Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Forced to love - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
25 września 2025
25,99
2599 pkt
punktów Virtualo

Forced to love - ebook

Emily nigdy nie marzyła o ślubie z Olivierem- mężczyzną, który kiedyś ją zranił i złamał jej serce. A jednak testament ojca nie pozostawił jej wyboru: jeśli chce odziedziczyć rodzinny majątek, musi poślubić właśnie jego- starszego, chłodnego i pełnego tajemnic wspólnika ojca. Dla Oliviera to szansa, by naprawić dawne błędy i odzyskać kobietę, którą przez lata kochał w ukryciu. Dla Emily- upokorzenie i desperacja, Mimo, że próbuje uciec od przeszłości, los nie daje jej wyboru. Małżeństwo staje się grą pozorów, w której zazdrość, kłamstwa i sekrety narastają z każdym dniem. A gdy w życiu Emily pojawia się inny mężczyzna, wszystko komplikuje się jeszcze bardziej. Tragedia, która rozdziera ich świat, tajemnicze wiadomości, gardenie pozostawione w najmniej spodziewanych miejscach i powrót zza grobu- To dopiero początek. Czy przetrwają rok narzucony przez kontrakt? A może w grze o miłość oboje stracą wszystko- nawet siebie nawzajem. Książka przeznaczona dla osób pełnoletnich

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788397765610
Rozmiar pliku: 7,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Trigger warning

Hej! Zanim zaczniesz czytać tę książkę, chcę Ci krótko opowiedzieć, czego możesz się w niej spodziewać. Nie dlatego, że muszę, lecz dlatego, że nie wiem, z czym się mierzysz i na co jesteś gotowy(a).

Na kartach tej historii pojawiają się trudne tematy: scena gwałtu i wymuszony kontakt oralny, śmierć w wyniku wypadku drogowego (spowodowanego przez zazdrość), a także otwarte, nieocenzurowane sceny intymne.

Jeśli czujesz, że to dla Ciebie za dużo, odłóż tę książkę. Ale jeśli chcesz poznać historię Emily i Olivera – zapraszam do dalszej lektury.PROLOG

Stałam przed oknem w kancelarii prawniczej mojej rodziny. Dziś miało się odbyć odczytanie testamentu mojego zmarłego kilka dni temu ojca, którego kochałam całym sercem. Nie chciałam, żeby umierał, a już na pewno nie w tak młodym wieku – miał zaledwie czterdzieści cztery lata – jednak choroba mi go zabrała. Na koniec nie miał już siły walczyć, a ja nie mogłam patrzeć na niego w takim stanie. Im bliżej śmierci, tym trudniej było się nim zajmować. Pocieszałam się tylko tym, że już nie cierpi.

Cieszył się życiem, a w jego oczach zawsze można było dostrzec radość. Tak samo jak moja mama dla każdego miał wielkie serce – szczególnie dla mnie – chociaż praca i rozwijanie firmy całkowicie go pochłonęły.

Wiedziałam, że nad życie kochał i mnie, i mamę. Pamiętam, jak byłam mała, rodzice zawsze okazywali sobie uczucia. Szkoda, że ona zginęła tak szybko. Najpierw straciłam ją, teraz jego. Zostałam na świecie całkiem sama.

Nagle z rozmyślań wyrwał mnie niechciany i bardzo nielubiany przeze mnie głos.

– Dzień dobry – przywitał się wspólnik mojego ojca, patrząc na mnie z szerokim uśmiechem.

– Dzień dobry – odpowiedziałam grzecznie. – Co w ogóle pan tu robi? Z tego, co wiem, dziś jest odczytanie testamentu mojego ojca, a ten wszystko przepisał mnie, więc nie widzę konieczności, aby pan się tu pojawiał.

Ten jednak milczał i uparcie się we mnie wpatrywał, przez co doprowadzał mnie do jeszcze większego szału.

Wreszcie drzwi do gabinetu mecenasa Evansa się otworzyły. W progu powitał nas starszy mężczyzna o czarnych włosach, w których bardzo wyraźnie odznaczała się siwizna. Trzeba mu przyznać, że jak na swój wiek był dosyć przystojny i dobrze zbudowany. Po godzinach zapewne odwiedzał siłownię, tak samo jak robił to mój tata. Oczywiście do czasu, aż choroba zabrała mu zdolność poruszania się.

Weszłam do środka i zajęłam miejsce naprzeciw biurka. Tuż obok usiadł Williams, cały czas się uśmiechając. Nie powiem, że jego uśmiech nie był cudowny, wręcz przeciwnie: chyba nigdy nie widziałam bardziej seksownego. Jednak jego właściciel to zadufany w sobie idiota. Był zaledwie o dziesięć lat młodszy od mojego zmarłego taty, a wciąż był sam. Zresztą wcale się nie dziwiłam. Nikt by z nim za długo nie wytrzymał.

– Panno White, chce się pani odnieść do odczytanego testamentu? – zapytał prawnik, wyrywając mnie z zamyślenia.

– Przepraszam, wciąż nie dociera do mnie śmierć mojego ojca – odparłam, wymyślając szybko w miarę wiarygodną wymówkę. – Mógłby pan w skrócie powiedzieć jeszcze raz, co było w testamencie? – dodałam nieco zdezorientowana.

Mecenas westchnął i streścił, że cały majątek mojego ojca dostanę ja pod jednym warunkiem. Po tym zdaniu zamilkł na chwilę, a ja otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia. Kiedy rozmawiałam z ojcem przed jego śmiercią, nawet słowem nie wspomniał o czymś takim. Miałam dostać dom oraz tę część firmy, którą zarządzałam już od jakiegoś czasu.

