na to, jakie czeka mnie zakończenie.

Najtrudniejsze w tym wszystkim jest nie to, że złamałam serce narzeczonemu, lecz świadomość, że nigdy nie będę mieć jedynego mężczyzny, który zawładnął moim sercem.

Wraz z kolejnymi wspomnieniami powraca niepokój. Wciąż potrafię odnaleźć w powietrzu jego zapach, czuć, jak pęcznieje we mnie, jak słono smakuje jego sperma, widzieć zadowolenie w jego przymkniętych oczach. Z ekscytacją myślę o chwili, gdy spotykały się nasze spojrzenia, słyszę jego mroczny śmiech, czuję dotyk, który mnie dopełnia.

Im bliżej jestem, tym więcej wspomnień napływa, a postanowienie, by stawić czoło temu, co mnie prześladuje, powoli kruszeje. Mam pewne wyobrażenie tego, jak wygląda koniec tej historii, i nie zdołam dłużej przed nim uciekać.

Może nie ma lekarstwa, może nie da się po prostu pójść naprzód. Ale nadeszła pora, aby zająć się niedokończonymi sprawami.

Pozwolić, by rozpoczęło się polowanie na duchy.Rozdział 1

Podjeżdżam do wielkiej bramy z kutego żelaza, wstukuję kod, który dał mi Roman, po czym ruszam dalej, z oszołomieniem oglądając rozległą posiadłość. Usiane drzewami niekończące się hektary jasnozielonej trawy otaczają majaczący w oddali masywny budynek. Im bliżej niego jestem, tym bardziej czuję się jak ktoś obcy. Na lewo od pałacu znajduje się czterostanowiskowy garaż, który omijam i decyduję się zaparkować na półokrągłym podjeździe przed głównym wejściem. Wysiadam i próbuję rozprostować nogi. Droga nie była daleka, ale im bardziej zbliżałam się do celu, tym cięższe stawały się moje kończyny. Choć dom jest imponujący, patrzę na niego jak na więzienie. Moja odsiadka zaczyna się właśnie dzisiaj.

Otwieram bagażnik, biorę kilka toreb i wchodzę po schodach, rozglądając się po nieskazitelnym ganku. Nic tu nie jest zachęcające, poza ziemią, na której wznosi się posiadłość. Zapach pieniędzy unosi się w powietrzu.

Zamykam za sobą drzwi i rozglądam się po holu. Stoi w nim samotny stół z pustym wazonem, który najprawdopodobniej kosztował więcej niż mój samochód. Po prawej stronie znajdują się okazałe schody, po lewej – duża jadalnia. Rezygnuję z wycieczki po domu i wnoszę swoje rzeczy na górę, przyciskając jednocześnie telefon ramieniem do ucha.

Odbiera po drugim sygnale.

– Hej, dotarłam.

– To takie głupie – mówi na powitanie Christy.

Wchodzę do wyznaczonej celi i się rozglądam. W pokoju znajduje się duże łóżko ze śnieżnobiałym baldachimem, które kazał dostarczyć tata, dobrana kolorystycznie komoda i nic więcej. Pomieszczenie jest gustowne, minimalistyczne i zupełnie nie w moim stylu. Nie jestem tym zaskoczona. Przecież on mnie w ogóle nie zna.

– Mam tu być tylko do następnej jesieni.

– To cały rok, Cecelio. Rok. Właśnie skończyłyśmy szkołę średnią. To nasze ostatnie wakacje nim rozpoczną się studia, a twoja mama postanowiła zająć się sobą?

To nie jest do końca prawda, ale dla dobra matki pozwalam jej w to wierzyć, bo wciąż nie umiem wyjaśnić tego Christy. W rzeczywistości moja mama przeszła załamanie nerwowe, przez które straciła pracę i z trudem była w stanie opłacić rachunki. Jej partner zaproponował, by to ona się do niego przeprowadziła, ale bez „bachora”. Zawsze byłyśmy z mamą zżyte, lecz nawet ja przestałam ją rozpoznawać. Naprawdę starałam się być dobrą, grzeczną córką, ale kilka miesięcy temu mama zamknęła się w sobie, dniami i nocami piła wódkę, aż w ogóle przestała wychodzić z łóżka. Porzuciła mnie na rzecz dążenia do tego, by się napić. Rozpaczliwie domagałam się wyjaśnień i odpowiedzi, ale nie potrafiła mi ich udzielić. Choć próbowałam, nie miałam pojęcia, jak jej pomóc, i nie kłóciłam się z nią, gdy przystała na propozycję mojego ojca, że zapewni mi godne warunki życia.

