- promocja
For Sure Not You - ebook
For Sure Not You - ebook
Natalie Forbes właśnie zaczęła swój ostatni rok w prywatnym liceum Westwood Academy. Dziewczyna jest perfekcyjną uczennicą, ulubienicą nauczycieli i w dodatku przewodniczącą szkoły.
Jedyną rysą na tym idealnym obrazku jest Blaise Daniels. Natalie od lat toczy z nim walkę, szczerze go nienawidząc.
Chłopak to jej kompletne przeciwieństwo: wytatuowany, łamiący wszelkie możliwe zasady, z reputacją wskazującą, że jego droga życiowa prowadzi prosto za kratki.
Natalie nie spodziewa się, że to akurat Blaise przyłapie ją podczas pewnej zawstydzającej sytuacji. Chłopak przypadkowo odkryje, jak bardzo dziewczyna jest daleka od ideału, i jakie sekrety skrywa. Problem w tym, że będzie chciał je ujawnić…
Powyższy opis pochodzi od wydawcy.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8320-408-6 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Przez całe życie dążyłam do cholernej perfekcji. Ale nie mogłam jej osiągnąć. Bo czym ona właściwie jest? Ludzie z natury są zepsuci i pełni sprzeczności. Doznają wzlotów i upadków, popełniają błędy. Ja jednak nie mogłam sobie na to pozwolić. Założyłam więc maskę, zasłaniając swoje paskudne wnętrze. Od tamtej pory wszyscy widzieli we mnie ideał.
Poza nim.
On od początku wiedział, że ukrywałam prawdę przed światem. Że w rzeczywistości byłam zniszczona. Że byłam pieprzoną kłamczuchą.
Nie miał jednak pojęcia, jak bardzo.
A ja za to nie wiedziałam, że ten pokazujący wszystkim swoje zepsucie chłopak miał tak naprawdę piękne wnętrze.
Czas jednak pokazał, że wszystkie kłamstwa w końcu wychodzą na jaw.
A człowiek pewnego dnia budzi się, nie mając niczego.
Bo pod maską ukrywała się całkowicie inna osoba, bez godności i moralności.
Jedyne,
co
posiadała,
to
sekrety.ROZDZIAŁ 1
NOWY ROK, NOWE WYZWANIA
Wracanie po wakacjach do szkoły zawsze było trudne.
Nienawidziłam jej. Choć cały czas musiałam pokazywać, jak bardzo cieszyłam się z obecności w niej, w głębi duszy umierałam. Tym razem jednak było inaczej. W końcu zaczynałam swój ostatni rok. Ostatni rok trwania w kłamstwach.
Ostatni rok i w końcu wyniosę się z tego gównianego miasteczka pełnego gównianych ludzi. A przede wszystkim uwolnię się od gównianych rodziców.
Weszłam na teren szkoły razem z Evelyn, która opowiadała mi akurat o tegorocznym szkolnym przedstawieniu. Nie był to zwykły spektakl, ale jedno z najważniejszych wydarzeń wiosennego festiwalu. Organizowane było z pompą, ale czego innego się spodziewać po Westwood Academy, najlepszej prywatnej szkole w stanie Massachusetts? Placówka wypuściła najwięcej absolwentów, którzy dostali się na Harvard, niż jakakolwiek inna szkoła w Stanach Zjednoczonych. Westwood Academy było prestiżowe, trudne i przede wszystkim, niebotycznie drogie.
Evelyn właśnie rozwodziła się nad tym, że chciałaby dostać główną rolę, bo podobno mieli się pojawić łowcy talentów, gdy mój wzrok padł na Blaise’a Danielsa i jego paczkę. Stał jak zwykle z Dannym, Liamem i Clarą, która uwiesiła się na tym ostatnim. Wydawało mi się, że w zeszłym roku miała fioletowe włosy, ale teraz jej głowę zdobił wściekły róż. Niezbyt mnie to jednak obchodziło. Oni mnie nie obchodzili. Ogólnie ta czwórka mogłaby jak dla mnie zniknąć z powierzchni ziemi, bo zatruwali tylko powietrze wokół.
Tak jak na przykład teraz.
Palenie na terenie szkoły było surowo zabronione, a ja, jako przewodnicząca, musiałam dbać o przestrzeganie zasad.
Zacisnęłam wargi, odgarnęłam swoje blond włosy do tyłu i powiedziałam do Evelyn, przerywając jej w pół słowa:
– Poczekaj tu, zaraz wracam.
Bojowym krokiem ruszyłam w ich stronę, zakasując po drodze rękawy mundurka. Uczniowie, którzy szli w stronę szkoły, widząc mnie w takim nastroju, od razu się zaciekawili. A gdy zobaczyli, dokąd kierowałam swoje kroki, przystanęli, aby obserwować sytuację. Niektórzy nawet wyciągnęli telefony, a ja wiedziałam, że zaraz będę musiała się nimi zająć.
Blaise, Danny, Liam i Clara na początku mnie nie zauważyli, zajęci rozmową. Dopiero gdy stanęłam przed ich liderem i pstryknęłam w papierosa, którego trzymał akurat w ustach, zwrócili na mnie uwagę. Pet wypadł spomiędzy jego warg i spadł na ziemię. Przydeptałam go od razu butem, nie zwracając uwagi na mordercze spojrzenie, którym poczęstował mnie Blaise.
– Forbes – warknął.
Uniosłam wzrok i wymusiłam uśmiech.
– Daniels.
Nie tracąc na niego więcej czasu, zwróciłam się do pozostałej dwójki – bo Clara akurat nie paliła – i im także powyrywałam papierosy.
– Suka – mruknął Liam, gdy zabrałam mu również paczkę fajek, którą trzymał w ręce.
– Co powiedziałeś? Bo chyba nie dosłyszałam? – zapytałam, mrugając słodko, i uniosłam opakowanie cameli na wysokość ich oczu. – Mam jednak nadzieję, że to nie było nic obraźliwego, inaczej to – pomachałam paczką – może znaleźć się u dyrektora.
Blaise wpatrywał się we mnie ze zmrużonymi powiekami. Otaksowałam go wzrokiem, a potem podparłam się rękami pod boki.
– Gdzie masz swój mundurek, Daniels? – spytałam, widząc, że zamiast obowiązkowej koszuli i marynarki, miał na sobie bluzę z kapturem.
– Chuj cię to obchodzi, Forbes. Przestań się uważać za królową tej szkoły, bo zdecydowanie nią nie jesteś.
Uniosłam brwi i jeszcze raz zmierzyłam go spojrzeniem.
– Uważaj na słowa, bo zaraz porozmawiamy inaczej, panie mam-cały-świat-w-dupie. Jak to ostatnio Jenkins powiedział, gdy byłeś u niego na dywaniku za to pobicie? Coś o usunięciu cię ze szkoły… – Przechyliłam głowę w prawo i udałam, że się zastanawiam. – A, tak! – Spojrzałam na niego z nienawiścią i przysunęłam się bliżej. – Jeszcze jedno wykroczenie i wylatujesz. Więc lepiej się zachowuj, bo wystarczy jedna moja uwaga na twój temat, i będzie po tobie.
– Czy ty mi grozisz, Forbes? – Uśmiechnął się kącikiem warg, ale nie było w tym nic wesołego. W tym uśmiechu czaiło się wyzwanie.
– Ja cię tylko ostrzegam. Ciesz się, że jestem na tyle wspaniałomyślna i daję ci kolejną szansę. Nie zgłoszę incydentu z fajkami, ale to – podniosłam do góry paczkę – zabieram ze sobą.
Odwróciłam się i powiedziałam do zgromadzonego za nami tłumu:
– Stevens, Shoot i Clemens, oddawać telefony. – Wystawiłam rękę przed siebie, a gdy wywołane przeze mnie osoby nie zareagowały od razu, zmierzyłam ich wściekłym i pełnym wyższości spojrzeniem. Z jękiem zablokowali urządzenia i podali mi je. – A teraz poproszę o kod, żebym mogła usunąć nagranie.
Gdy już rozprawiłam się z bandą gówniarzy, wróciłam do Evelyn.
– Nowy rok ledwo się zaczął, a ty już zaliczyłaś kłótnię z Blaise’em? – Przewróciła oczami i wzięła mnie pod rękę.
Ponownie skierowałyśmy się w stronę szkoły, zbliżając się do budynku, po którego ścianach pięły się czerwone róże, takie same, jakie widniały w herbie Westwood Academy.
– Nie denerwuj mnie, chociaż ty, proszę. Nienawidzę go. Jakim cudem on wciąż się z nami uczy? Psuje renomę tej placówce.
– Jak to jakim cudem? Pieniążki, kochana, pieniążki. Olej go, będzie ci w życiu lżej.
– Nie jestem w stanie go olać, skoro jak tylko go widzę, to podnosi mi się ciśnienie. Reprezentuje sobą wszystko, czego nie znoszę. I te okropne tatuaże… Za samo to powinni go już wylać.
– Już cichutko, złotko, zapomnij o nim. Złość piękności szkodzi. Dzisiaj na piątej lekcji jest apel, tak? Pamiętasz swoje przemówienie? – Wiedziałam, że chciała zmienić temat, aby przekierować moje myśli na coś przyjemniejszego, i byłam jej za to wdzięczna.
– Tak, ćwiczyłam wczoraj przez cały wieczór. Matka oczywiście nadzorowała ten proces, upewniając się, że wypadnę jak najlepiej. Zależało jej na perfekcyjnym wystąpieniu, w końcu dyrektor zaraz po nim miał ogłosić wybory do samorządu. – Przewróciłam oczami, przypominając sobie jej panikę. – Tylko pewnie, tak jak zwykle, nikt nawet się nie zgłosi i z marszu zostanę przewodniczącą.
Weszłyśmy do klasy, a ja od razu zajęłam pierwszą ławkę. Zaraz za mną usiadła Evelyn, choć nienawidziła siedzieć z przodu. Zdecydowanie była fanką ostatnich rzędów, ale dzielnie trwała przy mnie i znosiła moją ambicję. Wiedziała, że będąc złotym dzieckiem Westwood Academy, nie mogłam opuścić swojego miejsca. Gdyby któryś z nauczycieli wszedł do klasy i nie zobaczyłby mnie zaraz przed sobą, padłby na zawał. A ja nie chciałam być przyczyną niczyjej śmierci.
Zadzwonił dzwonek i do klasy zaczęli się schodzić pozostali uczniowie razem z profesorem Grothem, nauczycielem angielskiego i jednocześnie naszym wychowawcą. Położył swoją teczkę na biurku i uśmiechnął się do mnie.
– Natalie. Dzień dobry. Mam nadzieję, że dobrze minęły ci wakacje.
Były do dupy. Zamiast jednak mu to powiedzieć, uśmiechnęłam się miło i rzuciłam:
– Jasne, profesorze. Było wspaniale. Wypoczęłam. – Gówno prawda. Byłam styrana bardziej niż w roku szkolnym przez te wszystkie zajęcia dodatkowe, na które wysłała mnie matka. – A jak pana wakacje? Czy leczenie pana żony przynosi skutki? Jest lepiej?
– Ostatnio zmieniliśmy leki, jest znacznie lepiej. Dziękuję, że pytasz, drogie dziecko. – Posłał mi wdzięczny uśmiech i otworzył laptopa.
Potoczyłam wokół wzrokiem, chcąc wyłapać, kto jak pozmieniał się przez wakacje, gdy nagle moją uwagę zwrócił chłopak, który wszedł do klasy.
Nie znałam go. A przecież znałam każdego.
Zmrużyłam oczy, przyglądając się mu.
Był wysoki i miał ułożone blond włosy. Musiałam przyznać, że nasz szkolny mundurek leżał niesamowicie dobrze na jego smukłej sylwetce. Zwróciłam uwagę na to, że nie miał nieprzepisowo rozpiętego ani jednego guzika, a krawat był prawidłowo zawiązany zaraz pod samą szyją.
W tej szkole nie działo się nic bez mojej wiedzy, kim on więc, do cholery, był?
– O, Adrien, jesteś! – Profesor Patrick spojrzał na niego z entuzjazmem i przywołał do swojego biurka.
Wtedy w moim mózgu coś przeskoczyło.
Przypomniałam sobie, jak w środku lata, gdy byłam między zajęciami z zaawansowanej matematyki a przyspieszonym kursem hiszpańskiego, zadzwonił do mnie dyrektor. Poinformował mnie, że we wrześniu do naszej szkoły dołączy nowy uczeń, i zapytał, czy mogłabym zorganizować mu wsparcie w odnalezieniu się w nowym otoczeniu. Skontaktowałam się wtedy od razu z Hailey, moją zastępczynią, i ustaliłam z nią, żeby znalazła osobę do pomocy w papierologii i oprowadzaniu go po szkole. A potem o tym zapomniałam.
Teraz jednak, kiedy na niego patrzyłam, żałowałam, że nie zostałam jego osobistą przewodniczką.
Był totalnie w moim typie.
Nie miał żadnych odrażających tatuaży ani kolczyków. Wyglądał wręcz perfekcyjnie. Boże, nawet jego koszula była wyprasowana. A gdy się odezwał, kompletnie przepadłam.
– Dzień dobry – powiedział z wyraźnym brytyjskim akcentem, podchodząc do nauczyciela.
Słyszałam, jak z tyłu Evelyn sapnęła ciche: wow. Zdecydowanie się z nią utożsamiałam.
Podniosłam się z siedzenia, przejechałam dłońmi po spódniczce by ją wygładzić, a następnie błysnęłam swoim popisowym uśmiechem, podając dłoń Adrienowi.
– Cześć, nazywam się Natalie Forbes i jestem przewodniczącą Westwood Academy. Miło mi cię powitać w naszych nieskromnych progach. – Zaśmiałam się lekko. Uścisnął moją dłoń. Pierwsze, na co zwróciłam uwagę, to fakt, że jego skóra była zaskakująco miękka. – Mam nadzieję, że twój przewodnik dobrze się spisze, ale jeśli miałbyś jakiekolwiek pytania, możesz śmiało uderzać prosto do mnie. W sekretariacie dostaniesz mój prywatny numer. Każdy uczeń, który potrzebuje pomocy, może do mnie zadzwonić.
– Dzięki. – Obdarzył mnie uśmiechem, choć wydawał się odrobinę speszony moją bezpośredniością. – Na razie wszystko odbywa się bez zarzutu.
Już chciałam mu odpowiedzieć, gdy drzwi znów się otworzyły, i to z takim rozmachem, że walnęły z hukiem o ścianę. Na początku poczułam szok, jednak gdy zobaczyłam, że w progu ukazał się Blaise ze swoją ekipą, miałam jedynie ochotę na zrezygnowane westchnienie.
Pilnując, by z moich warg nie zszedł idealny uśmiech, powiedziałam do nowego ucznia:
– Z nich przykładu to na pewno nie bierz.
Starałam się, by zabrzmiało to jak żart, ale tak naprawdę usilnie się powstrzymywałam przed powiedzeniem, żeby się nimi nie przejmował, bo to tylko margines społeczny.
– Księżniczka znowu się panoszy? – zapytał z półuśmieszkiem Blaise, kiedy wszedł do klasy i zmierzył mnie przeciągłym spojrzeniem. Nienawidziłam jego irytującego głosu, brzmiącego, jakby nic go nie obchodziło.
On i jego przydupasy rozsiedli się w ostatnim rzędzie, a ja zwróciłam uwagę na to, że nie mieli ze sobą nawet plecaków.
Zacisnęłam pięści, jednak na wargach rozlał mi się uśmiech słodki jak miód. Zwróciłam się w stronę Blaise’a, patrzącego na mnie z uniesioną brwią. Na jego twarzy pogarda mieszała się z rozbawieniem.
– Jeszcze jedno słowo do księżniczki, a załatwi ci ona bardzo przyjemną rozmowę z dyrektorem. – Wypuściłam powietrze z ust, starając się nie dać wyprowadzić z równowagi. Boże, jak ja go nie znosiłam. Odwróciłam się z powrotem do Adriena, który patrzył na tę scenę z lekkim zdziwieniem. – Tak jak mówiłam wcześniej, gdybyś miał jakiekolwiek pytania czy wątpliwości, możesz śmiało ze mną porozmawiać. Mam nadzieję, że wyniesiesz z Westwood Academy cenne doświadczenia i że spodoba ci się nauka tutaj.
Przytrzymałam spódniczkę od tyłu tak, by się nie podwinęła, i usiadłam.
Od razu poczułam stuknięcie w ramię, a gdy odwróciłam głowę, Evelyn powiedziała bezgłośnie:
– Ciacho!
Uniosłam kącik warg, kiwnęłam głową i odwróciłam się przodem do nauczyciela. On, widząc, że już skończyłam swoją prezentację, wstał z krzesła i położył rękę na ramieniu Adriena.
– Słyszałeś, synu. Jakbyś miał jakieś wątpliwości lub pytania, kieruj się prosto do Natalie. To ona jest Westwood Academy, a Westwood Academy jest nią. Nie wiem, jak szkoła poradziłaby sobie bez jej obecności. – Profesor uśmiechnął się miło i puścił mi oczko. Zaraz jednak wrócił spojrzeniem do nowego ucznia, ściskając mocniej jego bark. – Nie będę cię męczył tym, żebyś się przedstawiał, bo wiem, że pierwszy dzień jest już dość stresujący. Cieszę się jednak, że do nas dołączyłeś i witam cię z otwartymi ramionami w naszej klasie.
* * *
Wyszłam w połowie czwartej lekcji razem z Evelyn, by pomóc przygotować salę na apel witający nowy rok szkolny. Zagoniłyśmy pierwszaków do pracy, a gdy dwadzieścia minut później zjawił się dyrektor Jenkins, wszystko już było gotowe.
Stanęłam obok niego na podwyższeniu, a zanim Evelyn uciekła na tyły, przypomniałam jej, by w odpowiednim momencie poparła moją kandydaturę na przewodniczącą. Przytaknęła i zniknęła mi z oczu, jak tylko zaczęli schodzić się inni uczniowie. Rozsiedli się na krzesełkach rozstawionych w sali. Wszyscy byli zmęczeni i znudzeni. Nikomu nie chciało się odbębniać tej szopki. A już zwłaszcza mi. Ale niektóre rzeczy były nie do przeskoczenia.
Gdy zebrali już się wszyscy, Jenkins wyszedł na środek i stanął przy mównicy. Zaczął pieprzyć o tym, że cieszy się, że nas widzi, i że jesteśmy tacy młodzi, rześcy i wypoczęci. Jednocześnie przypomniał, że powinniśmy wyrzucić z głowy letnie przygody i zacząć porządnie przykładać się do nauki. Nie zapomniał zaznaczyć, jaka to z Westwood Academy prestiżowa szkoła i jak powinniśmy się cieszyć z tego, że możemy się tu uczyć. Ze swojego miejsca miałam idealny widok na to, jak niektórym przymykały się z nudów oczy. Większość siedziała w swoich telefonach i nie zwracała uwagi na otoczenie.
Dyrektor w końcu skończył gadać i zaprosił mnie, bym powiedziała kilka słów.
Zajęłam jego miejsce i również zaczęłam swój nic niewnoszący monolog. Nowy rok, nowi my, nowe wyzwania i inne podobne bzdury. Następnie znów zamieniłam się z Jenkinsem, który miał zamiar ogłosić wybór na nowego przewodniczącego szkoły.
Była to rutyna i choć każdy wiedział, jak się skończy – od pierwszej klasy nie zwolniłam swojego stołka – trzeba było ją odbyć zgodnie z procedurami.
– Jak wiecie, rozpoczął się nowy rok szkolny, więc zgodnie z tradycją, ogłaszam wybory na przewodniczącego. To odpowiedzialne stanowisko, wymagające odpowiednich umiejętności i samodyscypliny. Nie każdy by sobie z tym poradził. Zatem, jeśli ktoś chce zgłosić swoją kandydaturę, niech uniesie rękę. Następnie owa osoba musi dostać choć jedno poparcie, by kandydatura została przyjęta. Czy jest ktoś chętny? – Dyrektor obrzucił niezainteresowanym wzrokiem aulę.
Odkąd objęłam tę funkcję, nikt nigdy się nie zgłosił. Ze spokojem więc uniosłam własną dłoń.
Jenkins, nie chcąc przedłużać, zaczął mówić:
– Dobrze, skoro…
I wtedy w górę poszybowała jedna z rąk.
Nie wszyscy z początku wyłapali, dlaczego dyrektor urwał w środku zdania, jednak gdy do każdego doszło, co się wydarzyło, aula się ożywiła. Wybuchły szepty. Nikt już nie wyglądał na zaspanego.
Gdy właściciel ręki nie doczekał się odzewu – bo dyrektora Jenkinsa po prostu zatkało, tak samo jak mnie – wstał i rzucił:
– Zgłaszam się.
Otwarłam szeroko oczy, zszokowana.
Adrien. Nowy uczeń.
Jak on w ogóle śmiał…
– Czy… – Dyrektor odchrząknął, zbierając się w sobie. – Czy ktoś popiera kandydaturę Adriena Wilsona?
Odpowiedziała mu cisza, a ja odetchnęłam z ulgą, gdy przypomniałam sobie, że kandydatura musiała zostać poparta. Nie było szans, by ktoś to zrobił. W końcu był nowy i nikt go nie znał.
I wtedy mój wzrok padł na Blaise’a.
Jego uśmiech nie zwiastował niczego dobrego.
I już wtedy wiedziałam.
Wiedziałam, że Blaise Daniels zrobi wszystko, by strącić moją koronę.
Uniósł rękę, a ja obserwowałam to jak w zwolnionym tempie.
– Popieram.ROZDZIAŁ 2
ZŁOTE DZIECKO WESTWOOD ACADEMY
– Jak on śmiał? Jak on, do cholery, śmiał? – piekliłam się, idąc przez korytarz.
Było już po apelu, a wszyscy, którzy zdążyli wyjść z auli przede mną, odsuwali się ze strachem, gdy parłam do przodu.
Evelyn starała się nadążyć, a gdy w końcu mnie dogoniła, złapała za łokieć i pociągnęła do damskiej łazienki, którą właśnie mijałyśmy.
Najpierw na wszelki wypadek sprawdziła, czy nikt nie ukrywał się w kabinach, a potem przyszpiliła mnie do chłodnej ściany, ściskając boleśnie za ramiona.
– Spokojnie. Uspokój się. Dziesięć wdechów. Dziesięć wydechów.
Zrobiłam, o co prosiła, a negatywne emocje powoli zaczęły mnie opuszczać.
– Właśnie, tak lepiej – odezwała się, widząc, że ochłonęłam. – Nie dasz im się. Jesteś najlepsza. Ta szkoła nigdy nie miała lepszego przewodniczącego. Jenkins cię uwielbia. Każdy nauczyciel, gdyby mógł, zrobiłby ci ołtarzyk i kłaniał się w pas. Nikt cię nie pokona. Nikt. A jeśli jakimś cudem tak się stanie, myślę, że dyrektor będzie pierwszy do tego, by sfałszować wybory.
Jej racjonalne argumenty pozwoliły mi odzyskać zdolność logicznego myślenia.
– Masz rację – odezwałam się znów swoim zwykłym, pewnym siebie tonem. – Jestem najlepsza. – Wzruszyłam ramionami, ogłaszając niezaprzeczalny fakt. – Jakiś Adrien mnie nie pokona. Nawet nie ma pojęcia, jaki błąd popełnił, wyzywając mnie na pojedynek. Gorzko tego pożałuje. Gdy z nim skończę, przyjdzie do mnie zapłakany na kolanach i przeprosi, że w ogóle ośmielił się ze mną konkurować.
– Właśnie tak. To właśnie jest Natalie Forbes, którą znam i kocham. – Evelyn odsunęła się i założyła ręce na piersi, posyłając mi spojrzenie pełne żaru. – Pokażemy mu, z kim zadarł.
Uśmiechnęłam się porozumiewawczo, a w głowie już układałam plan wygranej.
Wyszłyśmy z toalety. Tym razem przemierzałam korytarz z wysoko podniesioną głową.
Nie było już śladu po zdenerwowanej Natalie. Szłam do wyjścia i starałam się, by każdy zobaczył we mnie siłę i to, że nie bałam się konkurencji. Że byłam niezwyciężona. Założyłam maskę, usiłując nie pokazać po sobie słabości. Zdusiłam strach o reakcję matki. Ukryłam jakiekolwiek wątpliwości w szczelnie zamkniętej skrzynce.
Już dawno temu się nauczyłam, że można wykreować swoją postać w oczach innych. Wymagało to niemałej gry aktorskiej, ale po latach człowiek przyzwyczajał się tak bardzo, że w końcu przestawał odróżniać odgrywaną rolę od prawdziwego siebie.
Tak było w moim przypadku.
Bo tak naprawdę wcale nie byłam złotym dzieckiem Westwood Academy, choć chciałam, żeby inni tak mnie postrzegali. I udało się. Każdy miał mnie za idealną, ambitną, inteligentną dziewczynę. Doskonałą królową szkoły, bez ani jednej skazy.
Gdyby tylko znali prawdę…
Wyszłyśmy na parking szkolny i od razu podeszłyśmy do mojego żółtego garbusa cabrio. Evelyn zajęła miejsce pasażera, a ja usiadłam za kierownicą. Odpaliłam silnik i zaczęłam jechać w stronę bramy wyjazdowej, ale nagle musiałam dać po hamulcach, bo jakiś debil zaczął wyjeżdżać, nie patrząc w ogóle na to, co się działo wokół.
A tym debilem był sam Blaise Daniels w swoim czarnym SUV-ie.
Wykręcił, a wtedy z prawej strony otworzyło się okno. Wychylił się z niego Liam, który wystawił środkowy palec w moją stronę.
Miałam ochotę odwdzięczyć mu się tym samym, ale powstrzymałam się. Bo przecież idealne dziewczynki, takie jak ja, nie robią takich brzydkich gestów.
– Kutas – mruknęła Evelyn.
Domyśliłam się, że wciąż był wkurwiony o tę paczkę papierosów, którą mu zabrałam, a której przyjemny ciężar odczuwałam w kieszeni spódniczki. Uśmiechnęłam się słodko w odpowiedzi i poczekałam grzecznie, aż przejadą. Dopiero wtedy ruszyłam.
Zanotowałam jednak w głowie, by zwrócić szczególną uwagę na Liama Petersona i jego zachowanie. Przydałby się jakiś malutki donos do dyrektora. Akurat Jenkins miał być u nas na kolacji w tym tygodniu, więc zdecydowałam, że szepnę o nim jedno albo dwa złe słówka.
– Szczerzysz się jakoś tak diabolicznie. – Z rozmyślań wyrwał mnie głos Evelyn. – Wszystko w porządku? Jakie niecne plany tworzą się w tej twojej ślicznej główce?
Och, gdyby tylko wiedziała, jak ta śliczna główka była w rzeczywistości popierdolona, i jakie rzeczy się w niej czasem działy.
– Myślę o tym, jak pogrążyć Liama Petersona.
Dziewczyna westchnęła ciężko.
– Twoje życie byłoby prostsze, gdyby nie Blaise, Liam, Danny i Clara. Tylko oni ci się sprzeciwiają.
Skrzywiłam się na jej słowa.
– W dupie ich mam. Niech sobie robią, co chcą. Byle nie na terenie mojej szkoły.
– W porządku, wyluzuj, bo ci żyłka pęknie. Nie przejmuj się nimi, są mocni tylko w gębie.
Zmarszczyłam brwi i ze złością uderzyłam w kierownicę.
– Szkoda, że przez niewyparzoną gębę jednego z nich Adrien stał się moim przeciwnikiem.
– Mówisz o tym, że Blaise poparł jego kandydaturę? – zapytała zamyślona. – Myślisz, że uknuli to wcześniej? Może się znają?
– Nie wydaje mi się. Pewnie ten dupek wykorzystał tylko okazję, by mi dopiec. Wątpię, żeby obchodziła go ta szopka z wyborami. Wiesz, jaki on jest. Wszystko i wszystkich ma w głębokim poważaniu. Raczej nie chciałoby mu się wysilać, by coś takiego uknuć.
– Masz w sumie trochę racji – odpowiedziała, jednak nie brzmiała na do końca przekonaną. – Ale ten Adrien jak dla mnie jest podejrzany. Kto zapisuje się do nowej szkoły, po czym od razu startuje na przewodniczącego? Na wszystkich lekcjach, które razem mieliśmy, był dość cichy, nie wyglądał na takiego, co lubi skupiać na sobie uwagę. A trzeba mieć odwagę, by startować w takich wyborach. Boże, przecież to fucha przewodniczącego Westwood Academy. Taka osoba jest ważniejsza niż dyrektor.
Zajechałam pod bramę wjazdową jej domu i zgasiłam silnik. Przetarłam twarz dłońmi. Byłam wykończona.
– Nie wiem, Eve. Też mi tu coś śmierdzi. Ale dowiem się co. Przecież wiesz, że tak tego nie zostawię. Poproszę Jenkinsa o akta Adriena z poprzedniej szkoły. Dowiem się czegoś o nim.
– Jak będziesz coś wiedzieć, to mów. Wymyślimy coś razem – rzuciła, sięgając do klamki, by otworzyć drzwi.
– Nie przejmuj się tym – odpowiedziałam, a ona spojrzała na mnie ze zmarszczonymi brwiami. – Serio. Skup się na dostaniu roli w przedstawieniu. Wiem, że to dla ciebie ważne, a castingi zaczynają się już w tym tygodniu. – Gdy już otwierała usta, by się odezwać, znów zaczęłam mówić, nie dając jej dojść do słowa. – Spraw, by twój ojciec był z ciebie dumny. Nie pozwól, żeby moje problemy przysłoniły ci twój cel.
Tym skutecznie ją uciszyłam. Zacisnęła wargi i krótko kiwnęła głową.
Ojciec Evelyn szczycił się mianem jednego z najsłynniejszych reżyserów filmowych. Znajdował się obecnie na szczycie, jeśli chodziło o rozpoznawalność i udział w hitowych produkcjach. Jednocześnie był z niego kawał skurwysyna, który nie potrafił docenić córki i jej talentu aktorskiego. Cały czas porównywał ją do gwiazd, z którymi miał okazję współpracować.
Dlatego wiedziałam, jak bardzo ta rola była dla Evelyn ważna. Chciała mu w końcu pokazać, że ona też potrafi i że jest dużo lepsza, niż te marne gwiazdeczki Hollywood, którymi zachwycał się jej ojciec.
– Dziękuję – szepnęła tylko i wysiadła z samochodu.
Siedziałam jeszcze chwilę, rozmyślając. Ruszyłam, dopiero gdy Eve przeszła przez długi podjazd i zniknęła za drzwiami wejściowymi.
Jako że mieszkałyśmy w tej samej dzielnicy – pełnej pięknych i dużych budynków, należących do elity Westwood – już kilka minut później zajechałam pod własny dom. Zaparkowałam w garażu, zaraz obok samochodu mamy. Po braku obecności mercedesa taty wywnioskowałam, że był wciąż w pracy.
Nic nowego. Coraz częściej zdarzało mu się wracać do domu w nocy, lub… w ogóle nie wracać.
Wzięłam plecak z tylnego siedzenia i otworzyłam drzwi prowadzące prosto do kuchni. Tam zastałam mamę, pijącą czarną jak smoła kawę. W jednej ręce trzymała tablet, a w drugiej filiżankę. Założyła nogę na nogę, a jej biała spódnica podkreślała pięknie opalone ciało.
Gdy weszłam do pomieszczenia, mama od razu na mnie naskoczyła.
– Dzwonił do mnie dyrektor Jenkins i powiedział, że ktoś oprócz ciebie zgłosił swoją kandydaturę. – Jej głos był oschły i ostry. Jakby ta cała sprawa była moją winą.
– To prawda – odpowiedziałam spokojnie, biorąc jabłko z misy owoców.
– I co? Co z tym zrobisz? – Odłożyła rzeczy trzymane w rękach na stół, wpatrując się we mnie niczym sęp.
Starałam się zignorować ciężar, który osiadł w moim żołądku.
– Jak to co? – rzuciłam niefrasobliwie, pewnym siebie tonem. – Zmiotę konkurencję i wygram te wybory.
– No ja myślę. – Oczywiście innego scenariusza matka nie dopuszczała. Musiałam być najlepsza. Zawsze. Wszędzie. I we wszystkim.
Gdy powiedziałam to, co chciała usłyszeć, zajęła się z powrotem tabletem, ignorując mnie.
Zdławiłam westchnienie i udałam się do swojego pokoju na piętrze. Jako że dom był duży, a mieszkaliśmy tu tylko we trójkę, miałam prawie całe piętro dla siebie. Na dole znajdowały się główne pomieszczenia, w tym sypialnia rodziców. Na górze był tylko mój pokój, do którego przylegała łazienka, sypialnia dla gości i, na moje nieszczęście, gabinet ojca. Jednak tato nie przebywał tam często, tylko wtedy, gdy w jakichś wyjątkowych sytuacjach musiał przyjąć interesantów w domu. Zazwyczaj jednak wszyscy klienci odwiedzali go w jego kancelarii w Bostonie, którą prowadził razem z Gavinem.
Gavinem Williamsem.
Zamknęłam drzwi do swojego pokoju, po raz kolejny ubolewając nad tym, że nie miały zamka. Moją prywatność ratowało tylko to, że rodzice rzadko do mnie zaglądali.
Rzuciłam plecak obok biurka i od razu otworzyłam drzwi balkonowe. Mój pokój wychodził na tył posesji, gdzie znajdował się basen i kawałek ogródka. Dalej ciągnął się las. Nie było szans, żeby ktokolwiek mnie zobaczył. Tylko ogrodnik ewentualnie mógłby, ale pracował jedynie trzy razy w tygodniu do czternastej. Tył był więc pusty.
I chwała Bogu za to.
Usiadłam na wiklinowym krześle, wzdychając głośno, a potem wystawiłam twarz ku ostatnim promieniom słońca. Moment później leniwie otworzyłam oczy i wyjęłam z kieszeni paczkę fajek, którą zabrałam Liamowi. Przez chwilę obracałam ją w dłoniach, patrząc na narysowanego wielbłąda, po czym otworzyłam opakowanie jednym palcem. W środku było jeszcze pięć papierosów. Cudownie.
Nachyliłam się do parapetu i wyciągnęłam zapalniczkę z doniczki. Włożyłam fajkę do ust i odpaliłam, zaciągając się lekko. Żar zapłonął, a ja w końcu odetchnęłam z ulgą. Rozwaliłam się na krzesełku, wyciągając nogi przed siebie. Poluzowałam krawat, czując, jakby mnie dusił.
Znów przymknęłam oczy, rozkoszując się papierosem. Rozluźniałam się powoli i pozwoliłam, by złe emocje uleciały razem z dymem wypuszczanym z płuc. Paląc fajkę, kiepowałam do doniczki, a gdy skończyłam, zgasiłam w niej również peta. Musiałam pamiętać, by potem to wywalić. Schowałam różową zapalniczkę i wróciłam z balkonu do pokoju.
Podeszłam do łóżka, uklęknęłam przy nim i podważyłam luźną deskę w podłodze. Wrzuciłam do skrytki paczkę papierosów, po czym wstałam, otrzepując ręce. Po chwili usiadłam przy biurku i włączyłam lampkę. Wyciągnęłam po kolei: książki z plecaka, notatniki z szuflady przy biurku, a także zakreślacze oraz kolorowe karteczki do zaznaczania, w tym także większe, żółte do zapisywania krótkich myśli. A potem zaczęłam się uczyć.
Równo o osiemnastej pięćdziesiąt zabrzmiał alarm w telefonie. Wyjęłam go z kieszeni spódniczki, wyłączyłam, po czym wstałam i rozciągnęłam się, słysząc, jak coś strzyka mi w kościach. Przebrałam się w sweter, a także dżinsy, bo matka nie znosiła, kiedy przychodziłam na kolację w mundurku, i dopiero wtedy zeszłam do jadalni, gdzie czekał już zastawiony stół, przy którym siedzieli sztywno rodzice. Rozmawiali o czymś, ale przestali, gdy weszłam do pomieszczenia. Matka zmierzyła mnie niechętnym wzrokiem.
– Czekamy na ciebie.
Zerknęłam na zegar ścienny, który wskazywał osiemnastą pięćdziesiąt osiem. Miałam jeszcze dwie minuty zapasu do rozpoczęcia kolacji.
– Przepraszam – mruknęłam tylko i usiadłam na końcu stołu.
W milczeniu zaczęliśmy jeść. Ciszę przerywał tylko dźwięk sztućców, do czego byłam już przyzwyczajona. Po kilku minutach mama się odezwała.
– Tobie już chyba wystarczy. – Spojrzała krytycznie na mój talerz. Przełknęłam ślinę, odłożyłam nóż wraz z widelcem i wytarłam usta serwetką. – Zbieraj się, za chwilę masz wykłady na Harvardzie. – Przytaknęłam sztywno głową i zaczęłam wstawać. Zatrzymał mnie jednak jej głos. – Wracając, nie zapomnij wstąpić do przytułku dla bezdomnych. Obiecałam Henry’emu, że pomożesz im w ramach wolontariatu w tym semestrze.
Znów kiwnęłam, a już chwilę później wyszłam z domu, czując, jak żołądek ściska mi się z głodu i nerwów.ROZDZIAŁ 3
PIEPRZONY BLAISE DANIELS
– I co, masz jakiś plan? – zapytała Evelyn, wsiadając do samochodu.
– Mam – odpowiedziałam, patrząc w lusterka, czy droga była wolna. Zaczęłam wykręcać, a Eve w tym czasie zapinała pas. – A poza tym mówiłam ci już, żebyś się nie przejmowała, zajmę się tym sama.
– Stara, siedzimy w tym razem – powiedziała stanowczo, łapiąc ze mną kontakt wzrokowy. Zmarszczyła brwi, zerknęła na mnie, a ja znów przeniosłam spojrzenie na drogę. Wiedziałam, co zaraz powie. – Boże, ale masz wory pod oczami. Kiepska noc?
– Kiepski dzień, kiepska noc. Miałam wczoraj dużo do roboty i położyłam się dopiero koło drugiej.
– Koło drugiej? Przecież ty wstajesz o piątej na jogging z trenerem.
Wzruszyłam ramionami na jej zszokowany ton. Dobrze, że nie powiedziałam jej, że tych trzech godzin również nie przespałam. Za bardzo martwiłam się tym, jak zareaguje moja matka, gdybym jakimś cudem przegrała te wybory.
– Dam radę, wypiłam już kawę i energetyka. Czuję się dobrze.
– A jadłaś coś? – zapytała zmartwiona. Gdy jej nie odpowiedziałam, wyłapałam kątem oka, jak zaciska wargi. – Natalie… – zaczęła ostrzegawczo.
– Spokojnie. Jest dobrze. Wzięłam banana, zaraz go zjem.
Prawda była taka, że nie było dobrze. Czułam się tak zmęczona, że dosłownie miałam mdłości. Ale Eve nie musiała o tym wiedzieć. Nie chciałam, żeby się niepotrzebnie martwiła.
Po kilku minutach napiętej ciszy znów podjęłam konwersację, żeby rozluźnić atmosferę. Wiedziałam, że przyjaciółka była na mnie zła, bo według niej nie dbałam o siebie, ale ona nie znała całej prawdy. Nie do końca wiedziała, jak wyglądało moje życie. Nikt nie wiedział.
– Zaczęłaś już czytać lekturę na angielski?
– Pogrzało cię? – Skrzywiła swoje pełne wargi. – Nie jestem tobą. Założę się, że już wczoraj ją przeczytałaś, chociaż omawiamy ją dopiero za miesiąc. Ja pewnie zacznę dzień przed. – Wyszczerzyła do mnie zęby.
Westchnęłam ciężko. Zajechałyśmy na szkolny parking.
– Mam już porobionych trochę notatek, podeślę ci dzisiaj. I lepiej dla ciebie, żebyś zaczęła już ją czytać, nie będę potem pisała znowu za ciebie sprawdzianów.
– Obie wiemy, że i tak byś się w końcu zlitowała i mi pomogła. – Zaśmiała się perliście i wysiadła z auta. Posłała mi buziaka, zarzucając plecak na jedno ramię. – Lecę, bo zaczynam biologią w drugim skrzydle. Do zobaczenia na matmie!
Machnęłam do niej i tak jak obiecałam, zostałam w aucie i zjadłam banana, choć miałam ściśnięty żołądek i po wszystkim zachciało mi się wymiotować.
W końcu wysiadłam, ale trochę potrwało, zanim dotarłam na dziedziniec szkoły. Wszystko przez to, że starałam się z każdym przywitać i choć chwilę porozmawiać. Zawsze pilnowałam, by być miła – chyba że ktoś robił coś niedozwolonego albo zaszedł mi za skórę – ale dziś przechodziłam samą siebie. Komplementowałam ludzi i starałam się ich nie upominać, nawet gdy zauważyłam, że robili coś lekko niezgodnego z regulaminem, jak na przykład jazda na deskorolce czy brak przepisowej marynarki. Musiałam podbudować morale przed wyborami.
Doskonale zdawałam sobie sprawę, jaki miałam status w tej szkole.
W większości ludzie po prostu się mnie bali. Moich koneksji i możliwości. Nikt nie chciał mi podpaść, bo potrafiłam być bezwzględna. Ale byli i tacy, którzy mnie podziwiali. Byłam popularna, więc nie brakowało osób, które także chciały się znaleźć w blasku sławy. Znalazłoby się też trochę tych, którzy zwyczajnie mnie lubili, bo starałam się utrzymywać przyjazne kontakty ze wszystkimi. Pytałam o samopoczucie i proponowałam pomoc. Ludzie to doceniali.
Mało było takich, którzy otwarcie mnie nienawidzili.
Wyjątkiem był Blaise i jego paczka spod ciemnej gwiazdy. Ale nimi nikt się nie przejmował, bo i tak każdy zdawał sobie sprawę, że nie pasowali do tej szkoły i prędzej czy później ta czwórka wyląduje w pierdlu.
Na szczęście żadnego z nich nie zobaczyłam przed szkołą, bo wtedy cały plan z byciem milszą niż zwykle poszedłby w pizdu. Nie potrafiłam wyobrazić sobie siebie i Blaise’a prowadzących uprzejmą pogawędkę. Aż się wzdrygnęłam, gdy tylko pomyślałam o takiej możliwości.
W końcu dotarłam pod klasę, i tam również uśmiechnęłam się do dziewczyny wchodzącej równo ze mną.
– Cześć, Kate. Jak poranek? Wyspałaś się? Jejku, jaką masz śliczną opaskę! Gdzie kupiłaś? – zapytałam, przyglądając się jej włosom, na których pobłyskiwała ozdoba wysadzana malutkimi perełkami.
Zarumieniła się i spuściła głowę. Widziałam jednak, jak na jej twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech.
– Wyspałam się, dzięki, że pytasz. A opaskę dostałam od mamy na urodziny. Jeśli chcesz, to mogę jej zapytać, gdzie kupiła… – Uniosła na mnie szczęśliwe spojrzenie.
– Jasne! – wykrzyknęłam entuzjastycznie. – Koniecznie zapytaj i daj mi znać! Strasznie mi się podoba!
Minęłam rozpromienioną dziewczynę i usiadłam jak zwykle w pierwszej ławce. Ledwo zajęłam miejsce, kiedy do klasy wszedł Adrien.
Zmierzyłam go niechętnym spojrzeniem. Gdy poczuł na sobie mój zimny wzrok, widocznie się speszył. Odwrócił głowę w bok i szybko przeszedł między ławkami, aby usiąść na końcu.
O co mu chodziło? Zachowywał się dziwnie jak na kogoś, kto chce startować w wyborach i pokonać ówczesną przewodniczącą, rządzącą w szkole nieprzerwanie przez trzy lata. Jeśli dalej będzie taki dziki, to wiem, że nie tyle go pokonam, co dosłownie zmiażdżę.
Zabrzmiał dzwonek, więc z zamyśloną miną obróciłam się w stronę tablicy. Do klasy wszedł Anderson. Wyglądał tak jak zwykle, czyli jakby już był jedną nogą w grobie. Miał chyba z milion lat i osobiście pamiętał połowę wydarzeń historycznych, o których uczył.
Zanim jednak zdążył dojść do biurka, drzwi znów się otworzyły i ukazała się w nich łysa głowa Jenkinsa.
– Natalie. – Od razu spojrzał na pierwszą ławkę, wiedząc, gdzie mnie znajdzie. – I… – Rozejrzał się po pomieszczeniu, wyłapując w końcu poszukiwaną osobę. – Adrien Wilson. – Blondyn popatrzył na niego zaskoczony. Nie spodziewał się wywołania. – Pozwólcie, proszę, za mną. – Jenkins popatrzył na Andersona i rzucił: – Ukradnę ich na chwilę, zaraz wrócą na lekcję.
Profesor historii zerknął na niego nieobecnym wzrokiem, odwrócił się w stronę klasy i zaczął prowadzić lekcję.
Przemknęłam po cichu ku drzwiom, żeby nie przeszkadzać. Widziałam, że Adrien również podniósł się ze swojego miejsca.
W końcu znaleźliśmy się całą trójką na korytarzu, a Jenkins skierował się od razu w stronę swojego gabinetu.
– Chodźcie, porozmawiamy chwilę o wyborach. Wyjaśnimy sobie zasady i ustalimy, jak będzie wyglądała kampania obu stron. Powiem także, czego będę oczekiwał od was jako kandydatów. Panna Forbes doskonale wie, jaka to odpowiedzialna funkcja i jakie ciążą na niej obowiązki, ale pan, panie Wilson, również musi zdać sobie z tego sprawę i dowiedzieć się, co pan wziął na swoje barki.
Adrien szedł obok, przygryzając wargę. Wyglądał na odrobinę zestresowanego. Gdy złapał mój wzrok, uśmiechnął się nieśmiało, jednak nie odwzajemniłam tego gestu. Prychnęłam cicho pod nosem i odwróciłam chłodne spojrzenie, dystansując się od niego.
Weszliśmy do gabinetu, a ja od razu z gracją opadłam na fotel stojący przed biurkiem. Adrien przez chwilę się wahał, jednak w końcu także usiadł, złączył dłonie i strzelił kilka razy palcami.
Dyrektor jako ostatni zasiadł na skórzanym krześle z wysokim oparciem. Złożył ręce, oparł kciuki jeden o drugi i spojrzał na nas poważnie.
– Chciałbym, żeby te wybory i cała kampania rozgrywała się na uczciwych zasadach. Wiem, że stawka jest wysoka, i jest o co walczyć. Stanowisko przewodniczącego Westwood Academy to wysoko brany pod uwagę dodatek do podania na uczelnie należące do Ligi Bluszczowej, a już szczególnie do Harvardu, z którym współpracujemy. Tak, Adrien? – Jenkins przerwał przemowę i popatrzył znacząco na chłopaka.
Zobaczyłam, że blondyn nieśmiało uniósł rękę… A potem spuścił bombę, w postaci swoich słów:
– Bo ja w zasadzie to chciałem się wycofać z kandydowania.
Otworzyłam szeroko oczy. Dyrektor był nie mniej zszokowany niż ja.
– Wilson, co to ma znaczyć?
– To bardziej odpowiedzialne niż się spodziewałem, panie profesorze. Czuję, że nie jestem w stanie się tego podjąć. – Brzmiał odrobinę sztucznie, trochę jakby recytował wyuczoną formułkę.
– To… ja… – Jenkins wyglądał, jakby nie wiedział co powiedzieć.
– Natalie bardziej zasłużyła na tę funkcję niż ja. – Adrien wstał i potoczył między nami poważnym wzrokiem. – Nie będę dłużej zajmował wam czasu. Obgadajcie sobie, co trzeba. A ja przepraszam za całe to zamieszanie.
Wyszedł szybko, jakby nie mógł się doczekać, aż ucieknie z gabinetu. Zanim zniknął za drzwiami, zauważyłam, że na twarzy miał wypisaną ulgę.
Popatrzyliśmy na siebie z Jenkinsem. I mnie, i jemu brakowało słów, by jakoś podsumować to, co się stało. Nie mogłam jednak zaprzeczyć temu, że ucieszył mnie taki obrót spraw. Miałam wystarczająco dużo stresu w życiu, nie chciałam również martwić się i tym. Szczególnie zważając na to, że wybory w Westwood Academy to była niezła szopka, organizowana z pompą. Ale tak jak powiedział dyrektor – gra była warta świeczki. Pewnie dostałabym się na Harvard i bez tego, ale moja matka… Moja matka oczekiwała perfekcji.
– No to… Chyba wygrałam? – zapytałam niepewnie, ale zaraz potem uśmiechnęłam się lekko.
– Na to wygląda, panno Forbes. – Jenkins odchylił się na krześle i przetarł ręką swoją łysinę. – Na to wygląda… – powtórzył zamyślony. – Zadzwonię do twojej mamy, na pewno ucieszy się z wieści. I dam informacje do radiowęzła, by ogłosili, że drugi kandydat na przewodniczącego zrezygnował.
– W porządku! – powiedziałam szybko, wstając. Chciałam jeszcze złapać Adriena, zanim zdąży wejść do klasy. – To ja wracam na lekcje. Wpadnę jeszcze później porozmawiać o planach samorządu na ten rok, i ustalimy datę spotkania. Do zobaczenia!
Jenkins nie zdążył nawet odpowiedzieć, bo wyleciałam za drzwi. Rozejrzałam się po korytarzu i wyłowiłam wzrokiem oddalającą się postać Adriena.
– Hej! – krzyknęłam.
Zatrzymał się zaskoczony i obrócił.
Dopadłam do niego w kilku szybkich krokach.
– Co to ma znaczyć? Dlaczego jednego dnia startujesz w wyborach, a drugiego dnia już rezygnujesz?
Mój ton głosu, jak i wzrok musiał być przerażający, bo Adrien niepewnie przeczesał swoje blond włosy palcami, roztrzepując ułożoną fryzurę.
– To trochę skomplikowane… – Brzmiał, jakby nie miał ochoty na tę rozmowę.
Skrzyżowałam ręce na piersiach i uniosłam brew.
– Mów.
Westchnął ciężko i zerknął w bok.
– To naprawdę dość osobiste.
Do uniesionej brwi dołączyła druga i razem poszybowały tak wysoko w górę, że poczułam, jak na czole zrobiła mi się brzydka zmarszczka.
– Osobiste, powiadasz? Osobiste jest to, że zgłosiłeś chęć kandydowania, a dzień później zrezygnowałeś? – Już otwierał usta, by coś powiedzieć, ale podniosłam rękę w geście uciszenia. – Powiedz mi tylko jedno. Czy miał z tym coś wspólnego Blaise?
Nie wierzyłam w zbiegi okoliczności, a już zwłaszcza trudno było mi przyjąć do wiadomości, że ten kretyn ot tak sobie zdecydował się poprzeć Adriena.
– Ten wytatuowany chłopak?
– Tak. To on? On kazał ci wystartować w wyborach? – zapytałam przez zaciśnięte zęby.
– Mhm – mruknął niewyraźnie i odwrócił wzrok.
– Co ci obiecał w zamian?
W Adrienie nagle nastąpiła zmiana. Wyprostował się i rzucił mi ostre spojrzenie.
– To naprawdę nie jest twoja sprawa.
– Nie moja sprawa? – zapytałam niskim i groźnym tonem. – Och, to jak najbardziej moja sprawa. – Zaśmiałam się niewesoło, a potem przepchnęłam obok niego, trącając chłopaka barkiem. – Ale spokojnie, dowiem się tego u źródła.
Szybkim krokiem poszłam do sekretariatu i zmusiłam się do tego, by otworzyć drzwi spokojnie.
– Dzień dobry. – Mój głos był odrobinę podniesiony, odetchnęłam więc głęboko i spróbowałam jeszcze raz, tym razem łagodniej: – W jakiej klasie Blaise Daniels ma teraz lekcje?
Monica spojrzała na mnie zaskoczona, ale wiedziała, że ma do czynienia właśnie ze mną, więc od razu zaczęła wstukiwać coś do komputera.
– Ma biologię w zachodnim skrzydle. Coś się stało, Natalie? – zapytała zmartwiona. Przesunęła okulary na czubek nosa i popatrzyła na mnie znad szkieł.
– Nie, nic się nie stało, mam do niego jedną sprawę. – Uśmiechnęłam się sztucznie i pomachałam. – Dzięki za informację, miłego dnia!
Wyleciałam na korytarz, a stamtąd żwawym krokiem przeszłam do drugiego skrzydła. W międzyczasie napisałam SMS-a do Evelyn, czy Blaise był w klasie, bo ona również miała teraz biologię.
Odpisała mi, gdy byłam już pod ich salą.
Od: Eve
Tak, a co? Znowu będzie spina?
Nawet nie miała pojęcia jaka.
Schowałam telefon do kieszeni spódniczki, zapukałam krótko w drzwi i otworzyłam je z rozmachem.
Zaserwowałam profesorowi swój najpiękniejszy uśmiech, a potem powiedziałam słodkim i niewinnym tonem, złączając za sobą ręce:
– Dzień dobry! Mogę porwać na chwilę Blaise’a? Dyrektor ma do niego sprawę.
– Blaise’a? – zapytał ostrożnie, rzucając krótkie spojrzenie na chłopaka. Starałam się na niego nie patrzeć, by nikt nie zobaczył chęci mordu w moich oczach. – No dobrze… Ale Blaise… – zwrócił się do niego, gdy zaszurało krzesło – Wróć za chwilę i nie szwendaj się po korytarzach.
Wycofałam się, postanawiając, że zaczekam na niego przy drzwiach. Dopiero gdy Blaise się w nich ukazał i zamknął za sobą, upewniłam się, że nikogo nie było wokół, złapałam go za kołnierz bluzy i pociągnęłam za sobą.
– Jezu, co ty wyprawiasz? Pojebało cię? – Próbował się wyszarpać, ale nie udało mu się to. Szedł więc skulony szybkim krokiem za mną, bo byłam od niego o wiele niższa.
Puściłam go, gdy tylko znaleźliśmy się na dziedzińcu. Nie chciałam, aby ktokolwiek był świadkiem moich krzyków. Stanęłam w miejscu, w którym wiedziałam, że nie sięga wizja kamer, i założyłam ręce na biodra, miażdżąc go wzrokiem.
Spojrzał na mnie zniesmaczony, poprawiając kaptur bluzy. Z miną wyrażającą zero zainteresowania sięgnął do kieszeni i wyjął z niej paczkę papierosów. Wyrwałam mu ją z ręki, nim zdążył wyciągnąć fajkę.
– Naćpany jakiś jesteś? – zapytałam wkurwiona, gniotąc w ręku opakowanie.
Westchnął ciężko i przeczesał swoje ciemnobrązowe włosy. Podwinął mu się lekko rękaw bluzy, odsłaniając czarne tatuaże.
– Z naszej dwójki ty zachowujesz się bardziej jak naćpana. Czego chcesz? – Spojrzał na mnie spod półprzymkniętych powiek, zginając jedną nogę w kolanie i opierając ją o murek za sobą. Włożył ręce do kieszeni spodni, wyglądając tak, jak ja nigdy wyglądać nie będę. Jakby miał wyjebane na cały świat.
– Dowiedziałam się, co zrobiłeś. – Zmrużyłam gniewnie oczy.
– O czym dokładnie się dowiedziałaś? Bo ostatnio robiłem wiele rzeczy, które niekoniecznie by ci się spodobały. – Brzmiał na znudzonego, a jego słowa tylko jeszcze bardziej mnie podkurwiły. Czy on musiał być taki problematyczny?
– Wiem o tym, że przekupiłeś Adriena, by wystartował w wyborach – wyartykułowałam przez zaciśnięte zęby.
– A, o tym mówisz. – Przewrócił oczami, jakby była to błahostka. – I co w związku z tym?
Zapiekliłam się i tupnęłam nogą, na co on podniósł do góry jeden z kącików warg w prześmiewczym geście.
– Jak to, co w związku z tym?! Dlaczego to zrobiłeś? I jak go przekupiłeś? Pieniądze dla osób o naszym statusie nie grają roli, więc na pewno nie chodziło o to. Zaszantażowałeś go jakoś?
– A ty, księżniczko, już wszystko chciałabyś wiedzieć. – Odepchnął się nogą i stanął bliżej. Instynktownie postawiłam krok do tyłu, na co jego szatański uśmiech poszerzył się. Pochylił się ku mnie, wciąż z rękoma w kieszeniach. Był tak blisko, że byłam w stanie dostrzec złote plamki w jego brązowych oczach. – Mniej wiesz, lepiej śpisz, nasza panno idealna. – Nim zdążyłam jakkolwiek zareagować, pstryknął mnie w czoło, wyrwał mi z ręki paczkę papierosów, a następnie minął i ruszył w stronę szkoły.
Ogarnęłam się dopiero po sekundzie. Masując bolące miejsce, odwróciłam się w jego kierunku.
– Nie tak szybko! – Chciałam dodać „frajerze”, ale w ostatniej chwili ugryzłam się w język. Przecież doskonałe przewodniczące szkoły, dające przykład innym swoim zachowaniem, nie używają takiego słownictwa.
Przystanął i zerknął na mnie bez ciekawości.
– Odpierdol się ode mnie, księżniczko. Zrobiłem to, bo mnie wkurwiłaś przez incydent z fajkami przed szkołą. Ale uznajmy, że jesteśmy już kwita.
Podeszłam do niego, złapałam za ramiona, spojrzałam głęboko w oczy… A potem zgięłam kolano i przywaliłam nim w jego czułe miejsce.
Blaise od razu zgiął się wpół, przeklinając cicho pod nosem.
– Dopiero teraz jesteśmy kwita – rzuciłam.
Machnęłam włosami, i nie zważając na wyzwiska, które rzucał w moim kierunku, wróciłam do szkoły, nucąc zadowolona pod nosem.