– Jaki jest ten warunek?

To pytanie przeszło mi przez gardło z większą trudnością, niż myślałam.

– Musisz wziąć ze mną ślub – odezwał się Williams.

Odwróciłam głowę w jego stronę i popatrzyłam na niego wzrokiem, który mógłby zabić. Ten zaś nic sobie z tego nie zrobił, tylko obserwował mnie z jeszcze szerszym uśmiechem.

– Jak zdążyliśmy się już dowiedzieć, na twoje szczęście małżeństwo ma potrwać minimum rok. Później wszystko znów będzie twoje – wyjaśnił, a ja miałam ochotę zabić go na miejscu.

– To nie może być prawda! Ciekawe, jak przekonałeś do tego mojego tatę. On sam by mi czegoś takiego nie zrobił. Wiedział, jak bardzo cię nie trawię. Nawet w biurze nie potrafiłam wytrzymać z tobą dłużej, niż było to konieczne. Musiałeś mieszać w tym palce. Żadna cię nie chce, więc tylko tak mogłeś sobie znaleźć żonę: przez szantaż? Ale nie ze mną te numery – powiedziałam stanowczo.

Już chciałam wychodzić, kiedy wspólnik ojca złapał mnie za nadgarstek, tak że na nowo usiadłam w fotelu, a wtedy on przybliżył swoją twarz do mojego ucha i szepnął:

– Zdziwiłabyś się, ile kobiet z chęcią spędziłoby ze mną noc, że już nie wspomnę o małżeństwie.

Kiedy wymawiał te słowa, jego ciepły oddech drażnił moje zmysły. Gdy się odsunął, powrót do rzeczywistości chwilę mi zajął. Kiedy oprzytomniałam, wstałam gwałtownie, a wychodząc, zatrzymałam się przy drzwiach, odwróciłam głowę i ze złością spojrzałam w kierunku Williamsa.

– Proszę dać mi tydzień na wyprowadzkę z domu i zabranie swoich rzeczy z firmy. Później wszystko jest pana – zakomunikowałam. – Jeśli aż tak bardzo zależało panu, żeby pozbawić mnie wszystkiego, spełnię to życzenie, ale pańską żoną nigdy nie zostanę. Proszę wziąć ślub z jedną z tych napalonych lasek, które same wskakują panu do łóżka. – Po tych słowach wyszłam, trzaskając drzwiami.ROZDZIAŁ 1

EMILY

Minęły trzy miesiące od odczytania testamentu mojego ojca. Zdążyłam już ułożyć swoje życie na nowo. Tak jak zapowiedziałam, w ciągu tygodnia zabrałam swoje rzeczy z domu ojca i z firmy. Na szczęście miałam trochę oszczędności i mogłam wynająć sobie jakieś mieszkanie. Dość szybko znalazłam pracę w barze. Atmosfera tam była miła i przychodzili głównie biznesmeni. To bardzo klimatyczne miejsce. Na niebieskich ścianach ze złotymi zdobieniami wisiały obrazy w złotych ramach. Stoły oddzielone były złoto-niebieskimi kotarami, które można tak przesunąć, by całkowicie odgrodzić się od reszty, jak chce się mieć więcej prywatności. Na balkonie znajdowały się loże z kanapami dla osób ceniących sobie większą dyskrecję, a przy okazji lubiących cieszyć się doskonałym widokiem na resztę przestrzeni. Miałam też nowych znajomych, których oczywiście poznałam w pracy: Lucasa i Mię – to rodzeństwo stało się dla mnie jedyną rodziną. Tak jak oni na mnie, tak samo ja na nich mogłam liczyć w każdej chwili.

Dziś na zmianie byłam z Lucasem – młodym blondynem z niebieskimi oczami. Kochałam tego człowieka jak własnego brata, którego niestety nie mam. On i jego bliźniaczka byli starsi ode mnie o dwa lata.

Na początku naszej znajomości sądziłam, że Luca mnie podrywa, jednak szybko się okazało, jak daleka byłam od prawdy. Mało tego, że ja go nie interesowałam – jego nie interesowała żadna kobieta.

Kochałam go jak własnego brata i jakbym miała tyle szczęścia, chciałabym mieć brata, który byłby taki jak Lucas. Był młodszą wersją mojego taty – każdy, kto przebywał w jego towarzystwie, nigdy się nie nudził. Jego serdeczny uśmiech idealnie pasował do jego spokojnego, a zarazem wesołego podejścia do życia.

Jedna z kelnerek, Sophie, zaraz się tam udała. Nie lubiłam jej od samego początku, gdy tylko zaczęłam pracę w BlueTie Bar. Próbowała wszelkimi siłami zmienić coś w swoim życiu, ale cokolwiek nie robiła, wszystko kończyło się porażką, a ona tkwiła w miejscu. Do tej pory nie wiedziałam, jakim cudem tak długo tu pracowała. Może po prostu podobała się szefowi, temu staremu prykowi, który najchętniej ruchałby wszystko, co się rusza i na drzewo nie ucieka.

Dziś, tak samo jak zawsze, ubrana była w mini, która ledwo co zasłaniała pupę, oraz koszulę, która miała więcej odpiętych niż zapiętych guzików. Rozpuszczone farbowane blond włosy opadały jej na ramiona. Zastanawiałam się, czy naturalnie ma takie ładne fale, czy co dzień rano musi je sobie zakręcać.

Nie widziałam, co się dzieje na balkonie, ale nietrudno się domyślić, że dziewczyna starała się poderwać któregoś z tych bogatych gości. Wszystko, byle nie musieć dłużej tu pracować, bo zamiast tego wolałaby być na utrzymaniu jakiegoś kochasia i wydawać jego kasę na zachcianki.

Wszyscy o tym wiedzieli, bo nigdy nie ukrywała swoich zainteresowań mężczyznami, jednak z każdym kończyło się podobnie: albo w ogóle nie chcieli mieć z nią nic wspólnego, albo zapraszali ją do siebie na jedną noc.

Z rozmyślań wyrwał mnie głos Lucasa.

– Znasz tego przystojniaka, który przed chwilą tu przyszedł, a za którym już lata Sophie?

– Skąd niby takie przypuszczenie?

Nie chciałam dać po sobie poznać, że ten gość działał na mnie jak płachta na byka.

– Są tylko dwie opcje, jak zobaczyłem twoją minę. – Urwał, po czym dodał: – Albo go znasz i widzę, że trochę nie lubisz, albo Sophie cię zaraziła i zaczynasz uganiać się za bogatymi kolesiami.

Spojrzałam na niego zdezorientowana, nie chciałam, żeby myślał, że lecę na kasę, więc odetchnęłam i powiedziałam prawdę.

– Masz rację – przyznałam niechętnie. – Znam go, ale nie są to miłe wspomnienia, nie chcę o tym teraz mówić. Może kiedyś ci o wszystkim opowiem.

– Spoko, tylko myślałem, że lecisz na takie ciacha. W sumie, odkąd się znamy, z nikim cię nie widziałem. – Zmierzył mnie z góry na dół, jakby coś sugerował.

– Nie mam czasu na to, żeby kogoś sobie szukać. A czy on jest przystojny? Nie powiedziałabym.

Starałam się, żeby moja mina nie zdradzała żadnych emocji, szczególnie, że ten dupek rzeczywiście mógł się podobać. Brunet miał włosy w artystycznym nieładzie i delikatnie zakrywały mu czoło, zaś jego czarne oczy potrafiły zahipnotyzować. Twarz nie zdradzała jego wieku, a z delikatnym zarostem wyglądał bardzo męsko. Do tego te mięśnie ukryte pod koszulą. Kiedy ściągał marynarkę, było widać, że nie próżnował na siłowni. Gdy się na niego patrzyło, wyobraźnia działała na najwyższych obrotach.

– Emily!

Krzyk Lucasa sprowadził mnie na ziemię.

– Co się stało, że tak krzyczysz?

– Zadałem ci pytanie.

– A czy mógłbyś je powtórzyć? Musiałam odpłynąć – poprosiłam i zrobiłam minę niewiniątka.

– Zapytałem, jak on się nazywa.

– Oliver Williams – odparłam, choć nie wiedziałam, dlaczego miałam problem z mówieniem. Odchrząknęłam. – Już koniec tego przesłuchania, wracajmy do pracy.

– Ten Williams? Właściciel największej firmy deweloperskiej w Miami? Zaraz, zaraz… Czy ty też tam przypadkiem nie pracowałaś?

– Już mówiłam, że nie chcę o tym mówić!

Luca tylko kiwnął głową na znak, że się zgadza, i wrócił do swoich zajęć. Ja zrobiłam to samo, chociaż mnie przychodziło to z większą trudnością niż wcześniej. Sama świadomość, że przebywał tu ten człowiek, wystarczająco mnie rozpraszała. Nie rozumiałam, dlaczego ciągle zerkam na balkon.

Moje oczy wcale mnie nie słuchały i kiedy znów spojrzały w zakazanym na tę noc kierunku, zobaczyłam go, jak podchodzi do barierki, opiera się o nią i podziwia widok na dole. Kiedy dostrzegł mój wzrok, zaczął się we mnie wpatrywać i delikatnie uśmiechnął, jakby wcale nie zniszczył mi życia.

Przez chwilę odwzajemniałam jego spojrzenie, jednak moje było pełne pogardy i nienawiści. Nie chciałam pierwsza kończyć tego naszego pojedynku, ale praca nie poczeka, klienci również. Odwróciłam więc głowę, żeby przygotować kolejne drinki.

Cały czas czułam na sobie jego oczy. Wiedziałam, że śledzi każdy mój ruch. Starałam się na niego nie patrzeć, jednak nie potrafiłam się powstrzymać.

– Jezu, jaki on jest cudowny – pisnęła Sophia, która zeszła właśnie z balkonu. – Taki przystojny, miły, idealny.

Oboje z Lucą wpatrywaliśmy się w nią i żadne z nas nie wiedziało, o czym ona mówi.

– Chyba się zakochałam. – Sophia świergotała dalej, wciąż rozmarzona i nie zwracająca na nas specjalnej uwagi.

– Który to już raz w tym roku? – zapytał Lucas, coraz bardziej rozbawiony, a ja przewróciłam oczami i wróciłam do swoich zajęć.

– Tym razem naprawdę. I ja jemu też chyba wpadłam w oko. Ten Olivier to cudowny mężczyzna. – Dopiero teraz zwróciła moją uwagę. – A jaki szarmancki, zaprosił mnie nawet na drinka. Akurat jutro mam wolne, to świetnie pasuje. Ten jego kolega też jest niczego sobie, chociaż trochę gburowaty.