Przeraziłam się, widząc ją w takiej rozsypce. Nie chciałam, by została na dnie, zwłaszcza że przez wiele lat musiała sobie radzić jako samotna matka. Poprosiłam nawet ojca, aby podwyższył alimenty – tylko na jakiś czas – żeby pomóc jej finansowo, mimo że pieniądze, które wysyłał mi co miesiąc, były dla niego zaledwie drobnymi – kosztem równym jednemu skrojonemu na miarę garniturowi. Odmówił, a niedługo po ukończeniu przeze mnie liceum wypisał ostatni czek, jakbym była jego pracownicą.

W najśmielszych snach nie jestem sobie w stanie wyobrazić, jak moi rodzice mogli być razem, jakim cudem mnie poczęli, bo te dwie osoby nie miały absolutnie żadnego interesu w powoływaniu na świat potomstwa. Stanowią swoje przeciwieństwa. Matka jest… a przynajmniej do tej pory była, wolnym duchem skażonym różnymi wadami. Ojciec natomiast to krytyczny, zdyscyplinowany konserwatysta. Jeśli nic się nie zmieniło, każdy jego dzień jest rozpisany co do sekundy, a harmonogram ten bardzo rzadko się zmienia. Wstaje z łóżka, ćwiczy, zjada połowę grejpfruta, idzie do pracy, w której pozostaje aż do zachodu słońca. Kiedy byłam młodsza, widziałam, że po długim dniu pozwalał sobie na kilka szklaneczek ginu… To wszystko, co o nim wiem, bo jest bardzo skryty. Resztę mogę sprawdzić w internecie. Właściciel firmy z listy „Fortune 500”, fabryki, która niegdyś zajmowała się wytwarzaniem chemikaliów, a teraz produkuje elektronikę. Siedziba mieści się w biurowcu oddalonym od Charlotte o nieco ponad godzinę jazdy samochodem, a główny zakład produkcyjny tutaj, w Triple Falls. Jestem pewna, że postawił go w tym miejscu, bo właśnie tu się wychowywał, i nie wątpię, że rozkoszuje się rzucaniem swoich sukcesów w twarze dawnych kolegów ze szkoły, zwłaszcza że niektórzy z nich dla niego pracują.

Od jutra stanę się jedną z jego pracownic. Nie założył mi funduszu powierniczego, a przynajmniej nic nie było mi o nim wiadomo, gdy mieszkałam z matką w podniszczonym, wynajmowanym domu. W dniu dwudziestych urodzin mam dostać dużo akcji firmy wraz z ryczałtową dywidendą. Wiem, że wyznaczył granicę wieku po to, by matka nigdy nie dostała ani centa z tej fortuny. Jego uraza do niej wydaje się oczywista. Jeśli dodać do tego fakt, że przez lata płacił minimalne alimenty, by utrzymać ją w odpowiednim miejscu łańcucha pokarmowego, łatwo zauważyć, że nie żywi do niej żadnych pozytywnych uczuć.

Przez krótki czas żyłam w biedzie i na przekór jego życzeniom zamierzam wziąć akcje i kasę i zapewnić mamie godne życie. Kiedy zdobędę fundusze, nigdy więcej nie będzie musiała pracować. Chcę samodzielnie zapracować na swój sukces, choć sprowadziły mnie tutaj obawy przed porażką i strach, że walka o samą siebie może skutkować pogorszeniem relacji z mamą. Tymczasem, aby zrealizować swój plan, muszę grać według reguł taty, co oznacza „bycie wdzięczną i okazywanie szacunku na tyle, aby nauczyć się biznesu, nawet jeśli trzeba zaczynać od samych podstaw”.

Najtrudniejsze będzie zapanowanie nad językiem i stłumienie silnej urazy. Ojciec mógł oszczędzić nam niezręcznego roku razem, okazując cholerne serce kobiecie, która wychowywała mnie za nich oboje. Nie żywię nienawiści do ojca, ale nie rozumiem ani jego, ani okrucieństwa, do jakiego jest zdolny. Chyba nigdy tego nie pojmę. Nie zamierzam poświęcać kolejnych dwunastu miesięcy na to, by spróbować go rozgryźć. Kontakt z jego strony zawsze wydawał mi się wymuszonym obowiązkiem, który jak najszybciej chce się mieć za sobą. Był jedynie źródłem pieniędzy, a nie prawdziwym tatą. Szanuję jego etykę pracy i sukces, który odniósł, ale nie rozumiem braku empatii ani chłodnej osobowości.

– Będę przyjeżdżać do domu, kiedy tylko się da – obiecuję Christy, niepewna, czy ze względu na harmonogram zdołam dotrzymać słowa.

– Też będę do ciebie wpadać.

Otwieram górną szufladę w komodzie, wrzucam skarpetki i bieliznę.

– Najpierw zapytam „Adolfa”, czy będziesz mogła zająć pokój gościnny, co?

– Opłacę sobie pokój w hotelu kartą matki. Twój ojciec może się walić.

Parskam śmiechem, który brzmi dziwnie w tym wielkim pokoju.

– Wygląda na to, że naprawdę nie lubisz moich rodziców.

– Kocham twoją mamę, ale jej nie rozumiem. Może muszę do niej wpaść, by porozmawiać.

– Przeprowadziła się do Timothy’ego.

– Serio? Kiedy?

– Wczoraj. Daj jej czas, żeby się zadomowiła.

– Dobrze… – Christy milknie na chwilę. – Dlaczego dopiero teraz się o tym dowiaduję? Wiem, miała problemy, ale co się tak naprawdę dzieje?

– Szczerze mówiąc, nie wiem. – Wzdycham, czując, jak wzbiera we mnie złość. Nie lubię ukrywać niczego przed Christy. – Przechodzi trudny okres. Timothy to przyzwoity gość i ufam mu.

– Ale nie chciał, żebyś u niego zamieszkała.

– Tak właściwie to go rozumiem, ma małe mieszkanie, a ja jestem dorosła.

– Nadal chcę wiedzieć, dlaczego twojej mamie nie przeszkadza, że będziesz teraz mieszkała z ojcem.

– Mówiłam ci, muszę przez rok pracować w fabryce, aby zapewnić mamie stabilizację finansową. Nie chcę się o nią martwić, gdy pójdę na studia.

– To nie należy do twoich obowiązków.

– Wiem.

– Nie jesteś jej rodzicem.

– Obie wiemy, że jestem. Wrócimy do naszych planów, gdy tylko stąd wyjadę.

Zdziwiłam się, gdy ojciec się zgodził, żebym uczęszczała na miejscową uczelnię, zamiast zrobić sobie wolne i dopiero za rok rozpocząć studia na lepszym uniwersytecie. Ma w całości opłacać moją edukację, więc sam fakt, że się na to zgodził, pokazuje, że chce pójść na kompromis – nawet pomimo chęci kontrolowania mnie.

Rozglądam się po pokoju.

– Nie spędziłam z nim więcej niż jednego dnia ani nie mieszkałam tu w wakacje, od kiedy skończyłam jedenaście lat.

– Dlaczego?

– Zawsze mu coś wypadało. Twierdził, że nie może się mną dłużej opiekować, bo uniemożliwiają mu to zagraniczne podróże i rozwój firmy. Prawda jest jednak taka, że dostałam okresu, urosły mi cycki i zmieniło się moje nastawienie, z czym nie potrafił sobie poradzić. Nie sądzę, by było coś, czego Roman obawia się bardziej niż bycia prawdziwym rodzicem.

– Dziwne, że mówisz do niego po imieniu.

– Nie w twarz. Kiedy tu jest, muszę mówić „tato”.

– Rzadko o nim wspominasz.

– Bo go nie znam.

– To kiedy zaczynasz pracę?

– Będę na zmianie od piętnastej do dwudziestej trzeciej, ale jutro mam szkolenie.

– Zadzwoń, gdy znajdziesz wolną chwilę. Dam ci się teraz rozpakować.

Uderza mnie myśl, że kiedy się rozłączymy, będę zupełnie sama tkwiła w ciszy tego pokoju, a nawet tego domu. Roman nie miał nawet na tyle przyzwoitości, by się tu ze mną spotkać i powiedzieć, żebym się rozgościła.

– Cee? – Niepewność w głosie Christy oddaje to, jak sama się czuję.

– Ech, niech to szlag. Dopiero teraz zaczyna to do mnie docierać. – Otwieram drzwi prowadzące na balkon i wpatruję się w nieskazitelny teren posiadłości. W oddali widać zielony trawnik przycięty w ukośne wzory, a za nim gęsty las. Wszystko to otacza wieżę, w której zostałam zamknięta. Bliżej domu jest zadbany ogród, w którym wyraźnie widać bogactwo południa kraju. Wisteria zwisa z pergoli, tworząc baldachim nad fontannami. Przycięte żywopłoty częściowo pełnią też funkcję ogrodzenia. Delikatny wiatr niesie woń kwiatów. W wypielęgnowanym ogrodzie stoją pluszowe fotele – od razu postanawiam, że właśnie tam będę się zaszywać z książkami. Duży, lśniący basen wygląda zachęcająco, zwłaszcza ze względu na panujący tu upał. Nie chcę nawet myśleć o korzystaniu z niego, bo samo mieszkanie tutaj sprawia, że źle się czuję. – Boże, jakie to dziwne.

– Dasz radę – mówi nerwowo Christy, co tylko podsyca mój niepokój.

– Mam nadzieję.

– Za niewiele ponad rok wrócisz do domu. Masz już prawie dziewiętnaście lat, Cee. Jeśli ci się nie spodoba, zawsze możesz wyjechać.

– Jasne. – To prawda, lecz moja umowa z Romanem to zupełnie inna historia. Jeśli nie będę pracowała w fabryce, stracę fortunę, która może zlikwidować długi matki i zapewnić jej wygodę na resztę życia. Nie mogę i nie chcę jej tego robić, bo pracowała jak szalona, żeby mnie wychować.

Christy zauważa moje wahanie.

– To nie twoje zadanie. Ona musiała cię wychować, Cee. To obowiązek rodzica, a ty nie powinnaś się czuć do niczego zobligowana.

Wiem, że to prawda, lecz gdy przyglądam się pozbawionemu życia pałacowi Romana, stwierdzam, że brakuje mi mamy bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Może to właśnie dystans i chłodne traktowanie przez ojca sprawiają, że odczuwam wobec niej tak wielką wdzięczność. Tak czy inaczej, chcę się nią zaopiekować.

– Wiem, że mama mnie kocha – mówię bardziej do siebie niż do Christy. Kiedy wycofała się z życia i przestała się mną interesować, była to dla mnie okrutna, dezorientująca niespodzianka.

– Cóż, i dlatego nie winiłabym cię, gdybyś chciała się uwolnić. Też kocham twoją mamę i w ogóle, ale twoi rodzice wydają się w tym momencie zupełnie niepomocni.

– Roman jest nieustępliwy i surowy, ale kilka razy spędziliśmy wspólnie wakacje. Właściwie to udawało nam się unikać siebie nawzajem przez te parę letnich miesięcy. Nie zamierzam zacieśniać z nim więzi, chcę po prostu przetrwać. To miejsce wydaje się takie… zimne.

– Nigdy tam nie mieszkałaś?

– Nie, nie w tym domu. Wybudował go, gdy przestałam przyjeżdżać. Myślę, że przeważnie mieszka w apartamencie w Charlotte.

Naprzeciwko drzwi mojego pokoju znajdują się kolejne. Otwieram je i widzę, że to pokój gościnny. Na szczycie schodów po lewej stronie znajduje się antresola z widokiem na hol, który przechodzi w długi korytarz z kolejnymi zamkniętymi drzwiami.

– Czuję się tutaj jak w muzeum.

– Nie podoba mi się to. – Christy wzdycha, co bardziej przypomina jęk, a ja wyczuwam w tym gorycz.

Przyjaźnimy się od gimnazjum i odkąd się poznałyśmy, jesteśmy jak papużki nierozłączki. Nie wiem, jak sobie bez niej poradzę, i szczerze mówiąc, nie chcę tego robić. Jestem na to jednak gotowa ze względu na dobro mamy. Wystarczy, że spędzę nieco ponad rok w tym sennym miasteczku położonym pośrodku pasma górskiego Blue Ridge i będę wolna. Mogę mieć jedynie nadzieję, że czas szybko zleci.

– Znajdź sobie jakieś hobby. Najlepiej takie z penisem.

– To twoja dobra rada? – Wracam do pokoju i ponownie wychodzę na balkon.

– Wiedziałabyś, gdybyś poświęciła czas jakiemuś facetowi.

– Poświęciłam i widziałaś, jak się to skończyło.

– To byli chłopcy. Znajdź mężczyznę. Poczekaj, a się przekonasz, że padną ci do stóp, gdy tylko cię zobaczą.

– W tej chwili zupełnie mnie to nie interesuje. – Wpatruję się w spektakularne góry widoczne za lasem. – Zupełnie nie mam na to ochoty. To takie dziwne.

– Mogę sobie jedynie wyobrażać. Głowa do góry. Zadzwoń po jutrzejszym szkoleniu.

– Dobrze.

– Kocham cię.Rozdział 2

Klnąc jak szewc, parkuję w ostatnim rzędzie przy fabryce i szybko pokonuję morze samochodów oddzielające mnie od holu. Nie potrzebuję wykładu na temat punktualności, zwłaszcza po wczorajszej nudnej i sztywnej kolacji z ojcem. Godzina, którą musiałam spędzić pod jego czujnym okiem, wystarczyła, żebym z wdzięcznością patrzyła na nowy harmonogram i pracę wypełniającą większość moich wieczorów. Ciepło promieni słonecznych znika w chwili, gdy otwieram szklane drzwi. Sam budynek sprawia wrażenie starego. Posadzka wyłożona jest płytkami – wypolerowanymi na błysk, a mimo to popękanymi i łuszczącymi się po dekadach użytkowania. Na środku holu stoi duża paproć. Udaje, że żyje, ale gdy dokładniej się jej przyglądam, okazuje się, że jest sztuczna i pokryta pajęczynami. Wyglądający na ledwie pełnoletniego samotny ochroniarz stoi bezczynnie, gdy starsza, dobrze ubrana kobieta o błyszczących szarych oczach wita mnie zza biurka.

– Dzień dobry. Jestem Cecelia Horner. Przyszłam na szkolenie – informuję.

– Oczywiście, pani Horner, ostatnie drzwi po lewej – odpowiada i kieruje mnie w stronę długiego korytarza, taksując spojrzeniem moją sukienkę.

Ruszam z miejsca, mijam kilka pustych gabinetów i w ostatniej chwili prześlizguję się obok kobiety, która przytrzymuje drzwi przed nowo przybyłymi. Wita mnie pogodnym uśmiechem. To jedyna ciepła reakcja, z jaką się spotkałam, odkąd przekroczyłam próg budynku. Mroźna atmosfera panująca w firmie sprawia, że cała drżę. Zgodnie z poleceniem opisuję swój identyfikator i przyczepiam go do letniej sukienki, którą zdecydowałam się dziś włożyć, zanim zostanę zmuszona do noszenia nudnego uniformu, czekającego w mojej szafce. Czuję na sobie ciężkie spojrzenia tych, którzy siedzą już w sali, i wybieram wolne miejsce przy najbliższym stoliku.

W pomieszczeniu jest ciemno, a jedyny blask pochodzi z ekranu projekcyjnego, na którym odznacza się wytłuszczony napis „Witamy”, a u dołu widnieje logo Horner Technologies.

Nigdy nie czułam dumy z powodu mojego nazwiska. Jestem pewna, że byłam tylko bałaganem, którego Roman narobił lata temu i miał na tyle kasy, by go posprzątać. Nie łudzę się, że kiedykolwiek pojawi się między nami bliższa więź. Co prawda nie patrzy na mnie z taką samą okrutną obojętnością, jak na mamę, ale i tak nigdy nie byłam i nie będę jego oczkiem w głowie.

Wczorajsza kolacja była co najmniej niezręczna, a rozmowa wymuszona. Dziś – jak kolejna mrówka na jego przemysłowej farmie – jestem tutaj, by wykonać jego polecenie. Może chce mnie nauczyć, że ciężka praca przynosi zyski, ale nie jest to dla mnie nic nowego. Płacę za siebie, odkąd tylko mogę pracować. Sama zarobiłam na swój samochód i ubezpieczam go, korzystając z własnej książeczki czekowej, nawet jeśli niekiedy wymaga to pewnej gimnastyki. Czego nowego mogę się od niego jeszcze nauczyć? Nie mam wątpliwości, że im dłużej będę musiała spełniać jego wymagania i realizować przyjęty przez niego plan, tym większa będzie moja niechęć.

To wszystko dla mamy.

Kobieta, która powitała mnie w drzwiach, przechodzi na front sali i uśmiecha się do zebranych.

– Wygląda na to, że większość zdołała dotrzeć, więc zacznijmy. Nazywam się Jackie Brown, tak samo jak ten film. – Nikt się nie śmieje. – I pracuję dla Horner Tech od ośmiu lat. Jestem dyrektorką działu kadr i cieszę się, że mogę was przywitać w naszym zespole. Chcę was poznać, więc proszę, by każdy wstał i krótko się przedstawił.

Siedzę w pierwszym rzędzie, a kobieta wskazuje na mnie ruchem głowy. Wstaję, nie kłopoczę się obrotem do reszty zebranych i mówię bezpośrednio do niej:

– Mam na imię Cecelia, nie jak tytuł piosenki. Jestem nowa w mieście. Od razu wyjaśnię, że mój ojciec jest właścicielem tej firmy, ale nie życzę sobie specjalnego traktowania. I obiecuję, że nie doniosę, jeśli zrobicie sobie dodatkową przerwę na papierosa czy oddacie się popołudniowej rozkoszy w składziku dozorcy.

Jackie Brown wpatruje się we mnie – moje słowa nie przypadły jej chyba do gustu, ale za sobą słyszę śmiech. Siadając, przeklinam w duchu swoją niemożność przebrnięcia przez pierwsze pięć minut w pracy bez obnoszenia się z moją ewidentną urazą. Powinnam pamiętać o tym, by nie drażnić niedźwiedzia już pierwszego dnia, a nie mam najmniejszych wątpliwości, że ojciec się o tym dowie. Ale nawet jeśli spotkają mnie konsekwencje, skłamałabym, mówiąc, że żałuję. Po raz setny przypominam sobie, że robię to wszystko dla mamy, i zarzekam się, że zapanuję nad swoim podejściem przynajmniej do zakończenia okresu próbnego.

– Kolej na pana za panią.

Ktoś porusza się za moimi plecami i dobiega mnie woń cedru, jeszcze zanim słyszę:

– Sean, niespokrewniony z prezesem. To mój drugi raz, gdy będę pracował dla Horner Tech. Wyjechałem na krótko. I bardzo chciałbym się oddać popołudniowej rozkoszy w składziku dozorcy.

W całym pomieszczeniu rozlega się stłumiony chichot, a na mojej twarzy rozciąga się uśmiech, do którego długo nie byłam zdolna.

Obracam się na krześle i zerkam przez ramię w pełne rozbawienia piwne oczy. Kiedy przesuwa po mnie wzrokiem, czuję dreszcz. Siedząc tak blisko niego, w słabym świetle jestem w stanie dostrzec powab jego twarzy, zarys niesamowicie zbudowanej sylwetki, pierś, na której rozciąga się T-shirt, oraz dopasowane ciemne dżinsy, nim ponownie siada na miejscu. Nasze spojrzenia igrają ze sobą. Robi się niezręcznie, więc po kilku sekundach obracam się znów w stronę Jackie Brown.

– Witaj z powrotem, Sean. Powstrzymajmy się od kolejnych komentarzy w podobnym tonie, dobrze?

Wciąż czuję na sobie jego wzrok, kiedy uczestnicy spotkania po kolei wstają, by się przedstawić. Muszę włożyć wiele wysiłku w to, by ukryć uśmiech, który chce rozkwitnąć na moich ustach.

Może nie będzie tu aż tak źle?Rozdział 3

– Hej, popołudniowa rozkoszy! – krzyczy za mną z rozbawieniem, gdy przemierzam parking. – Czekaj!

Zatrzymuję się i odwracam. Sean lawiruje między samochodami. Kładę ręce na biodrach i wpatruję się w niego. Jest wyższy ode mnie, muszę zadrzeć głowę do góry, gdy podchodzi.

W jasnym świetle dnia robi większe wrażenie, niż mi się wydawało. Staram się na niego nie gapić, ale jego wygląd paraliżuje – wspaniała sylwetka, nastroszone włosy w odcieniu piasku i platyny, skóra muśnięta słońcem, prosty nos z lekkim zgrubieniem na grzbiecie i piwne oczy, w których gości lekka dominacja. I te usta – same w sobie wystarczą, aby przykuć moje spragnione spojrzenie. Wysuwa koniuszek języka i wypychając lekko pełną dolną wargę, muska okalający ją kolczyk. Omiata mnie wzrokiem, uśmiechając się coraz szerzej, gdy przenoszę spojrzenie do jego grdyki, szerokich ramion i niżej, coraz niżej. Większą część jego lewej ręki pokrywa tatuaż – czarny czubek skrzydła z piórami zaczyna się tuż nad łokciem i wygląda na to, że wzór kończy się u podstawy jego szyi.

– Nie mów tak do mnie.

– Przepraszam. – Błyska zębami. – Nie mogłem się powstrzymać.

– Postaraj się bardziej.

Śmieje się, a mnie przebiega dreszcz.

– Postaram się. To, co tam zrobiłaś, było dość odważne.

– No cóż, nie cieszy mnie ta praca. To warunek, z jakim się wiąże mój wyrok.

Marszczy brwi.

– Wyrok?

– To przez moje nazwisko. Muszę pracować tu przez rok, więc chyba mogę tak mówić. – Wzruszam ramionami, jakby rozgoryczony ton nie powiedział wystarczająco dużo.

– Hmm, witaj w klubie. Też się nie cieszę, że wracam do tej firmy.

Jest starszy ode mnie, ma pewnie dwadzieścia parę lat i trudno przejść obok niego obojętnie. Nawet jego zapach jest kuszący. Cedr i coś, czego nie rozpoznaję. Aurze, którą roztacza, nie sposób się oprzeć. Im dłużej stoi w złocistym słońcu, tym więcej wydaje się go wchłaniać. Samo patrzenie na niego mnie podnieca. Nie besztam się za to, bo jego spojrzenie jest równie bezwstydne. Tego ranka na przekór ponuremu nastrojowi postanowiłam włożyć coś ładnego, a teraz się cieszę, że to zrobiłam, bo oto stoję naprzeciwko Seana w długiej do kolan, czarnej sukience w małe białe kropki. Proste włosy spływają mi swobodnie na ramiona. Wytuszowałam nawet rzęsy i nałożyłam błyszczyk na usta, po których teraz, pod jego bacznym spojrzeniem, przesuwam językiem.

– Cecelia, prawda?

Przytakuję.

– Co teraz robisz?

– Dlaczego pytasz?

Przeczesuje włosy palcami.

– Jesteś nowa w mieście, nie? Moja miejscówka jest niedaleko stąd. Razem ze współlokatorami zaprosiliśmy dziś kilku znajomych. Może wpadniesz?

– Fajnie, ale podziękuję.

Przechyla głowę, jakby rozbawiony moją odpowiedzią.

– Dlaczego?

– Bo cię nie znam.

– Właśnie dlatego cię zaprosiłem. – Jego usta być może wypowiadają same uprzejmości, ale oczami pożera mnie w taki sposób, że nie czuję się komfortowo.

– Tekstem, którym tam rzuciłam, mogłam zrobić mylne pierwsze wrażenie.

– Nic nie planuję, przyrzekam. – Unosi ręce, a na jego nadgarstku ukazuje się wytatuowana karta, którą zawsze może zagrać, gdy potrzebuje asa z rękawa.

Sprytne.

Puszcza do mnie oko, a ja czuję, jakby musnął ustami mój policzek. W domu czekają na mnie jedynie kąpiel i książka. Czuję, że będzie tak przez większość lata. Przyglądam mu się uważnie i wyciągam rękę.

– Pokaż mi swoje prawo jazdy.

Unosi gęste brwi, wyjmuje portfel i podaje mi dokument. Biorę kartonik i spoglądam to na zdjęcie, to na niego. Patrzę, jak wsuwa do ust papierosa i zapala go czarną tytanową zippo, a potem wracam wzrokiem do jego prawa jazdy.

– Wiesz, że jesteś ostatnim palaczem na Ziemi, prawda?

– Ktoś musi podtrzymywać złe nawyki starego – mówi, wypuszczając dym.

– Alfred Sean Roberts, dwadzieścia pięć lat, spod znaku Panny. – Robię zdjęcie dokumentu i wysyłam do Christy z informacją:

Jeśli skończę martwa, to przez niego.

Od razu pojawiają się kropki informujące o nadchodzącej odpowiedzi. Wiem, że po drugiej stronie moja przyjaciółka wariuje. Zdjęcie nie oddaje rzeczywistości. Sean nie wygląda, jakby pasował do tego miejsca.

– Siatka bezpieczeństwa? – pyta, domyślając się, co robię.

– Właśnie tak. – Oddaję mu dokument. – Jeśli nie wrócę do domu, będziesz pierwszym podejrzanym.

Wygląda, jakby się nad tym zastanawiał.

– Imprezujesz?

– W jakim sensie?

– W każdym.

– Tak właściwie to nie.

Przeszywa mnie wzrokiem. Zauważam w nim wahanie, jakby ważył, czy nie cofnąć swojego zaproszenia. Choć czuję się tym lekko urażona, postanawiam ułatwić mu decyzję.

– To chyba przesądza całą sprawę. Nie przejmuj się. Do zobaczenia…

– To nie to, tylko… – Kładzie sobie rękę na karku. – Jezu, po mistrzowsku to spieprzyłem. Będą tylko chłopaki, a oni, cóż…

– Bywałam już na imprezach, Sean. Nie jestem Czerwonym Kapturkiem.

Uśmiecha się, zdeptuje niedopałek poplamionym olejem butem.

– Dobrze, bo nie chcemy, żeby zwęszył cię wilk.

– Dokąd właściwie mnie zabierasz?

Posyła mi olśniewający uśmiech, a mnie zapiera dech.

– Mówiłem ci, do naszej miejscówki.

Powinnam być ostrożna, bo w końcu się zawahał, ale mimo to zaintrygował mnie.

– Pojadę za tobą.

Podjeżdżamy pod dwukondygnacyjny dom, jedyny przy ślepej uliczce. Reszta budynków znajduje się na tyle daleko od siebie, że zapewniają sporo prywatności. To niepodobne do okolicy, w której się wychowałam. Wysiadam z mojej camry i podchodzę do Seana. Stoi przy swoim aucie – klasyku, za którym trudno mi było nadążyć, czerwonym, niedawno wypolerowanym i chyba idealnie do niego pasującym. Przy chodniku zaparkowano podobne pojazdy: większość to także klasyki o błyszczących karoseriach i potężnych silnikach, pozostałe to duże pikapy, takie, że trzeba się natrudzić, żeby do nich wsiąść.

– Piękny – mówię. Oczy Seana przysłaniają stare okulary w stylu Elvisa Presleya. Wyobrażam sobie, że na każdej innej twarzy wyglądałyby idiotycznie, ale jemu wyjątkowo dodają uroku. Odwracam od niego wzrok i przesuwam palcami po błyszczącym lakierze samochodu. – Co to za model?

– Chevrolet Nova SS z sześćdziesiątego dziewiątego.

– Podoba mi się.

Znów błyska zębami.

– Mnie też. Chodź.

Rzucam okiem w kierunku podjazdu. Stojący przed nim beżowy dom – w sumie nic specjalnego – ma zadbany trawnik, ale żadnych indywidualnych akcentów. Na ganku zebrała się grupka, kilka głów obraca się w naszą stronę.

Czuję lęk. Stoję nieruchomo, podczas gdy Sean idzie w ich kierunku. W końcu za nim ruszam. Kiedy wyczuwa, że mnie przy nim nie ma, odwraca się i chwyta mnie za zwisającą luźno rękę.

– Kto tu mieszka?

– Ja i dwaj inni. Są dla mnie jak bracia i obaj będą gryźć.

– Od razu mi lepiej.

Unosi okulary i patrzy na mnie sceptycznie.

– Może powinniśmy jechać gdzieś indziej?

– Powinniśmy?

Zbliża się do mnie i mówi stanowczo:

– Słuchaj, wydawało mi się, że jesteś bardziej bulterierem niż szczeniakiem.

Posyłam mu gniewne spojrzenie.

Wskazuje na moją twarz.

– Widzisz, wrócił mały wredny piesek… Dzięki temu nie zginiesz w tym domu. Myślisz, że będąc tutaj, dasz radę to utrzymać… tę pozę?

– Nie rozumiem. Czy to nie są twoi przyjaciele?

Unosi rękę między naszymi ciałami i odsuwa mi włosy z ramienia. Nie wzbraniam się przed jego dotykiem.

– Gdybyś się wzdrygnęła, zabrałbym cię gdzieś indziej, ale dałaś radę. Po prostu nie daj się, tak samo jak nie dałaś się w pracy, a nic ci się nie stanie.

Bierze mnie za rękę, wchodzi pomiędzy ludzi zgromadzonych na ganku i zatrzymuje się przed drzwiami.

– Kto to? – pyta facet siedzący na huśtawce z dziewczyną, która patrzy na mnie z takim samym zainteresowaniem.

W wyrazie ich twarzy widzę, że nie życzą tu sobie obcych.

– Właśnie zaczęła pracę w fabryce. Cecelio, to James i jego dziewczyna Heather. – Ruchem głowy wskazuje mężczyzn stłoczonych przy barierce ganku, którzy świdrują mnie wzrokiem, popijając piwo. – Russell, Peter, Jeremy, Tyler.

Wszyscy kiwają głowami, a mnie przeszywa dziwny dreszcz. Nie jest nieprzyjemny, mam raczej wrażenie, że to _déjà vu._ Tyler patrzy mi w oczy najdłużej. Gdy unosi piwo do ust, zauważam, że spod mankietu jego koszulki wystaje fragment skrzydła. Wpatruję się w niego, póki nie zostaję wprowadzona do domu.

Choć wahałam się, czy tu w ogóle przyjeżdżać, czuję się w tym miejscu bardziej komfortowo niż poprzedniej nocy u ojca. Przyglądam się czystym pomieszczeniom. Ściany wyglądają na świeżo pomalowane, meble są nowe. Salon jest prawie pusty, jedynie siedząca na kanapie para prowadzi ożywioną rozmowę. Facet spogląda na mnie, po czym kiwa głową Seanowi, który prowadzi mnie przez przesuwne drzwi. Wychodzę na patio i zaczynam się denerwować, aż włoski na karku stają mi dęba. Czuję się jak na widelcu – na tylnym podwórzu jest sporo ludzi, dym unosi się z grilla i z ust kilku osób stojących przy płocie. Po naszej lewej znajduje się długi stół, ludzie piją przy nim i grają w karty. Impreza trwa w najlepsze. Sean prowadzi mnie na środek podwórza, gdzie obok ławki piknikowej stoi rząd wypełnionych piwem lodówek turystycznych.

_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: