- W empik go
Flowers - ebook
Flowers - ebook
Ona jest żoną prezesa, wspaniałego mężczyzny. On młodym adwokatem, który właśnie odniósł pierwszy zawodowy sukces. Spotkali się przypadkiem, daleko od domu, nawet nie znali swoich imion. Oboje mieli tajemnice i znajdowali się na życiowym zakręcie. Chcieli sobie tylko trochę pomóc, pocieszyć i udzielić wsparcia. Sądzili, że nigdy więcej się nie zobaczą.
Violę i Kamila od pierwszego momentu połączyło niezwykłe przyciąganie. Ich miłość nie tylko nie ma szans, by zaistnieć, nie tylko jest ryzykowna, lecz niesie dla nich realne zagrożenie. Oboje mogą stracić wszystko, co dla nich najważniejsze.
Historia o odwadze i szukaniu prawdy, bez których nic w życiu nie może się udać.
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67790-79-6 |
Rozmiar pliku: | 2,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Viola, weź się ogarnij! – powtarzałam sobie z każdym szybkim krokiem. – Przesadzasz, zdecydowanie przesadzasz. Nic się przecież nie stało! Musiałaś coś źle zrozumieć!
Ale nie mogłam się opanować. Ciągle biegłam, tak szybko, jak tylko pozwalały na to moje buty na wysokich obcasach.
Najważniejsze, żeby nikt mnie nie zobaczył w takim stanie! Miałam ochotę rzucić się na ziemię, wypłakać z siebie wszystkie te okropne emocje. Ale włożyłam dziś jasną sukienkę od Prady. Pascal wypożyczył ją specjalnie na tę okazję. Musiała wrócić w nienaruszonym stanie. Ja też.
Na dodatek jak najszybciej.
Byle tylko nikt mnie teraz nie widział! – pomyślałam znowu. – To i tak już za daleko zaszło, a gra toczyła się o najwyższą stawkę.Stałem. Było tak pięknie i cicho. Las tuż przy hotelu ciągnął się daleko. Bez trudu znalazłem ustronne miejsce. Idealne. Z dala od ludzi.
Dopiero drugi dzień firmowej integracji, a maski już pospadały.
Jeden cyrk. Przechwałki, alkohol, głupie gadanie i znowu przechwałki... Trochę równie głupiego seksu.
Niby nowe miejsce pracy, kolejny etap życia, a wszystko jakby stare.
Miałem dość. Korpo wszędzie jest takie samo.
Ale wiedziałem, że wrócę do hotelu i będę robił, co do mnie należy. Trafiła mi się życiowa szansa. Uratowała nie tylko mnie. I miałem zamiar w pełni to wykorzystać. Byłem mocniejszy niż inni. Każdego tu widziałem jak pod niezłym mikroskopem. Wszelkie ich skrywane pod drogimi garniturami zaburzenia i dysfunkcje, chore ambicje, romanse.
Traumy kobiet przyklepane precyzyjnym makijażem.
Nikt się nie spodziewa takich kompetencji po spokojnym prawniku w szarej koszulce polo. Wiedzieli o innych umiejętnościach, ale nie odkryli mojej największej tajemnicy. Znałem ludzi od najgorszej strony, lecz nie stałem się taki jak oni.
To mnie jednak trochę męczyło. Odrobina ciszy okazała się ożywcza jak skuteczna apelacja. To zawsze pomaga.
Żeby tylko nikt mnie tu nie zauważył! – Rozejrzałem się wokół. A potem zerknąłem na zegarek. Druga.
Trwało już zebranie. Powinienem wrócić. Dwa spotkania służbowe wpisano fikcyjnie w plan dnia, żeby wyjaśnić fiskusowi, dlaczego wlicza się w koszty firmy pobyt w luksusowym hotelu. Słabo się to jednak wpasowywało w towarzyszący wszystkim ogólny nastrój rozprężenia. Na tych zebraniach rozmawiano o niczym, nie pilnowano planu. Jednak ktoś mógł zauważyć moją nieobecność. Kolor włosów sprawiał, że każdy zwracał na mnie uwagę.
Byłem nowy. Potrzebowałem tej pracy. Bardzo! Musiałem się starać.
Nikt mnie tu nie zobaczy – starałem się uspokoić i w tym samym momencie ktoś gwałtownie wybiegł z krzaków, po czym wpadł na mnie z całym impetem.
– O! Do cholery! – tyle tylko zdążyłem krzyknąć.
Coś żółtego mignęło mi przed oczami, a potem poleciałem jak długi w kłujące krzaki. Tyłkiem zaryłem w miękkie bagienko. Sam już nie wiem, co gorsze.
– Noż, cholera jasna! Leżę w jakimś smrodzie! – powiedziałem głośno. Szybka i skuteczna ocena sytuacji zawsze była moją mocną stroną. Ale w tym przypadku niewiele wyjaśniła.
– Przepraszam, bardzo przepraszam. – Drobna kobieta upadła na mnie, ale pozostała w pozycji leżącej tak krótko, że po chwili miałem wątpliwości, czy to w ogóle miało miejsce. Błyskawicznie pozbierała się, wstała i wyprostowała godnie, a ja wciąż moczyłem tyłek w błocie, chwilowo niezdolny do żadnego ruchu. Dodatkowo uziemił mnie fakt, że ona płakała. Nie bardzo wiedziałem, jak zareagować.
Po chwili nieznajoma objęła się ramionami, odwróciła ode mnie i wyraźnie próbowała uspokoić.
Nie miałem najlepszej pozycji do obserwacji. Powinienem natychmiast wstać. Ale te trzęsące się plecy sprawiły, że tkwiłem bez ruchu, jakby mnie sparaliżowało. Poczułem znajomy strach rozlewający się po całym ciele. Już od tak dawna to nie wracało. Sądziłem, że przeszłość na dobre odeszła. A jednak!
Czułem się, jakbym znów miał pięć lat. Tak okropnie bezradny. Wtedy było to uczucie rozpaczliwe. Teraz jednak trochę wnerwiające!
Zerwałem się wreszcie. Otrzepałem z błota, ile mogłem, klnąc przy tym pod nosem. A potem do niej podszedłem. Spojrzałem na jej twarz. Wyglądała jak mały zapłakany kurczak, choć nie ulegało wątpliwości, że jej sukience i szpilkom bliżej było do wybiegu niż kurnika. Chciałem nawet coś na ten temat zażartować, ale szybko mi przeszło. Ta kobieta sprawiała wrażenie przytłoczonej naprawdę poważnym zmartwieniem.
– Hej! – powiedziałem ciepło. – Na pewno jest jakieś wyjście. Serio, naprawdę w to wierzę.
Nie pomogłem. Łzy popłynęły jeszcze obficiej.
– Usiądź – zaproponowałem, bo chwiała się, jakby zaraz miała upaść.
Rozejrzała się bezradnie wokół.
– Sukienka – powiedziała cicho. – Nie mogę jej zniszczyć.
To było dziwne. Ale ja już dawno odkryłem, że życie często stawia ludzi w różnych dziwnych sytuacjach. Dlaczego sukienka potrafi być ważniejsza niż człowiek, który ledwo się trzyma na nogach? Widocznie istnieje jakiś powód.
Znowu poczułem ten cholerny zimny dreszcz. Otrząsnąłem się jednak, starałem się jak najmniej patrzeć w jej stronę. Po prostu pomóc.
Gdyby ta dziewczyna miała na sobie dżinsy i bluzę, wskazałbym jej pień leżący nieopodal. Ale szorstka kora i pokrywająca go wilgotna ziemia sprawiały, że się nie nadawał.
To był odruch. Szybko zdjąłem swoją koszulkę polo, po czym rzuciłem na kępkę mchu. Wyglądała dość miękko i przyjemnie. Jak ta dziewczyna.
– Czasem trzeba odpocząć – powiedziałem. Spojrzała na mnie ze zdumieniem, jakbym właśnie zaproponował jej coś niespotykanego. Miała takie duże szare oczy.