Sophia opowiadała dalej, a ja nie wiedziałam dlaczego, ale bardzo nie podobał mi się fakt, że Olivier mógł zwrócić uwagę na kogoś innego. Dobrze, że nie zgodziłam się na ten ukartowany ślub. Miałabym męża, który nie potrafił utrzymać kutasa w spodniach.

Reszta wieczoru minęła nam już spokojnie. Oczywiście tylko Sophia co chwilę zachodziła do naszych gości specjalnych – nawet wtedy, kiedy nic nie zamawiali. Po zamknięciu baru zostałam sama, żeby posprzątać. Kiedy nareszcie skończyłam, byłam już taka zmęczona, że marzyłam tylko o prysznicu i łóżku, nie było mi to jednak dane.

Wyszłam drzwiami od zaplecza i już miałam iść do swojego auta, kiedy ktoś zagrodził mi drogę. Przestraszona, odskoczyłam i omal nie upadłam. Silne dłonie w samą porę mnie przytrzymały.

Ten ktoś górował nade mną, ale kiedy spojrzałam w górę, od razu wyrwałam się z uścisku i zaczęłam iść dalej do auta, rzucając na odchodne:

– Od dupkowatych gości trzymam się z daleka.

Nie zdążyłam zrobić nawet kilku kroków, kiedy jego wielka łapa chwyciła mnie za nadgarstek. Chciałam się wyrwać, lecz nie miałam najmniejszych szans. Zostało mi tylko zagrać w jego grę. Uspokoiłam się, odwróciłam twarzą do Oliviera, założyłam ręce na piersi i czekałam na to, co powie. Już zaczynałam tracić cierpliwość, kiedy wreszcie się odezwał.

– Chciałem z tobą porozmawiać, bo po śmierci twojego taty nie dałaś mi na to nawet szansy – powiedział spokojnym głosem, bez jakichkolwiek emocji.

– A czego się spodziewałeś? Że będę cicho i że będę spokojnie patrzeć, jak zabierasz mi wszystko? – odpowiedziałam jeszcze bardziej wściekła niż wcześniej. – Jakim sukinsynem trzeba być, żeby pozbawić mnie wszystkiego dla własnych chorych ambicji? Wiedziałeś, że z tatą jest źle, i musiałeś to wykorzystać, myśląc, że rzucę się w twoje ramiona albo będę cię prosić, żebyś mi wszystkiego nie zabierał? Jeśli tak, to się grubo pomyliłeś. Jak widzisz, świetnie sobie radzę i nie potrzebuję twojej łaski – dodałam z odrazą w oczach i głosie.

– Uspokój się na chwilę i mnie wysłuchaj – warknął, teraz już wyraźnie wściekły. – Nie wiedziałem, co będzie w testamencie. Nawet mi do głowy nie przyszło, co Harry wymyślił. Na długo przed śmiercią, jak już wiedział, że nie ma dla niego ratunku, kilka razy rozmawiał ze mną, że boi się zostawić cię samą, że powinnaś mieć kogoś, kto pomoże ci w życiu. Wspomniał nawet o tym, że byłbym do tego idealną osobą.

– Nie chcę tego słuchać! Mój tata nie żyje, nie ma jak się obronić przed twoimi kłamstwami. Jak możesz wygadywać coś takiego? Tym bardziej że tata wiedział, jak bardzo działasz mi na nerwy. Jesteś skończonym idiotą, jeśli myślisz, że ci w to uwierzę. Pewnie od czasu, jak dowiedziałeś się, że tata nie ma szans na wyzdrowienie, kombinowałeś, jak przywłaszczyć sobie jego część firmy. Nawet gdybyś był ostatnim mężczyzną na ziemi, nigdy bym na ciebie nie spojrzała jak na kandydata na męża. Jesteś zapatrzonym w siebie, aroganckim dupkiem, dla którego liczą się tylko pieniądze i który zrobi wszystko, żeby je dostać. Już wystarczająco zniszczyłeś mi życie, nie pozwolę ci zrobić tego ponownie.

– Skończyłaś mnie obrażać? Możesz myśleć, co chcesz, ale jestem z tobą szczery i nigdy nie zrobiłbym nic, by cię skrzywdzić. Wbrew temu, co mówisz, jesteś mi tak samo bliska jak twój tata. – Zbliżył się do mnie tak, że jego wargi znalazły się tuż przy moich. – Nie będę czekał wiecznie, ale zastanawiam się, kiedy dorośniesz, dziecino, i spełnisz ostatnią wolę swojego taty.

– Jak tak bardzo chcesz mieć żonę, to dziś już znalazłeś chętną na moje miejsce – wyrzuciłam z siebie, zanim zdążyłam ugryźć się w język.

– Widzę, że ktoś tu jest zazdrosny. – Uśmiechnął się, ukazując równe, białe zęby.

– Ja? Zazdrosna? Zapomnij – zaśmiałam się. – Prędzej sobie oczy wydłubię, niż spojrzę na ciebie jak na kogoś wartego zainteresowania.

– Szkoda by było takich ślicznych oczu.

Po tych słowach przejechał kciukiem po mojej dolnej wardze, odsunął się i odszedł, a ja stałam w takiej samej pozycji jeszcze przez chwilę.

Kiedy dotarło do mnie, co się stało, wkurzyłam się jeszcze bardziej. Jak ten idiota mógł pomyśleć, że po takiej bajeczce od razu mu uwierzę i zgodzę się wziąć z nim ślub?

Mało tego – wymyślił sobie, że jestem zazdrosna. Prychnęłam na samą myśl o tym. Przecież Sophie mogła sobie podrywać, kogo tylko chciała. Olivier również był samotny i mógł się spotykać z dowolną osobą. A że był przystojny, to nic dziwnego, że podobał się kobietom.

Przed wejściem do mieszkania, na wycieraczce, zobaczyłam śliczny bukiet kwiatów. Od razu je rozpoznałam. Były to gardenie. Kocham je. Zawsze, jak byłam mała, mama ustawiała je w wazonie w moim pokoju. Do dziś mi one o niej przypominają.

W mieszkaniu przeszukałam bukiet, ale nie znalazłam żadnej wiadomości. Wstawiłam kwiaty do wazonu, rozebrałam się i poszłam wziąć prysznic, bo chciałam zmyć z siebie jego dotyk. Kiedy jednak ciepła woda zaczęła spływać po moim ciele, mimowolnie palcami przejechałam po swojej dolnej wardze, a w moim podbrzuszu zaczęło się robić ciepło. Szybko wróciłam do normalności i doszłam do wniosku, że Lucas miał rację: potrzebowałam rozrywki, i to szybko. Jestem kobietą, która ma swoje potrzeby, a od kilku miesięcy je zaniedbywałam. Jutro w pracy miałam mieć wolne, ale zawsze mogłam iść do BlueTie Bar w roli gościa. Może uda mi się kogoś poderwać i się zabawić.

Obudziłam się dopiero w południe. Uszykowałam sobie wykwintne danie: spaghetti z pudełka podgrzane w mikrofali. Muszę się przyznać, kucharka była ze mnie marna, więc polegałam na daniach gotowych.

Pod wieczór zaczęłam przygotowania do wyjścia. Po przejrzeniu zawartości szafy wybrałam dopasowaną czarną sukienkę, przeszywaną srebrnymi nićmi bez ramiączek i kończącą się w połowie ud, do tego czarne szpilki z czerwoną podeszwą. Później zaczęłam robić makijaż. Oczy pomalowałam srebrnymi cieniami, dołożyłam czarną grubą kreskę, rzęsy pociągnęłam tuszem, a usta czerwoną szminką. Włosy puściłam luźno na ramiona. Spojrzałam w lustro. Było idealnie.

Na miejscu od razu poszłam do baru, gdzie przywitałam się z Mią i Lucasem, którzy nie ukrywali swojego zdziwienia na mój widok. Sama na chwilę zwątpiłam, czy to aby dobry pomysł. Zanim choroba taty odebrała mu możliwość poruszania się, wychodziłam dosyć często, jednak później chciałam być cały czas tylko przy nim. Bałam się, że mój tata umrze, gdy ja będę na imprezie i nie będę mogła mu pomóc. Natomiast później, gdy zostałam sama, nie miałam ochoty nigdzie wychodzić. Nie czułam się najlepiej wśród ludzi.

Po kilku drinkach poszłam na parkiet. Zaczęłam się poruszać w rytm muzyki, co chociaż na chwilę pozwoliło mi zapomnieć o tym, w jakiej kondycji psychicznej byłam.

Nagle na swoich biodrach poczułam czyjeś ręce. Ktoś odważnie skierował je w górę, prawie do moich piersi, ale zanim tam dotarły, ten ktoś zaczął przesuwać je niżej, aż na moje uda. Gdy po chwili dłonie wracały do góry, nagle poczułam, że moja sukienka się unosi. Wtedy odepchnęłam natręta i natychmiast odwróciłam się przodem do nieznajomego.

Kiedyś już widziałam tę twarz. Musiałam przyznać, że na swój sposób ten gość był nawet przystojny: niewiele wyższy ode mnie, szatyn z piwnymi oczami, które zniewalały swoją głębią. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Zapatrzona w jego spojrzenie dałam się dalej prowadzić w tym zmysłowym tańcu. Gdy kolejna piosenka się skończyła, poprosiłam, żebyśmy na chwilę usiedli i czegoś się napili. Podeszliśmy więc do baru i zamówiliśmy sobie drinki.

– Jestem Zayden. Często tu przychodzę, ale ciebie widzę tu pierwszy raz – powiedział, robiąc minę, jakby się nad czymś zastanawiał.

Wtedy zorientowałam się, kim on jest. Przewijało się tutaj tyle osób, że początkowo nie skojarzyłam twarzy, a gdy stałam za barem, widywałam go w innym świetle niż na parkiecie, dlatego dopiero teraz rozpoznałam stałego klienta tego miejsca.

Zaśmiałam się cicho, po czym odpowiedziałam:

– Masz rację. Nie mogłeś mnie tu wcześniej widzieć, a dokładniej: z tej strony baru. Zwykle stoję po drugiej stronie. Jestem Emily – przedstawiłam się i wyciągnęłam do niego dłoń, którą on delikatnie chwycił i przystawił sobie do ust, po czym złożył na niej łagodny pocałunek.

– Jejku, nie poznałem cię – powiedział nieco zawstydzony. – Nie obraź się, ale teraz wyglądasz całkiem inaczej, jak by to określić… bardziej kobieco.

Każda inna pewnie by się obraziła, ale nie ja. Na co dzień nie dbałam o swój wygląd, nie zależało mi na tym. Nie chciałam się nikomu podobać, a przynajmniej tak było do tej pory.

Jeszcze jakiś czas siedzieliśmy przy barze, rozmawiając, i muszę przyznać, że Zayden zaczął mi się podobać coraz bardziej jako mężczyzna, a nie jako kolega do rozmowy. Po jego ruchach wnioskowałam, że ja też mu się podobałam. Jego ręce błądziły po moich odsłoniętych udach, a jak im było za mało, wślizgiwały się pod sukienkę.

Byłam tak zajęta rozmową, że nie zwróciłam uwagi, kiedy Olivier wszedł do baru.

– Tak się, kochanie, zastanawiałem, gdzie się podziewasz – powiedział do mnie spokojnym tonem.

– Że co? Chyba pomyliłeś osoby – burknęłam i zrzuciłam jego rękę ze swojego ramienia.

– Myszko, wiem, że się pokłóciliśmy, ale wiesz, że nie lubię, jak sama wychodzisz w takim stroju. Tylko dla mnie miałaś się tak ubierać. – Uśmiechnął się szeroko. – Może przedstawisz mnie swojemu znajomemu?

– Chyba coś ci się w głowie poprzewracało. Nie jestem twoją myszką i nigdy nie będę, a teraz już możesz sobie iść i robić przedstawienie gdzieś indziej. Ja jestem zajęta. Właśnie wychodziliśmy do mnie. – Złapałam Zaydena za rękę i już miałam wstać, kiedy Oliver mnie od niego odciągnął.

– Odczep się od mojej przyszłej żony, bo nie ręczę za siebie! – warknął Olivier.

– Z tego, co słyszałem, Emily nie chce mieć z tobą nic wspólnego, więc łaskawie mnie puść i daj nam dokończyć to spotkanie w przyjemniejszy sposób.

Olivier nie wytrzymał i rozwalił Zaydenowi nos, z którego od razu zaczęła sączyć się krew. Znieruchomiałam. Nie wiedziałam, co mam robić, byłam tak wściekła na Oliviera za to, co zrobił. Zayden, początkowo zszokowany, oddał po chwili cios, jednak Olivier się uchylił, w tym samym momencie wymierzając kolejny cios w brzuch Zaydena, aż ten skulił się z bólu. Wtedy ochrona interweniowała. Wyprowadzili Oliviera na dwór, obili go trochę, po czym stwierdzili, że ma się tu więcej nie pokazywać.

– Emily, do mnie! – usłyszałam głos szefa.

Przeprosiłam Zaydena i z pochyloną głową poszłam na zaplecze. Stanęłam w gabinecie przełożonego. Wystrojem to miejsce bardzo różniło się od reszty lokalu. Tu panował inny klimat. Ściany były granatowe z dodatkiem czerwieni. Na wprost wejścia stało zawalone papierami biurko, po lewej zaś znajdowała się kanapa ze stolikiem dla ważniejszych gości, a po prawej – niewielki barek z cygarami i alkoholem.

– Wejdź, zamknij drzwi i siadaj.

Ku mojemu zaskoczeniu nie wskazał na krzesło przed biurkiem, tylko na sofę.

Trochę niepewna usiadłam, a chwilę później na tej samej sofie znalazł się mój szef.

– Emily, obserwuję cię od samego początku i muszę przyznać, że jak cię zatrudniałem, pokładałem w tobie większe nadzieje… – Urwał, jakby zastanawiał się, jak dalej ująć w słowa swoją wypowiedź. – Muszę przyznać, że mnie zawiodłaś. Myślałem, że bardziej będziesz się starała zabłysnąć w moich oczach, ale tak się nie stało. Do tego dołożymy dzisiejszy twój wybryk i już mam podstawy do natychmiastowego zwolnienia.

– Proszę tego nie robić, nie znajdę szybko nowej pracy – mówiłam, przełykając jednocześnie łzy.

– Nasza współpraca nie musi się dziś zakończyć – odparł łagodniej i zaczął się do mnie przybliżać.

Instynktownie zaczęłam się cofać, jednak on nie przestawał. W końcu nie miałam już dokąd uciekać. Kiedy to zobaczył, uśmiechnął się złośliwie, wyciągnął swoją rękę do mojego policzka i go pogładził, a drugą dłoń położył na moim kolanie i zaczął ją przesuwać coraz wyżej.

– Jak będziesz miła, pozwolę ci zostać w pracy. Może nawet zasłużysz na podwyżkę.

Wstałam gwałtownie, krzycząc, że może sobie tę pracę wsadzić gdzieś i jeszcze dziś sama odchodzę. Wyszłam z zaplecza, zabierając swoje prywatne rzeczy i ocierając pojedyncze łzy. Już nawet nie interesowało mnie to, co stało się z Zaydenem i Olivierem. Dopiero na zewnątrz odetchnęłam. Wyjęłam telefon, żeby zadzwonić po taksówkę, kiedy drogę zajechał mi czarny mercedes.

– Jeszcze ciebie mi tu brakowało – westchnęłam. – Nie wiem… Czy aż tak bardzo sprawia ci przyjemność niszczenie mi życia? Gratuluję, udało się to po raz kolejny, teraz już możesz sobie jechać.

Olivier nie za bardzo przejął się moimi słowami. Wychodząc z auta, patrzył cały czas na mnie, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Oparł się o maskę swojego samochodu, ręce założył sobie na klacie i przeszywał mnie spojrzeniem. Nawet pobity wyglądał idealnie. Kiedy chciałam go wyminąć i iść dalej, zatrzymał mnie i wreszcie się odezwał:

– Wsiadaj, zawiozę cię do mieszkania i porozmawiamy. Mam nadzieję, że tym razem spokojnie.

– Wolę sama iść piechotą niż jechać mercedesem z idiotą. – Wyrwałam mu się i ruszyłam przed siebie.

Ten jednak nie dawał za wygraną. Usiadł za kierownicą i jadąc ślimaczym tempem, starał się mnie namówić, abym weszła do auta.

Jak nie reagowałam na jego prośby, przyspieszył i już myślałam, że da mi spokój, ale on zatrzymał auto i znów z niego wysiadł. Złapał mnie w pasie, wsadził na fotel pasażera, zablokował drzwi, żebym nie wyszła, i odblokował je dopiero, żeby sam mógł wślizgnąć się na miejsce kierowcy.

– Co Ty wyprawiasz! – wrzeszczałam. – Wypuść mnie natychmiast!

– Uspokój się, śliczna, wypuszczę cię, jak porozmawiamy.

– Kiedy ja nie chcę z tobą rozmawiać. Już wszystko sobie wyjaśniliśmy i żeby było jasne, nie wierzę w ani jedno twoje słowo.

– Nie musisz mi wierzyć, ale bądź pewna, że nie zrobię nic, aby ci zaszkodzić.

Nie odezwałam się do niego ani słowem do czasu, póki nie dojechaliśmy pod moje mieszkanie.

Gdy tylko zatrzymał auto, wysiadłam z niego tak szybko, jak to było możliwe, i już miałam iść do mieszkania, kiedy zostałam szarpnięta i wpadłam na klatę bruneta.

– Możesz sobie mówić, co tylko chcesz, ale swojego ciała nie oszukasz. Naszego wspólnego przeznaczenia też nie. Czy ci się to podoba, czy nie, zostaniesz moją żoną.

Pocałował mnie, a przynajmniej próbował, bo zamiast odwzajemnić pocałunek, ugryzłam go, a później znokautowałam i wreszcie poszłam do mieszkania.ROZDZIAŁ 2

OLIVIER

Nie spodziewałem się, że Harry ostatecznie zmienił testament. Oczywiście mówił, że dobrze by było, abym po jego śmierci zajął się Emily, ale sądziłem, że chodzi mu o wsparcie jej w firmie. Widocznie się pomyliłem. Nie mówię, że to rozwiązanie mi się nie podoba, niestety znam jej podejście do mnie. Nie wiem dlaczego, ale Emily mnie nie lubi, i to chyba nawet bardzo. Teraz zostało mi tylko przekonać ją jakoś do ślubu.

Szybko znalazła sobie pracę i stanęła na nogi, co bardzo utrudniało mi mój plan. Myślałem, że jak dłużej będzie bez pracy, prędzej się przekona do spełnienia ostatniej woli swojego ojca.

Miałem już nowy plan i zamierzałem zrealizować go jeszcze dziś. Najpierw jednak trzeba było wybadać grunt, w związku z czym wybrałem numer do Charliego, mojego najlepszego przyjaciela i zapalonego imprezowicza.

Chociaż Charlie jest starszy ode mnie o cztery lata i ma całkiem inny typ urody, muszę przyznać, że jego cała oprawa na imprezach i zasób portfela robiły swoje. Żadna kobieta nie potrafiła przejść obok niego obojętnie. Czarne włosy z brązowymi oczami i ciemniejsza karnacja działały cuda na kobiety. Też tak miałem do pewnego czasu. Teraz liczyła się dla mnie tylko jedna kobieta i to na niej chciałem się skupić.

– Idziemy dziś wieczorem do BlueTie Bar – rzuciłem do Charliego, wychodząc z biura, kiedy ten przyszedł mnie odwiedzić.

– Nie planowałem dziś nigdzie wychodzić.

– Ale ja się ciebie nie pytam. Idziesz tam ze mną albo pójdę sam. Mam tam sprawę do załatwienia.

– Nie mów tylko, że idziesz tam dla niej. Ile to już czasu za nią ganiasz? A ona mało tego, że nie zwraca na ciebie uwagi, to nawet cię nie lubi. Dałbyś sobie z nią spokój i wreszcie sobie kogoś znalazł.

– Tyle że ja nie chcę żadnej innej. Chcę Emily i będę ją miał. Tym bardziej że Harry ułatwił mi zadanie swoim testamentem. Teraz tylko muszę zadbać, żeby nie miała wyboru, i już ją będę miał.

– Jak chcesz. Idę z tobą, ale spotkamy się na miejscu. Wcześniej muszę jeszcze kilka rzeczy załatwić.

Na miejscu, kiedy ją zobaczyłem, chciałem się wycofać ze swojego planu. Była taka szczęśliwa, a ja przez swój egoizm chciałem jej to wszystko zabrać. Dokładnie przez ten sam egoizm poszedłem do loży VIP. Stamtąd mogłem ją dokładnie obserwować, a na razie tyle mi zostawało. Tak bardzo chciałbym poczuć dotyk jej ciała. Kiedy usiadłem na miejscu, zaczęła się koło nas kręcić kelnerka, która bez opamiętania śliniła się na nasz widok.

– Jak chcesz to zrobić? Przecież widzisz, że jest szczęśliwa bez ciebie.

– Ze mną będzie bardziej – odpowiedziałem mu stanowczo.

– Tylko musisz ją przekonać do ślubu – odpowiedział z drwiną w głosie.

– Jeszcze się zdziwisz – odparłem i podszedłem do barierki, żeby móc lepiej obserwować bar na dole.

Kiedy ją zobaczyłem i ten jej wzrok pełen nienawiści, zwątpiłem, czy dam radę ją przekonać. Na pewno nie teraz, kiedy jej życie było takie poukładane.

Po zamknięciu baru poczekałem na nią na zewnątrz. Miałem nadzieję, że chociaż ze mną porozmawia, ale – jak się okazało – ona nawet nie chciała zamienić ze mną słowa.

Jej widok, takiej złej, chyba jeszcze bardziej mnie do niej przyciągał. Lubiłem wyzwania, a to było jedno z nich. Nawet nie starała się ukryć swojej zazdrości o tę kelnerkę. Jeśli w inny sposób się nie uda, zostanie mi ucieczka do zazdrości. Jej zazdrości.

Byłem tak blisko pocałowania jej, naprawdę miałem na to ochotę. Nie wiem, jakim cudem się powstrzymałem, ale wiedziałem, że to jeszcze nie ten czas. Nasz czas nadejdzie, byłem tego pewny. Teraz musiałem wytrzymać.

Postanowiłem dalej ją obserwować i poczekać na odpowiedni moment. Zdarzył się szybko. Pewnego wieczoru miałem szansę coś zrobić, jednak gdy zobaczyłem, jak ten koleś ją obmacuje, nie wytrzymałem. Emily była moja i tylko ja mogłem ją dotykać. Musiałem coś zrobić, więc udałem zazdrosnego narzeczonego. Nie wiedziałem tylko, że cała ta sytuacja tak się potoczy.

Kiedy wywalili mnie z baru, nie odpuściłem i czekałem w aucie, aż wyjdzie. Jak powiedziała, że znów zniszczyłem jej życie, domyśliłem się, że straciła pracę. Uśmiechnąłem się w duchu. Teraz zostało mi postarać się, żeby nowej za szybko nie znalazła. Jak nie będzie miała wyjścia, weźmie ze mną ślub, a wtedy łatwiej będzie mi ją w sobie rozkochać.

– Dobrze. Jak chcesz, dam ci spokój – powiedziałem, choć nie do końca szczerze. – Dlaczego mnie aż tak bardzo nie lubisz? Traktujesz jak najgorszego człowieka na świecie, choć nic ci nie zrobiłem, a na pewno nie świadomie.

– Ty się jeszcze pytasz? – odparła, cały czas wściekła. – Złamałeś mi serce, ty skończony kretynie!

***

5 lat wcześniej

– Jaki on jest słodki – powiedziałam do koleżanki ze szkoły. – Ja chyba też mu się podobam. Zawsze, jak się widzimy, mówi, jaka jestem śliczna.

– O kim ty mówisz?

– Jak to o kim? O wspólniku mojego ojca. Zakochałam się w nim i wiesz co, dziś mu to powiem i go pocałuję.

– Ty chyba oszalałaś, przecież on jest stary. Zobacz, ile chłopaków w szkole się za tobą ogląda. Sporo też zaprosiło cię na randkę, ale ty zawsze odmawiasz.

– Ja już mam ukochanego mężczyznę i nie będę z żadnym niedorozwiniętym dzieckiem.

Po skończonych lekcjach poszłam prosto do firmy taty. Wiedziałam, że go tam zastanę. Zawsze tam był i tym razem również.

– Cześć, tato! – krzyknęłam przy drzwiach i tak jak sądziłam, oboje się obejrzeli.

– Moja kochana córeczka przyszła odwiedzić swojego staruszka. Co cię dziś do mnie sprowadza?

– A co, nie mogę przyjść i się przywitać? – Mówiąc to, rozsiadłam się wygodnie w fotelu obok Oliviera, który zerkał na mnie, uśmiechając się.

Nagle do taty zadzwoniła sekretarka i musiał na chwilę wyjść z biura. To była moja szansa.

– Co tam śliczna? – odezwał się Olivier. – Co tam w szkole ciekawego?

– W szkole okej, ale skoro już jesteśmy sami, chciałabym z tobą porozmawiać.

– W takim razie słucham.

– Powiem od razu, bo później mogę nie mieć odwagi. ZAKOCHAŁAM SIĘ W TOBIE – niemal to wykrzyczałam. Po przedłużającym się milczeniu dodałam: – Powiedz coś. Wiem, że możesz być zaskoczony, ale wiem to już od dawna i z twojego zachowania widzę, że ja tobie też nie jestem obojętna.

– Poczekaj, zwolnij. Zacznę od tego, że masz rację, zaskoczyłaś mnie, ale ja cię nie kocham. Jesteś dzieckiem i to dzieckiem mojego przyjaciela.

– Ale zawsze jesteś taki miły, mówisz, jaka to jestem śliczna. Myślałam, że ty też mnie kochasz.

– Pomyliłaś się i źle odczytałaś moje słowa. Mówię ci, że jesteś śliczna, bo to prawda, a jestem miły, bo cię lubię. Nic więcej. Jesteś za młoda, masz zaledwie siedemnaście lat. Nie wiesz, co to jest miłość. Najlepiej będzie, jak zaczniesz spotykać się z kimś w swoim wieku.

– Nie jestem dzieckiem, jestem kobietą, sam możesz się o tym przekonać.

– Wiem, że jesteś cudowną kobietą, ale dla mnie zawsze będziesz dzieckiem mojego przyjaciela, nikim więcej.

– Jesteś skończonym gnojem, nienawidzę cię!

Po tych słowach wybiegłam z gabinetu ojca i już nigdy nie traktowałam Oliviera przyjaźnie. Stał się dla mnie obcy.

***

Obecnie

– To przez to wydarzenie sprzed pięciu lat, kiedy wyznałaś mi miłość? – zapytałem zaintrygowany.

– Żebyś wiedział. Naprawdę cię kochałam, a ty mnie miałeś za dziecko. Teraz daj mi spokój, bo ja dla ciebie nie istnieję. Tak samo jak kiedyś.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij